Grzegorz Kasdepke "A ja nie chcę być księżniczką" (Nasza Księgarnia)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 04, maj 2015 09:59
To, że znany i popularny autor opowiadań dla dzieci, Grzegorz Kasdepke niespecjalnie chciałby zostać księżniczką, na pewno nikogo nie dziwi. Natomiast, jeśli dotyczy to pewnej małej dziewczynki o imieniu Marysia, sprawa wydaje się podejrzana.
Jak to? Dziewczynka nie chce być księżniczką, królewną, ani królową? Nie chce nosić pięknych sukni i korony na głowie? Niemożliwe! A jednak! Bo to taki stereotyp, wpychający dziewczynkę w rolę, niekoniecznie zgodnie z jej potrzebami, czy marzeniami. Tymczasem są małe panienki, które wolą być piratem, kosmonautą, czy tak jak bohaterka najnowszej książeczki G. Kasdepke – smokiem. Cóż, na pewno żywot smoka jest ciekawszy od trybu życia, jaki wiodą księżniczki.
Marysia bawi się w teatralne scenki, angażując całą rodzinę do odgrywania postaci z bajki. Tata jest rycerzem, mama – księżniczką zamkniętą w pieczarze, babcia i dziadek, chcąc nie chcąc, muszą wcielić się w role… kościotrupów. Dziewczynka zaś jest smokiem, w dodatku straszliwym. Z czasem rezolutna bohaterka „dojrzeje” do zmiany ról, ale jeśli ktoś sądzi, że w końcu zostanie księżniczką, to grubo się myli.
Ta zabawna i przewrotna historyjka niesie przesłanie, że mądrość jest ważniejsza od urody, a przede wszystkim trzeba być sobą. Pokazuje świat dziewczynek i zabawy daleki od stereotypu, tym samym zaciekawia i rozśmiesza małych czytelników, czy słuchaczy.
„A ja nie chcę być księżniczką!” to utwór, który z powodzeniem mógłby znaleźć się w serii „Poczytaj mi, mamo”. Od tamtych książeczek różni się jednak zasadniczo: formatem. Ma bowiem dość pokaźne gabaryty i nie chodzi tu o objętość. Dzięki dużym kartkom lepiej wyeksponowane zostały ilustracje. Ich autorką jest młoda, ale rozpoznawalna i ciesząca się uznaniem artystka. Emilia Dziubak. Nowa, dobra marka na scenie ilustratorskiej.
Przyjemność czytania i oglądania w jednym. Dla wszystkich dziewczynek, rycerzy i smoków!
Konstanty Ildefons Gałczyński "Mężczyzna w damskim kapeluszu. Próby teatralne" (Wydawnictwo Prószyński i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 01, maj 2015 10:47
Już po raz trzeci do rąk czytelników trafia kolejny tom twórczości Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, w edycji przygotowanej specjalnie z okazji 110. rocznicy urodzin Poety. Tym razem jest to zbiór utworów teatralnych, estradowych, słuchowisk radiowych, a także –scenariuszy filmowych. Prawdziwa gratka dla miłośników „Zielonej Gęsi”, „Zaczarowanej Dorożki”oraz fanów Hermenegildy Kociubińskiej i kabaretu „Siedem Kotów”z IrenąKwiatkowską.
Wszechstronność Gałczyńskiego wprost zadziwia, najwyraźniej był ulubieńcem wszystkich Muz. W życiu, jak i w działalności literackiej, przyjmował wiele ról. Tomasz Stępień wymienia je w przedmowie: błazen, bard i trubadur; wieszcz i „poeta-cygan”; zaangażowany politycznie twórca i „prywatny”liryk, poeta kanoniczny utrwalający tradycję i podejmujący z nią dialog, pisarz - działacz związany z określoną ideologią, „technik literacki produkujący teksty na zamówienie masowego rynku rozrywki”. Do tego dochodzą role społeczne (męża, ojca), zarysowane także w twórczości. Odbiorcom narzucane są role partnera lirycznego dialogu, współuczestnika poetyckiej zabawy, obiektu dydaktyczno-politycznej perswazji, świadka lirycznych wyznań do najbliższych osób (T. Stępień, Gałczyński i media, Katowice 2005). Związki Gałczyńskiego z teatrem istnieją na wielu poziomach. Jego życie i twórczość to jakby „teatr jednego aktora”.
„Mężczyzna w damskim kapeluszu”–to jedno ze słuchowisk radiowych, tytuł świetnie dobrany do całości zbioru, symbolizujący właśnie „teatralność”, wcielanie się w rozmaite role. W tomie znajdziemy utwory satyryczne i humorystyczne w formie scen teatralnych, odwołujące się do satyry i szopki politycznej, mini dramaty, także poświęcone dzieciom. Są też utwory stricte teatralne, takie jak antybiurokratyczna wersja libretta operetki „Orfeusz w piekle”, satyryczny dramat o Andrzeju Towiańskim, czy dydaktyczna farsa „Babcia i wnuczek”, zarys jednoaktowej opery komicznej „Wulkan w Łowiczu”.
Nie mogło zabraknąć tekstów estradowych, pisanych głównie dla kabaretu Siedem Kotów: trawestacja dzieła M. Reja („Krótka rozprawa…”, skecz „Ewa Braun i Hitler”oraz „Hermenegilda Kociubińska”. Ciekawostkę stanowią dwa scenariusze filmowe, czy raczej próby scenariuszowe –„Chrystusowy atleta”–o św. Andrzeju Boboli, „Dom wypoczynkowy im. Adama Asnyka”(groteska filmowa). W części zatytułowanej po prostu „Radio”przeczytamy fragmenty słuchowisk, dźwiękowisko „Zaczarowana dorożka”, metapoetycki „Bal zakochanych”, czy „Cudotwórcę z Mejszagoły”.
Niektóre teksty nie były wznawiane od ponad 30 lat, inne są mało znane. Znakomicie, że zostały „odkurzone”. Nadal bowiem mogą cieszyć i bawić czytelnika. Nieraz się nad tekstami teatralnymi, estradowymi Gałczyńskiego roześmiałam, odczytywałam na głos fragmenty. One się naprawdę nie zestarzały. Polecam wszystkim, którzy lubią humor Gałczyńskiego i gdzieś im w duszy gra kabaret z dawnych lat…
Dodatkową atrakcję stanowi zamieszczona w książce interaktywna mapa Warszawy „Śladami Gałczyńskiego”. Skorzystać z niej można za pomocą darmowej aplikacji „Actable”.
Agnieszka Sowińska "Przekroje. Owoce i warzywa" (Nasza Księgarnia)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: czwartek, 30, kwiecień 2015 11:51
Czytajmy polskich autorów i oglądajmy polskich ilustratorów – zachęcam z coraz większym przekonaniem, zapoznawszy się ostatnio z książeczkami dla dzieci, w których szata graficzna stoi na wysokim poziomie, przykuwa uwagę i - co najważniejsze – podoba się małym odbiorcom.
O tym, że owoce i warzywa są niezbędne w zdrowym, prawidłowym odżywianiu, doskonale wiemy. Taką wiedzę powinno też wpajać się dzieciom od najmłodszych lat. Jednak mówienie maluchowi np. „Jedz marchewkę, bo zawiera dużo witaminy A,”, czy „W gruszkach są pektyny” wydaje się dość abstrakcyjne z punktu widzenia dziecka. Takie suche fakty niezbyt do niego trafiają. Do najmłodszych najlepiej docierają przedstawienia obrazowe, bliskie temu, co znają i rozumieją. Dzięki książce Agnieszki Sowińskiej poznają świat witamin, minerałów oraz innych składników odżywczych ukrytych w owocach i warzywach.
„Przekroje. Owoce i warzywa” to nietypowa publikacja, bo rysunkowa. To taki jakby„atlas”. Otwiera go wierszowany wstęp pióra Agnieszki Frączek. Następnie mamy „legendę” – poznajemy bohaterów występujących na kolejnych kartach tej książki. Rysunkom towarzyszą krótkie opisy. Dowiemy się m.in., że witamina E uwielbia ruch i zabawy na dworze, kwas foliowy jest bardzo rodzinny, witamina B ślęczy nad książkami i pomaga się skoncentrować, beta-karoten to zawadiaka o anielskiej urodzie, sulforafan chodzi na długie spacery, a witamina C to prawdziwa „złota rączka”. Na rozkładówkach dużego formatu zajdziemy przekroje wybranych owoców i warzyw, a w nich - całe „mieszkania” wraz z lokatorami. Można godzinami leżeć rozciągniętym na dywanie, czy na kocu na trawie i przyglądać się temu, co robią witaminy i inne elementy. A mają mnóstwo różnorodnych zajęć. Rysunki są zabawne, pełne szczegółów, pobudzające wyobraźnię. Oglądanie i omawianie ich wraz z dzieckiem to prawdziwa frajda, a jednocześnie cenna lekcja.
„Przekroje” to edukacja przez ilustracje. Książka przywodzi na myśl serial animowany „Było sobie życie”, który też obrazowo przedstawiał wiadomości i tłumaczył na „bajkowych” postaciach tajemnice biologii, ogólnie rzecz nazywając.
Dzieło Agnieszki Sowińskiej, krakowskiej ilustratorki, to oryginalna, atrakcyjna i wartościowa propozycja dla ciekawych świata dzieciaków, a także dla rodziców, bo i dorośli wielu interesujących informacji mogą się dowiedzieć. Nie bez znaczenia są kwestie techniczne: książka ma duży format, twardą oprawę i dość sztywne kartki, co sprzyja wygodnemu oglądaniu. A na pewno na jednym i pobieżnym przejrzeniu się nie skończy. „Przekroje. Owoce i warzywa” są fascynujące!
Natalia Usenko "Bractwo-piractwo. Przygoda matematyczna" (Nasza Księgarnia)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 28, kwiecień 2015 09:45
Ahoj, przygodo! Tym razem Nasza Księgarnia zaprasza dzieciaki na zgłębianie matematyki w doborowym towarzystwie piratów. Dziadek Barnaba, babka Piratka, pradziad Demencjusz, ciotka Palpitacja, Mama i Tata, Kacperek i Fifinka – oto cała „piracka” rodzinka. Są jeszcze papug Polinezjusz, ośmiorniczka Zuzia, meduza Gryzelda i syrena Irena. Do podróży im służy statek o nazwie „Krowa Morska”. W dwudziestu opowieściach – bajeczkach poznajemy perypetie bohaterów, czasem zaglądamy do „Dziennika kapitana” i świetnie się bawimy. Zwłaszcza jeśli lubimy przygody i nieco abstrakcyjny humor.
„Bractwo-piractwo” to propozycja dla dzieci, które lubią zwariowane przygody i rozwiązywanie rozmaitych zadań. Bo to nie jest tylko książka do czytania! Oprócz zabawnych, przygodowych historyjek mamy wierszowane zadania. Trzeba policzyć wymienione w tekście elementy, wykonać dodawanie, czy proste mnożenie, coś dorysować, odnaleźć na rysunku, połączyć kropki itp. Są tu poszukajki, domalunki, kropkowanki, porachunki – już same nazwy wprowadzają w dobry nastrój i zachęcają do kreatywnego uczestniczenia w wypełnianiu zadań. Na nudę nie ma szans!
Natalia Usenko, wychowana w rodzinie pisarskiej, w literackiej atmosferze, nie miała innego wyjścia – sama zaczęła tworzyć dla dzieci. Czyni to od lat z powodzeniem. Jako poetka i pisarka zdobyła uznanie i sympatię małych czytelników. Jej teksty znajdziemy np. w „Świerszczyku”. Wydała też książeczek bez liku.
„Bractwo –piractwo. Przygoda matematyczna” uczy i bawi, a także cieszy oko. A to za sprawą świetnych, zabawnych, pełnych detali ilustracji, które wykonał nie byle kto, bo popularna i lubiana ilustratorka Elżbieta Kidacka. Na ilustracjach tyle się dzieje, że spokojnie możemy opowiedzieć kolejne przygody bohaterów. Książeczkę zakwalifikowano w przedziale wiekowym do 10 lat, polecam ją wszystkim, których nęci piracki świat.