Bożena Woźniakowska-Klich "Zeszłoroczny śnieg" (Novae Res)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 17, marzec 2015 10:23
- Autor: Katarzyna Pessel
Czasem mniej znaczy więcej, a odpowiednio dobrane słowa pozwalają oddać to co najważniejsze nie swoją ilością, a jakością. Pomiędzy nimi kryje się cała gama emocji oraz ludzkich losów, tam gdzie wyczuwa się niedopowiedzenie być może nie da się oddać w pełni tego co miało miejsce.
Ile można się zadowalać osiągniętym status quo, szczególnie kiedy z dnia na dzień kolejny życiowy rozdział zostaje zakończony, a nowy jest niewiadomą wcale nie zapowiadającą się zbyt ciekawie? Włodek Barski w sumie nie czuje się rozczarowany, lecz daleko mu również do samozadowolenia, jego osiągnięcia są duże, poznał również smak porażki, ale tak już bywa w życiu. Sprawy osobiste ostatnio dały mu się we znaki, jednak dzięki pracy może chociaż na chwilę zepchnąć na dalszy plan nasuwające się refleksje i skupić się na czymś zupełnie innym. Jako dziennikarz zadaje pytania, podsumowuje, tropi i opisuje to co zdoła odkryć, nowy temat pozwala mu wejść w obce otoczenie i zapomnieć o niedawnych wydarzeniach. Jednak czy można z dnia na dzień podjąć decyzję, zmieniającą wszystko? Co z dotychczasowym życiem? Czy można zamknąć ot tak za sobą jedne drzwi i otworzyć kolejne - do całkiem różnej od dotychczasowej egzystencji? Spotkanie z Marianną wydaje się znakiem, jakiego Włodek potrzebował, lecz czy nie pośpieszył się zanadto? Ktoś zdaje się być zraniony jego postępowaniem, a konsekwencji takich uczuć nie powinno się lekceważyć.
Kiedy wydaje się, że nic nie ma się już do stracenia to w takim momencie zaczyna się odczuwać pragnienie, by przeżyć to co wcześniej umykało. Zamiast ilości zaczyna liczyć się jakość, bez żalu pozostawia się za sobą sprawy jakie jeszcze do niedawna stanowiły sens istnienia. Włodek radykalnie odmienia siebie, ale trudno mu uciec od odpowiedzi na pewne pytania. Zresztą nie tylko on musi zmierzyć się z przeszłością. Marianna. Kobieta, mająca własne blizny i próbująca żyć pomimo ich, również musi stawić czoła temu co się wydarzyło. Małe miasteczko okazało się miejscem gdzie spotkały się ścieżki dwojga ludzi, szukających nowej drogi dla siebie. Jednak w tle są wspomnienia wciąż przypominające o stracie nie do odzyskania oraz poczucie winy, a szczęście od bólu dzieli bardzo krótki dystans. Czasem by odnaleźć równowagę trzeba spojrzeć na siebie z dystansem i nie zbaczać z nowej drogi.
Do czego nawiązuje tytuł "Zeszłoroczny śnieg"? Na to pytanie odpowiedź znajduje się w niewielkiej objętościowo książce autorstwa Bożeny Woźniakowskiej-Klich. Niejednokrotnie przekonałam się, że mniej oznacza więcej i nie inaczej jest w tym przypadku. Raptem trochę ponad sto stron powinno zostać przeczytane bardzo szybko, ale... no właśnie to "ale" pojawia się bardzo prędko i okazuje się, że każde napisane słowo jest ważne, a zdania układają się w akapity, skłaniające do refleksji. Wydawałoby się, iż historia jakich wiele, lecz wcale tak nie jest, wprost przeciwnie, najczęściej to bohaterki wyrażają swoje emocje, w przypadku "Zeszłorocznego śniegu" czytelnicy poznają uczucia bohatera, jego wybory i konsekwencje z nimi związane. Akcja biegnie swoim rytmem - raz przyśpiesza, raz zwalnia trochę zgodnie z porami roku, a trochę według emocji Włodka. Autorka oddała w pełni życiowe dylematy człowieka, który od dłuższego czasu tkwił na rozdrożu, lecz sam nie chciał tego zauważyć. Jedno spotkanie zmienia wiele, właściwie wszystko i od tego momentu nic już takie jak było.
Małgorzata Gutowska-Adamczyk "Fortuna i namiętności. Klątwa" (Nasza Księgarnia)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 16, marzec 2015 09:55
- Autor: Katarzyna Pessel
Buzia w ciup, ręce w małdrzyk, wzrok skromnie skierowany w dół, to przystoi kobiecie. Każde inne zachowanie może zostać poczytane jako nieobyczajne. Jak w takich warunkach zdobyć to czego się pragnie? Sposób zawsze się znajdzie, chociaż czasem trzeba sięgnąć po środki bardzo radykalne.
Rzeczpospolita podzielona, Korona i Litwa objęte wrzeniem elekcyjnych sojuszy, spisków i intryg. Mogłoby się wydawać, że najważniejsze jest dobro państwa, zresztą właśnie pod takim sztandarem wciąż rodzą się nowe konfederacje, ale niektórzy mają własny interes na oku. W takiej atmosferze szczęście osobiste jest najmniej ważną kwestią, szczególnie kiedy decyzje do siebie samego są nie tyle niemile widziane, lecz w ogóle uważane za bardzo szkodliwą fanaberię. Piękna kasztelanka Cecylia i skromna miecznikowa Zofia, różne od siebie jak noc i dzień lub ogień i woda, wiedzą, iż ich dalszy los mało zależny jest od nich samych. Jedna zuchwała i umiejąca osiągnąć swój cel, druga żyjąca zgodnie z zasadami i raczej poddająca się losowi, lecz obie jak do tej pory, godząc się lub nie, spełniały rodzicielską wolę. Może nadszedł dobry moment by i one głośno wyraziły swoje zdanie? Czy w tak gorącym czasie nie będzie im łatwiej zdobyć to o czym marzyły? Cecylia wybrała już drogę spełniania swych pragnień, a te nie należą ani do skromnych, ani tym bardziej do ogólnie przyjętych za stosowne. Kto jednak oprze się zuchwałej piękności jeżeli umie ona owinąć sobie wokół paluszka największego, miejscowego, buntownika? Co innego cicha Zofia, jak mogłaby sprzeciwić woli rodziny? Chociaż co kryje się za jej spokojnym obliczem, nie zdradza ona ani słowem. Czyżby miała zaskoczyć wszystkich siłą charakteru, jakiej nawet sama nie spodziewała się po sobie? Jej nie w głowie amory i przygody, ale by zdobyć upragniony spokój umie pokazać pazury. Jeszcze niektórzy gorzko pożałują, że jej nie docenili, zresztą swoją porcję zmartwień dołoży im i Cecylia. Obie panie, każda na swój sposób, walczą by zrealizować swoje plany. Nie do końca z własnej woli, w samym centrum kobiecych rozgrywek znajduje się buntowniczy infamis - Kacper Hadziewicz, umiejący poradzić sobie z kaprysami pana kasztelana i z lokalnymi zbójcami, lecz kobiece sztuczki to już całkiem sprawa i to o wiele bardziej groźna.
Jeszcze jedna kobieta ma swój udział w tej historii, ale czy to możliwe, że kilka słów rzuconych pośród płomieni może mieć wpływ na cokolwiek i kogokolwiek? Jedni wierzą w klątwę wypowiedzianą, inni zbywają ją machnięciem dłoni, bo ludzie sami są odpowiedzialni za swój los. Ale czy przeznaczenie nie zmieniło swej drogi gdy ogień zaczął palić młodą dziewczynę?
Wielka polityka sięga swymi mackami daleko i niejeden odczuje jej wpływ na sobie, nawet Zofia i Cecylia będą musiały ją uwzględnić w swoich planach. Jedna z nich okazuje się zręcznym graczem, który umiejętnie zdobywa sojuszników, wymyka się wrogom i zaczyna rozumieć, że pewnych uczuć wcale nie musi się wyrzekać.
Czy zwycięży zuchwałość i pewność siebie? A może kobieca intuicja i honor?
Rzeczpospolita doby osiemnastego wieku oraz elekcyjna gorączka jako tło wplecione w historię dwóch kobiet, które chcą urzeczywistnić swoje marzenia. Gorące uczucie, rodzicielski gniew, łaska pańska na pstrym koniu jeżdżąca, polskie dwory i zamki, panowie szlachta oraz spiski i intrygi dworskie. W takiej atmosferze nuda nikomu nie grozi, zwłaszcza kiedy okazuje się, że pierwsze wrażenie może mylić, a za spokojnym obliczem i nieśmiałym spojrzeniem kryje się silna wola i spryt. "Fortuna i namiętność. Klątwa" to opowieść w jakiej nie brak dużej dawki emocji, konnych pościgów, ucieczek przed zbójcami i zagniewanymi ojcami, unikaniem katowskiego miecza oraz zakazanej miłości. Pierwszy tom sagi z rozmachem wprowadził czytelników w świat Polski szlacheckiej i liberum veto, lecz to drugi plan, na pierwszym znajdują się losy kobiet, jak niezwykłych to trzeba przekonać się samemu podczas lektury, oraz mężczyzny, który wplątuje się w ich walkę o wolność. Litewskie knieje i warowne zamki są niemymi świadkami dopiero co rodzących się uczuć, wielkich namiętności, politycznych spisków oraz tajemnych schadzek. Małgorzata Gutowska-Adamczyk dała czytelnikom lekturę, podczas której znudzenie fabułą nie grozi, a czas płynie podczas jej poznawania zdecydowanie zbyt szybko.
Weronika Murek "Uprawa roślin południowych metodą Miczurina" (Wydawnictwo Czarne)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 06, marzec 2015 11:10
Ta książka przyciągała mnie niczym magnes, odkąd tylko ujrzałam ją w wydawniczych zapowiedziach. Zahipnotyzowała mnie zaprojektowana przez Iwonę Chmielewską, intrygująca okładka. Widnieje na niej, na tle ciemnego lasu, kobieca postać z udrapowanym na głowie białym materiałem, przypiętym szpilką wprost do czoła, w wełnianym swetrze robionym w warkocze. Spogląda ona dziwnie, jakby groźnie, czy może raczej podejrzliwie spod swojego ni to welonu, ni to całunu… Skojarzenia powiodły mnie jednak ku malarstwu flamandzkiemu - polecam zerknąć na obraz „Portret kobiety” Roberta Campina.
Zafrapował mnie również tytuł. Jak się okazuje, nie ma on nic wspólnego nie tylko z ogrodnictwem, ale również wcale się nie wiąże z treścią siedmiu opowiadań zamieszczonych w tym zbiorze. Jak dowiedziałam się z wywiadu z autorką (źródło: Dwutygodnik.com 152/2015), tytuł powstał dość przypadkowo i dopiero wtedy, gdy trzeba było wpisać go do umowy z wydawnictwem. Wówczas Weronice przypomniało się hasło z rolniczego kalendarza z lat 50. Szukała specjalnie czegoś nie pasującego, bo jak sama mówi „Lubię, jak się nie zgadza”. Ale paradoksalnie – zgadza się! Bo tak jak Miczurin, rosyjski genetyk krzyżował rośliny, tak Murek, polska adeptka sztuki pisarskiej z powodzeniem krzyżuje różne style literackie.
„Uprawa roślin południowych metodą Miczurina” to debiut literacki absolwentki Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego. W 2012 r. trafiła na organizowane przez Wydawnictwo Czarne Warsztaty Pisania Prozą. Jej literackie próby spotkały się z zainteresowaniem. Zmotywowana - zabrała się do pracy i oto efekt. Sto trzydzieści stron opanowanych przez krótkie, wyszlifowane formy i gęste, skondensowane treści. Bez rozlewności i ozdobników.
Przepraszam za kolokwializm, którego zaraz użyję, ale nie mogę się od niego uwolnić: opowiadania Weroniki Murek są „od czapy”. Nigdy nie wiadomo, co nas czeka za zakrętem kolejnego zdania, jak zachowają się i kim są postaci. Nawet nie można być pewnym, czy jeszcze żyją - tak jak bohaterka najdłuższego z tekstów „W tył, w dół, na lewo”.
Świat ukazany przez młodą (ur. 1989) autorkę jest celowo nieokreślony, posklejany jak patchwork z wielokolorowych kawałeczków, powyginany i przenicowany na lewą stronę. Balansuje między jawą a snem, życiem a śmiercią, rządzi się prawem absurdu, groteski, niesamowitości, oniryzmu oraz odznacza się totalną swobodą i nieograniczoną wyobraźnią. Jednak w tym szaleństwie jest metoda… Chyba…
Przyznam, że jeszcze nie znalazłam klucza do prozy Weroniki Murek, ale ochoty na jej czytanie i zgłębianie nie straciłam. Na razie złapałam bakcyla, że tak powiem. Przyswoiłam jej oszczędny, zwięzły, precyzyjny styl. Przyjęłam tomik z całym dobrodziejstwem inwentarza, jego dziwacznością, absurdalnością i takim gorzkim smutkiem, który wyziera zza przedstawionych sytuacji. Mam nadzieję, że na jednej książce się nie skończy, bo debiut – ciekawy, oryginalny i zaskakujący – budzi apetyt na więcej.
„Uprawa roślin południowych metodą Miczurina” na pewno nie jest książką dla każdego, choć nikomu nie zabrania się spróbować. Czyni to wtedy na własną odpowiedzialność. Nie proponuję jej miłośnikom realizmu i zwolennikom fabuły poukładanej jak w pudełeczku. Tam bowiem są okruchy, które mogą uwierać, a rzeczywistość jest fragmentaryczna i odklejona. Murek stawia przed czytelnikiem mur, którego głową się nie przebije, ale może się go przeskoczy, nie mówiąc wcześniej „hop”. Zawsze jednak można próbować kuć młoteczkiem cegły, by wybić dziurę, przez którą widać będzie kawałek nietypowego świata, a nawet zaświatów.
Danuta Pytlak "Babie lato" (Zysk i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: środa, 04, marzec 2015 09:22
Starannie poukładany świat, z góry zaplanowane życie nie zawsze gwarantują bezpieczeństwo. Przekonała się o tym Michalina, główna bohaterka powieści Babie lato, autorstwa Danuty Pytlak.
Michalinę poznajemy, w wydawałoby się, najtrudniejszym okresie jej życia. Mąż, który przegrał ich wspólne oszczędności w kasynie, na jej prośbę odchodzi z mieszkania i znika z jej życia. Jednak po ponad półrocznym cierpieniu spowodowanym rozstaniem z Pawłem, na Michalinę spada przerażająca wiadomość - ma guza mózgu. Dla wielu ludzi oznacza to wyrok śmierci. Michalina jednak odnajduje siłę aby powalczyćo siebie, w czym niewątpliwie pomaga jej najlepsza przyjaciółka Agnieszka. Poddaje się operacji, w wyniku której zapada w śpiączkę. W czasie śpiączki poznaje Michaesza, swojego Anioła stróża, spotkanie z którym powoduje, że po odzyskaniu przytomności postanawia, iż oto nadeszła najwyższa pora, by zmienić swoje dotychczasowe życie. Jednak jak się okazuje, los dla Michaliny przygotował więcej niespodzianek, nie zawsze przyjemnych dla rekonwalescentki. Przebyta choroba, długi męża, dziwni ludzi wysiadujący pod jej blokiem, niepewna sytuacja w pracy nie przyczyniają się do poprawy samopoczucia. Wprowadza więc w życie plan zmian, dlatego też w pierwszym etapie Michalina wybiera się do domu odziedziczonego po Babci. Ta wyprawa zapoczątkuje serię niespodziewanych wydarzeń, które przewrócą jej świat do góry nogami, zachwieją dotychczasowymi przekonaniami, ale i wpuszczą nadzieję na lepszą przyszłość. Odkrywa kilka rodzinnych tajemnic, z których każda niesie ogromy ból i rozczarowanie, zmieniające się jak za dotknięciem skrzydła Anioła Stróża w dar od losu. Poznaje Marcelinę, dziewczynę na rowerze, której nie może wyrzucić z głowy. Okazuje się, że jest ona też nieproszonym gościem w szopce Babci. Ale czy na pewno jest tylko gościem? Wspólnie z Waldkiem, przypadkowo poznanym mieszkańcem Wyszogrodu, miasteczka leżącego nieopodal Szamocin obierają za cel pomoc Marcelinie. Obecność tej dwójki w życiu Michaliny wzmacnia w niej wiarę, że to nie jej czas na odejście. Ma po co i dla kogo żyć.
Michalina przez całe swoje życie była przekonana, że matka ją porzuciła, a ojciec nigdy nie kochał, w swoim życiu mogła liczyć tylko na babcię. Przy okazji remontu domu w Szamocinach odnajduje listy, które napisała do niej matka po odejściu, co zbiega się w czasie z powrotem ojca z Kanady. Kolejny cios w splot słoneczny od życia. Następna podróż do odbycia.
Po raz kolejny przekonujemy się, że spontaniczne decyzje i relacje z innymi ludźmi mająogromny wpływ na nasze życie. Historia zawarta w powieści pokazuje też,że łącząca ludzi więźjest ulotna, ale także piękna niczym nićbabiego lata.
Opowieść przedstawiona przez Panią Danutę wciąga czytelnika od pierwszej strony. Pomimo mnogości szczegółów i postaci przewijających się w życiu głównej bohaterki fabuła nie jest skomplikowana, dzięki czemu książkę czyta się z prawdziwą przyjemnością. Historia wzruszająca, owiana aurą magii i tajemniczości, okraszona humorem - idealna na coraz cieplejsze wieczory.