"Solo Anna Dan (wyd. Jaguar)

Podobno przeciwieństwa się przyciągają. Podobno podobieństwa się przyciągają. Podobno … Prawdziwe życie nie lubi tego, co mogłoby być, lecz nie jest, za to kocha wprost zaskakiwać, popychać do zrobienia pierwszych kroków i karać za przegapienie szans. Czasem również tak splata przeszłość i teraźniejszość, dając niepowtarzalną okazję by zdobyć przyszłość o jakiej nawet nie marzyło się. Pozostaje jedno małe „ale” trzeba postawić wszystko na jedną kartę …

 

Dziewczyna po przejściach, chłopak z przeszłością albo raczej młodzi ludzie, którzy mają wiele za sobą, lecz kiedy spotykają się ani Datka, ani Solo nie wiedzą tego. Każde z nich jest mistrzem w ukrywaniu tego, co ich boli oraz pokazywaniu światu twarzy takiej jakiej się po nich większość spodziewa. Wojowniczka i wojownik, skoncentrowani by nie pokazać swojej słabości, która wcale nią jest. Czy tych dwoje ma przyszłość przed sobą? Do tej pory jedynie ufali przyjaciołom, lecz to, co pomiędzy nimi zaczyna się dziać przekraczać ramy przyjaźni. Nie tak łatwo odsłonić się przed drugim człowiekiem, zwłaszcza gdy włożyło się sporo wysiłku by mrok, który rzuca wciąż na nich swój cień, był niezauważalny dla innych. Problem, w tym, iż on wciąż jest i zaczyna przypominać o sobie gdy Datka i Solo zbliżają się do siebie. Sekrety czasem są niczym kłamstwa, bo tam gdzie prawda jest ukrywana dochodzą do głosu lęki budzą się demony. Czy dadzą sobie szansę? A może zrobią krok w tył i uciekną przed tą drugą osobą i samym sobą?

 

To, co dzieje się pomiędzy dwojgiem ludzi wcale nie tak łatwo opisać gdy chce się pokazać coś więcej niż tylko, co jest widoczne na pierwszy rzut oka. Anna Dan postawiła na przedstawienie czytelnikom swoich bohaterów, nie odkrywa od razu kim są, co czują, czego nie mówią. Krok po kroku odsłania fragmenty, z których wyłania się prawdziwy do szpiku kości człowiek, a to, co zauważyliśmy na początku nabiera całkiem nowych barw. W „Solo” ważne są emocje, od nich wszystko się zaczyna, one nadają tempa temu co dzieje się pomiędzy postaciami i w końcu są kluczem do wszystkiego co ma miejsce. Ta książka jest czymś więcej niż historią dwojga ludzi, jej oraz jego, i miłości, to opowieść o ludziach, jacy wydają się silni, odporni na ból i ciosy, doskonale radzącymi sobie z problemami. Tak naprawdę prawda o nich kryje się pod maskami, pozami, jakich nie zawsze do końca są nawet świadomi. Wielkie brawa należą się autorce za połączenie w całość urywków życiorysów bohaterów w niesztampowy sposób czyli tak jak jest w rzeczywistości, gdzie rzadko co jest oczywiste, a życie pisze scenariusze, w których przeszłość, teraźniejszość i przyszłość bywają gordyjskim węzłem. "Solo" nie jest prostą opowieścią jakich wiele, to wielowarstwowa historia o dwojgu ludzi, z przeszłością i po przejściach, różnych od siebie i jednocześnie niezwykle do siebie podobnych. Wchodząc w świat bohaterów przygotujcie się na emocjonalną huśtawkę, która nie pozwoli na odłożenie książki dopóki nie poznacie jej zakończenia. Nie ma w tej historii nic oczywistego, szablonowego, za to jest lektura, długo pozostająca w waszej pamięci. "Solo" to czytelnicza petarda, jaką po prostu trzeba odpalić i dać się jej porwać.

"Daj nam jeszcze szansę" Sylwia Trojanowska (wyd. Czwarta Strona)

Wszyscy wiemy, że najlepszym, ale i najbardziej surowym nauczycielem dla każdego z nas jest samo życie. To ono pokazuje nam, jak pięknym uczuciem jest miłość i jak wiele znaczy dla nas bliskość oraz obecność kogoś, kogo kochamy i kto kocha nas. Wszyscy bowiem pragniemy być szczęśliwi i z tego życia gromadzić jak najwięcej dobrych chwil. Jednocześnie jednak to właśnie życie uświadamia nam nierzadko bardzo dotkliwie, że o dane nam szczęście trzeba dbać i pielęgnować je, bo w przeciwnym razie dopiero strata pozwoli nam zrozumieć, jak wiele mieliśmy, a o co nie starczyło nam czasu, aby się zatroszczyć. 

 
Nie bez powodu użyłam określenia „nie starczyło nam czasu”. Problem nie leży bowiem w tym, że będąc w związku, czy małżeństwie nie zdajemy sobie sprawy z tego, że każdy nawet najlepszy związek, w którym w pewnym momencie, zabraknie wzajemnie spędzanych chwil, bliskości, rozmów może się wypalić. Problemem natomiast jest to, że przez codzienny bieg życia, który powiedzmy sobie to wprost, stał się wyścigiem szczurów, bardzo mocno zmieniła nam się piramida priorytetów życiowych. W dzisiejszym świecie ludzie w pierwszej kolejności stawiają na karierę i rozwój. Chcemy mierzyć, coraz wyżej i osiągać coraz więcej. Oczywiście nie jest to nic złego, do momentu, kiedy nie zatracamy się w tym pędzie. Tymczasem niestety zadając sobie pytanie: "mieć, czy być?”, coraz częściej odpowiadamy mieć. Bo przecież musimy jeszcze tylko przeczekać ten trudny dla naszego związku czas. Kupimy nowe mieszkanie, nowy samochód, rozwiniemy biznes, dostaniemy awans, a potem zwolnimy i będziemy szczęśliwi. 
 
Nic bardziej mylnego. Potem może się okazać, że niestety zostaliśmy z niczym. Zapomnieliśmy bowiem, że jak mówi cytat z książki Sylwii Trojanowskiej „Daj nam jeszcze szansę”, o której chcę Wam dziś opowiedzieć: 
 
"To, co dobre, dzieje się teraz. Nie wczoraj ani nie jutro, ale teraz”. 
 
 
O ogromnej prawdziwości tych słów przekonali się bohaterowie powieści Olgierd, Marta i Kamila. Wszyscy oni są dla siebie zupełnie obcy, ale, jak wiadomo, człowiek z człowiekiem zawsze się zejdzie. Nie wiedzą jeszcze jednak, że okoliczności, w jakich los niejako splecie ich drogi, zupełnie odmienią ich życia, a przede wszystkim ich samych. Od tej pory już nic nie będzie takie samo i miejmy nadzieję, że otworzy im oczy na to, co w życiu jest naprawdę ważne. Tylko czy na wszystko nie jest już za późno? Przecież czas nie stoi w miejscu, a oni wszyscy popełnili błędy brzemienne w skutkach. My czytelnicy trzymamy za nich kciuki. Chcemy, aby odnaleźli w sobie odwagę, by dać sobie jeszcze jedną szansę i będąc bogatszymi o doświadczenia trudnych przeżyć, przez które przeszli, wybaczyć sobie i innym złe wybory oraz decyzję przeszłości i podjąć jeszcze raz te lepsze. Zawalczyć o to, co jest gwarancją prawdziwego szczęścia i najcenniejszą wartością w życiu. O tym, czy im się uda, musicie oczywiście przekonać się sami? Ja mogę powiedzieć tylko tyle, że nie będzie to łatwe. 
 
To, co jest niezwykłym atutem książki to fakt, że poznając koleje życia trójki jej bohaterów, przez cały czas stawiamy siebie na ich miejscu i zadajemy sobie pytanie, jak my sami zachowalibyśmy się, będąc w podobnej sytuacji. A to dlatego, że wszystko to, co dzieje się w ich życiu i  związkach to, obraz życia, jaki jestem pewna, możemy spotkać i na pewno spotykamy gdzieś blisko obok nas, a może nawet odzwierciedla on koleje losu nas samych. 
 
Żebyście mogli sami już teraz poznać każdego z nich trochę bliżej i mocno w to wierzę, jeszcze bardziej nabrali ochoty na lekturę tej wyjątkowej i mądrej powieści, która macie moje słowo na pewno pomoże wielu jej czytelnikom uczynić ich życie lepszym, pozwolę sobie opowiedzieć Wam kilka słów o każdym z nich. Zanim jednak to zrobię, musicie wiedzieć, że Pani Sylwia Trojanowska skonstruowała fabułę książki tak, aby stopniować i podsycać nasze emocje coraz bardziej z każdą przeczytaną jej stroną. Już w opisie na okładce książki wiemy, że nadejdzie dzień, w którym jedna chwila odmieni życie całej trójki na zawsze. To sprawia, że czekamy na ten moment w napięciu i oczekiwaniu tego, co ma nastąpić. Nic nie jest nam jednak podane na tacy. Nim poznamy odpowiedź na to jedno najważniejsze nurtujące nas pytanie, musimy cofnąć się do początku i przekonać kim naprawdę są i jak wyglądało życie Olgierda, Kamili i Marty za nim, stało się to, co się stało. A co najważniejsze, czy wielu zdarzeniom, które miały miejsce można było zapobiec. Wszak nie jest odkryciem, że każda decyzja i wybór, jakiego dokonujemy, zawsze ma swoje konsekwencje. 
 
Olgierd to mężczyzna, któremu życie zaplanował, ktoś inny, choć on miał na nie zupełnie inny scenariusz. Z biegiem czasu jednak los daje mu wszystko, czego wielu z nas mogłoby mu pozazdrościć. Ma wspaniałą mądrą żonę, która podobnie jak on oddana jest swojej pracy, wspaniałą córkę i matkę, która jest dobrym duchem tej rodziny. Mogliby być szczęśliwi, gdyby tylko nie zboczyli z drogi, która powinna być dla nich najważniejsza. Drogi ku sobie. 
 
Marta jest kobieta, która zniszczyła swoje małżeństwo. To była chwila, impuls. Winą za to, co zrobiła, obarcza tylko siebie, ale kiedy sięgając po książkę i przekonacie się, dlaczego doszło do tego, co się stało, to wtedy, macie moje słowo, jej odpowiedzialności za tamtejsze wydarzenia nie będzie już tak bezdyskusyjna i jednoznaczna. Nasza bohaterka nie przypuszczała nawet, że koniec pewnego etapu w życiu, będzie początkiem czegoś nowego, jeśli tylko da temu szansę. 
 
No i wreszcie Kamila. Kobieta sukcesu, która chce piąć się na coraz to wyższe szczeble kariery. Kiedy czytelnik zaczyna ją poznawać, ma przed oczami portret kobiety silnej i niezależnej, która poradzi sobie z wszelkimi przeciwnościami losu. Z biegiem lektury przekonujemy się, że jest to tylko pancerz, w którego wnętrzu skrywa się krucha osoba, która nie może zapomnieć o pewnym mężczyźnie. Ułożyła sobie życie, tak jak chciała, ale nie wzięła pod uwagę, że decyzje, które podjęła, wpłyną na życie bliskiej jej osoby. 
 
Myślę, że już nikt z Was nie ma wątpliwości, że „Daj nam jeszcze szansę” to książka bardzo życiowa i refleksyjna, która może być pomocna dla każdego z nas, a szczególnie dla osób pragnących stworzyć szczęśliwe związki i rodziny. Z pełną odpowiedzialnością swoich słów uważam, że jest to książka, która może być swego rodzaju terapią dla par. Pani Sylwia Trojanowska, pisząc o uczuciach w piękny przejmujący i trafiający wprost do serca sposób przypomina nam, co w życiu warto najmocniej cenić i nad czym pracować. Czemu poświęcać uwagę i nasze zaangażowanie. Jakich błędów nie popełniać, by nie musieć płacić za nie najwyższej ceny, która zawsze odciska swoje piętno na tych, którzy są nam bliscy. Autorka nie boi się podjąć trudnych tematów od, których nigdy nie da się uciec, ale też daje nam nadzieję i wiarę w to, że nigdy nie jest za późno na zmiany na lepsze. Zawsze warto dać sobie drugą szansę. 
 
Tą piękną i pozytywną myślą zakończę swoją recenzję gorąco, zachęcając Was do tego, abyście sięgnęli po ten tytuł i czerpali z niego, jak najwięcej dobrego dla siebie i swojego życia u boku kogoś, kogo wybrało Wasze serce. Czyta się ją bardzo szybko, a jej bohaterowie dzięki swojej autentyczności stają się nam bardzo bliscy. Kiedy poznałam już całą historię opisaną na kartach książki i odłożyłam książkę na półkę, jeszcze bardzo długo czułam się wypełniona całym wachlarzem emocji, które pozwoliły mi docenić i dziękować za wszystko, co mam.

"Tamta kobieta" Anna H. Niemczycow, wyd. Filia

Młodość ma to do siebie, że bardzo spieszy jej się do dorosłości i samodzielności. Zapewne wielu z nas pamięta ten etap swojego życia, kiedy nadszedł czas, aby wyfrunąć z gniazda i opuścić dom rodzinny. Pełni obaw, ale i nadziei z wiarą patrzyliśmy w przyszłość. Wierząc we własne siły oraz przychylność losu wkraczaliśmy w nowy etap swojego życia, pragnąc spełniać swoje marzenia. Gdybyśmy wtedy wiedzieli o życiu tyle, ile nauczyło nas ono potem, doświadczając niejednokrotnie bardzo mocno, zapewne chcielibyśmy na dłużej zatrzymać czas beztroskiego dzieciństwa. Wtedy jeszcze wszystko wydawało się takie proste. Przekonała się o tym główna bohaterka powieści Anny H. Nimczynow „Tamta kobieta”, z której recenzją dziś do Was przychodzę. 

 
Zanim jednak przejdę do samej książki, warto podkreślić, że jej prolog mógłby być równie epilogiem, co w moim odczuciu jest bardzo ciekawym zabiegiem ze strony autorki. Jest on tak bardzo intrygujący, iż mimo że, wiemy, w jakim momencie swojego życia znajduje się obecnie główna bohaterka, to, jesteśmy niezmiernie ciekawi, co też wydarzyło się w jej przeszłości, że potoczyło się ono tak, a nie inaczej. Bo jak wiadomo, wszystko w życiu ma swoje konsekwencje. 
 
I tak oto trafiamy do niewielkiej miejscowości Mała Wieś, w której poznajemy czteroosobową rodzinę Jasieńskich. W momencie, kiedy my czytelnicy zostajemy niejako zaproszeni w skromne progi ich domu, wspólne z nimi przeżywamy bardzo ważne chwile w życiu całej rodziny. Oto właśnie jedyna córka Haliny i Romana, a nasza główna bohaterka Roma spełnia swoje największe marzenie i rozpoczyna studia medyczne w Krakowie. Zarówno rodziców Romy, jak i jej dziadka przepełnia nieopisana duma, gdyż to właśnie ich jedyne dziecko, córka rolnika i fryzjerki skończy studia i to jakie studia. 
 
Sama dziewczyna również bardzo się cieszy, gdyż wie, jak ciężko pracowała na to, aby jej marzenie mogło się spełnić. Nie chce zawieść rodziców. Moglibyśmy powiedzieć, że los jej sprzyja, ale niestety do czasu. Rzeczywistość, której musi stawić czoła przyszła pani doktor, nie wygląda już tak obiecująco, jak sobie to wyobrażała. Owszem zdawała sobie sprawę, że nowe życie w Krakowie w połączeniu z pracą i studiami na pewno nie będzie łatwe, ale to, co czekało ją już tam na miejscu, ma się nijak do tego, o czym ją zapewniano. O tym jednak musicie przeczytać już sami. Ja mogę Was tylko zapewnić, że łatwo nie będzie. 
 
Ramona jest jednak ambitną dziewczyną i chce wyrwać się z tego koszmaru, w jakim się znalazła. I właśnie wtedy, pojawia się ktoś, kto oferuje jej pracę i życie, o jakim nigdy nawet nie śniła. Pracę, która ma nie tylko zapewnić Ramonie dostatnie życie, ale także pozwolić jej spokojnie studiować. Dziewczyna czuje, że znalazła się w swoim prywatnym niebie, ale za jaką cenę? Jeśli jesteście ciekawi, czy to niebo, po chmurach, którego teraz stąpa nasza bohaterka, nie jest tylko pozorne, a upadek nie okaże się bardzo bolesny, to serdecznie zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę, bo ja już niczego więcej nie zdradzę. 
 
Gdybym miała powiedzieć Wam w kilku słowach, o czym jest ta książka, powiedziałabym, że o dziewczynie, którą w pewnym momencie życia przerosły ambicje. W konsekwencji czego popełniła wiele błędów młodości, zatracając w pewien sposób siebie i tracąc z oczu swój cel. Podczas lektury książki, trafiamy na moment, w którym sama bohaterka zadaje sobie pytanie, czy w tym wszystkim, co teraz robi i dokąd zmierza jej życie, na pewno chodzi ciągle tylko o marzenia, a może już zupełnie o coś innego. Sprawdźcie to koniecznie kochani, bo macie moje słowo, że to, o czym przeczytacie, zaskoczy Was, a już na pewno skłoni do głębokich refleksji i przemyśleń. 
 
Jednak to nie wszystko, na co chciałabym zwrócić Waszą uwagę w tej książce. Autorka bowiem w całą tę wspaniałą opowieść, od której wręcz nie mogłam się oderwać, wplotła piękny wątek przyjaźni Romy z Joanną, dziewczyną po przejściach, która przeżywa piekło, choć tak bardzo pragnie miłości i spokoju. Wydawać by się mogło, że obie są od siebie tak bardzo różne, jednak łączy je więcej, niż moglibyśmy przypuszczać. Bohaterki mają swoje demony, tajemnice i pragnienie, aby wieść spokojne, szczęśliwe życie. Ten wątek jest dla mnie bardzo wyjątkowy, ponieważ autorka uświadamia nam, że drugi człowiek i pomoc, jaką mu ofiarujemy, może stać się również nową szansą dla nas samych. 
 
Jeśli szukacie książki, z którą nie tylko spędzicie wyjątkowy czas, ale także, a może przede wszystkim wyniesiecie z niej wiele dla siebie, a także dla dobra własnego życia, to jest to książka idealna dla Was. Czyta się ją niezwykle lekko i przyjemnie. Fabuła dostarcza nam wielu emocji, a chwilami nawet wzruszeń. Swoboda, i przystępność języka oraz stylu, którym posługuje się autorka, sprawia, że tę książkę czyta się bardzo szybko i zdecydowanie z ogromnym zaangażowaniem w następujące po sobie wydarzenia. 
Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to początkowo dość irytujące zachowanie głównej bohaterki, ale myślę, że mógł być to celowy zabieg mający na celu podkreślenie tego, jak postrzegamy świat jako młodzi ludzie. 
 
„Tamta kobieta” to bardzo życiowa, mądra i wartościowa książka, o której długo nie zapomnimy i do której na pewno będziemy chcieli niejednokrotnie wrócić, wówczas, kiedy po raz kolejny upadniemy na trudnej drodze, jaką jest życie. Historia opisana na kartach tej książki uświadamia nam, że miarą zwycięstwa każdego z nas nie jest ilość porażek i upadków, jakie poniesiemy przez całe życie, ale to, ile razy się z tych upadków podniesiemy, po to, aby mądrzejsi i silniejsi o nowe doświadczenia wyciągnąć wnioski i iść dalej z podniesioną głową. Z tą myślą Was zostawiam i całym sercem zachęcam do sięgnięcia po ten tytuł.

"Ojej, Murzynka" Wanda Szymanowska

 Główną bohaterką powieści jest Zuzanna Zakrzewska młoda, Polka o egzotycznej urodzie. Dziewczyna jest owocem związku Polki i Kenijczyka. To właśnie genom ojca zawdzięcza swój ciemny kolor skóry, przez który spotyka ją wiele przykrości i upokorzeń. Choć urodziła się i wychowała w Polsce, nigdy nie poczuła się tu w pełni akceptowana. Ona sama z dumą mówi o tym, że jest Polką, lecz ludzie wokół niejednokrotnie w bardzo bolesny i dobitny sposób dają jej odczuć, że nigdy nie uznali jej za swoją. 

 
W momencie, kiedy my czytelnicy przystępujemy do lektury książki, nasza bohaterka odbiera dyplom doktora nauk humanistycznych. Wypełnia ją ogromna radość, ponieważ tylko ona wie, jak wiele starań, wysiłku i pracy włożyła w to, aby teraz móc cieszyć się tą wyjątkową chwilą. To nie koniec punktów na liście jej osiągnięć. Jest bowiem również właścicielką szkoły językowej dla cudzoziemców. Niestety nie ma nikogo, z kim mogłaby dzielić satysfakcję ze swoich osiągnięć i w oczach kogo mogłaby zobaczyć uznanie dla tego, co robi. Ludzie nie dostrzegają nic poza kolorem jej skóry, który to według społeczeństwa sam w sobie kwalifikuje ją jako tą gorszą. 
Wszystko, co spotyka Zuzannę, jest powodem rodzących się w jej sercu wielu pytań dotyczących tego, kim tak naprawdę jest. 
 
Nie ma lepszego miejsca, aby uzyskać odpowiedź na tak postawione pytanie, niż kraj taty, gdzie udaje się na zasłużone wakacje. Czytelnik wspólnie z Zuzanną poznaje prawdziwe, codzienne życie tamtejszej ludności. Życie zupełnie inne od tego, które możemy dostrzec jako zwykli turyści. Trudne, wymagające wielu wyrzeczeń i ciężkiej pracy, ale też odznaczające się wielką serdecznością i otwartością. Musicie koniecznie sięgnąć po książkę i przekonać się, czy ojczyzna ojca dziewczyny pozwoli jej zyskać pewność tego, gdzie jest jej miejsce na ziemi. 
 
Niezwykłym atutem książki jest fakt, że autorce wspaniale udało się pokazać czytelnikowi klimat i realia życia w Kenii. Nieustannie miałam wrażenie, że wspólnie z bohaterką biorę udział w tej niezwykłej wycieczce, której nigdy nie zapomnę i na pewno będę chciała jeszcze powtórzyć. Jeśli Wy również macie ochotę wybrać się na wyjątkową wyprawę bez wychodzenia z domu, do czego gorąco Was zachęcam, będzie to idealna lektura dla Was. 
 
Jak widzicie, książka porusza bardzo ważny i z przykrością muszę to powiedzieć, ponadczasowy temat. Postać samej Zuzanny i jej perypetie stały mi się w pewien sposób bardzo bliskie. Było mi bardzo przykro kiedy tak wiele razy musiała stoczyć nierówną walkę niczym z wiatrakami, aby za każdym razem udowadniać wszystkim wokół, kim jest i skąd pochodzi. Ja również wiele razy musiałam udowadniać światu, że moja swego rodzaju odmienność nie jest przeszkodą do tego, aby móc się rozwijać i coś w życiu osiągnąć. Sama podziwiałam Zuzannę za jej serdeczność, ogromną cierpliwość i wewnętrzny spokój mimo spotykających ją przykrości. Mnie często tych cech brakowało. Mnie jednak było łatwiej, bo jak wspomniałam na początku recenzji mam obok siebie bliskich, którzy mnie wspierają i są ze mną zawsze bez względu na wszystko. Zuzanna niestety takiego szczęścia nie miała. 
 
W tym miejscu dochodzimy do kolejnego wątku, o którym nie mogłabym nie wspomnieć. Otóż dziewczyna ma matkę, ale niestety ich relacje nie należą do najlepszych. Mówiąc wprost, są toksyczne. Matka nieustannie podcina skrzydła córce, umniejszając jej sukcesom. Co więcej, bywają chwile, kiedy dziewczyna czuje, że rodzicielka chce wmówić jej, że sama jest winna temu, przez co przechodzi. 
 
Przez to, że poczułam z nią swego rodzaju więź, bardzo chciałam, aby zaznała wreszcie szczęścia, na które tak bardzo zasługuje. Jeśli jesteście ciekawi, czy tak się stało, a wierzę, że tak, to nie wahajcie się ani chwili i sięgnijcie po tę pozycję. 
 
„Ojej Murzynka!” to bardzo wartościowa książka o poszukiwaniu siebie, własnej tożsamości i miejsca na ziemi. Ona skłania do przemyśleń i refleksji na temat tolerancji i potrzeby akceptacji. Na jej kartach odnajdziecie wiele przykrych zdarzeń, ale nie zabraknie także humoru, wzruszeń i oczywiście uczuć, które często bywają bardzo zwodnicze i złudne. 
 
Myślę, że nikt z Was nie ma wątpliwości, że książkę warto przeczytać i że ja oczywiście serdecznie ją polecam i zachęcam do spędzenia z nią jednego z długich wieczorów. Choć książka jest niewielka objętościowo i czyta ją się bardzo szybko, to jednak skrywa w sobie wartości, o których długo się nie zapomina. Jeśli chodzi o mnie, cieszę się ogromnie, że Pani Wanda zdecydowała się podjąć tak ważnego tematu. Nawet jeśli, lektura tej książki zmieni myślenie chociaż jednej osoby, która ją przeczyta, to było warto. I za to z całego serca autorce dziękuję.