"Cytrusowy gaj" Katarzyna Kielecka (wyd. Szara Godzina)

My kobiety mamy to do siebie, że w życiu prawie każdej z nas nadchodzi moment, kiedy potrzebujemy stabilizacji. Coraz mocniej i wyraźniej daje nam o sobie znać pragnienie założenia rodziny z kimś, kogo kochamy, a w naszych marzeniach coraz częściej widzimy siebie jako szczęśliwą mamę tulącą w ramionach swoje słodkie maleństwo. Jednak wszyscy wiemy, aby być gotowym na tak ważny życiowy krok, potrzebne jest stworzenie odpowiednich warunków, by zapewnić nowo powstającej rodzinie jak najlepszy start. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę główna bohaterka powieści Katarzyny Kieleckiej „Cytrusowy gaj”, na którą dziś chciałabym zwrócić Waszą uwagę. Kiedy przystępując do jej lektury i zaczynamy poznawać życie młodej kobiety, czujemy się o nią spokojni. Ma ona bowiem u swojego boku mężczyznę, który ciężką pracą dąży do tego, aby wizje ukochanej o byciu matką i żoną mogły się urzeczywistnić. Moglibyśmy śmiało powiedzieć, że jest szczęściarą, ale czy na pewno? O tym będziecie mogli przeczytać w dalszej części mojej recenzji. 

 
Ada, bo to o niej mowa, wiedzie spokojne i szczęśliwe życie z Jackiem, mężczyzną, który był jej przeznaczony od zawsze. Już jako dzieci wychowywali się wspólnie, spędzając ze sobą bardzo dużo czasu. Ich matki dosłownie wymodliły sobie, aby ich dzieci były zawsze razem. Modlitwy te zostały wysłuchane i dziś młodzi narzeczeni planują ślub. Wiedzą o sobie wszystko i oboje mają wspólne plany na przyszłość. Zarówno Ada jak i Jacek spełniają się zawodowo. On kończy doktorat i rozpoczął pracę w dużej firmie farmaceutycznej. Natomiast ona jest nauczycielką w przyszpitalnej fundacji dziecięcego oddziału onkologicznego. Wspólnie ze swoją najlepszą przyjaciółką Majką, która pełni rolę jej pomocy nauczycielskiej starają się, aby przebywające na leczeniu szpitalnym dzieci nie miały zaległości w nauce i mogły wyrównać swoje szanse edukacyjne ze swoimi rówieśnikami. 
 
Nasza bohaterka jest bardzo wrażliwą i empatyczną osobą, dlatego nie potrafi odciąć się emocjonalnie od cierpienia swoich podopiecznych. Co więcej, od pewnego czasu pełna niepewności i obaw przygotowuje się do odejścia na urlop macierzyński Majki, która oczekuje przyjścia na świat synka. Cieszy się szczęściem przyjaciółki i sama chciałaby nosić pod sercem nowe życie, ale jednocześnie martwi się, jak ułożą się jej relacje z osobą, która ma zająć posadę przyszłej mamy. 
 
Jakie ogromne jest jej zaskoczenie, kiedy wbrew jej przypuszczeniom i oczekiwaniom nowym współpracownikiem okazuje się mężczyzna. I tak w życiu Ady pojawia się irytujący i drażniący ją wolontariusz Bartek. Ada nie zdaje sobie sprawy, że jest to ktoś, kto znacząco wpłynie na jej życie, ale o tym już musicie przekonać się sami. 
 
Odnaleźć się w nowej sytuacji nie pomaga pojawienie się nastoletniego Maćka. Podopiecznego domu dziecka, który już po raz trzeci został pokonany przez białaczkę i wrócił na oddział onkologii. Wszyscy wiemy, jak ważne dla osoby chorej są obecność i wsparcie bliskich jej osób. Niestety przez to, że Maciek jest wychowankiem domu dziecka,  nie ma obok siebie nikogo, kto by go kochał i był przy nim kiedy się boi. Na szczęście jest ktoś, kto nie pozwoli na to, by czuł się osamotniony w swojej chorobie. Ada i Majka są zawsze blisko. To one są dla dziecka najbliższe. Czy teraz Bartkowi uda się godnie zastąpić Majkę? Warto to sprawdzić, bo ja oczywiście nic więcej nie zdradzę ponadto, że wszystko, co przeżywa i czego doświadcza ten młody bohater, mocno mnie poruszyło i dało mi wiele do myślenia. Koleje jego losów oraz wszystko, przez co przechodzi i jak sobie z tym radzi mogą stać się dla nas bardzo ważną lekcją i nauczyć  doceniać każdą piękną i niepowtarzalną chwilę życia. 
 
Wraz z biegiem lektury zaczynamy dostrzegać, że to spokojne, poukładane i stabilne życie Ady, które już znamy i do którego zdążyliśmy już przywyknąć, zaczyna się niestety zmieniać. Jacek, którego była tak bardzo pewna, żyjąc w przekonaniu, że zna go najlepiej, nagle zmienia się nie do poznania. Coraz częściej nie ma dla niej czasu, a kiedy już jest blisko, wybucha złością i agresją, którą wyładowuje właśnie na niej. Sama Ada tłumaczy niezrozumiałe dla niej zachowanie narzeczonego przemęczeniem w pracy, a nawet szuka winy w sobie. Spycha swoje problemy na dalszy plan, bo niestety jest jeszcze ktoś, komu jest bardzo potrzebna. To Majka, która nie może dojść do siebie po porodzie i odnaleźć się w nowej roli. Wszystko wskazuje na to, że młoda mama sama sobie nie poradzi i Ada nie może zostawić jej samej. 
 
Myśląc o innych, kobieta zapomina o sobie, a tymczasem w jej życiu osobistym zaczyna dziać się coraz gorzej. Nie zdaje sobie sprawy, że znajduje się w ogromnym niebezpieczeństwie, którego źródła należy szukać w tragicznych wydarzeniach rodzinnych sprzed lat. Kiedy prawda wyjdzie na jaw, Ada przekona się, że nigdy nie można być pewnym, iż wie się o kimś wszystko. Życie bowiem może uświadomić nam boleśnie, że nawet osoby bliskie naszemu sercu mogły przez cały czas grać swoje perfekcyjne role, nigdy nie będąc prawdziwymi. 
Ada zostanie postawiona przed trudną prawdą skrywaną przez lata. Musi się z nią zmierzyć, aby móc zamknąć pewien etap w swoim życiu i iść dalej. Jak możemy przeczytać w książce: 
 
„Każdy ma swój cytrusowy gaj i swoje drzwi. Zawsze jest jakieś wyjście. Czasem tylko trzeba, by ktoś inny stanął obok i pomógł chwycić za klamkę”. 
 
Jeśli jesteście ciekawi, a wierzę, że tak, czy Ada znajdzie swój cytrusowy gaj i czy w jej życiu pojawi się ktoś, z kim będzie chciała otworzyć drzwi do niego, to serdecznie zachęcam Was do poznania historii, którą skrywają karty książki. 
 
„Cytrusowy gaj” to bardzo poruszająca opowieść wzruszająca swoją autentycznością. Autorka mierzy się w niej z wieloma trudnymi tematami, w których obliczu niestety staje wielu z nas. Przeczytamy w niej o chorobie, przemocy domowej, strachu, bezsilności, trudnej przeszłości rodzinnej, depresji poporodowej. Ale nie obawiajcie się, bo mimo niełatwego jej wymiaru doświadczymy równiej obrazu pięknej przyjaźni w wielu jej wymiarach, marzeń, a także nadziei na lepsze życie, która przecież gaśnie ostatnia.
 
Przez to, że wszystko, o czym czytamy w książce, mogłoby stać się treścią życia nas samych, podczas jej czytania odczuwamy cały wachlarz emocji od wzruszenia, które wywołuje łzy, poprzez złość na niesprawiedliwość życia, a także strach o życie i los tych bohaterów, którzy stają nam się bliscy. 
 
Skupmy się zatem trochę dłużej na samych bohaterach właśnie, oraz konstrukcji książki. Jak już wcześniej wspomniałam, bohaterowie Ci są bardzo autentyczni. Jedni tak jak Ada, Majka i Maciek skradają nasze serca i mocno kibicujemy ich szczęściu, a innych takich jak na przykład Jacek, mamy ochotę unicestwić. Samą książkę czyta się bardzo szybko i lekko, a jednocześnie z dużym zaangażowaniem i ciekawością tego, jaki będzie jej finał. 
 
Zapewne czytając moją recenzję, nie macie wątpliwości, że oczywiście gorąco zachęcam Was do poświęcenia czasu tej książce. Na pewno będzie on bardzo wartościowo spędzony i długo niezapomniany. A przecież w życiu chodzi o to, aby przeżywać jak najmocniej wyjątkowe chwile. Macie moje słowo, że „Cytrusowy gaj” zapewni ich Wam bardzo wiele.


Anna Dan "Solo" wyd. Jaguar

 

Datka jest młodą dziewczyną, której jak mówi, ktoś odebrał radość życia. Wydarzenia, które do tego doprowadziły, mimo upływu czasu nadal nie pozwalają o sobie zapomnieć. Koszmary nawiedzające ją każdej nocy oraz bezsilność, jaką wówczas czuła niszczą jej wewnętrzny spokój. W momencie kiedy my czytelnicy wkraczamy w jej życie, poznajemy młodą kobietę, która stara się żyć tak, aby już zawsze mieć wszystko pod kontrolą i nigdy więcej nie być bezbronną. Poczucie bezpieczeństwa i uporządkowania daje jej praca w firmie informatycznej, którą prowadzi wspólnie z dwoma swoimi przyjaciółmi oraz treningi sztuki walki. Informatyka, to dziedzina, w której wszystko oparte jest na dużej ilości danych. Tu wszystko jest jasne i nie ma żadnych tajemnic. Trzeba tylko umieć te dane odczytać i odpowiednio wykorzystać. Walka natomiast, to gwarancja bezpieczeństwa i umiejętności obrony, kiedy stanie się to konieczne. Nasza bohaterka nie pozwala na to, by to emocje nią rządziły. Choć w środku jest  krucha jak szkło, to na co dzień twarda jak stal. Można by przypuszczać, że jej życie wyglądałoby tak jeszcze długo, gdyby nie pewien zakład dzięki, któremu dziewczyna staje się uczestniczką pewnego ciekawego projektu. To, już tam zaczyna zaglądać w głąb siebie, choć broni się przed tym, aby nie odsłonić się zbyt mocno ze swoimi prawdziwymi emocjami. Nie przypuszcza nawet, że to dopiero początek jej drogi. 
 
Dzięki jednemu ze współuczestników projektu, którego tam poznaje, trafia do miejsca, które wydaje się oderwanym od reszty świata azylem. Tutaj czuje się bezpiecznie, ale jak się przekonacie, niebawem uświadomi sobie, że mogła dać się zwieść pozorom. A wszystko za sprawą Solo, tajemniczego, niebezpiecznego mężczyzny, do którego wyrywa się jej serce. Ten zniewalający, przystojny chłopak może być dla niej ratunkiem, bądź wręcz przeciwnie nie tylko ją zrani, ale, co więcej, może wciągnąć ją do świata pełnego niebezpieczeństw, w którym będzie zmuszona zawalczyć o to, co dla niej najważniejsze. 
 
Tytułowy bohater to postać niezwykle tajemnicza. Wiemy o tym, że jego również życie nie rozpieszczało. Pozwoliło mu zaznać bólu i sięgnąć dna. Ma w sobie gniew, który zaprowadził go do świata pełnego przemocy, gdzie jedna chwila nieuwagi i braku czujności może kosztować go życie. Nie mówi o sobie zbyt wiele, jednak Datka czuje, że za maską, którą pokazuje wszystkim wokół, kryje się ktoś zupełnie inny. Przekonajcie się sami, czy jest gotowa poznać prawdziwą jego twarz. 
 
Ta książka to opowieść o miłości dwojga młodych ludzi, która rodzi się w atmosferze niepokoju i lęku o siebie i osobę, którą kochamy. Miłości, która nie może trwać do momentu, kiedy oboje nie zamkną trudnych etapów tego, przez co przeszli i nie patrząc za siebie, dadzą sobie szansę na nową lepszą przyszłość. By mogło się to stać, potrzebna jest szczerość i otwartość, bez względu na to, jak trudną prawdę usłyszymy. I tu rodzi się pytanie, czy Solo i Datka będą w stanie udźwignąć ciężar tej prawdy? O tym już musicie przekonać się sami, sięgając po książkę. Nie zabraknie tu również bardzo wartościowej przyjaźni, która często zastępuje i wynagradza nie najlepsze relacje rodzinne. 
 
Jednak to nie wszystko, o czym przeczytamy na kartach tego tytułu. Nie mogłabym nie wspomnieć o gospodarzach chaty, której gościem staje się Datka. Dzięki Pani Hani i jej mężowi to miejsce jest bezpieczną przystanią dla każdego, kto się tam znajdzie. Zarówno dla Solo, jak i dla jego przyjaciół czas, który tam spędzają, jest tym kiedy mogą odetchnąć i przestać być czujni. Wspaniała Pani Hania o nic nie pyta. Akceptuje chłopaków takimi, jakimi są. Ona jedna widzi w nich o wiele więcej, niż oni sami chcieliby, aby ktokolwiek dostrzegł. Bardzo polubiłam tę kobietę i przyznam szczerze, że jej ciepło i serdeczność podbiła moje serce. 
 
Jak wspomniałam na początku mojej recenzji, jest to debiut Anny Dan i już teraz z pełnym przekonaniem mogę przyznać, że okazuje się bardzo udany. Fabuła książki została skonstruowana tak, aby do końca trzymać jej czytelnika w niepewności tego, co wydarzy się za chwilę, jak również przede wszystkim, jak stopniowo odkrywane tajemnice wpłyną na jej bohaterów. To w połączeniu z bardzo dopracowaną kreacją głównych bohaterów, a także ich portretów psychologicznych sprawia, że w ręce czytelnika trafia naprawdę godna uwagi książka, którą oczywiście polecam. Uważam jednak, że bardziej usatysfakcjonowani jej lekturą będą młodsi czytelnicy, aniżeli ci starsi. Mamy tu bowiem przykład młodzieżówki, którą czyta się szybko i przyjemnie. Zapewne dopatrzymy się w niej charakterystycznych dla tego typu książek schematów. Mnie one jednak zupełnie nie przeszkadzały, Cieszę się, że miałam możliwość jej przeczytania. Nie sięgam zbyt często po tego rodzaju książki, ale była to dla mnie miła odmiana i odskocznie od bardziej wymagających pozycji, po które sięgam najczęściej. 
 
Autorce gratuluję serdecznie ciekawego debiutu. Z przyjemnością sięgnę po kolejne Jej książki, które mam nadzieję, już niedługo się pojawią. 

 

"Obiad z Bondem" Agnieszka Lingas-Łoniewska (wyd. Burda Książki)

Czasem cały problem nie w tym by dwoje chciało naraz, lecz by umiało to okazać i zapomniało o tym, co za nimi, a wzięło pod uwagę co przed nimi. Uczuciowa chemia to jedno, a  wspomnienia to drugie, co zrobić kiedy jednocześnie dwoje ludzi przyciąga się i odpycha? Potrzebne jest to „coś”, iż to drugie usunie w cień i da działać temu pierwszemu. Urok osobisty, piękna powierzchowność i zagrożenie mogą się okazać odpowiednimi zaletami by w końcu marzenia stały się rzeczywistością.

 

W żadnym razie nie da się tak łatwo zapomnieć o Jacku Granickim, chociaż Eliza próbuje uskutecznić to na kilka sposobów. Niestety przystojny policjant jakoś wciąż pojawia się w jej pobliżu i wcale nie byłoby takie złe gdyby nie pewne „ale”, wcale nie małe i w żadnym razie nieistotne. To, że zaiskrzyło pomiędzy tą dwójką jest pewne, natomiast cała reszta to już całkiem inna bajka, jakiej daleko do „żyli długo i szczęśliwie”. Jakoś tak się nie składa by coś więcej wydarzyło się pomiędzy nimi, nawet pocałunku nie było. W końcu przecież tylu świetnych facetów chodzi po tym świecie, więc tylko trzeba znaleźć jednego. Jednak rzeczywistość przynosi dość tajemnicze zbiegi okoliczności, a pomóc w ich wyjaśnieniu może pomóc nie kto inny jak Jacek. Czy Granicki, zwany przez Elizę Bondem, da radę? Z jakiegoś powodu dziewczynie  się z nim kojarzy, a bliższe kontakty przynoszą coś więcej niż jedynie pomocną dłoń stróża prawa. Obaj mają swoje powody by zachowywać się tak, nie inaczej, lecz niekiedy warto zaryzykować i pozwolić sobie na obiad z  … śniadaniem. Pytanie co z tego wyniknie? To już zależy od Bonda, wielbicielki kaktusów i ich talentu wpadania w kłopoty oraz dość niekonwencjonalnych metod wychodzenia z nich.

 

Zamiast spodziewanego kroku do przodu są dwa, jak nie więcej, w tył. Tym gorzej to wygląda gdy chodzi o pocałunek czy można wyobrazić sobie wyobrazić poziom frustracji, jak nie czegoś bardziej dosadnego, po takiej wpadce? Jeśli taki jest początek to jak dalej może potoczyć się historia dwojga ludzi? Agnieszka Lingas-Łoniewska w swojej najnowszej książce przedstawia jeden z możliwych scenariuszy, jaki oryginalnie i nieszablonowo  oraz przy pomocy nietuzinkowych bohaterów opowiada nie tylko o uczuciach. „Obiad z Bondem” zapowiada się smakowicie, a z każdą kolejną stroną okazuje się, że składa się z wielu dań, ma dużo smaków, w żadnym razie nie jest ich za nadmiar, lecz w sam raz by więcej niż zaspokoiły apetyt na dobrą lekturę. Przynoszą one ze sobą humor, zwroty akcji i przede wszystkim perypetie jak z najlepszych komedii, zaskakujące nie tylko okolicznościami, lecz i tym jak się kończą. Pozostaje oczywiście kwestia uczuciowa, bo tej w żadnym razie pisarka nie potraktowała po macoszemu, wprost przeciwnie, wirtuozersko splotła z charakterami postaci oraz drugim planem. Nic w tej książce nie jest przypadkowe, żaden wątek nie jest wstawiony ot tak sobie bez związku z akcją czy też bohaterami, co sprawie, że uwaga czytających skupia się na tym, co najważniejsze czyli fabule. Ta jest jak zawsze niepowtarzalna, jej siła tkwi oczywiście w samym pomyśle na nią, lecz jak wiadomo to dopiero początek, a sukces tkwi by po ostatnim zdaniu chciało się więcej i to zaraz, już, a najlepiej natychmiast. W przypadku „Obiadu z Bondem” właśnie tak jest, podobnie zresztą było z pierwszą częścią czyli „Kolacji z Tiffanym”, więc w tej chwili można wrócić już do dwóch świetnych historii i pozostaje czekać na trzecią czyli „Śniadanie z …”, a z kim wskazówka jest w przygodach Elizy i Jacka.

"Marzenia mają twoje imię" Karolina Klimkiewicz (wyd. Inanna)

 

 

 

 Kocham Cię”, te dwa krótkie słowa każdy z nas chciałby usłyszeć choć raz w życiu. Mają one w sobie wielką moc. Kryje się bowiem za nimi obietnica troski, oddania, ale przede wszystkim szczerości i lojalności. Niestety w dzisiejszym świecie często o tym zapominamy i co bardzo bolesne szafujemy nimi, mając za nic ich wartość. Przekonał się o tym bardzo dotkliwie główny bohater najnowszej powieści Karoliny Klimkiewicz „Marzenia mają twoje imię”, na której moją recenzję chciałabym Was moi kochani serdecznie zaprosić. 

 
Cedrick jest mężczyzną, który wie, czego chce od życia i z kim chce przez nie przejść. Ma u swojego boku kobietę, z którą planuje wspólną przyszłość. To dla niej się stara i chce, aby wiedziała i czuła, jak bardzo ważna i wyjątkowa jest dla niego. Nie ma lepszego momentu, aby okazać swoje uczucia, niż rocznica związku. W momencie, kiedy my czytelnicy zaczynamy poznawać perypetie naszego bohatera, przygotowuje on dla swojej dziewczyny cudowną niespodziankę w dniu, który wyznacza już piąty rok ich wspólnego życia. Jestem pewna, że kiedy czytając książkę, poznacie szczegóły niespodzianki przygotowanej dla Diany, pomyślicie sobie, że para zapamięta ten dzień już na zawsze. I owszem macie racę, lecz uwierzcie mi, sam Cedrick chciałby te chwile wymazać z pamięci. Za moment z jego świat, który roztaczał przed nim tak cudowne perspektywy przyszłości z ukochaną, zostaną tylko zgliszcza. Diana porzuca go dla innego, którego dziecko nosi pod sercem, choć jeszcze kilka godzin wcześniej z jej ust padły słowa miłości. Zdruzgotany i przepełniony bólem porzucenia i zdrady Cedrick zatraca się w swoim cierpieniu, co wpływa bardzo destrukcyjnie nie tylko na niego samego, ale także na pracę, która, o czym jest głęboko przekonany, jest jedynym, co mu teraz zostało. Nie wie jednak jeszcze, że los ma mu do zaoferowania o wiele więcej, niż mógłby przypuszczać. Pokaże mu, że tak samo, jak człowiek potrafi zranić człowieka, tak tylko drugi człowiek może nas uratować z przepaści, nad którą stoimy. Ja mocno wierzę w to, że każdy człowiek, który pojawia się w naszym życiu, zjawia się w nim nie bez powodu. Nie wierzę w przypadki, a w przeznaczenie. Podobnie myśli Letty. Osoba, która już wkrótce nauczy Cedricka patrzeć na życie swoimi oczami, a swoje marzenia nazwie jego imieniem. 
 
Zacznijmy jednak od początku. Musicie bowiem wiedzieć, że nie jest to historia miłości, jakich wiele. Oboje są od siebie tak bardzo różni, a jednak stają się sobie tak bardzo bliscy. On, mimo że nie potrafi patrzeć na tę młodziutką, piękną i tajemniczą nieznajomą jak na kobietę czuje, że staje mu się ona coraz bliższa. Dzieli ich praktycznie wszystko. Nie tylko duża rocznica wieku, ale także sposób postrzegania życia i tego, co w nim tak naprawdę jest najważniejsze. On odkąd tylko pamięta, stara się podporządkować przyjętemu przez społeczeństwo pojęciu normalności. Ona natomiast chce pokazać mu, że definicja normalności może być bardzo uniwersalna i każdy może mieć ją własną. Dzięki temu przy niej Cedrick może być wreszcie sobą i robić tylko to, czego sam chce, a nie to czego oczekują od niego inni. To właśnie ona uczy go, że liczy się tylko dzień dzisiejszy. Jest to, dla niej bardzo ważne, a to dlatego, że ona zna już własne przeznaczenie, którego nic nie jest w stanie zmienić. O tym jednak musicie już przeczytać sami, sięgając po książkę, do czego serdecznie Was wszystkich zachęcam. 
 
W tym miejscu dochodzimy do bardzo ważnego aspektu książki, który mnie samą skłonił do wielu refleksji i przemyśleń. Letty ma swój świat, do którego nie chce wpuścić Cedrica. On czuje, że dziewczyna skrywa jakąś tajemnicę, jednak ona sama nie zdobywa się na szczerą rozmowę. Wie, jaki będzie koniec ich krótkiej historii, a mimo to pozwala mu uwierzyć w przeznaczenie i marzenia. I tu rodzi się pytanie, robi to dla niego, czy może z myślą o sobie? Czy to już jest egoizm? Nie wyciągajmy jednak pochopnych wniosków, ponieważ, jak się przekonacie, na kartach tej niezwykłej książki odnajdziecie obraz miłości niepodlegającej schematom, niebanalnej i wielowymiarowej opartej na przyjaźni i silnych emocjach. Miłość ma bowiem wiele oblicz i wiele definicji. 
 
Warto zaznaczyć, że miłość to nie jedyne czemu autorka poświęciła uwagę w powieści. Przeczytamy w niej także o przyjaźni, trudnych relacjach rodzinnych, stracie w różnych jej aspektach, jak również o uzależnieniu. 
 
Macie moje słowo, że jest to książka wyjątkowa, której emocje udzielają się czytelnikowi bardzo namacalnie. Nie będzie przesadą, że czułam je niemalże całą sobą, a to dzięki temu, że do końca nie wiemy, co tak naprawdę dzieje się w życiu Letty i jak, prawda, która w końcu poznajemy wspólnie z Cedricem wpłynie na niego samego. Tym bardziej że jak czytamy na okładce książki: 
 
 
„Los postawił ich sobie w najlepszym i najgorszym momencie ich życie. Mimo że starali się temu zaprzeczyć, to nie był przypadek”. 
 
Czyż to nie brzmi intrygująco? Koniecznie przeczytajcie tę głęboko poruszającą, piękną i niepozwalającą długo o sobie zapomnieć opowieść. Dawno już nie czytałam książki, którą nie tylko pochłonęłam jednym tchem, ale także od razu, w momencie kiedy, skończyłam ją czytać, miałam ochotę zacząć od początku. A to dlatego, że bardzo nie chciałam rozstawać się z jej bohaterami, a ponadto mam wrażenie, że niezależnie od tego, ile razy ją przeczytam, za każdym razem odkryję w niej coś nowego. Mimo że jestem kobietą, to cieszę się, że Pani Karolina głównym bohaterem książki uczyniła mężczyznę, przypominając nam, że nie tylko mężczyźni potrafią zdradzać i krzywdzić. 
 
Nie zatrzymuję Was dłużej, abyście i Wy mogli, jak najszybciej przystąpić do czytania książki. Macie moje słowo, że zajmująca fabuła w połączeniu z całym wachlarzem emocji, które zapewne sprawią, że łezka zakręci się w oku oraz z przystępnym i bardzo swobodnym stylem, jak również językiem, którym posługuje się autorka, sprawi, że nie będziecie mogli oderwać się od lektury. Dodatkowo nawet na moment nie opuści Was rosnąca z każdą przeczytaną stroną ciekawość tajemnicy Letty oraz potrzeba jak najszybszego jej odkrycia. Oczywiście nie zdradzę Wam jej, ale powiem tylko tyle, że kiedy ja już ją odkryłam, wzbudziła ona we mnie silny sprzeciw i niezgodę na to, co przeczytałam. Pani Karolino dlaczego?
Musicie sami sprawdzić, czy miłość wystarczy, aby połączyć dwa różne światy.