"Marzenia mają twoje imię" Karolina Klimkiewicz (wyd. Inanna)

 

 

 

 Kocham Cię”, te dwa krótkie słowa każdy z nas chciałby usłyszeć choć raz w życiu. Mają one w sobie wielką moc. Kryje się bowiem za nimi obietnica troski, oddania, ale przede wszystkim szczerości i lojalności. Niestety w dzisiejszym świecie często o tym zapominamy i co bardzo bolesne szafujemy nimi, mając za nic ich wartość. Przekonał się o tym bardzo dotkliwie główny bohater najnowszej powieści Karoliny Klimkiewicz „Marzenia mają twoje imię”, na której moją recenzję chciałabym Was moi kochani serdecznie zaprosić. 

 
Cedrick jest mężczyzną, który wie, czego chce od życia i z kim chce przez nie przejść. Ma u swojego boku kobietę, z którą planuje wspólną przyszłość. To dla niej się stara i chce, aby wiedziała i czuła, jak bardzo ważna i wyjątkowa jest dla niego. Nie ma lepszego momentu, aby okazać swoje uczucia, niż rocznica związku. W momencie, kiedy my czytelnicy zaczynamy poznawać perypetie naszego bohatera, przygotowuje on dla swojej dziewczyny cudowną niespodziankę w dniu, który wyznacza już piąty rok ich wspólnego życia. Jestem pewna, że kiedy czytając książkę, poznacie szczegóły niespodzianki przygotowanej dla Diany, pomyślicie sobie, że para zapamięta ten dzień już na zawsze. I owszem macie racę, lecz uwierzcie mi, sam Cedrick chciałby te chwile wymazać z pamięci. Za moment z jego świat, który roztaczał przed nim tak cudowne perspektywy przyszłości z ukochaną, zostaną tylko zgliszcza. Diana porzuca go dla innego, którego dziecko nosi pod sercem, choć jeszcze kilka godzin wcześniej z jej ust padły słowa miłości. Zdruzgotany i przepełniony bólem porzucenia i zdrady Cedrick zatraca się w swoim cierpieniu, co wpływa bardzo destrukcyjnie nie tylko na niego samego, ale także na pracę, która, o czym jest głęboko przekonany, jest jedynym, co mu teraz zostało. Nie wie jednak jeszcze, że los ma mu do zaoferowania o wiele więcej, niż mógłby przypuszczać. Pokaże mu, że tak samo, jak człowiek potrafi zranić człowieka, tak tylko drugi człowiek może nas uratować z przepaści, nad którą stoimy. Ja mocno wierzę w to, że każdy człowiek, który pojawia się w naszym życiu, zjawia się w nim nie bez powodu. Nie wierzę w przypadki, a w przeznaczenie. Podobnie myśli Letty. Osoba, która już wkrótce nauczy Cedricka patrzeć na życie swoimi oczami, a swoje marzenia nazwie jego imieniem. 
 
Zacznijmy jednak od początku. Musicie bowiem wiedzieć, że nie jest to historia miłości, jakich wiele. Oboje są od siebie tak bardzo różni, a jednak stają się sobie tak bardzo bliscy. On, mimo że nie potrafi patrzeć na tę młodziutką, piękną i tajemniczą nieznajomą jak na kobietę czuje, że staje mu się ona coraz bliższa. Dzieli ich praktycznie wszystko. Nie tylko duża rocznica wieku, ale także sposób postrzegania życia i tego, co w nim tak naprawdę jest najważniejsze. On odkąd tylko pamięta, stara się podporządkować przyjętemu przez społeczeństwo pojęciu normalności. Ona natomiast chce pokazać mu, że definicja normalności może być bardzo uniwersalna i każdy może mieć ją własną. Dzięki temu przy niej Cedrick może być wreszcie sobą i robić tylko to, czego sam chce, a nie to czego oczekują od niego inni. To właśnie ona uczy go, że liczy się tylko dzień dzisiejszy. Jest to, dla niej bardzo ważne, a to dlatego, że ona zna już własne przeznaczenie, którego nic nie jest w stanie zmienić. O tym jednak musicie już przeczytać sami, sięgając po książkę, do czego serdecznie Was wszystkich zachęcam. 
 
W tym miejscu dochodzimy do bardzo ważnego aspektu książki, który mnie samą skłonił do wielu refleksji i przemyśleń. Letty ma swój świat, do którego nie chce wpuścić Cedrica. On czuje, że dziewczyna skrywa jakąś tajemnicę, jednak ona sama nie zdobywa się na szczerą rozmowę. Wie, jaki będzie koniec ich krótkiej historii, a mimo to pozwala mu uwierzyć w przeznaczenie i marzenia. I tu rodzi się pytanie, robi to dla niego, czy może z myślą o sobie? Czy to już jest egoizm? Nie wyciągajmy jednak pochopnych wniosków, ponieważ, jak się przekonacie, na kartach tej niezwykłej książki odnajdziecie obraz miłości niepodlegającej schematom, niebanalnej i wielowymiarowej opartej na przyjaźni i silnych emocjach. Miłość ma bowiem wiele oblicz i wiele definicji. 
 
Warto zaznaczyć, że miłość to nie jedyne czemu autorka poświęciła uwagę w powieści. Przeczytamy w niej także o przyjaźni, trudnych relacjach rodzinnych, stracie w różnych jej aspektach, jak również o uzależnieniu. 
 
Macie moje słowo, że jest to książka wyjątkowa, której emocje udzielają się czytelnikowi bardzo namacalnie. Nie będzie przesadą, że czułam je niemalże całą sobą, a to dzięki temu, że do końca nie wiemy, co tak naprawdę dzieje się w życiu Letty i jak, prawda, która w końcu poznajemy wspólnie z Cedricem wpłynie na niego samego. Tym bardziej że jak czytamy na okładce książki: 
 
 
„Los postawił ich sobie w najlepszym i najgorszym momencie ich życie. Mimo że starali się temu zaprzeczyć, to nie był przypadek”. 
 
Czyż to nie brzmi intrygująco? Koniecznie przeczytajcie tę głęboko poruszającą, piękną i niepozwalającą długo o sobie zapomnieć opowieść. Dawno już nie czytałam książki, którą nie tylko pochłonęłam jednym tchem, ale także od razu, w momencie kiedy, skończyłam ją czytać, miałam ochotę zacząć od początku. A to dlatego, że bardzo nie chciałam rozstawać się z jej bohaterami, a ponadto mam wrażenie, że niezależnie od tego, ile razy ją przeczytam, za każdym razem odkryję w niej coś nowego. Mimo że jestem kobietą, to cieszę się, że Pani Karolina głównym bohaterem książki uczyniła mężczyznę, przypominając nam, że nie tylko mężczyźni potrafią zdradzać i krzywdzić. 
 
Nie zatrzymuję Was dłużej, abyście i Wy mogli, jak najszybciej przystąpić do czytania książki. Macie moje słowo, że zajmująca fabuła w połączeniu z całym wachlarzem emocji, które zapewne sprawią, że łezka zakręci się w oku oraz z przystępnym i bardzo swobodnym stylem, jak również językiem, którym posługuje się autorka, sprawi, że nie będziecie mogli oderwać się od lektury. Dodatkowo nawet na moment nie opuści Was rosnąca z każdą przeczytaną stroną ciekawość tajemnicy Letty oraz potrzeba jak najszybszego jej odkrycia. Oczywiście nie zdradzę Wam jej, ale powiem tylko tyle, że kiedy ja już ją odkryłam, wzbudziła ona we mnie silny sprzeciw i niezgodę na to, co przeczytałam. Pani Karolino dlaczego?
Musicie sami sprawdzić, czy miłość wystarczy, aby połączyć dwa różne światy.

 

 

 

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież