"Utracona miłość" Magdalena Krauze wyd. Jaguar
- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: sobota, 19, wrzesień 2020 18:51
-
Autor: Agnieszka Kaniuk
"Kiedy piszesz historię swojego życia, nie pozwól na to, żeby ktoś trzymał pióro za ciebie”.
Ten bardzo mądry i życiowy cytat odnajdziecie na kartach najnowszej książki Magdaleny Krauze „Utracona miłość”, o której chcę Wam dziś opowiedzieć. Zanim jednak przejdziemy do samej książki, chciałabym, abyś właśnie teraz drogi czytelniku zatrzymał się, choć na chwilę w biegu codziennych spraw, problemów i trosk. Zastanowił się, czy możesz szczerze i otwarcie przyznać przede wszystkim sam przed sobą, że to, jak teraz wygląda twoje życie, jest wyłącznie wynikiem twoich samodzielnych wyborów i decyzji. Nie mam na myśli oczywiście sytuacji losowych, na które nie miałeś wpływu, a tylko te, którymi mogłeś sam pokierować.
Czy mógłbyś bez wahania podpisać się pod scenariuszem swojego życia, jako jedyny i niepodważalny jego autor?
Pytam o to, gdyż z perspektywy czasu wiem, że jako młodzi ludzie, często ulegamy wpływom bliskich nam osób. Żyjąc w przekonaniu, że oni wiedzą lepiej, co dla nas najlepsze i przecież chcą dla nas dobrze. Pozwalamy niejako sobą sterować i to właśnie w ich ręce oddajemy nie tylko to, o czym decydują za nas w danym momencie, ale również to jak będzie wyglądało nasze życie w przyszłości. Nie wolno nam bowiem zapominać, że każdy wybór niezależnie od tego, kto go za nas dokona, będzie miał swoje konsekwencje. A jakie, przekonacie się, sięgając po książkę.
Poznajcie Majkę, skromną dziewczynę, która już jako nastolatka mogła służyć przykładem dla wielu swoich rówieśników. Wychowywana w rodzinie gdzie posłuszeństwo rodzicom było niepisaną bezwzględną regułą, mimo swojego młodego wieku wykazywała się bardzo dużą dojrzałością i rozwagą. Kochała swoich rodziców, ale trzymana żelazną ręką przez matkę niejednokrotnie czuła, że rodzicielka doskonale sprawdziłaby się w roli wojskowego wydającego rozkazy. To właśnie od niej, jako najstarszej z trojga swoich dzieci matka wymagała najwięcej, podczas gdy dla dwojga pozostałych, była o wiele bardziej pobłażliwa. Rodzina Mai nie należała do zamożnych, ale dziewczyna od dziecka znała wartość ciężkiej pracy.
W momencie, kiedy my czytelnicy zaczynamy poznawać jej obecne życie, jest już dorosłą kobietą. Tkwi w nieszczęśliwym związku z dużo starszym od siebie mężczyzną. Wiktor w ich małżeństwie przejął rolę pana i władcy posiadającego własną służącą. Kobieta czuje, że życie przecieka jej przez palce i coraz bardziej dojrzewa do decyzji o rozstaniu z nim. Pragnie wolności odkąd, stała się więźniem w relacji, która nigdy nie była nawet namiastką udanego związku. Jedynym pocieszeniem naszej bohaterki jest syn - Szymon.
Musicie wiedzieć, że jej obecne życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. Mogłaby spędzić je u boku tego, którego kochała bezgraniczną młodzieńczą miłością, gdyby ktoś inny nie zdecydował za nich obojga, jak ma wyglądać kolejny rozdział w scenariuszu ich życia.
Kiedy los postawił na wspólnej drodze Majkę i Michała w ich sercach zrodziło się piękne i szczere uczucie. Mimo że, oboje dopiero wkraczali w dorosłe życie, wiedzieli, że to, co ich łączy jest wyjątkowe. Czerpiąc siłę z rodzącej się między nimi miłości, snuli plany na wspólną przyszłość. Niestety bardzo szybko i dotkliwie przekonali się, że nawet najsilniejsze uczucie nie jest w stanie przeciwstawić się toksycznej matce Michała, która nie cofnie się przed niczym, aby rozdzielić syna z jego ukochaną.
Ta plująca jadem żmija gardzi Majką tylko dlatego, że ją i Michała dzieli przepaść społeczna. Wyniosła i despotyczna Pani doktor nie zniosłaby, gdyby jej syn związał się z plebsem, jak zwykła mówić o jego wybrance.
Teraz po tamtejszych wydarzeniach zostały już tylko wspomnienia. On wyjechał na studia medyczne do Londynu, a Ona ulegając presji matki, związała się z człowiekiem, którego nigdy nie kochała. Zresztą z wzajemnością. Kobieta chce zerwać ze stagnacją, nudą i rozczarowaniem, którym naznaczona jest jej codzienność. Nie wie, jeszcze, że jej kolejna szansa na szczęście i prawdziwą miłość, której tak pragnie, pojawi się w najmniej oczekiwanym momencie. Przypadkowe spotkanie z Michałem już wkrótce będzie początkiem szeregu zmian w jej życiu.
Michał jest cenionym i szanowanym lekarzem, ale w życiu prywatnym niestety nie wiedzie mu się tak dobrze. Rozwiedziony wraca do Polski.
Wydawać by się mogło, że teraz już nic nie stoi na przeszkodzie, aby ta dwójka mogła być ze sobą. Niestety, nie będzie tak łatwo. Tych przeszkód jest o wiele więcej, niż myślicie, ale o tym musicie już przeczytać sami.
Mówi się, że jeśli kocha się kogoś szczerą i prawdziwą miłością, pragnie się szczęścia tej osoby, to czasami po prostu trzeba pozwolić jej odejść. Ale czy zawsze jest to najlepsze rozwiązanie? Tej właśnie kwestii poświęcony jest kolejny bardzo ważny wątek, na który autorka chce zwrócić naszą uwagę. Majka cierpiała, rozstając się z Michałem, jednak wiedziała, że zagraniczne studia medyczne są dla niego wielką szansą, dlatego poświęciła swoje uczucie dla jego dobra. Nie mogę Wam oczywiście zbyt wiele zdradzić, ale uchylając rąbka tajemnicy, napiszę tylko, że ona podobnie, jak czyniła to matka Michała, nie będąc z nim do końca szczerą, nie pozwoliła mu zdecydować o tym, co według niego samego będzie, jego najlepszym życiowym wyborem.
Dziś, aby móc zawalczyć o własne szczęście i miłość, Majka będzie musiała nie tylko znaleźć w sobie siłę na to, żeby zamknąć etap swojego życia z Wiktorem, który nawiasem mówiąc, wcale jej tego nie ułatwia. Dopiero teraz pokazując swoją prawdziwą twarz. Przede wszystkim, nie mając pewności, jak na to, co od niej usłyszy, zareaguje Michał, musi wyznać mu całą prawdę. Czy mężczyzna wybaczy i zrozumie? To musicie już sprawdzić sami.
Jak widzicie „Utracona miłość” to adekwatnie do tytułu książki historia dwojga zakochanych młodych ludzi, którzy utracili swoją miłość, ulegając wpływowi i presji swoich matek, ale także dokonując złych wyborów i podejmując niesłuszne decyzje. Pamiętacie cytat, od którego zaczęłam dzielić się z Wami swoimi rozważeniami na temat tego, że musicie zrobić wszystko, aby nikt za Was nie próbował przeżyć waszego życia? To właśnie on jest wspaniałą puentą pięknej, bardzo mądrej i życiowej historii, którą odnajdziecie na kartach powieści. Myślę, że autorka chciała uświadomić nam, że nikt w życiu nie jest nieomylny i nawet rodzice nie zawsze mają rację i popełniają błędy. W żadnym wypadku nie powinni oni być wyrocznią decydującą o naszej teraźniejszości i przyszłości.
Jednak to nie wszystko, co przygotowała dla swoich czytelników Magdalena Krauze. Nie mogłabym bowiem nie wspomnieć o postaci Justyny. Serdecznej przyjaciółki głównej bohaterki, która podbiła moje serce swoją radością i głową pełną planów na życie, a której koleje losu roztrzaskały moje serce na miliony kawałków i wycisnęły potok łez. W tym miejscu pozwolę sobie na słowo prywaty do autorki. Madziu, nie wybaczę Ci tego, jak mogłaś. Tak się nie robi.
Cóż więcej mogłabym powiedzieć Wam o tej książce... Przede wszystkim to jest zupełnie inna książka, niż te, z których dotychczas znamy twórczość autorki. Tym razem zobaczycie całkowicie inną jej odsłonę i poznacie zupełnie nieznaną nam do tej pory ogromną wrażliwość autorki. To się czuje niemalże od pierwszych stron powieści. Tym razem lektura książki bardzo mocno mnie poruszyła i zmusiła do wielu refleksji wynikających nie tylko z przeżyć jej bohaterów, ale także i z własnego życia. Uwierzcie mi, że wszystko, o czym przeczytacie w książce, jest tak realne i prawdziwe, tak mocno dotyka tego, czego z pewnością doświadczyło wielu z nas, że na pewno każdy znajdzie w tej historii cząstkę siebie i niejako utożsami się z jej bohaterami. Chcę wierzyć i mocno wierzę w to, że dla wielu kobiet, które podporządkowały swoje życie pod decyzje i wybory innych, ta książka stanie się impulsem do daleko idących zmian w ich życiu oraz zerwania sznurków, za które oni pociągają, by sterować nami według własnych wizji naszego życia.
Na zakończenie zwróćmy uwagę na konstrukcję książki, kreację bohaterów, a także na ogólny odbiór książki przez czytelnika.
„Utracona miłość” to mocno wciągająca i angażująca emocjonalnie pozycja, którą czyta się bardzo płynnie i lekko, choć nie ukrywam, że podczas jej lektury musiałam zrobić sobie kilka przerw na głęboki oddech po to, aby uspokoić targające mną wzruszenie i otrzeć płynące łzy. Przerwy te nie były jednak zbyt długie, ponieważ, nawet kiedy odłożyłam książkę, to nie mogłam przestać o niej myśleć, chcąc jak najszybciej wiedzieć, jak dalej potoczą się perypetie Majki i Michała. Skutkowało to, tym, że książkę czytałam cały wieczór oraz noc do 4:00 rano dnia kolejnego. Nie mogłam się od niej oderwać, dopóki nie dotarłam do ostatniej kropki.
Jeśli chodzi o samą kreację bohaterów, to muszę przyznać, że są oni bardzo prawdziwi i różnorodni. Podobnie, jak każdy z nas popełniają błędy. Jedni stają nam się bardzo bliscy i kibicujemy ich szczęściu. Inni natomiast podnoszą nam ciśnienie i mamy ich ochotę udusić, ale nawet oni są w stanie pozytywnie nas zaskoczyć i przyznać się do błędu, choć poznając ich charaktery mamy świadomość tego, że na pewno nie było to dla nich łatwe. Nie ulega wątpliwości, że taka różnorodność, a jednocześnie prawdziwość postaci czyni książkę jeszcze ciekawszą. Warto również zaznaczyć, że fabułą książki została podzielona na dwie płaszczyzny czasowe, dzięki czemu mamy możliwość poznać życie bohaterów również z przeszłości. Ponadto dużym plusem książki jest także podobnie, jak miało to miejsce w przypadku poprzednich powieści autorki Jej bardzo swobodny styl pisania, a także lekki i płynny język, którym się posługuje.
Myślę, że nikt z Was nie ma już wątpliwości, że książkę z całego serca polecam. Jest to powieść, która na pewno zapadnie Wam głęboko w serce i nie pozostanie bez wpływu na Was samych bez względu na to, czy jesteś osobą, której ktoś próbuje odebrać pióro, którym piszesz swój scenariusz, czy też tą, która to pióro odbiera. Jeśli nawet do tej pory próbowałaś mówić swojemu dziecku, jak ma żyć, to jestem przekonana, że dzięki tej książce zrozumiesz, jak wielką krzywdę, choć nie podważam, że w dobrej wierze mu wyrządzasz. Ale pamiętaj, nigdy nie jest za późno, by powiedzieć, przepraszam.
Z tą pozytywną myślą Was zostawiam, jeszcze raz zachęcam do sięgnięcia po „Utraconą miłość”. Książkę o miłości, przyjaźni, toksycznych relacjach, tajemnicach, stracie, poświęceniu w imię miłości, trudnych wyborach i decyzjach, ale także o dawaniu sobie drugiej szansy na miłość, która jest nam przeznaczona.
"Spragnieni by żyć" Anna Szafrańska wyd. Burda Książki
- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: środa, 16, wrzesień 2020 18:45
-
Autor: Katarzyna Pessel
Można próbować żyć za kogoś, wmawiać sobie, że jest to słuszny wybór i dzięki niemu inni będą szczęśliwi. Można zamknąć w najodleglejszym zakamarku serca i umysłu swoje marzenia i próbować zapomnieć o nich. Można w końcu wciąż spoglądać za siebie i nie zamykać drzwi do przeszłości, bo w niej kryją najpiękniejsze i zarazem te najbardziej bolesne wspomnienia. Jednak czy warto zapomnieć o sobie, tym kim się jest i swojej, własnej, drodze życiowej?
Czasem dorosłość przychodzi dużo wcześniej niż by się tego chciało, nie pytając o zgodę, za to rozgaszczając się na dobre w życiu. Alicja zna ją doskonale i codziennie mierzy się z nią od kilku lat, dzień w dzień. Jej rówieśnicy mierzą się z pierwszymi poważnymi decyzjami, ona ma je już za sobą, tak samo jak i to, o czym marzyła, teraz chce spełnić oczekiwania, niestety nie swoje. Dlaczego nie mogłaby się zbuntować, powiedzieć nie i po prostu zrobić to, czego pragnie? Tylko ona wie co stoi za tym kim się stała i ile ją to kosztuje, czy zawsze już tak będzie? Kiedyś wszystko było inne, ale po tym, co się wydarzyło nic nie już takie jak wcześniej. Czas podobno leczy rany, lecz niektóre przypominają o tym, że istnieje coś, co warte jest by o tym myśleć, chociaż sprawia ból. A gdyby tak Alicja dała sobie przyzwolenie na odrobinę wolności, bycia sobą oraz sprawdzenia co się stanie gdy dopuści się bliżej ludzi, którym zależy na niej? Może jeszcze nie wszystko stracone albo to chwila kiedy wybiera się siebie i zaczyna się po prostu żyć, w miejsce jedynie egzystowania. Niekiedy by zdobyć marzenia trzeba zapłacić wysoką cenę, czy są one tego warte?
Każda książka Anny Szafrańskiej to podróż w świat gdzie nie ma prostych pytań i odpowiedzi, za to są nadzwyczaj emocjonalne wiraże, w jakich odbijają się realne problemy. Najnowsza powieść od samego początku pokazuje, że tym razem jeszcze głębiej czytelnicy odczują to, co jest udziałem bohaterów, a jest tego niemało i ciężkiego, emocjonalnego, kalibru. Pisarka sięga głęboko w ich serca i umysły, pokazując ogrom bagażu bolesnych doświadczeń z jakimi wchodzą w dorosłe życie. Krok po kroku odsłaniają swoją historię, gdzie ból i wciąż nowe rany są codziennością, lecz gdzieś pomiędzy nimi jest wyciągnięta ręka z pomocą, przyjaźń, dająca okazję do uśmiechu i coś, co zakwita na gruncie, na którym nie powinno mieć żadnej szansy. Niech nikogo nie zmyli młody wiek postaci pierwszoplanowych, wbrew pozorom ich historia mogłaby być udziałem starszych, lecz to, że doświadczają tego, właśnie w tym momencie swego życia, odsłania prawdę, iż takie rzeczy dzieją się w rzeczywistości, a nie jedynie na książkowych stronach. Zresztą Anna Szafrańska nie boi się poruszać trudnych tematów, od których wielu odwraca głowę, pomija milczeniem lub nie zauważa, wplata je w fabułę nie ubarwiając, nie wyolbrzymiając, nie umniejszając, za to przedstawiając takimi jakimi są. Za to pokazuje realną twarz problemów, słowami oddaje jak smakuje lęk, odrzucenie, wyrzuty sumienia. „Spragnieni by żyć” nie są jednak tylko dramatem, to wielowarstwowa opowieść, w jakiej jest miejsce na śmiech i przede wszystkim na miłość, tę z kategorii, jaka pomimo tego, co wokół niej, trwa i rośnie w siłę. Na lekturę warto zarezerwować sobie czas, bo na pewno nieraz zostanie przekroczona granica zatytułowana „Jeszcze jeden rozdział”, ale jakiekolwiek ostrzeżenie i tak będzie zignorowane, bo łatwiej zignorować godzinę na zegarze niż przerwać czytanie. Autorka wysoko zawiesiła sobie poprzeczkę i z łatwością przeszła ponad nią w swej najnowszej książce, jednocześnie podniosła ją jeszcze wyżej i można być pewnym, że w kolejnych będzie kontynuowała drogę w górę.
"Zanim zamkniemy drzwi" Elżbieta Jodko-Kula wyd. Prószyński i S-ka
- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: piątek, 11, wrzesień 2020 21:44
-
Autor: Agnieszka Kaniuk
Rodzina stanowi najważniejszy fundament naszego życia. Więzi łączące nas z tymi, których kochamy, są największą siłą, która pozwala nam pokonać wszelkie przeciwności losu, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć. Niestety dla wielu z nas taki właśnie obraz rodziny jest tylko niespełnionym pragnieniem, bowiem często w najmocniejszym nawet fundamencie pojawiają się pęknięcia. Wystarczy jeden moment, jedna zła decyzja, która sprawi, że po tej niezłomnej wydawałoby się sile, jak zwykło się myśleć o jedności, którą winna stanowić rodzina pozostają tylko zgliszcza. Drogi czytelniku, jeśli czytając te słowa, odnosisz wrażenie, że piszę o Twoim życiu, to chciałabym właśnie Tobie opowiedzieć o książce Pani Elżbiety Jodko - Kula „Zanim zamkniemy drzwi”.
Na kartach tej powieści poznasz Martę, w której rodzinie z nieznanych jej powodów nastąpił rozłam. Jej rodzice Olga i Karol, mimo że są już małżeństwem z wieloletnim stażem, niemalże od zawsze żyją obok siebie. Oboje są już na emeryturze, jednak nie cieszą się swoją obecnością i możliwością spędzania ze sobą czasu. Kobieta nie może zrozumieć surowego i apodyktycznego charakteru matki. Obserwując zachowanie i postępowanie Olgi, możemy odnieść wrażenie, że jej celem jest bezustanne uprzykrzanie życia swojemu mężowi. Co więcej, rodzicielka Marty zamknęła się zupełnie na życie i ludzi poza czterema ścianami własnego domu, a do jej cichej wojenki, którą prowadzi z Karolem, została wciągnięta również sama Marta. Nie znajdując zrozumienia dla postępowania Olgi, Marta zdecydowanie bardziej czuje się związana z ojcem, o co z kolei Olga ma do córki żal. Choć sama Marta próbuje naprawić swoje relacje z matką, jej wszelkie starania kończą się niepowodzeniem. Nie jest jej łatwo, ponieważ w jej małżeństwie także nie dzieje się najlepiej, i choć obiecywała sobie, że nigdy tak się nie stanie, to jednak zaczyna przenosić wzorce wyniesione z domu rodzinnego na swoje relacje z Maćkiem.
Wszyscy nasi bohaterowie tkwią w tej, wydawałoby się, sytuacji bez wyjścia. Nie zdają sobie jednak sprawy, że już wkrótce trudne i bolesne przeżycie, jakie doświadczy ich rodzinę, będzie początkiem wielu zmian. Niespodziewanie umiera Karol. Dla obu kobiet jest to bardzo trudny czas, ale jednocześnie to właśnie wtedy dochodzi między matką i córką do rozmowy, w której pada jedno bardzo znaczące zdanie.: „...bo dzieciom nie mówi się wszystkiego”. Ku ogromnemu zaskoczeniu Marty za tym zdaniem kryje się bardzo trudna historia zdradzonej Olgi, która dla dobra dziecka postanowiła trwać w małżeństwie z Karolem. Nie chciała, aby córka straciła dobre zdanie o ojcu. Nie potrafiąc wybaczyć i pogodzić się ze zdradą Karola, poświęciła siebie. Nieświadoma niczego przez tak wiele lat Marta teraz widzi swoją matkę w zupełnie innym świetle. Wie, że wspaniały i nieskazitelny w jej oczach ojciec, wcale nie był tak idealny i tylko dzięki matce aż dotąd mogła tak o nim myśleć.
Żadnej z nich nie jest łatwo, ale jak się przekonacie podczas lektury książki, życie niesie za sobą wiele niespodzianek. Niezależnie od etapu, na jakim znajduje się właśnie nasze życie, mogą one nie tylko zupełnie je zmienić, ale także otworzyć przed nami zupełnie nowe możliwości, za którymi kryją się niedostrzegalne dotychczas przez nas wyjścia. Bo zawsze jest jakieś wyjście, a czasami wystarczy tylko zbieg okoliczności, abyśmy to zrozumieli, a przede wszystkim w to uwierzyli. Wiem, że piszę dość tajemniczo, ale chcę, abyście sami zobaczyli, co wydarzy się w życiu obu bohaterek. Nie powiem nic więcej ponadto, że obie kobiety dostrzegą dla siebie szansę odmienienia swojego życia, a Wy koniecznie przeczytajcie książkę i przekonajcie się, czy z tej szansy skorzystają i czy na pewno będzie to dobra decyzja?
„Zanim zamkniemy drzwi” to trudna, ale bardzo mądra i wartościowa książka przedstawiająca historię małżeństwa, które po zdradzie jednego z małżonków nie potrafiło na nowo znaleźć drogi do siebie. Stopniowo i w milczeniu oddalali się od siebie, stwarzając pozory normalności jedynie dla dobra dziecka. Kobieta, żyjąc w poczuciu zranienia i krzywdy chciała w jakikolwiek sposób ukarać mężczyznę, który przecież nie poniósł żadnych konsekwencji tego, co zrobił. Ostatecznie Olga pozwoliła Karolowi wrócić do domu, ale nigdy do siebie. Ten z kolei wiedząc, jakiego czynu się dopuścił i mając świadomość, że zasłużył na to, jak traktuje go żona, znosi wszystko z pokorą. A najbardziej cierpi na tym, co się dzieje z niczego nieświadomą Martą, o której uwagę i względy rywalizują.
Jestem pewna, że dla wielu z nas wszystko, o czym przeczytamy w książce, okaże się bardzo znajome i niestety znajdziemy w tej historii cząstkę własnych przeżyć. Jej lektura skłoni nas do głębokich życiowych refleksji, które pozostaną z nami jeszcze na długo po odłożeniu książki na półkę. Jest to opowieść o wybaczaniu i konieczności rozliczenia się z tajemnicami z przeszłości, której towarzyszą trudne emocje. Z pewnością wartość tego tytułu docenią wielbiciele powieści obyczajowych z mocno zarysowaną warstwą psychologiczną. W tej rodzinie zdecydowanie zabrakło szczerości i otwartości. Gdyby jej członkowie nie tłamsili w sobie tak wielu bolesnych przeżyć przeszłości, a po prostu zdobyli się na szczerość wobec siebie, na pewno wiele rzeczy mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej. Czasami nawet bolesne, ale szczere słowa potrafią uleczyć najtrudniejsze nawet relacje. Wierzę, że jeśli po przeczytaniu książki, odnajdziesz w niej obraz problemów, z którymi Ty również się zmagasz, to ta historia pomoże Ci spojrzeć na nie z zupełnie nowej perspektywy i odzyskać nadzieję na to, że jeszcze wszystko możesz zmienić, jeśli tylko otworzysz się na szanse, które mogą czekać na ciebie bliżej, niż myślisz.
Mam nadzieję, że udało mi się przekonać Cię, że warto sięgnąć po ten tytuł. Jeśli tak, to bardzo się cieszę. Na pewno z uwagi na swobodny styl i przystępny język, którym posługuje się autorka, przeczytasz ją bardzo szybko. Mam jednak wielką prośbę nie spiesz się z lekturą i nie czytaj jej bezmyślnie. Pozwól, aby jej przekaz w pełni do ciebie trafił. Daj sobie chwilę na zagłębienie się w wewnętrzne przeżycia bohaterów. Oni są tacy sami jak my. Popełniają błędy, ranią i są ranieni. Uczą się wybaczać i pragną wybaczenia. Cierpią, ale pragną zaznać szczęścia. Jeśli wyciągniesz lekcję z tego, co przeżyli Olga i Karol oraz Marta i Maciek, tobie na pewno będzie łatwiej odzyskać wiarę w lepsze jutro. Pamiętaj, w życiu nigdy nie jest za późno na to, aby zmienić coś, dzięki czemu poczujesz się szczęśliwy.
"W piekle pandemii" Jolanta Kosowska wyd. Novae Res
- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: niedziela, 06, wrzesień 2020 18:24
-
Autor: Agnieszka Kaniuk
Doceniajmy to, co mamy. Cieszmy się każdą chwilą i nie odkładajmy niczego na później. W ostatnim czasie walka z niewidocznym wrogiem, jakim jest pandemia Covid-19 uświadomiła nam, jak niewiele trzeba, by świat się zatrzymał, a w naszym życiu zagościł strach o zdrowie nasze i naszych najbliższych, ale także niepewność tego, co przyniesie przyszłość. Starania o to, aby spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa, a w perspektywie czasowej wyeliminować go są nierówną walką z niewidocznym wrogiem. Wszyscy, mając świadomość śmiertelnego zagrożenia, uczymy się żyć z tą chorobą, choć nie jest to łatwe, ponieważ to ona dyktuje nam swoje warunki, a my pokornie za nią podążamy. Na szczęście są osoby, które będąc na pierwszej linii frontu tej wojny, strzegą naszego zdrowia i bezpieczeństwa. Pracownicy służby zdrowia są naszymi bohaterami. W myśl przyrzeczenia lekarskiego każdy z lekarzy składał uroczystą przysięgę, że będzie to dla niego jedną z najważniejszych powinności. Nie ulega jednak wątpliwości, iż w obliczu tego, co dzieje się na świecie zawód lekarza nabrał zupełnie innego wymiaru. W mediach nieprzerwanie płyną podziękowania dla nich wszystkich za to, co robią dla nas każdego dnia od wielu miesięcy, ale czy tak naprawdę mamy świadomość tego, jak wiele osoby te ryzykują, ratując życie nasze i tych, których kochamy?
Dziś przychodzę do Was z recenzją książki Jolanty Kosowskiej - „W piekle pandemii”, dzięki której mamy możliwość spojrzeć na tytułowe piekło, które wciąż trwa z perspektywy lekarza, bowiem autorka z wykształcenia jest właśnie lekarzem i czynnie wykonuje ten zawód.
Zanim jednak opowiem Wam, o samej książce, przyznam się szczerze, że się jej obawiałam. Nie ukrywam, że życie w ciągłym lęku i napięciu potęgowane nieustannie napływającymi informacjami o sytuacji epidemiologicznej na świecie nie pozostały bez wpływu na mnie samą.
Mówiąc wprost, czuję się bardzo mocno przytłoczona i niejako zmęczona tematem. Oczywiście nie bagatelizuję problemu, ale tak zwyczajnie po ludzku, mam już dość. Co za tym idzie, przystępując do lektury książki, byłam pełna obaw, że będę mocno przygnębiona i trudno będzie mi się po jej przeczytaniu pozbierać. O tym, czy moje obawy były słuszne, przekonacie się w dalszej części recenzji. Tymczasem przejdźmy do fabuły książki.
Bohaterami powieści są Oliwia i Marcello oraz ich przyjaciele Berndt, Adrianna, Sara, Lucia i Antonio. W momencie, kiedy my czytelnicy wkraczamy w ich życie, wszyscy wspólnie spędzają wakacje w górach. Jednak bardzo szybko beztroskę i radość ze spędzonych razem chwil zastępuje strach wywołany informacjami podawanymi przez telewizję o pierwszym zachorowaniu na wirusa, jak również o pierwej zarażonej osobie, która zmarła. Musicie wiedzieć, że Marcello, Berndt i Antonio są lekarzami i przed nimi stoi trudny wybór, co robić, zostać z najbliższymi czy ratować chorych, którzy ich teraz bardzo potrzebują. Wybór jest oczywisty, jako lekarze nie mogą postąpić inaczej. Wiedzą jednak, że w momencie, kiedy pomagają innym, są jednocześnie największym zagrożeniem dla swoich bliskich.
Mężczyźni zostawiają swoje kobiety po to, by spełnić swoje powołanie. Każda z postacie książki będzie próbowała nauczyć się żyć w nowej dla całego świata rzeczywistości. O tym, jak będą sobie radzić, musicie przekonać się sami.
Warto podkreślić, akcja powieści osadzona jest w kilku miejscach jednocześnie: Bergamo, Drezno, Wenecja i Wrocław to miejsca, w których przebywają oddaleni od siebie przyjaciele. W poczuciu odosobnienia i samotności będą musieli zbudować swoją rzeczywistość na nowo. Jest jednak jeszcze jedno wyjątkowe miejsce, w którym Marcello znalazł schronienie dla swojej ukochanej. To Lawendowe Wzgórze. Niezwykły azyl, w którym wspólnie z babcią swojego ukochanego mieszka Oliwia. To miejsce, pomimo że znajduje się we Włoszech, kraju mocno doświadczonego przez wirusa, w powieści zostało przedstawione niczym odcięty od bezwzględnej rzeczywistości azyl. To właśnie na tym miejscu najbardziej koncentruje się akcja przedstawionych na kartach książki wydarzeń. O tym, co dzieje się w pozostałych krajach zarówno Oliwia, jak i my czytelnicy dowiadujemy się z korespondencji mailowej, bądź ze SMS-ów, które piszą do niej przyjaciele.
Kochani „W piekle pandemii” czytałam z ogromnym przejęciem, ponieważ przez cały czas czytania książki mamy dojmującą świadomość autentyczności wszystkiego, o czym czytamy. Przeraża fakt, że to nie jest fikcja literacka, ani nawet przeszłość. Wirus jest nadal z nami i nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle nas opuści. Co więcej - uczucia, które towarzyszą bohaterom, są również naszymi. Przecież my również czujemy w naszych sercach przerażenie. Czujemy się zagubieni i zdezorientowani, nie wiedząc, co może się wydarzyć w każdej chwili. Wszyscy staramy się znaleźć coś, co pozwoli nam wzbudzić w sobie siłę i wiarę w to, że jeszcze będzie normalnie. Jeszcze będzie przepięknie. Dla naszych bohaterów i pewnie także dla wielu z nas są to piękne wspomnienia z czasów, zanim to wszystko się zaczęło.
Nie myślcie jednak, że choroba, strach i cierpienie - to jedyne czemu Pani Jola poświęciła uwagę w swojej książce. Nic podobnego. To także poruszająca i chwytająca za serce książka o miłości i przyjaźni, a więc o największych wartościach w życiu każdego z nas.
Jeśli jeszcze zastanawiacie się, czy sięgnąć po ten tytuł, to gorąco Was do tego zachęcam. Nie bójcie się tego, co na Was czeka. Z pewnością pojawi się silne wzruszenie, a może nawet popłyną łzy, ale też zostanie w naszych sercach zasiane ziarenko nadziei, a przecież tego teraz potrzebujemy najbardziej.
Każda z postaci stała mi się bardzo bliska. Najbardziej jednak poruszyło mnie to, co przeżywała Oliwia, drżąc ze strachu i czarując rzeczywistość. Nic więcej jednak nie zdradzę. Musicie przeczytać książkę.