"Prosto w serce" Jolanta Kosowska wyd.Novae Res

Miłość to uczucie, którego pragnie doświadczyć każdy z nas. Marzymy o tym, aby los splótł nasze życiowe drogi z osobą, dla której nasze serce zabije mocniej. Przy której będziemy czuli się kochani i wyjątkowi. Jednak nie zapominajmy o tym, że jest to także uczucie, którego wartość i trwałość najlepiej zweryfikuje samo życie. Nie sztuką bowiem jest mówić piękne słówka, mamić i czarować, kiedy wszystko układa się po naszej myśli niczym w bajce. W przysiędze małżeńskiej przysięgamy sobie miłość na dobre i na złe, ale to właśnie to złe jest najważniejszym sprawdzianem dla związku. To właśnie wtedy, kiedy musimy wspólnie zmierzyć się z trudnymi doświadczeniami, których przecież nie da się zupełnie uniknąć, bardzo szybko może okazać się, że osoba, która była dla nas najważniejsza  i czuliśmy się prawdziwymi szczęściarami, mogąc właśnie z nią spędzić resztę swoich dni, to zwykły tchórz, a wszystkie pięknie wypowiadane przez nią słowa są puste i rzucane na wiatr. 

 
Bólu i goryczy tej trudnej prawdy, o której nie chcemy nawet myśleć, ciesząc się pięknem wzniosłych chwil spędzanych z ukochaną osobą, zaznała niestety główna bohaterka powieści Jolanty Kosowskiej „Prosto w serce”, o której chcę Wam dziś opowiedzieć. 
 
Hania jest piękną młodą kobietą, która właśnie kończy studia i przygotowuje się do najpiękniejszej chwili w życiu każdej z nas. Już za dwa tygodnie ma wkroczyć na nową drogę swojego życia u boku wyjątkowego mężczyzny. Ślub pochłania ją zupełnie, ale nie wie jeszcze, że za chwilę czar pryśnie. Bajkowe życie dobiegnie końca, a książę zamieni się w żabę. 
 
Nagłe omdlenie dziewczyny staje się początkiem lawiny cierpienia, która spada na nią niespodziewanie i bez ostrzeżenia. Diagnoza ciężkiej przewlekłej choroby sprawiła, że w jej sercu zagościł lęk i obawa tego, co przyniesie przyszłość. W tym miejscu chciałabym napisać, że Bartek, przyszły mąż Hani stanął na wysokości zadania i służąc wsparciem dla wybranki swego serca, pomógł jej przetrwać trudne chwile i uwierzyć, że razem wszystko przetrwają. Bo przecież na tym właśnie polega prawdziwa miłość. Chciałabym, ale niestety nie mogę, ponieważ Bartek okazał się zwykłym egoistą, który myśląc tylko o sobie, porzuca naszą bohaterkę. 
 
Na szczęście Hania nie została sama z tym, co ją spotkało. Ma wokół siebie wspaniałe osoby, które okazują się cudownymi przyjaciółmi. Niczym anioły ciągną ją ku górze, kiedy ona spada w dół. Dzięki nim ma możliwość wyjazdu do pięknej malowniczej Prowansji, gdzie ciesząc się wyjątkowym klimatem tego niezwykłego miejsca, próbuje odciąć się od tego, co tak bardzo boli. Tutaj też stanie przed trudnymi wyborami i decyzjami, ponieważ otrzymuje jeszcze jedną szansę, by być szczęśliwą, jednak czy będzie umiała zaufać na nowo skoro, jak sama twierdzi, słowo zaufanie dla niej jest już zdezaktualizowane? O tym musicie już przeczytać sami, do czego gorąco zachęcam. Nie bądźcie jednak niczego pewni, gdyż musicie wiedzieć, że mężczyzna, który sprawia, że motyle w jej brzuchu zaczynają tańczyć, ma za sobą trudną przeszłość, a i sama Hania nie jest skora do zwierzeń. Oboje tak niewiele o sobie wiedzą. Przekonajcie się sami, czy prawda, którą poznają o sobie wzajemnie, po raz kolejny nie przerośnie siły rodzącego się uczucia.
 
„Prosto w serce” to tytuł idealny dla historii, którą poznajemy na kartach książki. W moim odczuciu, odnosząc się do tego, o czym czytamy, możemy interpretować go na dwa sposoby. Można bowiem, zranić kogoś prosto w serce, jak zrobił to Bartek, porzucając Hanię w najtrudniejszym dla niej momencie, kiedy najbardziej go potrzebowała, a tym samym pokazał, że nie potrafi kochać i nie zna prawdziwej istoty tego uczucia. Ale miłość może także w najmniej spodziewanym dla nas momencie trafić nas prosto w serce. Pani Jolanta Kosowska w bardzo piękny i ujmujący, ale zarazem refleksyjny i skłaniający nas do wielu przemyśleń sposób ukazała oba te oblicza miłości. 
 
Jeśli szukacie książki poruszającej i pięknej, która pokaże Wam, czym winno być prawdziwe uczucie i miłość, która uleczy nawet najgłębsze rany, to musicie sięgnąć po ten tytuł. Lektura ta wywoła w Was całą gamę emocji od wzruszenia, poprzez złość, współczucie, ale poczujecie także niemalże odczuwalną na własnej skórze namiętność, zmysłowość i wyjątkowość tego, co może zrodzić się między dwojgiem ludzi. Jeśli Wasze serce również zostało zranione i czujecie, że już nigdy nie będziecie w stanie nikogo pokochać, to możecie mi wierzyć, że ta książka przywróci Wam nadzieję i wiarę w to, że jeszcze możecie być szczęśliwi. Kochać i być kochanym przez kogoś, kto na Was zasługuje. Wszak podobnie, jak jedna jaskółka wiosny nie czyni, tak samo jeden palant, który Was skrzywdził, nie świadczy, o tym, że wszyscy mężczyźni, czy kobiety są tacy sami. Musicie tylko na nowo otworzyć się na miłość. 
 
Sama autorka twierdzi, że „Prosto w serce” to najbardziej romantyczna z napisanych przez nią powieści i ja się z tym zgadzam. To piękna opowieść, której wyjątkowość i subtelność czytelnik niemalże chłonie. Nie mogłabym również nie wspomnieć o wyjątkowej umiejętności Pani Joli do malowania słowem pięknych obrazów Prowansji. Nigdy tam nie byłam, a po zamknięciu książki czułam się tak, jakbym wróciła z cudownej wycieczki, z której wcale nie chce się wracać. Co więcej, we wszystkich tych miejscach chce się być. 
 
Cóż więcej mogłabym o tej książce powiedzieć? Trafiając wspólnie z Hanią do Prowansji, zapomnicie o reszcie otaczającego Was świata. Odetniecie się od zmartwień, problemów i trosk. Dzięki temu, że autorce doskonale udało się oddać serdeczność Włochów i ich otwartość poczujecie się niemalże, jak w gronie najlepszych przyjaciół, bądź rodziny, która jest dla nich najważniejsza, a za  samą Hanię będziecie mocno trzymać kciuki, chcąc, aby gorycz rozczarowania w jej życiu zastąpiła słodycz szczerej miłości. 
 
Jeśli mogę Wam coś doradzić to, nie czytajcie tej książki, tak jak czyta się większość innych. Pozwólcie sobie na emocje. Chłońcie ją wszystkimi zmysłami, wówczas poczujecie, że czas  z nią spędzony był wyjątkowym przeżyciem, którego nigdy się nie zapomina i które chce się przeżywać wielokrotnie. Ja na pewno jeszcze do tej książki wrócę, a Was całym sercem zachęcam do jej przeczytania, najlepiej przy lampce włoskiego wina. 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież