
Wydawnictwo Literatura ufundowało trzy egzemplarze naszej patronackiej powieści na konkurs.
Aby powalczyć o powieść Beaty Ostrowickiej, należy odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego chcesz przeczytać "Złą dziewczynę"?
Na Wasze propozycje czekamy pod mailem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.
W temacie maila proszę napisać ZŁA DZIEWCZYNA
Termin zgłoszeń do 5 października.
POWODZENIA :)
Nie za siedmioma górami, nie za siedmioma lasami i wcale nie dawno temu pewna chatka zyskała nową lokatorkę. Od tego czasu wiele czarów zadziałało, a może to wcale nie one, a uczynki płynące z serca? Jednak jakiś urok musiał być rzucony, jeżeli nie przez ludzi to przez los. Smutek pozostał jedynie rzadko powracającym wspomnieniem, za to z dobrych chwil, tych krótszych i dłuższych, została zbudowana rodzina. Jej członkowie połączeni magiczną siłą uczuć wciąż wspierają się nawzajem i jednego od zawsze byli pewni - miłość zawsze zwycięża.
Uroki kryją wiele tajemnic, na pierwszy i drugi rzut oka wydają się całkiem zwyczajne, ot kolejna wioska oddalona od dużego miasta, zagubiona między polami i lasami. Małgosia ma całkiem inne zdanie na ten temat, dostrzega wokół siebie piękno natury, sekrety ukryte w najmniej spodziewanych miejscach i niezwykłych ludzi, którzy przechowują w swej pamięci historię tych ziem. Przypadkowe odkrycie krypty w pobliskim kościele splata się z życiem młodej pani weterynarz. Chociaż jedno z drugim wydaje się całkowicie ze sobą niezwiązane, to łączy je ktoś, kto pojawia się w snach Małgorzaty. Przeszłość okazuje się nad wyraz ciekawa, wręcz intrygująca i przyciąga jak magnes mieszkańców Uroków. Wielu widzi w znalezisku zapowiedź skarbu, nieliczni dostrzegają w nim tajemnicę sprzed wieków, a tylko jedna osoba wie, że krypta skrywa więcej niż grób tajemniczego rycerza. Dawne legendy wydają się odpowiadać na pytania zadawane przez badaczy, lecz czy można wierzyć ludowym bajaniom i pamięci starych ludzi? W dzisiejszym świecie liczą się przede wszystkim fakty i namacalne dowody, nie ma w nim miejsca na intuicję, sny, wiarę, że prawdziwa miłość przetrwa wieki. Nie można żyć w oderwaniu od rzeczywistości, nawet jeżeli chciałoby się, Małgosia zdaję sobie sprawę, iż właśnie znajduje się na rozdrożu. Kusi ją to, co nieodkryte, nowe i tajemnicze, tak różne od przewidywalnej codzienności. Czy trzeba podążać utartymi ścieżkami i spełniać oczekiwania innych? Co z marzeniami i przyszłością, która miała być całkiem inna? Walka o to, co dopiero ma być jest trudna, to, co już było jest bardziej atrakcyjne i zdaje się rzucać czar na panią weterynarz. Magia? Być może. Ale ktoś doszukuje się czegoś, co nie miało jeszcze miejsca. Wystarczy niewiele, by utracić coś ważnego, pogubić się jest łatwo, jak odnaleźć prawidłową drogę? Co wybierze Małgosia? Chociaż czy w ogóle musi dokonać wyboru?
"Sekret czarownicy" to już trzecie spotkanie z mieszkańcami Uroków, równie ciekawe jak wcześniejsze i niosące nową porcję sekretów. Czas płynie nieubłaganie, bohaterowie dojrzewają, zmieniają się, lecz najważniejsza jest wciąż magiczna siła więzi rodzinnych, zrodzonych nie z krwi, lecz z potrzeby serca. Główna bohaterka nie jest już małą dziewczynką, ale wciąż ma w sobie dawny czar, podobnie jak jej najbliżsi. Czytelnicy tym razem zgłębiają tajemniczą przeszłość i obfitującą w niespodzianki teraźniejszość. Anna Klejzerowicz czaruje czytelnika opowieścią wielowątkową, w jakiej splata się to, co już było, jest i być może dopiero będzie. "Sekret czarownicy" jest historią, która pod warstwą zwyczajności kryje pełną emocji i refleksji fabułę. Podczas lektury czytający spotykają fikcję opartą na legendach, skarb, będący blisko, lecz dostrzegany dopiero w momencie, kiedy do głosu dochodzi serce i czarownice, jakie, jeżeli ma się szczęście, można napotkać we własnym otoczeniu. Kolejne spotkanie z Małgosią było równie wspaniałe jak dwa wcześniejsze, bohaterka nie jest jedynie postacią z książki, ale człowiekiem z krwi i kości. Jeszcze nie tak dawno dziewczynka, potem nastolatka, a teraz młoda kobieta, dokonująca życiowych wyborów i szukająca swego miejsca na ziemi, będącej częścią niej samej.
Beata Ostrowicka razem ze swoją Złą dziewczyną wychodzi na przeciw temu, co tak ostatnio modne w literaturze typu „young-adult”. No bo o czym pisze się teraz książki dla młodzieży? Po Harrym Potterze przyszła kolej na wampiry, smoki i Monster High... Nie mam nic przeciwko takim pozycjom, bynajmniej! A już zwłaszcza nie dam złego słowa powiedzieć o Harrym Potterze. Rozumiem modę, zmieniające się gusta i różnice pokoleniowe. Mało tego! Sama chętnie sięgam po „young-adult”, bo wiele pozycji w tym nurcie stanowi naprawdę świetną literaturę. Cieszy mnie jednak fakt, iż są jeszcze tacy autorzy, którzy potrafią odłożyć na bok latające miotły, schować wampirze kiełki i... napisać kilka słów o prawdziwym życiu. O tym, że młodość jest nie tylko piękna i beztroska, ale też bardzo skomplikowana. Że patrzenie na życie nastoletnim okiem często przypomina film kręcony „z ręki”. A ręka? Wiadomo... Bywa, że jest niepewna, trzęsie się i czyni rzeczywistość mocno rozedrganą. Beata Ostrowicka, autorka Złej dziewczyny, zdaje się znakomicie to wszystko rozumieć.
Marcyśka nie ma lekkiego życia. Urodziła się na wsi, w jej domu nigdy się nie przelewało, a ojciec często zaglądał do kieliszka, po czym robił się agresywny. Marcyśka nie czuła w dodatku z tą wsią żadnej głębszej więzi. Była inna niż jej rówieśnicy, inna niż jej rodzeństwo... Inna niż wszyscy. Miała też inne marzenia. Była ambitna. I pewnego dnia wcieliła w życie swój wielki plan, który pozwolił jej wyjechać z Miąsowej i rozpocząć naukę w prestiżowym krakowskim liceum. Jak to jednak w życiu bywa, wszystko ma swoją cenę. Marcyśka wprowadziła się do swojej dalekiej ciotki – zrzędliwej starej panny, hipochondryczki, egocentryczki i ogólnie... okropnie wrednej baby. Wrednej baby, która od razu uczyniła z Marcyśki swoją służącą. Pranie, gotowanie, sprzątanie, zakupy, przygotowywanie leków, spełnianie zachcianek – oto nowa rzeczywistość dziewczyny. Marcyśka jednak każdego dnia powtarza sobie, że jeszcze tylko trochę. Byle do studiów. A później akademik i upragniona wolność. Los ma jednak wobec niej inne plany. Oto pewnego dnia wredna ciotka umiera, a mieszkanie zapisuje w spadku właśnie... Marcyśce. Wbrew „dobrym radom” jej ojca dziewczyna decyduje się zamieszkać sama i dalej konsekwentnie realizować swój plan. Wie bowiem, co się stanie, kiedy ulegnie namowom rodziny i pozwoli sprzedać lokal, a pieniądze przeznaczyć na założenie sklepu w Miąsowej. Zbyt dobrze zna swojego agresywnego ojca, który zawsze uważał jej ambicje za głupie. Zbyt dobrze zna swoją zastraszoną matkę. Zbyt dobrze zna rzeczywistość... Marcyśka zostaje zatem w Krakowie, a jej życie wkracza na nowe tory. W ogóle wszystko wydaje się nagle nowe i obleczone w nieznane barwy. Nowa jest przyjaciółka – Anka. Nowi są kumple – Bebeś i Iz. Nowy jest również „prawie-chłopak” Olaf – porządny i odrobinę nudny student. Nowa jest też ta dorosłość, która tak nagle na nią spadła. Czy Marcyśka weźmie się za bary z życiem? Czy będzie potrafiła poukładać swoje sprawy i osiągnąć wymarzony spokój wewnętrzny? I czy przekona się wreszcie, jak to naprawdę jest z tymi... złymi dziewczynami?
Beata Ostrowicka pisze o dorastaniu z wielkim wdziękiem, a jednocześnie nie stara się w żaden sposób kolorować rzeczywistości. Nie ukazuje grzecznych dziewczynek, które prosto po szkole gnają do domu, żeby odrobić lekcje, nie znają smaku alkoholu i nigdy w życiu nie miały w ustach papierosa. A z seksem czekają do ślubu... Ani Marcyśka, ani Anka nie są grzecznymi dziewczynkami. Popełniają błędy, robią głupoty, ulegają negatywnym emocjom, chodzą na wagary, źle mówią o swoich rodzicach... Zdarza im się pić alkohol. Zdarza im się uprawiać seks. Zdarza im się wyrzucać z siebie ostre, krzywdzące słowa. Mimo to próbują walczyć. Chcą wyjść na ludzi. Usiłują nauczyć się odpowiedzialności, podejmowania właściwych decyzji, a także... rozpoznawania dobra i zła. Nikt nie podaje im na tacy gotowych rozwiązań. Obie napatrzyły się również na nieciekawe wzorce w swoich rodzinnych domach. I tym sposobem opowieść o młodych licealistkach staje się również po części opowieścią o złych rodzicach, którzy – choć zawsze pozostają gdzieś na offie – także są niedojrzali, nieodpowiedzialni i mają siano w głowie. Dziewczyny zatem smakują rzeczywistości metodą prób i błędów. Zawsze jednak dużo myślą. Nie są bezrefleksyjne, nie są też głupie. I mają prawdziwe, z życia wzięte problemy, z którymi mierzą się każdego dnia. A rodzinny ostracyzm, niskie poczucie własnej wartości, nadmierny indywidualizm, wykluczenie, samotność, niesprawiedliwe oceny czy wyrzuty sumienia to niekiedy zbyt wiele, jak na młode, nie do końca jeszcze silne i wyrobione barki.
Zła dziewczyna to powieść, po którą powinien sięgnąć każdy, niezależnie od tego, na jakim etapie życia obecnie się znajduje. Z odrobiną przekory powiem nawet, że powinni ją przeczytać zwłaszcza rodzice. Nie po to, by się edukować i szukać rad, jak postępować ze swoimi nastoletnimi dziećmi. Powinni ją przeczytać po to, by lepiej poznać ich sposób myślenia, ich dylematy i problemy. By przypomnieć sobie, że w szkole też trzeba umieć przetrwać. By na nowo pojąć, jak to jest, kiedy ogląda się rzeczywistość przez rozedrgany filtr, kiedy wszelkie pojęcia dobra, zła, moralności, odpowiedzialności dopiero krystalizują się w głowie. Beata Ostrowicka potraktowała temat z ogromnym wyczuciem i wrażliwością. Zła dziewczyna to naprawdę znakomita powieść. Napisana żywym, przepysznie kolokwialnym językiem, poruszająca, wciągająca, mądra i autentyczna. Jak już wspomniałam – dla każdego. Absolutnie dla każdego!