Aktualności
Konkurs na dokończenie minipowieści Leopolda Tyrmanda.
- Szczegóły
- Kategoria: Konkursy
- Utworzono: sobota, 20, wrzesień 2014 10:51
Leopold Tyrmand pozostawił w swoim dorobku stanowiącą fabularną całość acz niedokończoną mini powieść Wędrówki i myśli porucznika Stukułki.
Chwila, w której poznajemy Jana Franciszka Stukułkę, porucznika służby czynnej 305 pułku piechoty, jest cząstką drugiego dnia wojny, kiedy to Polska stała się początkowo natchnieniem świata, później zaś, pod koniec — nieodzownym elementem popularnej gry pt. co mam zrobić z tym fantem, który trzymam w ręku?
Wydawnictwo MG, mając na celu zarówno popularyzację twórczości Leopolda Tyrmanda, jak również promocję współczesnej literatury polskiej, postanowiło zorganizować Konkurs literacki na dokończenie tej minipowieści.
Oficjalne ogłoszenie konkursu oraz promocja oryginalnej książki Wędrówki i myśli porucznika Stukułki odbędzie się 1 października 2014 roku w siedzibie Muzeum Literatury Polskiej im. Adama Mickiewicza przy Rynku Starego Miasta w Warszawie.
Pełna treść Regulaminu Konkursu jest dostępna na stronie Wydawnictwa MG oraz na profilu wydawnictwa w portalu Facebook.
Będą tam też publikowane komunikaty i informacje dotyczące Konkursu.
Magdalena Knedler rozmawia z Katarzyną Puzyńską.
- Szczegóły
- Kategoria: Wywiady
- Utworzono: wtorek, 16, wrzesień 2014 10:15
Wywiad z Katarzyną Puzyńską, autorką „Motylka” i „Więcej czerwieni”
Drodzy Czytelnicy,
Czy macie za sobą lekturę Motylka? Podobało Wam się w Lipowie? Polubiliście Daniela Podgórskiego i Klementynę Kopp? Jeśli tak, to pakujcie walizki i wybierzcie się w kolejną podróż do Lipowa, gdzie zło znów czai się wszędzie. Będzie się działo! Czeka Was... Więcej czerwieni!
Z Katarzyną Puzyńską, autorką Motylka i Więcej czerwieni,rozmawiamy o Agacie Christie, Klementynie Kopp, inspiracjach i planach na przyszłość, a także o czytelniczych upodobaniach i... jeszcze o tym, jaka (być może) byłaby panna Marple, gdyby Agata Christie mieszkała w Londynie za czasów Sex Pistols...
Magdalena Knedler: Twoja debiutancka powieść – "Motylek" – okazała się sukcesem wydawniczym i została świetnie przyjęta przez czytelników. Druga część serii o policjantach z Lipowa ukazała się na księgarskich półkach wkrótce po pierwszej. Spodziewałaś się sukcesu?
Katarzyna Puzyńska: Tak naprawdę to nie wiedziałam, czego się spodziewać. Miałam oczywiście wielką nadzieję, że Czytelnikom i krytykom literackim spodoba się Motylek. Bardzo się cieszę, że tak się właśnie stało. To jest cudowne uczucie, kiedy Czytelnicy piszą do mnie, żeby opowiedzieć o swoich odczuciach związanych z lekturą. Czuję się bardzo wyróżniona tym zainteresowaniem i bliskością z Czytelnikami.
M.K.: Mailujesz z wielbicielami historii z dreszczykiem? :)
K.P.: Kontaktowały się ze mną również osoby, które zazwyczaj nie czytają kryminałów, ale Motylkiem i Więcej czerwieni były zachwycone. Już to samo w sobie jest wielkim komplementem. Pisały też do mnie panie, które, jak Weronika Nowakowska w Motylku, były świeżo po rozwodzie i chciały zacząć nowe życie. Miło mi, że właśnie z moimi książkami w ręku. Kryminał bywa, co prawda, gatunkiem trudnym psychologicznie. Zwłaszcza jeżeli oprócz opowieści o ściganiu zabójcy, porusza problematyczne kwestie społeczne i obyczajowe. Z drugiej strony, poprzez zainteresowanie lekturą, możemy chociaż na chwilę oderwać się od własnych codziennych problemów.
M.K.: Od początku planowałaś stworzyć serię?
K.P.: Tak. Od początku miałam nadzieję, że będę miała taką możliwość. Sama, jako czytelnik, uwielbiam serie wydawnicze, więc bardzo mi zależało, żeby stworzyć własną. Bardzo się cieszę, że wydawnictwo Prószyński i S-ka mi to umożliwiło!
M.K.: Co skłoniło Cię do napisania pierwszego tekstu? Niekoniecznie mam tu na myśli Motylka. Chodzi mi o taki tekst, który – Twoim zdaniem – uczynił z Ciebie pisarkę. Pamiętasz jakiś szczególny moment? Impuls, który kazał Ci usiąść do klawiatury?
K.P.: Odkąd tylko pamiętam, marzyłam, żeby zostać pisarką. Już jako mała dziewczynka, kiedy moja Mama czytała mi wieczorami, chciałam, żeby kiedyś moje imię pojawiło się na okładce jakiejś książki. W szkole pisałam rozmaite teksty. Oczywiście nie były to powieści, raczej opowiadania i takie dziecięce wprawki. Miałam wielkie szczęście trafić na wspaniałe nauczycielki języka polskiego, zarówno w szkole podstawowej jak i średniej, które potrafiły zachęcić do dalszego czytania i tworzenia. Potem przyszły studia, praca i proza życia…
M.K.: I...? Przestałaś pisać? Marzyć?
K.P.: Przez wiele lat niczego nie pisałam. Tylko czytałam. Marzenie z dzieciństwa jednak we mnie pozostało. Bałam się tylko spróbować. Pewnego dnia natrafiłam na wywiad z moją ulubioną współczesną pisarką Camillą Läckberg, w którym szwedzka autorka opisywała, jak sama zajęła się pisaniem. Namawiała, żeby każdy, kto tego pragnie, spróbował swoich sił. Jej historia była podobna do mojej. Może to do mnie przemówiło. W każdym razie postanowiłam, że nie ma co zwlekać, tylko trzeba działać. W ten sposób zasiadłam do pisania Motylka.
M.K.: To właśnie literaturę kryminalną miałaś od początku na celowniku? Czy może próbowałaś też swoich sił w innych gatunkach?
K.P.: Zdecydowanie zawsze byłam nastawiona na tworzenie literatury kryminalnej. Głównym powodem jest niewątpliwie fakt, że sama czytam nałogowo kryminały. W tej sytuacji próbowanie swoich sił właśnie w tym gatunku wydawało się naturalne.
M.K.: W wywiadach wielokrotnie podkreślasz, że jesteś wielbicielką powieści Agaty Christie i cenisz sobie kryminał skandynawski. Jeśli chodzi o Christie to... Herkules Poirot czy panna Marple?
K.P.: Trudne pytanie!
M.K.: Dlaczego?:) Starsza pani w bluzce z kołnierzykiem czy zabawny Belg z wąsikiem? :)
K.P.: Chyba w tej kwestii nie jestem stała w uczuciach. Co jakiś czas czytam powieści Agaty Christie w kolejności chronologicznej. Najpierw wszystkie, w których występuje Herkules Poirot, a potem wszystkie, w których występuje panna Marple. Kiedy czytam powieści z Herkulesem w roli głównej, moje serce trwa przy małym Belgu. Kiedy sięgam po książki z panną Marple, zarzekam się, że to ona jest moją ukochaną bohaterką.
M.K.: A zatem... można powiedzieć, że za każdym razem zdradzasz jedno z nich:)
K.P.: Jak widzisz, powiedzenie „kobieta zmienną jest” – w tym przypadku jest jak najbardziej prawdziwe ;-). Jedno jest jednak pewne. Zawsze najbardziej lubiłam te powieści Christie, w których pojawiało się jedno z tych dwojga. Mniej na przykład lubię Tommiego i Tuppence. Może dlatego, że powieści z nimi są w moim odczuciu bardziej przygodowe niż kryminalne.
M.K.: Zostańmy na chwilę przy Królowej Kryminału. Z pewnością oglądałaś filmowe adaptacje jej powieści. Herkules Poirot to dla Ciebie... David Suchet czy Peter Ustinov? A może jeszcze ktoś inny? Albert Finney, na przykład...
K.P.: To chyba będzie zaskakujące, ale nigdy nie miałam okazji oglądać żadnego z tych filmów!
M.K.: Ż-a-r-t-u-j-e-s-z?!
K.P.: :) Widziałam je oczywiście na sklepowych półkach, ale… nigdy nie miałam odwagi żadnego z nich kupić! Nie wiem właściwie, dlaczego. To prawda, różnie przecież bywa z adaptacjami filmowymi książek, ale wiele z nich jest przecież bardzo dobrych. Zobaczymy, może w przyszłości się odważę… Jeżeli zaś chodzi o aparycję, to najbardziej do tej roli pasuje mi zdecydowanie David Suchet. Jest najbliższy mojemu wyobrażeniu o Herkulesie.
M.K.: Marta Guzowska porównała postać komisarz Klementyny Kopp do panny Marple. A ja, choć bardzo lubię Martę Guzowską, od razu pomyślałam sobie: „Iiiiii tam...”. Siłą panny Marple jest to, że nie rzuca się w oczy. Wtapia się w tłum, jest niewidoczna. To po prostu zwykła starsza pani, której nikt o nic nie podejrzewa. Nikt na nią nie zwraca uwagi. Klementyna Kopp zaś... No cóż, ma wytatuowane ramiona, nosi skórę, pije colę i zażera się słodkimi batonami, mówi tak, że przydałby się jej logopeda, a kolega „po fachu” określa ją wdzięcznym mianem „lesby”... Jak to z nią jest?
K.P.: Rzeczywiście w kwestii „rzucania się w oczy” panna Marple i Klementyna Kopp zdecydowanie się różnią. Klementynę na pewno trudno przeoczyć. Z drugiej strony, jak zauważyła Marta Guzowska, obie są wytworami swoich czasów. Kto wie, jaka byłaby panna Marple, gdyby Agata Christie mieszkała w Londynie czasów Sex Pistols? ;-).
M.K.: Panna Marple w skórze i z tatuażami? Jak Klementyna? I jeszcze z colą?:)
K.P.: Klementyna w pewnym stopniu także używa swojego niecodziennego wyglądu, jako kamuflażu. Nie będę jednak zdradzać zbyt wiele, żeby nie psuć lektury Czytelnikom, którzy nie mieli jeszcze szansy sięgnąć po Więcej czerwieni. Na pewno punktem wspólnym obu pań jest fakt, że są bardzo skuteczne w tym, co robią.
M.K.: Niebawem ukaże się trzecia część serii o policjantach z Lipowa. Masz w głowie jakiś limit? Daniel Podgórski i spółka pozostaną z nami na dłużej?
K.P.: Mam nadzieję! Jak już gdzieś kiedyś wspomniałam, chciałabym pisać o Lipowie tak długo, jak będę czerpała z tego radość i, oczywiście, jak długo Czytelnicy będą mieli ochotę śledzić losy Daniela i spółki.
M.K.: A jeśli będą chcieli bardzo długo? Póki co, chyba sobie nie odpoczniesz... Ja już chcę wrócić do Lipowa, moi znajomi chcą i... sąsiedzi...
K.P.: Oby jak najdłużej! Ponieważ ja również ciągle tęsknię za mieszkańcami Lipowa :-).
M.K.: Jeśli nie czytasz literatury kryminalnej, to sięgasz po...?
K.P.: Przez wiele lat czytałam tylko kryminały. Nałogowo, jak już wspomniałam wcześniej ;-). Ostatnio poczułam pewien przesyt, więc sięgnęłam też po lżejsze powieści obyczajowe. Kiedyś zaczytywałam się również w klasykach literatury i fantastyce.
M.K.: W swoich pisarskich zmaganiach pozostaniesz wierna kryminałowi? Czy może spróbujesz swoich sił w innym gatunku?
K.P.: Na pewno chciałabym kontynuować serię o Lipowie. Co będzie oprócz tego, zobaczymy. Nie zamykam się na inne gatunki :-)
Dziękujemy Ci bardzo za rozmowę, życzymy powodzenia i... do zobaczenia w Lipowie!
Ja również bardzo dziękuję za rozmowę.
PRZYPOMINAMY O KONKURSIE NA NASZYM PORTALU, W KTÓRYM MOŻNA WYGRAĆ NAJNOWSZĄ POWIEŚĆ PISARKI, "WIĘCEJ CZERWIENI".
Konkurs z książką Katarzyny Puzyńskiej "Więcej czerwieni"
- Szczegóły
- Kategoria: Konkursy
- Utworzono: poniedziałek, 15, wrzesień 2014 10:32
W związku z niedawną premierą najnowszej książki Katarzyny Puzyńskiej, wydawnictwo Prószyński i S-ka ufundowało dwa egzemplarze na konkurs.
Aby powalczyć o "Więcej czerwieni", należy odpowiedzieć na pytanie: Jaki jest twój ulubiony "literacki" gliniarz (postać męska lub żeńska oczywiście)?
Na Wasze odpowiedzi czekamy do 30 września pod adresem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.
W temacie maila proszę napisać: CZERWIEŃ
A już jutro na naszym portalu wywiad z autorką tego kryminału, który przeprowadziła Magdalena Knedler :)
Iwona Skrzypczak "Bo we mnie jest ex" (ZYSK)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 15, wrzesień 2014 10:24
- Autor: Agnieszka Trześniewska
Współczesne kobiety coraz bardziej różnią się od swoich babek i prababek. Kury domowe przekształciły się w house managerów, a stare panny w singielki. Zmieniło się ich podejście do życia i stosunek do odwiecznych stereotypów. Dziś kobieta już nie potrzebuje silnego ramienia mężczyzny by egzystować, a ta niezależność sprawia, że w niektórych aspektach życia panie nie tylko dorównują mężczyznom, ale nawet ich prześcigają.
„Bo we mnie jest ex” to historia dwudziestodziewięcioletniej „bezimiennej” kobiety, której dwuletni związek zakończył się w dość drastyczny sposób i wywołał mocne postanowienie „kończę z facetami”. Jednak jak to w życiu bywa los wobec bohaterki ma inne plany i pcha ją w ramiona drugiego mężczyzny. Ale czy maksyma „czym się strułeś, tym się lecz” jest odpowiednia w przypadku miłości i związków międzyludzkich?
Iwona Skrzypczak zabiera czytelnika do świata, w którego codzienność wpisana jest moda, show-biznes, gwiazdy, znane marki i suto zakrapiane imprezy. Bohaterowie żyją pełną piersią i są częstymi bywalcami warszawskich lokali i salonów. Piękni, młodzi, robią kariery zawodowe, nie mają zobowiązań, więc trudno się dziwić, że zabawa i wspólne spotkania są nieodzownym elementem ich życia.
Autorka wykreowała bohaterkę zaprzeczającą powszechnie przyjętemu obrazowi kobiety. Bezimienna szybko podnosi się po rozstaniu, nie wylewa morza łez, a wręcz przeciwnie - zaczyna dostrzegać to, co było dla niej niewidoczne podczas związku z Piotrem. Tym objawieniem jest znany jej od dawna Max, który porywa ją w wir namiętności. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby bieg wydarzeń nie doprowadził bohaterki do sytuacji, w której jej serce zostało rozdarte między dwóch mężczyzn. A wybór między pragnieniami a powinnościami doprowadził ją do uwikłania się w miłosny trójkąt. Okazuje się, że prowadzenie podwójnego życia nie jest takie trudne, a wyrzuty sumienia z powodu zdrady łatwo zagłuszyć alkoholem, bądź mętnymi i bardzo naciąganymi argumentami.
Ta książka pokazuje, że zdrada przestała być domeną mężczyzn, a kobiety ulegają pokusom równie łatwo jak oni. I choć do takiego kroku potrzebują zaangażowania emocjonalnego, nie przeszkadza im to obdarzać miłością więcej niż jednego faceta. Mało tego - potrafią bardzo szybko zapominać i wystarczy mały impuls aby dokonać zwrotu o sto osiemdziesiąt stopni. I gdyby bohaterem książki był przedstawiciel płci męskiej, czytelnik pewnie mniej byłby zszokowany, bardziej wyrozumiały, a tak tytułowa ex sprawia, że jego wyobrażenie o współczesnych paniach zostaje w dużym stopniu zweryfikowane. Kreacja bohaterki sprawia, że nie wzbudza sympatii czytelnika. Jej egoistyczne zachowanie wywołuje negatywne emocje, a jednocześnie pobudza do myślenia i zmusza do refleksji. I choć Iwona Skrzypczak nie napisała niczego odkrywczego, to jednak podejście do tematu i możliwość wejścia w psychikę postaci pozwala na zgłębienie problemu w większym stopniu, ułatwia zrozumienie, ale nie przynosi akceptacji.
Pisarka posługuje się lekkim i przyjemnym w odbiorze stylem. Nie naszpikowała fabuły zbędnymi detalami i skupiła się na tym, co czytelnikowi jest podczas lektury niezbędne. A pierwszoosobowa narracja sprawia, że bohaterka odkrywa przed odbiorcą nie tylko swoje spostrzeżenia, ale też bardzo interesujące przemyślenia i wnioski. Nie zabrakło również śmiałych scen erotycznych, które zostały podane w bardzo plastyczny acz niewulgarny sposób.
Iwona Skrzypczak napisała dobrą powieść ukazującą drugie oblicze współczesnej kobiety, która nie boi się pragnąć i nie ma skrupułów by sięgać po to, na czym jej zależy. I choć dla wielu czytelników spotkanie z bohaterką może być dużym wyzwaniem, to myślę, że warto się na nie wybrać choćby z czystej ciekawości.