Aktualności
Nina Reichter "Ostatnia spowiedź. Tom I" (Novae Res)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 26, styczeń 2015 10:54
Polecam, jeśli lubicie sprawnie napisane i naszpikowane emocjami książki, to „Ostatnia spowiedź” Niny Reichter na pewno jest dla was!
Małgorzata Piera "Ogród wyobraźni hrabiny von Arnim" (Novae Res)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: sobota, 24, styczeń 2015 10:52
Elizabeth von Arnim. Mary Beauchamp. Hrabina von Arnim. Mówi Wam to coś? Niewiele, prawda? A jeśli wymienię nazwę miejscowości Rzędziny? Rzędziny pewnie coś już Wam mówią. Zwłaszcza tym, którzy pochodzą z Pomorza lub po prostu przyzwoicie orientują się w geografii Polski... A kto z Was wie, że u schyłku dziewiętnastego wieku Rzędziny funkcjonowały jako Nassenheide i na ich terenie położony był przepiękny pałac pruskiego grafa? Z ogromnym malowniczym ogrodem, parkiem, przepysznymi lasami? Kto wie, że mieszkała tam także żona grafa – bestsellerowa pisarka przełomu wieków? Kto wie, że dziś po pałacu zostały jedynie trzy schodki...?
Elizabeth von Arnim, z domu Mary Annette Beauchamp, urodziła się trzydziestego pierwszego sierpnia 1866 w Kirribilli w Australii, a zmarła dziewiątego lutego 1941 w Charleston w Stanach Zjednoczonych. Jej ojciec był dobrze prosperującym kupcem, który zbił majątek w Australii. W 1889 roku podczas podróży do Włoch Elizabeth poznała swojego przyszłego męża, hrabiego Henninga Augusta von Arnima (1851–1910). Małżonkowie początkowo osiedli w Berlinie, zaś w 1896 roku – właśnie w Nassenheide, rodzinnej wiejskiej posiadłości von Arnimów. Tutaj Elizabeth staje się pisarką. Tutaj zakłada swój słynny ogród, tutaj ucieka przed zgiełkiem tego świata do krainy własnej wyobraźni. Tutaj powstaje książka Elizabeth and Her German Garden, która w pierwszym roku wydania wznawiania była aż dwadzieścia jeden razy! Tutaj hrabina von Arnim zaczyna także myśleć trochę jak sufrażystka – analizuje nieciekawą sytuację kobiet, które „urodziły się, by przyglądać się życiu”. Tylko przyglądać, nie zaś żyć naprawdę. Nic dziwnego – to przecież czasy, kiedy kobietom nie wolno nawet głosować. Tak samo, jak dzieciom, idiotom i chorym psychicznie... To tutaj wreszcie odwiedzają Elizabeth początkujący pisarze – Hugh Walpole i Edward Morgan Forster (znany jako E.M. Forster), którzy byli nauczycielami domowymi czwórki jej dzieci, a później zasłynęli jako wielcy twórcy brytyjskiej literatury. W słynnej powieści E. M. Forstera, Howards End, widać wyraźną inspirację pomorskim krajobrazem. Elizabeth i jej ogród funkcjonowali niczym jeden organizm. Żyli w symbiozie, obdarowując siebie nawzajem tym, co mieli najlepszego. Kolorami, energią, opieką, wolnością, ciszą. I sercem.
Nie mam pojęcia, czy książkę autorstwa Małgorzaty Piery powinnam polecać każdemu. Znajdą się pewnie czytelnicy, których ta pozycja zwyczajne znudzi. Polecam ją zatem głównie wielbicielom Elizabeth von Arnim, a oprócz nich – wszystkim wrażliwcom wyczulonym na wysublimowane opisy przyrody, która wpływa na człowieka z niewytłumaczalną siłą i porusza najsubtelniejsze struny. Małgorzata Piera operuje bardzo pięknym, momentami wręcz poetyckim językiem i tworzy wyjątkowo plastyczne opisy. Oddziałuje na czytelniczą wyobraźnię, przywołując wysmakowane pomorskie pejzaże i obrazy ogrodu hrabiny von Arnim – to kwitnącego na wiosnę, to wielobarwnego latem, przysypanego złotem jesieni czy pokrytego zimową pierzyną. A na tle bujnej natury zawsze jawi się ona. Elizabeth. Kobieta, która buduje swoją tożsamość poprzez litery i rośliny. Jakkolwiek absurdalne może się nam to w tej chwili wydawać.
Ogród wyobraźni hrabiny von Arnim nie jest typową opowieścią biograficzną. Nie znajdziemy tutaj suchych faktów z życia hrabiny, nie znajdziemy też zbyt wielu informacji o tym, jak radziła sobie Elizabeth po opuszczeniu Nassenheide. Jeśli więc interesuje Was życie pisarki po pierwszej wojnie światowej, jej burzliwy związek z drugim mężem i okoliczności powstawania kolejnych powieści, musicie szukać informacji gdzie indziej. W Ogrodzie wyobraźni... znajdziecie jednak tło, na którym Elizabeth odmalowała swoją – chyba najbardziej obecnie znaną – powieść Czarowny kwiecień. Jestem autorce (zupełnie prywatnie) wdzięczna za przywołanie tego tła. To moja ulubiona powieść Elizabeth von Arnim i jedna z pierwszych książek, które przeczytałam w oryginale.
Małgorzata Piera stworzyła coś bardzo wyjątkowego i oryginalnego. Napisała książkę, która łączy w sobie elementy literatury faktu, dobrą beletrystykę, a także prozę eseistyczną. Prowadzi dialog z naturą i z hrabiną von Arnim, którą chce jak najlepiej zrozumieć, ale która wciąż się jej wymyka. Bo czyż można w pełni poznać i zrozumieć kogoś, kto żył i tworzył sto lat temu? Czy można stworzyć wiarygodny portret na podstawie poszarpanej mozaiki informacji? Ile jest prawdy w starych źródłach? Być może najlepiej poznały Elizabeth rośliny z jej ogrodu? Być może najlepiej poznała ją przyroda, która przecież odradza się wciąż od nowa, by cieszyć oczy kolejnych obserwatorów. Piękna historia. Pięknie napisana książka.
Konstanty Ildefons Gałczyński "Szarlatanów nikt nie kocha. Wiersze zebrane. Tom 1" (Wydawnictwo Prószyński i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 23, styczeń 2015 10:22
Jan Lechoń w swoim „Dzienniku” pod datą 7 kwietnia 1950 r. zanotował: „Nie widzę nic Miłosza w jakiejś antologii za sto lat. A np. Serwus, Madonna Gałczyńskiego zawsze da się czytać”. Rzeczywiście, poezja K. I. Gałczyńskiego wciąż jest popularna, lubiana i czytana. Nadal wzrusza, zachwyca, bawi, intryguje, a aktualność niektórych utworów sprzed kilkudziesięciu lat wręcz zadziwia.
Fenomen. Trudno znaleźć lepsze określenie, by ująć jednym słowem niemieszczącą się w żadnych sztywnych ramach, bogatą i różnorodną twórczość poety oraz jego skomplikowaną osobowość. Nie czas i miejsce, by tu podawać szczegóły biografii Gałczyńskiego, czy opisywać jego drogę twórczą. Zainteresowanych odsyłam do odpowiedniej literatury, a teraz przechodzę do meritum niniejszego tekstu.
Oto bowiem w ręce czytelników trafiło grube, ponad 700 stronic liczące, tomisko wierszy „zielonego Konstantego”. Istna uczta poetycka, liryczno-satyryczna! Znajdziemy tu mnóstwo utworów z lat 1919-1946, ułożonych w porządku chronologicznym. Wśród nich zarówno te najsłynniejsze, najbardziej rozpoznawalne, jak też te mniej znane. Możemy więc dokonać naszych małych prywatnych odkryć, przeżyć nowe zachwyty. Jest w czym wybierać – są wiersze liryczne, refleksyjne, zabawne, satyryczne, zaangażowane i lekkie, poematy, teksty szlagierów Hanki Ordonówny oraz utwory napisane podczas pobytu artysty w stalagu Altengrabow. Skarbiec poezji. Naprawdę nie trzeba być znawcą literatury, by w różnorodnej twórczości Gałczyńskiego znaleźć coś dla siebie, coś, co do nas przemówi.
Ten poeta czerpał pełnymi garściami z tradycji, mitów, kultury śródziemnomorskiej i literatury światowej, jego horyzonty rozpościerały się od antyku po ekspresjonizm. Potrafił jednak przetransponować motywy, wątki i obrazy zgodnie z własną wiedzą i doświadczeniem, przenieść na prosty grunt codzienności. Szukał drogi w humorze, grotesce, swobodzie twórczej i prostocie środków wyrazu. Nadawał też swoim wierszom odrobinę magii, niezwykłości. Robił to w sposób tylko jemu znany.
W niniejszej edycji dzieł podstawą przedruku większości tekstów jest wydanie „Dzieł w pięciu tomach” K. I. Gałczyńskiego z 1979 r. Sięgnięto również do pierwodruków, poprawiono drobne pomyłki edytorskie. Ustalono w miarę możliwości brakujące dane o pierwodrukach. Odpowiednie informacje zamieszczono w przypisach.
„Szarlatanów nikt nie kocha...”, a Gałczyńskiego – szarlatana poezji? Zdaje się, że ma on swoje miejsce w sercach wielu miłośników poezji oraz zwykłych zjadaczy chleba. Przynajmniej niektórych.
Przemysław Słowiński "Sprawa Dreyfusa i inne głośne procesy" (Videograf)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: czwartek, 22, styczeń 2015 08:49
Sprawa Dreyfusa do dziś pozostaje jedną z najgłośniejszych polityczno-sądowych afer w historii nowożytnej Europy. Młody oficer pochodzenia żydowskiego, Alfred Dreyfus, padł ofiarą wewnętrznego spisku i został dwukrotnie skazany za zdradę francuskich tajemnic wojskowych. Choć proces od samego początku był grubymi nićmi szyty, a fałszywe dowody i kłamliwe zeznania mnożyły się na potęgę, mężczyzna i tak trafił na Wyspę Diabelską w Gujanie Francuskiej. Do końca swoich dni miał egzystować w zupełnej izolacji, narażony na wyniszczające działanie morderczego klimatu. Tymczasem we Francji wrzało... Właśnie o tym oraz o innych słynnych, niekiedy dwuznacznych, niekiedy jawnie niesprawiedliwych, a niekiedy i zbyt łagodnych procesach opowiada znakomita książka Przemysława Słowińskiego.
Czy Janina Borowska, wyemancypowana studentka medycyny z galicyjskiego Krakowa, zastrzeliła swojego adwokata i kochanka, Włodzimierza Lewickiego? Jak to się stało, że ją uniewinniono, skoro policja miała do czynienia z typową zagadką zamkniętego pokoju, w którym poza denatem i oskarżoną nie znajdował się nikt inny? Czy Erik Jan Hanussen, późniejszy „osobisty jasnowidz” Hitlera, rzeczywiście miał zdolność przepowiadania przyszłości? W jaki sposób dowiódł tego przed sądem, unikając odpowiedzialności za „nietrafione” przepowiednie i oszustwa finansowe? Czy nie-słynna Rita Gorgonowa rzeczywiście zamordowała z zimną krwią Lusię, córkę swojego kochanka? Co poprzedziło wydarzenia, które nazwano później „najsłynniejszą zbrodnią II RP”? Czy Bruno Richard Hauptmann naprawdę był winny porwania i śmierci synka Charlesa Augustusa Lindbergha, cenionego amerykańskiego lotnika i narodowego bohatera USA? Na jakich motywach działali „mordercy w togach”, którzy wykonali wyrok śmierci na słynnym generale Auguście Emilu Fieldorfie, pseudonim „Nil”? W czyje ręce trafił prawie dwadzieścia lat po zakończeniu wojny nazistowski zbrodniarz, Adolf Eichmann? Jaki spotkał go koniec? Czy Zdzisław Marchwicki, odrobinę nierozgarnięty dewiant, rzeczywiście był przerażającym „Wampirem” z Zagłębia? Co wywalczyła Ulrike Meinhof, niemiecka terrorystka i działaczka Frakcji Czerwonej Armii, która w imię ideologii zrezygnowała z rodziny, przyjaciół i znakomitej pozycji społecznej? Jak przebiegał proces Romana Polańskiego, oskarżonego o gwałt na nieletniej, które to oskarżenie – i ucieczka Polańskiego przed wymiarem sprawiedliwości – spowodowały, iż reżyser do tej pory ścigany jest przez władze USA listem gończym? Czy O.J. Simpsona dosięgła ręka sprawiedliwości za zamordowanie swojej byłej żony i jej partnera? Jak doszło do ujęcia i skazania Janusza Treli „Krakowiaka”, słynnego gangstera z Zagłębia? I wreszcie... co wiemy o sprawie Katarzyny Waśniewskiej – zwanej również „mamą Madzi” – oskarżonej o zamordowanie swojej półrocznej córki?
Przemysław Słowiński przygląda się każdemu procesowi uważnie i wnikliwie. Drobiazgowo nakreśla czynniki poprzedzające dramatyczne wydarzenia, stara się analizować okoliczności i bierze pod lupę głównych aktorów słynnych tragedii. Nie sili się na obiektywizm. Stać go na autorski komentarz – niekiedy bardziej, niekiedy mniej wyraźny. Nigdy nie operuje suchymi faktami. Oskarżeni, mordercy, prawnicy, oskarżyciele są u niego ludźmi z krwi i kości, hołdującymi własnym słabościom, padającymi ofiarami spisków, bezsilnymi, okrutnymi, zaszczutymi, bezkompromisowymi, niewinnymi, zastraszonymi, bezczelnymi, ogarniętymi obsesją, a nawet... uprzejmymi. Słowiński znakomicie fabularyzuje wydarzenia, tworzy genialne, detaliczne opisy, świetnie stopniuje napięcie i umiejętnie gra na emocjach odbiorcy. Wspaniale też wykorzystuje powieściowe schematy. Wykorzystuje w sposób bardzo wszechstronny! Jego książkę czyta się jak dobry kryminał, psychologiczny thriller, romans grozy, powieść egzystencjalną, powieść gangsterską i dobrą prozę obyczajową. Dzięki podobnym zabiegom możemy z różnych perspektyw oglądać przedstawione zjawiska, a także uciec od sztampy i psychologii tłumu. Słowiński nie kieruje się w swoich narracjach żadnymi kliszami, nie poddaje się uspołecznionym emocjom. Korzysta z rozmaitych materiałów źródłowych, ale każdą informację przepuszcza przez indywidualny filtr. Przez swoją świadomość, wrażliwość, przez swoje rozumienie sprawiedliwości.
Na uwagę zasługuje również język Sprawy Dreyfusa. Książka jest stylistycznie dopracowana – pod względem językowym wręcz perfekcyjna – i daleka od emocjonalnie obojętnych akt sądowych. Słowiński nie boi się grać mocniejszymi środkami wyrazu. Tworzy świetny nastrój, a niektóre z jego opisów to już literatura piękna bardzo wysokich lotów. Zwłaszcza chciałam tutaj przywołać rozdziały poświęcone Janinie Borowskiej i Ricie Gorgonowej. Są nie tylko znakomicie przedstawione, ale i przypominają dwie słynne sprawy z dawnej polskiej kryminalistyki, które dotąd nie zostały wyjaśnione. Słowiński ukazuje niezwykły potencjał literacki tych historii. Żałuję, że nie pokusił się o napisanie na ich podstawie powieści kryminalnych. Ostatecznie kryminał retro jest w Polsce wciąż bardzo na topie... No cóż, może ktoś to jeszcze kiedyś zrobi. Porządnie. A tymczasem zachęcam do lektury Sprawy Dreyfusa. Naprawdę warto.
- - -
Małe sprostowanie:
Przemysław Słowiński pisze, że pierwszą żoną Romana Polańskiego była Sharon Tate. Otóż nie. Pierwszą żoną Polańskiego nie była Sharon Tate, lecz Barbara Kwiatkowska-Lass, polska aktorka filmowa, swego czasu szerzej znana w Europie, a także działaczka – współpracowała z Rozgłośnią Polską Radia Wolna Europa i działała w niepodległościowym Klubie Niezależnej Myśli Politycznej imienia Juliusza Mieroszewskiego. Była wiceprzewodniczącą i jednym z założycieli Stowarzyszenia na Rzecz Porozumienia Niemiecko-Polskiego. Między innymi to jej zasługą było wprowadzenie do monachijskiej telewizji kablowej Telewizji Polonia. Zmarła w roku 1995, została pochowana w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.