Anna Fryczkowska "Kurort amnezja" (Wydawnictwo Prószyński i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 19, styczeń 2015 10:13
Annę Fryczkowską uważam za jedną z najciekawszych i najsprawniejszych warsztatowo polskich pisarek współczesnych. Fryczkowska nie raz udowodniła, że potrafi świetnie poruszać się w rozmaitych stylistykach i jest przekonywująca zarówno w powieści obyczajowej, czarnej komedii, jak i psychologicznym thrillerze. Umie wzruszyć, przestraszyć i nieźle wkurzyć. I jest coś jeszcze, co wyróżnia jej prozę. To emocje, które szarpią za żołądek. To doskonałe portretowanie ludzkiej psychiki. To wreszcie niezwykłe wyczucie w ukazywaniu trudnych, niepoddających się definicjom zagadnień. Jak śmierć, na przykład. A o śmierci właśnie, choć nie tylko, traktuje najnowsza powieść Anny Fryczkowskiej - Kurort Amnezja.
Wanda nosi czarne ubrania i ścięte na zapałkę włosy, jest chuda, wymizerowana, a w jej uszach tkwi mnóstwo kolczyków. Właśnie straciła męża, który zginął w wypadku samochodowym. Wanda z jednej strony pragnie, by ktoś wymazał jej pamięć, a z drugiej wciąż rozdrapuje wspomnienia, zupełnie tak samo, jak rozdrapuje rany na swoich podziurawionych uszach. Nie wie, o czym bardziej chciałaby zapomnieć. O tym, że jej mąż nie żyje, czy też o tym, że przed śmiercią nie dochował swojej żonie wierności. Mało tego. W ostatnią podróż wybrał się właśnie z kochanką. Wanda – ogarnięta obsesją poznania prawdy, pogrążająca się coraz bardziej w mroczne refleksje dotyczące śmierci i cierpienia, poruszająca się w czasoprzestrzeni rozciągniętej między antydepresantami i pastylkami nasennymi – udaje się do nadmorskich Brzegów, by wyrównać rachunki. Właśnie w Brzegach bowiem chwilowo stacjonuje Marianna, kochanka jej męża. Tyle tylko, że Marianna cierpi na amnezję. Wskutek wypadku straciła pamięć i teraz usiłuje od nowa namalować swoją tożsamość, odkryć, kim jest i o co w ogóle chodzi w życiu. A odzyskiwanie sił po wypadku i mozolny powrót do umysłowej sprawności przebiega pod okiem jej narzeczonego – prawnika o dość konserwatywnych poglądach dotyczących miejsca kobiety w świecie... W Mariannie budzi się stopniowy opór wobec „opiekuna”. Dziewczyna jest też zaintrygowana swoją sąsiadką, tajemniczą kobietą – Wandą, z którą wkrótce w sposób wyjątkowo przewrotny zwiąże ją los. Nie wie o Wandzie niczego. Ani kim tamta jest, ani też co – lub kto – je łączy. Prawdę pozna stopniowo, a przy okazji dowie się czegoś ważnego o samej sobie. Obie kobiety będą musiały zmierzyć się z przeszłością, która ściga je na każdym kroku, mimo iż jedna chciałaby o niej nie pamiętać, a druga pragnie odzyskać wspomnienia. Ich sytuację komplikuje fakt, iż w Brzegach dochodzi do tragedii...
Przeczytałam w swoim życiu wiele fascynujących książek o śmierci. Tak, właśnie fascynujących – nie przerażających czy wzruszających, czy nawet trywializujących owo tajemnicze zjawisko, ale właśnie fascynujących. Myślę, że dziwna i odrobinę irracjonalna chęć czytania i pisania o śmierci wynika po części właśnie z fascynacji. A może ze strachu. Z próby oswojenia śmierci, zrozumienia jej, uporania się z nią. To temat trudny, emocjonalnie wyczerpujący, pewnie też i mocno obciążający psychikę. Być może również niosący ze sobą zbawienne katharsis. Każdy pisze o śmierci inaczej – każdy też „inaczej” chce o niej czytać. Jedni wolą czarny humor i śmierć z domalowanym uśmiechem, inni – spacer przez piekło, na krańcu którego czeka wielka niewiadoma. Ja zaglądam w różne oblicza literackiej śmierci. W ubiegłym roku najmocniej poruszyła mną świetna powieść Magdaleny Kawki W zakątku cmentarza. W tym – nie sądzę, by cokolwiek przebiło Kurort Amnezję Anny Fryczkowskiej. Każda książka Fryczkowskiej jest dobra. To znakomita pisarka, bardzo wrażliwa, mądra i świadoma tworzywa, którym się – z wprawą – posługuje. A jednak w Kurorcie pokonała samą siebie. W formułę thrillera psychologicznego wkomponowała niezwykle ważną treść. Znane z literatury motywy i schematy, takie jak choćby niespodziewane wdowieństwo młodej kobiety i powypadkowa amnezja, wywraca na lewą stronę, tłucze na najdrobniejsze elementy, przepuszcza przez wyżymarkę i lepi z nich zupełnie nową, świeżą całość. Kurort Amnezja to nie tylko poruszająca powieść o próbie uporania się ze śmiercią, ale też powieść o poszukiwaniu tożsamości, o wielkim trudzie patrzenia na własną osobę z zewnątrz. Jak na kogoś zupełnie obcego, kogo można lubić albo nie. To powieść o poznawaniu siebie, poszukiwaniu swojej wewnętrznej siły, by zapomnieć lub pamiętać. Wybaczyć. Poradzić sobie z poczuciem winy. Zaakceptować konsekwencje swoich błędów. Znaleźć motywację do życia. Zobaczyć barwne akcenty w szarej rzeczywistości.
To również powieść o władzy, którą ma nad nami przeszłość. Przeszłość, która każe się wciąż reinterpretować, przeżywać od nowa wspomnienia, oglądać pocztówki minionych zdarzeń, trawić dobre i złe emocje, analizować dawne doświadczenia. Przeszłość, która czeka za każdym zakrętem i tylko od nas zależy, czy przywitamy się z nią i pojedziemy dalej, czy też może posadzimy ją na miejscu pasażera, poczęstujemy jedzeniem i piciem, zadbamy o jej komfort i dobre warunki do – ponownego – rozwoju. Kurort Amnezja to także, przy całym swoim bogatym przesłaniu i głębokiej, momentami filozoficznej treści, świetnie skonstruowany thriller. Anna Fryczkowska rzeczywiście jest mistrzynią suspensu. Jedną z tych pisarek, które potrafią skutecznie przykuć uwagę odbiorcy już od pierwszej strony, umiejętnie budować napięcie, grać na emocjach i manipulować czytelniczymi przyzwyczajeniami. Nie znajdziemy tu sztampy, ckliwości i nadmiernego patosu. Znajdziemy natomiast znakomicie wykreowane bohaterki i genialnie zindywidualizowanych narratorów, stylistyczne wyważenie, językową sprawność, oryginalne poczucie humoru (Marianna jest moją idolką jeżeli chodzi o obnażanie komunikacyjnych absurdów) i arcy-mądre przesłanie. Myślę, że do napisania takiej powieści potrzebny jest jakiś osobny rodzaj poznania, jakaś inna od powszechnej wrażliwość, jakieś przeżycie, które wywraca wcześniej przyjęty system wartości. Ale w to zupełnie nie zamierzam się zagłębiać. Zamierzam natomiast zagłębiać się w powieść. Pewnie jeszcze nie raz.