Aniela Mencel "Powiedz tylko słowo" (Novae Res)

Wiele osób w dzisiejszych czasach żyje jakby jutro miało nie nadejść, a teraźniejszość nigdy się nie skończyć. Główna bohaterka powieści Powiedz tylko słowo niewiele różni się od tego grona. Anna żyje głównie pracą, zakupami i pracą. Nie ma czasu dla swoich bliskich, nie ma zbyt wielkiego kręgu przyjaciół, a jedynym substytutem związku jest praca. Poznajemy ją bowiem na takim etapie jej życia, kiedy nie udało jej się zbudować trwałej relacji z drugim człowiekiem.  Swoją egzystencję uważa za w miarę udaną - dobrze zarabia, spełnia każdą zachciankę, czuje się spełniona w pracy, jednak w życiu każdego z nas przychodzi taki moment, kiedy najnowszej generacji gadżet już nie wystarcza. Z Anną jest podobnie. Pewnego dnia uzmysławia sobie, iż pomimo zasobności portfela, nie osiągnęła tego co najważniejsze - nie kocha i nie jest kochana.  Dlatego też w porywie chwili rejestruje się na znanym portalu randkowym. Dodatkowo, po namowach przyjaciółki zawierza swój los Stwórcy, w nadziei na znak, dzięki któremu jej przyszłość się odmieni. 

Będąc szczerą, muszę przyznać, że postać Anny nie przypadła mi do gustu. Rozwydrzona, kapryśna pannica, która nie do końca sama wie, do czego dąży, oprócz oczywiście sukcesów zawodowych. Jej wahania nastrojów zawstydziłyby niejedną kobietę w ciąży z rozhulanymi hormonami. Czym szczerze mówiąc zraża czytelnika do siebie. W dodatku przemiana jaka w niej zachodzi poddaje w wątpliwość dopisek informujący o oparciu się na autentycznych wydarzeniach.  Namnożenie postaci przewijających się na stronach powieści wnosi chaos i powoduje, że po chwili już się nie pamięta poprzedniego rozdziału, a przede wszystkich osób w nim występujących, co w pewnym momencie staje się męczące. 

Użycie Boga jako katalizatora działań, w przypadku osoby, która na samym początku określa się jako „wierząca, niepraktykująca”, również wydaje się przerysowane. Zdaję sobie sprawę, iż autorka próbowała w ten sposób pokazać, że Bóg jest dla wielu osób ważnym i cennym elementem życia i powodem podejmowanych prób wpłynięcia na swoje losy, jednak jakoś tu mnie to irytowało. Sposób kreacji Stwórcy, pobudek do umocnienia wiary nie porywa. Nie wzbudza w czytelniku chęci do zweryfikowania swojego postępowania pod względem zgodności z Dekalogiem.

I tak oto Aniela Mencel zaserwowała nam powieść o dziewczynie, którą wykreowała na irytującą dwudziestoparolatkę, która z braku lepszego pomysłu kieruje swoje prośby do Boga. Bo jak trwoga to do Boga. Wydaje mi się, że książka miała być inspiracja dla czytelnika, może więc ktoś w niej tę inspirację odnajdzie. 

 

   

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież