Anna Karpińska "Odnajdę cię" (Prószyński i S-ka)

Anna Karpińska napisała kolejną powieść! Należę do grona jej wiernych czytelników i z niecierpliwością czekam na każdą kolejną historię, jaką dla nas wymyśliła. Tym razem w „Odnajdę Cię” powraca do nas z trudnym tematem nastoletniej ciąży i konsekwencji jakie za sobą niosą decyzje podejmowane przez nastoletnie matki. W poprzedniej powieści odnoszącej się do tego problemu „Wszystko przez Ciebie” główna bohaterka Julia miała to szczęście, że uczestniczyła, w ograniczony sposób, ale jednak-  w życiu swojej siostry-córki. 

W pierwszym tomie „Księgarni pod Flisakiem” poznajemy dwie, z pozoru zupełnie dla siebie obce kobiety. Bożena, jest poczytną pisarką, u której wykryto raka. Lekarze naciskają na jak najszybszą operację, jednak ona zanim podejmie pełne leczenie musi kogoś odnaleźć. Kogoś, kogo została przez mamę i ojczyma zmuszona oddać wiele lat temu. Jej nastoletnie życie wywróciło się do góry nogami kilka tygodni po domówce u jednego z kolegów z klasy. Okazało się bowiem, że jest w ciąży. Złym dla niej i jej rodziców był fakt, że nie wiedziała kto jest ojcem- otumaniona alkoholem, nie pamiętała żadnego zbliżenia, które mogłoby zapoczątkować nowe życie. Gorszym jednak było to, że w czasach kiedy przydarzyła się jej nastoletnia wpadka, przekreślało to możliwość ukończenia elitarnego liceum, podjęcia studiów- jednym zdaniem rujnowało przyszłość. Jej ojczym, ceniony członek partii i dziennikarz załatwia jej miejsce w szkole z internatem u sióstr zakonnych, gdzie ma urodzić, oddać dziecko do adopcji, zdać maturę i najlepiej zapomnieć, że kiedykolwiek była w ciąży. Kilka lat później, wychodzi za mąż za opiekuna jej roku na studiach z którym bezskutecznie starają się o dziecko. Wieloletnie starania, okupione kilkoma poronieniami kończą się adopcją dwóch sióstr, których wychowanie stanowi wielkie wyzwanie zarówno dla Bożeny jak i jej wydawałoby się idealnego małżeństwa. Przez całe dorosłe życie, wszystko co złe się jej przydarza, uważa za karę za oddanie dziecka, którego nawet nie było dane jej zobaczyć. Wie tylko, że urodziła dziewczynkę.

 Dagmara jest świeżą rozwódką z dwójką dzieci, której matka zmarła w ostatnim czasie i w ramach testamentu zostawiła jej właśnie Księgarnię pod Flisakiem i list. List, w którym w krótkich słowach przeprasza, że nie kochała jej wystarczająco mocno, nie wspierała jak matka powinna wspierać córkę. Jako jeden z powodów podaje narodziny młodszej córki Laury. Ale czy najważniejszy? Odziedziczona księgarnia mieści się w samym sercu Torunia, Dagmara natomiast od czasów studiów mieszka we Wrocławiu, gdzie jest nauczycielką języka polskiego. Jej miłość do literatury i chęć zmian nie pozostawiają jej innego  wyboru, aniżeli przekonać dzieci do pomysłu przeniesienia się do Torunia. Wcielenie w życie tego przedsięwzięcia okazuje się wielkim wyzwaniem, szczególnie kiedy dowiaduje się, że księgarnia nie działa tak sprawnie jak początkowo  ją zapewniano. Kiedy udaje jej się już wyjść na prostą, stworzyć wymarzone miejsce dla miłośników literatury i turystów, częściowo dzięki zbiorom swojego ojca, zabranych z rodzinnego domu, za namową swojej pracownicy organizuje spotkanie autorskie z Bożeną. 

 I mimo, że ich drogi już wcześniej się przecinały- obie mieszkały blisko siebie w Toruniu, później w Warszawie i Wrocławiu, poznały się dopiero na zorganizowanym meetingu w Księgarni pod Flisakiem. Jak rozwinie  się ta znajomość, dowiemy się zapewne z kolejnego tomu.  Na który już z niecierpliwością czekam. 

Anna Karpińska należy do tych autorek, które poruszają poważne tematy w bardzo prosty i przystępny sposób. Nie tworzy bajek, nie robi z życia swoich bohaterów ścieżek usłanych różami. Niejednokrotnie jest to pot, krew, ból. Pokazuje jednak, że z każdą przeciwnością można i trzeba walczyć, że przyjaźń jest wielkim sojusznikiem sukcesu i że  każda z nas, każda kobieta ma w sobie pokłady siły mogące zawstydzić niejednego strongmana.

Małgorzata Strękowska-Zaremba "Dom nie z tej ziemi" (Nasza Księgarnia)

Z twórczością Małgorzaty Strękowskiej - Zaremby, pisarki, dziennikarki, współautorki podręczników, laureatki wielu prestiżowych nagród i wyróżnień (m.in. Nagrody Literackiej im. Kornela Makuszyńskiego, Małego Donga, wyróżnienia Polskiej Sekcji IBBY)) już się spotkałam czytając powieść "Bery, gangster i góra kłopotów". Była to mądra i zabawna opowieść o przyjaźni, o marzeniach i rozczarowaniach, o tym, że nie powinno się oceniać nikogo po wyglądzie, także o potrzebie wzajemnej pomocy i tolerancji. 

Sięgając po "Dom nie z tej ziemi" nie pamiętałam, że to ta sama autorka, nie  miałam zatem wobec tej książki oczekiwań, że będzie podobna do tamtej. I dobrze, bo choć nie znam całego dorobku Strękowskiej-Zaremby, to akurat te dwie publikacje dla młodych czytelników mieszczą się na dwóch przeciwnych biegunach. Obie są dobrze napisane, wartościowe, ale o ile ta pierwsza jest przygodowa i zabawna, choć porusza ważne problemy, to druga - jest zdecydowanie poważna, smutna, pełna niepokoju, metaforyczna.  

Pewnego dnia Daniel poznaje Marysię,  która ukrywa się w krzakach i obserwuje dom na nowym osiedlu. Dziewczynka jest nieufna, dziwna, tajemnicza, przerażona. Z wahaniem  dopuszcza jednak kolegę do zabawy. Przynajmniej on uważa "śledzenie" domu za zabawę, ale cała sytuacja zaczyna go mocno intrygować. Dom z żółtymi ścianami i brązowym dachem pozornie jest całkiem zwyczajny, ale według Marysi "To dom nie z tej ziemi! Niebezpieczny  jak... jak trucizna! Krzywdzi ludzi! Pełno w nim złych czarów!" (s. 47). W dodatku nie rzuca cienia i nie pada nad nim deszcz. Dzieci chcą rozwiązać jego tajemnicę, wyruszają na wyprawę do korzeni domu, tam znajdują pamiętnik...

Finał opowieści odkrywa smutną prawdę. Dorosły czytelnik już w trakcie lektury zaczyna się jej domyślać. Bohaterka ciągle jest posiniaczona, bo spadła z drzewa, a tak lubi się wspinać... Nosi golfy, naciąga długie rękawy... To już wyraźnie coś sugeruje. Do tego liczne opisy lęku, bicia serca. Każdy rozdział zaczyna się takim tajemniczym, metaforycznym, pełnym niepokoju opisem -  na temat m.in. cieni, hałasu, skrzypiących schodów, ciszy, czy innych mniej lub bardziej abstrakcyjnych pojęć. Oto wymowne przykłady: 

"Słowo "przepraszam" składa się z dziewięciu głosek i aż jedenastu liter, a jednak często bywa  zapominane. Podobno wypada z pamięci. Czy to możliwe, by tak długie słowo zgubić jak jakieś ziarnko maku? Raczej chodzi o to, że niełatwo jest przepraszać" ( s. 83)

"Noc jest po to, żeby dzieci mogły spać. Dzień jest po to, żeby dzieci mogły się cieszyć. Noc pomaga zapominać, dzień przypomina prawie o wszystkim (...) W nocy łatwiej się ukryć, bo jest ciemna. Niestety w ciemności budzą się najczarniejsze czary" ( s. 113)

Z całą pewnością to książka ważna, wartościowa, zaangażowana społecznie.  Dotyka spraw, o których trudno jest mówić, ale też trudno milczeć. Mianowicie mówi o przemocy w rodzinie.  O tym,jak w takiej sytuacji funkcjonuje dziecko, jak nieustanny lęk i ból wpływają na jego postrzeganie świata i wyobraźnię. O tym, jak istotne jest to, by inni umieli uważnie patrzeć, słuchać, reagować i pomagać. 

 "Dom nie z tej ziemi" to lektura przeznaczona dla starszych dzieci, w przedziale wiekowym 10-14. Dobrze byłoby, gdyby poznali ją także dorośli. Warto sięgać nie tylko po literaturę rozrywkową, ale i po tę trudną, poważną, która być może otworzy nam oczy na wiele spraw. 

 

Grzegorz Kasdepke "Tajemnicze zniknięcie Detektywa Pozytywki" (Nasza Księgarnia)

Tego autora nie trzeba przedstawiać, bo od lat jego książki cieszą się dużą popularnością wśród najmłodszych czytelników.  Niemal każdy tytuł to bestseller, w dodatku doceniony przez krytyków literackich. Dowodem obszerna lista nagród, jakie otrzymał Grzegorz Kasdepke m.in. Nagrodę Literacką im. Kornela Makuszyńskiego, dwukrotnie nagrodę Edukacja XXI, Nagrodę BETA, Nagrodę im. Kallimacha, Nagrodę Stowarzyszenia Autorów ZAiKS.

Dzieci z przyjemnością sięgają np. po przygody Kacpra, Bodzia i Pulpeta, opowieści o drużynie pani Miłki. Ostatnio niezłą furorę zrobiła przewrotna  historia "A ja nie chcę być księżniczką", natomiast dzięki "Wczoraj, dzisiaj, jutro" zgłębialiśmy tajemnicę czasu.  Jednak najpopularniejsza, najbardziej lubiana jest seria o Detektywie Pozytywce. Ukazały się: "Detektyw Pozytywka", "Nowe kłopoty detektywa Pozytywki", "Pamiątki  detektywa Pozytywki", "Wakacje detektywa Pozytywki" i "Wielka księga detektywa Pozytywki".
 Warto pamiętać, że Fundacja "ABCXXI – Cała Polska czyta dzieciom" uznała "Detektywa Pozytywkę" za jedną z dziesięciu najlepszych książek dla dzieci minionej dekady. 

Teraz do rąk czytelników trafił nowy tom "Tajemnicze zniknięcie detektywa Pozytywki". Tym razem to już jednak chyba koniec przygód tego bohatera. 

Mieszkańcy kamienicy, w której mieści się agencja detektywistyczna "Różowe okulary" zaczynają się niepokoić przedłużającą się nieobecnością pana Pozytywki. Martwi się pani Majewska, dozorca Mietek próbuje się czegoś dowiedzieć, dzieci Zuzia, Dominik i mała Asia zastanawiają się, kiedy ostatnio widzieli sympatycznego detektywa. Domysłom nie ma końca, pojawiają się też czarne scenariusze. Może ten "szemrany typ" Martwiak ma z tym coś wspólnego?

W ośmiu rozdziałach czytelnik śledzi poczynania mieszkańców kamienicy, którzy tylko dyskutują, niepokoją się, snują domysły. Są jakby bardziej spostrzegawczy, potrafią kojarzyć fakty i wyciągać wnioski, nauczyli się trochę dedukować pod wpływem Pozytywki. W końcu zgłaszają zaginięcie sąsiada na policję. Zgłoszenie nie może jednak być przyjęte z powodu braku danych osobowych zaginionego. Jak to możliwe, że bohater nie ma imienia?
Tradycyjnie każdy rozdział kończy się pytaniem - zagadką dla czytelnika, by sprawdzić jego spostrzegawczość, logiczność myślenia. 

Niestety, tym razem można poczuć się rozczarowanym. Trudno oprzeć się wrażeniu, że książka została napisana "na siłę", nie wciąga i nie fascynuje tak jak poprzednie, zagadki są znacznie słabsze, mniej ciekawe. A co najważniejsze, to wcale nie dowiadujemy się, co się kryło za tytułowym zniknięciem Pozytywki. 


Chyba czas, by Grzegorz Kasdepke wymyślił przygody całkiem nowego bohatera, tymczasem czytelnicy na pewno z przyjemnością wrócą do poprzednich książek tego autora.

 

Nikola Kucharska "Mity greckie" (Nasza Księgarnia)

Czytajmy polskich autorów i oglądajmy prace polskich ilustratorów. Nikola Kucharska szybko awansowała do czołówki tych najlepszych. Jej styl zaczyna być rozpoznawalny.
Z wykształcenia jest grafikiem, projektantem, tworzy komiksy. Czyta wszystko od etykiet do szamponów po dzieła współczesne i klasykę literatury. Zbiera gumki recepturki, ptasie pióra i starocie, na starej maszynie do pisania pisze opowiadania. Towarzyszą jej trzy czarne koty i jeden bury. W swoim dorobku ma m.in. ilustracje do książek "Baba Blaga" J. Wachowiak, "Poczet psujów polskich" P. Beręsewicza. Stworzyła "Legendy polskie dla dzieci w obrazkach" i"Opowiem ci mamo... Co robią koty". 

Najnowsze dzieło Nikoli Kucharskiej to "Mity greckie dla dzieci w obrazkach". Książka ma duży format, twarde tekturowe kartki, łącznie liczy 16 stron. Jej poznawanie zajmie jednak sporo czasu, bo choć objętość niewielka, to zawartość - obszerna i bogata w szzczegóły.

Na początku zamieszono krótkie streszczenia wybranych mitów, w opracowaniu Joanny Kończak. Na kolejnych "rozkładówkach" zaś poznamy je w wersji obrazkowej, komiksowej. Ilustratorka narysowała mitologiczne stworzenie świata, przedstawiła  genealogię bogów greckich (czyli kto jest kim na Olimpie i nie tylko), opowiedziała rysunkami dzieje Prometeusza, Demeter i Kory, Dedala i Ikara, a także historię o puszce Pandory i 12 pracach Herkulesa. 

Ilustracje są ponumerowane, żeby nie pogubić się w kolejności  wydarzeń. Postaci są  kolorowe, różnorodne, narysowane z dużą dbałością o szczegóły, przyjemnie jest je oglądać.
Napisy w dymkach są krótkie, konkretne, często zabawne, wystarczające, do opowiedzenia danego mitu.  Oczywiście trzeba trochę to brać z przymrużeniem oka.

"Mity greckie dla dzieci w obrazkach" stanowią książkę atrakcyjną dla całej rodziny. Starszym czytelnikom pomogą w lekki i zabawny sposób "odświeżyć" sobie mitologię, młodszym - zapewnią znakomite wprowadzenie do świata mitów.  Dzięki śledzeniu obrazków dzieci będą rozwijały spostrzegawczość, poćwiczą umiejętność opowiadania, łatwiej zapamiętają imiona postaci. Polecam, frajda zapewniona!