"Jeszcze więcej nieboszczyków, czyli śledztwo z pazurem" Małgorzata J. Kursa (Nasza Księgarnia)

 

 

 

Czasem spacery kończą się dość niespodziewanym znaleziskiem, zwłaszcza gdy jednym z spacerowiczów jest kot. Oczywiście bywają i spokojniejsze przechadzki, lecz kto by takie pamiętał? Liczy się przecież przygoda i pokazanie dwunożnym co to znaczy być inteligentną bestią …

 

Tak się złożyło, że Belzebub, nawet jak na swój koci ród, jest o wiele bardziej złożonym stworzeniem, niż to wydaje się wszystkim dokoła. Nie dla niego zwykłe rozrywki tudzież zabawy, on potrzebuje mocniejszych wrażeń i nie cofnie się przed niczym by jego zdanie było tym ostatnim, przede wszystkim gdy chodzi o podstawy egzystencjonalne. Niestety lub stety tym razem znowu dał się ponieść wrodzonemu talentowi do śledztw i dzięki niemu policja w Kraśniku ma zapewnioną pracę nad problemem pewnego zabójstwa. Jakoś tak niezupełnie przypadkowo odkrywa kolejne zwłoki, mocno szokując tym swoją panią, dwunożni po prostu nie są tak zdolni jak koty, zwłaszcza Belzebub, więc nadmierna egzaltację trzeba po prostu im wybaczyć. Spokojna miejscowość raczej dużo zejść śmiertelnych, powstałych przy pomocy osób drugich, nie ma na swoim koncie, dlatego nic dziwnego, iż stróże prawa biorą się ostro do roboty. Ale no cóż … nie są kotami czyli wyniki ich prac nie są widoczne aż tak szybko jak wielu by sobie życzyło, lecz od czego pomocna dłoń to znaczy łapy, ogon i cała reszta? W końcu imię zobowiązuje, w szczególności gdy się narazi czarciemu imiennikowi! Wystarczy jedynie trochę pogłówkować, poszperać, podpytywać i wszystko staje się oczywiste, no niekiedy trzeba jeszcze ominąć mylny trop, jednak rozwiązanie morderczej zagadki jest tuż, tuż.

 

Podobno ludzie dzielą się na tych, uwielbiających koty, fanów psów oraz niezdecydowanych, pewnie rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana. Zresztą obojętnie do jakiej grupy należycie lektura najnowszej książki Małgorzaty J. Kursy da wam do myślenia i zapewniam, że nie spojrzycie już na kota w ten sam sposób! Urocze imię czworonożnego bohatera – Belzebub daje pole do przypuszczeń co do charakteru tegoż osobnika oraz fabuły. Na pewno nuda nie grozi, za to humor, czasem ciut mroczniejszy, jak najbardziej nie opuszcza czytelnika, no i ciekawość do czego jeszcze posunie się koci pupil również towarzyszy non-stop. Nie można zapomnieć o motywie, gdyż, jak by nie było „Jeszcze więcej nieboszczyków, czyli śledztwo z pazurem” jest kryminałem i jak najbardziej jest on morderczy. Jeśli do tego dodamy intrygę, która do samego finału pozostaje tajemnicą oraz pozostałych bohaterów, dwunożnych, wprowadzających iście bombową mieszankę charakterologiczną to otrzymujemy historię gdzie zdarzyć się może wiele i faktycznie ma miejsce dużo wydarzeń, a nawet jeszcze więcej. Autorka utrzymała lekki ton jaki wbrew pozorom dobrze łączy się z zabójczymi detalami oraz policyjnym dochodzeniem. Jednakże największe brawa należą się Belzebubowi, bijącemu na głowę każdą postać, nie tylko uosobieniem, ale nadaniem nowego znaczenia słowom takim jak kreatywny, upiorny czy też tupeciarz. „Jeszcze więcej nieboszczyków, czyli śledztwo z pazurem” jest opowieścią zapewniającą dobra rozrywkę, intrygującą fabułę oraz perypetie bohaterów niecodziennie zabawnych.

 

 

 

 

"Odnaleziony po latach" Agnieszka Szygenda (Edipresse Książki)

 

 

 

Najpierw jedna strata, później cios z niespodziewanej strony, no i jeszcze problemy rodzinne. Przy mniejszej dawce nieszczęść człowiek może się załamać, ale czasem by spojrzeć na siebie z całkiem nowej perspektywy trzeba rozpocząć wszystko od nowa. Bywa to trudne, zwłaszcza gdy w ogóle nie miało się jakichkolwiek zmian w planach.

 

Cisza i spokój mogą mieć różne oblicza, niekiedy są one dalekie od potocznych wyobrażeń. Ucieczka od wielkomiejskiego gwaru i przede wszystkim od tego co do tej pory stanowiło kanwę egzystencji nie jest aż tak trudna, chociaż bywa kłopotliwa. Jednak kiedy się uważa, ze do stracenia ma się bardzo mało lub w ogóle nic, zaryzykowanie wszystkiego nie wydaje się aż takim złym rozwiązaniem. On też tak uważał, pewności nie miał, ale w sytuacji, w której się znalazł zbyt wielu opcji nie istniało, wybór tego co wydawało się stać w sprzeczności z dotychczasowymi przyzwyczajeniami i zasadami było wyzwaniem rzuconym przeznaczeniu. Nowe miejsce na ziemi nie jest ani tym wymarzonym, ani tym bardziej idealnym, lecz może jest podobne do kogoś kto je kupił wbrew zdrowemu rozsądkowi? Nie spodziewa się On co kryją stare mury, a do opowiedzenia mają tragiczną historię, chociaż jej zakończenie jeszcze nie zostało napisane. Czy On się podejmie tego zadania? Sara kiedyś zaufała Annie, oddając pod jej opiekę to co miała najdroższego, kilkadziesiąt lat później zaistniała szansa by to co kiedyś zostało rozpoczęte znalazło swój finał. Jednak by stało się to faktem On musi pomóc w połączeniu się tym, którym nie dane było się do tej pory poznać …

 

O ludzkim życiu można pisać na poważnie i w komediowy sposób, da się opowiadać o naszej egzystencji z przymrużeniem oka oraz w żołnierskich słowach. Agnieszka Szygenda wybrała własną drogę w tym temacie – bez ogródek, z lekko ironicznym dystansem oraz nad wyraz realnie. Głównym bohaterem uczyniła mężczyznę, który na swój sposób przekracza swoistą smugę cienia, z dnia na dzień diametralnie zmienia się jego życie, wszystko to co wydawało się stałe okazuje się ulotne i przemija, czy bezpowrotnie, to już inne pytanie. Może nie na gruzach, lecz w odmiennych okolicznościach niż do tej pory próbuje odnaleźć się w nowej roli. Pierwszoplanowa postać jest szczera z sobą, stara się być taka również w stosunku do otoczenia, bywa czasem denerwująca, lecz trzeba przyznać, że w swoich dążeniach nie da się jej nie podziwiać za bycie sobą i równocześnie poszukiwanie siebie samego, niekiedy trochę na ślepo. Jednak jest to jedna strona książki „Odnaleziony po latach”, druga stanowi odrębny wątek połączony osobą głównego bohatera i  jest nią zagadka, swymi korzeniami sięgającą dramatycznych wydarzeń z czasów wojny. Czy tajemnicę, na trop jakiej trafia się przypadkowo, trzeba koniecznie wyjaśnić? Upływ czasu zdaje się zwalniać z odpowiedzialności, lecz z drugiej strony ludzka ciekawość nie pozwala ot tak odłożyć tej sprawy ad acta i po prostu o niej zapomnieć. Autorka nie starała się by czytelnicy polubili bohatera, pokazała go takim jakim możemy go znać z życia codziennego, ale poprowadziła go ścieżką, którą nie wybiera wielu – całkowicie odmienną od dotychczasowej. To czego się na niej uczy, co staje się jego udziałem zmienia go, pozwala na wyjście z bezpiecznych, chociaż ograniczających, ram oraz odkrycie u sobie i innych niespodziewanych cech.

 

 

 

"Grzech zaniechania" Małgorzata Rogala (Wydawnictwo Czwarta Strona)

 

Ktoś komuś odebrał życie, co go popchnęło do tego czynu? Na to pytanie muszą odpowiedzieć śledczy. Czasem jest to proste, ale bywają zbrodnie, za którymi czai się wiele emocji i niewiadomych. Łatwo jest popełnić błąd oraz pójść na skróty i rzucić oskarżenie, lecz co w sytuacji gdy jest to niewłaściwy kierunek? Pozory mylą, a pod nimi kryje się morze znaków zapytania i ocean możliwych scenariuszy.

Starsza aspirant Agata Górska nie przypuszczała, że zostanie wplątana w sprawę, która rzuci na nią cień podejrzeń. Niestety koszmar stał się rzeczywistością i to właśnie w momencie kiedy prowadzi skomplikowane śledztwo w sprawie morderstwa. Dwa dochodzenie, z czego jedno ma wszelkie znamiona tego, że uderzy w policjantkę boleśnie, w tym samym czasie rozgrywające się oznaczają, że trzeba się skupić i dokładnie przyjrzeć się wszystkiemu co im towarzyszy. Zwłaszcza, iż dużo nie potrzeba by zostać wciągniętą w otchłań poszlak, domysłów oraz nieczystych rozgrywek. Sprawy osobiste i obowiązki zawodowe w tym przypadku trzeba potraktować tak samo poważnie, ale dla Górskiej to drugie jest istotniejsze, w końcu co do pierwszego nie ma żadnych niejasności, chociaż czy na pewno? Zabójstwo eks-faceta jest równie niejasne jak i morderstwo szanowanej psychiatry Antoniny Brzozowskiej. Kto zabił Michała Stępnia? Jaki motyw miał morderca lekarki? Rozwiązanie tych zagadek kryminalnych stanowi prawdziwą łamigłówkę dla śledczych, przy czym jedna z nich może mieć przykre konsekwencje dla starszej aspirant. Poszlaki nie są dowodami, lecz niekiedy są podstawą oskarżenia, jednak czy mającego realne podstawy? Sławek Tomczyk łatwo się nie poddaje i wierzy, że prawda zatriumfuje, jak będzie w tych, dwóch, konkretnych sprawach. Temida przecież ma zasłonięte oczy i może kogoś skrzywdzić mieczem trzymanym w dłoni, kierując się tym co niesprawdzone …

 

Nowe dochodzenie starszej aspirant i komisarza okazało się niezłą zagwozdką, ale to nie jedyne śledztwo w „Grzechu zaniechania”. Słowa uznania dla Małgorzaty Rogali za całość i szczegóły, dała czytelnikom do rąk mistrzowsko skonstruowany kryminał, od którego nie ma co nawet próbować oderwać się. Jeżeli ktoś nie czytał poprzednich książek, z Agatą Górską i Sławkiem Tomczykiem w rolach głównych, to w najnowszym tomie połapie się szybko w akcji, lecz z pewnością i tak będzie chciał nadrobić zaległości. Natomiast dla fanów tej pary stróżów prawa „Grzech zaniedbania” przyniesie podwójne emocje śledcze, z gatunku tych, rosnących wraz z kolejnymi przeczytanymi kartkami.  Dwie sprawy toczące się równolegle to wyzwanie dla autorki i dla odbiorców, zwłaszcza gdy zazębiają się one i dorównują sobie stopniem zagmatwania. Małgorzata Rogala nie daje nikomu taryfy ulgowej, z jednej strony postacie szukają odpowiedzi na pytania, z drugiej - czytających kusi by na własną rękę odkryć to co pozostaje jeszcze niewiadomą. Na obie grupy czeka kilka ślepych uliczek i podchwytliwe zwroty akcji, a na pierwszym planie duet Górska i Tomczyk, nie dający za wygraną i wnikliwie sprawdzający wszelkie ślady i poszlaki. To co inni przyjmują za pewnik, oni weryfikują oraz rozkładają na czynniki pierwsze. Nie zadawalają się zdawkowymi odpowiedziami, czego efektem jest odkrycie nie tylko prawdy, ale i motywów, leżących u źródeł zbrodni. Nie da się także nie zauważyć strony psychologicznej „Grzechu zaniechania” odgrywającą dużą rolę w kryminalnej intrydze, lecz i stanowiącej temat do przemyśleń. Pisarka umiejętnie wplotła do fundamentów fabuły problemy społeczne, które ostatnio często są poruszane, ale nie zawsze w odpowiednim kontekście. Pozostaje jeszcze jedno pytanie, na jakie brak na razie odpowiedzi – czy będzie jeszcze okazja by spotkać się z starszą aspirant Agatą Górską i komisarzem Sławkiem Tomczykiem?

 

 

 

Agnieszka Osiecka "Dzienniki 1953" (Wydawnictwo Prószyński i S-ka)

Dzięki tej publikacji wehikuł czasu przenosi nas w lata pięćdziesiąte XX wieku, a dokładnie do roku 1953. Wtedy to m.in. zmarł Józef Stalin, Katowice przemianowano na Stalinogród, na Żeraniu wyprodukowano pierwszy polski silnik do samochodu marki warszawa, powstał Teatr Telewizji, a na Jasnej Górze po raz pierwszy odmówiono Apel Jasnogórski. W życiu siedemnastoletniej Agnieszki Osieckiej, ponadprzeciętnie inteligentnej studentki dziennikarstwa UW, także wiele się działo. Pełna entuzjazmu i fascynacji ideami komunistycznymi promowanymi przez ZMP powoli zaczyna dostrzegać, że rzeczywistość odbiega od ideałów, przeżywa rozczarowanie. Na uczelni ma problemy (afera z fałszowaniem podpisów, sąd zarządu głównego wydziałowego ZMP). W życiu uczuciowym także kipi. Relacje rodzinne nie obywają się bez zgrzytów. Do tego życie towarzysko-kulturalne, lektury, filmy, potańcówki, wycieczki, sporty a wszytko opisane, zrelacjonowane w niepowtarzalnym, może nieco zbyt egzaltowanym, ale na swój sposób uroczym, stylu.
Cała Osiecka chciałoby się powiedzieć. Jeszcze przecież taka młodziutka, dopiero kształtująca swoje poglądy i postawy, dojrzewająca a zarazem już konkretna, mocno w swej indywidualności osadzona. 

Jej zapiski mogą czasem irytować (zbytnią drobiazgowością, egzaltacją, skłonnością do autoanalizy), ale częściej zachwycają. Mają "pazur", są szczere, bije z nich radość życia, młodość, ciekawość świata i ludzi. Czyta się je dość przyjemnie. Osiecka posługuje się językiem młodzieżowym, potocznym, używa tzw. nowomowy oraz literackiej polszczyzny. Chciałam zacytować fragment, ale trudno się zdecydować, tak trudno wybrać coś naprawdę charakterystycznego, reprezentacyjnego. Zachęcam do zajrzenia do książki - każdy znajdzie coś dla siebie, może opis wycieczki po kielecczyźnie, poetycki opis wiosny zakończony przeklinaniem bolącego zęba, czy zachwyt nad wspaniałością życia, albo zapiski z lektur różnorakich. Myślę, że często w trakcie czytania Dzienników Osieckiej ołówek, zakreślacz, czy samoprzylepne karteluszki mogą pójść w ruch.

Niniejszy tom, tak jak poprzednie, został wydany pod redakcją Karoliny Felberg-Sendeckiej. Pieczołowicie przygotowany, z wyczerpującymi przypisami. Podstawę tego wydania stanowią zeszyty: XX, XXVII, XXVIII, XXX, XXXI oraz brulion-brudnopis (z okresu 17.04-19.05 1953) stanowiący uzupełnienie równoległych zapisków w dzienniki. Brak w numeracji stanowi zagadkę, nie widomo, czy były zeszyt XXI-XXVI, skoro zapiski z 1953 w zachowanych notatnikach zachowują ciągłość. Publikacja została opatrzona bogatą notą edytorską, wyjaśniającą zasady wydania dzienników, wszelkie ingerencje edytora, zmiany. Dodatkowo zamieszczono erratę do poprzednich tomów, dzięki wiedzy i zaangażowaniu czytelników udało się sprostować niektóre błędy i niejasności. Godne podziwu jest tak  rzetelne i skrupulatne podejście redaktorów i wydawców do publikacji dzienników.

Książkę polecam miłośnikom twórczości Agnieszki Osieckiej, którzy chcą bliżej poznać sylwetkę autorki; wszystkim głodnym wiedzy i ciekawym atmosfery lat 50. XX w. , a także tym, którzy zaczytują się pasjami we wszelkich listach, biografiach, dziennikach, wspomnieniach. Z ciekawością oczekuję na kolejny tom.