Aktualności
Konkurs z Saszą Hady i jej książką "Na końcu wchodzą Ninja"
- Szczegóły
- Kategoria: Konkursy
- Utworzono: poniedziałek, 07, grudzień 2015 09:47
Dzień dobry :)
Zapraszamy do udziału w konkursie z najnowszą powieścią Saszy Hady "Na końcu wchodzą ninja".
Aby powalczyć o tę książkę, należy wypowiedzieć się w poniższej kwestii:
Gdybyś miał możliwość wybrać jeden dar, umiejętność, które stałyby się Twoją pasją, co by to było?
Na wasze nawet najbardziej szalone propozycje, czekamy pod naszym mailem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.
W temacie maila proszę wpisać: NINJA. Na odpowiedzi czekamy do 16 grudnia, do rozdania mamy dwa egzemplarze książki "Na końcu wchodzą ninja", czyli zostaną nagrodzone dwie osoby.
POWODZENIA :)
Agnieszka Osiecka "Dzienniki i zapiski. Tom III 1952" (Prószyński i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 04, grudzień 2015 09:55
Ilekroć sięgam po tom pamiętników, dzienników czy listów, zastanawiam się, na ile ich autor miał świadomość, że kiedyś trafią one do druku i po wielu latach będą czytane przez szerokie grono osób. Na ile w tekstach tego typu mamy do czynienia z literacką kreacją, a na ile ze szczerym wyznaniem. Przyznam też, nieco dziwne uczucie tak zaglądać „pod podszewkę”, poznawać pisarzy, czy inne znane postaci od prywatnej, często najintymniejszej strony.
We współpracy z Fundacją Okularnicy im. Agnieszki Osieckiej ukazał się trzeci tom „Dzienników” poetki, pod redakcją dr Karoliny Felberg-Sendeckiej. Obejmuje on siedem zeszytów, zapisanych łącznie od 23X 1951 r. do 5 II 1953 r. pod pseudonimem Bożena Ostoja oraz dwa notesy z tegoż okresu.
Dzięki tym notatkom poznajemy piętnastoletnią uczennicę, skoncentrowaną bardziej na pływaniu, sporcie, spotkaniach towarzyskich, relacjach z chłopcami niż na nauce. Ta rozważna i romantyczna jednocześnie panienka pisała np. tak: „Wesolucho! Za ½ godziny idziemy zdawać maturuchnę. Cieszymy się jak cholera! J e z u s M a r i a! Z w a r i o w a ł a m z r a d o ś c i !!!!!!!!!!!!” (s. 209) Potem –swoje myśli i uwagi na papier przelewa już jako studentka dziennikarstwa UW.
Z niekiedy chaotycznych zapisków wyłania się świat lat pięćdziesiątych, portret otoczenia, w którym bytowała wówczas Osiecka. Oprócz wpisów w dzienniku znajdują się rozmaite, powklejane rzeczy np. zdjęcia, prasowe wycinki, szkolne notatki, refleksje na temat filmów i książek, wiersze itp. Czytając tom można odczuć, że autorką była nastolatka, tyle bowiem w jej tekstach egzaltacji, podkreśleń, cudzysłowów, ale też trzeba zauważyć, że to była piekielnie inteligentna nastolatka. Świadoma tego, czego chce od życia.
„(…) chcę dużo i szeroko wiedzieć o życiu, bo chcę istnieć w teraźniejszości, jeździć i (materialnie, bardzo materialnie) w całym znaczeniu żyć. Znaczy to, że chcę jeździć po świecie, spotykać bardzo dużo ludzi i czynić ciekawe obserwacje (…)” ( s. 21)
„I bardzo bym chciała mieć zdolności literackie. Nawet niewielkie – na tyle w każdym razie, abym mogła wypowiedzieć siebie i to, co się dookoła dzieje, abym mogła pisać o dwóch teatrach – życia i sceny” ( s. 22)
Aż dziw, jak bardzo prorocze okazały się powyższe słowa….
Redakcja i edycja „Dzienników” Osieckiej zasługuje na medal. Zachowano niepowtarzalny styl autorki, ale poprawiono oczywiste błędy, w przypadku błędnie zapisanych nazwisk i nazw, poprawki uczyniono w przypisie, rozwinięto skróty, oznaczono nieczytelne znaki i słowa. Wielokrotnie pojawiały się znaki redaktorskiej niepewności [?] oraz zdziwienia [!] – odnośnie fragmentów, których poprawienie byłoby ingerencją w styl. Zamieszczono bogate w treść przypisy, indeks osób występujących w tekście oraz osób niezidentyfikowanych (wymienianych ogólnikowo, z imienia itp.)
Dzięki tej publikacji można wniknąć częściowo w duszę autorki, poznać szczegóły jej młodego życia, jej poglądy i zmiany postawy, można uszczknąć atmosfery tamtych czasów i sięgnąć do zwyczajności legendarnej już niemal poetki.
Czytelnika czeka porcja zdziwień, zaskoczeń, wzruszeń, uśmiechów i zachwytów. Pokaźnych rozmiarów księga nie jest lekturą na jedno posiedzenie, zresztą styl na dłuższą metę jest męczący. Za to stopniowe spotkania z Osiecką na kolejnych stronach dziennika dostarczają niezapomnianych wrażeń, wiedzy i emocji.
Pamiętajmy o Osieckiej, czytajmy jej dzienniki…
Agnieszka Lingas-Łoniewska "Myśli moje swobodne" (Novae Res)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: czwartek, 03, grudzień 2015 11:51
„Myśli moje swobodne” to nie lada gratka dla fanów Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Zbiorek bardzo nietypowy, któremu nie towarzyszy jedna główna myśl przewodnia. Dlatego bardzo trafny wydaje się tutaj tytuł. Na „Myśli” składają się bowiem opowiadania zróżnicowane pod względem tematycznym, wiersze, cytaty z powieści autorki, wyselekcjonowane przez czytelniczki, a także... epitafium dla kota Rudolfa. Jest jednak coś, co łączy wszystkie utwory. To charakterystyczny styl Agnieszki Lingas-Łoniewskiej i sposób, w jaki pisze o emocjach.
Jeśli lubicie poezję baroku, zbudowaną na kunsztownych konceptach i opakowaną w gęstą stylistykę, wiersze Agnieszki Lingas-Łoniewskiej... nie są dla was. Utwory zaproponowane przez autorkę w „Myślach” to poezja oszczędna i pod względem ozdobników bardzo surowa. Wiersze traktują o miłości, samotności, rozstaniach, zdradach i śmierci. Moje ulubione to „List” i „Babunia – proste w formie i przekazie, pod żadnym względem nieprzekombinowane i bardzo prawdziwe. Bo przecież każdy z nas ma/miał taką „babunię”, na której twarzy wypisały się ślady „ciągłych ucieczek, grzebania w ziemi, padniętych zwierząt./Radosnych poranków, nużących popołudni, zmęczonych wieczorów”. Lingas-Łoniewska udowadnia, że w poezji nie trzeba popisywać się kunsztowną metaforyką, by trafić w samo sedno.
Pod względem opowiadań „Myśli moje swobodne” to zbiorek bardzo hojny – każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Dla tych, którzy poszukują łagodnej obyczajówki i słodkiego romansu, autorka przygotowała między innymi „Szukam swojej drogi” o Magdzie-cukierniczce i jej „bezwzględnym”, aczkolwiek przystojnym, konkurencie, i „To chyba miłość” – ciepłą opowieść o Agacie, usiłującej zaufać na nowo drugiemu człowiekowi po tym, jak została skrzywdzona przez niedoszłego męża. W nieco bardziej dramatycznych historiach – „Fotografiach” i „Marcysi” – Lingas-Łoniewska mówi o ratunku, który przychodzi w najmniej spodziewanym momencie i kieruje życie na właściwe tory. Jest też coś dla takich, jak ja – czyli czytelników rozmiłowanych w... zbrodni. Utwór „Czyste piękno” został nagrodzony w konkursie „Gazety Wrocławskiej” na opowiadanie kryminalne z Dolnym Śląskiem w tle. Jest to historia dwojga policjantów – Kaśki i Jacka – którzy pracują nad sprawą tajemniczego seryjnego mordercy zwanego „Rączką”. Ciekawy pomysł, wartka akcja i niespodziewany finał. Czego chcieć więcej? „Czyste piękno” było pierwszym tekstem Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, jaki wpadł mi w ręce. A propos rączek...
Najbardziej poruszające i zaskakujące w „Myślach” wydały mi się dwa opowiadania. Po pierwsze – „Człowiek trzymający władzę”. No! Drodzy państwo, jeśli lubicie narrację prowadzoną z punktu widzenia oślizgłego świra, brutalnego i z gigantycznymi kompleksami, to jest to utwór dla was. Autor i narrator są tu świetnie zdystansowani, świat – okrutny, ludzie – słabi i upokarzani, ale końcówka – bardzo satysfakcjonująca. I po drugie, creme de la creme – „Wojownik”. Opowiadanie, którego bohaterem-narratorem jest... kot Rudolf. Z początku frywolna i lekka opowiastka o kocio-psiej przyjaźni, kociej miłości i rozstaniu, a także o traumatycznych i upokarzających wizytach u weterynarza, przeistacza się stopniowo w przypowieść o śmierci. Bardzo to osobisty tekst, bardzo wzruszający, szczery i dojrzały. Bezpośrednio łączy się z równie wzruszającym „Wojownikiem”-epitafium dla „prawdziwego” kota Rudolfa, który „miał psi charakter i ludzkie zachowania”.
„Myśli moje swobodne” to świetny pomysł na świąteczny prezent. Wydaje mi się, że nie tylko fani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej znajdą tu coś dla siebie. Poleciłabym „Myśli” wszystkim tym, którzy po prostu lubią krótką formę, zwięzłość stylistyczną i narracyjną, a także ukazywanie pewnych zjawisk przez literacką soczewkę. Nie ma tutaj wielkich, epickich fabuł. Są szkice, rzuty, migawki. Jak to w życiu.
Monika Abdelaziz, Ewa Zarychta "Księżyc zza nikabu. Polska muzułmanka w Egipcie" (Novae Res)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: środa, 25, listopad 2015 09:15
- Autor: Agata Piątek
„Księżyc zza nikabu” to książka o współczesnym Egipcie widzianym oczami dwóch Polek tam mieszkających – Moniki Abdelaziz i jej matki, Ewy Zarychty. W dużej mierze oparta jest na blogu prowadzonym przez nasze rodaczki – www.polskamuzulmanka.blog.pl
Pustynie, wielbłądy, piramidy, prażące słońce, islamiści i miasta przepełnione turystami– takie jest wyobrażenie o Egipcie większości Polaków. Żyjemy w XXI wieku, w dobie Internetu, a nasze wyobrażenia są tak mylne. Żyjąc w Polsce Egipt uważamy za kraj Trzeciego Świata, a tymczasem, kraj ten na niektórych płaszczyznach dorównuje, a i zdarza się, że wyprzedza Polskę.
Panie Monika i Ewa w swojej książce bardzo prosto, ale barwnie opisują prawdziwy Egipt i życie w nim. Ukazują przepiękne krajobrazy, najróżniejsze zakamarki Egiptu, ale książka jest przede wszystkim nieocenioną skarbnicą wiedzy na temat tamtejszej kultury, religii, klimatu, zwyczajów i codzienności. Pani Monika w Egipcie założyła rodzinę-ma męża i synka, po którego narodzeniu postanowiła przejść na islam. W bardzo przystępny sposób wyjaśnia czytelnikowi na czym tak naprawdę islam się opiera i jak wygląda jego praktykowanie współcześnie. Żyjąc w Egipcie Polki musiały się przystosować, zadomowić i chociaż nie zawsze jest łatwo, Egipt nie jest taki straszny, jak wielu z nas sobie wyobraża. Niestety, nie zawsze jest też kolorowo, o czym autorki niejednokrotnie się przekonały. Patrząc przed siebie widzimy zdumiewający, piękny kraj, o bogatej kulturze i tradycji, a kiedy się obejrzymy możemy się zderzyć z brutalnością Egiptu.
Egipt zdecydowanie różni się od europejskich krajów, ale nie jest też taki jak większość krajów arabskich. Autorki łamią niejeden stereotyp, chociażby o prawach i traktowaniu tamtejszych kobiet. Czytając książkę mamy doskonały pogląd na rzeczywistość, na codzienność jaka otacza tamtejszą ludność. Z lektury wyniosłam, że ludzie tam są nieraz o wiele bardziej życzliwi niż Europejczycy, szczególnie w stosunku do dzieci, ale niestety też istnieje druga strona medalu – trzeba naprawdę uważać, komu się ufa, nawet jeśli zna się tę osobę kilka czy kilkanaście lat.
Pani Monika Abdelaziz opisuje jak wygląda jej życie z mężem muzułmaninem, jak wygląda codzienność jej i ich dziecka. Codzienność w Egipcie diametralnie różni się od tej naszej. Największą różnicą, i taką która mnie osobiście najbardziej zaskoczyła jest ta dotycząca pór dnia. Otóż w Egipcie nie ma nic dziwnego w tym, że dzieci, nawet w wieku 4 lat o 1 w nocy bawią się w rówieśnikami na zewnątrz. Nie ma nic dziwnego w tym, że o 2 w nocy do męża Pani Moniki dzwoni kolega z propozycją wyjścia na miasto. Zakłady krawieckie w Egipcie czynne są nawet do 4 nad ranem i tak, nie ma w tym nic dziwnego. Prawdziwe życie w Egipcie zaczyna się po 22.
Życie w Egipcie, u boku muzułmanina być może nie zawsze jest łatwe, ale jak sama Pani Monika pisze, każdy związek wymaga starań z obu stron, a w związku ludzi innej narodowości czy z innych kręgów kulturowych jest to dodatkowo utrudnione. Nie obejdzie się bez kompromisów, ale ważne jest to, by do nich dochodzić.
„Prosta zasada – obie strony muszą wykonywać kroki. I to kroki o podobnej długości i w podobnym tempie. Jakiekolwiek braki w tej kwestii wcześniej czy później dadzą o sobie znać.”
Żałuję, że książka nie wyjaśnia jak autorki znalazły się w Egipcie, zaspokoiłoby to ciekawość niejednego dociekliwego czytelnika. Szkoda też, że nie ma rozróżnienia, która z Pań pisze dany rozdział – zdarzało mi się czytać coś z przekonaniem, że wydarzenia opisuje Pani Monika, a po pewnym czasie okazywało się, że jest to historia z perspektywy Pani Ewy. Ale nie jest to aż tak istotne i w większości przypadków bez problemu można rozróżnić, która z Pań przedstawia wydarzenia.
„Księżyc zza nikabu” otworzył mi oczy i rozjaśnił wiele sprawy dotyczących Egiptu. Dzięki tej lekturze czytelnik dowiaduje się, że kraj ten ma niejedno oblicze. Autorki ukazują prawdę taką jaka jest, bez zbędnych ozdobników i przekłamań. Ukazują piękno Egiptu, ale nie ukrywają, że potrafi być równie brutalny. Książka ta zmieniła moje poglądy nie tylko na temat samego Egiptu, ale również na temat ludzi tam żyjących. Polecam wszystkim miłośnikom państwa nad Nilem, ale również tym, którzy chcą się czegoś dowiedzieć o tym egzotycznym kraju i nastawiają się na prawdę, a nie podkolorowaną historię. „Księżyc zza nikabu” to idealna lektura dla osób, które chcą się wybrać do Egiptu czy to w celach czysto turystycznych czy innych. Myślę, że mogę zaryzykować stwierdzenie, że po tej lekturze zdecydowanie zmienicie swoje podejście do Egiptu.