Aktualności
Małgorzata Karolina Piekarska "Klasa pani Czajki" (Nasza Księgarnia)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: środa, 27, styczeń 2016 09:03
Ostatni weekend spędziłam w… gimnazjum! Nie jako uczestnik zjazdu absolwentów, czy w roli nauczyciela, tylko jako… czytelnik. Za mną bowiem lektura pełnej emocji i wyrazistych postaci powieści młodzieżowej osadzonej w środowisku szkolnym.
Kiedy w czasach licealnych kupowałam dwutygodnik „Cogito”, moja młodsza siostra czytała „Victora”, a ja też zaglądałam do tego czasopisma. Obie z niecierpliwością czekałyśmy, aby poznać kolejny tekst M. K. Piekarskiej o perypetiach grupy gimnazjalistów. Opowiadania z cyklu „Klasa pani Czajki” publikowano w latach 2002-2004, potem wydano je w wersji książkowej. I to był hit! Powieść doczekała się paru wznowień, ukazała się w formie audiobooka, została przetłumaczona na język ukraiński, fragmenty znalazły się w podręcznikach do języka polskiego. W 2004 roku jako jedyna książka polskiego autora trafiła na listę bestsellerów tygodnika „Wprost” w kategorii "Dla dzieci i młodzieży”. Teraz dzięki wydawnictwu Nasza Księgarnia „Klasa pani Czajki” znów rusza na podbój serc młodych (i nieco starszych też) czytelników. Moje już zawojowała.
Bohaterami są uczniowie jednego z warszawskich gimnazjów, w ich klasie mają miejsce przeróżne animozje, konflikty, problemy, intrygi. Rozkwitają pierwsze miłości, trwające przyjaźnie zostają poddane próbie. Na własnej skórze gimnazjaliści uczą się na czym polega lojalność, uczciwość, odpowiedzialność, ile krzywdy mogą wyrządzić plotka i kłamstwo, ile zamieszania mogą uczynić niedopowiedzenia i domysły, jak łatwo kogoś ocenić po pozorach, albo jak łatwo na kimś się zawieść. Wspólnie uczą się, imprezują, jeżdżą na klasowe wycieczki. Dorastają do właściwego oceniania sytuacji, dokonywania wyborów i podejmowania decyzji. Nie jest to dla nich łatwe, po drodze będzie wiele łez, rozczarowań, porażek. Dla równowagi będą też wesołe chwile, sukcesy i dobre perspektywy.
Autorka stworzyła grupę wyrazistych postaci, każdej z nich poświęciła uwagę, pokazała je tak, że współczesnym nastolatkom nietrudno się z nimi utożsamić. Małgosia jest dość nieśmiałą, mądrą, oczytaną dziewczynką, ze względu na sytuację finansową rodziny nie może sobie na wiele pozwolić. Jej przyjaciółka, Kamila ma kompleks na punkcie swojego koloru włosów, podoba się chłopakom, sama jednak nie wie, czego chce, rani serca i coraz bardziej gubi się w plątaninie uczuć. Maciek nadrabia bogatym słownictwem i poczuciem humoru, uwielbia Harrego Pottera i scrabble. Biały Michał pasjonuje się komiksami. Czarny Michał to zadziorny i niepokorny typ, z sytuacją rodzinną nie do pozazdroszczenia. Kaśka stroi się do szkoły jak na dyskotekę, udaje „dorosłą” i bardziej doświadczoną niż jest. Kinga, kujonka, ma przed sobą sprawdzian ważniejszy niż ten z matematyki. Są jeszcze Ewka, Aleks, Wojtek zwany Nowym i reszta klasy. Ich wychowawczyni, polonistka, pani Czajka przez 3 lata wiele przeszła ze swoimi podopiecznymi, była wobec nich czasem surowa, ale zawsze sprawiedliwa, doceniała kreatywność i to, że młodzi ludzie obdarzali ją zaufaniem. Swoją rolę w fabule odegrali też Olek, który porzucił zajęcia z ceramiki na rzecz sportu, Krzysiek z III b, a także oczywiście rodzice, np. mama Maćka, tata Ewki, czy problematyczna matka Stasia.
Małgorzata Karolina Piekarska - dziennikarka, reporterka, pisarka, autorka bloga „W świecie absurdów” – trafnie i realistycznie przedstawiła świat uczuć i problemów dorastającej młodzieży. Opisała codzienność nastolatków młodzieżowym językiem, z ich perspektywy, jakby umieściła wśród nich kamerę. W łączących się w całość opowiadaniach, z których każde zakończone jest wyraźną puentą, postawiła na dialogi, wartką akcję, humor słowny i sytuacyjny, pełne emocji opisy przeżyć bohaterów. Żadnych nudnych dłużyzn, to się „samo czyta”!
Być może za kilka lat gimnazja znikną z mapy polskiej edukacji, czy stanowią dobry, czy zły twór – to kwestia dyskusyjna. Bez względu jednak na to, jak nazywa się placówka oświatowa, ile ma klas i z jakich podręczników w niej się korzysta, to sprawy i problemy nastolatków – niezależnie od miejsca i czasu - pozostaną podobne, wręcz takie same. Zmienia się tylko tło i rekwizyty. W czasach, które obejmuje fabuła „Klasy pani Czajki”, jeszcze nie wszyscy mają telefon komórkowy, ukazał się dopiero piąty tom serii o Harrym Potterze. Dla niektórych młodych czytelników to już niemal „prehistoria”. Ale i dziś są w szkołach takie Małgośki, Kamile, Kaśki, Maćki i Michały… Zakochują się, marzą, obrażają się, dokuczają sobie, uczą się na błędach, snują plany, chcą zaistnieć, zaimponować innym itp.
Książkę czyta się jednym tchem, z zaangażowaniem w perypetie postaci, z sympatią bądź antypatią dla ich charakterów i postępowania. Odczuwa się nieco podobny klimat jak w powieściach Ewy Nowak, zresztą jej twórczość przywołana jest w treści. Nie znajdziemy tu „morałów” i porad wychowawczych, ale wystarczy tylko śledzić perypetie bohaterów i wyciągać wnioski. Nie wnikam w temat, czy gimnazjum to „zuo”, ale każdemu uczniowi życzę, aby spotkał taką powieściową panią Czajkę na jakimś etapie swojej edukacji.
„Klasę pani Czajki” poleciłabym nie tylko gimnazjalistom, czy ogólnie - nastolatkom, ale także rodzicom i nauczycielom, wychowawcom, opiekunom. Może taka lektura pomogłaby im inaczej spojrzeć na swoje dzieci, uczniów, wychowanków, lepiej ich poznać i zrozumieć, docenić wagę ich pozornie błahych rozterek i problemów. Skoro jesteśmy w szkolnej atmosferze, to na koniec wpisuję autorce Małgorzacie Karolinie Piekarskiej oraz Marcie Blachurze, która zaprojektowała okładkę, szóstki do dziennika, a czytelnikom zadaję pracę domową: przeczytać „Klasę pani Czajki”. Obowiązkowo! Będę pytać – o wrażenia.
"Ksiądz Twardowski dzieciom. Wiersze" (Nasza Księgarnia)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 19, styczeń 2016 14:21
18 stycznia 2016 roku mija dokładnie dziesięć lat od śmierci księdza Jana Twardowskiego, poety, którego twórczość stanowi odrębne zjawisko w nurcie poezji religijnej. W 2015 roku natomiast minęła setna rocznica jego urodzin. Najpiękniejszym upamiętnieniem wyjątkowego twórcy i tych szczególnych dat jest jubileuszowe wydanie jego utworów. Tym razem przygotowano kolejną perłę w kolekcji książek „Z Biblioteki Wydawnictwa Nasza Księgarnia” – zbiór wierszy ks. Twardowskiego dla dzieci.
Tym razem przyznam, że jestem w kropce. W siódmej kropce biedronki. Albowiem przewracam kolejne strony antologii i spotykam utwory dobrze mi znane, zamieszczane w różnych zbiorach, również te „standardowe” jak „Śpieszmy się”, „Który stwarzasz jagody”, „Kiedy mówisz”. Czy one są dla dzieci? Czy takie było ich przeznaczenie? Niekoniecznie. To jednak są tak proste i szczere wiersze, jakby sercem dziecięcym pisane, uniwersalne w swej wymowie. Ich odbiorca nie ma wieku. To poezja bez ograniczeń wiekowych.
Ksiądz Twardowski tworzył poezję religijną, ale w takim „ludzkim” wydaniu, bliską naturze, pełną humoru, czułości, prostoty, pewnej naiwności, wzruszenia, radości „ni z tego ni z owego”. Zachwycał się tym, co najprostsze, najmniejsze, a przecież najważniejsze. Wyrażał zachwyt i zdziwienie cudami przyrody. Tylko on potrafił „pisać wiersz niczyj dla wszystkich”, patrzeć oczami dziecka na życie i świat.
W utworach Księdza Jana pełno jest rozmaitych zwierzątek i roślinek. Postaci świętych ukazane są nietypowo, podobnie jak inaczej poeta patrzy na znane z Biblii sceny. To właśnie jest dla niego charakterystyczne. Oto parę przykładów. W wierszu „Chrzest w Jordanie” zastanawia się, czy ludzie, którzy tłumnie przybyli do rzeki „może chcieli bez szamponu, bo taniej, na święta umyć brody”. W utworze „Taka ludzka” zwraca uwagę na to, że Matka Boża była kiedyś dziewczynką „w sukience do kolan, z dowcipnym warkoczykiem i wesołą grzywką”. Poświęca jeden z wierszy trzem królowym, które czekają na mężów z szalikiem, posiłkiem, lekarstwem. W „O maluchach” nie bulwersuje się, że maluchy podczas kazania „pokazywali różowy język / grzeszników drapali po wąsach sznurowadeł / dziwili się, że ksiądz nosi spodnie (…) liczyli pobożne nogi pań / niuchali co w mszale piszczy / pieniądze na tace odkładali na lody (…)”
Jeszcze wiele razy nas poeta tak zaskoczy, żenam ze zdziwienia i zachwytu niemal szczęka opadnie… Celowo użyłam kolokwializmu, bo twórczość Ks. Twardowskiego nie wymaga nabożności, nie ma w niej za grosz patosu. Za to znajdziemy dużo humoru, ironii oraz ciepłego uśmiechu.
Czy to poezja dla dzieci? A czemu nie, bardzo proszę, na zdrowie. Niech najmłodsi czytelnicy oswajają się z liryką bez rymów, niech wędrują myślą za niezwykłymi konceptami autora, próbują poznać i zrozumieć jego poetycki i religijny świat, pokazany w jasnych, ciepłych barwach. Dzieci zrozumieją te wiersze po swojemu, może nawet lepiej niż niejeden dorosły pojmą ich sens i przesłanie.
Nie sposób nie wspomnieć o przepięknej szacie graficznej, w którą niniejszy tom ubrała Marta Kurczewska, młoda zdolna ilustratorka. Na ilustracje po prostu nie można się napatrzeć! Są zabawne, kolorowe, emanują radością, korelują z treścią.
„Ksiądz Twardowski dzieciom. Wiersze” to książka uniwersalna, którą można potraktować jako kolorowe kompendium twórczości, bowiem zawiera chyba wszystkie najpiękniejsze, najważniejsze, najbardziej znane utwory tego poety, „Księdza Paradoksa”, zwanego też „Janem od Biedronki”. Polecam tę antologię jako prezent z okazji Chrztu Św. lub I Komunii Świętej, na urodziny, imieniny, bez okazji. To ma większą wartość niż tablety i „ajfony”. Poezja uszlachetnia.
Tomasz Mackiewicz "Spowiedź" (Wydawnictwo Videograf)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 18, styczeń 2016 09:59
Ludzkim życiem rządzi przypadek, wiadomo o tym nie od dziś. Przez przypadek właśnie w ręce redaktorki jednego z warszawskich wydawnictw-Olgi Wagner trafia rękopis, a właściwie wstęp do książki, z prośbą o wyrażenie opinii, czy warto kontynuować podjętą historię. Wśród setek nadesłanych dzieł, otrzymany fragment nie robi na Oldze piorunującego wrażenia, jednak jakiś wewnętrzny głos podpowiada, aby podzielić się swoimi spostrzeżeniami z kolegą z pracy. Ten, bardzo szybko informuje Olgę, że treść książki nawiązuje do niedawnej tragedii jaka miała miejsce w jednej z podwarszawskich miejscowości o nazwie Ogrody. Miejscowość, w której doszło do niecodziennego zdarzenia, jest bardzo dobrze znana redaktorce, ponieważ wiele lat wcześniej mieszkała tam przez chwilę z rodzicami. Główni bohaterowie zdarzenia-ofiara Teresa Krajewska i morderca proboszcz Czarnecki też nie są jej obcy. Skłania to główną bohaterkę do zapoznania się z dramatem jaki rozegrał się w Ogrodach, dodatkowym bodźcem jest fakt, że autorką wspominanego rękopisu jest dawna koleżanka z klasy, która popełniła samobójstwo.
Znając się na swojej robocie, Olga doskonale zdaje sobie sprawę, że nikt, nawet po takiej tragedii jaka dotknęła Edytę Krajewską, nie zaczyna pisać książki i nie wysyła jej do wydawnictwa z prośbą o „recenzję”, jeżeli planuje samobójstwo. Edyta, w swoim tekście wskazuje, że dotychczasowe ustalenia policji w zakresie niedawnego zabójstwa mijają się z prawdą, tak jak plotki związane z ofiarą i oprawcą. Zaintrygowana całą sprawą Olga, znając realia pracy naszych śledczych, postanawia na własną rękę wyjaśnić co dokładnie wydarzyło się w Ogrodach, zaczynając swoje małe prywatne śledztwo, nota bene na posterunku miejscowej-dotychczas tkwiącej w miejscu z postępowaniem policji. Dla społeczności małego prowincjonalnego miasteczka, gdzie wszyscy o wszystkich wiedzą dosłownie wszystko, staje się intruzem, który wtrąca się do nie swoich spraw, zadaje za dużo pytań przez co w mniemaniu niektórych „mąci” w śledztwie prowadzonym przez komendanta Walczaka i jego zastępcę Jastrzębskiego. A także wciąga i naraża na niebezpieczeństwo miejscowego redaktora Rafała. Gdyby jednak nie jej upór w odkryciu prawdy, prawdopodobnie skazane zostałyby niewinne osoby.
Książka pana Tomasza Mackiewicza o tytule „Spowiedź” jest lekkim kryminałem, który pochłania się w jeden wieczór. O ile w większości kryminałów już w połowie uważny czytelnik jest w stanie wskazać sprawcę zamieszania, tak w Spowiedzi praktycznie do samego końca podejrzanymi pozostaje większość bohaterów związanych z proboszczem i Krajewskimi, co dodatkowo wzmaga chęć jak najszybszego dotarcia do końca. Nie jest to jednak droga przez mękę-autor oszczędza nam rozległych opisów, dając szansę naszej wyobraźni na to, by trochę popracowała, prowadzi fabułę w kilku wątkach z dosyć szybką akcją, nie pozwalając na nawet chwilowe „wyłączenie się”.
Natalia Brożko "W 16 miesięcy dookoła świata" - recenzja gościnna
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 15, styczeń 2016 00:11
- Autor: Endru Artos
Natalia Brożkoi jej książka „W 16 miesięcy dookoła świata”.
Tom I – Azja, Australia i Oceania oraz Ameryka Północna (Tajlandia, Malezja, Singapur, Indonezja, Australia, Nowa Zelandia, Fidżi, USA ).
Tom II – Ameryka Łacińska (Kolumbia, Ekwador, Peru, Boliwia, Paragwaj, Argentyna i Chile, Panama, Kostaryka ).
Podróż Natalii dookoła świata zaczyna się ciekawym mottem autorki:
- Chcę zobaczyć żyrafy – mówi do koleżanki z pracy, wpatrując się w jej kalendarz wiszący na ścianie.
- Jedź! Przez to biuro żyrafy nigdy nie przegalopują.
No i pojechała, a chociaż żyrafy jeszcze przed nią, to cały świat już za nią.
Dwutomowa książka Natalii Brożko W 16 miesięcy dookoła świata to dzieło, na które czekałem z niecierpliwością. Śledząc na blogu Natalii całą jej podróż, wiedziałem, że powstanie relacja z tej niezwykłej wyprawy.
Ta wyjątkowa pozycja wydana przez National Geographic cechuje się piękną szatą graficzną, ciekawymi zdjęciami
i – co jest nie bez znaczenia dla wszystkich, którzy chcieliby skorzystać z doświadczenia tej niezwykłej podróżniczki –
z każdego kraju, jaki odwiedziła, można czerpać pełnymi garściami praktyczną wiedzę, uzupełnioną krótkim spisem informacji dotyczących cen żywności, noclegów i różnych innych usług.
Sama książka to niezwykle osobisty przekaz Natalii z podróży, pisany bardzo ciekawym stylem. W publikacji znajdziemy wspaniałe zdjęcia i kiedy się na nie patrzy, to od razu chciałoby się tam znaleźć. Inspiruje, zaciekawia, wyjaśnia i przedstawia nam kulturę ludzi we wszystkich odwiedzonych przez autorkę miejscach. Natalia ukazuje ich tradycje i zwyczaje,
a przede wszystkim jej osobiste relacje w kontaktach z mieszkańcami krajów, które zwiedza.
Czytam i zastanawiam się, czy to osobisty urok, wiara
w ludzi czy życiowy optymizm pozwoliły jej osiągnąć cel i bez szwanku odbyć tę podróż.
Autorka, opisując swoją podróż, pokazuje nam różne sytuacje, jakie mogą nas spotkać podczas zwiedzania lokalnych atrakcji, poszukiwaniu noclegu, przemieszczania się po wielkich obszarach Australii czy degustacji nieznanych nam potraw.
Malownicze przedstawianie zwiedzanych miejsc, ciekawe dialogi, zabawny opis dziwnych potraw (dla nas) i ich smaków, a przede wszystkim osobiste przemyślenia autorki tworzą specyficzny klimat. Tak sugestywnie przedstawia nam swoje przygody i ciekawe zdarzenia, że kiedy czasami wpada w tarapaty związane z odmiennymi uwarunkowaniami kulturowymi czy trudnym terenem, po którym wędruje, to jej kibicuję, szybko czytając następne strony i chcąc jak najszybciej razem z nią wyjść z nich obronną ręką.
Najważniejszą treścią tej książki jest jednak możliwość poznania relacji międzyludzkich w osobistym spotkaniu z odmienną kulturą innych krajów, bardzo różniących się od siebie, a przez to ciekawszych i inspirujących nas do spełniania własnych marzeń.
Należy tutaj zaznaczyć, że podróż Natalii dookoła świata nie jest wycieczką wykupioną w biurze turystycznym, a przemyślaną wyprawą, zorganizowaną własnymi siłami i własnym kosztem, a w tej podroży może polegać jedynie na sobie i na Fabianie, który jej towarzyszy.
Dla mnie, podróżnika z wyboru i zamiłowania, liczy się również możliwość zapoznania się z krajami i miejscami, w których nie byłem. Czytając opisy i oglądając zdjęcia przyrzekam sobie, że kiedy nadarzy się okazja, to i ja tam zawitam. Nie dlatego, żeby sprawdzić to, o czym pisze autorka, ale żeby przeżyć to samo, co ona przeżywała, będąc tam, gdzie ja i każdy z nas chciałby znaleźć.
A tych, którzy nie mogą wybrać się śladami Natalii zachęcam, żeby wybrali się razem z nią w podróż swego życia, sięgając po jej książkę.