Kasia Pisarska "Wiedziałam, że tak będzie" (Muza SA)

Czasami człowiek musi, inaczej się udusi. W tym wypadku, nie śpiewać, o nie, mam wiele zrozumienia i poszanowania dla uszu najbliższych. Na myśli mam tu raczej oderwanie się od rzeczywistości, odreagowanie, odpoczynek, ale nie bezmyślny, raczej inspirujący i pobudzający. Taki efekt daje przeczytanie pełnej włoskich smaków i aromatów powieści Kasi Pisarskiej, pod tytułem „Wiedziałam, że tak będzie”.

W książce tej Italia wypływa z każdej strony i dla mnie, znającej opisywane miejsca, stanowi cudowną przejażdżkę wzdłuż Jeziora Garda, do Werony, Wenecji. Jest to podróż do przeszłości i plan na kolejne wyjazdy, bo po tym, jak autorka zaprezentowała Włochy, wiem że muszę wrócić tam jeszcze raz. 

Ale nie myślcie, że to tylko opowieść o wycieczce krajoznawczej. Nie, osią fabuły jest siedemnaście milionów czterysta osiemdziesiat trzy tysiące dwieście dwadzieścia cztery… euro. Tyle właśnie wygrała we włoskim odpowiedniku naszego Lotto jedna z głównych bohaterek, Weronika. Kobieta jest na poważnym życiowym zakręcie, jej mąż, zwany Rudym, zdradził ją (nie powiem z kim, bo nerwy mnie biorą), teściowa to wredny okaz, dzieci brak, czułości i miłości chyba nigdy nie było. Gdy przyjeżdża do Laury, przyjaciółki (będącej narratorką powieści) i wyjawia jej swój plan, związany z wygraniem tak ogromnej fortuny, ta zbyt długo się nie zastanawia. Sama ma też nieciekawą sytuację osobistą. Czterdziestka zbliża się całkiem rześkim krokiem, faceta ani widu, ani słychu, za to w pracy chamski szef i wszechobecny wyścig szczurów nieszczególnie usposabiają ją radośnie do aktualnego trybu życia. Dlatego też Weronika i Laura wsiadają do wysłużonej „saabinki” i jadą na południe zrealizować kupon. Jednak los czasami bierze sprawy we własne ręce i dziewczyny trafiają do uroczego, acz opuszczonego miasteczka San Rocco. Tam spotykają wielu przyjaznych Włochów, między innymi przystojnego Alessandro. Laura nie wie co się dzieje, Weronika za to dobrze się we wszystkim orientuje. No, ale teraz nie czas na romanse, bo trzeba przecież odebrać wygraną. Na drodze dziewczyn co rusz piętrzą się problemy i jednocześnie pojawiają się ludzie, którzy potem staną się częścią ich szalonego planu.

„Wiedziałam, że tak będzie” to wciągająca, napisana dynamicznym językiem, pełna zwrotów akcji i szalonych pomysłów powieść, gdzie nie tylko „okoliczności przyrody” stanowią o atrakcji tej historii. Także bohaterowie, pełnokrwiści, życiowi, ze wszystkimi ich wadami, rozterkami, obawami, tak bliscy i ludzcy są osią, po której mknie fabuła, łącząc się wraz z nimi w doskonale dopasowaną konstrukcję. 

Powieść czyta się lekko, z radością, z ciekawością, opisy poruszają wyobraźnię, a inteligentny humor w dialogach sprawia, że co rusz czytelnikowi usta rozciągają się w uśmiechu. Nie można także pominąć „zwierzęcego” aspektu tej książki. Autorka od lat działa na rzecz zwierząt, zajmuje się adopcjami, prowadzi programy telewizyjne poświęcone tym kwestiom. W powieści nie brakuje tych akcentów, a psy Dolar i Killer są tego najlepszym przykładem.

Polecam, to doskonała recepta na odstresowanie i nie trzeba tego konsultować z lekarzem, ani farmaceutą. Ewentualnie można po lekturze spojrzeć na siebie, na swoje życie i zadać sobie pytanie: co ostatnio zrobiłem/zrobiłam, żeby poczuć się szczęśliwym/szczęśliwą. Jeśli nie wiecie jak o to zapytać, przeczytajcie tę książkę.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież