"Kiedy zniknę" Agnieszka Lingas-Łoniewska (Novae Res)

Od miłości wiele się zaczyna, ale za jej sprawą równie dużo może się skomplikować, czasem daje szczęście, a czasem pozostawia po sobie zniszczenia. Życie bez niej wcale nie jest łatwiejsze, kiedy łączy dwojga ludzi wszystko wydaje się możliwe, dodaje skrzydeł, lecz bywa też, że je podcina. Miłość jednocześnie jest najprostszą sprawą, ale i najbardziej złożoną, zwłaszcza kiedy towarzyszą jej bolesne sekrety.

 

Muzyka i przyjaciele to niekiedy jedyny sposób by jakoś przetrwać kolejny dzień, Mateusz wie o tym doskonale, zresztą w jego otoczeniu nie tylko on jest w takiej sytuacji. Leon również nie ma lekko, co innego Kosma, ale on stoi murem za swoimi kumplami. Zresztą i on skrywa przed innymi to co naprawdę czuje. Każdy z nich ma swoje problemy, którym stawiają czoła, lecz coś zmienia się w ich życiu, nie są już dziećmi i coraz więcej dostrzegają, coś co wcześniej jedynie ich uwierało teraz staje nie do zniesienia, ale tak wiele jeszcze przed nimi. O karierze muzycznej marzy niejeden, zdobywa ją niewielu, Mateusz ma szansę, której tak pragnął, będącą furtką do całkiem innego świata niż ten w jakim egzystuje teraz, ale czy uda mu się ją wykorzystać? Wokoło zaczyna się wiele dziać, przyszłość zaczyna coraz silniej rysować się w jasnych barwach, jeszcze trochę a to co wydawało się mrzonką urzeczywistni się. Rozkwitają uczucia, w jakie nikt jeszcze przed chwilą nie uwierzyłby, wszystko zaczyna być możliwe, ale czy w Rokietnicy szczęście i miłość zostanie dopuszczone do głosu? Cieniem nad tym miejscem zdaje się wisieć przeszłość i tajemnice w niej ukryte, jaki mają związek z Mateuszem i jego przyjaciółmi? Tego nie wiedzą oni, a inni starają się nie wracać do tego co ich naznaczyło … Jednak czy da się ukryć uczucia, gwałtowne i wprost kipiących tuż pod powierzchnią, czekające jedynie na okazję by dać o sobie znać? One wybuchną w najmniej spodziewanym momencie, kto im ulegnie i poniesie tego konsekwencję?

 

Agnieszka Lingas-Łoniewska ma na swoim książki, które zawsze głęboko sięgają w ludzkie dusze i umysły. Pisarka nie zadawala się powierzchownymi emocjami, wybiera te o skomplikowanych źródłach, niełatwe, trudne do opisania. Nie inaczej jest także w „Kiedy zniknę”, pierwszym tomie dylogii z nurtu Young Adult, pełnej młodzieńczych marzeń, pierwszych miłości, ale i trudnych wyborów od jakich nie można uciec. Z bohaterami czytelnik zżywa się już na samym początku historii i zaczyna im kibicować w drodze do urzeczywistnienia ich pragnień, gdzie jak się okazuje trzeba będzie zmierzyć się nie tylko z własnymi problemami. Przeszłość stanowi jeden z wątków „Kiedy zniknę”, ale nie jest ona podana wprost, przeplata się z teraźniejszymi wydarzeniami dając pole do przypuszczeń i jednocześnie odsłaniając ją niewielkimi acz bardzo znaczącymi fragmentami. Agnieszka Lingas-Łoniewska z niesamowitym talentem pisze o uczuciach, tych radosnych jak i o tych związanych z bolesnymi doświadczeniami, nie przytłaczając tymi drugimi oraz nie idąc w kierunku lukrowanej sielanki w przypadku tych pierwszych. Postacie w „Kiedy zniknę” nie zostały sztucznie wykreowane, lecz są jak najbardziej realne, pełne  młodzieńczych pasji, ale i wątpliwości oraz z niełatwymi doświadczeniami. Coś jeszcze wyróżnia tę książkę - oprócz niesamowitej karuzeli emocji – czytelnicy część historii bohaterów odnajdą w twórczości bohaterów, młodych ludzi, którzy stojąc u progu dorosłości mierzą się nie tylko z sobą samymi i światem, lecz również tym co naznaczyło ich rodziców, chociaż nie są tego świadomi …

 

 

 

"Błękitny wiatr" Aneta Zych (Novae Res)

,,Błękitny wiatr”  to bardzo ciekawa książka z gatunku science-fiction.  Powiem szczerze, że moją uwagę przyciągnęła okładka.  Miękka, matowa okłada ze skrzydełkami, przedstawia ziemię oraz człowieka z niesamowicie niebieskimi oczami. Normalnego format, beżowe strony  z przyjemną dla oka czcionką, wszystko to sprawiło, iż czytało mi się ten tytuł bardzo dobrze.

Powiecie no ok, wizualna strona jest świetna, ale co z fabułą?  Czy jest warta uwagi?  Godna polecenia?  Zaraz odpowiem na te pytania.

 Fabuła była dla mnie zaskoczeniem. Niecodziennie czytam ten gatunek, jednak zostałam bardzo szybko wciągnięta do świata kosmitów. Bowiem całą historię poznajemy z ich perspektywy. Co mnie ujęło, to sposób w jaki postrzegali nas Ci nieziemscy przyjaciele. Muszę przyznać, że nie raz uśmiechnęłam się czytając ich komentarze, czy też uwagi dotyczące naszego stylu życia.  Misja, która wymyka się im spod kontroli, zmusza ich by o pomoc prosić Wiatr Włóczykija. Bowiem ich wysłanniczka Laura nie dostarcza im potrzebnych informacji. Tak zaczyna się nasza podróż  w poszukiwaniu i odkrywaniu samego siebie. Książka ta jest bardzo filozoficzna, porusza bowiem takie problemy jak porzucony talent, strach,  zapomniane marzenia, odwagę, itd. Pokazując przy tym nasze życie, które jest piękne, jednak my zapominamy o tym w ferworze pracy i codziennych trudności, gubiąc przy tym to co jest w życiu najważniejsze.

Bardzo polubiłam kreację Włóczykija, przejmującego rolę przewodnika, nauczyciela i przyjaciela. To właśnie on, przybierając różne postacie, uświadamia bohaterkę co do jej  błędnych decyzji i stara się pokazać  jak ma żyć. Oczywiście wszystko to ma na celu, by Laura  znowu mogła kontaktować się z kosmitami, którzy wiernie obserwują i kibicują wysłanniczce w podróży.  Co do tej bohaterki, nie wywołała ona u mnie żadnych emocji.  Natomiast kosmici są odskocznią od poważnych, nostalgicznych dylematów poruszanych w książce. Te zabawne stworzonka nieraz wywołały na mojej twarzy uśmiech, a ich postrzeganie życia ludzkiego jest bardzo zabawne. Nie rozumieją oni naszego ,, nieinteligentnego” zachowania. Bardzo ich polubiłam za częste cięte, ale trafne komentarze.

Podsumowując, książka ,,Błękitny wiatr” to powieść jaka sprawi, że zaczniesz się zastanawiać nad własnym życiem. Wywoła uśmiech, lecz i wzruszenie. Napisana lekkim stylem, zawiera w sobie dużo mądrości i refleksji. Chociaż czyta się ją szybko to poprzez skłaniane czytelnika do myślenia, zostaje z nami na dłużej. Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani, ale główna bohaterka  troszkę odstaje od pozostałych postaci. Brakowało jej tego „czegoś”. Jednak Wiatr i kosmici nadrabiają jej braki  oraz dodają książce energii. Sama fabuła jest niczym podróż wgłąb umysłu człowieka. Pokazuje nasze decyzje, życie oraz błędy jakie popełniamy. Warto przeczytać tę historię. Polecam w szczególności osobom, lubiącym mądrą, aczkolwiek lekki tytuł, skłaniający do różnych przemyśleń.

 

 

 

"Stróże" Jakub Ćwiek (Sine Qua Non)

 Czasem rzeczywistość podrzuca niezłą zagwozdkę, która nijak się ma do jakiegokolwiek logicznego wywodu. Po prostu trzeba przyjąć to co się dzieje za prawdę, nawet jeśli wydaje się jakąś fantasmagorią, albo … przyznać, że postradało się zmysły. To drugie bywa wygodniejsze i człowiek jest mniej narażony na różnorakie dziwne doznania, zwłaszcza kiedy w tym zamieszaniu główną rolę odgrywają Aniołowie – tak boscy wysłańcy i Loki, bóg wielu wad na czele z kłamstwem.

 
To miało być zwykłe śledztwo, tak przynajmniej do pewnego momentu sądził Komisarz Ryjek, wezwany na miejsce pewnej zbrodni. Jednak bardzo szybko przekonał się, że w tej sprawie nic nie jest takie jak się wydaje, bo jeśli widzi się anioła, przedstawiającego się imieniem Butch to co może być zwyczajnego? Nic? No właśnie, a jest to dopiero początek wszystkiego czyli dochodzenia niebiańsko-ziemskiego z silnym wątkiem boskim pod postacią niejakiego kłamcy i oszusta vel Lokiego. Duet anielsko-policyjny musi stawić czoła zamieszaniu jakie powstało po konszachtach anielskich stróżów i boskiego szachraja w celu ochrony wcale nie niewinnych ludzi. Jakby tego było mało trzeba także przypomnieć niektórym osobnikom ze skrzydłami jak powinni wypełniać obowiązki oraz więcej niż pogrozić tym mniej ortodoksyjnym opiekunom gatunku ludzkiego. Jednak to nie koniec, bo  dopiero czeka na tę parę prawdziwie brudna robota, gdzie policyjne doświadczenie oraz uprzedzenia pewnego Anioła okażą się doskonałymi środkami by rozwiązać niejasną zagadkę i jeszcze wyjść żywym z boskiego pojedynku. Komisarz Ryjek nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, lecz kto by miał mu to za złe, jakby nie było święci garnków nie lepią, ale do policyjnej roboty nadają się pierwszorzędnie …
 
Kto powiedział, że anioł stróż ma białą, róż i błękit także wchodzi w rachubę, długą szatę i w ogóle każdy posiada takiego niebiańskiego opiekuna? Na pewno nie Jakub Ćwiek i bohaterowie jego książki „Stróże”. Jeżeli jesteście nastawienie na anielską opowieść to trafiliście dobrze pod jednym jednakowoż warunkiem – powinniście również lubić jazdę bez trzymanki i to taką z gatunku ekstremalnych. Autor nie owija niczego w przysłowiową bawełnę, więc postacie mają charaktery mniej lub bardziej podszyte czarnym humorem, łagodność raczej też nie jest im dobrze znana, za to co nie miara w nich ironii, sarkazmu oraz niektórym knowania i oszustwa wychodzą też nad wyraz dobrze. W końcu jeśli jednym z pierwszoplanowych bohaterów jest nordycki bóg Loki to trudno spodziewać się by nagle zmienił swoje przyzwyczajenia, nawet jeśli pozostaje na usługach aniołów – tak TYCH aniołów, zresztą ci ostatni mają też co nieco za uszami. Oczywiście panowie „A” powinni być nieskazitelni, lecz jeśli często przebywają na naszym padole ziemskim to nie ma czemu się dziwić, iż niekiedy dają się zwieść na manowce, oczywiście tylko dlatego, że chronią ludzi. No właśnie od tego wszystko się zaczyna i czasem również kończy, zajęcie anioła stróża wcale nie jest takie proste jak wielu się wydaje, a ile przy tym różnorodnych pokus i okazji by trochę nagiąć zasady. Jakub Ćwiek w swoim najlepszym stylu stworzył historię, podczas lektury której głośny śmiech nie jest niczym nadzwyczajnym, podobnie jak i zupełnie nieprawdopodobny przebieg wydarzeń bardzo szybko uznawany za jak najbardziej pasujący do wątków. „Stróże” zapraszają czytelników do śledzenia dochodzenia z anielskimi zawodowcami, wspieranymi przez wrocławskiego policjanta, mającego  to i owo oraz jeszcze więcej za narządami słuchu, w jakim dużo namiesza niejaki Loki oraz my sami czyli ludzie.

Autor: o 20:54

 

 

 

"Pogięte bajki" Marcin Pełka (Novae Res)

Książka ,, Pogięte bajki” to bardzo ciekawa propozycja dla dorosłego czytelnika.  Zanim przejdziemy do treści, zobaczmy, jak wygląda z zewnątrz. Książka jest troszkę mniejsza niż standardowe A5. Miękka, matowa okładka ze skrzydełkami, utrzymana jest w kolorystyce bieli, a wizerunek groźnego drwala łypie na nas prosto z okładki. Białe strony i mała czcionka nie przerażają, ani nie przeszkadzają w szybkim czytaniu. Na plus na samym początku mamy spis treści, dzięki czemu łatwo i sprawnie odnajdziemy baśń, którą w danej chwili chcemy przeczytać.  Całość oceniam na: 5

Autor podjął  się według mnie bardzo ryzykownego przedsięwzięcia. Wzięcie pod lupę baśni znanych, kultowych i przerobić je na coś dla dorosłych? To mogło skończyć się spapraniem albo być czymś wybitnym. Co ja sądzę o tej pozycji? Zaraz się wszystkiego dowiecie.

Książka zawiera  22 baśnie, które przedstawiają dany fragment z życia danego bohatera, a wręcz czasami scenkę, którą my tak doskonale znamy. Zostaje ona  na nowo opowiedziana lub stworzona  od podstaw, skupiająca się np. na miejscu, czasie czy postaciach. Dodatkowo muszę powiedzieć, że wiele postaci dostało takiego zacięcia i pazura, jakiego w oryginalnych wersjach im brakuje do dziś. Stają się bardziej ludzcy i odarci ze swego idealizmu, nabierają sprytu, mądrości i przede wszystkim racjonalnie myślą, oto krótki fragment ,,( ..) Mam dwa zastrzeżenia. Możesz uwolnić paskudę teraz, od razu, więc po co ładować się w awanturę z jakimś smokiem? To po pierwsze. Po drugie zaś, jak już ją uwolnisz, to możesz przyjąć rozmaite dowody wdzięczności (..), ale żeby zaraz się żenić ? ” Rozumiecie o co mi chodzi?  Oni logicznie myślą, czego w pierwotnych wersjach przyznaję nie raz nie występowało. Dla  już dorosłego, inteligentnego, człowiek były zastanawiające  czasem absurdalne wybory bohaterów, którzy jakby idą z klapkami na oczach i wierzą w słowa jakiś obcych ludzi lub deklarują nieznanej osobie, że wezmą ślub jak tylko … coś tam coś tam.  Autor odziera te baśnie ze słodkiego lukru, by przyjrzeć  się lepiej całej historii. Owszem jest tu dużo wulgaryzmu, seksu, alkoholu czy narkotyków. Nasi ulubieńcy z dzieciństwa na kartach tego zbioru są po prostu niegrzeczni. Jednak ile przy tym wszystkim jest humoru. Dla mnie  najlepsze opowiadanie to ,,Napad”. Genialna szajka składająca się z Pinokia, Kota w butach, Dziewczynki z zapałkami oraz Jasia i Małgosi tworzy przy tym przezabawny gang . Zaczynasz im kibicować i trzymasz kciuki za tę akcje by się im powiodło. Płakałam ze śmiechu z ich nieporadności. Rozterki Kubusia Puchatka czy bucowaty Czerwony Kapturek to tylko nieliczne postaci, jakie znajdziesz w tym zbiorze i odkrywające przed Tobą ich nowe, ciemniejsze oblicze.

Podsumowując ,,Pogięte  bajki” to świetna alternatywa dla dorosłych, kochających baśnie. Oczywiście mogą zbulwersować co po niektórych czytelników, mnie ona przypadła bardzo do gustu. Lekki, a zarazem barwny język, pozwala nam na nowo przeżywać niesamowite przygody z naszymi ulubionymi baśniowymi postaciami. Autor odkrywa przed nami mroczniejszą, wulgarną i często seksualną stronę danej bajki. To świetna książka, która dostarcza ogromną rozrywkę i bawi do łez.  Wspaniała propozycja dla osób, uwielbiających baśnie, humor, a przede wszystkim nowatorskość.