Aktualności
Elżbieta Kidacka "Biblia dla dzieci w obrazkach" (Nasza Księgarnia)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 24, marzec 2015 09:15
Ile czasu średnio zajmuje Wam obejrzenie książeczki, która liczy sobie zaledwie 18 stron z okładką włącznie? Chwilkę, prawda? Ale zapewniam, że w przypadku tej publikacji, zajmie to stanowczo więcej czasu, a to za sprawą grafiki. Każda bowiem strona wypełniona jest kolorowym, bogatym w detale rysunkiem. Obejrzenie wszystkich szczegółów, dokładne przyjrzenie się wszystkim postaciom, zwierzętom, budowlom itp. wymaga nieco czasu i uwagi. Nieraz zaskoczy nas jakiś „mistrz drugiego planu”, mina postaci, czy scena rozgrywająca się w tle.
Elżbieta Kidacka, zwana „Elutą”- absolwentka łódzkiego ASP, projektantka książek, ilustratorka - zabrała się za niezwykle trudne zadanie. Niełatwo przybliżyć dzieciom treści biblijne w przystępny i zrozumiały dla nich sposób. Będą zresztą miały jeszcze czas, aby się z nimi zapoznać. Na najwcześniejszym etapie wystarczy tylko je zainteresować Biblią, a najlepszą metodą są chyba właśnie ilustracje. I taką drogę wybrała Elżbieta Kidacka, która na kanwie biblijnych opowieści stworzyła niesamowicie zajmujące, zabawne, barwne, pełne szczegółów obrazki. Naprawdę, jest co oglądać! I to nie tylko ze względu na wymiar religijny. To bardzo ciekawa grafika, operująca kolorem, szczegółem i humorem.
Biblia dla dzieci w obrazkach przeznaczona jest dla najmłodszych dzieci (przedział wiekowy 0-6 lat). Wprowadza je w świat Pisma Świętego na przykładzie kilku wybranych scen, opisanych tylko kilkoma zdaniami. Na końcu krótkiego akapitu znajdują się polecenia – zadania dla czytelnika. Dziecko musi odszukać coś na ilustracji, policzyć, przyjrzeć się i odpowiedzieć na pytanie. Nie poczytamy tu zbyt wiele, ale w tej publikacji nie o to chodzi, tu rządzi szata graficzna. A diabeł tkwi w szczegółach, choć to może nie najlepsze powiedzenie w tym przypadku.
Książka ma format A4, tekturowe, sztywne kartki o zaokrąglonych rogach. Wydana została solidnie i bardzo estetycznie. Mnie osobiście zachwyciła, a mojemu dziecku najbardziej przypadło do gustu omawianie zwierzątek z Arki Noego i obrazka o stworzeniu świata. Chętnie zobaczyłabym te ilustracje w formie puzzli. Jestem pod wrażeniem charakterystycznej kreski Elżbiety Kidackiej. Na pewno ją zapamiętam.
„Biblię dla dzieci w obrazkach” polecam milusińskim oraz wszystkim miłośnikom dobrej ilustracji.
Janusz L. Wiśniewski "Moje historie prawdziwe" (Wydawnictwo Literackie)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: środa, 18, marzec 2015 09:19
Janusz Leon Wiśniewski - rybak dalekomorski, doktor informatyki, doktor habilitowany chemii. Autor programu komputerowego, który stosują najważniejsze firmy chemiczne na świecie. Profesor Pomorskiej Akademii Pedagogicznej w Słupsku. Współredaguje naukowe czasopismo informatyczne wydawane w Internecie. Mieszka i pracuje we Frankfurcie nad Menem. Ojciec dwóch córek: Adrianny i Joanny. W dziedzinie literatury zadebiutował w 2001 roku powieścią „Samotność w sieci”, która szybko stała się bestsellerem. Na swojej stronie internetowej pisze: „Panie, pomóż mi być tym człowiekiem za jakiego bierze mnie mój pies...”. Ma w życiu dwa wiodące motta: "Pisz tak, żeby cię przeczytało jak najwięcej starych bibliotekarek" i "Żyj tak, aby kiedyś logo Google'a było o tobie".
„Moje historie prawdziwe” to kolekcjonerskie wydanie tekstów Janusza L. Wiśniewskiego, które publikowane były wcześniej w dziewięciu osobnych zbiorach. Książka składa się z ponad pięciuset stron opowiadań podzielonych na trzy części ze względu na podmiot narracji, którym jest ona, on i oni. Podejmujących tematykę różnych stanów emocjonalnych i przybliżających istotę życia każdego człowieka, a także kwestię mniej lub bardziej skomplikowanych relacji międzyludzkich i uczuć.
Autor pisze o życiu i sprawach bliskich każdemu z nas. Stawia swoich bohaterów w sytuacjach, które w bardzo obrazowy sposób oddają mentalność człowieka i potwierdzają teorię, że kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa. Antologia dotyka bardzo delikatnej, momentami wręcz intymnej materii i pokazuje, że życie człowieka nie jest czarno – białe, a za każdym odcieniem szarości kryje się prawda, której wymiar często jest względny.
Janusz L. Wiśniewski to wnikliwy obserwator umiejący czerpać informacje z otoczenia, a także przelewać je na papier. Niewątpliwie jest dobrym psychologiem i potrafi zajrzeć w głąb duszy drugiego człowieka i wyczytać z niej najbardziej skrywane pragnienia czy bolączki. Nie wiem skąd autor czerpie pomysły i ile prawdy, a ile fikcji jest w przedstawionych opowieściach, ale mam pewność, że kobiety nie stanowią dla niego żadnej tajemnicy. Momentami miałam wrażenie, że pisarz czyta we mnie jak w otwartej księdze i zna mnie lepiej niż ja sama.
Autor posługuje się specyficznym, mocnym, reporterskim, oszczędnym językiem i zmierza wprost do sedna. Nie potrzebuje wielu słów by przekazać czytelnikowi maksimum treści, oddać stany emocjonalne bohaterów, ich dylematy i wewnętrzne zmagania. Nie owija w bawełnę, nie leje przysłowiowej wody, ale bardzo dosadnie uwypukla podejmowany problem. Jego utwory są błyskotliwe i inteligentne, dlatego pobudzają do refleksji i do poszukiwania odpowiedzi na niezadane pytania.
Lektura „Moich historii prawdziwych” była moim pierwszym spotkaniem z twórczością autora i muszę przyznać, że lista moich ulubionych pisarzy znów się powiększyła. Janusz Leon Wiśniewski dosłownie mnie zauroczył i dał mi sporo powodów do przemyśleń. I choć skupił się na tematach prozaicznych, to zrobił to w tak przemyślany sposób, że trudno nie skonfrontować uzyskanej wiedzy z własnymi doświadczeniami i wyciągnąć odpowiednich wniosków. Jestem pod wrażeniem, że w tak krótkich opowiadaniach można zawrzeć tak dużo kwintesencji. Polecam.
Bożena Woźniakowska-Klich "Zeszłoroczny śnieg" (Novae Res)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 17, marzec 2015 10:23
- Autor: Katarzyna Pessel
Czasem mniej znaczy więcej, a odpowiednio dobrane słowa pozwalają oddać to co najważniejsze nie swoją ilością, a jakością. Pomiędzy nimi kryje się cała gama emocji oraz ludzkich losów, tam gdzie wyczuwa się niedopowiedzenie być może nie da się oddać w pełni tego co miało miejsce.
Ile można się zadowalać osiągniętym status quo, szczególnie kiedy z dnia na dzień kolejny życiowy rozdział zostaje zakończony, a nowy jest niewiadomą wcale nie zapowiadającą się zbyt ciekawie? Włodek Barski w sumie nie czuje się rozczarowany, lecz daleko mu również do samozadowolenia, jego osiągnięcia są duże, poznał również smak porażki, ale tak już bywa w życiu. Sprawy osobiste ostatnio dały mu się we znaki, jednak dzięki pracy może chociaż na chwilę zepchnąć na dalszy plan nasuwające się refleksje i skupić się na czymś zupełnie innym. Jako dziennikarz zadaje pytania, podsumowuje, tropi i opisuje to co zdoła odkryć, nowy temat pozwala mu wejść w obce otoczenie i zapomnieć o niedawnych wydarzeniach. Jednak czy można z dnia na dzień podjąć decyzję, zmieniającą wszystko? Co z dotychczasowym życiem? Czy można zamknąć ot tak za sobą jedne drzwi i otworzyć kolejne - do całkiem różnej od dotychczasowej egzystencji? Spotkanie z Marianną wydaje się znakiem, jakiego Włodek potrzebował, lecz czy nie pośpieszył się zanadto? Ktoś zdaje się być zraniony jego postępowaniem, a konsekwencji takich uczuć nie powinno się lekceważyć.
Kiedy wydaje się, że nic nie ma się już do stracenia to w takim momencie zaczyna się odczuwać pragnienie, by przeżyć to co wcześniej umykało. Zamiast ilości zaczyna liczyć się jakość, bez żalu pozostawia się za sobą sprawy jakie jeszcze do niedawna stanowiły sens istnienia. Włodek radykalnie odmienia siebie, ale trudno mu uciec od odpowiedzi na pewne pytania. Zresztą nie tylko on musi zmierzyć się z przeszłością. Marianna. Kobieta, mająca własne blizny i próbująca żyć pomimo ich, również musi stawić czoła temu co się wydarzyło. Małe miasteczko okazało się miejscem gdzie spotkały się ścieżki dwojga ludzi, szukających nowej drogi dla siebie. Jednak w tle są wspomnienia wciąż przypominające o stracie nie do odzyskania oraz poczucie winy, a szczęście od bólu dzieli bardzo krótki dystans. Czasem by odnaleźć równowagę trzeba spojrzeć na siebie z dystansem i nie zbaczać z nowej drogi.
Do czego nawiązuje tytuł "Zeszłoroczny śnieg"? Na to pytanie odpowiedź znajduje się w niewielkiej objętościowo książce autorstwa Bożeny Woźniakowskiej-Klich. Niejednokrotnie przekonałam się, że mniej oznacza więcej i nie inaczej jest w tym przypadku. Raptem trochę ponad sto stron powinno zostać przeczytane bardzo szybko, ale... no właśnie to "ale" pojawia się bardzo prędko i okazuje się, że każde napisane słowo jest ważne, a zdania układają się w akapity, skłaniające do refleksji. Wydawałoby się, iż historia jakich wiele, lecz wcale tak nie jest, wprost przeciwnie, najczęściej to bohaterki wyrażają swoje emocje, w przypadku "Zeszłorocznego śniegu" czytelnicy poznają uczucia bohatera, jego wybory i konsekwencje z nimi związane. Akcja biegnie swoim rytmem - raz przyśpiesza, raz zwalnia trochę zgodnie z porami roku, a trochę według emocji Włodka. Autorka oddała w pełni życiowe dylematy człowieka, który od dłuższego czasu tkwił na rozdrożu, lecz sam nie chciał tego zauważyć. Jedno spotkanie zmienia wiele, właściwie wszystko i od tego momentu nic już takie jak było.
Małgorzata Gutowska-Adamczyk "Fortuna i namiętności. Klątwa" (Nasza Księgarnia)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 16, marzec 2015 09:55
- Autor: Katarzyna Pessel
Buzia w ciup, ręce w małdrzyk, wzrok skromnie skierowany w dół, to przystoi kobiecie. Każde inne zachowanie może zostać poczytane jako nieobyczajne. Jak w takich warunkach zdobyć to czego się pragnie? Sposób zawsze się znajdzie, chociaż czasem trzeba sięgnąć po środki bardzo radykalne.
Rzeczpospolita podzielona, Korona i Litwa objęte wrzeniem elekcyjnych sojuszy, spisków i intryg. Mogłoby się wydawać, że najważniejsze jest dobro państwa, zresztą właśnie pod takim sztandarem wciąż rodzą się nowe konfederacje, ale niektórzy mają własny interes na oku. W takiej atmosferze szczęście osobiste jest najmniej ważną kwestią, szczególnie kiedy decyzje do siebie samego są nie tyle niemile widziane, lecz w ogóle uważane za bardzo szkodliwą fanaberię. Piękna kasztelanka Cecylia i skromna miecznikowa Zofia, różne od siebie jak noc i dzień lub ogień i woda, wiedzą, iż ich dalszy los mało zależny jest od nich samych. Jedna zuchwała i umiejąca osiągnąć swój cel, druga żyjąca zgodnie z zasadami i raczej poddająca się losowi, lecz obie jak do tej pory, godząc się lub nie, spełniały rodzicielską wolę. Może nadszedł dobry moment by i one głośno wyraziły swoje zdanie? Czy w tak gorącym czasie nie będzie im łatwiej zdobyć to o czym marzyły? Cecylia wybrała już drogę spełniania swych pragnień, a te nie należą ani do skromnych, ani tym bardziej do ogólnie przyjętych za stosowne. Kto jednak oprze się zuchwałej piękności jeżeli umie ona owinąć sobie wokół paluszka największego, miejscowego, buntownika? Co innego cicha Zofia, jak mogłaby sprzeciwić woli rodziny? Chociaż co kryje się za jej spokojnym obliczem, nie zdradza ona ani słowem. Czyżby miała zaskoczyć wszystkich siłą charakteru, jakiej nawet sama nie spodziewała się po sobie? Jej nie w głowie amory i przygody, ale by zdobyć upragniony spokój umie pokazać pazury. Jeszcze niektórzy gorzko pożałują, że jej nie docenili, zresztą swoją porcję zmartwień dołoży im i Cecylia. Obie panie, każda na swój sposób, walczą by zrealizować swoje plany. Nie do końca z własnej woli, w samym centrum kobiecych rozgrywek znajduje się buntowniczy infamis - Kacper Hadziewicz, umiejący poradzić sobie z kaprysami pana kasztelana i z lokalnymi zbójcami, lecz kobiece sztuczki to już całkiem sprawa i to o wiele bardziej groźna.
Jeszcze jedna kobieta ma swój udział w tej historii, ale czy to możliwe, że kilka słów rzuconych pośród płomieni może mieć wpływ na cokolwiek i kogokolwiek? Jedni wierzą w klątwę wypowiedzianą, inni zbywają ją machnięciem dłoni, bo ludzie sami są odpowiedzialni za swój los. Ale czy przeznaczenie nie zmieniło swej drogi gdy ogień zaczął palić młodą dziewczynę?
Wielka polityka sięga swymi mackami daleko i niejeden odczuje jej wpływ na sobie, nawet Zofia i Cecylia będą musiały ją uwzględnić w swoich planach. Jedna z nich okazuje się zręcznym graczem, który umiejętnie zdobywa sojuszników, wymyka się wrogom i zaczyna rozumieć, że pewnych uczuć wcale nie musi się wyrzekać.
Czy zwycięży zuchwałość i pewność siebie? A może kobieca intuicja i honor?
Rzeczpospolita doby osiemnastego wieku oraz elekcyjna gorączka jako tło wplecione w historię dwóch kobiet, które chcą urzeczywistnić swoje marzenia. Gorące uczucie, rodzicielski gniew, łaska pańska na pstrym koniu jeżdżąca, polskie dwory i zamki, panowie szlachta oraz spiski i intrygi dworskie. W takiej atmosferze nuda nikomu nie grozi, zwłaszcza kiedy okazuje się, że pierwsze wrażenie może mylić, a za spokojnym obliczem i nieśmiałym spojrzeniem kryje się silna wola i spryt. "Fortuna i namiętność. Klątwa" to opowieść w jakiej nie brak dużej dawki emocji, konnych pościgów, ucieczek przed zbójcami i zagniewanymi ojcami, unikaniem katowskiego miecza oraz zakazanej miłości. Pierwszy tom sagi z rozmachem wprowadził czytelników w świat Polski szlacheckiej i liberum veto, lecz to drugi plan, na pierwszym znajdują się losy kobiet, jak niezwykłych to trzeba przekonać się samemu podczas lektury, oraz mężczyzny, który wplątuje się w ich walkę o wolność. Litewskie knieje i warowne zamki są niemymi świadkami dopiero co rodzących się uczuć, wielkich namiętności, politycznych spisków oraz tajemnych schadzek. Małgorzata Gutowska-Adamczyk dała czytelnikom lekturę, podczas której znudzenie fabułą nie grozi, a czas płynie podczas jej poznawania zdecydowanie zbyt szybko.