Aktualności
Katarzyna Enerlich "Prowincja pełna szeptów" (Wydawnictwo MG)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: środa, 30, lipiec 2014 09:00
- Autor: Katarzyna Pessel
Prowincja ma wiele twarzy, czasem urzeka magią, czasem krajobrazami skąpanymi w słońcu, pozwala na spełnienie marzeń i kusi nieznanym smakiem. Bywa też pełna szeptów, w które nie zawsze od razu wierzymy, bo jak zaufać temu, co wydaje się nielogiczne i może być po prostu najzwyklejszym zabobonem? Jednak kiedy wszystko inne zawiedzie dlaczego nie dać szansy nieznanemu lub raczej zapomnianej mądrości przodków?
Nie tak miało być, zamiast bólu i rozpaczy powinna być radość i szczęście. Los, a raczej fatum, napisały całkiem inny scenariusz, nie ma już jego i jej, pozostała ona oraz rana, jaka nie zabliźnia się, a wręcz z każdym dniem powiększa. Jeszcze tak niedawno Ludmiła miała plany, kochała i przede wszystkim była kochana przez mężczyznę, nie tego wyśnionego, lecz z krwi i kości, który dawał poczucie bezpieczeństwa i po prostu miłość. Nagłe odejście, bez pożegnania, przerywa to, co miało trwać latami, w jednej chwili traci się tak wiele, że dopiero kolejne dni i tygodnie uświadamiają ogrom straty. Jak żyć potem? Jak ma wyglądać przyszłość, jeżeli teraźniejszość jest jednym, wielkim, cierpieniem? Jeszcze niedawno Ludmiła nie dzieliła czasu na przed i po, pisała, pielęgnowała ogród, pomagała przyjaciołom i znajomym, a w centrum zainteresowania była kilkuletnia Zosia i Wojtek. Teraz pogrążona jest w bólu, nikt nie umie przebić się przez rozpacz, dobre rady i życzliwi ludzie nie są w stanie jej pomóc. Jak długo można trwać w zawieszeniu pomiędzy tym co było i odeszło a tym, co dopiero będzie? Nie jest łatwo wrócić do rzeczywistości jaka już nigdy nie będzie taka sama, szczególnie, że czekają w niej problemy do rozwiązania. Odciąć się od przeszłości czy z nią w tle budować dalej swoją i bliskich egzystencję? Wspomnienia są jeszcze zbyt świeże, by traktować je tylko i wyłącznie w kategoriach albumu przeglądanego od czasu do czasu, ale i nie da się nimi tylko i wyłącznie żyć. Pójść naprzód, to wybiera Ludmiła, jednocześnie okazuje się, że ta droga była brana pod uwagę przez Wojtka, on już nią nie podąży, lecz ona jak najbardziej. Najbliżsi jej potrzebują, Lutka wie o tym doskonale, szepty zrobiły swoje, a może to siła przyjaźni i rodzinnych więzi albo tradycji, która wydawała się jedynie legendą?
Przyszłość rysuje się w coraz to jaśniejszych i barwniejszych kolorach, czas płynie, a miłość okazuje się mieć wiele twarzy. Czasem ta, która wydawała się utracona daje o sobie znać w najmniej spodziewanym momencie, przypomina, że życie ma jeszcze kilka niespodzianek w zanadrzu.
Była ona i on.
Teraz jest tylko ona.
A później, kto to wie?
Być może ona i ... on. "Prowincja pełna szeptów" to kolejny tom niezwykłej mazurskiej sagi, w której czytelnicy odnajdują nie tylko współczesność, ale i zapomniane dzieje krainy wielkich jezior. Teraźniejszość znowu została spleciona z przeszłością, co dało w efekcie piękną opowieść nie jedynie o uczuciach, lecz o prawdziwych ludziach oraz o radzeniu sobie z dramatycznymi chwilami w życiu. Rozpacz po stracie kogoś bliskiego, żałoba doświadczana przez każdego człowieka inaczej i w końcu trudna nauka życia w pojedynkę, chociaż nie w samotności. "Prowincja pełna szeptów" nie jest smutną historią, chociaż śmierć jest jednym z jej wątków, to opowieść o sile rodzinno-przyjacielskich więzi, kolejach ludzkiego losu oraz wyzwaniach jakie okazują się być szansą na nowy rozdział w życiu. Nie można też zapomnieć o kulinarnej stronie książki Katarzyny Enerlich, przepisach jakby od niechcenia umieszczonych w fabule, lecz idealnie z nią komponujących się.
Magdalena Kulus "Nie tylko o łajdakach" (SOL)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: niedziela, 27, lipiec 2014 09:39
- Autor: Katarzyna Pessel
Łajdak to słowo mieszczące w sobie wiele znaczeń, od tych żartobliwych po najbardziej negatywne, użycie go w tytule książki wzbudza zaciekawienie. Co więc może kryć się za stroną tytułową, gdy opowieść ma nie tylko dotyczyć właśnie jego, czyli pana na literę Ł? Komedia? Dramat? Kryminał? Okazało się, że… to duża dawka humoru, ogromny zastrzyk optymizmu oraz świetna historia w jakiej wspaniałym tłem jest Maszkarka.
Nastka miała w planach po pierwsze pisanie pracy magisterskiej, po drugie uwolnienie się od rodziców, po trzecie odpoczynek, po czwarte dorośnięcie, a po piąte - no to się jeszcze okaże w przysłowiowym praniu. Najlepiej do takiego projektu nadaje się domek letniskowy, w miejscu oddalonym trochę od miasta, w tym rodzinnego w szczególności i to dość sporo. Oczywiście wszystko zostało przemyślane, ale od czego jest improwizacja, w końcu wakacje też miały być! Nie tak łatwo jednak odciąć się od tego wszystkiego co wcześniej denerwowało człowieka, a zwłaszcza od nadopiekuńczości rodziny. Problemem mogą być też niespodziewane wizyty nie tylko krewnych, lecz i pewnego osobnika, który też miał pozostać hen daleko. Plany mają to do siebie, że często nie dochodzą do skutku albo gdy je próbujemy wprowadzić w życie nie przypominają tego, co było w ich założeniach. Maszkarka miała być azylem i w sumie nim jest, naturalnie w chwilach kiedy nikt nie zakłóca Nastce spokoju. Jednym z intruzów jest Olek, artysta, student i ktoś więcej, chociaż niektórzy nie mają o nim dobrego zdania, posiadający wiele zalet, szczególnie w oczach mieszkanki Maszkarki. Siła uczuć już nieraz była wystawiona na próbę, aczkolwiek co za dużo to niezdrowo i ktoś o tym przekonał się na własnej skórze. Złamanego serca nie leczy jedynie czas, pomagają w tym i okoliczności przyrody i ludzie, jacy niespodziewanie stają na drodze. Kiedy przełamie się wewnętrzne opory i strach przed nieznanym okazuje się, że tuż obok jest ktoś warty poznania. Przyjaźń może narodzić się wszędzie, podobnie jest z miłością. Jednego i drugiego raczej Nastka nie oczekiwała po miejscu, jakie sobie wybrała na ucieczkę od dotychczasowej rzeczywistości. Ale kto powiedział, że będzie łatwo? Na pewno jest swojsko, barwnie i wreszcie można zrozumieć co w życiu jest ważne, a czym lub kim nie warto zawracać sobie głowy.
"Nie tylko o łajdakach" to nie pogodna opowiastkach na leniwy letni dzień. Książka Magdaleny Kulus to historia w jakiej czytelnik ma szansę odkryć siłę przyjacielskich więzi oraz rodzinnych związków, a także miłość w różnorodnych odcieniach. Autorka nie opisała kolejnej ucieczki na prowincję uwieńczonej happy endem. Oczywiście jest wieś i bohaterka przybywająca na nią, lecz dalej to już opowieść przede wszystkim o dojrzewaniu, otwieraniu się na innych oraz dostrzeganiu, w całkiem wydawałoby się zwyczajnej codzienności, szansy na to o czym się marzyło. "Nie tylko o łajdakach" to nie bajkowy czy też hollywoodzki świat, zamiast niego znajome krajobrazy i klimaty, ale właśnie one idealnie uzupełniają fabułę i samych bohaterów - zwyczajnie niezwyczajnych. Sielanka? Nie, Maszkarka i okolice, nie idealne, lecz zamieszkane przez ludzi, podobnych do naszych przyjaciół, denerwujących znajomych oraz łajdaków i ich przeciwieństwa.
Olga Rudnicka "Fartowny pech" (Prószyński i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 25, lipiec 2014 08:24
- Autor: Katarzyna Pessel
Życie człowieka nie jest łatwe, w szczególności kiedy ma się pecha. Oczywiście nie chodzi tu o zwykły niefart, chwilowy, incydentalny, po prostu zdarzający się każdemu od czasu do czasu. W przypadku niektórych ma on ogromny rozmiar i charakter ciągły, jest jak cień, wciąż obecny, od którego nie można się uwolnić. Co zrobić w takiej sytuacji, gdy wszystkie próby zaznania chociaż odrobiny pomyślności kończą się katastrofami? Może zmienić coś w swoim życiu? Tak radykalnie, rzucić przeznaczeniu wyzwanie i rozpocząć nowy rozdział swojej egzystencji, w jakiej jest tylko miejsce na sukcesy. Tylko co z tym pechem uczepionym nieszczęśnika jak przysłowiowy rzep psiego ogona?
Filip i Krystian mają z sobą wiele wspólnego, po pierwsze są policjantami, po drugie znają się, a po trzecie mają zamiar uwolnić się od pecha. Każdy z nich jednak wybrał inną drogę w tym celu, podobno góra z górą się nie spotka, ale człowiek z człowiekiem to i owszem, co więc wyniknie kiedy spotka się dwóch pechowców? Scenariuszy może być wiele, wydawałoby się, że w każdym na pewno będzie co najmniej kilka klęsk, fiasków i wpadek, ale czy na pewno? Przecież panowie postanowili, iż właśnie rozpoczynają nowy etap w swoim życiu! Nadziany wybrał w tym celu spokojną okolicę, na prowincji, z daleka od większości możliwych źródeł niepowodzeń, chociaż nawet w tak sielskich okolicznościach czekają na niego pewne pułapki. Dziany natomiast miał inny pomysł na swoją przyszłość, porzucił policyjny mundur, ale nie zrezygnował całkowicie z fachu. Jako prywatny detektyw zamierza osiągnąć to, co nie udało mu się jako policjantowi, a los wydaje mu się sprzyjać, na dodatek dawno nie widziany brat pomaga w trudnych początkach. Wszystko wydaje się zmierzać wreszcie w odpowiednim kierunku, tylko czy nie jest to zbyt piękne by było prawdziwe? Pierwsze dochodzenie zleca niejaki Padlina, mafioso mający nie lada zagwozdkę - musi kogoś zabić, problem w tym, iż nie wie kogo. Wiadomo, że nawet gangsterski świat rządzi się swoimi zasadami i ot tak wydać na kogoś wyroku nie można. Oczywiście nie znaczy to, iż Padlina czeka z założonymi rękami na efekty śledztwa, wprost przeciwnie. Oprócz wynajęcia odpowiedniego fachowca do odszukania winowajcy został również zatrudniony inny ekspert, słynący ze swej zabójczej skuteczności. Gdzie tkwi haczyk? W skrzyżowaniu dróg Nadzianego i Dzianego, to wystarczy by chaos zagościł na dobre oraz przeszedł jak huragan nie tylko po sielskiej okolicy, ale i na terenie gdzie działa Padlina. Jedna tylko osoba może zapobiec katastrofie, jest nią wybitny profesjonalista w morderczym rzemiośle, znany lepiej jako Gianni.
Najnowsza książka Olgi Rudnickiej to historia z kategorii komedii i kryminalnej i omyłek. Autorka z ogromnym poczuciem humoru wiedzie czytelnika po meandrach życia dwóch pechowców oraz postaci, które miały "szczęście" znaleźć w polu ich rażenia. "Fartowny pech" to wspaniała farsa w jakiej nie ma rzeczy niemożliwych, a główni bohaterowie udowadniają to na każdym kroku. Duet Dzianego i Nadzianego wyczerpuje limit niepowodzeń dla co najmniej połowy populacji sporego miasteczka, ich walka z przeciwnościami losu, kłodami rzucanymi pod nogi przez przeznaczenie i wszelkimi innymi utrapieniami okazuje się jednak nie tylko ciekawa, ale i bardzo zabawna. Oczywiście nie powinno się śmiać z cudzego nieszczęścia, lecz w przypadku tej konkretnej opowieści bardzo często jest on widoczny na twarzy czytającego. "Fartowny pech" jest zabawny, lekki i pozwalający bardzo przyjemnie spędzić czas z lekturą w ręku. Na pewno wielokrotnie będę wracać do tej książki Olgi Rudnickiej, podobnie jak do wcześniejszych.
Anna Karpińska "Za jakie grzechy" (Prószyński i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: czwartek, 24, lipiec 2014 10:33
Anna Karpińska należy do grona jednej z moich ulubionych polskich autorek. Pisze, na pozór o zwyczajnych tematach, jednak robi to w sposób nie pozwalający czytelnikowi na przerwanie lektury w którymkolwiek momencie. Jak zaczniesz czytać, to od przysłowiowej „deski do deski”. Z powieścią „za jakie grzechy” jest dokładnie tak samo. Z każdą przeczytaną linijką wchodzimy w świat bohaterów, z którego nie jest łatwo powrócić.
Tym razem autorka przenosi nas do świata młodej psycholożki- Aliny Dobrowolskiej. Wydawałoby się, że skoro psycholog pomaga nam jak radzić sobie ze swoim życiem, swoje ma perfekcyjnie poukładane. Nic bardziej mylnego. Psycholog- też człowiek, też problemy miewa. Nasza bohaterka jednak przez los została okrutnie doświadczona. Zostawiona przed ołtarzem przez niedoszłego męża, nie radzi sobie z zaufaniem w stosunku do jakiegokolwiek mężczyzny. Na słowo „Ślub” zwija żagle i zawija do portu, jakim jest mieszkanko na poddaszu. Dodatkowo, przy każdej rodzinnej uroczystości z wielką niechęcią dzieli stół z byłym narzeczonym, aktualnie mężem siostry, których ślub odprawiono na zgliszczach szczęścia Aliny. Unikając rodziców, którzy okazali się nieczuli na cierpienie młodszej córki i siostry, która nie widzi nic poza czubkiem swego nosa, pogłębia swoją więź z wujostwem z podwrocławskiej wsi. Ludzkie życie jest jednak krótkie, więc ich również w pewnym momencie zabrakło. W spadku po wujku kobieta otrzymuje dworek i firmę przynoszącą milionowe dochody. Jednak w życiu nie ma lekko, o czym Alina się już przekonała i spadkiem musi się dzielić z Tomaszem, który pojawia się w jej życiu zawsze, kiedy ta potyka się i upada. Niechęć przeradza się w sympatię i zaufanie, ale czy uda się na tym zbudować partnerski biznes? W dodatku pojawia się tajemniczy pacjent, który (o zgrozo!) przed ołtarzem zostawił już trzy kobiety i nie wiadomo czy na tym koniec.
Nie jest to słodka historia wielkiej miłości, bo miłość owszem jest, jednak to nie ona wiedzie prym. Jest jakby z boku wszystkiego, wypadkową, przyczyną wielu sytuacji. Fabuła zbudowana jest w dwóch wymiarach, poznajemy wcześniejsze lata głównej bohaterki, przeplatające się z bieżącymi wydarzeniami, dzięki czemu lepiej rozumiemy niektóre jej decyzje i obawy.
Trzeba przyznać, że autorka nie szczędzi głównej bohaterki, jednak zakończenie pozostawia nadzieję na kontynuację, bo nie wszystko zostało powiedziane i wyjaśnione. Ja czekam z nadzieją.