Aktualności
Wioletta Sawicka "Wyjdziesz za mnie kotku?" (Prószyński i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: niedziela, 03, sierpień 2014 08:40
- Autor: Kamila Walendowska
„Zamyśliła się nad potęgą uczuć, tych dobrych i złych. Niezależnie, gdzie mieszkasz, jakim mówisz językiem, jaki masz kolor skóry, uczucia są takie same. Nie znają granic. Każdy kocha, tęskni, płacze tak samo”[1]
Niejedna kobieta pewnie zazdrościłaby Annie Bendorf. Jest ona bowiem charyzmatyczną dziennikarką radiową, odnosi sukcesy, ma wspaniałego faceta, który: jako chirurg dobrze zarabia, jest nieprzyzwoicie przystojny i obłędnie zakochany w swej narzeczonej. Kiedy Patryk postanawia się oświadczyć Ani, ona ku zaskoczeniu całego ogółu stanowczo odmawia. Ale jak to? Kobieto, przecież masz wszystko! Czego ty jeszcze chcesz? W głowie ci się przewróciło? Czy to takie złe, że facet chce się tobą zaopiekować, kiedy wraca zmęczony po pracy do domu chce mieć obiadek podstawiony pod nos, najlepiej jeszcze pilota do ręki, mały browarek, gromadkę dzieci i absolutną kontrolę nad twoim życiem? Wiele kobiet tak żyło i nie umarło… tylko czy były szczęśliwe?!
Większość naszych egzystencjalnych problemów zaczyna się, gdy próbujemy żyć według cudzych zasad, form, upodobań, pragnień, zapominając o sobie. Każda czara, choćby nie wiem jaka pojemna, zawsze kiedyś się napełni. Twój wewnętrzny głos przypomni wtedy o sobie. To samo spotyka naszą bohaterkę Annę. Postanawia wyjechać. Przeżyć samotną podróż, przemyśleć kilka spraw. Kiedy koleżanka Magda proponuję jej pracę w Szwecji, jako opiekunka starszej pani, Ania bardzo szybko przyjmuje propozycję. Mieszka gościnnie u koleżanki, która wyszła za mąż za muzułmanina. Anna poznaje obyczaje arabskie, zaczyna wątpić czy ograniczenia, jakie stawiał jej Patryk są aż tak nie do zniesienia w porównaniu z tym, jak żyje Magda.
Przed powrotem do domu Anna od starej Arabki słyszy wróżbę.
„Niedługo w twoim życiu pojawi się ktoś, kto na początku nie powie ani słowa. Jeśli wystarczy ci sił, uratujesz to, co dla ciebie najważniejsze. Potem odnajdziesz coś, czego nie zgubiłaś”[2]
Przyznam się, że autorka Wioletta Sawicka zaskoczyła mnie w tej części książki. Liczyłam na to, iż odnajdzie się zupełnie ktoś inny. Obstawiałam osobnika płci męskiej. Zostałam jednak mile zaskoczona nie tylko w tej kwestii. Zaciekawiła mnie też rozwiązana tajemnica księdza Adama. Zastanawia mnie tylko, dlaczego pisarka wybrała dla tak doskonale skomponowanej powieści banalny tytuł, który niejednemu może sugerować, iż jest to jakieś kobiece romansidło z happy endem, a nie skłaniająca do wielu refleksji powieść.
Niewiarygodnie piękna historia nie tylko o miłości, ale i o trudnej sztuce wybaczania i zawiłych życiowych ludzkich wyborach, okraszona wieloma złotymi myślami wartymi zastanowienia. „Wyjdziesz za mnie kotku?” to książka, z którą nigdy się nie rozstanę!
[1] Str. 242, Wioletta Sawicka, Wyjdziesz za mnie kotku?, Warszawa, 2014
[2] Str. 247, Wioletta Sawicka, Wyjdziesz za mnie kotku?, Warszawa, 2014
Piotr Schmandt "Pruska zagadka" (Wyd. Oficynka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: sobota, 02, sierpień 2014 08:39
- Autor: Kamila Walendowska
Jeśli wymienię nazwisko Poirot, mówi wam to coś? Oczywiście, że tak. Herkules Poirot, słynna postać detektywistyczna kryminałów Agaty Christie. Pierwowzór jakże doskonale wykreowany, trudny do podrobienia. Jednak wiemy, że w życiu nie ma rzeczy niemożliwych, zatem próbę napisania kryminału retro z równie barwnym bohaterem podjął Piotr Schmandt w powieści „Pruska Zagadka”. Próbę te można uznać za udaną!
Mamy zatem rok 1901, spokój małego miasta Wejherowo zakłóca brutalne zabójstwo osiemnastoletniego gimnazjalisty, z szanowanej rodziny z wyższych sfer Johanna Wendersa. Dziwaczność zbrodni przytłacza miasteczko, bezradność policji przestaje wzbudzać szacunek i zaufanie, śledztwo stoi w miejscu. Wieści o makabrycznej zbrodni szerokim echem odbijają się po całych Niemczech, zatem Centrala w Berlinie dbając o prestiż praworządnego państwa, nie mogąc sobie pozwolić na bezsilność i przegraną, wysyła do Wejherowa specjalnego inspektora, Ignaza Brauna.
Ciało młodego Johanna po śmierci zostało precyzyjnie poćwiartowane, co może dać przypuszczenia, iż zabójcą był rzeźnik. Początkowo odnaleziono tors chłopaka. W miarę toczenia się śledztwa odnajdywane są kolejne części ciała i ubranie. Opinia publiczna sugeruje, iż za zabójstwo odpowiedzialna jest ludność żydowska Wejherowa. Inspektor Braun jednak nie daje się zwieść plotkom i dokładnie bada każdy szczegół, nie tylko w aktualnych wydarzeniach. Wraca też do przeszłości młodego Wendersa, kiedy to dostrzeżono dziejące się zmiany w życiu chłopaka jak i sprawy, które działy się wtedy w Wejherowie, a wydawać by się mogło, że wcale nie są powiązane z obecnym zabójstwem. Detektyw już w połowie powieści daje odczuć czytelnikowi, iż wie już, kto jest prawdziwym mordercą, jednak trzyma on całą tajemnicę do samego końca, nie dając czytelnikowi żadnej hipotezy, dzięki której miałby możliwość rozpracowania zagadki.
Kryminał pana Piotra Schmandta jest fascynującym dokumentem dawnych czasów. Akcja książki moim zdaniem typowa dla tamtego okresu. Wszystko toczyło się wolniej. Ludzie nie toczyli śpiesznego trybu życia, prowadząc ze sobą rozmowy kwiecistym stylem wysławiania się.
„- Sami panowie rozumieją, że relacje tamtych osób, skądinąd fundamentalne, obarczone są pewną ułomnością wynikająca z braku koniecznego obiektywizmu. Jako wytrawni pedagodzy wiedzą też panowie, że osiemnastolatek nie o wszystkich swoich sprawach mówi rodzicom i ładnej panience, z którą relacje są nie do końca przejrzyste. W szkole różne sprawy mogą wyjść na jaw mimochodem.”[1]
Przyjemnym dla czytelnika jest również wpleciony wątek romantyczny, kiedy to detektyw odkrywa prywatną zagadkę, kim jest atrakcyjna kobieta spotkana w pociągu. Następuje tu ciekawa zamiana ról, kiedy to Ignaz zostaje przesłuchiwany (a nie jak do tej pory był przesłuchującym) przez ciotkę pięknej Bernadety.
Niewątpliwie powieść Piotra Schmandta potrafi oczarować czytelnika swą tajemniczością, intrygującą atmosferą i wyrafinowaną kulminacją rozwiązywanej zagadki. Polecam wytrawnym czytelnikom.
Anna B. Kann "Do zobaczenia w Barcelonie" (Wyd. Pascal)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 01, sierpień 2014 09:35
Mariola Zaczyńska "Kobieta z impetem" (Prószyński i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: czwartek, 31, lipiec 2014 08:39
Mariola Zaczyńska „stylistycznie” uwiodła mnie już w poprzedniej swojej powieści – Szkodliwy pakiet cnót – sympatycznej komedii kryminalnej ze środowiskiem celebrycko-modowym w tle. To jedna z niewielu polskich pisarek, które potrafią z taką finezją łączyć humor, lekkość i wartką akcję, a przy tym jeszcze powiedzieć coś ważnego i prawdziwego o ludziach. Kobieta z Impetem traktuje przede wszystkim o przyjaźni – niezbędnej do życia, ale nie zawsze pięknej, gładkiej i łatwej. I o miłości. I ekologii. I jeszcze o jadowitych, potwornie wrednych pająkach. Ach tak... I na dokładkę małe morderstwo w tle! Czego chcieć więcej?
Irena Wilk to kobieta „czterdzieści plus”. Na życie zarabiała jako więzienna psycholog, ale przeszła na wcześniejszą emeryturę, osiadła na wsi pod Siedlcami i wybudowała w ogrodzie domek dla gości, by dorobić sobie agroturystyką. Przy okazji liczyła jeszcze na to, że będzie mogła w spokoju i bez świadków widywać się ze swoim kochankiem – konserwatywnym posłem, z którym od dawna łączy ją dyskretny romans. Z planów niestety, jak to często bywa, wyszły nici. „Agroturystów” ani śladu, ale innych gości pełno. Przyjaciele Ireny traktują jej dom niczym bezpieczną przystań, w której mogą schronić się przed wszelkimi paskudztwami tego świata. Wpada tutaj Olga – zadbana „czterdziestka”, gustująca w młodszych mężczyznach i dobrej wódce; Regina – wiecznie naburmuszona stara panna i to w dodatku bibliotekarka, rozmiłowana w... dziwnych spinkach do włosów; Ignacy – sfrustrowany malarz, który wciąż szuka swojej artystycznej drogi i ubolewa nad tym, że nikt już w ogóle nie przejmuje się sztuką; Janusz – warszawski restaurator, specjalista od kuchni molekularnej, zdeklarowany gej-celebryta, który ciężko przeżywa rozstanie ze swoim partnerem-„stylistą gwiazd”; i wreszcie Mikołaj – genialny fotograf i ekolog, obrońca zwierząt i przyrody, wysoki, przystojny, emocjonalnie stabilny i zawsze pod ręką, kiedy Irena go potrzebuje... Nie koniec na tym. Pod dach Ireny wprowadza się jej matka-artystka, a także odwiedzają ją dzieci – Karol i Marzena – bliźnięta robiące karierę w Australii, których do Polski sprowadzają prawdopodobnie ciemne sprawki... Jakby tego było mało, pewnego dnia, podczas imprezy z ogniskiem, w ogródku „kobiety z impetem” pojawia się obcy mężczyzna. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, iż delikwent jest w stu procentach martwy... I najwyraźniej ktoś go Irenie podrzucił... Kim jest ów nieszczęsny denat i co robił w ogródku? Kto go Irenie sprezentował? W co zamieszane są bliźnięta, których matka prawie w ogóle nie widuje? I dlaczego młoda policjantka, aspirant Zuzanna Brodzik, wyraźnie podejrzewa je o paskudne sprawki? I jaki związek mają z tym wszystkim wyjątkowo wredne pająki?
Bardzo się cieszę, że Mariola Zaczyńska napisała kolejną świetną książkę. Byłoby mi potwornie smutno, gdybym musiała o Kobiecie z Impetem napisać choć jedno nieprzyjemne słowo. Liczyłam na tę autorkę – liczyłam na to, że po raz kolejny mnie nie zawiedzie. Że po raz kolejny mnie „stylistycznie” uwiedzie, zaskoczy poczuciem humoru, oryginalnymi kreacjami bohaterów, lekkim piórem i wciągającą fabułą. A fabułę Zaczyńska potrafi konstruować doskonale, precyzyjnie i konsekwentnie. Nie ma tutaj żadnej przypadkowości, żadnych niedopracowanych czy niedokończonych wątków, żadnych niepotrzebnych rozdziałów. Wszystko jest na swoim miejscu, wszystko ma swój sens i prowadzi czytelnika do finału, który zaskoczył nawet mnie – starą wyjadaczkę literatury kryminalnej i kryminalno-podobnej. Zwłaszcza za scenę „szpitalną” na ostatnich kartach – Pani Mariolu, czapki z głów! Być może moja czujność została lekko przytępiona przez falę upałów, ale i tak... przez chwilę mrugałam gwałtownie oczyma z niedowierzania. I o to właśnie chodzi w tego typu literaturze. Mariola Zaczyńska nie udaje pisarki „epickiej”, nie udaje filozofa, nie porusza tematów egzystencjalnych, nie każe czytelnikom wzdychać przy obracaniu kolejnych stron. To autorka, która operuje lekkim piórem. Mówi: „śmiej się”! A przy okazji pomyśl! Przyjrzyj się bohaterom. Są niedoskonali, mają mnóstwo wad i słabości, robią głupoty i pakują się w tarapaty. Nie przypominają woskowych figur. Są tacy, jak ty! Bardzo cenię u Zaczyńskiej to zacięcie satyryczne. Bardziej nawet niż pomysłowość w konstruowaniu wątków kryminalnych. Dodatkowy plus należy się autorce za tematykę pro-ekologiczną i zwrócenie uwagi na ważny problem nielegalnego przemytu zwierząt.
Kobieta z Impetem to znakomita pozycja dla wszystkich tych, którzy cenią sobie książki lekkie i niegłupie, wciągające i pozwalające zapomnieć o całym świecie. Poruszające niebanalną tematykę, naszpikowane oryginalnym poczuciem humoru i prezentujące nietuzinkowych bohaterów. Bardzo żałuję, że Irena Wilk i jej domek pod Siedlcami to wytwory wyobraźni Marioli Zaczyńskiej. W przeciwnym razie sama chętnie zajechałabym tam na parę dni. Zjadła wiejski twarożek, porozmawiała o kuchni molekularnej i posłuchała skrobania konika wąsacza w tle. A podrzucony denat...? No cóż... Niekiedy trzeba iść na kompromisy. Prawda?