Piotr Rutkowski "Adam i Ewa idą do nieba" (Novae Res)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: środa, 04, luty 2015 13:11
"Adam i Ewa idą do Nieba" to powieść Piotra Rutkowskiego, którą niewiarygodnie trudno sklasyfikować. Nieco biblijna retoryka (zwłaszcza na początku) oraz elementy metafizyczne sugerowałyby manifest światopoglądowy, rozwijająca się w dalszej części książki przyziemna fabuła - powieść obyczajową. Z uwagi jednak na pesymistyczno-wojowniczy wydźwięk całości oraz fascynującą kreację głównego bohatera, dzieło Rutkowskiego uznaję za rzadki przejaw zjadliwej literatury społecznego niepokoju.
Książka jest zapisem narodzin i dorastania Stasia Szatana - nietuzinkowej postaci, która swoją opowieść zaczyna od życia płodowego. Już za to należą się autorowi słowa uznania. Nie pamiętam bowiem historii, której narratorem (nawet przez chwilę) byłby w pełni świadomy i zafascynowany damskimi wdziękami mężczyzna w stanie embrionalnym. Rutkowski prowadzi nas przez okres dojrzewania, pobyt w szkole, placówce opiekuńczej, wreszcie - samodzielne życie Szatana i studia, w trakcie których dochodzi do fabularnej kulminacji "Adama i Ewy...". A to wszystko na ledwie dwustu stronach.
Najsilniejszą stroną powieści Rutkowskiego są bohaterowie. Makabrycznie niebanalny, zakrzywiający wręcz rzeczywistość swoją wewnętrzną siłą Szatan, jego charakterystyczni rodzice, tytaniczna babka. Z drugiej strony - irytujący współlokator (założę się, że macie wśród znajomych kogoś takiego) oraz efemeryczna miłość Ewa. W tle znajdują się także inne postacie, ale nie są one nawet w połowie tak zjawiskowe jak rodzina Stasia i jego najbliższe otoczenie. Co jak co, ale talent do kreowania bohaterów i pisania ich dialogów autor ma ogromny.
Część "Adama i Ewy..." ma wymiar alegoryczny, by nie rzec - mistyczny. Poprzez wydarzenia swojego życia i towarzyszącą im refleksję, Szatan płynnie przechodzi między światem prawdziwym i tym wyidealizowanym, pełnym znaczeń i symboli. Do prostych z pozoru czynności dorabia ideologię całkowicie zmieniającą ich znaczenie. Niestety momentami nawet dla mnie, fana realizmu magicznego, pomysły Rutkowskiego wydają się niezrozumiałe. Taki już urok ambitnej literatury obyczajowej.
Choć to nie ten jeszcze poziom, w prozie Rutkowskiego czuję ducha Murakamiego. Może ze względu na oszczędną scenerię, może umiejętność stworzenia trzymającej w napięciu fabuły bez hollywoodzkich fajerwerków. "Adam i Ewa..." to niewielki, ale soczysty kawałek literatury, która ma w zwyczaju pobudzać nas do myślenia. Absolutnie warto poświęcić dwa wieczory, by go posmakować.
Katarzyna Enerlich "Prowincja pełna snów" (Wydawnictwo MG)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 03, luty 2015 12:18
- Autor: Katarzyna Pessel
Wydaje się, że zbyt często los doświadcza człowieka tym, co złe i raniące. Kiedy wydaje się, iż już najgorsze za nami, po raz wtóry przeznaczenie wtrąca swoje trzy grosze do naszego życia i po raz kolejny ból gości w sercu i przede wszystkim umyśle. Przeszłość zamiast być ostoją szczęśliwych wspomnień coraz bardziej kojarzy się z puszką Pandory i to otwartą nie przez nas, ale przez kogoś innego. Przyszłość jawi się chmurno i mgliście, a teraźniejszość... teraźniejszość to rana, która nie może się zabliźnić i przypomina o tym, co było, lecz zginęło bezpowrotnie, a przynajmniej tak jest odczuwane. Nadchodzi jednak zmiana i nagle spostrzegamy, że znowu wszystko nabiera całkiem innych barw.
Prowincja ma swój czar, rzadko dostrzegany z wielkich miast, sprzyja ziszczaniu się marzeń tych mniejszych i większych, jest także pełna szeptów oraz najlepiej widać gwiazdy na niebie nad nią. Bywa również pełna snów, spokojnych, ale i wprost przeciwnie - niepokojących. Ludmiła doświadczyła już w swoim życiu wiele, wie jak smakuje miłość, i ta do mężczyzny i ta matczyna, poznała siłę przyjaźni i rodzinnego wsparcia, a ostatnio doświadczyła ogromnego bólu i żałoby po stracie jednej z najbliższych osób. Wbrew jednak wszystkiemu radość znowu zagościła i życie obrało nowy kierunek. Kiedy wydaje się, że przeszłość w końcu jest zamkniętym rozdziałem niespodziewane ktoś dopisuje nowe wersy do niego. Nie jest łatwo stanąć twarzą w twarz z kimś, kto jest żywym dowodem niedotrzymania obietnicy, na dodatek jego pojawienie się powoduje, że wspomnienia, dające otuchę w najgorszych momentach, okazują się być po części bolesną iluzją. Miało być całkowicie inaczej - to, co było powinno zostać w pamięci w szufladzie z napisem - miłość i zaufanie, a okazało się, iż tkwią w niej również niespełnione obietnice. Czy można wybaczyć zdradę? Na to pytanie Ludmiła musi sobie odpowiedzieć sama, nie jest to łatwe, szczególnie gdy jednocześnie zawirowania uczuciowe wciągają ją w swoje odmęty. Dać się ponieść chwili i znowu pozwolić sobie śnić na jawie, chociaż na chwilę, czy rozpamiętywać to, co było? Trudno jest dostrzec własną samotność kiedy ciągle jest się wśród bliskich sobie ludzi, realizując własne pasje. Jednak jak długo można być tylko i wyłącznie matką, wdową, synową i oddaną przyjaciółką? Niektórzy mogą stać się kimś więcej niż przyjaciółmi, ale trzeba dać szansę temu co nieśmiało kiełkuje i czeka na okazję by rozkwitnąć. Tylko czas może pokazać czy była to właściwa decyzja.
Cykl książek Katarzyna Enerlich "Prowincja (...)" to wspaniały ukłon ku miejscom i ludziom, których trudno poznać w codziennej bieganinie. Autorka w swoich książkach splata zwyczajne życie z tajemnicami przeszłości oraz z kulinariami. Przy pomocy głównej bohaterki - Ludmiły, odkrywa Mazury mniej znane lub w ogóle nieodkryte, schowane gdzieś w gęstych lasach, w zagubionych pomiędzy jeziorami wioskach i miasteczkach. Na pierwszym planie są zawsze ludzie, ich doświadczenia i wspomnienia stanowią osnowę dla fabuły, łączącej fikcję z zapomnianą historią, tą pisaną przez narody, lecz i jednostki. Najnowsza książka Katarzyny Enerlich - "Prowincja pełna snów" pozwala czytelnikom na ponowne spotkanie się ze znajomymi już postaciami, ale także na poznanie nowych twarzy. Kolejny rozdział życia głównej bohaterki właśnie się rozpoczyna, spełniają się po części jej marzenia, jednak czeka na nią również rozczarowanie i konfrontacja z prawdą - bolesną i burzącą dopiero co odzyskany spokój. Życie toczy się jednak nadal bez względu na ludzkie emocje i pragnienia. "Prowincja pełna snów" to opowieść o ludziach, którzy wiele utracili, lecz umieją dostrzec szansę na nową, życiową drogę, chociaż nie do końca gotowi na trudności jakie mogą na nich czekać. Czy poradzą sobie z tym co przeznaczenie dla nich zaplanowało? Odpowiedź znajduje się na stronach opowieści o losach Ludmiły i jej przyjaciół.
Andrzej Szynkiewicz "Gniewne lato" (Novae Res)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 02, luty 2015 09:11
- Autor: Katarzyna Pessel
Upalne lato w mieście nie sprzyja pracy, szczególnie tej, która wymaga spędzania czasu na aktywności w prażącym słońcu, nawet gdy jest ona naprawdę niewielka. Trotuary, ziejące gorącem jak z hutniczego pieca i bezlitosny żar lejący się z nieba, zachęcają jedynie do odwiedzania miejsc, gdzie strudzony człowiek może się ochłodzić przy pomocy szklanego kufla napełnionego orzeźwiającym, złocistym, trunkiem. Niestety, niektórzy nie patrząc na pogodę, potrzebują pomocy detektywa, prywatnego oczywiście. Najlepszy przedstawiciel tego zawodu w Breslau, niedoceniany w ogóle przez kolegów po fachu - policjantów, ma swe biuro w dogodnej lokalizacji. Chandler byłby z niego dumny, miejsce jak ze stron jego powieści, ale Wilhelm Knocke nie jest żadnym naśladowcą, w każdym calu oryginalny i umiejący pomóc w beznadziejnych sytuacjach. Kiedy więc piękna kobieta potrzebuje pomocy może zrobić tylko jedno - rozwiązać jej kłopoty, nawet kiedy pogoda jest wyjątkowo niekorzystna!
W słowa damy nigdy nie powinno się wątpić, chociaż uwierzyć w nie od razu byłoby łatwowiernością. Podobnie jest z zapewnieniem o niewinności, szczególnie gdy wszystkie dowody wskazują na coś zgoła innego, ale Willi Knocke rzadko bierze się za rozwiązywanie prostych spraw. Kradzież to trudny do obalenia zarzut, zwłaszcza jeżeli zostaje dokonana w kręgach śmietanki towarzyskiej Breslau. Jednak tam gdzie policja widzi już konkretnego sprawcę, Knocke sprawdza okoliczności przestępstwa i zbiera poszlaki. Pozory doskonale ukrywają fakty, a te są "nieco" inne niż oficjalna wersja wydarzeń. Ale by się o tym przekonać, trzeba z bliska poznać kulisy i drugoplanowych, zdawałoby się, uczestników tej kryminalnej zagadki. Czasem bywa to dość kłopotliwe i bolesne, lecz kto powiedział, że sukces przychodzi łatwo?
Bywa i tak, iż przypadek sprawia, że kolejna sprawa jest następstwem niespodziewanego spotkania ze znajomym z dawnych lat. To, co wydawało się jedynie wyświadczeniem komuś przysługi, okazuje się mieć dość nieoczekiwany ciąg dalszy. Upalne lato także nadal nie odpuszcza i na każdym roku przypomina o swym panowaniu, lekarstwem na duchotę jest chwila przy kuflu lub butelce piwa, jedynie one pozwalają oddać się rozmyślaniom nad kolejnymi krokami. Prywatne dochodzenie niebezpiecznie zbliża Willego ku kręgom, z którymi nie powinno się zadzierać. Kto jednak, jak nie on, wybrnie z sytuacji wydawałoby się bez wyjścia? Jako znawca ludzkiej natury, a zwłaszcza jej przestępczego gatunku, pokaże z kim należy się liczyć!
Życie przynosi wiele niespodzianek i o tym Wilhelm Knocke wie aż za dobrze, Breslau jest miejscem gdzie zdarza się ich dużo, tych z kryminalnym tłem w szczególności. Obywatele mają jednak do kogo się zwrócić ze swymi kłopotliwymi problemami. W biurze z oknem na Staadt Theater rezyduje odpowiednia osoba, umiejąca wydobyć człowieka z tarapatów, gwarantując przy tym dyskrecję. Tak wśród nadrzecznych zaułków, jak i w najlepszych lokalach miasta, Knocke odnajdzie trop, zagra na nosie policji i rozwiąże każdą zagadkę.
Dobre kryminały retro mają niepowtarzalny czar minionej epoki, a jednocześnie okazują się ponadczasowe. "Gniewne lato" to zbiór czterech opowiadań, których akcja rozgrywa się podczas letnich miesięcy tysiąc dziewięćset trzydziestego ósmego roku, gdzie wojna jeszcze jest odległa dla zwykłych obywateli Breslau. Andrzej Szynkiewicz umiejętnie oddał klimat miasta, jakiego jednocześnie już nie ma i jakie przetrwało wojenny dramat. Obco lub wprost przeciwnie, brzmiące nazwy ulic, restauracji i placów stanowią tło dla kryminalnych historii i głównego bohatera - Wilhelma Knocke`go, odznaczającego się poczuciem humoru, trochę cynicznym, niechęcią do współczesnej mu politycznej zawieruchy, konesera pięknych kobiet i prywatnego detektywa. Kiedy w jednym zdaniu padają słowa - Breslau i kryminał to nadzwyczaj szybko przypomina się Eberhard Mock, jednakże Knocke to nie jego kopia, wprost przeciwnie, bliżej mu do chandlerowskiego schematu nieoficjalnego stróża prawa, chociaż to również nie jego naśladowca. "Gniewne lato" to opowiadania o podobnym klimacie, aczkolwiek wydają się lżejsze, co wcale nie oznacza, że są gorsze. Nie można również pominąć oddanego z pietyzmem miasta, stanowiącego nie tylko tło, lecz i bohatera zbiorowego, bez jakiego drugi plan i same opowieści wiele by straciły.
Wilhelm Knocke nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Breslau, jego mieszkańcy i goście przecież potrzebują prywatnego detektywa, który zawsze rozwiąże zagadki z jakimi do niego się zwrócą...
Anna Fryczkowska "Kurort amnezja" (Wydaw. Prószyński i S-ka).
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: sobota, 31, styczeń 2015 09:34
- Autor: Kamila Walendowska
Poukładane, idealne, prawie szczęśliwe życie Wandy u boku kochającego męża nagle przestaje istnieć. Miała wszystko, o czym marzy większość kobiet, do pełni szczęścia brakowało tylko dzieci, ale przecież stale się o nie starali, za którymś razem na pewno by się udało. Wypadek w niewyjaśnionych okolicznościach kończy wszystko, a przede wszystkim, kończy życie Pawła. Podczas stypy, dyskretne do tej pory przyjaciółki, życzliwie wyjawiają Wandzie prawdę o niewierności męża. Nawet teściowa łamię zasadę tabu. Drugi cios w niewielkim odstępie czasowym wpędza Wandę w głęboką depresję. Kobieta nie potrafi już funkcjonować bez pigułek. Jedyne, co ją trzyma przy życiu to odkrycie całej prawdy o człowieku, którego w obecnej sytuacji wydaje się, iż nie znała i chęć zemsty na kobiecie, która zrujnowała jej życie. Wyrusza za nią do nadmorskiego kurortu, meldując się w hotelu po przeciwnej stronie ulicy, by móc stale obserwować ją z okna wynajmowanego pokoju.
Marianna jest młodą, atrakcyjną dziewczyną. Podczas tragicznego wypadku samochodowego ledwie uchodzi z życiem, traci pamięć. Po wyjściu ze szpitala, narzeczony Marek, w celu dalszej rekonwalescencji wywozi ją do małego hoteliku nad morzem, prowadzonym przez jego ciotki. Marianna jest jak małe dziecko, uczy się wszystkiego od nowa, jej mózg nie radzi sobie z zapamiętywaniem twarzy i liczb. Nie ma pojęcia jak się uprawia seks czy przyrządza kotlety. Całą prawdę o życiu poznaje za radą narzeczonego z sielankowych seriali telewizyjnych. Jest za to posłuszna i wytrwała. Z racji tego, iż z narzeczonym widuje się tylko w weekendy, a ciotek nawet nie rozróżnia, która jest która, Marianna czuje się bardzo samotna. Nawiązuje dobry kontakt z podwórkowym psem. Czworonóg staje się jej wiernym i jedynym przyjacielem. Dziewczyna nie zdaje sobie sprawy, jakie niebezpieczeństwo czyha na nią po drugiej stronie ulicy w sąsiednim hotelu. Za to zaczyna podejrzewać, że Marek nie mówi jej całej prawdy. Podczas jednej z wizyt niechcący kłóci się z narzeczonym. Postanawia wrócić autobusem do Warszawy by odszukać ślady swojej utraconej tożsamości. Na przystanku autostopowiczkę zabiera kuracjuszka z sąsiedniego hotelu.
Historia wyjęta niczym z Hitchcockowskiego filmu. Napisana w lekko lodowatym nastroju tak jak i sama pora roku, w którym się toczy. Książka wgniata czytelnika w fotel nie pozwalając odłożyć na bok. Chciałoby się krzyczeć: Marianno wiejjjjjjj!!!!! Nie wsiadaj do tego samochodu!!!! Papier, choć jest bardzo chłonna materią, łzy nasze bez problemu wpije, niestety krzyku nie pochłonie, może go tylko lekko wytłumić. Pozostaje nam tylko przewrócić stronę, a tam? Kolejny szok. Już nie masz pewności czy białe jest na pewno białe, bo z niewiadomych przyczyn nagle wszystko nabrało szarości, ukazują się kolejne skazy i niewinność dawno już o sobie zapomniała.
Chciałabym z tego miejsca serdecznie pogratulować autorce Annie Fryczkowskiej doskonałego dzieła. Urzekła mnie pani dbałością o szczegóły. Książkę „Kurort Amnezja” będę z czystym sercem polecać dalej i chętnie sięgnę po inne pozycje pani pióra.