Elżbieta Cherezińska "Królowa" (Zysk i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: środa, 04, styczeń 2017 10:43
„Królowa” to druga część powieści o Hardej autorstwa Elżbiety Cherezińskiej – znanej pisarki, która po mistrzowsku tworzy fabułę, łączącą świat realny oraz z pogranicza snu i magii. Jakie są dalsze losy Hardej – Królowej, która zmierza drogą przeznaczenia? Kolejny tom powieści przypadnie do gustu przede wszystkim miłośnikom fantastyki historycznej. Choć nie wiele pozostało źródeł na temat życia Świętosławy, to jednak pisarka zbudowała fabułę, która sprawia, że po kilku zdaniach czytelnik zaczyna przemierzać ścieżki głównej bohaterki. Intrygi, walka o władzę, sojusze, wojny – to nie tylko domena walecznych mężczyzn, ale również kobiet, posiadających w sobie tę siłę, iskrę, odwagę i waleczność, które często sprawiają, że to one stają się głównymi graczami.
Elżbieta Cherezińska z niezwykłą plastycznością wykreowała bohaterów swojej powieści. Tu nie ma miejsca na postacie, o których można stwierdzić, że jedynie stanowią tło akcji – każda z nich wyróżnia się swoistymi cechami oraz przeżywa chwile, które sprawiają że powieść trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Co ważne, pisarka nie powołała do literackiego życia bohaterów, których można jednoznacznie zaklasyfikować. Każdy z nich ma zarówno wady, jak i zalety. Świat Cherezińskiej nie jest krystaliczny – jest pełen przeciwności, w których miłość idzie w parze z nienawiścią, a często szlachetne uczucia ponoszą klęskę z odwiecznymi pragnieniami. A to wszystko zostało okraszone literackim talentem. Pisarka zwodzi czytelnika, prowadzi po krętych ścieżkach historii. Urwane, w kawałkach, pozostawione wyobraźni czytelnika – kto kogo pokocha, opuści i kto zwycięży w tej walce o władzę i szczęście?
Nie należy zapomnieć o wątkach miłosnych, które często tak jak to w rzeczywistości bywa, stają się sensem całej historii. I zarówno tej pisanej, jak i tworzonej przez codzienność. Zawikłani i uwikłani, chłodna gra pozornie wielkich emocji, lub wręcz przeciwnie odrobina szczęścia w uczuciach, które walczą o to, aby zaistnieć mimo wielu przeciwności losu – to w powieściach Cherezińskiej (i nie tylko) miłość nieraz staje się przyczyną największych wojen i zmusza do największych poświęceń w imię kruchego szczęścia, które paradoksalnie jest sensem życia. Ale aby nie było zbyt mdło i słodko, pisarka wzbogaciła swoją powieść o nieokiełznaną seksualność, która potrafi uwieść czytelnika. I tak miłość i pożądanie nie zawsze idą w parze, namiętność bywa odcieniem nienawiści, a źródło prawdziwiej przyjemności tkwi w przekraczaniu granic.
Powieść należy do tych pozycji literackich, przy których czas i mijające godziny nie mają już żadnego znaczenia. Ostrzegam – czytelnik może spóźnić się autobus, do pracy, na wizytę u lekarza lub całkowicie zapomni o bożym świecie, a więc rozpoczynacie historię Hardej na własną odpowiedzialność.
Katarzyna Puzyńska "Dom czwarty" (Prószyński i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: sobota, 10, grudzień 2016 10:54
Książka jest lekarstwem na wszystko. Wiadomo to od dawna. Moja przygoda z Jej twórczością rozpoczęła się w pewien listopadowy wieczór i skończyła się dwa wieczory później po pochłonięciu pierwszych czterech tomów. A właściwie przerwała, w oczekiwaniu na kolejny tom. Katarzyna Puzyńska- Królowa polskiej literatury kryminalnej należy do tej grupy polskich autorów, których przedstawiać nie trzeba. Powraca do czytelników z siódmym już tomem sagi o policjantach z Lipowa i Brodnicy, zatytułowanym „Dom czwarty”.
Wszystko spowodowała jedna kartka. Wysłana do Klementyny, kiedy ta przebywała w szpitalu na obserwacji, przez jej matkę. Musiała poczekać na powrót Klementyny. A następnie na jej decyzję, czy podejmie prośbę matki - znalezienie prawdziwego mordercy i uniewinnienie kuzyna Błażeja. Decyzja nie należała do prostych, gdyż kontakt z rodzicami Klementyna zerwała, czy wręcz zmuszona była zerwać przeszło czterdzieści lat temu, kiedy dopuściła się haniebnego czynu - miała czelność rozwieść się z mężem, który notorycznie ją bił. Może ciekawość, może zawodowe zboczenie albo fakt, że to matka odezwała się jako pierwsza, spowodował że Klementyna powraca w rodzinne strony, aby poszukać odpowiedzi czy tym razem wymiar sprawiedliwości się nie pomylił. Jednak, rzekomo nigdy nie dociera na miejsce.
Zaniepokojona brakiem jakiegokolwiek kontaktu ze strony partnerki Lilianna, postanawia zgłosić to jej kolegom po fachu. Komendant Cybulski znający Klementynę od lat, bagatelizuję kwestię jej zniknięcia, zdając sobie sprawę że zdarzało się jej już zniknąć na kilka dni. Poszukiwania, od nieoficjalnego śledztwa, za zgodą Wiktora Cybulskiego rozpoczyna Daniel Podgórski, Weronika Nowakowska, która ma zostać profilerem policyjnym i przez przypadek Emilia Strzałkowska. Udają się więc do Złocin, gdzie w małej zamkniętej społeczności, chroniącej swoich brudnych sekrecików, odbijając się od muru milczenia próbują odnaleźć jakiś trop. Z każdym jednak dniem nadzieja na odnalezienie Klementyny żywej maleje. Czy uda się ją znaleźć na czas?
Moją ulubioną bohaterką sagi jest Klementyna Kopp, którą czytelnicy albo kochają albo nienawidzą. Jej nie da się trochę lubić albo trochę nie. Jest tak specyficzną i wielobarwną postacią, że zdanie o jej zaginięciu czytałam dwa razy, żeby się upewnić czy mnie wzrok nie myli - przecież bez Klementyny to nie ta jakość! I o ile odczuwam niedosyt osoby Klementyny w prowadzonym śledztwie, o tyle wdzięczna jestem, że nareszcie, w sioódmym tomie udaje nam się dowiedzieć czegoś więcej o jej przeszłości.
Coraz większą sympatią zaczęłam w tomie szóstym, czyli Łaskunie pałać do Daniela i niestety, lecz w „Domu czwartym” jego wulgarna i chamska postawa, nie wspominając o nieudanej próbie gwałtu, tę budującą się przychylność wyzerowały. Owszem, rozumiem że powodem jest trauma po tragicznych wydarzeniach, ale sposób w jaki zwraca się do Emilii jest poniżej wszelkiej krytyki. Chociaż z drugiej strony, nareszcie nie jest aż tak niezdecydowanym mamisynkiem.
Nie bierzcie się za nią wieczorem, bo jak ja zarwiecie noc. Po każdym rozdziale, które są dosyć krótkie obiecywałam sobie, że odłożę i dokończę następnego dnia. No i skończyłam następnego dnia o 4. nad ranem po przypisie „Od Autorki”. W każdym rozdziale pisarka dokłada nam nowe fakty i opisuje kolejne wydarzenia, które utrzymują napięcie i dają złudną nadzieję, że za chwilę odkryjemy mordercę. Jednak fabuła jest tak skonstruowana, a intryga tak rozwinięta, że do ostatnich stron nikt by się nie spodziewał takiego rozwoju wydarzeń. Dodatkowo Wielkie Brawa dla Pani Puzyńskiej za wplecenie do fabuły wydarzeń z okresu II wojny światowej i upamiętnienia ofiar mordu z 1939 roku z okolic jeziora Bochotek. Pozostaje tylko czekać na kolejny tom, bo końcówka „Domu czwartego” daje nam wyraźny sygnał, że będzie się działo!
Justyna Luszyńska "Będę czekać całą noc" (Novae Res)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: środa, 07, grudzień 2016 12:50
„Będę czekać całą noc” jest debiutancką powieścią Justyny Luszyńskiej, którą część osób może kojarzyć jako autorkę strony ajednak.eu lub redaktora działu prozy miesięcznika Wobec.
Głównymi bohaterami powieści „Będę czekać całą noc” są Ola i Piotr, których poznajemy w dość niecodziennej sytuacji rodem z hollywoodzkiej produkcji, czyli rano, w łóżku, gdzie nie wiedzą jak to się stało, że znaleźli się w nim razem. Dodatkowym szokiem jest informacja przekazana przez koleżankę przebywającą w tym samym mieszkaniu, że zawarli pod wpływem alkoholu małżeństwo. Smaku całej historii ma nadać jeden drobny szczegół - Piotr nigdy nie zwróciłby uwagi na Olę. Ona zaś w najśmielszych snach nie spodziewała się, że „usidli” miejscowego bogatego architekta, marzenie niejednej dziewczyny. Spotkały się więc dwa odmienne światy, w dodatku są po ślubie. Jedyne co pozostało, to szybko wywinąć się z tej niecodziennej sytuacji, czyli wziąć rozwód, na co oboje ochoczo przystają. Splot niefortunnych zdarzeń spowoduje, że rozwód odwleka się w czasie, dzięki czemu oboje mogą zyskać - wygrać swoje małe wojny i wojenki z życia „przed ślubem”. Ogromną rolę w całym tym zamieszaniu odgrywają przyjaciele Oli - notabene momentami odnosi się wrażenie, że wręcz koczują w samochodzie pod jej blokiem i śledzą każdy jej krok.
Czytelnik od razu może domyślić się zakończenia, jak na hollywoodzką komedię romantyczną przystało. Bo powieść sama w sobie jest komedią, za sprawą bardzo śmiesznych i żartobliwych sytuacji, dosyć dobrze poprowadzonych, momentami sarkastycznych dialogów oraz ciętych ripost. Kreacja bohaterów głównych i drugoplanowych pozostawia lekki niedosyt, nie zaszkodziłoby gdyby autorka zdecydowała się rozbudować powieść o trochę więcej szczegółów z ich życia rodzinnego, uzupełniając fabułę o ich uczucia i przemyślenia. Przyjaciele, pomimo tego, że odgrywają ogromna rolę w życiu Oli również potraktowani zostali „po macoszemu”, nie wiemy praktycznie nic o ich życiu poza tym, że przyjaźnią się z główną bohaterką.
Powieść skierowana jest głównie do osób lubiących lekką, łatwą i przyjemną literaturę romantyczną lub potrzebujących odskoczni od ambitnej literatury. Osób nielubiących klimatów harlequina czy komedii romantycznych z lat 90-tych raczej ta historia nie zainteresuje, a jeżeli już to nie powali na kolana. Nie znaczy to jednak, że jest pozycją niewartą uwagi. Na pewno znajdzie się rzesza fanów tego typu literatury, którzy odnajdą w niej jedno przesłanie - od losu czy jak kto woli, przed przeznaczeniem, nie uciekniesz.
Agnieszka Lingas-Łoniewska "Zakręty losu. Nowe pokolenie" (Novae Res)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 02, grudzień 2016 10:45
Nie od dziś wiadomo, że jestem wielką fanką twórczości Agnieszki Lingas- Łoniewskiej. Miałam tę przyjemność, że praktycznie od samego początku mogłam podziwiać jej kunszt i lekkość pióra. Zakręty losu to moja najukochańsza seria i zapewne nikogo nie zaskoczę, mówiąc że to ze względu na Lukasa, postać mroczną, z charakterem i przede wszystkim o wielkim i dobrym sercu.
„Zakręty Losu. Nowe pokolenie” jest czwartym tomem serii o braciach Borowskich- kto nie czytał, koniecznie musi nadrobić te zaległości! Nowe pokolenie umiejscowione jest prawie dwadzieścia lat po „Braterstwie krwi”, naturalnym więc staje się ustąpienie miejsca głównych bohaterów dotychczasowych powieści Łukasza i Krzyśka młodszemu pokoleniu czyli ich dzieciom. Po wielu wydarzeniach, często tragicznych Łukasz i Krzysiek nareszcie prowadzą bardzo ułożone i stateczne życie rodzinne, dzieci dobrze się sprawują- wręcz chodzą jak w zegarku, kobiety ich życia nadal z nimi są, nadzieje na normalność się ziściły. Jednak z tyłu głowy wciąż powraca myśl, że rosyjska mafia z którą zadarli w przeszłości nie odpuści, nie zapomni ich win i uderzy w najmniej spodziewanym momencie, kończąc tym samym sielankowe życie Braci.
Przysposobiony syn Łukasza, Kacper i jego córka Olga oraz dzieci Krzyśka- Iga i Kamil to główni bohaterowie Nowego pokolenia. Tylko Kacper, rozważny i odpowiedzialny student zna historię ojca, dlatego rozumie dlaczego Borowscy wydają się być nadopiekuńczy- wymagają od dzieci aby trzymały się zawsze razem i zawsze, ale to zawsze mówiły gdzie i z kim idą. Iga, córka Krzyśka, zmaga się z rozterkami swojej pierwszej miłości, która mogłaby się skończyć, nim tak naprawdę zaczęła, dodatkowo poróżnić ojców. Nieodrodna córeczka tatusia, niepokorna Olga, zakocha się w wydawałoby się idealnym chłopaku, przy czym wyłamie się z dotychczas wypracowanego schematu i zupełnie nieświadomie sprowadzi zarówno na siebie jak i na resztę rodzeństwa zagrożenie. Kamil wydaje się być tłem dla reszty rodzeństwa, o nim i jego problemach dowiadujemy się najmniej, jednak dzięki temu czytelnik nie odczuwa przesytu młodzieńczej miłości i dotyczących jej rozterek.
W tej historii jest jeszcze jeden bardzo ważny bohater, którego autorka wyróżniła kursywą – to w tych fragmentach poznajemy jego losy od dziecięcych lat, jak był szkolony i przygotowywany na pomszczenie ojca i matki. Jak był wykorzystywany, z czego nie zdawał sobie sprawy. Jak w jego przekonaniu, które utwierdzał i umacniał w nim wujek, jedna decyzja Lukasa zmieniła całe jego życie.
Nasuwa się myśl, że może gdyby starsi Borowscy postanowili wcześniej opowiedzieć swoją historię i uświadomić dzieci, że w każdej chwili mogą spodziewać się ataku, nie doszłoby do dramatu jaki rozegrał się z ich udziałem. Jestem zdania że niewiele by to zmieniło- sam Łukasz wpuszczając Griszę do własnego domu nie spodziewał się, że będzie on wykonawcą misternego planu zemsty rosyjskiej mafii i że na nowo obudzi w nim uśpionego od lat Lukasa. Powraca też odsiadujący wyrok Adam Księżopolski, były mąż Magdy i biologiczny ojciec Kacpra ze swoim planem odzyskania względów syna, przy okazji realizacji finalnego etapu zemsty. Jednak Borowscy nawet w trudnych chwilach jakie zgotowała im rosyjska mafia i Adam Księżopolski, stoją za sobą murem i ze znaną zaciętością walczą o to co dla nich najważniejsze i najcenniejsze-o rodzinę.
Od „Zakrętów losu. Nowe pokolenie”, tak jak od każdej kolejnej powieści Agnieszki Lingas- Łoniewskiej nie można oderwać przed ostatnią stroną. A i ostatnia strona pozostawia niedosyt i nadzieję na kolejną część losów Borowskich i seniorów i juniorów. Zawsze w jej książkach akcja rozgrywa się bardzo dynamicznie i nie można się w niej dopatrzeć żadnego uszczerbku w fabule, czegoś niedopracowanego, nieprzemyślanego. Pomimo tak długiej przerwy między „Braterstwem Krwi” a „Nowym pokoleniem”, kilkoma powieściami i trylogiami pomiędzy, czytelnik znający trylogię braci Borowskich bez problemu odnajdzie tę szczególną atmosferę w, miejmy nadzieję, w pierwszej części trylogii juniorów.
Joanna Miszczuk "Nefrytowa szpilka" (Prószyński i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 29, listopad 2016 11:11
Nigdy wcześniej nie zetknęłam się z twórczością Joanny Miszczuk - mieszkającej obecnie w Berlinie wrocławianki. W swoim dorobku literackim ma powieści: "Córki swoich matek", "Matki, żony, czarownice", "Zalotnice i wiedźmy" oraz "Wyspa". "Nefrytowa szpilka " to jej najnowsza, piąta książka. po nią, bo skusiła mnie okładka. Niby nie widnieje na niej nic szczególnego (kobieta z kwiatem stanowi dość popularny motyw), ale było tam coś, co skutecznie mnie zwabiło. Otóż postać ubrana jest w strój w stylu kimona, haftowany w kwiatowe ornamenty. Powiało Orientem... Dedykacja - "Pamięci Pearl Bucks" skierowała moją uwagę jednoznacznie ku Chinom.
Intuicja podpowiedziała mi, że to będzie ciekawa lektura. Rzeczywiście, nie zawiodłam się i śmiało mogę polecić tę pozycję tym, którzy szukają przyjemnej prozy obyczajowej przyprawionej odrobiną historii, romansu i egzotyki.
Fabuła powieści nie jest jednorodna, czas akcji przypada na 2015 rok, ale mamy do czynienia z retrospekcją oraz pamiętnikiem, odwiedzamy Wrocław, Londyn, wreszcie Chiny.
Główną bohaterkę, Melanię poznajemy w momencie, gdy w środku nocy dzwoni do niej dawny przyjaciel i proponuje jej przyjazd do Pekinu, celem wyceny antycznych mebli. Kobieta przyjmuje ofertę i wyciąga albumy ze zdjęciami. Przenosimy się w lata 90. XX w.
Melania rozpoczyna naukę w liceum, w nowym środowisku chce zerwać z opinią grzecznej uczennicy, ma nowy image, poznaje nowych przyjaciół. Szybko okazuje się, że rodzice jednej z koleżanek jej nie akceptują. Co za tym się kryje - tego nie zdradzę. Przed maturą dziewczynę spotyka rodzinna tragedia. Musi radzić sobie sama. Dostaje się na studia, ale nie jest to planowana początkowo anglistyka. Wakacje Mel spędza w Londynie, pracując. Nieugięta wobec awansów Haralda, zdobywa jego przyjaźń.
Potem śledzimy dalsze losy: praktyki w wymarzonym miejscu, praca, kariera, miłość, rozterki i nieporozumienie, które zaważyło na przyszłości..
Wreszcie powracamy do teraźniejszości - Melania, czyli Mel Lan przygotowując wycenę zabytkowych mebli i cennych eksponatów w starym domu w Pekinie, trafia na ślad prowadzący na cesarski dwór... W jej ręce wpada pamiętnik Nije Ke Xin, Wiernej Bambus, która była... no właśnie, kim? Tego dowiecie się z lektury tej powieści.
W pewnym momencie pomyślałam, że fabuła jest niestety dość przewidywalna. Ale tak jak jedna jaskółka wiosny nie czyni, tak to, że czytelnik szybko skojarzy jeden fakt, jeszcze nie świadczy, że autorka nas nie zaskoczy. Udaje jej się to nie raz, bo takiego obrotu spraw, jak ma to miejsce w fabule "Nefrytowej szpilki", to się nie spodziewałam.
Dzięki chińskiemu, "cesarskiemu" wątkowi ta powieść zyskuje smaku, a czytelnik przypadkiem dostaje nieco wiedzy o historii tego kraju, dla nas dość egzotycznego. Ma też możliwość skonfrontowania dwóch tak odmiennych kultur: polskiej i chińskiej.
"Nefrytowa szpilka" opowiada o sile kobiet, które mimo przeciwności losu nie załamały się jak trzcina na wietrze, ale walczyły o swoją przyszłość i szczęście. Udowodniły na co je stać. Dokonały tego własną pracą, intelektem, zaangażowaniem, determinacją. To też opowieść o tolerancji, wzajemnym zrozumieniu, szacunku należnemu rodzicom, o miłości.
Najnowsza powieść Joanny Miszczuk jest zajmująca, zaskakująca, ale niestety- za krótka. Czyta się ją jednym tchem, przeżywając losy Melanii i podziwiając jej przemiany, dojrzewanie do ważnych decyzji. Fragmenty chińskiego pamiętnika wciągają jeszcze bardziej, nad dziejami Nije Ke Xin serce się kraje.
Finał jest piękny, bohaterowie i czytelnicy zasłużyli na szczęśliwe zakończenie.
Polecam serdecznie. To książka idealna do kobiecej torebki, znakomita dla miłośników powieści obyczajowych z nietypowym wątkiem.
Wiesław Godzic "Okrakiem na barykadzie. Dziennikarze i celebryci" (Prószyński i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 29, listopad 2016 11:06
Profesor zwyczajny nauk humanistycznych Wiesław Godzic jest popularnym medioznawcą i filmoznawcą. Wykładał na Uniwersytecie Śląskim, Uniwersytecie Jagiellońskim, obecnie pracuje na Uniwersytecie Humianistycznospołecznym SWPS, gdzie objął Katedrę Mediów Audiowizualnych. Zajmuje się semiotyką i retoryką przekazów medialnych. Jest także redaktorem naczelnym kwartalnika "Kultura Popularna". Jego publikacje są znane studentom socjologii,, dziennikarstwa, kulturoznawstwa oraz wszystkim, którzy choćby w małym stopniu interesują się tymi dziedzinami. W swoim dorobku ma m.in. podręcznik akademicki "Media audiowizualne", książki "Znani z tego, że są znani. Celebryci w kulturze tabloidów", "Gadżety popkultury", "Telewizja i jej gatunki po "Wielkim Bracie"",„Film i psychoanaliza. Problem widza", „Oglądanie i inne przyjemności kultury popularnej", „Telewizja jako kultura" i inne.
Już same tytuły wyraźnie mówią, co jest głównym tematem prac tego badacza kultury.
W najnowszej publikacji "Okrakiem na barykadzie" Wiesław Godzic przygląda się stykowi dziennikarstwa i celebryctwa, próbuje określić wzajemne relacje tych dwóch, wydawałoby się zupełnie przeciwnych statusów.
Współczesne dziennikarstwo staje przed coraz trudniejszym wyzwaniem. Zmieniają się czasy, są nowe technologie, nowe możliwości, inne stają się oczekiwania odbiorców, którzy chcą szybkich, ciekawych informacji, najlepiej podanych w efektowny sposób. Zaciera się granica między profesjonalistami tzw. dziennikarzami obywatelskimi, nieprofesjonalnymi. pojawiają się nowe gatunki w mediach. Młodzi dziennikarze chcą zaistnieć przed kamerami, bardziej ich interesuje prowadzenie własnego programu niż mrówcza praca za biurkiem, czy z mikrofonem w terenie. Prym wiedzie prasa kolorowa, tzw. tabloidy oraz serwisy plotkarskie. Dziennikarze coraz częściej korzystają z metod promocji, bardziej "celebryckich" niż tradycyjnych. Celebryci zdobywają popularność, stają się wzorami, wyznaczają trendy, mają możliwość w pewien sposób wpływać na społeczeństwo. Dziennikarze, mniej lub bardziej, podążają w tym kierunku. A niektórzy celebryci zasiadają w miejscach, gdzie dawniej spodziewalibyśmy się fachowego dziennikarza.
Trudno tak krótko przedstawić wszystkie różnice, podobieństwa, zależności, relacje między dziennikarstwem a celebryctwem. Wręcz niepodobna streścić merytoryczną zawartość "Okrakiem na barykadzie".
Godzic temu zjawisku przyjrzał się dość wnikliwie, prezentując bliższe i dalsze konteksty, przywołując szereg przykładów, odnosząc się do wybranych artykułów, opracowań, konkretnych osób ze świata mediów i programów telewizyjnych. I tak, na kartach książki "spotkamy m.in. Kubę Wojewódzkiego, Dorotę Wellman, Jarosława Kuźniara, Kamila durczoka, Karolinę Korwin-Piotrowską i Agnieszkę Szulim. Zahaczymy o "Big Brothera","Czas honoru" i paradokumenty. Poznamy także charakterystyczne cechy nurtu Nowego Dziennikarstwa i gonzo, zastanowimy się także nad przyszłością dziennikarstwa i dowiemy się mnóstwa ciekawych rzeczy.
Profesor Godzic pisze w sposób zrozumiały dla przeciętnego odbiorcy, potrafi zainteresować danym zagadnieniem, bywa czasem ironiczny. Przytacza wiele znanych przykładów, odwołuje się do powszechnie znanych osób, wydarzeń, do popkultury. W przystępny sposób przybliża zagadnienia współczesnego medioznawstwa.
"Okrakiem na barykadzie. Dziennikarze i celebryci" to całkiem przyjemna odskocznia od beletrystyki, wartościowa książka popularnonaukowa.
Andrzej Poniedzielski "Dla duszy gram" (Prószyński i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 24, październik 2016 10:45
Artysta słowa, autor tekstów satyrycznych i lirycznych, konferansjer, laureat wielu festiwali/przeglądów piosenki autorskiej i studenckiej, kierownik literacki "Sceny na dole" Teatru Ateneum w Warszawie, "tańczący inaczej" jesienny pan - oto Andrzej Poniedzielski. Z racji posępnej fizjonomii bywa nazywany "logo listopada", natomiast dla mnie jest poetą, który sprawia, że w sercu kwitnie maj. Kiedy pojawia się na scenie, smutny, powolny, melancholijny, wzbudza u widzów serdeczny uśmiech, bo mamy gwarancję, że to, co powie, będzie piękne i mądre, zaskoczy nas liryczną sytuacją i puentą.
Zbiór "Dla duszy gram" stanowi najpełniejsze dotychczas wydanie wierszy i piosenek Andrzeja Poniedzielskiego, w tym zawiera kilka utworów opublikowanych po raz pierwszy. Dla sympatyków jego twórczości to niewątpliwie wymarzona książka, podręczny skarb.
Tyle w tych tekstach wrażliwości, inteligencji, aktualności, literackiego piękna, że trudno im się oprzeć. Nie potrafię mówić o nich bez zachwytu. Wertując tomik napotykamy utwory, nad którymi warto się zadumać, poważne, skłaniające do refleksji, ale też takie iskrzące się grą słów, żartobliwe, lekkie.
I jeszcze piosenki, do których melodia nasuwa się sama. Tu zachwyci nas rym, tam zdziwi przerzutnia, odkryjemy parafrazę, wychwycimy nawiązanie, złapiemy metaforę. Nie trzeba jednak znać nazw środków poetyckich, by czerpać przyjemność z lektury tych strof.
W poezji Poniedzielskiego mamy cały wachlarz barw, emocji, a w centrum - człowiek, jego życie, miłość, samotność, przemijanie itp.... Klasyczna tematyka, ale za to jak podana! Poetyckie delicje po prostu. "Wiem- słowo jak krem/ krem na zmarszczki w mojej głowie".
W utworze "Przechowajmy się" czytamy:
"Przechowajmy się
Zostawmy się
Na czasy lepsze
Poczekajmy
Aż się zmienią
Czas
I ludzie
I powietrze"
Zatem zanurzmy się w poezji, schowajmy się, przeczekajmy trochę. nie dajmy się zwariować temu, co nas otacza. Wysiądźmy z pędzącego pociągu, by swobodnie popatrzeć na chmury lub zieloną koniczynę na łące. Pamiętajmy, że i piosenka i wiersz są dobre na wszystko...
Twórczość literacka Andrzeja Poniedzielskiego krąży między kabaretową sceną a festiwalem piosenki, snuje się jak pajęcza nić, tli się niczym iskierka wśród popiołów, brzmi cykaniem świerszcza za kominem, puka do serc. Otworzycie?
Ela Piotrowska, Marta Lipecka "Ranczo. Kulisy serialu wszech czasów" (Prószyński i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 18, październik 2016 11:01
Kiedy wiosną 2006 r. Telewizja Polska wyemitowała pierwszy odcinek "Rancza" według scenariusza Roberta Bruttera i Jerzego Niemczuka, w reżyserii Wojciecha Adamczyka, chyba nikt nie przypuszczał, że produkcja obejmie aż 10 sezonów i zostanie obwołana serialem wszech czasów.
Perypetie bliźniaków wójta i księdza (w podwójnej roli wspaniale radzi sobie Cezary Żak), Amerykanki Lucy, Kusego, Czerepacha, Michałowej, Solejuków, Więcławskich, Pietrka oraz innych mieszkańców gminy Wilkowyje stopniowo przyciągały przed ekrany coraz więcej widzów.
"Ranczo" swoją fabułą, inteligentnym humorem, sposobem odzwierciedlania rzeczywistości, zdjęciami, muzyką, znakomitymi kreacjami aktorskimi zaskarbiło sobie wiele sympatii wśród publiczności różnego wieku i statusu, a także "dorobiło się" fanklubu z prawdziwego zdarzenia. "Ranczersi", bo o nich mowa, wiedzą o swoim ukochanym serialu totalnie wszystko, potrafią odpowiednio zachować się na planie filmowym, przyjaźnią się z ekipą telewizyjną i mieszkańcami Jeruzala, gdzie kręcono odcinki.
W publikacji Eli Piotrowskiej (dziennikarki, której pasje to teatr, radio i "Ranczo") oraz Marty Lipeckiej (która pracowała przy serialu od początku, zajmuje się PR) znajdziemy mnóstwo informacji, wypowiedzi, ciekawostek i anegdot.
Przyjrzymy się początkom powstawania produkcji, zajrzymy za kulisy, usiądziemy na słynnej ławeczce przed sklepem, dowiemy się jak powstawały efekty specjalne i jak nagrywano trudne sceny. Przeczytamy o tym, jak dobierano aktorów, jak rozwijały się role, z których każda jest na medal. Także o tym, jak dzięki "telewizyjnej karierze" rozwinęła się lokalna struktura.
Wspomnimy genialnego Leona Niemczyka. Odkryjemy trochę sekretów i poznamy jak od podszewki wygląda organizacja pracy na planie filmowym.
Książka jest napisana z pasją, lekkością, humorem. Opowiada o specyfice pracy ekipy, o wyjątkowej, rodzinnej atmosferze wśród twórców, aktorów, fanów, statystów, okolicznych mieszkańców. O fenomenie serialu, który przeszedł do historii. To interesująca lektura, nie tylko dla wiernych fanów serialu. Naprawdę nie trzeba mieć za sobą całej serii, by dać się oczarować autorkom "Kulis..." Tylko uwaga, rośnie apetyt, by nadrobić zaległości w oglądaniu.
Miłego czytania i śledzenia perypetii serialowych bohaterów!