Aktualności
Radek Rak "Kocham cię Lilith" (Prószyński i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: środa, 23, kwiecień 2014 09:48
- Autor: Kamila Walendowska
Chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się po przeczytaniu książki, aby mieć tysiące pytań do autora, których nie potrafiłabym zadać. Nie dlatego, że nie wypada, po prostu głoski nie potrafią się połączyć w wyrazy, by wypowiedzieć to, co niezrozumiałe. To może zacznę od rzeczy zrozumiałych.
Robert Z. przyjeżdża do sanatorium „Iwona” w Beskidzie Niskim na dwutygodniowy turnus rehabilitacyjny. W ośrodku nie ma zbyt wielu kuracjuszy, gdyż sezon nie rozpoczął się jeszcze w najlepsze. Obecni pacjenci są dużo starsi od Roberta. Mężczyzna nie znajduje dla siebie towarzystwa, jedyną atrakcyjną rozmówczynią okazuje się pani doktor Małgorzata. W wolnych chwilach bohater czyta książkę pt.: „Nim nadejdzie świt”, której tematem są przygody lwowskiego detektywa Immanuela Jesipowicza. Lektura pochłania go tak bardzo, iż Jesipowicz staje się wiernym towarzyszem i doradcą w życiu codziennym. Traktuje go jak materialnego człowieka, a nie fikcyjną postać.
Podczas spaceru Robert spotyka intrygującą malarkę Iwonę. Mężczyzna, choć nie jest ekspertem w dziedzinie malarstwa, interesuje się tworzonym przez nią obrazem. Artystka parokrotnie pojawia się i kokietuje Roberta. Zaprasza go do swojego pokoju nr 8, gdzie spędzają upojną noc. Następnego ranka znika. Zaskakujący jest też fakt, iż pokoju numer osiem w ogóle nie ma w uzdrowisku, pod wspomnianą cyfrą znajduje się kotłownia, a kuracjuszki o imieniu Iwona nikt nie widział, ani o niej nie słyszał.
Tak kończy się pierwsza część, jak dotąd, wydawałoby się przygodowej powieści. W drugiej części autor zmienia charakter dzieła sięgając po mitologiczną Lilith. Jak wiadomo była ona pierwszą kobietą Adama, kiedy go porzuciła, Bóg stworzył dla niego Ewę. Lilith, jako jedyna uwiodła Boga, Diabła i Adama. „Lilith wciągającej w siebie mężczyzn jak wir w rzece: zanurzyć się, dać się porwać i pochłonąć – tego pragniemy.”
Robert postanawia odnaleźć ukochaną, niestety nie jest to łatwe. Wiele rzeczy zaczyna się gmatwać. Poznaje innych mężczyzn, którzy zostali omotani przez kobietę.
Druga drugiej części to już istna zagadka z tysiącem pytań:
Czy malarka Iwona to mitologiczna Lilith?
Czy w panią doktor Małgorzatę również wcieliła się Lilith?
Czy Jesipowicz jest prawdziwy czy tylko postacią z książki?
Uzdrowisko „Iwona” czy „Małgorzata”?
Czy Robert zamiast na serce nie powinien się czasem leczyć psychiatrycznie?
W pewnym momencie czytelnik sam już nie wie, co jest prawdziwe, co jest fikcją. Książka przez swoje idealne zagmatwanie trzyma przy sobie do samego końca. „Kocham cię Lilith” to znakomity debiut literacki autorstwa Radka Raka. Choć dziś już mogę uznać tę książkę za przeczytaną, na pewno za jakiś czas do niej wrócę, by znów choć spróbować odgadnąć, co jednak było prawdziwe. Polecam tę powieść! Warto.
Wywiad z Mariuszem Kotowskim, autorem książki "Pola Negri. Własnymi słowami"
- Szczegóły
- Kategoria: Wywiady
- Utworzono: wtorek, 22, kwiecień 2014 09:02
Ten wywiad zawdzięczamy Magdalenie Knedler, która dotarła drogą telefoniczną aż do Texasu, aby namówić autora książki na rozmowę. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Mariuszem Kotowskim, autorem książki "Pola Negri. Własnymi słowami", która niedawno była recenzowana na naszym portalu właśnie przez Magdalenę. Miłej lektury!
Rozmowa Magdaleny Knedler z Mariuszem Kotowskim – amerykańskim reżyserem i pisarzem polskiego pochodzenia – o książce „Pola Negri. Własnymi słowami”
Mariusz Kotowski – amerykański reżyser filmowy polskiego pochodzenia. Pisarz, choreograf, tancerz i producent, kierujący własną filmową firmą producencką Bright Shining City Productions LLC, działającą w Austin (Teksas) i w Los Angeles (Kalifornia). Autor książek o życiu Poli Negri - „Pola Negri. Legenda Hollywood”, „Pola Negri. Własnymi słowami”(redakcja i opracowanie) i najnowszej - „Pola Negri: Hollywood’s First Femme Fatale”.
- - -
Jest czwartek, godzina 20:30 czasu polskiego. Dla mnie ten dzień już się kończy, dla pana Mariusza Kotowskiego – dopiero zaczyna. Dzielą nas godziny, tysiące kilometrów i ocean. Łączy – Pola Negri. To o niej właśnie będziemy rozmawiać. W głosie pana Mariusza słychać ogromną energię. Mówi z pasją i zaangażowaniem, odpowiada na pytania chętnie i szczegółowo. Okropnie się irytuje, kiedy nawiązuję do stereotypów na temat Negri. Ta rozmowa zapowiada się bardzo ciekawie... Zwłaszcza, że o stereotypy i obiegowe opinie (przeważnie negatywne) na temat tej słynnej niegdyś aktorki pytam często – Internet jest nimi wręcz naszpikowany. Chcę obalić mity. Chcę dowiedzieć się prawdy...
1. Magdalena Knedler: Wielu polskich aktorów próbowało i próbuje zrobić karierę za granicą. Pola Negri dotarła do samego Hollywood. Dlaczego akurat jej się udało?
Mariusz Kotowski: Nie można mówić o tym, że Poli Negri się „udało”. Pola Negri zrobiła karierę przede wszystkim dlatego, że ciężko pracowała. Podchodziła do swoich zadań profesjonalnie, była zawsze dobrze przygotowana. Rozumiała również zasady show biznesu. Wiedziała, że musi znać odpowiednich ludzi i szukać opieki odpowiednich ludzi – oczywiście nie w negatywnym tego słowa znaczeniu. Chodziło raczej o specyfikę robienia kariery, która nigdy nie jest tylko i wyłącznie efektem jednostkowych działań. Sukcesu nie odnosi się w pojedynkę – trzeba mieć przy sobie ludzi, od których można się czegoś nauczyć, przyjąć odpowiednie rady, podjąć właściwe decyzje. Dla Poli Negri z pewnością ważną osobą była jej matka – Eleonora z Kiełczewskich. Ona również świetnie rozumiała to, że do sukcesu trzeba się dobrze przygotować, że to nie przychodzi ot tak sobie. Eleonora wiedziała, że musi pomóc córce, nauczyć ją czegoś o życiu, ułatwić jej wejście do odpowiedniego towarzystwa. Przekazała jej mądrość życiową. Pola Negri również była mądrą kobietą. To widać, kiedy czytamy jej pisma. Warto również wspomnieć o tym, że Pola Negri – kiedy już odniosła sukces – zawsze pomagała innym, prowadziła działalność charytatywną, wspierała tych, którzy pomogli jej u progu kariery. Matki również nigdy nie opuściła. Opiekowała się nią do końca życia.
2. M.K: Pola Negri była u szczytu swojej kariery w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Później postanowiła poświęcić się rodzinie i przejść na emeryturę. Po stracie dziecka i rozpadzie drugiego małżeństwa wróciła do pracy – nigdy jednak nie udało jej się odzyskać dawnej pozycji. Pod koniec lat czterdziestych zrezygnowała z grania w filmach. Spotkałam się z opinią, że to przez jej obco brzmiący akcent, jednak kiedy czytałam jej eseje krytyczno-filmowe, odniosłam wrażenie, że Negri po prostu... przestała lubić kino...
Mariusz Kotowski: Pola Negri miała wyrobione nazwisko, była legendą kina, zdobyła pozycję, o jakiej wiele gwiazd mogło tylko pomarzyć. Kiedy osiągnęła pewien wiek, nie chciała już kreować się na diwę – nie musiała tego robić. Nie musiała sobie niczego udowadniać. Poza tym w tamtych czasach nie pisało się wielu dobrych ról dla dojrzałych kobiet – takie role można było policzyć na palcach. Wbrew pozorom nawet teraz nie pisze się ich wiele – tak jak i nie ma wielu dojrzałych aktorek, dla których kino jest wciąż prawdziwą pasją. Nazwiska się powtarzają – Meryl Streep...
Obco brzmiący akcent? To jakaś bzdura! Pola Negri zrobiła przecież wiele filmów mówionych, w tym „Na rozkaz kobiety” (1932) i „Mazur”(1935), w którym również śpiewa, i jakoś nikt nie miał problemu z akcentem! Głos również miała bardzo dobry, wcześniej przecież grała w teatrze, była przygotowana do tego zadania.
Jeżeli chodzi o jej miłość do kina... Tak, Pola Negri do pewnego stopnia przestała kochać kino. Mało tego – ona przewidziała, że kino umrze, że zje własny ogon. Wiedziała, że film mówiony jest dobry wtedy, kiedy ma dobry scenariusz i dobre dialogi – jeśli tego nie ma, film staje się płaski i bezbarwny, aktorzy grają sztucznie, to już nie jest sztuka, tylko siedzenie i gadanie. Nie ma prawdziwego grania, nie ma dynamiki, nie ma dramatyzmu. A Negri była artystką! Chciała uprawiać sztukę. Irytowały ją schematyczne scenariusze, płaskie emocje... Ze swoimi poglądami wybiegała w przyszłość – swoje eseje pisała mniej więcej siedemdziesiąt lat temu, a niektóre z nich są aktualne do dziś. Wystarczy spojrzeć na pewne współczesne filmy i seriale... Negri osiągnęła już sukces. Nie musiała tkwić w tym biznesie na siłę.
3. M. K.: Ale rola w „Bulwarze zachodzącego słońca” Billy'ego Wildera była napisana z myślą o dojrzałej aktorce właśnie. Podobno miała w tym filmie zagrać Pola Negri, ostatecznie jednak zaangażowano Glorię Swanson. Dlaczego? Panują na ten temat sprzeczne opinie. Jedna głosi, że Wilderowi nie spodobał się akcent Negri, inna, że sama Negri odrzuciła tę rolę... A przecież swego czasu był to naprawdę wielki film – trzy Oscary i osiem nominacji, w tym za główną rolę kobiecą...
Mariusz Kotowski: Nie wiem, jakie panują opinie, wiem, jak było. I znowu ten akcent? Nie... Billy Wilder pod koniec lat czterdziestych szukał gwiazdy, by zagrała w jego filmie. Scenariusz się wówczas do niczego nie nadawał – był po prostu słaby. Wilder rozmawiał najpierw z Mae West i Mary Pickford, później z Polą Negri. Negri nie spodobał się scenariusz, Wilder nie miał wtedy pieniędzy na dokonanie poprawek, a poza tym główną rolę w tym filmie miał grać Montgomery Clift. Clift grał delikatnie, był subtelny, Negri z kolei grała charyzmatycznie, mocno i nie pasowali do siebie. Wilder pracował nad scenariuszem przez kilkanaście miesięcy, obsadzono innego aktora (William Holden), bardziej odpowiedniego do tego filmu, w tym czasie do USA przyjechała matka Poli Negri, więc aktorka nie chciała angażować się w projekt, ostatecznie rola przypadła Glorii Swanson...
4. M.K.: Pola Negri przerwała swoją aktorską emeryturę w latach sześćdziesiątych, by wystąpić w filmie Walta Disneya „Księżycowe prządki”. Dlaczego zrobiła wyjątek akurat w wypadku tego filmu? Rola Madame Habib nie była przecież zbyt rozbudowana?
Mariusz Kotowski: To była bardzo dobra rola! Poza tym jaka emerytura? Ona po prostu nie chciała grać! Ale zadzwonił do niej właściwy człowiek. Człowiek, z którym warto było porozmawiać. Książka „Księżycowe prządki” okazała się bestsellerem, Negri ją czytała, później przeczytała scenariusz i uznała, że rola jest interesująca i warto wziąć udział w tym projekcie. Poza tym, nie oszukujmy się, dobrze zarobiła... Na występ w tym filmie złożył się szereg ważnych czynników. Od artystycznych po biznesowe. Pola Negri dostawała również sporo propozycji z Polski, ale... o ich odrzuceniu decydowała często postawa roszczeniowa, propozycje, by pracowała za darmo lub za symboliczną kwotę. A przecież Pola Negri była wielką gwiazdą! Osiągnęła sukces, o jakim wielu aktorów mogło tylko marzyć... Negri była rozczarowana brakiem ciekawych propozycji z Polski, rozczarowana tą roszczeniową postawą.
5. M.K.: Czy zgadza się Pan z opinią, że najwartościowsze pod względem artystycznym filmy Negri powstały w Niemczech jeszcze przed jej wyjazdem do USA? Mowa tutaj głównie o filmach reżyserowanych przez Ernsta Lubitcha.
Mariusz Kotowski: Ernst Lubitch miał szczęście, że poznał Polę Negri. On był dobry, jego filmy były dobre, ale Pola... to o nią chodziło. Negri była gwiazdą tych obrazów, wyznaczała jakość, spajała je w całość. Ona też pomogła Lubitchowi w karierze, obstawała, by to on reżyserował jej filmy. To nieprawda, że niemieckie filmy Negri są najbardziej wartościowe artystycznie. Jej amerykańskie filmy też są bardzo dobre – wiele z nich okazało się wielkimi przebojami, jak choćby „Hotel Imperial”. Nie można tym obrazom odbierać jakości. Poza tym były też bardzo dobre filmy francuskojęzyczne – Negri świetnie mówiła po francusku – i znakomita „Ulica potępionych dusz”, nakręcona w Wielkiej Brytanii.
6. M.K.: Spotkałam się kiedyś ze stwierdzeniem, że Pola Negri wstydziła się swojego pochodzenia i nie wróciła do Polski pomimo licznych zaproszeń. Kłóci się to nieco z jej pismami, w których określa się jako patriotkę...
Mariusz Kotowski: Czytała Pani książkę, niech mi Pani powie, czy Pola Negri była patriotką? Była? No właśnie! To wszystko jakaś dziwna propaganda... Nie wróciła, bo nie miała do czego, o propozycjach filmowych (i ich specyfice) już mówiliśmy wcześniej. W Stanach miała wszystko – ugruntowaną pozycję, dom, zabezpieczoną przyszłość, sprowadziła tam swoją matkę... Pola Negri zawsze podkreślała to, że jest Polką. A przecież mogła przemianować się na aktorkę „niemiecką” - to w Niemczech zaczęła robić prawdziwą karierę. A Niemcy? Z pewnością stawialiby jej teraz pomniki, wydawali jej filmy na DVD i uznawali za pierwszą przed Marleną Dietrich i Gretą Garbo! Bo Pola Negri była pierwsza! Niemcy uważaliby ją za swoją „wielką” gwiazdę, ale Negri nie chciała być postrzegana jako niemiecka aktorka. Mówiła o tym, że jest z Polski, z Lipna... I pewnie było jej ciężej z tym, niż gdyby uznała się z aktorkę niemiecką. Nie wiem, dlaczego Polacy tak ją postrzegają – to jest chyba temat na cały osobny artykuł? Dlaczego Polacy nie są z niej dumni? Dlaczego nie wydają jej filmów na DVD? Ostatnio oczyszczono film „Mania” (1918) - odbyło się kilka pokazów w Polsce. Dlaczego ten film nie miał szerszej dystrybucji? Dlaczego nie wydano tego na DVD? Jest to niepojęta rzecz... Filmy Poli Negri powinny być dostępne szerszej publiczności, powinno się je odnawiać, powinni je oglądać studenci aktorstwa. Przecież to była wielka aktorka! I nigdy nie wstydziła się tego, skąd pochodziła. Kochała Polaków, ale zwyczajnie bała się tego, co ją mogło tu czekać po powrocie... A Polacy? Są dumni z tego, że Roman Polański zrobił karierę w USA (przed skandalem obyczajowym), tymczasem Polański dla wytwórni Paramount Pictures nakręcił dwa filmy, a Pola Negri – dwadzieścia jeden...
7. M.K.: Jak to było z pogrzebem Rudolfa Valentino? Panuje przekonanie, że Pola Negri wykorzystała pogrzeb swojego narzeczonego w celach – jakbyśmy to dziś ujęli – „marketingowych”. Ponoć rozpaczała publicznie i demonstracyjnie mdlała, zawsze na oczach dziennikarzy, co odbiło się na jej wizerunku. Może Pan coś na ten temat powiedzieć? Ze wspomnień Negri wynika, że ją i Rudolfa Valentino łączyło prawdziwe uczucie.
Mariusz Kotowski: W celach marketingowych? Z pewnością nie wpłynęło to źle na jej wizerunek. Po śmierci Rudolfa Valentino wyszedł „Hotel Imperial” i okazał się ogromnym sukcesem, zarobił mnóstwo pieniędzy. Negri nie ucierpiała wizerunkowo, z powodzeniem promowała film. Mdlała? No... była młoda, miała dopiero trzydzieści lat, reagowała emocjonalnie, pokazywała to mocno – być może uwierzono, że robiła to na pokaz? Valentino umarł w Nowym Jorku, Pola kręciła film w Hollywood, jechała na jego pogrzeb bardzo długo, była wykończona fizycznie i emocjonalnie... Miała przecież wyjść za niego za mąż, łączyła ich silna więź. Być może żerowano na tej tragedii, stąd opinie. Ludzie niekiedy wypisują różne rzeczy...
8. M.K.: Jak Pan myśli, dlaczego świat zapomniał właściwie o Poli Negri? Pamiętamy o Charliem Chaplinie, o Glorii Swanson, Grecie Garbo, nawet o Rudolfie Valentino, który zmarł tak wcześnie, a wielu z nas nie potrafi wymienić nawet jednego filmu z Negri...
Mariusz Kotowski: Większość tych aktorów to i tak tylko nazwiska. Nazwisko Negri również jest pamiętane, a nieznajomość twórczości i dokonań wynika z tego, o czym mówiliśmy wcześniej. Brak DVD, brak szerszej dystrybucji... Trzeba wydać jej filmy, oglądać je! Chciałbym, żeby ktoś w Polsce wreszcie wziął się za ten materiał i napisał książkę o Poli Negri – o jej działalności w Polsce. Powinna istnieć jakaś instytucja, która zajmowałaby się przechowywaniem pamięci o Poli Negri, jakieś Towarzystwo. W Lipnie jest taka placówka (Lipnowskie Towarzystwo Kulturalne im. "Poli Negri"), ale niewielka... A Warszawa, Sosnowiec? Przecież tam również występowała Negri! Mam nadzieję, że książka o Poli Negri powstanie w Lipnie. To mała miejscowość, ale z pewnością znajdzie się tam wiele takich osób, które potrafią dobrze pisać... Niech ktoś to w końcu zrobi. Liczę na to. Czekam na polską książkę o Poli Negri w Polsce. W Stanach wyszła właśnie moja nowa pozycja – „Pola Negri: Hollywood’s First Femme Fatale”. Więcej książek o Negri nie napiszę. Czekam, aż ktoś w Polsce sięgnie po ten materiał. Powtarzam: niech ktoś to w końcu zrobi...
M.K.: Dziękuję Panu bardzo za tę rozmowę!
- - -
Obiegowe opinie i stereotypy, które przytaczam w swoich pytaniach, to efekt wnikliwego internetowego researchu. Na forach internetowych – polskich i zagranicznych – możemy przeczytać rozmaite opinie na temat Poli Negri, „fakty” z jej życia, przekłamania i wnioski, które płyną z informacji niepopartych rzetelną wiedzą. To oczywiste, że obecnie człowiek najpierw szuka wiadomości w Sieci, a dopiero później sięga po odpowiednie pozycje książkowe. A przynajmniej czyni tak większość. Zależało mi na tym, żeby pewne rzeczy wyprostować, obalić mity, odbrązowić nieco postać Poli Negri, która powinna być w Polsce nie tylko pamiętana, ale z której także Polacy powinni być szczerze dumni. Pola Negri to kawał kultury – światowej, lecz także naszej lokalnej, polskiej. (Magdalena Knedler)
Poniżej podaję kilka linków do stron internetowych, które odwiedziłam:
http://www.imdb.com/name/nm0624470/board/thread/73238584
http://www.imdb.com/title/tt0043014/trivia?ref_=tt_trv_trv
http://www.imdb.com/name/nm0624470/bio?ref_=nm_dyk_trv_sm#trivia
http://www.filmweb.pl/person/Pola+Negri-69525/discussion/Któtki+materiał+o+Poli+Negri-1593037
http://gwiazdy-kina-xx-wieku.blog.onet.pl/2011/01/30/pola-negri-ciekawostki/
ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE :)
- Szczegóły
- Kategoria: O książkach, autorach i nie tylko
- Utworzono: piątek, 18, kwiecień 2014 19:17
Kamiennogórskie Spotkania z Literaturą 2014.
- Szczegóły
- Kategoria: Patronaty
- Utworzono: piątek, 18, kwiecień 2014 10:27
Portal Czytajmy Polskich Autorów w tym roku także patronuje Kamiennogórskim Spotkaniom z Literaturą, które odbędą się w ramach obchodów Światowych Dni Książki.
Zapraszamy!