Aktualności
Izabela Żukowska "Teufel" (Oficynka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 10, czerwiec 2014 10:25
- Autor: Katarzyna Pessel
Ostatnie dni sierpnia, lato nie daje o sobie zapomnieć, chociaż w tym roku co innego niż letnie rozrywki zaprząta głowy wielu Gdańszczan i nie tylko ich. Jeszcze nie tak dawno wydawało się, że sytuacja jakoś się ułoży, a słowa wykrzykiwane w Berlinie to jedynie czcze pogróżki, nie mające pokrycia w rzeczywistości. W końcu dopiero dwie dekady wcześniej zakończyła się wojna, która zmiotła stary porządek świata. Jednak polityka, ta nawet najbardziej widoczna - na ulicach, gazetach, radiu, dla pewnych ludzi ma drugo lub trzeciorzędne znaczenie, dla nich liczy się praca. Nawet w momencie kiedy świat stoi na krawędzi przepaści, a oni sami wydają się przeżytkiem.
Komisarz Franz Thiedtke nieraz był wzywany w miejsce gdzie odnaleziono zwłoki. Wieloletnie doświadczenie sprawia, że tam gdzie inni się poddają on umie dostrzec detale pozwalające rozwiązać sprawę i wskazać zbrodniarza. W tym przypadku wiele wydaje się wskazywać na zbrodnię, lecz czy tak było faktycznie? Na to odpowie dochodzenie, a sumienny policjant zamierza odkryć co faktycznie miało miejsce i dlaczego życie młodej kobiety się zakończyło. Szczęście zdaje się sprzyjać śledczym, jeżeli w takim kontekście można w ogóle o nim mówić. Dochodzenie nabiera tempa już w pierwszych chwilach jego trwania. Komisarz Thiedtke docenia takie postępy, ale to, co wydawało się dużym krokiem do przodu okazuje się być ostatnim akordem. Dlaczego odsunięto doświadczonego stróża prawa? Taka decyzja wydaje się co najmniej zaskakująca, chociaż w świetle ostatnich zmian nie tylko w policji, ale i w całym mieście, mało co już dziwi Franza. Zresztą to miało być jego ostatnie zadanie, jeszcze kilka dni i takie rzeczy nie będą zaprzątały jego głowy. Jednak trudno wyzbyć się wieloletnich przyzwyczajeń i przede wszystkim poczucia obowiązku. Klimat panujący wokoło nie sprzyja jakimkolwiek inicjatywom na własną rękę, szczególnie gdy zwierzchnicy wyraźnie sobie tego nie życzą. Coś nie daje spokoju komisarzowi lub raczej ktoś, może to będzie jego łabędzi śpiew, lecz rozpoczęta sprawa powinna zostać doprowadzona do końca. Okoliczności i sama ofiara wymagają wyjaśnienia tego, co faktycznie miało miejsce. Nie jest łatwo odkryć prawdę, ta schowana jest głęboko w ludzkich umysłach i sercach. Nikt nie zamierza zdradzić tego, co wie lub się domyśla, szczerość i emocje są niemile widziane i traktowane co najmniej jako słabość, a w tym świecie nie ma miejsca na takie. Gdzie szukać odpowiedzi na pytania jakie powinny paść, a nie zostały zadane? Czy warto narażać się w przededniu nowego rozdziału w życiu? Sierpień tysiąc trzydziestego dziewiątego roku nie sprzyja faktom, zwłaszcza kiedy są one niewygodne dla tych, którzy mają w ręku władzę.
Retro kryminał to więcej niż sensacja, bo obok motywu zbrodni ważne jest również tło historyczno-obyczajowe. "Teufel" to książka w jakiej epoka odgrywa jedną z kluczowych ról, można powiedzieć, że jest jednym z głównych bohaterów, autorka oddała klimat nie tylko końcówki lat trzydziestych, ale i dokładnie jednego z ich przełomowych momentów - sierpnia trzydziestego dziewiątego. Groźba wojny nie jest jedynie już widmem, lecz realnym wydarzeniem czekającym tuż za progiem. Z drugiej strony wciąż zwyczajne wydawałoby się życie, w jakim dochodzi do przestępstw, a głównym zadaniem policji jest łapanie winowajców. No właśnie - ale - nie da się uciec od tego, co ma się wydarzyć. Gdańsk w sierpniowe dni, śmierć młodej kobiety, niemiecki komisarz policji i dochodzenie, odkrywające to, co miało pozostać sekretem. W opowieści Izabeli Żukowskiej nie ma nic oczywistego, a podział na dobrych i złych również okazuje się złudny. Realne jest jedynie poczucie zagrożenia i to nie przed tym co będzie, lecz tym już się wydarzyło i właśnie ma miejsce. Kryminalny wątek okazuje bardziej skomplikowany niż mogłoby się wydawać i pozostaje mocno związany z sytuacją Wolnego Miasta. Nie można zapomnieć o postaciach, to one są w samym centrum wydarzeń, od nich wszystko się zaczyna, lecz czy kończy? Prawda nie wyzwala, wręcz przeciwnie, okazuje się niebezpieczna i zmienia całkowicie przyszłość, jaka zdawała się być na wyciągnięcie ręki.
Świat przedstawiony w książce "Teufel" już nie istnieje, zmiotła go i wojenna zawierucha i ludzie. Jednak niezmiennym pozostała zbrodnia oraz to, że nie zawsze winni zostają ukarani.
Monika Rebizant-Siwiło "Wrzosowiska" (Replika)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 06, czerwiec 2014 09:24
- Autor: Kamila Walendowska
Raz na jakiś czas trafia do mnie książka, której czytanie sprawia mi wielką przyjemność, pozostaje w pamięci na długo, ale gdy chcę o niej opowiedzieć nie potrafię wydobyć z siebie słowa, pozostawiając tylko bezdźwięczne yyyyyyyyy. Dlaczego? Konia z rzędem temu, kto będzie potrafił udzielić na to pytanie odpowiedzi.
Wielopokoleniowa opowieść rozpoczynająca się już 1664 roku, a za sprawą rzuconej przez wiedźmę klątwy dociera do współczesnych czasów, gdzie miejmy nadzieję zakończy swój żywot, tylko czy oby na pewno i za jaką cenę?
Róża jest wiedźmą. Podczas drugiej wojny światowej ukrywa się w lesie wraz ze swymi córkami Sabinką i Emilką. Pewnej mroźnej grudniowej nocy 1941r., wiedziona senną wizją dociera do spalonej przez Niemców wioski. Wśród martwych ciał znajduje żywą dziewczynkę Mariannę. Wiedźma zabiera dziecko do domu. Kilka dni później znajduje w lesie rannego Miszkę Tatara. Z pomocą Marianny transportują mężczyznę do domu. Róży doskwiera brak miłości. Widząc nagie ciało mężczyzny zakochuje się. Miszka, wielki jak dąb mężczyzna, z wielkim sercem, swą miłością obdarza jednocześnie dwie kobiety, wiedźmę Różę i sanitariuszkę w oddziale „Kruka” Natalię Sarnawską, pseudonim „Sarna”. Wkrótce obie spodziewają się dzieci.
Kiedy Róża dowiaduje się o zdradzie ukochanego poświęcając własne nienarodzone dziecko, rzuca klątwę na Natalię, za sprawą której „Sarna” umiera przy porodzie osierocając córkę. Niestety nieszczęście to powielane jest na każdej jej potomkini.
Współcześnie Julia i Natalia to przyjaciółki od wczesnego dzieciństwa. Wydawać by się mogło, iż nic nie jest wstanie poróżnić je ze sobą, a jednak. Między dziewczynami staje Adam Stawarski, do niedawna chłopak Julii. Adam postanawia oświadczyć się, planując dokładnie każdy detal wieczoru, niestety nie wszystko z misternego planu zachwyca Julkę. Para zamiast szczęśliwych zaręczyn, rozstaje się w kłótni. Tego wieczoru wzburzony Adam nadużywa alkoholu i nie do końca świadom swoich czynów spędza noc z Natalią. Po niefortunnej nocy okazuje się, iż Natalia jest w ciąży. Odkrywszy prawdę, Julia w rozpaczy ucieka na Czartowe Pole, gdzie zostaje brutalnie zgwałcona. Po sprawcy nie pozostaje żaden ślad. Na wrzosowiskach zmasakrowaną dziewczynę odnajduje brat Adama, Tobiasz.
Bohaterów w książce mamy sporo. Każdy skrywa jakąś tajemnicę lub nieodwzajemnione uczucie miłości. Czytelnik odkrywając po kolei kawałki zagadki powoli układa misternie jedną całość. Powstaje wiele pytań. Czy klątwę uda się komuś zdjąć? Kto lub co zgwałciło Julię? Co zataiła przed córką Emilia? Kogo słyszy w swych snach kleryk Jakub? Jaką ofiarę złoży ksiądz Tobiasz? Czy to już koniec historii? Czy autorka Monika Rebizant – Siwiło zaplanowała dalsze losy? Mam nadzieję, że tak, bo chętnie powrócę do Wrzosowisk i odkryję to, co pozostało niejasne.
Czytelnikom, którzy planują sięgnąć po „Wrzosowiska” proponuję przez zakupem książki zaplanować sobie jakiś urlop, bo kiedy już egzemplarz wpadnie w wasze ręce gwarantuję, iż zaniedbacie wszystkie obowiązki na rzecz przeczytania powieści. Szczerze polecam.
Agata Pruchniewska "I dobry Bóg stworzył aktorkę" (SOL)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: czwartek, 05, czerwiec 2014 08:20
- Autor: Kamila Walendowska
Kiedy zapytano cię w przedszkolu, „kim chcesz zostać w przyszłości”, co odpowiedziałeś/łaś? Nauczycielką, lekarzem, policjantem, fryzjerką, strażakiem. Pomysłów na zawody ma się wtedy wiele, tylko, komu tak naprawdę udało się dotrzymać postanowienia? Otóż, od dziś znam jedną taką osobę. Jest nią Dorotka, bohaterka debiutanckiej powieści Agaty Pruchniewskiej.
Dorotka już od przedszkola wiedziała, że zostanie aktorką i co najważniejsze konsekwentnie nie zmieniała zdania dążąc do celu, bowiem była przekonana, że jak się w coś wierzy, trzeba się temu oddać bezgranicznie. Bardzo pracowita, mimo swoich ograniczeń stawiała czoło każdemu najtrudniejszemu zadaniu. Już samo zaliczenie egzaminu do Słynnej Szkoły było bardziej wyczerpujące dla ludzkiej psychiki niż semestr na filologii klasycznej, a to dopiero początek trudnej kariery. Dorotka w swej przyzwoitości i uczciwości w stosunku do ludzi i świata często za dużo od siebie wymagała, podchodziła do wszystkiego zbyt serio, wykonując powierzone zadanie na tysiąc procent. Była bardzo wyczulona na brak kultury i brak profesjonalizmu. Choć na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie niedostępnej, zadziornej i zarozumiałej to zdecydowanie przy bliższym poznaniu zyskiwała sympatię czytelnika.
O czym jeszcze marzą małe dziewczynki? Oczywiście o księciu z bajki. Dorotka także poznaje swojego Księcia. Książę jest najlepszym przykładem potwierdzającym słuszną tezę, że miłość jest ślepa. Dlaczego? Poza wdziękiem, jaki mu został ofiarowany już przy narodzinach, nie ma w tym człowieku nic wartościowego, o czym warto by mówić. Opisując w wielkim skrócie „zakochany w sobie bufon do entej potęgi”. Czytając książkę praktycznie modliłam się w duchu, aby Dorotka zostawiła tego mężczyznę i zaśpiewała sobie pod nosem, „Co ja w tobie widziałam” Anny Jantar. Choć są zwolennicy teorii mówiącej, że przeciwieństwa się przyciągają, to ta para do siebie, mimo szczerych chęci, za sprawą przeciwnych charakterów nie pasuje.
Z racji tego, iż narratorem w książce jest sam Bóg można mieć nadzieję, iż wiele modlitw czytelnika zostanie pozytywnie rozpatrzonych, a wierzcie mi, jest się o co modlić. Trudne perypetie Dorotki opowiadane nam przez Boga stają się ciekawą, pełną humoru, lekką, ironiczną i bardzo prawdziwą książką. Kiedy to Dorotka postanawia zdać egzamin na prawo jazdy ze śmiechu popłakałam się łzami wielkimi jak grochy. Agata Pruchniewska odkryła przed nami wiele aktorskich tajników, czy to ze szkoły filmowej, czy to z produkcji filmowych, świata reklamy, czy też obnaża kulisy show-biznesu. Opisuje też wiele znanych osób z teatralnych desek i szklanego ekranu kamuflując jednak postaci pod zaszyfrowanymi pseudonimami: Słynny Aktor, Gwiazda. Czytelnik ma świetną zabawę próbując odgadnąć właściwe nazwisko.
To jest naprawdę genialna książka. Chętnie czytałabym więcej tak dobrze napisanych debiutanckich powieści. Polecam i czekam na kolejne książki tej autorki.
Monika Rebizant-Siwiło "Przytul mnie" (Replika)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: czwartek, 29, maj 2014 11:55
Już sam tytuł wywoła u niejednej osoby myśl „kolejne polskie romansidło”. Może i kolejne, ale niebanalne. Autorka bardzo sprawnie wplotła pośród losy głównej bohaterki, dwudziesto-kilku letniej Anny Jabłońskiej, kawałek wojennej i powojennej historii Roztocza. Historii, która miała również wpływ na głównych bohaterów.
Zacznijmy jednak od początku. Annę poznajemy w dniu rozpoczęcia przez nią pracy w szkole, do której sama uczęszczała. Wróciła w rodzinne strony po bardzo nieudanym małżeństwie, z człowiekiem starszym o półtorej dekady, którego poznała korespondencyjnie i w wieku osiemnastu lat na przekór całej rodzinie i ukochanej babci wyszła za mąż. Ślub ze starszym i dobrze sytuowanym mężczyzną wprowadził Annę w świat luksusu, zagranicznych podróży, możliwości jakich nie dawała mała miejscowość na skraju Puszczy Solskiej. Po krótkim czasie sielankę przerwały wyniki badań, mówiące o bezpłodności Anny. W mężu dziewczyny wyzwoliło to damskiego boksera. Po długich siedmiu latach małżeństwa, udało się jej wyrwać z rąk oprawcy, dzięki Sebastianowi- starszemu o dziewięć lat bratu, który zapłacił za pomoc ukochanej siostrze pobytem w więzieniu. Macki brutalnego męża nadal jednak kładą cień na szczęście Anny, którego znajomości są tak rozległe, że dziewczyna sama w pewnym momencie nie wie komu z najbliższego otoczenia może ufać, a komu nie.
W tym samym czasie, do sąsiadującej z rodzinnym domem Anny wprowadza się Michał. Wnuczek ulubionego wujka Piotra, przyjaciela dziadka Tadeusza jeszcze z czasów partyzantki. Przyjaciel Sebastiana z dziecięcych lat, ulubieniec mamy Anny dostrzega bardzo szybko, że piegowata dziewczyna z dawnych lat wyrosła na piękną i mądrą kobietę. Czy uda mu się pokonać demony dręczące obolałą duszę dziewczyny, przebić mur strachu? Szczególnie, że na horyzoncie pojawia się dawna miłość Michała - Majka.
Autorka, Pani Monika Rebizant- Siwiło raczy nas pięknymi opisami Roztocza, jego magią i historią, dzięki czemu miłość Anny i Michała, oraz losy bliskich im osób zyskują niepowtarzalny klimat. Do tego wszystkiego otrzymujemy lekcję historii, jaka w roztockich las rozegrała się w trudnym dla Polski czasie wojny i okupacji.
„Przytul mnie” to opowieść o walce o siebie, szczęście swoje i najbliższych nam osób. O drugiej szansie, na jaką każdy z nas zasługuje. O nadziei, która podobno umiera ostatnia. Przede wszystkim jednak o sile miłości.