• Skocz do głównej treści strony
  • Skocz do menu nawigacyjnego i logowania

Nawigacja i wyszukiwanie

Nawigacja

  • Wywiady
  • Recenzje
  • Patronaty
  • O książkach, autorach i nie tylko...
  • Spotkania autorskie
  • Redakcja

Szukaj

Click for: Promotional Hats
Jesteś tutaj: Home

Filmowe CPA

Przeglądaj

  • Aktualności
  • Recenzje
  • Wywiady
  • Patronaty
  • O książkach, autorach i nie tylko...
  • Spotkania autorskie
  • Konkursy
  • Blog
  • Partnerzy
  • Pliki do pobrania
  • Redakcja
  • Wasza twórczość
  • Mapa strony
  • Polityka prywatności

Ostatnio komentowane

  • Patronat naszego portalu - "Wspomnienia w kolorze sepii" Anny J. Szepielak. Wydawnictwo Nasza Księgarnia. (15)
  • Wywiad z Karoliną Wilczyńską, autorką m.in. "Anielskiego kokonu" (46)
  • Wywiad z Marią Ulatowską, autorką m.in. "Kamienicy przy Kruczej" (48)

Odwiedza nas

Odwiedza nas 45 gości oraz 0 użytkowników.

Elżbieta Musiał "Mówię pochyloną cambrią" (Nowy Świat)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: czwartek, 22, październik 2015 10:29

Prostym, zwyczajnym Timesem New Romanem chciałabym przedstawić  wyjątkowy poemat Elżbiety Musiał „Mówię pochyloną cambrią” – uhonorowany I nagrodą w II Konkursie Literackim im. Stefana Żeromskiego. Autorka pochodzi z Końskich, jest członkiem Związku Literatów Polskich oraz Związku Polskich Artystów Malarzy i Grafików. W 2004 r. otrzymała stypendium twórcze Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, jest laureatką wielu nagród i wyróżnień. W swoim dorobku literackim ma wiele tomików poezji, poematów i zbiorów esejów, a jej prace malarskie eksponowano na licznych wystawach krajowych i zagranicznych. 

„Mówię pochyloną cambrią” składa się z czterech części poświęconych Katarzynie Kobro, Fridzie Kahlo, Camille Claudel oraz Elinor Wylie Morton - kobiecym postaciom świata sztuki, które łączy tragizm ich życia i twórczości. Poetka przyjrzała się ich losom i dziełom, a efektem jest przejmująca do szpiku kości liryczna wypowiedź, opowieść o tworzeniu i przeżywaniu. 

Podmiot liryczny to niezwykle wrażliwa kobieta o artystycznej duszy, która zwraca się do bohaterek poematu bezpośrednio, jakby pisała do nich listy. Przygląda się im, ich dziełom, próbuje zrozumieć ich postawy i czyny. Utożsamia się z nimi w jakimś stopniu. 

„Jestem kobietą. Przyszłam wiek po tobie.
 Mówię pochyloną cambrią i mam pewien kłopot.
 Ja w odruchu solidarności mogłabym co najwyżej
książki utopić, lecz Sekwana tu nie mieszka. Zresztą,
Po co mi twoja rzeka. W każdej z nas jakaś inna płynie.”

Takimi słowami zwraca się do Camille Claudel, niedocenionej rzeźbiarki, modelki i pomocnicy Augusta Rodina. Podobnie podchodzi do Fridy, K. Kobro, Elinore Morton, każdej z nich zadaje pytania, w każdej znajduje kawałek siebie, próbuje „wniknąć” w ich twórczość, współprzeżywa z nimi ból istnienia. To poetycka „rozmowa” artystki współczesnej z artystkami minionych epok, z którymi czuje nić porozumienia, dzieli ból tworzenia, samotność, niezrozumienie. Wspólnie z nimi lepi, rzeźbi, maluje i pisze. 

Poemat zawiera bardzo osobiste refleksje, wyszlifowane poetyckim dłutem metafory, nie brak konkretów, sensualnych obrazów. Jest pełen emocji, dramatyzmu i wzruszeń. Zaskakuje tematyką oraz inspiruje do sięgnięcia po biogramy i dzieła omawianych postaci. Nietypowo – na końcu znajdziemy przypisy wyjaśniające pewne odniesienia, co bardzo pomaga w zrozumieniu i odbiorze utworu. Na okładce i książce umieszczono reprodukcje obrazów Elżbiety Musiał, dopełniających treść.

„Mówię pochyloną cambrią” to skromna, niepozorna publikacja, będąca perłą wśród kamieni, wyróżniająca się na tle poezji współczesnej. Warto nad tym poematem przystanąć i zadumać się choć chwilę. Polecam wrażliwym na sztukę.

 

Dodaj komentarz

Dawid Waszak "Czerwień obłędu" (Novae Res)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: wtorek, 20, październik 2015 09:20
Autor: Katarzyna Pessel

Czy w to co widzimy należy wierzyć? Czasem iluzja bywa przecież nad wyraz realistyczna, tak prawdziwa, że brana jest za fakt. Niestety nie zawsze jest szansa by dostrzec rzeczywisty obraz, a od tego już krok by życie runęło jak domek z kart. Co jest prawdą, a co ułudą? Jak odróżnić jedno od drugiego?

 

Egzystencja Doriana nie wyróżnia się ponad przeciętną, chociaż wielu osiągnęło więcej, on jest zadowolony z tego co zdobył. Udana rodzina - piękna żona, zdrowy syn, piękny dom oraz praca, która nie do końca jest satysfakcjonująca, lecz pozwala na spłatę kredytu i nie przysparza stresujących momentów. Czego chcieć więcej? No właśnie wydaje się, iż takie otoczenie pozwala na cieszenie się dniem codziennym i korzystanie z jego uroków. Jednak w spokojne życie wkrada się niepokój, początkowo jest mało zauważalny - ot jakaś drobnostka, nic czym człowiek martwiłby się zbyt długo. Po prostu coś co przemija równie szybko jak się pojawia, ale... no właśnie, ale - nagle pojawia się myśl, przeradzająca się w pewność, że jest się świadkiem czegoś złego. Nikt inny tego nie zauważa, jedynie Dorian dostrzega więcej, alarmujące sygnały przeradzają się w bardzo realistyczne wizje. Obrazy nie są sennymi koszmarami, chociaż za takie początkowo są brane. Dlaczego właśnie zaczęły nękać Doriana teraz? Gdzie tkwi ich źródło? Mężczyzna jest przekonany, iż jest świadkiem przerażających wydarzeń, lecz nikt oprócz niego ich nie widzi. Co faktycznie dzieje w umyśle mężczyzny? Czyżby były to wizje tego co dopiero będzie miało miejsce? Być może uda się zapobiec dramatycznej przyszłości, wszystko zależy przecież Doriana.

Czy wolno zaufać swojemu umysłowi jeżeli inni przeczą temu czego on jest pewien? Spokojne dotąd życia Doriana i jego rodziny przeradza się w pasmo niespokojnych dni i nocy oraz coraz rzadszych chwil dawnej, spokojnej, codzienności. Nawet najbliższa osoba nie jest w stanie zrozumieć emocji, jakie nim targają. Emocje coraz częściej biorą górę nad rozsądkiem, mężczyzna zaczyna miotać się między obrazami przyszłości, coraz bardziej przerażającymi oraz teraźniejszością, w jakiej brak jakichkolwiek sygnałów zwiastujących nadchodzącą katastrofę. Jak wyjaśnić komukolwiek swoje obawy i jednocześnie nie wzbudzić podejrzeń co do stanu własnego umysłu? Może to jedynie wytwór fantazji? Ale wszystko jest takie realne? Przecież tragedia wydarzy się lada moment, lecz czy na pewno? Komu powinien zaufać Dorian? Sobie czy innym? Co ukrywa, do czego nie chce się przyznać?

 

"Czerwień obłędu" to historia, która strona po stronie wciąga czytelnika w świat, w jakim niczego nie można być pewnym, natomiast spodziewać należy się wielu nieprzewidzianych zdarzeń. Brutalne wizje, wydające się nad wyraz rzeczywiste, teraźniejszość skrywająca pod pozorem spokojnej stabilizacji, mroczne tajemnice oraz bohater, na pierwszy rzut oka przeciętny i niczym się nie wyróżniający. To jednak wszystko iluzja, warstwa po warstwie autor odkrywa przed czytającymi prawdziwy obraz sytuacji i przede wszystkim zdziera maski noszone przez bohaterów. Obłęd nie zawsze od razu jest rozpoznawany, zresztą czym faktycznie jest? Dawid Waszak umiejętnie steruje fabułą tak, by to co wydaje się oczywiste, za chwilę zostało poddane w wątpliwość, rzeczywistość okazuje się całkowicie różna od tej ukazanej kartkę wcześniej. Gdzieś kryje się zagadka, będąca źródłem tego co doświadcza Dorian. Ona jest odpowiedzią na każde zadane pytanie, chociaż czy tak jest naprawdę? Umysł ludzki karmi się wciąż nadzieją, że jest w stanie podołać wszystkiemu co stanie człowiekowi na drodze. Jednak czasem wpada w pułapkę iluzji, a od tego już krok do zatracenia.

 

Dodaj komentarz

Joanna Miszczuk "Wyspa" (Prószyński i S-ka)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: poniedziałek, 19, październik 2015 10:02
Autor: Katarzyna Pessel

Jeszcze wiele jest do odkrycia na Ziemi, a człowiek to istota, nielubiąca gdy wokół niej jest coś nieznanego. Współcześnie wydaje się nam, że prawie wszystko już zostało odkryte, przecież nie ma już białych plam na mapie, może jedynie niektóre obszary są mniej eksplorowane przez ludzi. Czy kwestią czasu jest, iż nic już nie będzie stanowiło tajemnicy? Może jednak uda się przetrwać temu co nie chce być kolejnym trofeum na długiej liście zdobyczy?

Przeznaczenie pisze różne życiowe scenariusze, ale nie jest ich jedynym autorem, my również jesteśmy odpowiedzialni za pewne rozdziały, nie ma jednego gotowego od początku do końca planu. Maxime Dupont nim zrozumiała to prawo, przeszła długą drogę. Jej pierwsze chwile na świecie mogłyby być zapowiedzią tego co los dla niej przygotował, lecz czy nie byłoby to zbytnie uproszczenie? Czasem dzieciństwo kończy się w ciągu paru chwil i nagle nie ma powrotu do tego co wydawało się jeszcze przed momentem oczywistością. Bezpieczeństwo i beztroska zostają zastąpione ciągłym zagrożeniem i lękiem przed ludźmi. Osierocona Maxime w ciągu paru lat doświadczyła więcej niż wielu przez całe swoje życie, każdy dzień oznaczał walkę, lecz to co było przed nią okazało się o wiele brutalniejsze. Ile może wytrzymać nastoletnia dziewczyna? Czyja pomocna dłoń pojawia się, kiedy wydaje się, że nikt nie jest w stanie jej pomóc. Czy można zaufać światu, który już tyle razy zawiódł? Co jeszcze los chowa w zanadrzu i jakich sekretów nie zna Maxime? Przeszłość wciąż jest otwartą raną czy przyszłość okaże się łaskawa i ją zabliźni? Wydaje się, iż już najgorszy czas za młodą kobietą, teraz nic już nie powinno zakłócić spokoju. 

Od wieków tuż obok, ale niewidoczni, chociaż nie są odcięci od świata, ale żyją tak by nikt się o nich nie dowiedział. Dlaczego tacy są? Nie pociąga ich cywilizacja? Nie pragną zdobywać i dominować? Lumia to nie raj, jest jedynie skrawkiem lądu i to wcale nie tak odległym od tego wszystkiego co jest nam znane. Jej mieszkańcy szanują odwieczne zasady życia na wyspie, dla nich są one oczywiste, lecz inni nie zawsze są na nie przygotowani. Po raz kolejny ktoś trafia na Lumię, zadziwiającą każdego obcego, niektórzy dostrzegają w niej nie tylko możliwość rozpoczęcia nowego życiowego rozdziału. Zaufanie łatwo wykorzystać, a od tego już krok oznaczający jedno - zagładę. Jaką rolę odegra Maxime Dupont, od tak dawna chcąca zapomnieć o przeszłości i wciąż konfrontowana ze skutkami jednej decyzji? Odradzająca się jak feniks z popiołów, pokonuje kolejne zakręty przygotowane przez los bez słowa skargi, teraz dostaje szansę jakiej nie oczekiwała. Lumia to o wiele więcej niż wyspa, to przede wszystkim niezwykli ludzie i okazja by odmienić wszystko.

Niezwykła opowieść, gdzie czas i przestrzeń splatają się z ludzkimi ścieżkami. Wątki o charakterze fantastycznym uzupełnione historycznymi odniesieniami, a na pierwszym planie ludzkie pragnienia oraz bohaterka, tocząca ciągłą walkę o to by być szczęśliwą. "Wyspa" Joanny Miszczuk jest niezwykłą książka, w jakiej autorka zmieszała gatunki, przeciwstawiła, wydawałoby się, utopijny świat z naszą cywilizacją, na koniec serwując zakończenie jak z najlepszego filmu sensacyjnego. Podczas lektury zagłębiamy się w ludzkie pragnienia, stajemy się obserwatorami naszej codzienności, śledzimy skutki wyborów i uczestniczymy w decydujących chwilach z życia bohaterów. W "Wyspie" szybka akcja i momenty refleksji wzajemnie uzupełniają historię o alternatywnym świecie, jaki istnieje tuż obok tego znanego nam. Co może wyniknąć z konfrontacji dwóch cywilizacji, w której jedna z nich wydaje się stać na wygranej pozycji? Czy można odrzucić to co dla tak wielu jest istotą egzystencji?

Dodaj komentarz

Maria Krzak "Nie taki diabeł" (Novae Res)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: piątek, 16, październik 2015 14:20
Autor: Katarzyna Pessel

Ostatnio, dziełem przypadku lub może jakaś inna siła macza w tym swe palce, moje lektury mają dużo wspólnego z magią, czarami bądź bajkami. Muszę przyznać, że z nimi jak najbardziej po drodze, pasują do każdej pogody i nastroju, bawią, przypominają stare prawdy życiowe, no i co najważniejsze po prostu ciekawią mnie. Nic więc dziwnego, iż tytuł "Nie taki diabeł" wzbudził moje zainteresowania, a potem... potem było już z górki czyli poznawanie zmagań pewnego czorta z babą!

 

Człowiek czasem ma wszystkiego dość, a gdy jest się w skórze Jagody Bielińskiej-Ptyś to nikt nie powinien dziwić jej frustracji i zniechęceniu. Kiedyś duma i nadzieja wielu, a teraz? No jakby to powiedzieć proza życia dokopała Jagódce na całej linii, chociaż prawdę mówiąc duży to i ona miała w tym udział. Niestety świadomość tego faktu na pewno nie poprawia jej humoru, wręcz przeciwnie, do tego jeszcze wychodzi na jaw coś, co przepełnia czarę goryczy i... pojawia się przedstawiciel diabelskiego rodu. Trzeba przyznać, że od początku nie ukrywa swych intencji, nie mataczy, nie knuje, jedynie chce "służyć" pomocą kobiecie na skraju załamania nerwowego. Problem w tym, iż Jaga ma całkiem inne zdanie w tym temacie niż czart Vacullus, jego scenariusze co do jej przyszłości, tej najbliższej, w ogóle nie trafiają na podatny grunt. Jaga wie czego do szczęścia oraz odmiany losu potrzebuje, zamierza wykorzystać szansę, jaka właśnie pojawiła się na horyzoncie. Oczywiście nie jest pierwszą naiwną i wie, że nic nie ma za darmo, lecz nie takie interesy ubijała Jagoda przez ostatnie dwadzieścia lat. Ale nie ma lekko nawet z diabelską pomocą, wiadomo chłop to chłop, nawet gdy jest diabłem, i nigdy nie zrozumie przedstawicielki płci pięknej lub raczej tego, czego ona oczekuje od niego.

Zawsze to kobieta musi wszystkim się zająć! Na szczęście nie trafiło przecież na nieporadną kobietkę, wprost przeciwnie, wbrew wszelkim trudnościom, a tych co od groma pojawia się na każdym  kroku, Jagódka uparcie dąży do celu. Nic nie powstrzyma kogoś takiego jak ona, szczególnie kiedy spełnienie marzeń jest na wyciągnięcie ręki, trzeba jedynie wypełnić podpisany cyrograf, potem to już będzie z górki. Rzecz jasna, że czort Vacullus vel Wacuś ma także udział w tych działaniach, trzeba mu przyznać, że wykazuje wprost anielską cierpliwość do pyskatej oraz klnącej zawsze i wszędzie Jagi, a ona do niego. Mają także pomocnika w osobie kota Gacka, równie wygadanego jak wcześniejsza dwójka, ale myślącego, o niebo, logiczniej i będącego tak w ogóle stoikiem. Niestety kto by słuchał gadającego kocura? Czy Warszawa będzie jeszcze taka sama po tym jak kolejne plany Jagódki i Vacusia zostaną wcielone w życie? Trzeba im przyznać, iż są niezmordowani i łatwo nie dają się zniechęcić. Nic i nikt ich nie może powstrzymać, nie żeby ktoś nie próbował, lecz ta para ma doświadczenie i przede wszystkim determinację. Jak może skończyć się historia Jagody Bielińskiej-Ptyś i Wacusia? Na pewno nie tak jak wszyscy myślą.

Komedia z wieloma celnymi spostrzeżeniami co do naszej rzeczywistości, napisana językiem dość niestandardowym, zresztą nieschematyczność dotyczy również postaci. "Nie taki diabeł" to książka, w której pierwsze skrzypce gra niecodzienny duet - kobieta oraz diabeł i szybko czytelnik przekonuje się kto jest diabelskim nasieniem w tej parze. Marta Krzak nie bawi się w aluzje, chyba, że nawiązują do Bułhakowa, jej bohaterowie w pierwszej chwili mogą budzić zdziwienie i jeszcze kilka innych uczuć. Jak się okazuje ich emploi wcale nie razi, wprost przeciwnie, a dodatkowo jest uzupełnione zimowym tłem w wielkim mieście i przedświąteczną gorączką lub jak kto woli horrorem. "Nie taki diabeł" to lektura z ogromną dawką czarnego humoru, raczej dla zaprawionych w bojach z życiowymi realiami osób, umiejących śmiać się z siebie i lubiących wygadane zwierzęta, osobników o diabelskim rodowodzie, a zwłaszcza kobiety, które nie boją się wyzwań!

 

Dodaj komentarz

Wojciech Pokora w rozmowie z Krzysztofem Pyzią "Z Pokorą przez życie" (Prószyński i S-ka)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: środa, 14, październik 2015 14:07

Pokora to cecha bardzo przydatna w zawodzie aktora, jak zresztą w każdym innym. Dzięki niej woda sodowa nie uderza do głowy, krytyka nie stanowi powodu do obrazy lecz przekuwana jest w pracę nad poprawieniem błędów i ulepszeniem efektów, a wiedza oraz doświadczenie innych stają się cenną lekcją. Ta zaleta nieobca jest Wojciechowi Pokorze, o którym można powiedzieć, tak jak o bohaterze literackim, że ma „mówiące” nazwisko. Pokorny, skromny, pracowity, solidny w każdym aspekcie. Znakomity aktor o fenomenalnym talencie, szerszej publiczności znany przeważnie z ról komediowych, mistrz teatralnych scen, niezapomniana gwiazda Kabaretu Olgi Lipińskiej.

Nie jest, i całe szczęście, bohaterem kolorowych czasopism, nie otacza go atmosfera skandalu, ani plotek.  Znamy go z ekranu i lubimy, ale w sumie niewiele o nim wiemy. A to naprawdę fantastyczna osobowość, którą możemy bliżej poznać dzięki wywiadowi-rzece, przeprowadzonemu przez Krzysztofa Pyzię. Dziennikarz („Radio Zet”, „Agora”) przygotował się do tych rozmów rzetelnie, przeczesał archiwa prasowe, zebrał informacje, anegdoty, nieraz zaskakując samego Pana Wojciecha. Musiał cierpliwie słuchać, czasem o czymś przypominać, interlokutor potrafił wymykać się pytaniom. Trudy jednak opłacały się, bo powstała świetna publikacja, a ile przy tym serniczka zjedzono i kawy wypito to już pozostanie słodką tajemnicą.

Podczas szeregu spotkań z dziennikarzem Wojciech Pokora podzielił się swoimi wspomnieniami, refleksjami, przy okazji parę rzeczy sprostował. Szczerze, ale cały czas z taktem i klasą opowiadał o kulisach swojej pracy, o kolegach z teatru, filmowego planu i estrady. Zdradził też co nieco z prywatnego życia. Przeciętny telewidz być może nie miał zielonego pojęcia, że hrabia Żorż Ponimirski z „Kariery Nikodema Dyzmy”, docent z „Alternatyw 4” i Stanisław Maria Rochowicz vel Marysia z ‘kultowego’ filmu „Poszukiwany, poszukiwana” ukończył technikum budowy silników samolotowych, pracował w FSO, przyjaźnił się z Jerzym Turkiem, pali jak smok, występował w kabarecie „Owca”, a jego pasją od wielu lat jest działka. 

Nieocenioną pomocą, współrozmówczynią, była żona pana Wojciecha, Hanna. Ta sama niezmiennie od lat, strażniczka domowego ogniska, zawodowo była aktorką, asystentką reżysera (m.in. Olgi Lipińskiej), pracowała w Ministerstwie Kultury. Zajmowała się ezoteryką, zbiera kamienie. Małżonkowie stanowią duet niesamowity, są wręcz nierozłączni, wobec siebie kochający, serdeczni, pełni poczucia humoru, przekomarzali się próbując „ustalić prawdziwą wersję wydarzeń”, licytowali się, kto lepiej pamięta daną sprawę. Nie omijały ich oczywiście trudności i poważne problemy ze zdrowiem, a nawet zagrażające życiu. Nie pozbawiło ich to pogody ducha. Oboje mogą stanowić przykład do naśladowania.

„Z Pokorą przez życie” to portret człowieka spełnionego, cieszącego się życiem, rodziną, poprzestającego na niezbędnym do życia minimum, mimo osiemdziesiątki na karku wciąż młodego duchem. Rozmowy zostały ułożone w tematyczne rozdziały, uzupełnione wypowiedziami innych aktorów. O swoim koledze po fachu opowiadają Krystyna Janda, Maria Czubaszek, Jan Kobuszewski, Cezary Żak, Artur Barciś. Na końcu zaś znajdziemy obszerny spis ról aktorskich Wojciecha Pokory. 

Z książki tchnie przemiła, serdeczna atmosfera spotkań, z ciekawością i przyjemnością przewraca się kolejne karty, żałując, że po trzystu stronicach ta podróż się kończy. Sto lat dla Pana Wojciecha! Ta publikacja jest wspaniałym prezentem i dla niego i dla jego sympatyków. Natomiast Pan Krzysztof spisał się na medal i powinien pomyśleć o kolejnym wywiadzie-rzece/biografii, wszak jeszcze parę osobowości godnych przypomnienia i uwiecznienia by się znalazło.

 

2 komentarze

Łukasz Piotr Kotwicki "Pamiętnik" (Nowy Świat)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: poniedziałek, 12, październik 2015 10:10

„Pamiętnik” to druga powieść Łukasza Piotra Kotwickiego. Autor bez wątpienia miał dobry pomysł na fabułę tej powieści. Niestety, to zbyt mało. I nie przypadkowo zostało użyte słowo „zbyt”.

Roman, emerytowany policjant, ojciec Zuzanny, po bolesnym rozwodzie kupuje kampera i wyjeżdża z Polski. Przez pewien czas mieszka na podupadającym niemieckim kempingu, z sukcesem prowadzi jedną sprawę detektywistyczną, a po jej zakończeniu planuje wyjazd do Francji. Krystian, przyjaciel Zuzanny, mieszka w małej, niezbyt urokliwej kawalerce w jednej z poznańskich kamienic. Jest absolwentem wyższej uczelni, a mimo tego żyje na garnuszku rodziców, co w mojej ocenie, nie dodaje mu sympatii. Zakochany po uszy w Zuzannie, z którą od dłuższego czasu się spotyka. Zuzanna zaś zakochana jest w chorwackich zabytkach. Dość nieoczekiwanie, nie informując nikogo z bliskich zwalnia się z pracy i wyrusza do ulubionego kraju. Ale nie jedzie tam sama. Wiezie ze sobą pewną książkę. To stary, znaleziony w antykwariacie przez jej dziadka, pamiętnik. Po nieskutecznych próbach skontaktowania się z Zuzanną, obaj panowie łączą siły i zaczynają prywatne śledztwo. Śladami dziewczyny jadą do Chorwacji, gdzie dzięki tytułowemu „Pamiętnikowi” rozwiązują zagadki, dzięki którym trafiają na tajemnicze kręgi.

Akcja zaczyna się po zdecydowanie zbyt długi wstępie. Autor, już od samego początku, serwuje nam zupełnie nieistotne opisy i niestety, trwa w tym do końca powieści. Przez co nie wiadomo, która scena, czy wątek jest ważny, na którym się skupić, który ominąć, a który może prowadzić do rozwiązania tajemnic. Dodatkowo powoduje, że cała fabuła rozwija się w ślimaczym tempie i zupełnie nie wciąga.

W tekście rażąco kłują w oczy rzeczy, którym autor przyporządkował nazwy. Czytelnik nie może samodzielnie rozwinąć wodzy fantazji, gdyż musi dostosować się do wizji serwowanej przez autora. I tak: napój gazowany to nie zwykły napój gazowany, a Coca – Cola, sklep odzieżowy to nie zwykły sklep odzieżowy, a sieciówki typu H&M, Mohito czy Reserved, suszarka koniecznie Philips, sklep spożywczy Lidl, plecak i kurtka Hi-tec, drukarka Epson, nawet ołówek nie może być zwykłym ołówkiem, tylko jest big ball pencil. Takich przykładów można znaleźć zdecydowanie więcej, zbyt dużo.

 „Pamiętnik” można polecić osobom, które nie lubią szybkiego tempa, ale uwielbiają odkrywać tajemnice. W pomieści znajdziemy dużą ilość detektywistycznej zabawy, wątek kryminalny i trochę romantycznej miłości. Na rewersie okładki autor podaje, że w jego prozie spotkamy się również z komedią oraz dramatem. O ile pod dramat można podciągnąć rozpad małżeństwa, o tyle z komedii nie odnalazłam nic. Żaden wątek w niezwykle grubej książce (czterysta pięćdziesiąt trzy strony), mnie nie rozbawił. Bo do śmiesznych scen na pewno nie można zaliczyć opisanie wypuszczanego, głośnego bąka przez jednego z bohaterów, czy opluwającą policjanta flegmą (koniecznie zieloną) chorwacką staruszkę. Jakkolwiek zabawnie to brzmi nie powinno mieć miejsca i znaleźć się na kartach powieści.

Jednakże sam pomysł na fabułę „Pamiętnika” Łukasza Piotra Kotwickiego jest jak najbardziej na plus. Zgrabnie udało się autorowi wpleść w zaginięcie dziewczyny poszukiwania skarbu, morderstwa i gwałty chorwackich dziewcząt oraz piękne śródziemnomorskie krajobrazy. Zagadka rodem z Indiana Jones została ciekawie skonstruowana, szkoda tylko, że jest bardzo przewidywalna i okraszona ogromną ilością bez większego znaczenia słów.

Zaletą „Pamiętnika” jest również okładka, chociaż niewiele ma wspólnego z ciepłą Chorwacją, w której w większości fabuła została osadzona, a bardziej z miejscem, gdzie akcja powieści finiszuje. I tu kolejna niespodzianka na plus dla autora. Zawarł tam przysłowiową wisienkę na torcie, bowiem rozwiązanie zagadki jest zaskakujące. Ale nie sposób nie wspomnieć i przejść obojętnie nad sprawą małej czcionki w tekście, jakby ktoś na siłę z tymi wszystkimi niepotrzebnymi opisami, upchał to wszystko w jedną, małą książkę. Dlatego też, reasumując i licząc te wszystkie „zbyt”, powieści nie polecam. Po literaturę trzeba sięgać z przyjemnością. Do „Pamiętnika” wraca się z determinacją i zaparciem aby go ukończyć, a nie na tym to polega.

Dodaj komentarz

Grażyna Bąkiewicz "Mieszko, ty wikingu!" (Nasza Księgarnia)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: niedziela, 11, październik 2015 11:07

Czy Mieszko I był wikingiem? Pierwsze słyszę! Skąd jednak zaczerpnąć wiedzy, czy ta hipoteza jest prawdziwa? Jaką pewność mamy odnośnie faktów sprzed wieków? Znamy je dzięki przekazom, kronikom, ale nie wiemy, czy przypadkiem skryba przepisujący księgę czegoś nie zmienił, nie przekręcił, nie ominął, nie skrócił i niczego nie dodał? A może myszy wygryzły kawałek pergaminu i naprędce wymyślono, co tam mogło być napisane?
Wyobraźnia zaczyna pracować. I nie spocznie nawet na moment podczas lektury „wypasionej” powieści dla dzieci zatytułowanej „Mieszko, ty wikingu!”. 

Bohaterem jest dwunastoletni Aleks, który ma tendencje do gubienia się i ogólnie do wpadania w tarapaty. Żyje w przyszłości, kiedy podróże w czasie są czymś zwyczajnym i służą nawet do przeprowadzania testów na lekcjach historii. Właśnie zadanie zlecone grupie uczniów przez nauczyciela Cebulę staje się punktem zapalnym całej akcji – wyprawy w X wiek. Aleks, Gruby, Słoniu, Ola, Zuzka i Witek za pomocą specjalnych ławek przenoszą się do roku 990 i muszą dowiedzieć się jak to z tym Mieszkiem i wikingami było... Korzystają z komunikatorów, dzięki którym całą wiedzę encyklopedyczną mają w małym palcu, i to dosłownie! Rezygnują z ochronnego pola gamma zapewniającego przybyszom z przyszłości niewidzialność. Wpadają w łapy…. handlarzy niewolników. Aleksowi udaje się wywinąć. Poznaje „tubylca”, swojego rówieśnika o imieniu Łuczek, który pomaga mu nie tylko poznać bliżej otaczającą rzeczywistość, ale także zorganizować akcję ratunkową dla kolegów z klasy.
Wyprawa kończy się sukcesem, a czytelnik wychodzi ubawiony po pachy, w dodatku z pełną głową wiedzy i poczuciem inspiracji do „grzebania” w przeszłości, zgłębiania historii. 

Autorce, będącej historykiem, nauczycielką i pisarką w jednej osobie, udało się znakomicie połączyć fantastykę i historię, a przygody okrasić humorem. Całkiem niepostrzeżenie, śledząc perypetie bohaterów, czytelnik przyswaja historyczne treści, poznaje ówczesne realia i co najważniejsze, nie dostaje porcji suchych faktów, a fajną opowieść, która „ucząc bawi, bawiąc uczy”. Atrakcyjności dodają także świetne komiksowe wstawki, które narysował Artur Nowicki, doświadczony ilustrator książek dla dzieci. Będzie to zatem gratka dla miłośników komiksów.

Książka rozpoczyna serię „Ale historia…”. Pomysł jej wydania zasługuje na brawa. Taka forma przekazywania wiedzy, zaprzyjaźniania dzieci z historią jest bardzo przystępna, nowoczesna, dającą przy tym ogromną radość. „Mieszko, ty wikingu” powinno znaleźć się w każdej szkolnej bibliotece, stać się pozycją zalecaną i wspomagającą edukację historyczną młodego pokolenia. 

 

Dodaj komentarz

Marta Galewska-Kustra "Zeszytowy trening mowy" (Nasza Księgarnia)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: środa, 07, październik 2015 10:21

Troska o poprawną wymowę i staranną polszczyznę dziecka spędza sen z oczu niejednemu rodzicowi, opiekunowi. Już w przedszkolach odbywają się zajęcia logopedyczne, prowadzone są konsultacje ze specjalistą od „gimnastyki buzi i języka”. Nie tylko jednak w placówkach oświatowych i fachowych poradniach można pracować nad logopedycznymi problemami. Na rynku ukazują się pomoce, które znakomicie posłużą do ćwiczeń w domowych pieleszach. Nowością jest „Zeszytowy trening mowy” przygotowany przez doktor nauk humanistycznych, Martę Galewską-Kustrę, logopedę, pedagoga dziecięcego, autorkę książek „Z muchą na luzie ćwiczymy buzie” oraz „Wierszyków ćwiczących języki”. Należy do serii „Uczę się wymawiać”, opracowany graficznie został przez Joannę Kłos.

Na pierwszej stronie wita dzieci trener Leszek i zaprasza je na trening, podczas którego będą wycinać, rysować, pisać i dużo mówić. A wszystko po to, aby ćwiczyć artykulację, słuch fonemowy, sprawność grafomotoryczną oraz rozwijać wyobraźnię. Kolejne strony zawierają zadania opatrzone instrukcjami dla rodziców, poświęcone poszczególnym głoskom, sprawiającym dzieciom trudność (k, g, l, j, ś, ć, ż, dz, sz, cz, dż, r), przy czym podany jest wiek dziecka, w którym powinno już mieć daną umiejętność opanowaną i wskazówki, w jakim przypadku trzeba udać się do logopedy (np. jeśli dziecko zamienia dane głoski).

Możemy zagrać w grę planszową „Wyścig Asi i Jaśka”, narysować prezent dla cioci, rozwiązać zagadki Agatki, wkleić brakujące elementy, odszukać drogę, opowiedzieć historyjkę do obrazków, poprawić błędne wyrazy. Mnóstwo przy tym mówienia, opowiadania, nazywania, z naciskiem na różne głoski. Dzięki tym zabawnym ćwiczeniom rodzic/opiekun może zaobserwować „poziom” wymowy własnego potomka, wychwycić niepokojące oznaki i w porę zadziałać. Dodatkowo wspólnie wykonywane zadania zacieśniają więzi rodzinne. Na końcu umieszczono rubryki do wpisania osiągnięć i trudności, a także wyrazów, przy których wszystkim „plącze się” język. Nagrodą na zakończenie treningu jest „Dyplom dla mistrza pięknej wymowy”.

 „Zeszytowy trening mowy, czyli ćwiczenia logopedyczne dla dzieci” Marty Galewskiej-Kustry to publikacja ciekawa i przydatna. Taka domowa ćwiczeniówka, pomagająca rozpoznać i potrenować artykulacyjne problemy. Format A4 sprzyja wygodnemu opracowywaniu zadań przez dziecko. Nie pozostaje nic innego jak tylko życzyć dobrej zabawy i doskonałych efektów ćwiczeń.

 

2 komentarze

Więcej artykułów…

  1. Anna Grzyb "Życie z drugiej ręki" (Szara Godzina)
  2. Agnieszka Lingas-Łoniewska "Skazani na ból" (Novae Res)
  3. Laila Shukri "Byłam służącą w arabskich pałacach" (Prószyński i S-ka)
  4. Agnieszka Tyszka "Sekretnik Zosi z ulicy Kociej. Zrób to sam" (Nasza Księgarnia)

Strona 55 z 129

  • Start
  • poprz.
  • 50
  • 51
  • 52
  • 53
  • 54
  • 55
  • 56
  • 57
  • 58
  • 59
  • nast.
  • Zakończenie

Copyright © 2012 Polscy autorzy. Wszelkie prawa zastrzeżone.

biuro rachunkowe opole - tłumacz przysięgły włoskiego Wrocław - masaz Walbrzych - kontenery Strzegom - Płyty polerowane granitowe Strzegom

profesjonalny dobry hosting

Ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
ZAMKNIJ
Polityka Plików Cookies

Serwis nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies.
Pliki cookies (tzw. "ciasteczka") stanowią dane informatyczne, w szczególności pliki tekstowe, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika Serwisu i przeznaczone są do korzystania ze stron internetowych Serwisu. Cookies zazwyczaj zawierają nazwę strony internetowej, z której pochodzą, czas przechowywania ich na urządzeniu końcowym oraz unikalny numer.

Pliki cookies wykorzystywane są w celu:
  1. dostosowania zawartości stron internetowych Serwisu do preferencji Użytkownika oraz optymalizacji korzystania ze stron internetowych; w szczególności pliki te pozwalają rozpoznać urządzenie Użytkownika Serwisu i odpowiednio wyświetlić stronę internetową, dostosowaną do jego indywidualnych potrzeb;
  2. tworzenia statystyk, które pomagają zrozumieć, w jaki sposób Użytkownicy Serwisu korzystają ze stron internetowych, co umożliwia ulepszanie ich struktury i zawartości;
  3. utrzymanie sesji Użytkownika Serwisu (po zalogowaniu), dzięki której Użytkownik nie musi na każdej podstronie Serwisu ponownie wpisywać loginu i hasła;
W ramach Serwisu stosowane są dwa zasadnicze rodzaje plików cookies: "sesyjne" (session cookies) oraz "stałe" (persistent cookies). Cookies "sesyjne" są plikami tymczasowymi, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika do czasu wylogowania, opuszczenia strony internetowej lub wyłączenia oprogramowania (przeglądarki internetowej). "Stałe" pliki cookies przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika przez czas określony w parametrach plików cookies lub do czasu ich usunięcia przez Użytkownika.

W ramach Serwisu stosowane są następujące rodzaje plików cookies:
  1. "niezbędne" pliki cookies, umożliwiające korzystanie z usług dostępnych w ramach Serwisu, np. uwierzytelniające pliki cookies wykorzystywane do usług wymagających uwierzytelniania w ramach Serwisu;
  2. pliki cookies służące do zapewnienia bezpieczeństwa, np. wykorzystywane do wykrywania nadużyć w zakresie uwierzytelniania w ramach Serwisu;
  3. "wydajnościowe" pliki cookies, umożliwiające zbieranie informacji o sposobie korzystania ze stron internetowych Serwisu;
  4. "funkcjonalne" pliki cookies, umożliwiające "zapamiętanie" wybranych przez Użytkownika ustawień i personalizację interfejsu Użytkownika, np. w zakresie wybranego języka lub regionu, z którego pochodzi Użytkownik, rozmiaru czcionki, wyglądu strony internetowej itp.;
  5. "reklamowe" pliki cookies, umożliwiające dostarczanie Użytkownikom treści reklamowych bardziej dostosowanych do ich zainteresowań.
W wielu przypadkach oprogramowanie służące do przeglądania stron internetowych (przeglądarka internetowa) domyślnie dopuszcza przechowywanie plików cookies w urządzeniu końcowym Użytkownika. Użytkownicy Serwisu mogą dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących plików cookies. Ustawienia te mogą zostać zmienione w szczególności w taki sposób, aby blokować automatyczną obsługę plików cookies w ustawieniach przeglądarki internetowej bądź informować o ich każdorazowym zamieszczeniu w urządzeniu Użytkownika Serwisu. Szczegółowe informacje o możliwości i sposobach obsługi plików cookies dostępne są w ustawieniach oprogramowania (przeglądarki internetowej).
Operator Serwisu informuje, że ograniczenia stosowania plików cookies mogą wpłynąć na niektóre funkcjonalności dostępne na stronach internetowych Serwisu.
Pliki cookies zamieszczane w urządzeniu końcowym Użytkownika Serwisu i wykorzystywane mogą być również przez współpracujących z operatorem Serwisu reklamodawców oraz partnerów.