Łukasz Piotr Kotwicki "Pamiętnik" (Nowy Świat)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 12, październik 2015 10:10
„Pamiętnik” to druga powieść Łukasza Piotra Kotwickiego. Autor bez wątpienia miał dobry pomysł na fabułę tej powieści. Niestety, to zbyt mało. I nie przypadkowo zostało użyte słowo „zbyt”.
Roman, emerytowany policjant, ojciec Zuzanny, po bolesnym rozwodzie kupuje kampera i wyjeżdża z Polski. Przez pewien czas mieszka na podupadającym niemieckim kempingu, z sukcesem prowadzi jedną sprawę detektywistyczną, a po jej zakończeniu planuje wyjazd do Francji. Krystian, przyjaciel Zuzanny, mieszka w małej, niezbyt urokliwej kawalerce w jednej z poznańskich kamienic. Jest absolwentem wyższej uczelni, a mimo tego żyje na garnuszku rodziców, co w mojej ocenie, nie dodaje mu sympatii. Zakochany po uszy w Zuzannie, z którą od dłuższego czasu się spotyka. Zuzanna zaś zakochana jest w chorwackich zabytkach. Dość nieoczekiwanie, nie informując nikogo z bliskich zwalnia się z pracy i wyrusza do ulubionego kraju. Ale nie jedzie tam sama. Wiezie ze sobą pewną książkę. To stary, znaleziony w antykwariacie przez jej dziadka, pamiętnik. Po nieskutecznych próbach skontaktowania się z Zuzanną, obaj panowie łączą siły i zaczynają prywatne śledztwo. Śladami dziewczyny jadą do Chorwacji, gdzie dzięki tytułowemu „Pamiętnikowi” rozwiązują zagadki, dzięki którym trafiają na tajemnicze kręgi.
Akcja zaczyna się po zdecydowanie zbyt długi wstępie. Autor, już od samego początku, serwuje nam zupełnie nieistotne opisy i niestety, trwa w tym do końca powieści. Przez co nie wiadomo, która scena, czy wątek jest ważny, na którym się skupić, który ominąć, a który może prowadzić do rozwiązania tajemnic. Dodatkowo powoduje, że cała fabuła rozwija się w ślimaczym tempie i zupełnie nie wciąga.
W tekście rażąco kłują w oczy rzeczy, którym autor przyporządkował nazwy. Czytelnik nie może samodzielnie rozwinąć wodzy fantazji, gdyż musi dostosować się do wizji serwowanej przez autora. I tak: napój gazowany to nie zwykły napój gazowany, a Coca – Cola, sklep odzieżowy to nie zwykły sklep odzieżowy, a sieciówki typu H&M, Mohito czy Reserved, suszarka koniecznie Philips, sklep spożywczy Lidl, plecak i kurtka Hi-tec, drukarka Epson, nawet ołówek nie może być zwykłym ołówkiem, tylko jest big ball pencil. Takich przykładów można znaleźć zdecydowanie więcej, zbyt dużo.
„Pamiętnik” można polecić osobom, które nie lubią szybkiego tempa, ale uwielbiają odkrywać tajemnice. W pomieści znajdziemy dużą ilość detektywistycznej zabawy, wątek kryminalny i trochę romantycznej miłości. Na rewersie okładki autor podaje, że w jego prozie spotkamy się również z komedią oraz dramatem. O ile pod dramat można podciągnąć rozpad małżeństwa, o tyle z komedii nie odnalazłam nic. Żaden wątek w niezwykle grubej książce (czterysta pięćdziesiąt trzy strony), mnie nie rozbawił. Bo do śmiesznych scen na pewno nie można zaliczyć opisanie wypuszczanego, głośnego bąka przez jednego z bohaterów, czy opluwającą policjanta flegmą (koniecznie zieloną) chorwacką staruszkę. Jakkolwiek zabawnie to brzmi nie powinno mieć miejsca i znaleźć się na kartach powieści.
Jednakże sam pomysł na fabułę „Pamiętnika” Łukasza Piotra Kotwickiego jest jak najbardziej na plus. Zgrabnie udało się autorowi wpleść w zaginięcie dziewczyny poszukiwania skarbu, morderstwa i gwałty chorwackich dziewcząt oraz piękne śródziemnomorskie krajobrazy. Zagadka rodem z Indiana Jones została ciekawie skonstruowana, szkoda tylko, że jest bardzo przewidywalna i okraszona ogromną ilością bez większego znaczenia słów.
Zaletą „Pamiętnika” jest również okładka, chociaż niewiele ma wspólnego z ciepłą Chorwacją, w której w większości fabuła została osadzona, a bardziej z miejscem, gdzie akcja powieści finiszuje. I tu kolejna niespodzianka na plus dla autora. Zawarł tam przysłowiową wisienkę na torcie, bowiem rozwiązanie zagadki jest zaskakujące. Ale nie sposób nie wspomnieć i przejść obojętnie nad sprawą małej czcionki w tekście, jakby ktoś na siłę z tymi wszystkimi niepotrzebnymi opisami, upchał to wszystko w jedną, małą książkę. Dlatego też, reasumując i licząc te wszystkie „zbyt”, powieści nie polecam. Po literaturę trzeba sięgać z przyjemnością. Do „Pamiętnika” wraca się z determinacją i zaparciem aby go ukończyć, a nie na tym to polega.