- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: wtorek, 19, maj 2020 14:02
-
Autor: Agnieszka Kaniuk
Czy mamy prawo stać się niewiarygodni w oczach innych ludzi, kiedy ciąży na nas ciężar traumatycznych przeżyć, z którymi nie potrafimy sobie poradzić? Co więcej, ucieczki od tego, co bolesne szukamy w alkoholu i nadużywanych tabletkach psychotropowych, a jakby tego było mało, bywają chwile, kiedy my również nie jesteśmy w stanie ufać samym sobie. Zapewne większość z nas odpowiedziałaby, że owszem trudno jest wierzyć w zapewnienia osoby tak mocno niestabilnej emocjonalnie, a dodatkowo uzależnionej. Trudno dziwić się takiemu postrzeganiu osób w podobnej sytuacji, ale dziś za sprawą książki Ewy Przydrygi „Bliżej niż myślisz”, o której chcę z Wami porozmawiać, przekonacie się, że taka nadmierna nieufność i postrzeganie, kogoś poprzez pryzmat jego problemów w życiu osobistym może doprowadzić do wielu nieodwracalnych konsekwencji, których ceną może okazać się nawet ludzkie życie.
Poznajcie Nikę, kobietę, o której bez wątpienia można powiedzieć, że śmierć i ból straty nie opuszczają jej od najmłodszych lat. Ten gorzki smak cierpienia poznała już jako dziecko i choć w momencie, kiedy my czytelnicy mamy możliwość śledzenia jej losów jest już dorosłą kobietą, to bardzo szybko dowiadujemy się, że ten jeden tragiczny wypadek, który odebrał jej kogoś, kogo kochała, był tylko początkiem pasma strat, które zniszczyły nie tylko jej życie, ale także ją samą.
Po ponad rocznym pobycie w szpitalu psychiatrycznym, wiedząc, że nie może już liczyć na pomoc i wsparcie nikogo z bliskich niegdyś sobie osób, nasza bohaterka chce spróbować dać sobie szansę na nowy początek. A jak wiadomo, jeśli nowy początek, to także nowe miejsce. Tak więc postanawia przeprowadzić się do Gdyni, gdzie prowadzi niewielki pensjonat. Ma nadzieję, że tu odzyska wewnętrzną stabilizację i tak bardzo potrzebny jej spokój.
Niestety nie wie jeszcze, że wkrótce jedna noc i zdarzenia, których będzie świadkiem, zaprzepaszczą marzenia o spokojnym życiu.
Ta noc zmieniła wszystko, choć na początku nic na to nie wskazywało. Jak praktycznie każdego wieczoru Nika, chcąc wyciszyć natarczywie powracające wspomnienia z przeszłości, do których chciałaby już nigdy nie wracać, pije wino i zażywa tabletki po czym, jak zawsze chce po prostu zasnąć. Jednak już za chwilę zrozumie, że tym razem sen nie nadejdzie, ponieważ ku własnemu przerażeniu widzi moment, w ktorym monitoring zainstalowany w pensjonacie zarejestrowałał zamaskowanego mężczyznę, który wywozi w bagażniku samochodu, kobietę będącą wówczas jedynym gościem pensjonatu. Jest przekonana, że właśnie była świadkiem morderstwa, o czym niezwłocznie powiadamia policję. Ta jednak nie daje wiary w jej zeznania, przypisując wszystko, o czym mówi jej nie najlepszemu stanowi psychicznemu, tym bardziej że nie ma choćby najmniejszych śladów świadczących nie tylko o popełnieniu zbrodni, ale także o obecności tajemniczej kobiety, która miała paść jej ofiarą, a karta, na której całe zdarzenie miało zostać zarejestrowane, zniknęła. Czy zatem wszystko, co przekazuje funkcjonariuszowi policji Nika, jest tylko wytworem jej umysłu zamroczonego mieszanką alkoholu i leków? Chwilami sama nie jest już niczego do końca pewna, dlatego postanawia poprowadzić śledztwo na własną rękę.
Aby dowiedzieć się, jakie są jego wyniki, musicie sięgnąć po książkę sami, bo ja oczywiście niczego więcej Wam nie zdradzę, ponadto, że kolejne fakty, które udaje się jej ustalić, są szokujące. Teraz już wie, że nikomu nie może ufać, bo jej życie również jest zagrożone, a niebezpieczeństwo kryje się bliżej niż myśli.
„Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj”.
„Bliżej, niż myślisz” to bardzo dobry thriller psychologiczny, którego fabuła skonstruowana jest niczym najbardziej wciągające i zajmujące puzzle, jakie przyszło nam kiedykolwiek układać. Autorka nie podaje nam tutaj żadnych gotowych odpowiedzi na nurtujące nas już niemalże od pierwszej chwili lektury książki pytania. Jeśli chcemy poznać całą prawdę, musimy dać się wciągnąć w bieg licznych zwrotów akcji tej historii i dopasowywać podrzucane nam przez nią wciąż nowe szokujące fakty. Nie jest to jednak proste, ponieważ z uwagi na to, że główna bohaterka bardzo często doświadcza *flashbacków przez cały czas kroczymy na pograniczu jawy i doznań psychopatycznych. Zabieg ten sprawia, że napięcie, poczucie niepewności i zagrożenia, a jednocześnie ciekawość tego, co się za chwilę wydarzy oraz przede wszystkim, jakie będzie rozwiązanie tej niewątpliwie intrygującej zagadki, nie opuszcza nas ani na chwilę. Książkę czyta się niemal na jednym oddechu, chcąc jak najszybciej poznać jej zakończenie.
Muszę jednak wspomnieć, że wątek ten nie jest jedynym, na którym została skupiona nasza uwaga. Na kartach powieści mamy bowiem także ukazane toksyczne relacje głównej bohaterki z matką, która obwinia córkę za wypadek, który miał miejsce, kiedy Nika była jeszcze dzieckiem. Przez cały okres swojego dzieciństwa, jak również dorastania ze strony rodzicielki spotykały ją tylko nękanie psychiczne, upokorzenia i poniżanie. Już jako dorosła kobieta Nika próbowała naprawić relacje z matką, ale czy jej się to udało, musicie przekonać się już sami.
To jednak ciągle nie wszystko, o czym przeczytamy w książce. Zapewne nie trudno się domyślić, że kiedy mamy za sobą trudną przeszłość, często zamykamy się na życie. Bojąc się kolejnych cierpień i zranienia izolujemy się od ludzi, a tym bardziej nie mamy odwagi otworzyć się na uczucia. Choć w głębi serca brakuje nam ciepła i bliskości drugiej osoby, to tkwiąc ciągle w przeszłości, boimy się wpuścić kogoś nowego do naszej teraźniejszości. Wmawiamy sobie, że jesteśmy samowystarczalni i tłumiąc swoje pragnienia, nagle uświadamiamy sobie, że staliśmy się pustą, zimną skorupą. Życie jednak nie raz udowadnia nam, że nawet mimo przeżytych traum my również możemy nie tylko być znowu szczęśliwi, ale także stać się wsparciem i szczęściem dla drugiej osoby.
Myślę, że już niczego więcej ponadto, co już napisałam, pisała nie będę, abyście sami mogli odkrywać mroczne meandry tej opowieści pełnej kłamstw i intryg, która nie pozwoli Wam oderwać się od siebie ani na chwilę. Ja jestem dosłownie kilka godzin po skończonej lekturze i nadal potrzebuję czasu na ochłonięcie i złapanie głębszego oddechu.
Nie muszę chyba pisać, że książkę gorąco polecam, ale zrobię to, bo jest naprawdę świetna.
Mam nadzieję, że udało mi się namówić Was do sięgnięcia po ten tytuł. Jeśli tak, to mam dla Was świetną wiadomość, ponieważ swoją premierę na polskim rynku wydawniczym będzie on miał już 20 maja 2020 roku, a więc nie będziecie musieli długo czekać na swój egzemplarz.
*Flashback – spontaniczne krótkotrwałe przypominanie sobie przebytych w przeszłości doznań psychopatycznych, pojawiające się w wyniku stresu, zmęczenia, spożycia alkoholu lub środków halucynogennych.
- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: czwartek, 14, maj 2020 19:33
-
Autor: Agnieszka Kaniuk
Nikt z nas nie rodzi się złym z natury. W takim razie warto, jest zadać sobie pytanie: jakie czynniki wpływają na to, że pewnego dnia przekraczamy tę bardzo cienką granicę moralności i wkraczamy na drogę zła, przemocy, chorych pragnień i żądz? Drogę, która powiedzmy sobie szczerze, najczęściej jest jednokierunkowa i nie daje nam możliwości wycofania się i ucieczki ze świata pełnego brutalności, w którym nierzadko jesteśmy tylko nic nieznaczącym pionkiem w grze na śmierć i życie.
Otóż owych czynników może być co najmniej kilka. To, jaką drogą życiową podążymy, może być dziełem przypadku, bądź też mogą stać za tym ludzie, których spotykamy i którzy potrafią tak nami manipulować, grać na naszych emocjach i uczuciach, aby zmusić nas do kroków ostatecznych. Często jednak zdarza się również tak, że nie potrafimy odnaleźć się w zwykłej szarej, codziennej rzeczywistości i dajemy się złapać w pułapkę wizji lepszego życia, za które niestety musimy zapłacić bardzo wysoką cenę. Jest jednak coś jeszcze, co budzi się w nas pod wpływem, coraz to większych potrzeb stymulacji doznań emocjonalnych. Stosunkowo łatwy dostęp do narkotyków, czy pornografii budzi w ludziach niezdrowe żądze. Z czasem stymulatory dostępne na wyciągnięcie ręki przestają nam wystarczać i chcemy doświadczać więcej i mocniej. W ten sposób właśnie stajemy się częścią świata, do którego zwykli śmiertelnicy nie mają dostępu.
Poruszam ten temat nie bez powodu, ponieważ tym razem wspólnie z Wojciechem Kulawskim i Jego książką „Zamknięci”, o której będę Wam opowiadała w tej recenzji kilka słów, chcielibyśmy zabrać Was niejako za kulisy bezwzględnego i przerażającego świata przestępczego.
Już na wstępie muszę przyznać, że autor rozpoczyna akcję powieści z wysokiego C, bo oto trójka zupełnie obcych sobie ludzi zostaje porwana i uwięziona w ciemnym bunkrze, gdzie będą musieli wziąć udział w grze wzorowanej na z pewnością znanym większości z nas Escape Roomie. Zapewne wielu z nas chciałoby wziąć udział w takiej ciekawej i pomysłowej zabawie, w której, aby się uwolnić, trzeba rozwiązać szereg zadań logicznych przygotowanych przez organizatorów. Ja również należałam do grona takich osób, ale teraz po przeczytaniu „Zamkniętych” mówię o tym w czasie przeszłym, ponieważ teraz już nigdy nie wzięłabym udziału w podobnym projekcie. Nasi bohaterowie bardzo szybko orientują się, że ich porywacz nie ma żadnych skrupułów, a to, co dla nich przygotował to sala tortur, gdzie wykonując zadania, będą stawiali na szali swoje życie. Już to sprawia, że z niepokojem i bijącym sercem, pełni napięcia oczekujemy na każdy kolejny krok porywacza i zastanawiamy się, jak daleko może się posunąć w swoim okrucieństwie.
Jednak to nie wszystko, co przygotował dla swoich czytelników autor, a to dlatego, że będziemy mogli również przyjrzeć się pracy policji i prokuratury, która w tym samym czasie robi wszystko, aby rozwikłać zagadkę zabójstw aktorek branży porno. Jak się domyślacie, nie jest to sprawa prosta, ponieważ środowisko to jest szeroką siatką powiązań i zależności. Wszystko komplikuje się jeszcze bardziej, w momencie, kiedy bliskie osoby z otoczenia prokuratora Mariana Suskiego zajmującego się aktualnie prowadzoną sprawą zaczynają być w niebezpieczeństwie. Suski doskonale wie, że upomniała się o niego przeszłość, która, jak wszyscy doskonale wiemy, zawsze oczekuje konfrontacji. Ona nigdy nie zapomina.
Czyżby przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości również miał coś na sumieniu? O tym musicie przekonać się już sami, sięgając po książkę.
Zapewne nie będzie dla nikogo z Was zaskoczeniem, kiedy zdradzę Wam, że te dwa różne wydawałoby się wątki opisane na kartach książki, tylko pozornie nie mają ze sobą żadnych powiązań. Oczywiście ich płaszczyzny wspólne będziecie musieli odnaleźć sami, ponieważ ode mnie nie dowiecie się niczego więcej, ale jestem pełna podziwu i uznania dla autora, odnośnie do tego, w jak bardzo perfekcyjny sposób udało mu się je połączyć. Co za tym idzie, w efekcie do rąk czytelnika trafia bardzo wciągający i zajmujący polski kryminał dzięki, któremu udaje nam się wniknąć do szczelnie zamkniętego środowiska, gdzie życie drugiego człowieka nie ma większej wartości i zawsze jest poświęcane dla zaspokojenia bestialskich i chorych perwersji.
Nie mogłabym nie zwrócić uwagi na kreację bohaterów, którzy są bardzo wielowymiarowi. Tu nikt nie jest tylko zły albo tylko dobry. Tu wszyscy mają coś na sumieniu i nikt nie jest bez winy. Do żadnego z bohaterów się nie przywiązałam, co w kontekście tej książki, byłoby dość trudne, ale każda z tych postaci jest bardzo wyrazista, co sobie bardzo cenię i co jest ogromnym atutem tego tytułu.
„Zamknięci” to naprawdę bardzo dobra pozycja, w której mimo stosunkowo niewielkiej objętości dzieje się bardzo dużo. Wojciech Kulawski ma niesamowitą zdolność przykucia uwagi czytelnika. Od początku do końca trzyma nas w szachu silnych emocji i nie pozwala odłożyć książki do momentu przeczytania ostatniej strony.
Książę oczywiście gorąco polecam, ale tylko tym z Was, którzy jesteście gotowi na mocny kryminał i nie przerażą Was brutalność scen, których tu co najmniej kilka się znajdzie.
Zapewniam Was, że jeśli już dacie się wciągnąć tej historii przepadniecie bez reszty i nie będziecie się nudzić nawet przez chwilę.
Na zakończenie mam dla Was pewną ciekawostkę. Otóż w rozmowie z autorem dowiedziałam się, że poza pisaniem, Jego pasją jest również taniec. W każdej swojej powieści stara się w nieco zakamuflowany sposób promować tę wspaniałą aktywność. Każda kolejna książka przybliża nam choć trochę jakiś rodzaj tańca. Sprawdźcie koniecznie, o jakim tańcu przeczytacie tym razem.
- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: sobota, 09, maj 2020 16:54
-
Autor: Agnieszka Kaniuk
Jak świat światem miłość jest dla wielu z nas tematem, o który nie potrafimy otwarcie rozmawiać. Często kochamy skrycie, nie mogąc zdobyć się na to, aby powiedzieć osobie, którą darzymy uczuciem, o tym, że jest ona bliska naszemu sercu. Takie skrywane uczucia, mogą sprawiać nam ogromny ból, szczególnie wówczas, kiedy każdego dnia fizycznie jesteśmy blisko kochanej osoby, ale siłą rzeczy w obecnej sytuacji, mimo wszystko jest nam ona bardzo daleka. Zapewne wielu z nas wie, czym jest platoniczna miłość i doświadczyło jej na własnej skórze, jednak nie jest to problem, tylko naszych czasów, o czym przekonacie się już za chwilę.
Dziś bowiem, chcę, abyśmy wspólnie cofnęli się w czasie i poznali pewnego mężczyznę na życiu, którego niespełniona miłość odcisnęła swoje bardzo wyraźne piętno. Taka swego rodzaju podróż wehikułem czasu będzie możliwa dzięki debiutanckiej książce Melisy Bel „Diabelski hrabia”, o której mam przyjemność opowiedzieć Wam teraz kilka słów. Tytuł ten jest pierwszą częścią cyklu „Niepokorni” i to właśnie przystępując do jego lektury, trafiamy do Anglii roku 1818 i stajemy się niejako obserwatorami życia toczącego się w posiadłości Greenbill, gdzie rozgrywają się wszystkie opisane na kartach powieści wydarzenia.
Choć prawdę mówiąc, stwierdzenie, że w tej rezydencji toczy się życie, będzie w tym przypadku dużym nadużyciem. Jest to bowiem bardzo mroczne, zaniedbane miejsce, którego właścicielem jest hrabia Winston zwany przez wszystkich tytułowym Diabelskim hrabią. Charles, bo tak mu właśnie na imię, niemalże od dziecka w tajemnicy przed światem kochał piękną córkę tamtejszego rządcy posiadłości i guwernantki - Jocelyn. Nieświadoma jego uczuć dziewczyna wyszła za kuzyna hrabiego, Edwarda Ashtona. Nie mogąc znieść cierpienia po definitywnej stracie ukochanej, dziedzic posiadłości próbuje zapomnieć o dziewczynie, zaciągając się na front.
W momencie, kiedy my czytelnicy zaczynamy poznawać całą opowieść, od tamtejszych wydarzeń minęło już kilka lat, ale jak się przekonacie wszystko, co przeżył nasz główny bohater, uczyniło go człowiekiem, do którego w pełni pasuje nadany mu przydomek. Demoniczna, silna postać o zimnym wyrazie oczu, budzi respekt i strach, choć jednocześnie bardzo mocno przyciąga uwagę wielu kobiet. Mając tego świadomość, hrabia nie waha się korzystać z uciech , jakie dla mężczyzny niesie takie zainteresowanie. Pewnie jeszcze długo wiódłby tak samotne życie, zatracając się w przygodnych uciechach cielesnych, gdyby nie pewien list, wraz z którym wracają tak trudne wspomnienia minionych lat.
Tak oto dowiadujemy się, jak potoczyło się życie młodzieńczej miłości hrabiego po wyjściu za mąż. A nie było ono łatwe. Jako że są to czasy, kiedy wyznacznikiem dobrego ożenku jest status społeczny i pochodzenie wybranki, to małżeństwo hrabiego ze zwykłą córką rządcy uważane jest za skandal i potępiane w oczach środowiska arystokratycznego rodu, a wybranka serca Edwarda staje się dla jego najbliższych czarną owcą. Nagła śmierć męża i brak majątku sprawiają, że Jocelin nie ma innego wyboru, jak tylko postąpić zgodnie z ostatnią wolą małżonka i zwrócić się o pomoc do lorda Winstona.
Okoliczności spotkania tej dwójki są dość osobliwe, a samo przyjęcie gościa przez gospodarza rezydencji nie wygląda tak, jak byśmy się tego spodziewali. Zdecydowanie nie czeka on na lady z otwartymi ramionami, ale o tym musicie przekonać się już sami, sięgając po książkę. Powiem tylko tyle, że ostatecznie młoda kobita zamieszkuje w rezydencji, pełniąc w niej rolę ochmistrzyni. Oboje jednak jeszcze nie zdają sobie sprawy, jak bardzo to ponowne spotkanie zmieni ich życie, ale czy na pewno na lepsze? Sięgnijcie koniecznie po książkę i sprawdźcie to sami, bo ja nie zdradzę już ani słowa więcej.
„Diabelski hrabia” to wspaniały i wciągający romans historyczny, który bez wątpienia wymyka się stereotypom, krążącym wokół tego gatunku książek. Jest to opowieść, o dwójce zranionych ludzi, którzy w życiu przeszli bardzo wiele i dopiero teraz los, a może przeznaczenie daje im szansę na to, aby znaleźli drogę ku sobie i wreszcie mogli zaznać smaku miłosnego spełnienia. Co prawda, każde z nich poznało smak miłości w sobie tylko znany sposób, ale w pewnym momencie zdają sobie sprawę, że jeszcze nigdy nie czuli tak wyjątkowego pragnienia i napięcie, które rodzi się między nimi, gdy są blisko. Jocelyn kochała swojego zmarłego męża, ale ich miłość była zupełnie inna. Mąż nigdy nie obudził w niej takiego żaru namiętności, jaki czuje przy Charlesie. On natomiast jest bardzo zaskoczony tym, co się z nim dzieje w obecności tej niepokornej kobiety. Staje się ona dla niego swego rodzaju wyzwaniem, ponieważ w przeciwieństwie do wielu innych kobiet, które wręcz do niego lgnęły, jej nie jest w stanie sobie podporządkować.
Kochani gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po ten tytuł. Ci z Was, którzy odwiedzają mojego bloga od dłuższego czasu i znają już choć trochę moje upodobania czytelnicze, wiedzą, że ja nie przepadam za romansami, a ten ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu i zadowoleniu dosłownie mnie pochłonął. W przedstawioną w książce historię wciągnęłam się niemalże od pierwszej chwili i tak pozostało już do samego końca. Zapewniam Was, że gdybym już zabierając się do czytania tej książki, nie była świadoma, że jest to debiut autorki, to nigdy bym się tego nie domyśliła.
Ta książka przywróciła mi chęć do sięgania po dobre romanse, Odnalazłam w niej wszystko to, czego szukam w tytułach reprezentujących ten gatunek literacki, czyli smaczną w odbiorze, zmysłową namiętność spragnionych kochanków, którą wręcz jesteśmy w stanie poczuć. To, co warto zaznaczyć w tym miejscu, to fakt, że nie znajdziecie tu znamion wulgarności i wyuzdania, co dla mnie jest bardzo dużym atutem. Autorka wspaniale pokazała, że pisząc o namiętności w sposób subtelny, również można pobudzić emocje osoby czytającej.
Kolejnym niemniej ważnym atutem książki jest sposób, w jaki Melisa Bel przedstawiła nam czytelnikom wewnętrzny proces przemiany głównego bohatera pod wpływem miłości. On człowiek bez serca, diabelski hrabia czuje zachodzące w nim zmiany osobowości, nad którymi sam już przestaje mieć kontrolę, choć ciągle prowadzi walkę z tym, co czuje jego serce. Teraz tylko od niego zależy, co zrobi z tą miłością, ale nie ma zbyt wiele czasu, gdyż o serce Jocelin zaczyna zabiegać pewien przystojny baron.
Jeśli jesteście ciekawi, czy hrabia Winston znajdzie w sobie odwagę, by wreszcie wyznać ukochanej swoją miłość, czy też historia ponownie zatoczy koło i po raz kolejny, to nie on, a ktoś inny będzie cieszył się szczęściem u jej boku, a wierzę, że tak jest, to koniecznie musicie wzbogacić swoją biblioteczkę o tę pozycję. Nadmienię jeszcze tylko, że jest to historia bardzo zabawna, która na pewno wprawi Was w dobry nastrój.
- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: wtorek, 21, kwiecień 2020 19:47
-
Autor: Agnieszka Kaniuk
Mocno wierzę w to, że każdy człowiek, który pojawia się w naszym życiu, pojawia się w nim nie bez powodu. Czasem musimy tylko poczekać chwilę, aby przekonać się, jak wiele łączy nas z zupełnie nieznaną nam przecież osobą i jak bardzo dużo możemy sobie wzajemnie ofiarować.
Niezmiennie jestem przekonana również o tym, że los splata ludzkie drogi w momencie, kiedy najbardziej tego potrzebujemy, choć my sami najczęściej nie zdajemy sobie z tego sprawy. Dlatego nie wierzę w przypadki, a w przeznaczenie. Życie bowiem już niejednokrotnie udowodniło mi, że jest wiele rzeczy, które mogą zbliżyć do siebie ludzi. Jedną z nich jest niestety cierpienie. Wszak zapewne zgodzicie się ze mną, że ból i gorycz tego uczucia najlepiej zrozumie ten, kto również go doświadczył.
Postanowiłam, podzielić się z Wami tymi niełatwymi przemyśleniami, gdyż dziś przychodzę do Was z recenzją najnowszej książki Adriany Rak „Bezmiar cierpienia”, której karty skrywają niezwykłą historię dwójki młodych zagubionych i przytłoczonych przez życie ludzi. Kiedy Izabela i Adam poznają się w Łebie w jednej z tamtejszych restauracji, w której pracuje chłopak, nie wiedzą jeszcze, jak wiele ta znajomość zmieni w ich życiu i jak bardzo wpłynie na nich samych. Zarówno chłopak, jak i dziewczyna są ogromnie zaskoczeni faktem, że choć znają się zaledwie chwilę, czują się tak, jakby znali się przez całe życie. My czytelnicy wiemy, niemalże od samego początku, że oboje znajdują się z problemami życia prywatnego, czując się zranieni i skrzywdzeni. Oboje też nie są gotowi, aby rozmawiać o tym, co dzieje się w ich sercach. Nikt nie naciska na zwierzenia. Wszystko, co dzieje się między naszymi bohaterami jest bardzo szczere i naturalne, co owocuje rodzącą się na naszych oczach piękną przyjaźnią. Kiedy nadchodzi moment, w którym przyjaciele otwierają się przed sobą, dowiadujemy się, że choć pochodzą z zupełnie innych światów i bez wątpienia możemy powiedzieć, że ich cierpienie wydaje się nieporównywalnie i niewspółmiernie różne, to jednak pamiętajmy, że nie wolno nam oceniać żadną miarą ludzkiego bólu.
Izabella jest młodą kobietą, która przez całe życie żyła w luksusie pod czujnym okiem nadopiekuńczych rodziców. W momencie, kiedy zaczynamy niejako uczestniczyć w jej życiu, widzimy, że nasza bohaterka cierpi z powodu trudnego rozstania ze swoim marokańskim księciem Hamidem, który zaprzepaścił ich wspólne szczęście, dopuszczając się zdrady. Wszystko wokół nosi ślady mężczyzny, którego jej serce ciągle nie przestało kochać, dlatego Izabela postanawia, na okres wakacji wyprowadzić się z rodzinnego Gdańska właśnie do Łeby gdzie będzie pracowała sezonowo.
Z podobnym zamiarem pracy do tego samego miasta wyjechał również Adam. Jego sytuacja jednakże jest zupełnie inna. Mimo że chłopak ma dopiero dwadzieścia jeden lat, to przeżył już naprawdę wiele w swoim krótkim życiu, które nigdy go nie rozpieszczało. Jako siedmioletnie dziecko został sierotą i jedyną bliską mu osobą, która została mu na świecie, jest wychowujący go dziadek. W jego życiu był moment, kiedy wierzył w to, że będzie szczęśliwy, u boku dziewczyny, z którą ma dziś już dwuletniego syna Kamila. Niestety matka dziecka nie dorosła do swojej roli i nadal zachowuje się bardzo niedojrzale, przyjmując sobie za główny cel swojego życia upokarzanie Adama i utrudnianie mu kontaktów z synem. Dla Adama syn jest całym życiem i to właśnie dla niego bardzo szybko wydoroślał i robi wszystko, aby uczestniczyć w jego życiu. Z trudem podejmuje się pracy w Łebie, bo wie, że będzie musiał rozstać się z dzieckiem, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę z tego, że pieniądze, które w tym czasie zarobi, są bardzo potrzebne nie tylko dla syna, ale i kochanego dziadka.
Nie będę oczywiście zdradzała Wam, co wniesie w życie naszych bohaterów tak nagłe i niespodziewane zacieśnienie więzi między nimi, ale możecie mi wierzyć, że nie będzie to przyjaźń łatwa, ponieważ pomimo swej wyjątkowości zostanie poddana wielu próbom. Jak się przekonacie, nie uchroni, ani jednej, ani drugiej strony przed trudnymi wyborami i decyzjami.
Adam i Izabela stali się sobie bardzo bliscy nie tylko dlatego, że oboje wiedzą, czym jest cierpienie, ale przede wszystkim dlatego, że potrafili patrzeć na siebie sercem. On pokazał jej, że nie warto użalać się nad sobą, a po prostu warto żyć. Ona natomiast pokazała mu jak wspaniałym i wartościowym jest człowiekiem, Czasami jednak niestety nic i nikt nie jest w stanie zdjąć z naszych barków ciążącego nam bezmiaru cierpienia. Bo uśmiech na ustach, a w sercu ból, to najtrudniejsza, ze wszystkich życiowych ról.
Czytając wypowiedzi samej autorki na temat „Bezmiaru cierpienia”, chociażby na Jej socjal mediach możemy dowiedzieć się, że jest to książka niezwykle dla niej ważna. Moglibyście powiedzieć, że przecież dla autora każda książka jest ważna. Owszem z pewnością tak jest, ale zapewniam Was, że dopiero, kiedy dotrzecie do końca historii i przekonacie się, w czym tkwi sedno jej wyjątkowości, zobaczycie ją w zupełnie innym świetle. Ja wiedząc już wszystko i znając jej zakończenie, płaczę, pisząc te słowa i mam ochotę przytulić Adrianę, dziękując jej za to, że znalazła w sobie siłę, aby przelać to, co skrywało jej serce na papier i odwagę, by się tym z nami podzielić. Więcej nic nie powiem, bo zwyczajnie po ludzku brakuje mi słów.
„Bezmiar cierpienia” to bardzo prawdziwa historia ludzkiego życia, które bywa niezwykłe, ale też potrafi zmusić nas do konfrontacji z faktami, które często są ponad nasze siły.
Autorka poruszyła w swojej książce kilka wątków, które na pewno są częścią codzienności wielu z nas. Są to między innymi wybaczenie zdrady i ponowne zaufanie. Wiele kobiet, które zostały zdradzone, jest proszonych przez swoich partnerów, czy mężów o drugą szansę. W pierwszej chwili nasuwa się myśl „nie potrafiłabym wybaczyć”, ale co w sytuacji, kiedy rozum mówi jedno, a serce zupełnie coś innego. Czy warto ponownie zaufać? Przekonajcie się sami, co zdecydowała Iza.
Kolejny aspekt poruszony w książce to utrudnianie przez matki, kontaktów dziecka z ojcem. O ile mogę to zrozumieć w sytuacji, kiedy kontakty ojca z dzieckiem negatywnie na nie wpływają, to nie jestem w stanie pojąć takiego zachowanie matek, które robią tak tylko po to, aby upokorzyć i zranić mężczyznę. A w rezultacie zakpić z niego, mając za nic jego uczucia. Sami się przekonacie, do jak tragicznych i nieodwracalnych konsekwencji może prowadzić tak nieodpowiedzialne postępowanie.
Moi drodzy koniecznie przeczytajcie ten tytuł i przygotujcie się na przejmującą lekturę, która trafi wprost do Waszych serc. Wzbudzi najgłębsze emocje i wyciśnie potok łez. Długo o niej nie zapomnicie, a samo zakończenie roztrzaska Wasze serca na miliony kawałków.