- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: sobota, 29, sierpień 2020 08:36
-
Autor: Katarzyna Pessel
Pierwsze wrażenie jest cenne, czasem nadaje kierunek wszystkiemu co ma miejsce później. Czasem jednak ma za zadanie zwodzić i łudzić, zwracać uwagę na jedne szczegóły i ją odwracać od drugich. Nigdy nie wiadomo z jaką kategorią mamy do czynienia, bywa, że obie przeplatają się. Gdzie kryje się prawda? Wbrew pozorom to, co wydaje się iluzją też kryje jej okruchy, zawierające w sobie intrygujące detale.
Na pierwszy rzut oka widać, że to morderstwo, lecz oczywistość w przypadku tej konkretnej zbrodni wykluczona zostaje na samym początku przez prokurator Wandę Just. Wydawałoby się, że taka brutalność nie pasuje do sielskiej atmosfery prowincjonalnej miejscowości, gdzie dominują raczej drobne przestępstwa. Nic bardziej mylnego, a presja jest proporcjonalna do kategorii zabójstwa. Kto mógłby być sprawcą takiej makabreski? Miejscowi czy może ktoś obcy? Podkomisarz Piotr Dereń doskonale jest zaznajomiony z lokalną specyfiką, lecz z czymś takim raczej nie miał jeszcze do czynienia. Dowodów jest jak na lekarstwo, i to jeszcze z kategorii tych najbardziej unikatowych, śladów jeszcze mniej, pozostają poszlaki, a te są nad wyraz interesujące. Pytanie tylko czy kierunek jaki wskazują jest właściwy? Jedno jest pewne, morderca pokazał, że stać go na wiele i wie co robi. Czy śledczy będą umieli dorównać mu kroku? Pozory mogą zaciemnić rzeczywisty obraz, lecz kiedy trochę światła padnie na niego da się dostrzec detale, wskazujące to, zostało wcześniej nie dostrzeżone. Pozostaje jedynie odkryć to, co zostało zakamuflowane i przyjrzeć się temu, co przez lata było motorem zakulisowych działań.
Wyrafinowana zbrodnia wydaje się być domeną wielkich metropolii, gdzie intrygujący suspens ma jako tło całe spektrum ludzkich wad i pragnień. Okazałe budynki, pnące się w górę, zasłaniające światło słoneczne, anonimowość, tłum ludzi, w jakim łatwo jest udawać kogoś innego, mroczne zaułki, mogące dać schronienie temu, co najgorsze w człowieku i stać się miejscem kaźni, idealnie nadają się na tło kryminału. Jednak małe miasta, gdzie każdy każdego zna, a obcym się jest długo po tym jak zadomowiło się, wbrew pozorom również idealnie nadają się jako kulisy thrillera. Greta Drawska w swoim debiucie postawiła na drugą opcję lokalizacji, już na wstępie stawiając sobie wysoko poprzeczkę, ale jak się okazuje wyzwanie jak najbardziej posłużyło opowieści. W „Rytuale” jest wszystko to, co sprawia, że trudno przerwać lekturę, gdyż cały czas ma się wrażenie, iż zaraz, za moment, zdobędzie się informację, która pozwoli rozwiązać zbrodniczą zagadkę. Jednak autorka nie tak łatwo zdradza swój pomysł na źródło motywu, podsuwa ślady, być może dowody, dodaje poszlaki, insynuując, poddając w wątpliwość i stawiając kolejne znaki zapytania. Małe miasteczka kryją wiele tajemnic, nawet jeśli wydają się jedynie interesujące dla turystów, a dla ich mieszkańców są jedynie tłem dla szarej codzienności. Greta Drawska umiejętnie ukazała kontrast pomiędzy tym, co widoczne na pierwszy rzut oka, gdzie nie dostrzega się czegokolwiek zagadkowego oraz tym, co daje o sobie znać niespodziewanie, podkopując spokój i zapowiadając, że to cisza przed burzą. „Rytuał” jest wytrawnym kryminałem, w jakim do samego końca czytelnik nie wie jak zakończy się dochodzenie, a nawet wtedy pozostaje cień niewiadomej. Na uwagę zasługują również główni bohaterowie, jakich spotkamy w kolejnych tomach cyklu, intrygujących i zapowiadających, że śledztwa prowadzone przez nich będą należały do gatunku tych intrygujących i odkrywających to, co inni pragnęli ukryć, zacierając starannie po sobie ślady. Jednak pozostaje jeszcze coś, co sprawia, że główne postacie są równie ciekawe jak i zbrodnicza fabuła – ich przeszłość, dopiero lekko odsłonięta, a to, czego jeszcze o ni ej nie jest wiadome jest równie interesujące.
- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: wtorek, 25, sierpień 2020 18:13
-
Autor: Agnieszka Kaniuk
Iga od kilku tygodni jest mamą małego Joachima. Początki tak ważnego etapu w jej życiu nie są jednak łatwe. Wie, że teraz to głównie ona jest odpowiedzialna za to, aby chłopiec był bezpieczny i aby niczego mu nie brakowało. To zadanie okazuje się dla kobiety ponad jej siły. Obolała po ciężkim porodzie z trudem znosi czas połogu. Sytuacji nie ułatwia fakt, że nasza bohaterka cierpi na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, czyli nerwicę natręctw.
Iga ma świadomość, że gdyby nie pomoc matki i obecność kochającego męża sama nie byłaby w stanie podołać wszystkim obowiązkom, jakie nakłada na nią bycie matką. Ma jednak nadzieję, że stan, w którym się znajduje, jest tylko przejściowy i wkrótce odejdzie w zapomnienie, Rozpoczęła bowiem przerwane na czas ciąży leczenie lekami antydepresyjnymi, a ponadto regularnie spotyka się ze swoją psychoterapeutką. Mało tego, wielu pacjentów zmagających się z problemami służby zdrowia mogłoby jej pozazdrościć, gdyż jest jedną z pierwszych osób, która ma możliwość testować innowacyjną metodę leczenia za pomocą wczepionego pacjentowi czipu. Zdalnie programowany, perfekcyjnie kontroluje dawki i czas podawanych leków. Co prawda metoda ta jest nowatorska, ale Iga ufa jej działaniu, ponieważ będąc naukowcem, jest również jej współtwórcą. Przy tak kompleksowym leczeniu można mieć nadzieję, że poprawa samopoczucia mamy Joachima to tylko kwestia czasu. Tymczasem ku jej zaskoczeniu, ona czuje się coraz gorzej. Przerażona i bezsilna zaczyna doświadczać bardzo realistycznych i przerażających halucynacji, w których stanowi zagrożenie dla swojego dziecka. Granica między rzeczywistością a obłędem, w który stopniowo popada, zaczyna mocno się zacierać. Co więcej, bardzo szybko do halucynacji dołączają zaniki pamięci, których Iga nie potrafi racjonalnie wyjaśnić. Zagubiona i przestraszona musi, jak najszybciej zrozumieć, co się wokół niej dzieje, gdyż w momencie, kiedy widzi siniaki na ciele syna, zdaje sobie sprawę, że tu nie chodzi tylko o nią, a o jego bezpieczeństwo. Czy to możliwe, aby to właśnie ona byłą dla niego największym zagrożeniem? O tym musicie przekonać się już sami, sięgając po książkę, do czego oczywiście serdecznie zachęcam.
„Nie ufam już nikomu” to wciągający thriller medyczny, w którym poza wspomnianym wątkiem medycznym, do którego jeszcze za chwilę wrócimy, autorka poruszyła także kilka innych bardzo ważnych i życiowych aspektów. Jeśli coś na ich płaszczyźnie się nie układa, mogą sprawić, że przestaniemy ufać nie tylko sobie, ale wszystkim wokół, Nawet jeśli są to osoby nam bliskie.
To na co warto zwrócić uwagę w pierwszej kolejności to relacje Igi z matką. Choć kobieta twierdzi, że chce dla córki jak najlepiej, to sama Iga mówi otwarcie, że choć kocha swoją matkę, to ta zawsze robiła wszystko tak, by było dobrze, ale tylko jej samej. Córka nigdy nie zasłużyła na uznanie w oczach rodzicielki. Bez względu na to, co w życiu robiła, zawsze było to za mało, aby zadowolić kobietę. Jak się przekonacie podczas lektury książki, w życiu Igi zdarzył się jeden moment, jeden zły wybór, który dość mocno zaważył na tym, że teraz musi ona zmagać się z piętnem przeszłości tylko dlatego, że nadopiekuńcza matka zdecydowała schować ją pod kloszem swoich wpływów. Czy teraz kobiecie na pewno zależy na dobru córki? A może chce, żeby znowu było tak, jak ona to sobie zaplanowała. Tego oczywiście dowiecie się, czytając książkę.
Kolejny ważny aspekt mający znaczący wpływ na życie Igi to jej relacje z mężem. O nim samym nie dowiadujemy się zbyt wiele poza tym, że jest kochającym i czułym mężem. Ciężko pracuje nad udoskonalaniem ich wspólnego projektu nad czipem. Jest oddany żonie. Jednak w momencie, kiedy ona przechodzi przez wszystko, o czym czytamy na kartach książki, małżeństwo Igi i Natana przeżywa swego rodzaju kryzys. Małżonkowie oddalają się od siebie. Dochodzi równe do pewnego rodzaju incydentów z udziałem mężczyzny, które sprawiają, że kobieta zaczyna postrzegać go w zupełnie innym świetle. To wszystko pozwala jej mieć wątpliwości co do tego, czy mężowi w istocie zależy tylko na jej dobru.
No i wreszcie dochodzimy do wątku przyjaźni głównej bohaterki z Martą. Marta to typ przyjaciółki lojalnej, zawsze gotowej służyć wsparciem i dobrym słowem, ale nie wszystko złoto, co się świeci, a dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Nie zdradzę nic więcej. Jeśli chcecie wiedzieć, co mam na myśli, pisząc te słowa, nie pozostaje Wam nic innego, jak tylko przystąpić niezwłocznie do poznawania tej historii.
Możecie mi wierzyć, że poznając od podszewki wszystko, z czym zmaga się Iga i w jakiej atmosferze lęku, strachu i niepewności toczy się jej codzienność, odczujecie niemalże namacalnie, co znaczy przestać ufać nie tylko innym, ale przede wszystkim samemu sobie. Autorka dołożyła wszelkich starań, aby czytelnik poczuł wszystko to, co czuje Iga i udało jej się to rewelacyjnie. Momentami nie wiemy, co jest prawdą, a co tylko efektem halucynacji bohaterki. Sprawia to, że trwamy w ogromnym napięciu o bezpieczeństwo bezbronnego dziecka.
Co prawda, żaden z bohaterów nie zyskał mojej sympatii, ale jestem pełna uznania dla autorki odnośnie do solidnego przygotowania się pod względem oddania istoty zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych.
Bardzo ciekawy okazał się także aspekt zastąpienia regularnych wizyt w gabinecie lekarskim urządzeniem, które mogłoby monitorować nasz stan zdrowia i adekwatnie do sytuacji zdrowotnej, w jakiej się obecnie znajdujemy podawać nam dożylnie odpowiednie dawki leków. Wydaje się to idealną alternatywą dla długich terminów oczekiwania na wizytę u specjalisty i przesiadywania wielu godzin w przychodni, czy szpitalu. Ale czy to naprawdę bezpieczne? Iga już to wie, teraz wasza kolej.
„Nie ufam już nikomu” to bardzo dobry thriller, który czyta się z rosnącą ciekawością i zainteresowaniem odnośnie tego, co może wydarzyć się za chwilę. Mimo że, nie nie mamy tu spektakularnych zwrotów akcji, to podskórny niepokój nie opuszcza nas do samego końca. Mimo początkowego wrażenia, że akcja się lekko dłuży, książka wciągnęła mnie tak mocno, że nie mogłam się od niej oderwać, przez cały czas próbując wydedukować i przewidzieć jeszcze zanim zdradzi to Pani Klaudia, jaki będzie koniec tej historii. Niestety nie udało mi się to, czemu się nie dziwię, bo finał bardzo mnie zaskoczył, a to właśnie lubię.
Jeśli szukacie bardzo dobrze napisanej książki, która dostarczy Wam wielu emocji, a której bohaterowie nie raz swoim postępowaniem wzbudzą w Was szereg różnorodnych odczuć, to koniecznie sięgnijcie po ten tytuł. Ciekawa fabuła, w którą wplecione zostały ważne i bardzo realistyczne wątki skłoni Was do refleksji i przemyśleń. To opowieść o chorobie, relacjach rodzinnych, błędach przeszłości, macierzyństwie oraz innowacyjnych technologiach medycznych. Widać, że Pani Klaudia Muniak włożyła w napisanie swojego najnowszego dziecka bardzo dużo pracy, co w połączeniu z niezwykle przystępnym językiem i swobodnym stylem pisania, którym się posługuje, zapewnia nam kilka godzin zupełnego oderwania od codziennych zajęć. Dlatego z pewnością warto po niego sięgnąć i się zaczytać.
- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: środa, 19, sierpień 2020 19:53
-
Autor: Agnieszka Kaniuk
Wszyscy zapewne doskonale zdajemy sobie sprawę, że jeśli chcemy być dobrzy w tym, co robimy i widzieć tego wymierne rezultaty, musimy włożyć w nasze działania dużo pracy i wysiłku, ale także bardzo często poświęcić na rzecz tych osiągnięć nasze całe życie. Ja oczywiście popieram i bardzo podziwiam ludzi, którzy mają duże ambicje i chcą coś osiągnąć, jednak uważam, że trzeba dbać przede wszystkim o to, aby nie zapomnieć, że na jednej sferze życia nasz świat się nie kończy. Musimy pamiętać o tym, że jest wiele innych ważnych celów i priorytetów, o których również nie wolno nam zapominać. Los bowiem pisze różne scenariusze i może w jednej chwili, pozbawić nas tego wszystkiego, czemu do tej pory podporządkowywaliśmy naszą codzienność.
Przekonał się o tym Wojtek, główny bohater najnowszej książki Dominiki Smoleń „Żar pocałunku”, z której recenzją dziś do Was przychodzę.
Chłopak jest synem byłego skoczka narciarskiego. Ojciec od zawsze wpajał w syna upodobanie do tego sportu, co w rezultacie zaowocowało tym, że Wojtek idąc w ślady ojca, również oddał swoje serce tej dziedzinie sportu. Nasz bohater odnosi sukcesy, jednak jeszcze nie jest najlepszym skoczkiem w drużynie. Chce zrobić wszystko, by być numerem jeden. Wszystkie swoje myśli i emocje skupia tylko na tym jednym celu. Nie może znieść faktu, że lepszy od niego jest Błażej, dla którego, jak sam przyznaje, skoki nie są najważniejszym priorytetem. Wojtek natomiast skacze po to, by wygrywać.
Niestety skoki narciarskie, jak większość, o ile nie wszystkie, dyscypliny sportu, jest bardzo niepewna, pod względem kontuzji i urazów. Wystarczy dosłownie chwila, aby niefortunny wypadek wykluczył skoczka ze sportowej rywalizacji na bardzo długo. Tak też dzieje się w przypadku naszego bohatera. Ulega wypadkowi na skoczni i niestety musi zapomnieć o rozpoczynającym się właśnie sezonie narciarskim. Jak nie trudno się domyślić, młody mężczyzna jest załamany, a sytuacji nie ułatwia trudna relacja z ojcem, który wywiera na synu presje, aby ten spełnił jego niespełnione ambicje.
Wojtek nie wie jednak jeszcze, że ten czas, kiedy zmuszony jest odłożyć swoje sportowe aspiracje, będzie dla niego momentem wielu zmian i refleksji na temat tego, co w życiu jest tak naprawdę ważne i jak powinna wyglądać jego piramida wartości. A wszystko za sprawą swojego największego rywala sportowego i jego siostry Darii. Kiedy dziewczyna pojawia się w jego życiu, jej otwartość i pewność siebie ujmuje chłopaka. Serce zaczyna szybciej bić, ale nie spodziewajcie się tu sielanki, ponieważ aby ten związek i to uczucie miało szansę przetrwać, Wojtek będzie musiał zmierzyć się z wieloma poważnymi sekretami swojej ukochanej, które mogą zniszczyć tę miłość. Dopiero teraz musi znaleźć w sobie siłę, by walczyć o to, czego pragnie.
Sięgnijcie koniecznie po książkę i przekonajcie się, czy Wojtek będzie zwycięzcą w najważniejszych dla siebie zmaganiach, czy też po raz kolejny będzie musiał przełknąć gorycz porażki.
Jak widzicie „Żar pocałunku” to książka, która porusza bardzo wiele ważnych kwestii życia każdego z nas. Jeśli choć trochę znacie moje upodobania czytelnicze, to wiecie, że nie lubię książek, których fabuła nastawiona jest tylko na czysty romans. Od książek oczekuję czegoś więcej, co nie tylko przyspieszy bicie mojego serca i sprawi, że krew zacznie szybciej krążyć, ale także stanie się impulsem do tego, aby to, o czym czytamy w książce przenieść również na płaszczyznę własnego życia, przeanalizować i być może coś w nim zmienić. I właśnie to wszystko dostałam na kartach tej powieści. Dominika Smoleń dzięki swojej książce przypomina nam, że nie ma w życiu nic ważniejszego niż miłość i przyjaźń. To ona nadaje naszemu życiu sens, bo niezależnie, jak wiele zakrętów życiowych przyjdzie nam pokonać, to jeśli mamy obok siebie osoby bliskie naszemu sercu, wtedy wszystko staje się łatwiejsze.
Historia Wojtka uświadamia nam również, że w życiu zawsze warto mieć plan B. Nie warto patrzeć tylko w jednym kierunku, bo niestety, częsta nieprzychylność losu, może sprawić, że pewnego dnia poczujemy, że zostaliśmy z niczym.
Oczywiście, jak wspomniałam wcześniej, usatysfakcjonowani lekturą zostaną również Ci z Was, którzy szukają gorących uczuć i uniesień. Pragnienie miłości i żar namiętności czujemy niemalże namacalnie, Sceny erotyczne, które występują w książce, momentami są bardzo odważne, ale w żaden sposób nie są niesmaczne, co w moim odczuciu jest kolejnym już dużym plusem tego tytułu. Zostały one wykreowane tak, by pobudzić zmysły czytelnika i to się udało.
Dzięki swobodnemu stylowi pisania autorki oraz przystępnemu i bardzo płynnemu językowi pisania, który się posługuje, całość czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Wiarygodne kreacji postaci bohaterów sprawiają, że jesteśmy zaangażowani w bieg wydarzeń rozgrywających się w ich życiu, przez co nawet nie zdajemy sobie sprawy, że właśnie czytamy ostatni rozdział książki. Przeczytacie tu o trudnych relacjach rodzinnych, uzależnieniu, ambicjach, które często nas przerastają, przyjaźni oraz miłości w każdym jej wymiarze. Macie moje słowo, że dzięki realistycznej wymowie, wszystkiego, o czym przeczytacie w książce, będą wśród Was tacy, którzy znajdą w niej cząstkę siebie i mam nadzieje przewartościują odpowiednio swoje życie, czego i sobie i każdemu z Was życzę.
- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: wtorek, 11, sierpień 2020 10:49
-
Autor: Katarzyna Pessel
O zbrodnię wcale nie aż trudno jak można by przypuszczać, ale też nie jest aż tak popularna jak mogłoby się wydawać. Czasem jednak warto przyjrzeć się odejściu z tego świata pewnych osób, oczywiście obiektywnie biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności. To ostatnie jest niezwykle trudne kiedy ma się na głowie dość niecodzienną rodzinę i sekret zabrany do grobu.
Niektórzy mają wybujałą fantazję i widzą coś, co na pewno nie miało miejsca. Tycjana Raj nie zamierza słuchać dość niecodziennych wywodów swojej ciotki Józefiny. Śmierć jej ojca nie ma w sobie nawet krzty zabójczych okoliczności i wbrew temu, co krewna twierdzi, nie ma ochoty brać w amatorskim dochodzeniu. Wystarczy, że poznała na pogrzebie przyrodnią siostrę Angelinę, o jakiej nikt nie wiedział, trudno jest się wyrzec pokrewieństwa, a to nie jedyny kłopot jaki ma na głowie. Ciotunia bierze na celownik całą familię, przyjaciół i znajomych również, wszyscy według niej mieli jakiś motyw, nikt nie jest bez winy. To oczywiście nie przekonuje Tycjany, lecz pewne okoliczności zmuszają ją by spojrzała nieco inaczej na niedawne wydarzenie, może coś jest na rzeczy? Zaginęło pewne cenne dzieło sztuki, co raczej nie wygląda na przypadek, warto więc przyjrzeć się wszystkiemu wnikliwiej. Może siostry nie pałają do siebie zbytnio gorącymi uczuciami, ale maja wspólny cel, czy jeden? Na to odpowie prywatne śledztwo, w jakim nie brak ślepych zaułków, zmyłek oraz rodzinnych sekretów.
Podobno nie ma jak rodzina, w niej zawsze znajdzie człowiek oparcie, zrozumienie i pomoc, no chyba, że zajdą jakieś komplikacje, wtedy trzeba wziąć pod lupę wszystkich, nawet tych, którzy wydają się całkowicie nieszkodliwi. A jeśli do tego dodać mocno intrygujących bohaterów, niezwykłe zbiory biblioteczne oraz zaginione dzieło sztuki to z dużą dozą prawdopodobieństwa będziemy do czynienia z pasjonującym kryminałem z zawiłym suspensem. Najnowsza książka Joanny Jodełki jak najbardziej spełnia te, i wiele innych, kryteriów jakie są gwarancją nie tylko dobrej lektury, lecz i kryminalnych emocji. „Córkę nieboszczyka pochłania się w mig, przy okazji z uśmiechem na ustach i żwawo pracującymi szarymi komórkami nad zagadkowymi zdarzeniami. Pisarka zadbała o detale, dodające smaku całości i równocześnie stanowiące niezłe zagwozdki w morderczym ciągu przyczynowo-skutkowym, jeśli taki oczywiście miał miejsce. Czy faktycznie doszło do zbrodni? Jeżeli tak to kto za nią stoi? A jeśli nie, to i tak pozostaje jeszcze tajemnica zniknięcia pewnej niezwykle cennej miniatury. Jakby nie patrzeć autorka daje czytelnikom niezłą łamigłówkę do rozwiązania, okraszając ją wspaniale zarysowanymi postaciami, jakich nie da się zapomnieć szybko oraz stanowiących bardzo barwne i przede wszystkim zdolne do wszystkiego towarzystwo. Na tym nie koniec, gdyż liczy się również tło czyli historia sztuki i masonów, każdy z elementów pierwszego i drugiego planu odgrywa swoją rolę, uzupełniając się wzajemnie i podkręcając kryminalną atmosferę. Jako pierwszy tym nowego cyklu, „Córka nieboszczyka” stanowi doskonałą zapowiedź dla kolejnych części.