- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: niedziela, 18, październik 2020 16:36
-
Autor: Agnieszka Kaniuk
Umysł ludzki jest bardzo złożonym mechanizmem, który działa na sobie tylko znanych zasadach. Choć wielu naukowców, psychologów i terapeutów stara się odkryć tajemnicę jego funkcjonowania, to nigdy do końca nie możemy być pewni, jaki wpływ będą miały na niego nasze przeżycia, traumy stres, czy choroba. Każdego dnia o słuszności tego stwierdzenia przekonuje się główna bohaterka powieści Greta. 84-letnia kobieta choruje na Alzheimera. Choroba plącze jej myśli. Coraz bardziej odbiera jej umiejętność prawidłowego postrzegania rzeczywistości, ale także nie pozwala uporządkować trudnych i bolesnych doświadczeń z przeszłości, które przypadły na czas II wojny światowej. Jedyne, o czym nasza bohaterka jest przekonana to fakt, że jest córką kapitana SS, który bez skrupułów pozbawiał życia niewinnych ludzi. Te wspomnienia dręczą ją i nie pozwalają zaznać tak potrzebnego u schyłku życia spokoju. Choć od kiedy pamięta, stara się, choć w niewielkim stopniu odkupić winy ojca, to swój stan odbiera jako pokutę za to, że tkwi w niej gen zła, który ją również czyni złą i w żaden sposób nie da się tego zmienić.
Przewodniczką po tym pełnym lęku, niepewności i obaw świecie wspomnień, która pomaga Grecie zapełnić coraz więcej powstających w jej głowie luk, jest psycholog Alicja Nowińska. Niestety trwająca już wiele lat terapia nie przynosi większych rezultatów. W momencie, kiedy terapeutka informuje Gretę, że niestety będą musiały przerwać terapię dzieje się coś, czego nikt by się nie spodziewał. W ręce starszej kobiety trafia niezwykły pamiętnik, którego autorką jest Anna. Dziewczynka, która wspólnie z matką w czasie wojny trafiła do obozu. Na pożółkłych kartkach pamiętnika Greta pozna wstrząsającą, bezkompromisową prawdę, która albo ją pogrąży, albo ofiaruje upragniony spokój. Bo czasem, droga ku miłości i wyzwoleniu z kajdan demonów przeszłości wiedzie przez piekło, które musimy przeżyć na nowo.
Moje słowa, że Greta, decydując się na lekturę pamiętnika, przeżywa piekło tamtych czasów na nowo, potraktujcie bardzo dosłownie. Oczami Anny bowiem widzimy i niemalże czujemy okrucieństwo człowieka wobec człowieka. Autor bezkompromisowo opisuje czytelnikowi cierpienie i upokorzenie, którego doznają bezbronni ludzie. Pogrążeni w niepewności jutra modlą się o przetrwanie i życie swoje i swoich bliskich. A ci, w których rękach leży ich los mają za nic wartość ludzkiego życia. Więźniowie obozu odzierani są z godności i człowieczeństwa. Jednak mimo silnych emocji, które wzbudza w Grecie czytanie zapisków Anny, dziewczyna staje jej się coraz bliższa, a ulotne wspomnienia zaczynają układać się w logiczną całość. Tylko czy na pewno ten choćby chwilowy przebłysk świadomości będzie prawdą, jaką Greta chciałaby poznać, a może lepiej o niej zapomnieć i nigdy więcej do niej nie wracać? O tym musicie przekonać się już sami.
„Córka nazisty” to wciągająca i poruszająca powieść obyczajowa, której podzielona na dwie płaszczyzny czasowe fabuła przenosi nas do czasów holokaustu. Nie jest to jednak w żadnej mierze powieść historyczna. Na kartach książki odnajdziemy historię kobiety, na której teraźniejszości bardzo mocno odbiły się lata z jej młodości. Wówczas jej oczy widziały, a serce odczuwało, tragiczne przeżycia, których uczestnikiem, ani świadkiem nigdy nie powinien być żaden człowiek. Nie zdradzę Wam niczego więcej ponadto, że autor w pewnym momencie w bardzo zaskakujący sposób łączy ze sobą wydarzenia mające miejsce w odległych przecież od siebie czasach, co skutkuje zakończeniem, którego zupełnie się nie spodziewałam.
Tytuł ten był moim pierwszym spotkaniem z prozą Maxa Czornyja, ale na pewno nie ostatnim. Opowieść, którą autor oddał w nasze ręce, wzbudziła we mnie wiele emocji. Podczas lektury książki czułam się głęboko poruszona, nie tylko mocnymi i opowiedzianymi wprost wydarzeniami, ale także świadectwem pięknej miłości i oddania w wielu jej wymiarach. Książkę czytałam z ogromną ciekawością i zaangażowaniem, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, czy Anna i jej matka zdołały się uratować, jak również, czy Greta wreszcie zazna zbawiennego ukojenia i wyciszy targające nią wyrzuty sumienia za cudze grzechy.
Oczywiście gorąco zachęcam Was do tego, abyście Wy również sięgnęli po tę książkę i zaczytali się w powieści o miłości wbrew przeciwnościom, odkupieniu, przeszłości, która nie pozwoli o sobie zapomnieć, dopóki prawda nie ujrzy światła dziennego. Zapewniam Was, że książka trafia wprost do serca czytelnika i nie pozwala się od siebie oderwać. Zarówno Anna, jak i Greta stają nam się bardzo bliskie. A kilka niespodziewanych zwrotów akcji z pewnością was zaskoczy.
Na zakończenie zostawiam Wam cytat znaleziony jakiś czas temu w internecie, który nieustannie krążył w mojej głowie podczas czytania książki, a który doskonale wpisuje się w fabułę książki.
"Każdy z nas posiada rozdział, którego nie chce przeczytać nikomu... a czasem nawet nie chce pamiętać o jego istnieniu".
- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: niedziela, 18, październik 2020 13:29
-
Autor: Katarzyna Pessel
Święta, Święta i wcale nie tak szybko one mijają jak mogłoby się wydawać, czasem wprost przeciwnie. Choinka skrząca się od lampek i kolorowych ozdób, a pod nią stos prezentów? Rodzina zasiadająca w świątecznej atmosferze przy stole w wigilijny wieczór? Nie tym razem i nie dal wszystkich, bo tuż za progiem czai się strach, zbrodnia, ból i zło, w niespodziewanej postaci.
Wigilijny wieczór ma w sobie magię, jedyną w swoim rodzaju, niepowtarzalną, która zdarza się raz w roku. W tym dniu zło wydaje się być gdzieś daleko, lecz to jedynie iluzja, bywa, że niebywale krucha i czekająca by rozbić się w drobny mak. Nieopacznie pozostawione otwarte drzwi wcale nie muszą być zaproszeniem dla strudzonego wędrowca, uważaj kogo zapraszasz albo kto ciebie zaprasza. Marzysz o atmosferze jak ze świątecznego filmu? Dlaczego nie miałbyś dostać takiego prezentu od Mikołaja, Gwiazdora albo innego posłańca? W końcu są Święta, czas gdy obdarowujemy swoich bliskich, a oni nas, tylko pamiętaj o jednym – nie zawsze da się zwrócić podarek. Wypatrujesz pierwszej gwiazdki? Zaraz potem rozpocznie się to, na czekasz od tylu miesięcy, rok za rokiem tak samo, aż do chwili gdy zrozumiesz jaka jest prawda. W ten konkretny dzień nic nie dzieje się bez powodu, mroczne cienie nie są ułudą, jasność i mrok są awersem i rewersem tej samej monety, a sielankę oraz grozę oddziela bardzo cienka granica, bardzo łatwo zacierająca się. Kiedy pierwsza gwiazdka rozbłyska budzą się demony …
Dziesięciu pisarzy, dziesięć opowiadań umiejscowionych w bożonarodzeniowym czasie i dziesięć powodów by spojrzeć na nadchodzące Święta z całkiem nowego punktu widzenia. Perspektywie tej daleko od utartego wzoru, a nawet więcej, wyznacza ona całkiem nowe spojrzenie na to, co znane i niekiedy trąci ciut, lub więcej, kiczem. Jednego i drugiego na pewno nie znajdziecie w antologii „Upiorne Święta”, autorzy zadbali ze szczególną starannością by rzucić dość niecodzienne światło grudniowe chwile i zaserwować opowieści, po których pozostaje coś o wiele więcej niż tylko przysłowiowa gęsia skórka. Taki, a nie inny motyw, dla twórców gatunku, jakiemu daleko do słodkiej otoczki gwiazdkowo-choinkowej to nie lada wyzwanie i jak się przekonałam w czasie czytania, każdy zrobił to inaczej, na swój, nie do podrobienia, sposób. Ile da się treści zmieścić w niewielkich objętościowo historiach? Wydawałoby się, że niewiele, ale nie w przypadku tych twórców, jacy nasycili swoje teksty wszystkim tym, co sprawia, iż trudno oderwać się od lektury. Dlaczego? Siła tkwi w szczegółach, a tych jest dużo, zapadają w pamięć, intrygują oraz sprawiają, że całość nabiera niepowtarzalnego charakteru o krwawym odcieniu. Oczywiście tłem jest świąteczny klimat, który został wykorzystany na dziesięć, całkowicie odmiennych sposobów, w których przeplata się groza z prezentami, strach z życzeniami, wigilijna wieczerza z tą z kategorii ostatnich, biel śniegu z szkarłatnymi śladami. Czasem gdy jedni świętują, inni walczą o życie, w tym samym momencie, w świetle tej samej pierwszej gwiazdki, jednych od drugich dzieli bardzo mało, wystarczy dotknąć klamki i otworzyć drzwi, zaprosić wędrowca do stołu albo po prostu nie uważać o czym się marzy …
- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: wtorek, 13, październik 2020 18:48
-
Autor: Agnieszka Kaniuk
Zastanówmy się przez chwilę, co wpływa na nasz sposób postrzegania świata. Jak to się dzieje, że kilka osób rozmawiających na ten sam temat będzie postrzegało go zupełnie inaczej. Oczywiście na pewno wielu z Was powie, że istotnym czynnikiem mającym duży wpływ na to, jak odbieramy świat, ma nasze doświadczenie życiowe i to, co przez całe swoje życie przeżyliśmy. Owszem jest to niezaprzeczalną prawdą. Jednak, o czym przekonacie się podczas lektury książki Artura Urbanowicza „Paradoks”, z której recenzją dziś do Was przychodzę, proces kształtowania naszego postrzegania otaczającej nas rzeczywistości rozpoczyna się już w momencie studiów. Młody człowiek już wówczas wybierając kierunek swojego kształcenia, decyduje jaką drogą chce podążać i co jest naturalną koleją rzeczy, bardzo szybko jego umysł zaczyna coraz bardziej odbierać wszystko wokół z punktu widzenia dziedziny, w której się kształci. Choć my jako ludzie jesteśmy do siebie bardzo podobni, to ten sam problem zupełnie inaczej postrzegł, będzie psycholog, inaczej, chemik, a jeszcze inaczej filozof.
Na kartach książki poznajemy Maksa Okrągłego studenta matematyki, którego całe życie zdominowane jest poprzez potrzebę dążenia do perfekcjonizmu. Chłopak robi wszystko, aby stać się najlepszą wersją siebie. Jego analityczny, przesiąknięty matematyką umysł analizuje każdy najdrobniejszy nawet aspekt jego życia i codzienności po to, by osiągnąć najwyższą efektywność swoich działań i czerpać z tego, jak największe korzyści. Nasz bohater jest najlepszym studentem uczelni. Kiedy patrzymy na jego życie z boku, moglibyśmy mu pozazdrościć tego, jak mimo młodego wieku dobrze sobie radzi. Ma własne mieszkanie, sam się utrzymuje i cieszy uznaniem kadry na uczelni. On widzi same profity z tego, aby zawsze być numerem jeden. Jednak choć sam się do tego nie przyznaje, czuje się bardzo samotny. Wynika to z faktu, iż traktuje ludzi za gorszych od siebie. Gardzi nimi. Choć wszyscy przecież mówimy jednym językiem to, często nie czuje się rozumiany przez swoich kolegów i koleżanki z roku. Oni traktują go, jak dziwaka, którego perfekcjonizm przybierając nader skrajne formy, staje się niebezpieczny. Maks nie dopuszcza do siebie możliwości popełnienia nawet drobnego błędu, a kiedy tak się dzieje, czuje do na siebie złość i nienawiść, chcąc jak najdotkliwiej się ukarać poprzez zadawanie sobie fizycznego bólu. Niestety im bardziej zdeterminowany jest do tego, aby być idealnym i nie omylnym, paradoksalnie coraz więcej błędów popełnia. Co więcej, coraz częściej prześladują go paranoiczne myśli, że jego życiu zagraża niebezpieczeństwo ze strony swojego sobowtóra, który pragnie jego śmierci. Nie może być ich dwóch. Czas stanąć do konfrontacji i przekonać się, czy lepsze zawsze jest wrogiem dobrego.
Znam wszystkie książki Artura Urbanowicza i śmiało mogę powiedzieć, że choć równie genialna, jak pozostałe, jest zupełnie inna. Tutaj autor perfekcyjnie lawiruje pomiędzy kilkoma gatunkami literackimi. W fabule znajdziemy bowiem wspaniale splecione ze sobą wątki horroru, science – fiction oraz thrillera psychologicznego. I to właśnie na ten ostatni gatunek tym razem autor położył największy nacisk. Na kartach powieści poznajemy bowiem doskonale wykreowaną postać bohatera, który swoim poczuciem wyższości nad innymi nie zyskuje sympatii czytelnika. Maks wręcz budzi niechęć. Warto zwrócić uwagę na to, że on sam nie dostrzega, jak bardzo złe są jego relacje z ludźmi. Porzucony przez matkę nie wykazuje żadnego szacunku ani respektu dla ojca, który go wychowywał. Nie ma przyjaciół ani dziewczyny. Nie zdradzę niczego więcej, ponadto, że jego postępowanie będzie miało znaczący wpływ na przebieg całej jego historii, którą poznaje czytelnik.
Jeśli jednak sięgacie po książki autora ze względu na jego fenomenalny talent do budowania nastroju grozy, to nie martwcie się, tutaj również jej nie zabraknie. Udręczony umysł matematyka pracujący zawsze na najwyższych obrotach może w pewnym momencie stać się bowiem największym jego prześladowcą. My sami jednak od początku do końca lektury nie możemy być pewni, co z w całej historii jest prawdą, a co tylko wytworem wyobraźni, czy sennym koszmarem. Artur Urbanowicz wodzi nas za nos i steruje naszymi emocjami, utrzymując nas w ciągłej niepewności nie tylko tego, w co powinniśmy wierzyć, a w co nie, ale przede wszystkim tego, co wydarzy się za chwilę.
To wszystko i o wiele więcej, co czeka na Was podczas lektury, a o czym nie chcę pisać po to, aby nie tylko nie zdradzić Wam zbyt wiele i nie popsuć przyjemności odkrywania złożonych i mrocznych labiryntów tej opowieści, ale przede wszystkim dlatego, że nie chcę narzucać Wam swoich refleksji i przemyśleń, które na pewno Wam również się nasuną, sprawia, że książkę czyta się z zapartym them, niemalże czując klimat niepokoju, który w nas wzbudza. Nich każdy ułoży sobie tę historię po swojemu i wyciągnie z niej własne wnioski.
Z uwagi na to, że fabuła dotyka naprawdę życiowych tematów takich jak poczucie niezrozumienia, dążenie do perfekcji, trudne relacje z innymi. Problemy w relacjach rodzinnych, samotność wynikającą z niezrozumienia przez otoczenie jestem pewna, że niemalże każdy znajdzie w tej historii cząstkę siebie.
Z pewnością nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że jestem pod wielkim wrażeniem tej książki. Jest świetna i choć inna niż te, z których do tej pory znaliśmy twórczość autora równie wciągająca, świetnie dopracowana i przemyślana. Tu wszystko dzieje się po coś. Fabuła nie posiada żadnych zbędnych elementów. Nawet jeżeli w pierwszej chwili mamy wrażenie, że nasza uwaga została skupiona zbyt mocno, na błahym wydawałoby się jej elemencie, to za chwilę okazuje się, że był to cel zamierzony i przemyślany mający czemuś służyć.
Musicie wiedzieć, że jestem czytelnikiem, który boi się sięgać po książki o dużej objętości. Nie przeraża mnie liczba stron, a towarzyszy mi obawa, że książka w pewnym momencie stanie się dla mnie nużąca i będę się zwyczajnie męczyć jej czytaniem. W przypadku książek Pana Artura obawa zupełnie znika. Już od pierwszych stron bowiem widać, że stara się On, aby jego książki, czytało się lekko, przyjemnie z coraz większą ciekawością i zaangażowaniem. I udaje się to rewelacyjnie. Nie będzie przesadą, kiedy napiszę, że każda Jego książka jest lepsza od poprzedniej, przez co stawia sobie coraz wyższą poprzeczkę, aby następnym razem być jeszcze lepszą wersją siebie jako pisarza. Już nie mogę doczekać się, co przygotuje dla nas w swojej kolejnej książce, a Was nie zatrzymuję już dłużej, abyście mogli niezwłocznie sami przeczytać „Paradoks”, do czego gorąco Was namawiam i zachęcam. Możecie, mi wierzyć, że od momentu, kiedy poznacie tę książkę, szerokim łukiem będziecie omijać poradniki i programy z rodzaju tych „Jak efektywniej zarządzać swoim czasem”, „Jak być bardziej efektywnym w swoich działaniach”.
Na zakończenie mam ciekawostkę dla tych z Was, którzy czytaliście poprzednie książki autora. Tutaj znajdziecie pewne elementy pochodzące właśnie z tamtych powieści. Jeśli ktoś zna tamte książki, z pewnością łatwo je odnajdzie. Dla mnie była to miła niespodzianka, a więc i Wy czytajcie uważnie.
- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: sobota, 19, wrzesień 2020 18:51
-
Autor: Agnieszka Kaniuk
"Kiedy piszesz historię swojego życia, nie pozwól na to, żeby ktoś trzymał pióro za ciebie”.
Ten bardzo mądry i życiowy cytat odnajdziecie na kartach najnowszej książki Magdaleny Krauze „Utracona miłość”, o której chcę Wam dziś opowiedzieć. Zanim jednak przejdziemy do samej książki, chciałabym, abyś właśnie teraz drogi czytelniku zatrzymał się, choć na chwilę w biegu codziennych spraw, problemów i trosk. Zastanowił się, czy możesz szczerze i otwarcie przyznać przede wszystkim sam przed sobą, że to, jak teraz wygląda twoje życie, jest wyłącznie wynikiem twoich samodzielnych wyborów i decyzji. Nie mam na myśli oczywiście sytuacji losowych, na które nie miałeś wpływu, a tylko te, którymi mogłeś sam pokierować.
Czy mógłbyś bez wahania podpisać się pod scenariuszem swojego życia, jako jedyny i niepodważalny jego autor?
Pytam o to, gdyż z perspektywy czasu wiem, że jako młodzi ludzie, często ulegamy wpływom bliskich nam osób. Żyjąc w przekonaniu, że oni wiedzą lepiej, co dla nas najlepsze i przecież chcą dla nas dobrze. Pozwalamy niejako sobą sterować i to właśnie w ich ręce oddajemy nie tylko to, o czym decydują za nas w danym momencie, ale również to jak będzie wyglądało nasze życie w przyszłości. Nie wolno nam bowiem zapominać, że każdy wybór niezależnie od tego, kto go za nas dokona, będzie miał swoje konsekwencje. A jakie, przekonacie się, sięgając po książkę.
Poznajcie Majkę, skromną dziewczynę, która już jako nastolatka mogła służyć przykładem dla wielu swoich rówieśników. Wychowywana w rodzinie gdzie posłuszeństwo rodzicom było niepisaną bezwzględną regułą, mimo swojego młodego wieku wykazywała się bardzo dużą dojrzałością i rozwagą. Kochała swoich rodziców, ale trzymana żelazną ręką przez matkę niejednokrotnie czuła, że rodzicielka doskonale sprawdziłaby się w roli wojskowego wydającego rozkazy. To właśnie od niej, jako najstarszej z trojga swoich dzieci matka wymagała najwięcej, podczas gdy dla dwojga pozostałych, była o wiele bardziej pobłażliwa. Rodzina Mai nie należała do zamożnych, ale dziewczyna od dziecka znała wartość ciężkiej pracy.
W momencie, kiedy my czytelnicy zaczynamy poznawać jej obecne życie, jest już dorosłą kobietą. Tkwi w nieszczęśliwym związku z dużo starszym od siebie mężczyzną. Wiktor w ich małżeństwie przejął rolę pana i władcy posiadającego własną służącą. Kobieta czuje, że życie przecieka jej przez palce i coraz bardziej dojrzewa do decyzji o rozstaniu z nim. Pragnie wolności odkąd, stała się więźniem w relacji, która nigdy nie była nawet namiastką udanego związku. Jedynym pocieszeniem naszej bohaterki jest syn - Szymon.
Musicie wiedzieć, że jej obecne życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. Mogłaby spędzić je u boku tego, którego kochała bezgraniczną młodzieńczą miłością, gdyby ktoś inny nie zdecydował za nich obojga, jak ma wyglądać kolejny rozdział w scenariuszu ich życia.
Kiedy los postawił na wspólnej drodze Majkę i Michała w ich sercach zrodziło się piękne i szczere uczucie. Mimo że, oboje dopiero wkraczali w dorosłe życie, wiedzieli, że to, co ich łączy jest wyjątkowe. Czerpiąc siłę z rodzącej się między nimi miłości, snuli plany na wspólną przyszłość. Niestety bardzo szybko i dotkliwie przekonali się, że nawet najsilniejsze uczucie nie jest w stanie przeciwstawić się toksycznej matce Michała, która nie cofnie się przed niczym, aby rozdzielić syna z jego ukochaną.
Ta plująca jadem żmija gardzi Majką tylko dlatego, że ją i Michała dzieli przepaść społeczna. Wyniosła i despotyczna Pani doktor nie zniosłaby, gdyby jej syn związał się z plebsem, jak zwykła mówić o jego wybrance.
Teraz po tamtejszych wydarzeniach zostały już tylko wspomnienia. On wyjechał na studia medyczne do Londynu, a Ona ulegając presji matki, związała się z człowiekiem, którego nigdy nie kochała. Zresztą z wzajemnością. Kobieta chce zerwać ze stagnacją, nudą i rozczarowaniem, którym naznaczona jest jej codzienność. Nie wie, jeszcze, że jej kolejna szansa na szczęście i prawdziwą miłość, której tak pragnie, pojawi się w najmniej oczekiwanym momencie. Przypadkowe spotkanie z Michałem już wkrótce będzie początkiem szeregu zmian w jej życiu.
Michał jest cenionym i szanowanym lekarzem, ale w życiu prywatnym niestety nie wiedzie mu się tak dobrze. Rozwiedziony wraca do Polski.
Wydawać by się mogło, że teraz już nic nie stoi na przeszkodzie, aby ta dwójka mogła być ze sobą. Niestety, nie będzie tak łatwo. Tych przeszkód jest o wiele więcej, niż myślicie, ale o tym musicie już przeczytać sami.
Mówi się, że jeśli kocha się kogoś szczerą i prawdziwą miłością, pragnie się szczęścia tej osoby, to czasami po prostu trzeba pozwolić jej odejść. Ale czy zawsze jest to najlepsze rozwiązanie? Tej właśnie kwestii poświęcony jest kolejny bardzo ważny wątek, na który autorka chce zwrócić naszą uwagę. Majka cierpiała, rozstając się z Michałem, jednak wiedziała, że zagraniczne studia medyczne są dla niego wielką szansą, dlatego poświęciła swoje uczucie dla jego dobra. Nie mogę Wam oczywiście zbyt wiele zdradzić, ale uchylając rąbka tajemnicy, napiszę tylko, że ona podobnie, jak czyniła to matka Michała, nie będąc z nim do końca szczerą, nie pozwoliła mu zdecydować o tym, co według niego samego będzie, jego najlepszym życiowym wyborem.
Dziś, aby móc zawalczyć o własne szczęście i miłość, Majka będzie musiała nie tylko znaleźć w sobie siłę na to, żeby zamknąć etap swojego życia z Wiktorem, który nawiasem mówiąc, wcale jej tego nie ułatwia. Dopiero teraz pokazując swoją prawdziwą twarz. Przede wszystkim, nie mając pewności, jak na to, co od niej usłyszy, zareaguje Michał, musi wyznać mu całą prawdę. Czy mężczyzna wybaczy i zrozumie? To musicie już sprawdzić sami.
Jak widzicie „Utracona miłość” to adekwatnie do tytułu książki historia dwojga zakochanych młodych ludzi, którzy utracili swoją miłość, ulegając wpływowi i presji swoich matek, ale także dokonując złych wyborów i podejmując niesłuszne decyzje. Pamiętacie cytat, od którego zaczęłam dzielić się z Wami swoimi rozważeniami na temat tego, że musicie zrobić wszystko, aby nikt za Was nie próbował przeżyć waszego życia? To właśnie on jest wspaniałą puentą pięknej, bardzo mądrej i życiowej historii, którą odnajdziecie na kartach powieści. Myślę, że autorka chciała uświadomić nam, że nikt w życiu nie jest nieomylny i nawet rodzice nie zawsze mają rację i popełniają błędy. W żadnym wypadku nie powinni oni być wyrocznią decydującą o naszej teraźniejszości i przyszłości.
Jednak to nie wszystko, co przygotowała dla swoich czytelników Magdalena Krauze. Nie mogłabym bowiem nie wspomnieć o postaci Justyny. Serdecznej przyjaciółki głównej bohaterki, która podbiła moje serce swoją radością i głową pełną planów na życie, a której koleje losu roztrzaskały moje serce na miliony kawałków i wycisnęły potok łez. W tym miejscu pozwolę sobie na słowo prywaty do autorki. Madziu, nie wybaczę Ci tego, jak mogłaś. Tak się nie robi.
Cóż więcej mogłabym powiedzieć Wam o tej książce... Przede wszystkim to jest zupełnie inna książka, niż te, z których dotychczas znamy twórczość autorki. Tym razem zobaczycie całkowicie inną jej odsłonę i poznacie zupełnie nieznaną nam do tej pory ogromną wrażliwość autorki. To się czuje niemalże od pierwszych stron powieści. Tym razem lektura książki bardzo mocno mnie poruszyła i zmusiła do wielu refleksji wynikających nie tylko z przeżyć jej bohaterów, ale także i z własnego życia. Uwierzcie mi, że wszystko, o czym przeczytacie w książce, jest tak realne i prawdziwe, tak mocno dotyka tego, czego z pewnością doświadczyło wielu z nas, że na pewno każdy znajdzie w tej historii cząstkę siebie i niejako utożsami się z jej bohaterami. Chcę wierzyć i mocno wierzę w to, że dla wielu kobiet, które podporządkowały swoje życie pod decyzje i wybory innych, ta książka stanie się impulsem do daleko idących zmian w ich życiu oraz zerwania sznurków, za które oni pociągają, by sterować nami według własnych wizji naszego życia.
Na zakończenie zwróćmy uwagę na konstrukcję książki, kreację bohaterów, a także na ogólny odbiór książki przez czytelnika.
„Utracona miłość” to mocno wciągająca i angażująca emocjonalnie pozycja, którą czyta się bardzo płynnie i lekko, choć nie ukrywam, że podczas jej lektury musiałam zrobić sobie kilka przerw na głęboki oddech po to, aby uspokoić targające mną wzruszenie i otrzeć płynące łzy. Przerwy te nie były jednak zbyt długie, ponieważ, nawet kiedy odłożyłam książkę, to nie mogłam przestać o niej myśleć, chcąc jak najszybciej wiedzieć, jak dalej potoczą się perypetie Majki i Michała. Skutkowało to, tym, że książkę czytałam cały wieczór oraz noc do 4:00 rano dnia kolejnego. Nie mogłam się od niej oderwać, dopóki nie dotarłam do ostatniej kropki.
Jeśli chodzi o samą kreację bohaterów, to muszę przyznać, że są oni bardzo prawdziwi i różnorodni. Podobnie, jak każdy z nas popełniają błędy. Jedni stają nam się bardzo bliscy i kibicujemy ich szczęściu. Inni natomiast podnoszą nam ciśnienie i mamy ich ochotę udusić, ale nawet oni są w stanie pozytywnie nas zaskoczyć i przyznać się do błędu, choć poznając ich charaktery mamy świadomość tego, że na pewno nie było to dla nich łatwe. Nie ulega wątpliwości, że taka różnorodność, a jednocześnie prawdziwość postaci czyni książkę jeszcze ciekawszą. Warto również zaznaczyć, że fabułą książki została podzielona na dwie płaszczyzny czasowe, dzięki czemu mamy możliwość poznać życie bohaterów również z przeszłości. Ponadto dużym plusem książki jest także podobnie, jak miało to miejsce w przypadku poprzednich powieści autorki Jej bardzo swobodny styl pisania, a także lekki i płynny język, którym się posługuje.
Myślę, że nikt z Was nie ma już wątpliwości, że książkę z całego serca polecam. Jest to powieść, która na pewno zapadnie Wam głęboko w serce i nie pozostanie bez wpływu na Was samych bez względu na to, czy jesteś osobą, której ktoś próbuje odebrać pióro, którym piszesz swój scenariusz, czy też tą, która to pióro odbiera. Jeśli nawet do tej pory próbowałaś mówić swojemu dziecku, jak ma żyć, to jestem przekonana, że dzięki tej książce zrozumiesz, jak wielką krzywdę, choć nie podważam, że w dobrej wierze mu wyrządzasz. Ale pamiętaj, nigdy nie jest za późno, by powiedzieć, przepraszam.
Z tą pozytywną myślą Was zostawiam, jeszcze raz zachęcam do sięgnięcia po „Utraconą miłość”. Książkę o miłości, przyjaźni, toksycznych relacjach, tajemnicach, stracie, poświęceniu w imię miłości, trudnych wyborach i decyzjach, ale także o dawaniu sobie drugiej szansy na miłość, która jest nam przeznaczona.