- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: wtorek, 16, czerwiec 2020 16:52
-
Autor: Agnieszka Kaniuk
Poznajcie Ninę, młodą dziewczynę, która, choć z pozoru prowadzi niczym niewyróżniające się studenckie życie, to gdy poznacie ją bliżej, przekonacie się, że jest ono podporządkowane chorobie, z którą żyje już od kilku lat. To ona i samobójcza śmierć matki, która została owiana przez resztę jej rodziny aurą wielu niedopowiedzeń, przemilczanych pytań bez odpowiedzi oraz tajemnic złamała dziewczynę wewnętrznie. Codzienność Niny naznaczona jest samotnością i obezwładniającym lękiem przed śmiercią. Jedyne, co pozwala jej nie zatonąć w odmętach paraliżującego ją lęku to wypracowane rytuały i nieustannie powtarzane zaklęcia. Nie zawsze są one skuteczne, dlatego zapomnienia szuka w weekendowych wyjściach do klubu, gdzie może zatracić się w tańcu i być po prostu anonimową dziewczyną. Choć nie jest wtedy do końca sobą, wieczory takie są dla niej wytchnieniem od koszmarów, jakimi stały się dla niej noce, ale o tym musicie już przeczytać sami.
Na jednym z takich właśnie wyjść do klubu, poznaje niezwykłego chłopaka, który odmienia jej życie. Chłopaka, który robi wszystko, aby każdej nocy godzina 3:00 nie była godziną jej śmierci. Przy nim przestaje umierać, choć czuje, że Filip również skrywa swoje tajemnice. Opiekuńczy, pełen empatii i oddania młody mężczyzna ofiaruje tak bardzo potrzebny naszej bohaterce spokój i zrozumienie dla tego, jaka jest naprawdę i przez co zdeterminowane jest jej życie. Choć Nina czuje, że ten wyjątkowy chłopak, który podbił jej serce i sprawił, że zagościła w nim muzyka, jest tak bardzo różny od niej, to tylko on wie, w jak dużej mierze różnice te są pozorne. Łączy ich więcej, niż Nina mogłaby przypuszczać. Ma jednak świadomość tego, że to, czego dowie się o nim ta niezwykła zagubiona dziewczyna, może sprawić, że straci ją na zawsze. Przekonajcie się koniecznie, czy nasza dwójka zaryzykuje i obnaży przed sobą wszystkie swoje słabości, obawy i trawiące ich demony przeszłości.
Sama Nina wierzy w to, że to właśnie w przeszłości, którą ona wyparła z pamięci, kryje się klucz do tego, aby zaznała uzdrowienia i mogła przestać żyć z piętnem śmierci. Filip ofiaruje jej swoją pomoc, w tym niełatwym dla niej kroku w bolesną przeszłość. Jednak to, czego się dowiaduje i co udaje jej się ustalić, wcale nie przynosi ukojenia, krzywdzi i sprawia, że na pewne osoby już nigdy nie spojrzymy tak, jak do tej pory.
W tym miejscu zadajmy sobie pytanie:
Czy prawda zawsze niesie ze sobą wyzwolenie, czy nie lepiej czasami wiedzieć mniej, czy też należy zawsze dążyć do jej poznania?
Z tym pytaniem Was zostawiam, gdyż zdaję sobie sprawę, że jest to kwesta indywidualnego podejścia. „Fale i echa” to bardzo poruszająca i emocjonalna historia, która stawia nacisk na to, co niewidoczne dla oczu. Cierpienie i samotność młodych ludzi, których mimo młodego wieku życie już bardzo mocno doświadczyło. Opowieść ta porusza, wzrusza i trafia wprost do naszych serc. Ze swej strony bardzo dziękuję autorce za poruszenie tak ważnego tematu, jakim jest depresja, ponieważ z chorobą tą zmaga się wiele osób i niestety często są oni pozostawieni samym sobie. Historia opisana w książce pokazuje natomiast, że jeśli w naszym życiu jest ktoś, kto nie będzie nas oceniał, a zaakceptuje, postara się zrozumieć i będzie służył wsparciem, nasze życie może nabrać kolorów i odmienić się zupełnie.
Chciałabym również Podziękować Pani Agacie za to, że podzieliła się ze swoimi czytelnikami informacją, że ta książka jest dla niej bardzo osobista, gdyż opisując perypetie głównej bohaterki, opierała je na własnych przeżyciach i naprawdę doskonale poradziła sobie z tym, na pewno niełatwym wyzwaniem.
Jeśli szukacie książki, którą nie tyle się czyta, ile dosłownie karmi się nią duszę, to koniecznie musicie sięgnąć po ten tytuł. Niezwykły jej klimat i i tego, co dzieje się między bohaterami sprawi, że poczujecie się niemal owładnięci tymi emocjami i od początku do końca lektury pozostaniecie pod niemalże namacalnym ich wpływem. A kiedy już odłożycie, książkę na półkę nie będziecie mogli uwierzyć w to, co przeczytaliście, a to za sprawą zaskakującego zakończenia. Macie moje słowo, że długo tej historii nie zapomnicie.
Uwielbiam każdą przeczytaną przeze mnie książkę tej autorki, ale właśnie ta, już zawsze będzie dla mnie tą wyjątkową, gdyż znalazłam w niej cząstkę siebie.
- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: wtorek, 09, czerwiec 2020 17:20
-
Autor: Agnieszka Kaniuk
O tym, że jestem osobą niepełnosprawną, pisałam w sieci już niejednokrotnie i na tym nie będziemy się dziś skupiać. Postaramy się natomiast odpowiedzieć sobie, na pytanie, czy niepełnosprawność przekreśla zupełnie nasze życie. Czy odbiera nam możliwość realizowania siebie, swoich pasji i marzeń?
Nie będę jednak szukała odpowiedzi na to pytanie z punktu widzenia własnych doświadczeń życiowych, a zaproszę Was na literackie spotkanie z niezwykłym człowiekiem - Panem Michałem Majchrzakiem, który tym, jak żyje i jak wiele w swoim życiu osiągnął, wielokrotnie udowodnił, że niepełnosprawność jest wyzwaniem i jedną z wielu utrudnień w osiągnięciu wytyczanych sobie celów, ale jeśli tylko uwierzymy w siebie i włożymy w to, co robimy całe serce oraz wysiłek możemy przekłuć nasze słabości w siłę, która będzie nas napędzać każdego dnia.
Co prawda nie miałam przyjemności poznać Pana Michała osobiście, ale właśnie skończyłam czytać Jego autobiograficzną książkę „W ciszy i w ciemności. Zycie z zespołem Ushera”, po zamknięciu, której mam wrażenie, jakbym wróciła ze spotkania ze wspaniałym człowiekiem, który przy filiżance kawy szczerze i otwarcie opowiedział mi swoją bardzo niezwykłą, choć niełatwą życiową historię.
Chcę, abyście Wy również mogli właśnie dzięki tej książce doświadczyć niezwykłej siły i determinacji, która wręcz emanuje z każdego zdania, które przeczytacie na jej kartach i dla tego przychodzę do Was, aby przybliżyć Wam postać jej bohatera.
Jak wskazuje sam tytuł książki, Pan Michał choruje na Zespół Ushera, który pisząc w skrócie, jest schorzeniem dziedziczonym Charakteryzuje się głównie: uszkodzeniem słuchu typu odbiorczego oraz zwyrodnieniem barwnikowym siatkówki. Jako że choroba ta dotknęła go już we wczesnym dzieciństwie, można powiedzieć, że jest jego wierną towarzyszką od zawsze. Nie jest to jednak w żadnej mierze książka medyczna. Jak pisze sam autor, choroba ukształtowała go, jako człowieka i dlatego od zawsze czuł potrzebę podzielenia się swoją historią. Sięgając po książkę mamy możliwość niejako poznać wszystkie etapy oswajania się ze świadomością choroby nie tylko samego bohatera przecież jeszcze dziecka, ale również jego najbliższych oraz życia z nią. Nie będę oczywiście zdradzała szczegółów, abyście Wy sami zechcieli umówić się na spotkanie przy herbatce z Panem Michałem. Powiem tylko, że jak każdy młody człowiek chciał w pełni wykorzystywać swoje życie i choć było ono różne, to jednak tak podobne do tego, które prowadzą zdrowe dzieci i nastolatkowie. Okres buntu, sprzeciwu, poznawania własnych ograniczeń i możliwości. O tym jednak będziecie musieli przeczytać już sami.
To, co warto podkreślić to fakt, że choć jest to książka, dzięki której możemy poznać świat postrzegany z perspektywy osoby głucho-niewidomej to jednak ma ona także w pewien sposób charakter uniwersalny dla każdego rodzaju niepełnosprawności. Autor zwraca bowiem uwagę na to, jak dużą rolę w procesie samoakceptacji, samodzielności i pewności siebie ma rodzina i otoczenie. Ważne jest, aby od początku nie traktować niepełnosprawnego dziecka inaczej, niż zdrowe dzieci. Nie stosować taryfy ulgowej. Być obok wspierać i pomagać owszem, ale nie wyręczać i nie użalać się. W przeciwnym razie dziecko stanie się nieporadne życiowo i wyrządzimy mu tym wielką krzywdę.
Poznając kulisy życia osób słabowidzących, niewidomych, głuchych i niedosłyszących przekonujemy się, że wystarczy pamiętać o kilku bardzo istotnych zasadach, aby osobom tym było łatwiej żyć i nawiązywać relacje z innymi ludźmi I tak na przykład: głośno to nie to samo, co wyraźnie. Zapewne większość z nas myśli sobie, że jeśli do osoby słabosłyszącej powiemy coś bardzo głośno to, wtedy na pewno będziemy się z nią w stanie porozumieć. Jednak jak dowiadujemy się od Pana Michała, nie zawsze tak jest, bo owszem osoba ta nas usłyszy, ale nie zawsze zrozumie sens wypowiedzi. Dlatego, musi patrzeć na nasze usta, by czytać z ruchu warg. Takich przykładów znajdziecie w książce więcej, więc gorąco zachęcam do jej przeczytania.
Choć samego autora cechuje bardzo duża skromność i jak sam pisze, nie uważa się za nikogo wyjątkowego i godnego uwagi, bo przypadków niepełnosprawności jest bardzo wiele, to jednak, jak się przekonacie, ma on na swoim kącie wiele sukcesów sportowych. Bieganie wyczynowe jest jego pasją i muszę przyznać, że jestem pełna podziwu dla tego, czego dokonał w tej dziedzinie. Brał udział w wielu maratonach zarówno lokalnych, międzynarodowych, jak również górskich. Jeśli jesteście ciekawi, jak tego wszystkiego dokonał, a wierzę, że tak, to koniecznie sięgnijcie po ten tytuł.
A teraz spojrzę na wszystko, co przeczytałam, jako osoba niepełnosprawna i spróbuję się do tego odnieść. Książka ta na pewno dodaje sił i wiary w to, że skoro innym się udaje, my też pomimo niepełnosprawności możemy wiele w życiu osiągnąć. Oczywiście autorowi nie chodzi o to, żebyśmy robili coś ponad swoje siły i możliwości, ale abyśmy mając świadomość własnych ograniczeń, próbowali małymi kroczkami, mimo zapewne początkowych porażek korzystając z dobrodziejstw życia, spełniali swoje marzenia.
„Nigdy nie rezygnuj ze swoich marzeń, bez względu na to, jak nierealne się wydają”.
Z pełnym przekonaniem uważam, że jest to, książka, którą powinien przeczytać każdy. Zarówno osoby niepełnosprawne, którym może ona bardzo pomóc i stać się dla nich impulsem do walki o siebie, jak i swoje marzenia. Jak również rodzice oraz bliscy osób zmagających się ze swoimi fizycznymi ograniczeniami, po to by wiedzieli, jak stać się dla dziecka wsparciem, a nie kolejną przeszkodą do pokonania. I wreszcie każda inna osoba. Wiele razy słyszę od osób zdrowych, że często nie wiedzą, jak zachować się w obecności niepełnosprawnych, aby nas nie urazić, nie zachować się nietaktownie, bądź zwyczajnie nie utrudniać nam życia. Z tej książki wszystkiego się dowiecie, więc jak widzicie, jest to bardzo wartościowa pozycja, którą powinien przeczytać każdy. Ja przeczytałam i jestem pełna pozytywnej energii i zmotywowana do tego, aby się nie poddawać.
A Wy skusicie się na lekturę?
- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: niedziela, 07, czerwiec 2020 17:50
-
Autor: Agnieszka Kaniuk
Jak mówią słowa piosenki zespołu Skaldowie *„Pukajcie ze mną w niemalowane drewno, bo czasami szczęście trwa tylko chwile dwie”.
Zapewne zgodzimy się wszyscy, że w kontekście wielu krętych ścieżek, którymi los prowadzi nasze życie, słowa te są bardzo prawdziwe. To właśnie los, który rozdaje karty w naszym życiu, tak samo, jak potrafi być szczodry, hojny i szeroko się do nas uśmiechać, równie szybko wedle swojego kaprysu może nam odebrać wszystko, co do tej pory ofiarował i tym razem, mieć dla nas tylko swój krzywy uśmiech.
Pewnie niektórzy z Was myślą teraz, że w moim życiu dzieje się coś złego i dlatego zdecydowałam się poruszyć ten temat. Otóż nie, możecie być spokojni. Nie chodzi o mnie. Do tego rodzaju refleksji i przemyśleń skłoniła mnie najnowsza książka Niny Nirali - „Królowa pszczół”, którą miałam przyjemność przeczytać przedpremierowo i o której chcę teraz Wam opowiedzieć.
To właśnie jej bohaterowie na własnej skórze doświadczyli tego, jak bardzo nieprzewidywalnym, a jednocześnie trudnym przeciwnikiem może okazać się los. To on gra z nimi w nierówną grę zmuszając ich zarówno do poznania smaku goryczy, jak i dokonywania trudnych wyborów oraz podejmowania niełatwych decyzji, za którymi co prawda może kryć się szczęście, ale może być im ono dane tylko na chwilę. Zapraszam Was na dalszą część recenzji, abyście wspólnie ze mną przekonali się, dokąd one ich doprowadzą.
Jak czytamy na okładce książki, główną jej bohaterką jest Skylar, autorka bestsellerowych powieści. Jednak już teraz mogę Wam zdradzić, że śmiało możemy powiedzieć, iż przynajmniej na początku, historia opisana na kartach tej powieści ma dwie główne bohaterki. A to dlatego, że do pewnego momentu opisane w niej wydarzenia dzieją się dwutorowo.
Poznajemy bowiem, jak już wcześniej wspomniałam Skylar, która przyjeżdża do Indii, gdzie zabiera nas ponownie Nina Nirali, by tu właśnie napisać swoją najważniejszą w życiu książkę, ale jest jeszcze, ktoś, kto w tym samym czasie ucieka z domu rodzinnego, aby ustrzec się przed życiem, które zaplanowali dla niej rodzice. Ośmioletnia Anu, bo to o niej mowa, wyrusza nocą w samotną podróż do Mumbaju, dzięki czemu unika aranżowanego małżeństwa z dużo starszym od siebie mężczyzną.
Wróćmy jednak na chwilę do pierwszej z bohaterek, gdyż jak się przekonacie podczas lektury książki, choć ona sama jeszcze o tym nie wie spotkanie z niezwykle inteligentnym i interesującym taksówkarzem Ravishem, który odwozi ją z lotniska do hotelu, odmieni już wkrótce życie ich obojga. Ku ogromnemu zaskoczeniu mężczyzny bardzo intrygująca i tajemnicza Europejka, jak wtedy o niej pomyślał, oferuje mu pracę dla siebie za bardzo duże, jak na jego obecny poziom życia pieniądze. Jak się możecie domyślać, w skrytości serc tej dwójki rodzi się uczucie. Jednak jeśli oczekujecie, że teraz wszystko potoczy się jak w bajce, to nic bardziej mylnego. Oboje w życiu bardzo wiele przeszli i teraz są nieufni i ostrożni. Z biegiem fabuły dowiadujemy się, także że Skylar skrywa bardzo bolesną tajemnicę i kiedy zapada zmrok, z dala od ludzkich oczu, pozwala, by łzy mogły dać jej chwilowe ukojenie.
W chwili, gdy drogi tej dwójki łączą się, ich świat zupełnie się zmienia, ale to dopiero początek tego, co przygotował dla nich los.
Autorka w doskonały sposób pokazała nam czytelnikom Indie, jako kraj pełen kontrastów. O tym kraju mówi się bowiem, że w jednej chwili z pięknego, bajkowego świata możemy trafić do slamsów.
Anu, która, choć ma dopiero osiem lat i powinna cieszyć się beztroskim dzieciństwem, nigdy tak naprawdę nie miała szansy poczuć się dzieckiem. Teraz jest jednym z wielu bezdomnych dzieci, o których świat zapomniał i musi walczyć o przetrwanie. Śledząc jej losy, jesteśmy niemalże obserwatorami skrajnej biedy i niesprawiedliwości społecznej, która dotyka tych najbardziej bezbronnych. Ta książka to swego rodzaju apel przypominający nam o tym, że wszyscy jesteśmy równi i tak powinniśmy być traktowani.
Skylar nie może przejść obojętnie obok tego, co spotyka tamte dzieci i tak jeden z pozoru niewielki gest uruchamia lawinę zmian w życiu całej trójki. Ja jednak niczego więcej Wam nie zdradzę, abyście sami mogli być świadkami przemian każdego z bohaterów. Nie tylko tych widocznych gołym okiem, ale przede wszystkim zachodzących w ich sercach.
Wydawać by się mogło, że teraz każde z nich doświadczy wreszcie tak bardzo upragnionego i zasłużonego szczęścia, ale tylko Skylar wie, że nie zjawiła się w tym kraju wyłącznie po to, aby pisać. Jest pełna obaw i lęku o to, że kiedy Ravi pozna prawdę, odejdzie, a nawet jeśli zostanie, ich szczęście będzie trwało tylko chwilę, ponieważ w życiu niestety często dzieją się rzeczy nieodwracalne, na które nie mamy wpływu.
Moi drodzy z całego serca polecam Wam sięgnąć po „Królową pszczół”, ponieważ jej karty skrywają bardzo wciągającą i poruszającą opowieść, od której nie sposób się oderwać. Autorka oddała w nasze ręce bardzo klimatyczną, mądrą i emocjonalną historię splecioną ze złożonych i trudnych kolei ludzkich przeżyć i doświadczeń. Wszystko, o czym przeczytamy w książce, skłania nas do głębokich refleksji i przemyśleń, Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że jest to jedna z najlepszych książek, jakie udało mi się przeczytać w tym roku. Jestem pełna podziwu i uznania dla Niny Nirali za to, że w tak niezwykły sposób udało Jej się połączyć ze sobą wiele ważnych wątków, które w efekcie tworzą, coś naprawdę wyjątkowego i chwytającego za serce. Jest to jedna z tych książek, która moje serce roztrzaskała na tysiące kawałków i wywołała niepohamowany potok łez, Nie ukrywam, że stało się tak również, dlatego że w pewnej mierze niejako wiem, co czuła Skylar i jak musiało być jej ciężko, bo sama znajduje się w podobnej sytuacji.
Być może teraz odnosicie wrażenie, że napisałam Wam na temat „Królowej pszczół” zbyt wiele, ale możecie mi wierzyć, że to zaledwie niewielki ułamek z tego, co w niej odnajdziecie. Żałuję, że nie mogę zdradzić Wam więcej szczegółów, ale nie chcę pozbawiać Was tych wspaniałych doznań, które będą towarzyszyć Wam od pierwszej do ostatniej strony. Dlatego powiem tylko tyle, że jeśli szukacie książki, której nie odbiera się umysłem a sercem. Takiej, która pobudzi Wasze najgłębiej ukryte emocje, pochłonie Was bez reszty i nigdy nie pozwoli o sobie zapomnieć, to, koniecznie sięgnijcie po ten tytuł.
Nina Nirali należy do grona moich ulubionych autorek i z każdą kolejną swoją książką udowadnia, że jest to wyróżnienie w pełni zasłużone. W każdą z nich wkłada nie tylko całe swoje serce, ale również ogrom pracy, co doskonale widać. Tak też jest i w przypadku „Królowej pszczół”. Tu wszystko jest dopracowane w najmniejszych detalach. Wspaniały klimat powieści, autentyczne i budzące naszą sympatię portrety bohaterów sprawiają, że kibicujemy ich szczęściu.
Mam nadzieję, że to wszystko, czym się z Wami podzieliłam i o wiele więcej, o czym nie mogę Wam napisać, a co dostaniecie, decydując się przeczytać książkę, wzbudziło Wasze nią zainteresowanie i z niecierpliwością będziecie czekać na jej premierę, która będzie miała miejsce już 1 lipca 2020 roku.
*Słowa z piosenki zespołu Skaldowie "Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał".
- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: niedziela, 24, maj 2020 16:17
-
Autor: Agnieszka Kaniuk
Oczywiste jest, że każdy z nas dąży do tego, aby czuć się szczęśliwym i spełnionym. Na osiągnięcie pełni szczęścia składa się wiele płaszczyzn naszego życia takich jak status społeczny, praca zawodowa nasze potrzeby emocjonalne i duchowe oraz wiele innych aspektów. I właśnie na naszych emocjonalnych potrzebach i pragnieniach chciałabym dziś skupić Waszą uwagę. Nie trudno domyślić się, że najbardziej szczęśliwi jesteśmy wówczas, kiedy możemy być w pełni sobą i zaspokajać bez przeszkód wszystkie pragnienia, które odczuwamy. Niestety nie zawsze jest to możliwe, gdyż jak wszyscy wiemy, natura ludzka bywa bardzo złożona, a co za tym idzie, wynikające z niej potrzeby często wykraczają poza ramy społecznej akceptacji i zrozumienia. Wówczas nierzadko bywa tak, że w obawie przed konsekwencjami ujawnienia ich przed innymi ukrywamy się z pokazaniem światu naszej prawdziwej natury, nigdy do końca nie będąc sobą i nie czując się w pełni usatysfakcjonowanymi z tego, jak wygląda nasze życie.
Wiedzą o tym doskonale bohaterowie najnowszej książki Alicji Sinickiej - „Obserwatorka”, z której recenzją dziś do Was przychodzę. Wspólnie z autorką chcemy zabrać Was do świata ludzkich żądz i pragnień, które jeśli wymkną się spod kontroli, mogą okazać się bardzo niebezpieczne.
Poznajcie Arka i Izę dwoje przyjaciół z dzieciństwa, którzy, choć wychowywani na jednym osiedlu pochodzą z zupełnie odległych sobie światów. Arek zna świat luksusu i wygód, natomiast jedyne, co jest znane Izie to ubóstwo, przemoc i alkohol, które od zawsze są nieodłącznymi elementami jej codzienności. Nasza bohaterka niemalże od dziecka chciała pozbyć się łatki dziewczyny z patologii, która została jej przyklejona i zaznać lepszego życia. Posmakować go mogła, właśnie przyjaźniąc się z Arkiem. Przyjaźń ta była dla obojga czymś wyjątkowym, ponieważ każde z nich wiedziało i czuło, że w swojej obecności mogą czuć się swobodnie, będąc w pełni sobą i niczego nie udając. Tylko Arek wiedział, jak naprawdę wygląda życie Izy i tylko Iza zna skrywane przez chłopaka pragnienia i potrzeby. Niestety drogi tej dwójki rozchodzą się na lata, kiedy Arek opuszcza kraj po tragicznej śmierci swojej dziewczyny Justyny.
W momencie, kiedy my czytelnicy przystępujemy do lektury „Obserwatorki”, oboje są już dorosłymi ludźmi. Ich drogi krzyżują się ponownie w Oławskim szpitalu, w którym Arek jest lekarzem. To właśnie tam po dotkliwym pobiciu trafia Iza i tak też staje się pacjentkom doktora Milskiego. Dla obojga ten moment jest początkiem odradzającego się uczucia. Iza nigdy nie zapomniała o Arku, a i on czuje, że przy niej może ułożyć sobie życie na nowo po tragedii, którą przeszedł.
Szczęście zakochanych nie trwa jednak długo. Nagle Iza zaczyna dostawać tajemnicze wiadomości na jednym z portali społecznościowych. Mało tego nieustannie czuje się obserwowana, a wkrótce, pod drzwiami znajduje róże. Sam Arek również momentami zachowuje się dziwnie. A najbardziej przerażające jest to, że wszystko, co teraz spotyka Izę, do złudzenia przypomina wydarzenia mające miejsce przed śmiercią Justyny. Przerażona Iza coraz częściej myśli o tym, że to wcale nie musiał być wypadek, a teraz historia może się powtórzyć. Czy komuś zależy na jej śmierci? O tym przekonajcie się sami. Sprawy zaczynają się dodatkowo komplikować, kiedy pojawia się obawa, że skrywany przez całe życie intymny sekret Arka może wyjść na jaw. Jeśli tak się stanie, jego kariera lekarska zostanie zrujnowana.
„Obserwatorka” to jedna z tych książek, która opisuje historię zupełnie inną, niż taką, na jaką może ona wyglądać na początku. Dlatego już teraz mogę Wam poradzić, abyście nie przyjmowali za pewnik wszystkiego, o czym w niej przeczytacie. Alicja Sinicka bowiem doskonale manipuluje czytelnikiem i wielokrotnie pozwala nam uwierzyć w coś, co za chwilę, po ujawnieniu kolejnych zaskakujących faktów okazuje się tylko mylnym postrzeganiem naszych dotychczasowych przewidywań. W tej książce bowiem do końca niczego nie można być pewnym.
Na kartach tego tytułu w perfekcyjny sposób zostało nam pokazane, co dzieje się z człowiekiem w momencie, kiedy pragnienie staje się obsesją. Tutaj do końca nie wiadomo, kto jest obserwatorem, a kto obserwowaną, bo jak się przekonacie żaden z bohaterów, których tu spotkamy, nie jest bez skazy i wszyscy oni zrobiliby wiele, aby spełnić swoje pragnienia i żądze. I tu rodzi się pytanie, jak daleko jesteśmy się w stanie posunąć, by osiągnąć swój cel. A jeśli naszą obsesją staje się drugi człowiek?
Możecie mi wierzyć, że jest to świetnie napisany pełen perfekcyjnie stopniowanego napięcia i wielu niespodziewanych zwrotów akcji kobiecy dreszczowiec, od którego nie sposób się oderwać. Pierwszoosobowa narracja sprawia, że przez cały czas mamy możliwość mieć wgląd w to, co czuje i myśli Iza. Jednak nie tylko kreacja jej postaci zasługuje na uwagę i uznanie, bowiem portrety psychologiczne każdej z postaci są tak złożone i wykreowane, aby wszyscy wydawali się nam do końca podejrzani, a w rezultacie macie moje słowo - większość z Was sam finał opowieści mocno zaskoczy i z niedowierzaniem spytacie samych siebie: ale jak to możliwe?
Jak widzicie, w „Obserwatorce” naprawdę dużo się dzieje. Autorka poruszyła w swojej książce kilka bardzo ważnych życiowych wątków: dorastanie w rodzinie dysfunkcyjnej, pragnienia lepszej przyszłości, skrywania swojej prawdziwej natury w obawie przed potępieniem społecznym, nałogu, psychozy, obsesji. A wszystkie te wątki połączyła we wciągającą i zajmującą opowieść, którą czyta się z rosnącą z każdą stroną ciekawością, tego, w jakim kierunku ona podąży.
„To tylko nałogowa osobowość. Nie jestem do końca pewna, czy „tylko”. Każdy nałóg może obrócić się w obsesję. Wszystko zależy od tego, jak daleko sięgają jego korzenie".
Tych z Was, którzy znacie już twórczość, Alicji Sinickiej do sięgnięcia po jej najmłodsze literackie dziecko zapewne zachęcać nie trzeba, bo wiecie już, że pisze ona naprawdę świetnie. Natomiast jeśli nie mieliście jeszcze okazji sięgnąć po żadną z jej książek, gorąco zachęcam Was do nadrobienia zaległości, bo istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że podobnie jak ja zakochacie się w piórze autorki.