Aktualności
Sara Magdalena Woźny "Tajemnice kawy" (Zysk i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: środa, 27, maj 2015 10:55
Kawa – aromatyczny napój sporządzany z palonych, a następnie zmielonych lub poddanych instantyzacji ziaren kawowca. Jedna z najpopularniejszych używek i główne źródło kofeiny. Działa pobudzająco i orzeźwiająco, a wielu z nas nie wyobraża sobie poranka bez jej towarzystwa. Ale czy zastanawialiście się kiedyś co ona takiego w sobie ma? I czemu zawdzięcza swój triumfalny marsz przez cały świat?
„Tajemnice kawy” Sary Magdaleny Woźny to wnikliwa monografia, która w 2011 została nominowana do prestiżowej nagrody Gourmand Word Cookbooks Awards. Poruszająca zagadnienie kawy od momentu jej odkrycia aż po dziś dzień. Uwypuklająca historię jej konsumpcji i czynniki sprzyjające światowej ekspansji. Przybliżająca informacje dotyczące upraw, cyklu produkcyjnego i zdradzająca jej sekrety.
Dla współczesnego konsumenta kawa nie jest niczym nadzwyczajnym, ot jeden z wielu produktów używanych w codziennym życiu. Wybierana z gąszczu ofert producentów ze względu na walory smakowe, konsystencję czy też cenę. Parzona i podawana na różne sposoby i coraz częściej wzbogacana dodatkami. Niektórzy bariści potrafią z filiżanki kawy zrobić dzieło sztuki, ale czy rzeczywiście kawa nie „zagubiła się” w litrach mleka, syropach smakowych i posypkach? A także czy wzrost popytu na ten szlachetny trunek i tworzenie plantacji przemysłowych nie doprowadziły do przedłożenia ilości produkcji nad jej jakość?
Autorka w ciekawy sposób prezentuje drogę kawy od ziarenka aż po aromatyczną filiżankę - długotrwały i skomplikowany proces coraz częściej wyznaczany przez rachunek ekonomiczny. Skupia się na ewolucji tego surowca na przestrzeni dziejów, światowej ekspansji i wpływie na życie ówczesnych społeczeństw. Odkrywa sekrety, a także prezentuje prawdy i obala mity związane z wpływem kawy na ludzkie zdrowie. Dzieli się przepisami nie tylko na oryginalne napoje z dodatkiem małej czarnej, ale również na kosmetyki. Pokazuje domowe sposoby na instantyzację oraz palenie ziaren z owocu kawowca. Ale przede wszystkim udziela wskazówek pomagających ocenić jakość dostępnych na rynku produktów, a tym samym umożliwia dokonywanie bardziej świadomych decyzji zakupowych. I choć dla wielu to jedynie kawa, to nie każdy wie, że nie tylko gatunek, ale też uprawa, sposób pozyskiwania ziarna, i proces palenia wypływają na jej jakość, właściwości i walory smakowe.
Sara Magdalena Woźny niewątpliwie jest pasjonatką i ma obszerną wiedzę na temat kawy, zna jej tajemnice. Pisze lekko i wie jak zaciekawić czytelnika. Podjęła pozornie banalny temat, ale zrobiła to w tak interesujący, skrupulatny i drobiazgowy sposób, że sprawiła, iż lektura nie tylko dostarcza dużo przyjemności, ale również jest cenną lekcją, z której naukę można wykorzystać w codziennym życiu. Na uwagę zasługuje też wzbogacenie publikacji o fotografie, wykresy, kalendaria oraz estetyczne wydanie na kredowym papierze.
„Tajemnice kawy” to kompendium wiedzy o kawie i źródło informacji nie tylko dla smakoszy tego niepowtarzalnego trunku. To także wykład z historii, ekonomii i współczesnych trendów. Jeśli chcecie dowiedzieć się co kryje się małych ziarenkach i dlaczego tak łatwo podbiły świat oraz podniebienie człowieka, to ta lektura jest dla was. Polecam.
Piotr Schmandt "Fotografia" (Wydawnictwo Oficynka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 26, maj 2015 09:53
Wbrew pojawiającym się regularnie opiniom, kryminał nie jest gatunkiem wyłącznie rozrywkowym. Podobnie jak wszystkie inne rodzaje literatury, powieść detektywistyczna może być udanym komentarzem spraw dawnych, współczesnych lub przyszłych. W takim też kierunku idzie bardzo dobra "Fotografia" autorstwa utalentowanego Piotra Schmandta.
Autor przedstawia losy inspektora cesarskiej policji - Ignaza Brauna, który po kilku latach wrócił w celach towarzyskich do Wejherowa. Jak przystało na klasykę gatunku, akurat podczas pobytu znanego policjanta dochodzi w mieście do morderstwa. Śledztwo prowadzone przez bohatera razem z miejscowymi stróżami prawa zaczyna koncentrować się na przyjęciu, w którym uczestniczyli między innymi ofiara i sam inspektor Braun. Niestety, przez sporą dawkę alkoholu, nie zapamiętał wszystkich szczegółów wydarzenia, które będzie musiał teraz mozolnie odtwarzać szukając sprawcy przestępstwa.
Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy podczas lektury powieści Schmandta, jest znakomite oddanie realiów zaboru pruskiego. Od drobnych smaczków kolejowych, po opisy przewijających się przez cesarstwo nurtów ideologicznych, autor kreśli bardzo wiarygodny obraz czasów, w których osadził swoją powieść. Podobnie zresztą czyni z bohaterami - postacie pojawiające się w "Fotografii", w zależności od swojego pochodzenia, wieku i charakteru, zachowują się kompletnie inaczej. To wielka sztuka stworzyć tak różnorodną, a jednocześnie rzeczywistą galerię osobowości. Nie mogło być jednak inaczej, skoro Schmandt scenariusz książki oparł zasadniczo na dialogach między postaciami.
Rzadko spotykam się w kryminałach z sytuacją, gdy dowody rzeczowe spychane są na tak daleki plan. Zabity został fotograf - wydawałoby się więc, że jaskinia ze skarbami, którą przypomina jego pracownia, stanie się osią policyjnego śledztwa. Tymczasem Schamndt poszedł w zupełnie innym kierunku - wysiłki Brauna i spółki skoncentrowały się na przesłuchaniach i próbach stworzenia psychologicznych portretów uczestników feralnego przyjęcia. To ciekawy, choć nieco męczący (zwłaszcza pod koniec) sposób prowadzenia narracji.
Największą zaletą, a jednocześnie wadą "Fotografii", jest osadzenie jej w klimacie małego miasteczka. Z jednej bowiem strony zabieg ten bardzo ułatwia prowadzenie fabuły i jej przyjęcie, z drugiej - naraża autora na masę skojarzeń i podejrzeń o mocne wzorowanie się chociażby na kryminałach prowincjonalnych charakterystycznych dla Camilli Läckberg. Sytuacja, w której praktycznie wszyscy aktorzy dramatu się znają została przecież wykorzystana już niezliczoną liczbę razy.
Ostatecznie, "Fotografia" jest sprawnie napisanym, mocnym średniakiem. Piotrowi Schmandtowi nie udało się uniknąć, poprzez wybór miejsca akcji i sposobu narracji, skojarzeń z bardziej popularnymi tytułami, ale nie można też czynić autorowi zarzutu odtwórstwa. W swojej kategorii jest bowiem pisarzem obiecującym, który w najbliższej przyszłości pewnie jeszcze nie raz nas zaskoczy.
Izabela Pietrzyk "Rodzinny park atrakcji" (Prószyński i S-ka"
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 25, maj 2015 11:45
- Autor: Katarzyna Pessel
Od nadmiaru podobno głowa nie boli, chociaż niektórzy mają całkiem inne zdanie w tym temacie. Ostatnio Wiktoria ma aż za wiele do przemyślenia, jej rodzina bardzo się stara, by nie zasłużyć na miano zwyczajnej, chociaż może tak jest w każdej familii? Nie, ludzie by nie dali rady z tyloma atrakcjami następującymi po sobie. Najlepiej jednak rozpocząć od początku, czyli od załamującej ręce nad wszystkimi i wszystkim matki oraz ojca, broniącego bliskich od czarnych wizji swej małżonki. Nie można również zapomnieć o pyskatej siostrzenicy i jej bracie, umiejącego zrzucić "bombę" w najmniej spodziewanym momencie oraz ich rodzicach, ale o nich później. W takim towarzystwie człowiekowi nuda nie grozi, a pozostało jeszcze kilka osób, bez których tej opowieści by nie było.
Mieć trzydzieści lat i trochę, za to nie posiadać męża oraz dzieci oznacza ogromne kłopoty, przynajmniej tak sądzi rodzicielka Wiktorii. Oczywiście nie omieszka o tym wspomnieć przy każdej nadarzającej się okazji i bez niej zresztą również. Na dodatek starsza siostra to wzór cnót do naśladowania i nie można jej nie lubić - wprost przeciwnie. Wiktoria nie ma lekko, lecz bywało gorzej, teraz tylko należy unikać matczynych zapędów dotyczących zamążpójścia i rozwikłać co dzieje się u Meli, bo na pewno coś jest na rzeczy! W międzyczasie należy jeszcze być ulubioną nauczycielką pewnej klasy i przeżyć przerwy w pokoju nauczycielskim. Jak na jedną kobietę to sporo i co tu dużo ukrywać, los wcale nie zamierza oszczędzać jej niczego. Na pierwszy ogień idą uczucia, te jak zawsze nie mają wcale letniej temperatury i czasem aż wrą. Okazuje się, że miłość to rzeczywiście skomplikowana sprawa, do tego swatów spora liczba, no i jeszcze trzeba poradzić sobie z własnymi emocjami. A to dopiero początek, ponieważ kolejne niespodzianki już czekają, by dać o sobie znać. Chaos zaczyna panoszyć się w życiu Wiktorii, lecz od czego dobrzy przyjaciele? Ktoś jeszcze ma coś do powiedzenia, chociaż jak do tej pory wolał stać z boku i tylko obserwował ciąg jej życiowych utarczek. Jedyną istotą, jaka zdaje się być odporna na to co się dzieje wokoło, wydaje się Cykoria, jak na szczeniaka przystało ma ważniejsze rzeczy na głowie, należy przecież rozprawić się cudownymi kozaczkami Pani dywan wygląda równie zachęcająco, a każdy dzień przynosi nową okazję by umilić czas sobie i innym. Jak w takich warunkach zachować twarz, ratować obraz siostry w oczach jej dzieci i dostrzec, że to czego szukało się daleko jest tak blisko?
Jeżeli od zaraz potrzebna jest spora dawka dobrej rozrywki, poprawa humoru, celne i czasem ciut kąśliwe spostrzeżenia co do otaczającej rzeczywistości oraz niebanalni bohaterowie, to "Rodzinny park atrakcji" jest odpowiednią książką dla was. Trzypokoleniowa rodzina z dodatkiem oddanych przyjaciół stanowi źródło wielu zabawnych sytuacji, ale też ma w zanadrzu kilka problemów, które nie są widoczne od razu i dotyczą poważnych tematów. Pod warstwą śmiechu Izabela Pietrzyk skryła trudniejsze kwestie związane ze związkami damsko-męskimi, uzależnieniem od bliskiej osoby oraz dojrzewaniem. Dobra zabawa i zagmatwany świat uczuć wzajemnie splatają się, by czasem z przymrużeniem oka, a czasem nadzwyczaj realistycznie nakreślić historię Wiktorii i jej bliskich. A w ramach zakończenia autorka zaostrza nam apetyt na więcej perypetii, w jakich czytelnik nie jest obserwatorem, a postacie są dobrymi znajomymi.
Beata Krupska "Przygody Euzebiusza" (Prószyński i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 15, maj 2015 15:32
Kultowe „Sceny z życia smoków” to nie jedyna, choć najbardziej znana książka dla dzieci w dorobku literackim Beaty Krupskiej. Wydawnictwo Prószyński i S-ka postanowiło wyciągnąć z zakamarków i przypomnieć „Przygody Euzebiusza”, które ukazały się po raz pierwszy w 1986 roku nakładem Wydawnictwa Radia i Telewizji, z ilustracjami Zygmunta Bobrowskiego, a następnie w 1998 r. - już w Prószyńskim - w oprawie rysunkowej Moniki Bereżeckiej. W nowej edycji szatą graficzną zajął się Zbigniew Larwa. Muszę przyznać, że główny bohater w jego wyobrażeniu i wykonaniu nie jest tak sympatyczny jak tamten ze starej książeczki. To jednak rzecz gustu.
Euzebiusz to stworzenie, które pojawiło się pod liściem łopianu, podrzucone przez srokę, nie ma rodziców. Jest pierwszym takim Euzebiuszem na świecie. Wkrótce wyruszył na poszukiwanie innych przedstawicieli swojego gatunku. Spotkał zarozumiałego Koguta, troskliwą Kwokę, Lisa, który mówi wielkimi literami, Zwariowanego Niedźwiedzia, który tańczy walca i nie pamięta, co miał przynieść do jedzenia rodzinie, a także Zająca noszącego przy sobie bilet tramwajowy, agrafkę i stokrotkę – tak na wszelki wypadek, bo nigdy nie wiadomo, kiedy coś się przyda. Z Gąsienicą zastanawiał się nad tym, co by było, gdyby ptaki latały bardzo powoli. Pod wpływem rozmowy z Wiewiórką – zbudował sobie dom-dziuplę. Okazało się, że Euzebiusz doskonale pływa, aż ryby o nim zaśpiewały piosenkę. A choć brak mu „kreciej pięknoty”, to jest nawet dość podobny do zwierzątek drążących podziemne korytarze. Na końcu Euzebiusz urządza przyjęcie urodzinowe, na które zaprasza wszystkich i jego nowi przyjaciele zjawiają się licznie, w dodatku z własnym prowiantem i znakomicie się bawią.
O historyjkach B. Krupskiej można powiedzieć, że są specyficzne. Znów spotykamy się z dość absurdalnym poczuciem humoru, jak w przypadku „Scen z życia smoków”. Perypetie małego bohatera są urocze, ale bardziej skłaniają do refleksji niż bawią. Są podszyte filozoficzną nutą. To książeczka o poszukiwaniu własnej tożsamości, odnajdywaniu się w otaczającej rzeczywistości, o byciu sobą, o przyjaźni.
Z Euzebiuszem zaprzyjaźnią się raczej nieco starsze dzieci (6-10 lat), nie jestem pewna, czy ta książka przypadnie do gustu przedszkolakom. Dzieci jednak mają różne upodobania, nie ma reguły. Trudno też jednoznacznie stwierdzić, czy spodobają się dzieciom ilustracje. Mnie i mojemu małemu ekspertowi od literatury dziecięcej – niespecjalnie. Szczególny minus za postaci kretów – nawet w bajkowym ujęciu nie powinny mieć takich długich ryjków, to nie mrówkojady, proszę pana ilustratora!
Na pewno ta publikacja ucieszy dorosłych, którzy pamiętają „Przygody Euzebiusza” z dzieciństwa i chętnie sobie je przypomną. Książka ma swoje grono fanów. Doczekała się przeniesienia na teatralne deski – w spektaklu dla najmłodszych Olsztyńskiego Teatru Lalek (premiera w 2006 r.). Dobrze, że została wznowiona. Ciekawe, czy pojawią się nowe wydania innych książek Beaty Krupskiej, a może pisarka i scenarzystka napisze coś zupełnie nowego?