"Bezlitosna siła. Saturn" Agnieszka Lingas-Łoniewska (wyd. Burda Książki)

Każdy ma swoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, tworzą one łańcuch przyczynowo-skutkowy, czasem stając się ciężarem, powodującym rany i blizny. Jednak można jego poszczególne ogniwa zerwać i połączyć na nowo, dając początek całkiem innemu życiowemu scenariuszowi. Wymaga to ogromnej siły i determinacji oraz przede wszystkim bezlitosnej odwagi.

 

Ubrać maskę wcale nie jest tak trudno, niekiedy okoliczności wymagają by się za nią skryć, ale jej zdjęcie wymaga od człowieka odsłonięcia się. Saturn stoczył wiele walk, zna smak zwycięstwa, lecz ta najważniejsza jeszcze przed nim. Inez jest wojowniczką, chociaż sama nie uważa się za taką. Za sobą ma tragiczne momenty, teraz stara się by to, co wydarzyło się stało historią, chociaż nie tak zapomnieć o niej. Tych dwoje na pierwszy rzut oka zbyt dużo dzieli, on silny, ona delikatna, lecz pozory mogą mylić tak bardzo, że nawet najbardziej zainteresowani nie dostrzegają kim się stali. Czy będzie to być przeszkoda dla ludzi, jacy poznali świat od jego najgorszej strony? Szansa jaką chcą wykorzystać jest dla nich darem od losu, do tej pory raczej dającego im powody do łez i nienawiści niż do szczęścia. To, co najbardziej bolesne ukryte jest dla postronnych, lecz również przed kimś, kto staje się bliski i ważny, swoje blizny Inez uważa za piętno, a jak je przyjmie Konrad? Na ringu wie jak walczyć by zwyciężyć, ale życie jest o wiele bardziej skomplikowane. Ten pojedynek już trwa kilka rund, najważniejszy będzie jej finał … Czy wygrana będzie miała słodki smak?

 

"Bezlitosna siła" jest prawdziwie bezlitosna dla czytelnika, a trzeci tom wprost zwala z nóg. Dramat, humor i ogromna dawka emocji nie pozwalają na czytanie na raty, bo w jakiej chwili by nie chcieć przerwać lekturę to i tak nigdy nie ma odpowiedniego momentu. Saturn i Inez są jeszcze mocniej poturbowani przez swoją przeszłość, szczególnie dla dziewczyny jest ona wciąż aktualna. Tym razem blizny są aż za bardzo widoczne, a o  tym, co było nie da się nawet na chwilę zapomnieć, nadzieje na jaśniejszą przyszłość są duszone w zarodku. On dostał szansę dzięki bliskim, ona sama wydarła ją losowi, ale ich przeszłość wciąż dochodzi do głosu. Każda część "Bezlitosnej siły" jest osobną mroczno-bolesną historią, lecz opowieść o tej dwójce ma najwięcej w sobie ran i piętn, w niej widać ile bólu człowiek może znieść i jak łatwo zniszczyć kogoś oraz jak trudno wydobyć się z życiowego bagna. Poszczególne tomy są jednocześnie odrębnymi fabułami, ale również fragmentami większej całości, bolesnymi i z wieloma dramatycznymi momentami oraz przeszłością, która w mniej lub bardziej widoczny sposób naznaczyła postacie. Wydaje się, że bohaterowie „Saturna” poznali ciemna stronę rzeczywistości o wiele mocniej niż wcześniejsze postacie. Konrad przeszedł długą drogę, wszedł równie młodo w świat dorosłych jak jego przyjaciele, ale jego motywy były o wiele mniej niewinne, chociaż z drugiej strony chronił kogoś ważnego dla siebie, ale cena za to była wysoka. Inez jest bohaterką, mającą za sobą więcej niż tragiczne chwile, ma w sobie siłę, pisarka pokazała od przysłowiowej podszewki co oznacza walka o siebie i ile kosztuje zdobycie "normalnej" przyszłości. Agnieszka Lingas-Łoniewska nie ukrywa trudnej prawdy, nie koloryzuje rzeczywistości, przedstawia brutalnie szczerze te życiowe szczegóły, które najbardziej ranią, ile kosztują błędy i jak wysoka jest cena za ich naprawienie. Oboje mają przed sobą zakręt przed ostatnią prostą ku przyszłości, o jakiej kiedyś tylko marzyli skrycie. Warto zauważyć, że „Bezlitosna siła” to nie tylko mocno zarysowane postacie męskie, lecz także kobiece. Autorka pokazała, że te ostatnie są silniejsze i dzielą się tą siłą z mężczyznami, na których im zależy, dostrzegają w nich to, co oni odsuwają od siebie, dają im możliwość spełnienia marzeń i stania takimi ludźmi jakimi bali się nawet przypuszczać, iż mogą być.

 

 

 

"Nasze jutro" Anna Szafrańska (wyd. NieZwykłe)

Powiedzieć sobie, że trzeba przestać kochać wcale nie jest takie trudne, to jedynie słowa, boleśnie raniące, zapadające głęboko w głowę i serce, lecz tylko zbiór liter. O wiele trudniej przestać myśleć o ukochanej osobie, nie tęsknić, nie wspominać wspólnych chwil, nie pragnąć dotyku i obecności … Czas rzadko kiedy goi rany, a jeśli jest na tyle łaskawy pozostawia po nich głębokie blizny, które najmniejsza nadzieja otwiera na nowo. Miłość, tylko i aż tyle, niekiedy niepozorna, ale mająca zawsze ogromną siłę, która popycha ludzi do przekraczanie granic, tych nienaruszalnych również.

 

Rozdroże jest bardzo samotnym miejsce, chociaż ma się wrażenie, że przebywa się w nieznośnie hałaśliwym tłumie, nawet gdy jest to kilka bliskich osób. W najgorszych momentach Łucja i Daniel mogli liczyć na rodziców, ale teraz nadszedł moment kiedy sami muszą podjąć kolejne, ważne, decyzje, to, o czym próbowali zapomnieć wciąż jest aktualne i równie skomplikowane jak wcześniej. Czy ta dwójka ma szansę na spełnienie marzeń? Rzeczywistość przynosi z sobą nie tylko szczęśliwe chwile, ale i wiele przykrości, jakie zatruwają wszystko co dawało chociaż odrobinę radości. Daniel zawsze czuł się odpowiedzialny za Łucję, teraz już wie jaki to ciężar, słodki, lecz i wymagający od niego podjęcia wyborów, jakie zmienią wszystko. Dziewczyna zdaje sobie sprawę, że to, czego pragnie nie jest tak oczywiste i wymaga odpowiedzi na trudne pytania. Czy oboje będą gotowi to, co ich czeka? Miłość bywa życiowym egzaminem i łatwo go oblać, natomiast rzadko jest szansa by go poprawić …

 

Po przeczytaniu „Naszego wczoraj” pozostał zachwyt i niedosyt, bo opowiedziana historia domagała się poznania od razu jej dalszego ciągu. Pierwsza część postawiła bardzo wysoko poprzeczkę i tym samym Anna Szafrańska rzuciła wyzwanie sama sobie. Jaki jest jego wynik? Powiedzieć, że zwycięski, to tak jakby nic nie powiedzieć, mogłoby się wydawać, iż tak wiele zostało już powiedziane, a emocje bohaterów i czytelników sięgnęły zenitu, lecz to była dopiero rozgrzewka przed drugim tomem. „Nasze jutro” jest podróżą dwojga ludzi w dorosłość, z ogromnym znakiem zapytania w postaci miłości, z gatunku tych, które zapuszczają korzenie w sercu oraz umyśle raz na zawsze i trwają w nich bez względu na przetaczające się uczuciowe huragany, dobre rady oraz raniące czyny. Bohaterowie balansują na cienkiej linie nad przepaścią, jaką jest egzystencją w samotności i w zawieszeniu pomiędzy rozpaczą za tym co, było dane na moment i wydaje się już nigdy nieosiągalne. Podobna  nadzieja odchodzi ostatnia, więc podczas czytania trzyma się kciuki nieustannie, a główni aktorzy dramatu dostarczają nieustannie powodów by im kibicować i równocześnie obserwować od podszewki jak skomplikowana może być miłość. Anna Szafrańska odsłania kulisy uczucia, będącego jednocześnie najsłodszym i najbardziej gorzkim, robi to z wirtuozerską precyzją, tak, że czytający ma wrażenie, iż czas się zwolnił i liczy się jedynie historia Łucji i Daniela. Zakazana i piętnowana miłość jako fabuła okazała się strzałem w dziesiątkę, zwłaszcza kiedy opowiadana jest przy pomocy bohaterów, pełnych pasji i emocji, wyrazistych, nieoczywistych i przede wszystkim wrażliwych i do bólu rzeczywistych. Trudno rozstawać się z nimi, gdyż szybko stali kimś więcej niż tylko jeszcze jednymi książkowymi postaciami, o jakich zapomina się wraz z przeczytaniem ostatniej kartki. Na uwagę zasługuje również poprowadzenie akcji tak, że nie dostrzega się stron, lecz na pierwszym planie pozostaje dramat zakazanego uczucia, raniącego, jedynego w swoim rodzaju, rozniecającego płomień, który swoją temperaturą ogrzewa oraz rani jednocześnie nigdy nie gasnącego.

 

 

"Miłość leczy rany" Katarzyna Bonda (wyd. Muza)

Miłość wcale nie jest czymś oczywistym, czasem jest wystawiana na próbę i wymaga chwili zastanowienia nim ktoś rzuci się w jej otchłań. Niekiedy zawładnie człowiekiem od pierwszego wejrzenia, a innym razem potrzebny jest czas by została rozpoznana. Bywa i tak, iż dla niej jest się zdolnym zaryzykować wszystko i zaufać pomimo, że prawie nie ma do tego podstaw, oprócz tej jednej wydającej się całkowitym szaleństwem, prowadzącym wprost do zguby.

 

Kim tak naprawdę jest Igor? Człowiekiem, którego od kilku lat zna i kocha Tosia, czy poszukiwanym międzynarodowym listem gończym mordercą? Nie ona jedna zadaje sobie to pytanie, ale była bliżej niego niż ktokolwiek inny, więc dlaczego nic nie wiedziała? Miała u swego boku oszusta i zbrodniarza czy też człowieka ze skomplikowaną przeszłością, w jakiej kryje się jeszcze więcej mrocznych sekretów? Rozwianie wątpliwości musi nastąpić jak najszybciej, od tego zależą dalsze losy Igora i Tośki. Co faktycznie wydarzyło się kiedyś w Kazachstanie? To właśnie musi odkryć dziewczyna, ale jej narzeczony nie jest skory do zwierzeń, nawet w sytuacji, w jakiej, grozi mu ekstradycja z Polski i śmierć w ojczyźnie. Prawda ukryta jest pod dumą i honorem, prawem zemsty niezrozumiałym dla ludzi z innego kręgu społeczno-kulturowego oraz w wydarzeniach, których nikt nie chce wspominać. Jednak temu wszystkiemu dorównuje upór nie tylko zakochanej kobiety, ale przede wszystkim kogoś kto chce poznać prawdę oraz by sprawiedliwość zatriumfowała. Jak obronić człowieka po części przed nim samym jak i tradycją, jednocześnie dającej wsparcie oraz wyrządzającej krzywdę?

 

Zbrodnia, miłość i dwoje ludzi, którzy stanęli przed najpoważniejszymi decyzjami w życiu. Pierwszy tom nowej trylogii kryminalnej autorstwa Katarzyny Bondy zaskakuje już na samym początku i nie jest to jednorazowe odczucie, lecz można tak powiedzieć o całej, najnowszej, książce. „Miłość leczy rany” jest zupełnie odmienna od tego, do czego do tej pory byliśmy w przyzwyczajeni w powieściach pisarki, lecz i jednocześnie ma w sobie to „coś”, sprawiające, że podobnie jak przy wcześniejszych, trudno oderwać się od ich lektury. Po mistrzowsku została połączona nieszablonowa strona kryminalna z historią o niezwykłej miłości, nieoczywistej i trudnej, ale przede wszystkim prawdziwej aż do bólu. Dodając do tego kazachskie krajobrazy oraz tradycje, pozostające, na pierwszy rzut oka, w całkowitej opozycji do tego, co uważamy za oczywiste, otrzymujemy bestsellerową mieszankę. Nie brak w niej pasji, miłości, lecz także zbrodni, zdrady i … tajemniczego mistycyzmu, zacierającego granice pomiędzy przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Tytuł „Miłość leczy rany” wydaje się niezbyt adekwatnym do kryminału, ale to jeden z wielu pozorów, pod jakimi kryje się wielowątkowa historia z gatunku thrillera, pełna zwrotów akcji, walki o nieoczywistą prawdę i trudną sprawiedliwość oraz bohaterów, noszących wiele masek. Katarzyna Bonda z detalami oddała specyfikę kazachskiej społeczeństwa oraz praw nią rządzących, nie jest to jedynie mało znaczący wątek, ale jeden z motywów fabuły. Premierowa część trylogii kryminalnej Wiara ● Nadzieja ● Miłość napisana jest z prawdziwym rozmachem tak pod względem postaci jak i tła oraz co najważniejsze samej opowieści, gdzie ścierają się ludzkie namiętności, zemsta, zbrodnia z karą, miłość i nienawiść oraz prawda z kłamstwem. „Miłość leczy rany” jest także dramatem sądowym, w jakim dowody okazują się zwodnicze, poszlaki odkrywają rzeczywistość pełną tajemnic, a oskarżony wydaje się spowity krwawą mgłą śmierci i tajemnic.

 

 

 

"Światło gwiazd" Krystyna Mirek (Edipresse Książki)

Moi drodzy, czy znacie to uczucie, kiedy tęsknicie za swoimi przyjaciółmi, z którymi nie widzieliście się już dosyć długo i wreszcie nadchodzi ten z utęsknieniem wyczekiwany przez Was moment, kiedy możecie ich odwiedzić i dowiedzieć się co u nich słychać, jak się mają i co zmieniło się w ich życiu od czasu waszego ostatniego spotkania? Ja tak właśnie czuję się za każdym razem, kiedy sięgam po kolejne części cyklu Willa pod kasztanem autorstwa Pani Krystyny Mirek, Tym razem za sprawą książki „Światło gwiazd” już po raz czwarty byłam z wizytą w gościnnych progach domu cudownej babci Kaliny, której serce, jak i drzwi tytułowej willi zawsze stoją dla każdego szeroko otwarte.
 
Dziś przychodzę do Was, aby opowiedzieć Wam trochę o moich wrażeniach z tych odwiedzin. A możecie mi wierzyć, jest o czym opowiadać. Jednak aby nie zdradzać zbyt wiele tym, z was, którzy jeszcze nie czytali poprzednich odsłon cyklu, powiem tylko, że po ciszy i spokoju, którym zawsze charakteryzował się dom babci Kaliny, nie ma już śladu. Teraz śmiało można, powiedzieć, że willa stała się przystanią dla życiowych rozbitków. To właśnie w niej schronienia szukają mieszkańcy i przyjaciele domu. W życiu praktycznie każdego z bohaterów dzieje się naprawdę wiele zawirowań i obawiam się, że tym razem aromatyczny zapach pysznej szarlotki przy kuchennym stole seniorki, który zawsze był lekiem na wszelkie smutki i rozterki, może nie wystarczyć.
 
„Wszyscy jesteśmy na zakręcie i każdy podejmuje nowe decyzje”.
 
To jedno zdanie doskonale oddaje istotę tego, z czym będą zmuszeni zmierzyć się tym razem bohaterowie powieści. Czytając książkę, przez cały czas miałam nieodparte wrażenie, że każdy z nich zachowuje się niczym niewidomy, który nagle odzyskał wzrok i teraz po wielu latach trwania w życiowej ciemności zaczyna dostrzegać, to, co w życiu najważniejsze.
 
„Światło gwiazd” skrywa w sobie bardzo mądre i życiowe przesłanie: Każdy z nas zasługuje na szczęście, choć często droga do niego wiedzie przez naprawdę kręte ścieżki życia.
Najmocniej, ogromną prawdziwość tych słów odczuła na własnej skórze Dorota, matka jednego z  bohaterów, którego mieliśmy okazje poznać w poprzednich częściach cyklu.
Kobieta całe swoje życie była cieniem własnego męża odnoszącego biznesowe sukcesy. Ona  poświęciła się życiu rodzinnemu i wychowywaniu dzieci. Jej małżeństwo od dawna było fikcyjną grą pozorów, w której próżno było spodziewać się szczerych przejawów uczucia i oddania ze strony małżonka. Kiedy dziś przystępujemy do lektury „Światła gwiazd”, dowiadujemy się, że Dorota od kilku miesięcy jest wdową i teraz kiedy jej dorosłe już od dawna dzieci wiodą samodzielne życie, została zupełnie sama. Czas żałoby to dla bohaterki również okres wielu refleksji i gorzkich wniosków. Dopiero po śmierci męża dostrzega, jak wiele straciła, godząc się na życie według narzuconego przez niego scenariusza, który ten dla niej wykreował. Nie wie jednak, że los przygotował dla niej niezwykłą niespodziankę, która może zupełnie odmienić jej życie, jeśli tylko przestanie wreszcie myśleć o innych i zawalczy w końcu o swoje szczęście.
Uwierzcie mi - dla Doroty, będzie to czas wielu niełatwych decyzji i naprawdę nie będzie kolorowo, bo niestety rewolucja w jej życiu nie spodoba się wszystkim zainteresowanym, a tym samym będzie wiele emocji i gorzka pigułka, którą będzie zmuszona przełknąć, by choć raz móc być szczęśliwą.
 
Pod dachem zakątka Babci Kaliny również dużo się dzieje, co wzbudza niepokój starszej pani. Znowu będzie musiała wziąć sprawy w swoje ręce, aby spróbować wyprostować zawikłane rodzinne relacje. A z dwiema synowymi w jednym domu i wnukiem, który zagubiony we własnych emocjach stąpa po bardzo niebezpiecznym gruncie, nie będzie to łatwe.
 
„Wobec ogromu świata nasze życie jest takim okruszkiem – szkoda tracić czasu na udawanie”.
 
Warto, abyśmy wszyscy wzięli sobie mocno do serca te słowa, wszak życie to tylko chwila i jeśli nie znajdziemy w sobie odwagi na szczerość i otwartość, a jedynie pozwolimy zamknąć się w klatce pozorów i konwenansów pewnego dnia możemy obudzić się zupełnie samotni i zrozumieć, że nasze życie to tylko fikcja. Przeciekło nam przez palce, a my nigdy tak naprawdę nie poznaliśmy smaku prawdziwego szczęścia i miłości. Nie pozwólmy na to, walczmy o siebie. Dopóki żyjemy, wszystko jest możliwe. Na to, co dobre w życiu nigdy nie jest za późno.
 
Kochani tych z Was, którzy znacie już cykl Willa pod kasztanem, z pewnością nie muszę namawiać do poznania dalszych perypetii jego bohaterów, a tym z Was, którzy jeszcze nie mieliście okazji poznać tej serii, z całego serca ją polecam. Jej autentyzm i niezwykłe ciepło sprawi, że na pewno skradnie ona Wasze serca. Daje Wam moje słowo, że wyjątkowy klimat całej historii otuli Wasze serca niczym ciepły kocyk w chłodny jesienny wieczór, wlewając w nie nadzieję na lepsze jutro, jeśli Wy również podobnie jak jej bohaterowie znajdujecie się obecnie na życiowym zakręcie.
Książki Pani Krystyny Mirek to samo życie. Nie odnajdziemy w nich przesłodzonych bajkowych scenariuszy. Tu jak w życiu każdego z nas bywa trudno, ale zawsze nadzieja umiera ostatnia. Książka dostarczy Wam wielu emocji i mnóstwo refleksji.
Mam nadzieję, że nie było to ostatnie spotkanie z mieszkańcami i przyjaciółmi Willi pod kasztanem, bo bardzo mocno się z nimi wszystkimi zżyłam i strasznie żal mi ich opuszczać.