• Skocz do głównej treści strony
  • Skocz do menu nawigacyjnego i logowania

Nawigacja i wyszukiwanie

Nawigacja

  • Wywiady
  • Recenzje
  • Patronaty
  • O książkach, autorach i nie tylko...
  • Spotkania autorskie
  • Redakcja

Szukaj

Click for: Promotional Hats
Jesteś tutaj: Home

Filmowe CPA

Przeglądaj

  • Aktualności
  • Recenzje
  • Wywiady
  • Patronaty
  • O książkach, autorach i nie tylko...
  • Spotkania autorskie
  • Konkursy
  • Blog
  • Partnerzy
  • Pliki do pobrania
  • Redakcja
  • Wasza twórczość
  • Mapa strony
  • Polityka prywatności

Ostatnio komentowane

  • Patronat naszego portalu - "Wspomnienia w kolorze sepii" Anny J. Szepielak. Wydawnictwo Nasza Księgarnia. (15)
  • Wywiad z Karoliną Wilczyńską, autorką m.in. "Anielskiego kokonu" (46)
  • Wywiad z Marią Ulatowską, autorką m.in. "Kamienicy przy Kruczej" (48)

Odwiedza nas

Odwiedza nas 94 gości oraz 0 użytkowników.

Marek Grechuta "Pani mi mówi niemożliwe... Najpiękniejsze wiersze i piosenki" "Prószyński i S-ka"

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: czwartek, 12, listopad 2015 10:28

Marek Grechuta, który nie żyje już od 9 lat, był artystą o wielu talentach. Z wykształcenia – architekt, a z duszy i serca – poeta, malarz, wokalista i kompozytor. Człowiek o niezwykłej wrażliwości, enigmatyczny, na wskroś liryczny. Nie sposób zapomnieć jego głosu. Występował z zespołem Anawa, założył grupę WIEM, współpracował z krakowską Piwnicą Pod Baranami. Mistrz poezji śpiewanej, wykonywał utwory m.in. B. Leśmiana, A. Mickiewicza, T. Nowaka, R. Krynickiego, S. I. Witkiewicza. Sam również pisał teksty. 

Jak się okazuje, dorobek poetycki Marka Grechuty jest całkiem spory, ale nie do końca znany szerokiemu gronu odbiorców. Dzięki tomikowi „Pani mi mówi niemożliwe…” poezja Grechuty ma szanse trafić pod strzechy, zaistnieć bardziej niż na poziomie najbardziej znanych piosenek, słyszanych w mediach. 

W zbiorze wyróżniono kilka części. „Będziesz się uśmiechać” zawiera sporo popularnych, lubianych tekstów, których nie sposób nie nucić podczas czytania np. „W dzikie wino zaplątani”, „Wiosna, ach, to ty”, „Świecie nasz”. „Śpiewające obrazy” to cykl utworów inspirowanych dziełami malarskimi artystów różnych epok. Z kolei „Sztandary” nawiązujące do twórczości W. Hasiora, to poetyckie opisy sztandarów postaci mitologicznych, literackich oraz uosobionych pojęć. W części „Na serca dnie” znajdziemy utwory poświęcone m.in. odwiedzanym miastom. Przeczytamy napisaną specjalnie dla Krystyny Jandy „Gumę do żucia”. Zaskoczeniem mogą okazać się wiersze o… sporcie – cykl utworów dotyczących wybranych dziedzin aktywności fizycznej jak jeździectwo, pływanie, łucznictwo, pięciobój nowoczesny. Gamę rozmaitych uczuć odzwierciedla „Krajobraz pełen nadziei”. Tomik zamykają „Teksty rozproszone”, nigdy wcześniej nie publikowane w żadnym z poprzednich wydań wierszy Grechuty, choć w niektórych przypadkach znane – poprzez śpiewane piosenki. 

Niemal każdy wiersz to materiał na piosenkę, a każda piosenka to śliczny wiersz. Grechuta dawał wyraz swoim fascynacjom i zauroczeniom, utrwalał wrażenia i przeżycia. W jego twórczości można odnaleźć nostalgię, zadumę, ale też humor i dystans do świata. Z każdej strofy emanuje ogromna wrażliwość, mają w sobie taką magię, urok niespotykany. W moim odczuciu poetyka Grechuty bliska jest Leopoldowi Staffowi, a z uwagi na cykl sportowy -  kojarzy się z K. Wierzyńskim. 

W tej poezji można się zatracić. Zachwyt budzi też eleganckie i staranne wydanie książki – w szytej oprawie, z „płóciennopodobną”, twardą okładką, z wstążeczką do zakładania stron. To taki mały skarb literacki. Zbliżają się mikołajki, potem Boże Narodzenie i gwiazdkowe prezenty, warto pomyśleć o obdarowaniu bliskich tomikiem poezji, która łagodzi obyczaje.
Na zakończenie fragment utworu M. Grechuty, prawda, że piękny?


„Jesteś zielenią mą

Jesteś błękitem mym

Dobra Poezji – sługo życia

Ponad światem złym

Kiedy przypomnę cię

Wierszu, co bronisz mnie

Bym nie zamieniał serca w kamień (…)”

Dodaj komentarz

Konstanty Ildefons Gałczyński "Zielona Gęś. Najmniejszy teatr świata" (Prószyński i S-ka)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: środa, 11, listopad 2015 11:00

Wielkiej radości dostarcza czytelnikowi obcowanie z czwartym tomem dzieł zebranych Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, zawierającym wszystkie teksty „Zielonej Gęsi”, w pełnym brzmieniu, jakie nadał im autor. Trzeba bowiem wiedzieć, że redakcja „Przekroju”, w którym ukazywały się scenki teatralne Mistrza Groteski, ingerowała w treść, dokonywała zmian i skreśleń pod wymogami ówczesnej cenzury.

„Zielona Gęś” to fenomenalne zjawisko, drugiego takiego ze świecą szukać! To kabaret literacki, oparty na czystym absurdzie, ironii, grotesce, parodii, wywracający do góry nogami wszelkie dotychczasowe formy i wartości, podejmujący grę z odbiorcą. Stanowił próbę zmiany inteligenckiej mentalności. Nawiązywał nazwą i formą do polskiej tradycji ludycznej, (tytuł odwołuje się do kabaretu Zielony Balonik oraz do renesansowego błazna Gąski) oraz literatury sowizdrzalskiej. Bliska mu była konwencja szopki satyrycznej. 

Gałczyński, jak na „szarlatana poezji” przystało, tworzył króciutkie „sztuki teatralne”, dialogi wraz didaskaliami, w których również absurdu i abstrakcji nie brakowało. Toteż zdecydowanie bardziej są to teksty do czytania niż do odtwarzania na scenie. Odnosiły się do aktualnego życia politycznego, bądź do doskonale zaobserwowanej codzienności, sięgały do motywów mitologicznych, literackich, kulturowych. Pokazywały świat na opak, demaskowały fałsz, kpiły z kanonów i utartych schematów. Rewidowały polską obyczajowość i charakter narodowy, postawy mistyczno- martyrologiczne, ideologię romantyczną.

Oto aktorzy najmniejszego teatru świata: Alojzy Gżegżółka – marzyciel, „fenomen nonsensu”; Profesor Bączyński – artysta-angelolog, Hermenegilda Kociubińska – poetka, improwizatorka, Osiołek Porfirion i Pies Fafik – zwierzęta –ekscentrycy, Piekielny Piotruś – wynalazca perlokutora, aforysta. To zbiór wyjątkowych indywidualności,  zarazem reprezentujących pewne typy. Oprócz nich pojawiają się inne postaci, np. Potworny Wujaszek. W scenach wymienione osoby wcielają się w różne role.

 Choć mijają lata, to „Zielona gęś” nadal bawi, jej purnonsens nadal pozostawia w osłupieniu i drąży szare komórki. Zacytuję kwestię ze sceny pt. „Zaręczyny prof. Bączyńskiego z Hermenegilda Kociubińską”: „Rację miał Władysław Sidorowski z Wałbrzycha, kolombinista, gdy sssssstwierdził, że nasz najmniejszy teatr świata, to teatr największego paradoksu”.
Tak właśnie jest, a mi nie pozostaje nic innego jak zaprosić czytelników na spotkanie z „Zieloną Gęsią” wydaną pod skrzydłami Prószyńskiego.

 

Dodaj komentarz

Dagmara Andryka "Tysiąc" (Prószyński i S-ka)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: wtorek, 10, listopad 2015 09:51

Tysiąc, obyczajowo – kryminalna powieść, którą debiutuje na polskim rynku wydawniczym Dagmara Andryka. Godne uwagi jest, że Tysiąc to kolejna polska pozycja w wydawnictwie Prószyński i S-ka o podobnym charakterze. W 2014 roku powieścią Motylek, w tym samym wydawnictwie, zadebiutowała Katarzyna Puzyńska. Oby Dagmara Andryka poszła w ślady Puzyńskiej, która ma już na swoim koncie pięć powieści i liczne czytelnicze grono. Nie bez powodu wywołana do tablicy została Puzyńska, bowiem to ona na okładce Tysiąca firmuje je własnym nazwiskiem. Nie sposób więc nie porównywać Tysiąca do Motylka, tym bardziej, iż nawet styl obu okładek został zaprojektowany podobnie.

Marta Witecka, początkująca dziennikarka, otrzymuje od naczelnego ambitne zadanie napisania reportażu. Opuszcza Warszawę i mając do dyspozycji starego peugeota udaje się w drogę. Jedzie do Żarnowca. Późnym wieczorem stare auto odmawia jej posłuszeństwa i zatrzymuje się w opustoszałym (na pierwszy rzut oka) miasteczku noszącym nazwę Mille, z łacińskiego to tytułowy Tysiąc. Witecka szuka noclegu licząc, że sprawne dłonie lokalnego mechanika załatwią naprawę peugeota następnego dnia i z samego rana będzie mogła wyruszyć w dalszą drogę. Niestety, tak się nie dzieje. Po kilku dniach obecności w mieście bohaterka wsiąknęła w gęstą atmosferę małomiasteczkowości, gdzie twarde rządy prowadzą ksiądz, burmistrz oraz właściciel lokalnego zakładu pogrzebowego.

Dagmara Andryka uplotła gęstą pajęczynę zdarzeń, w której każdy mieszkaniec Mille jest podejrzanym. Spirala wydarzeń nakręca się wokół klątwy i liczby tysiąc. Główna bohaterka wspólnie z emerytowanym milicjantem prowadzi śledztwo. Krok po kroku odkrywają prawdę, odnajdują źródło problemów, by ostatecznie uwolnić wioskę od pseudo klątwy. 

Powieść wciąga od pierwszego zdania: „Zawróć. Jeśli możesz, to zawróć!” , i wielka szkoda,  że nie trzyma takiego samego poziomu do końca. Miejscami nie dzieje się nic i niestety ma się chęć odłożenia książki na bok. Ale, nie róbcie tego! Im bliżej końca, tym fabuła Tysiąca pasjonuje i porywa. Podobnie jak samo miasteczko Mille. Na pozór normalne, jednak przy bliższym poznaniu to miejsce opanowane przez strach, gdzie gość jest mile widziany, ale tylko na jedną noc. Te niezwykłe społeczeństwo od wielu lat rządzi się prostą zasadą. Jeden przybył do Mille, jeden musi zginąć w Mille. Rzucony na miasto urok to średniowieczny zabobon, w którego tępo wierzy tysiąc mieszkańców.

Lekturę kończy dość oryginalny epilog. Spisany ręką dawnego mieszkańca Mille dziennik w szczegółowy sposób wyjaśnia, z jakiego powodu klątwa została rzucona na miasto. W 1807 roku do miasta przybywa zakochana w Osterze Katarzyna, wraz z czwórką swoich dzieci. Do złudzenia losy szalonej Kaśki przypominają losy Barbary Zdunk, ale na tym autorka nie poprzestaje. Mam wrażenie, że prawdziwe, reszelskie wydarzenia, oraz cała historia ostatniej spalonej na stosie w Polsce czarownicy i poprzedzające je sytuacje, zafascynowały autorkę tak bardzo, że dały początek jej pierwszej, udanej powieści.

Całość jest dość przewidywalna, ale jednak wciągająca i zasługująca na uwagę. Tysiąc to zdecydowanie dobry debiut dla miłośników kryminałów, zagadek oraz Puzyńskiej.

Dodaj komentarz

Adrianna Trzepiota "Zwilczona" (Wydawnictwo Kobiece)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: piątek, 30, październik 2015 23:53

Dla większości z nas pierwszymi skojarzeniami z literaturą kobiecą są: powieści obyczajowe, romanse i niegrzeczne erotyki. Książki nasycone emocjami i podejmujące tematy bliskie sercu każdej niewiasty: od miłości, przez trudne doświadczenia, życiowe rozterki, po wycieczki do świata zmysłów. Etykieta literatury dla kobiet sprawia, że książki często postrzegane są jako banalne, niepoważne i mało ambitne, a przecież problemy i dylematy, z którymi na co dzień zmagają się kobiety nie są wcale mniej interesujące niż zagadnienia sensacyjne czy kryminalne. Myślę, że tak jak w przypadku każdej publikacji wszystko zależy od autora, dlatego też sięgając po debiutancką powieść Adrianny Trzepioty traktującą o kobiecej intuicji, mazurskiej magii, ogromnej miłości i intrygującym tytule „Zwilczona”, wyzbyłam się wszelkich uprzedzeń. 

 

Główną bohaterką powieści jest trzydziestopięcioletnia nauczycielka Jaśmina, mieszkanka malowniczej mazurskiej miejscowości. Szczęśliwa żona i matka, której poukładane i spokojne życie za sprawą pewnego wypadku i małżeńskiej zdrady wkracza na nowe tory, zmuszając kobietę do weryfikacji własnych pragnień i podjęcia ważnych życiowych decyzji. Ale czy Jaśmina znajdzie  odwagę by wsłuchać się w siebie i podąży za głosem własnej intuicji? I czy odkryte sekrety staną się dla niej bodźcem do podążania drogą przeznaczenia?

 

Jaśmina zostaje wyrwana z kokonu iluzji i zmuszona do zmierzenia się z prawdą o sobie, swoim małżeństwie i własnym życiu, które tylko pozornie są piękne i szczęśliwe. Doskonałość okazała się niedoskonała, a kiedy przychodzi objawienie okazuje się, że powrót z wybranej drogi wcale nie jest taki prosty. Gdyby tego było mało na horyzoncie pojawiają się nieoczekiwane pokusy, a jak wiadomo łatwiej jest ulec i poddać się, niż podjąć walkę i trud odbudowy nadszarpniętych relacji. 

 

„Zwilczona” to interesujące studium kobiecej natury pokazujące, z jaką łatwością płeć piękna wchodzi w życiowe role, często zapominając o tym, co najistotniejsze. To powieść o odnajdywaniu  siebie i drogi do własnego szczęścia. O sile kobiecości, a także o jej słabościach, które sprawiają, że  wpadamy w pułapki własnego zaangażowania i spychamy na margines to, co najważniejsze. O przebudzeniu i spojrzeniu na swoje życie z dystansu, o wyciąganiu wniosków i odwadze podejmowania ryzyka. O intuicji, która dopuszczona do głosu może okazać się największym i najlepszym sprzymierzeńcem.  

 

Adrianna Trzepiota powołała do życia bohaterkę jakich wiele - przeciętną kobietę, matkę, żonę,  przyjaciółkę zmagającą się z problemami dnia codziennego i zmieniła azymut jej życia zmuszając do wypłynięcia na bardziej burzliwe wody. A żeby było ciekawiej całą historię okrasiła tajemnicami z przeszłości, legendami i szczyptą magi tworząc mieszankę zaskakującą, porywającą i fascynującą. Zabrała czytelnika na prowincję, uknuła intrygę by pokazać mu, że w biegu życia często zapominamy jak prosty jest  przepis na sukces i recepta na szczęście. 

 

W moim odczuciu „Zwilczona” to godny uwagi debiut literacki oparty na ciekawym pomyśle i zrealizowany w dobrym stylu. Dotykający delikatnej materii, a jednocześnie bardzo plastycznie okazujący sedno problemu. Myślę, że książka najbardziej przypadnie do gustu kobietom dojrzałym, z pewnym bagażem doświadczeń, który pozwoli im nie tylko zrozumieć działania i dylematy głównej bohaterki, ale też wyciągnąć z tej historii odpowiednie wnioski dla siebie. Polecam.

 

 

Dodaj komentarz

Iwona Banach "Klątwa utopców" (Nasza Księgarnia)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: czwartek, 29, październik 2015 23:08

Laureatka konkursu literackiego Wydawnictwa Nasza Księgarnia napisała już trzecią powieść komediową, w której znajdziemy tak barwne postaci i splot zwariowanych wydarzeń, że podczas lektury trudno będzie powstrzymać się od śmiechu. Iwona Banach podchodzi do literatury na luzie, sama lubi się śmiać i tą radością zarażać innych. W jej książkach króluje poczucie humoru, o czym mogli przekonać się czytelnicy „Szczęśliwego pecha” i „Lokatora do wynajęcia”. Tym razem fabuła skręca w stronę kryminału, oczywiście, kryminału na wesoło.

Dagmara planuje ślub z Filipem, nie spodziewa się jednak, że zamiast pojechać nad morze w podróż przedślubną, przyjdzie jej spędzić czas w szpitalu psychiatrycznym. Na szczęście w byłym szpitalu i w zupełnie innym charakterze. Ale „świrów” dookoła nie brakuje, to, co tam się dzieje, przechodzi ludzkie pojęcie, a spiętrzenie dziwnych zdarzeń sięga zenitu. Zaczęło się od zniknięcia dziadka, (którym przez kilka dni miała zająć się Daga, bo kolejne pomoce domowe rezygnowały szybko) i rzekomego porwania przyjaciółki. Bohaterka wraz z narzeczonym i znajomymi znalazła się w Utopcach, zamieszkała w zrujnowanym budynku dawnej placówki szpitalnej. Popełniono tam morderstwo. Ktoś usiłował ją wystraszyć, przepędzić, a może nawet zlikwidować. Podobno to mogło mieć związek z jakimś spadkiem. Czy to jakaś klątwa? A może to zemsta cygańskiej mafii? I choć wszystko kończy się weselem, to nic nie jest tak, jak przewidywał czytelnik. Ciągle mamy jakieś „a kuku”.

Jeśli dodamy do tego plejadę barwnych postaci (z rewelacyjną Kusiakową na czele), nieoczekiwane zwroty akcji, żywe i pełne humoru dialogi, otrzymamy komedię kryminalną, która wspaniale odpręża, „śmieszy, tumani, przestrasza”. Daje chwilę wytchnienia od codziennych problemów, wywołuje salwy śmiechu, pozwala na relaks i oderwanie się od rzeczywistości. 

„Klątwa utopców” zabiera czytelnika do świata, w którym znajdzie odrobinę grozy i mnóstwo zabawy, zagmatwaną intrygę i śmieszne dialogi. Iwona Banach powoli staje się specjalistką od polskich powieści komediowych. Potrafi oderwać się od schematu i wnieść trochę szaleństwa w szarą codzienność. Jej powieści wydane w serii Babie Lato polecam wszystkim, którzy mają poczucie humoru i nie wahają się go używać. 

 

Dodaj komentarz

Adrian Bednarek "Proces diabła" (Zysk i S-ka)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: środa, 28, październik 2015 22:00

Nie trzeba być Freudem żeby stwierdzić, iż ludzki umysł to jednak bardzo skomplikowana materia. Nie trzeba też być profesorem psychologii, aby przynajmniej przypuszczać, że o tym jakie podejmujemy działania w dorosłym życiu decyduje w głównej mierze to, jak nas wychowano, albo jakich doświadczeń dostarczył nam okres dorastania. Owszem, od tej reguły są wyjątki. Moim skromnym zdaniem ich powodem najczęściej bywa nuda. Na nudę jednak główny bohater thrillera „Proces Diabła”, młody początkujący adwokat z Krakowa- Kuba Sobański za czasów dziecięcych narzekać nie mógł. Mógł za to narzekać na to co działo się za drzwiami rodzinnej willi pod Łodzią. I te wydarzenia odcisnęły na nim ogromne piętno. Kuba sam określa tę traumę demonami, które domagają się nakarmienia. A żywi je śmierć młodych kobiet. Za swe czyny został okrzyknięty Rzeźnikiem Niewiniątek, jednak sprytny sposób działania i inteligencja pozwoliły mu uniknąć kary. Winą za Jego czyny został obarczony chłopak, który przez przypadek pojawił się w świecie Kuby i poniósł tego konsekwencje - skazany, został zabity przez współwięźnia. Kraków odetchnął, bo przecież Rzeźnika Niewiniątek oficjalnie już nie ma wśród żywych. Niestety, tylko sam Rzeźnik wie, jak mało jest prawdy w tych przekonaniach. „Zawiesił” swoją działalność w obawie, że popełni błąd w wyniku którego prawda wyjdzie na jaw. Zło jednak powraca, by siać spustoszenie w głowie Kuby i wśród żeńskiej populacji Krakowa. 

Bohater pracuje w jednej z najlepszych krakowskich kancelarii, ostatnio wygrana sprawa dla jednego z kluczowych klientów spowodowała, że nowy, bardzo cenny dla szefostwa delikwent prosi o obsługę swojej firmy właśnie przez niego. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że Kuba ma obsługiwać człowieka oskarżonego o bycie Rozpruwaczem z Krakowa. Postać Rozpruwacza nie może pochwalić się taką „sławą” jak Rzeźnik Niewiniątek.  Jego ofiarami są prostytutki, o których mało która gazeta pisała na pierwszej stronie. Jednak  sam fakt obcowania z osobą, która tak jak Kuba, z tylko sobie znanych powodów prawdopodobnie decyduje się na zabawę w Boga, powoduje że demony powoli zaczynają się odzywać i domagać nakarmienia. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy na scenę wkracza córka Rozpruwacza –Ada Remiszewska, która do złudzenia przypomina siostrę Kuby. 

Obudzone i głodne demony walczą w Kubie z chęcią zdobycia sławy i rozgłosu, które nadałyby tempa jego karierze zawodowej. Walka pomiędzy ciemną stroną a rozsądkiem jaką toczy główny bohater, opisana jest w sposób perfekcyjny wręcz. Opisy przemyśleń, budowanie planu  nakarmienia demonów-wszystko to zostało świetnie przedstawione przez Adriana Bednarka. Momentami miałam wrażenie, że nie czytam fikcji literackiej, a pamiętnik. A to świadczy tylko o wyjątkowym talencie autora. Którą drogą pójdzie Kuba? Co odkryje, dzięki fascynacji córką Rozpruwacza i wielu umiejętnościom pozwalającym na zdobycie dodatkowych informacji nie zawsze w legalny sposób? Żeby się o tym przekonać, trzeba sięgnąć po tę powieść, bo za dużo zdradzić nie chcę. 

Niewątpliwym atutem książki Adriana Bednarka jest to, że narratorem jest nie kto inny jak sam morderca. Jest to pierwszy thriller jaki trafił w moje ręce napisany w ten sposób i muszę przyznać, że już od pierwszych stron bardzo mi się to spodobało. Utrudniło mi jednak jednoznaczne stwierdzenie, że Kuba jest czarnym charakterem, do którego się zniechęcę ze względu na czyny jakich się dopuścił. Bardziej wywołało współczucie, a może nawet rozczarowanie, że jest słabym człowiekiem, nie potrafiącym poradzić sobie z traumatycznymi doświadczeniami z dzieciństwa. I właśnie ta psychiczna karuzela, jaką serwuje nam z każdą stroną autor, sprawia że po odłożeniu książki nie ma się wrażenia, iż zmarnowało się czas. Ma się wręcz ochotę na kolejną porcję wrażeń, które mam nadzieję, niedługo zostaną nam dostarczone. 

Dodaj komentarz

Agnieszka Lingas-Łoniewska "Skazani na ból" (Wydawnictwo Novae Res)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: wtorek, 27, październik 2015 09:11
Autor: Katarzyna Pessel

Dwoje młodych ludzi, którzy na pierwszy rzut oka wydają się z całkiem innych "bajek". Dziewczyna z tzw. dobrego domu i zły chłopak, od pierwszego spotkania wzajemnie się przyciągają, początkowo może zaciekawieni innością tej drugiej strony, ale też jest od razu "coś" więcej. Każde z nich widzi różnice pomiędzy nimi, jakie jeszcze niedawno, wydawałyby im się nie do pokonania, a poglądy z góry odrzucone. Ktoś mógłby powiedzieć, że to historia stara jak świat i nic nowego w tym temacie nie można już powiedzieć, ale czasem warto puścić mimo uszu to hasło oraz poznać niezwykłą książkę o uczuciu, jakie zmieniło pewną dziewczynę i pewnego chłopaka.


"Nie kocha się za coś, kocha się pomimo czegoś"

 

Amelia i Aleks żyją w dwóch całkiem odmiennych środowiskach, lecz odczują to dotkliwie dopiero później, chociaż od początku wiedzą, iż różni ich wiele, by nie powiedzieć prawie wszystko. Ich uczucie pozwala im wyjść poza bezpieczne ramy, które do tej chwili dawały im oparcie, szczególnie dla Aleksa były one ważne. Pozory skrywają wrażliwego młodego mężczyznę jaki w dużej mierze stał się tym kim jest "dzięki" najbliższym, oni nie dostrzegają w nim tego co najważniejsze, a Amelia tak. Jego "paczka" zastąpiła mu rodzinę, dziewczyna taka jak ona jest jednocześnie kimś o kim nie powinien marzyć i jednocześnie symbolem tego, co kiedyś mu odebrano - ciepła, życzliwości oraz miłości. Chłopak staje przed wyborem - albo porzuci tych, którzy przez lata dawali mu oparcie, byli przy nim gdy potrzebował uwagi i nigdy nie oceniali, kiedy wyrzucał z siebie złość i ból. Przy Amelii staje się innym człowiekiem, nie tym, który do tej pory musiał przed innymi ukrywać swoje emocje, by nie stracić swej twarzy. Przy niej nie musi być kimś twardym, tak by dorównać "autorytetom". Dziewczyna jest tą dojrzalszą, lecz i Aleks przy niej powoli uczy się, iż uczucia to nie słabość, lecz siła. Każde z nich musi dokonać wyborów jakie okazują się tymi najważniejszymi w życiu. Ta jedna, jedyna miłość do każdego przychodzi w innym czasie, rzadko kiedy jest to odpowiedni moment, tylko nielicznym jest dane ją przeżyć w pełni.

Zachowanie Aleksa i Amelii nie wynika tylko z ich buntu przeciwko rodzicom, to przede wszystkim forma obrony przed przeszłością, która obydwoje doświadczyła brutalnie i boleśnie, może gdyby nie to co się wydarzyło, byliby całkiem inni? Aleks jest nieobliczalny i bywa bezwzględny, koledzy stanowią dla niego rodzinę jakiej zabrakło mu w najtrudniejszych momentach życia. Jego bliscy wyrządzili mu ogromną krzywdę, rany te wcale nie zagoiły się, wprost przeciwnie, wciąż są świeże i nie mogą się zabliźnić. Amelia stara się go zrozumieć, wbrew opiniom innych chce poznać jego znajomych, pragnie wiedzieć kim są, czuje, że są dla niego ważni. Ona marzy by wyrwać się spod klosza stworzonego przez bliskich, jak do tej pory nie było okazji lub kogoś, kto byłby tego wart. Pojawienie się w jej życiu Aleksa stwarza okazję by wyjść z bezpiecznego, lecz raniącego kokonu. Pytanie tylko: czy zdaje sobie sprawę, że związek właśnie z tym młodym mężczyzną od samego początku jest o wiele poważniejszy w konsekwencjach niż z chłopakiem z jej otoczenia? Dla Aleksa nie jest kolejną dziewczyną, jest kimś o wiele ważniejszym, lecz ciągle odzywa się w nim destrukcyjna moc, pchająca go do kolejnych rozrób, bijatyk, w gronie sobie podobnych nie widzi zła jakiego są autorami. Ona wierzy, iż zmieni go, chociaż może to nierealne pragnienie? Każdemu z nich wydaje się, że będą mogli  stworzyć związek i jednocześnie być ze sobą, będzie to trudne do zrealizowania, czy wystarczy im siły oraz wiary w sobie?

"Skazani na ból" są historią z kategorii tych, która zapadają w pamięć na zawsze i chociaż mówi o młodych ludziach to tak naprawdę jest uniwersalna. Agnieszka Lingas-Łoniewska nie ucieka od trudnych tematów, również w swoich wcześniejszych książkach dawała tego przykłady wielokrotnie, tu pokazując problemy młodych bohaterów nie bała się poruszyć tematów tabu, nie oceniając a przedstawiając ich rzetelny portret. Nie osładza obrazu rzeczywistości, za to obnaża uczucia, nie oszczędza swoich postaci - wprost przeciwnie, czytelnicy powinni być przygotowani na ból, brutalne odkrywanie szczerej prawdy. Autorka jak zawsze jesteś mistrzynią w oddawaniu emocji jakie dosłownie targają postaciami, które nie są już tylko słowami na papierze, ale ludźmi z krwi i kości, czującymi istotami, bliskimi, jakim chcemy pomóc w trudnych chwilach i dodać otuchy. "Skazani na ból" to prawdziwa opowieść o miłości nie znającej granic, pokonującej czas i przestrzeń, a przede wszystkim trwającej zawsze i wszędzie bez względu na to jaki scenariusz napisze los.

Dodaj komentarz

Zbigniew Zborowski "Pąki lodowych róż" (Zysk i S-ka)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: piątek, 23, październik 2015 10:10

Rok temu na półkach księgarskich pojawiła się powieść „Trzy odbicia w lustrze” Zbigniewa Zborowskiego. Była to historia Zofii, Wandy i Anny – babki, córki i wnuczki. Trzech niezwykłych kobiet, które na każdym etapie swojego życia musiały o coś walczyć. Pomyślałam wtedy, że Zborowski dokonał tego, czego często nie udaje się dokonać wielu autorom sag rodzinnych, czy mówiąc bardziej potocznie – pokoleniówek. Uniknął bowiem idealizacji przeszłości, miejsc i bohaterów, nie tworzył mitów, nie wpadał w ckliwość i banał. Napisał doskonale skonstruowaną rasową powieść o pełnokrwistych bohaterkach, z których każda mówiła własnym językiem i postępowała wedle własnego systemu wartości. Dla mnie „Trzy odbicia w lustrze” to książka doskonała. I dlatego wahałam się, czy sięgnąć po „Pąki lodowych róż”, ponieważ obawiałam się prawa słabszej kontynuacji. Jak się okazało – niepotrzebnie. I teraz za to wahanie jestem na siebie zła.

 

Rok 2014. Anna i Bartek mieszkają w starym domu w Józefowie. Finansowo nie wiedzie im się najlepiej. Anna jest w dziewiątym miesiącu ciąży i nie pracuje w ogóle, po tym, jak jej firma zbankrutowała, a Bartek prowadzi serwis rowerowy. Interes, delikatnie mówiąc, nie idzie najlepiej. Właściciel cieszy się, jeśli ktoś wpadnie do niego z przebitą dętką... Poza tym nad głową Ani i Bartka zaczynają gromadzić się czarne chmury. Umiera znana czytelnikom z „Trzech odbić w lustrze” babcia Zosia, a przed śmiercią przekazuje swojej wnuczce złą wiadomość. Otóż wrócił „Witold”. I wszyscy powinni mieć się na baczności. Jeśli czytaliście „Trzy odbicia...”, wiecie, kim jest Witold. Jeśli nie – szybko się tego dowiecie. Ania opowiada Bartkowi historię Witolda i zaczyna mieć bardzo złe przeczucia. Wymusza na swoim mężu, by on również zrewanżował się rodzinną opowieścią. Wraz z Anną poznajemy dramatyczne losy babki Bartka, Natalii Hryniewicz. Razem z nią też zaczynamy wierzyć, że bohaterom znowu przyjdzie stawić czoła fatum, a przeszłość zapuka do drzwi. I nie będzie to przyjemna wizyta.

 

Rok 1939. Wybucha wojna. Natalia Hryniewicz, panienka z wołyńskiej szlachty, musi porzucić romanse Rodziewiczówny i poradzić sobie w wojennej rzeczywistości. A los nie jest dla niej łaskawy. Rzuca ją najpierw na Brygitki, do więzienia, a później do Pierwouralska. Tam Natalia dostaje do ręki siekierę i dowiaduje się, czym jest tajga. Nie ma pojęcia, jakim cudem wciąż jeszcze żyje. Bo na Syberii teoria Darwina doskonale sprawdza się w praktyce. Przetrwają najsilniejsi. Co wcale nie ogranicza się jednak tylko do siły fizycznej. Natalia żyje, bo napędza ją dziwna determinacja. Później nienawiść – do kogoś bardzo bliskiego. A jeszcze później miłość – do kogoś, kto powinien być jej wrogiem. Nie na Uralu skończy się historia Natalii Hryniewicz. Los rzuci ją do Moskwy, do Warszawy, a wreszcie – do małego domku w Milanówku. Na spotkanie z przeznaczeniem. Jaki związek z życiem Bartka ma biografia jego babki? Jaką rolę odegra w nim Borys – rosyjski gangster i morderca? A jaką Wiera Morozow, bezwzględna snajperka z rosyjskiej armii? Czy Anna i Bartek mogą spokojnie oczekiwać narodzin ich pierwszego dziecka?

 

Powieść „Pąki lodowych róż” nie ma przejrzystej trójdzielnej budowy, do której przyzwyczailiśmy się w „Trzech odbiciach w lustrze”. Tutaj bohaterów jest więcej, a akcja przypomina mozaikę skomponowaną z wielu maleńkich elementów. Dopiero po ułożeniu całości zaczynamy rozumieć i doceniać celowość poszczególnych fragmentów. Pod względem konstrukcyjnym to powieść dużo lepsza – bo trudniejsza. Autor z prawdziwą wirtuozerią zapanował nad całością i sprytnie splątał wątki, nie pozostawiając żadnych fabularnych luk. Po mistrzowsku uporządkowywał stopniowo chaos, który wyłania się z pierwszych stron. Chaos jak najbardziej celowy – wszystko tutaj oparto albo na oryginalnie wykorzystanej strzelbie Czechowa, albo też na paralelizmie kompozycyjnym, który jest osią konstrukcyjną tej historii. Zborowski pokazuje, jak bardzo podobne mogą być ludzkie losy, jak bardzo podobne życiowe doświadczenia, zawody, rozczarowania i sukcesy. A jednocześnie – jak różne może być do nich podejście. Każdy z bohaterów otrzymuje w tej powieści prawo głosu. Ma własną narrację, mówi własnym językiem, filtruje rzeczywistość przez sito własnej świadomości. Wraz z Natalią oglądamy krwawą jatkę w Brygidkach i skutą mrozem tajgę, pijemy szampana na moskiewskich salonach i rozmyślamy o utraconych nadziejach w domku w Milanówku. Wraz z Bartkiem czujemy wyrzuty sumienia, ponieważ kiedyś, w kluczowym momencie, stchórzyliśmy. Z Borysem przenosimy się do ogarniętego wojną Afganistanu, a później do gangsterskich melin Moskwy, gdzie zapadają wyroki. Z Wierą podróżujemy do splamionej krwią Czeczenii, a później na Ukrainę, do Doniecka. Za każdym razem śledzimy wydarzenia z indywidualnego punktu widzenia, narracyjnie czystego do granic możliwości – nie ma tutaj miejsca na żadne odbicie perspektywy. Ani też na zewnętrzną ocenę. Na morał. Bo przecież racja nigdy nie jest po jednej stronie.

 

Zbigniew Zborowski obala w tej powieści mit, że wojna skończyła się w 1945. Wojna tak naprawdę nie skończyła się nigdy. Trwała i trwa nadal, w różnych punktach świata. A pokój i ogólne porozumienie jest pojęciem mitycznym, zjawiskiem niepożądanym i nieopłacalnym. Bo tak naprawdę liczy się władza, która dotyczyć może różnych dziedzin życia. Czasami człowiek idzie na wojnę, bo brak mu władzy... nad samym sobą. Nad własnymi emocjami, nad złością, która rodzi z rozczarowania, samotności, smutku, poczucia odrzucenia i krzywdy. Idzie na wojnę, bo zabijanie jest jedynym sposobem na uporządkowanie myśli i osiągnięcie spokoju. Jakkolwiek strasznie to brzmi. Zborowski w „Pąkach” doskonale pokazuje takie wojny. I ludzi, którzy przede wszystkim chcą odzyskać władzę nad sobą i swoim życiem. Drobiazgowo analizuje ich procesy myślowe, odkrywa motywy postępowania, ukazuje sposób dochodzenia do pewnych decyzji. Żadnego nie potępia. Wręcz przeciwnie. U Zborowskiego nawet zbrodniarze budzą sympatię, nawet oni mają ludzkie uczucia. Myślę, że takich bohaterów, jak Natalia, a przede wszystkim Borys i Wiera, nie powstydziłby się sam „mistrzu” Dostojewski. To przecież on wykreował postać bezwzględnego mordercy, który w brutalny sposób zabija dwie kobiety, a jednak czytelnicy wciąż mu kibicują. I mają nadzieję, że chłopakowi się uda, że uniknie stryczka i po prostu wydarzy się COŚ, co zmieni bieg zdarzeń. U Zborowskiego jest podobnie. Okrutny zbrodniarz Borys, który morduje z zimną krwią, czy Wierka, która nie waha się ani sekundy przed kolejnymi strzałami, mają kogoś, kogo kochają. I dlatego budzą większą sympatię, niż taki Adam Hryniewicz, choć on jest tylko zwykłym tchórzem. Nikogo przecież nie zamordował. Ale też nikogo nie potrafił pokochać. A tego już nie potrafimy mu wybaczyć. Prawda?

 

„Pąki lodowych róż” to powieść o wiele bardziej złożona od „Trzech odbić w lustrze” i ukazująca szersze tło społeczne. Pod względem fabularnej konstrukcji na pewno lepsza. Pod względem treści, emocji i przesłania – równa poprzedniczce. „Pąki” z pewnością ukazują wszechstronną wiedzę autora i jego niezwykłe „czucie” historii, której nie stara się idealizować, ani też specjalnie przyciemniać. Nie ocenia, nie moralizuje, nie wchodzi ani na chwilę w rolę nauczyciela. Nie jest tendencyjny ani jednostronny. Rozważa różne możliwości, patrzy na świat przez rozmaite soczewki. A to zawsze trudna sztuka. W „Pąkach” wiele się dzieje, akcja wciąga od pierwszych stron i „trzyma” do samego końca. Zborowski ponownie zachwyca umiejętnym budowaniem napięcia strona po stronie, zdanie po zdaniu. I jeszcze to stylistyczne dopracowanie... Aż mi głupio, że nie mam się zupełnie do czego przyczepić.

 

Dodaj komentarz

Więcej artykułów…

  1. Elżbieta Musiał "Mówię pochyloną cambrią" (Nowy Świat)
  2. Dawid Waszak "Czerwień obłędu" (Novae Res)
  3. Joanna Miszczuk "Wyspa" (Prószyński i S-ka)
  4. Maria Krzak "Nie taki diabeł" (Novae Res)

Strona 54 z 129

  • Start
  • poprz.
  • 49
  • 50
  • 51
  • 52
  • 53
  • 54
  • 55
  • 56
  • 57
  • 58
  • nast.
  • Zakończenie

Copyright © 2012 Polscy autorzy. Wszelkie prawa zastrzeżone.

biuro rachunkowe opole - tłumacz przysięgły włoskiego Wrocław - masaz Walbrzych - kontenery Strzegom - Płyty polerowane granitowe Strzegom

profesjonalny dobry hosting

Ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
ZAMKNIJ
Polityka Plików Cookies

Serwis nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies.
Pliki cookies (tzw. "ciasteczka") stanowią dane informatyczne, w szczególności pliki tekstowe, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika Serwisu i przeznaczone są do korzystania ze stron internetowych Serwisu. Cookies zazwyczaj zawierają nazwę strony internetowej, z której pochodzą, czas przechowywania ich na urządzeniu końcowym oraz unikalny numer.

Pliki cookies wykorzystywane są w celu:
  1. dostosowania zawartości stron internetowych Serwisu do preferencji Użytkownika oraz optymalizacji korzystania ze stron internetowych; w szczególności pliki te pozwalają rozpoznać urządzenie Użytkownika Serwisu i odpowiednio wyświetlić stronę internetową, dostosowaną do jego indywidualnych potrzeb;
  2. tworzenia statystyk, które pomagają zrozumieć, w jaki sposób Użytkownicy Serwisu korzystają ze stron internetowych, co umożliwia ulepszanie ich struktury i zawartości;
  3. utrzymanie sesji Użytkownika Serwisu (po zalogowaniu), dzięki której Użytkownik nie musi na każdej podstronie Serwisu ponownie wpisywać loginu i hasła;
W ramach Serwisu stosowane są dwa zasadnicze rodzaje plików cookies: "sesyjne" (session cookies) oraz "stałe" (persistent cookies). Cookies "sesyjne" są plikami tymczasowymi, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika do czasu wylogowania, opuszczenia strony internetowej lub wyłączenia oprogramowania (przeglądarki internetowej). "Stałe" pliki cookies przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika przez czas określony w parametrach plików cookies lub do czasu ich usunięcia przez Użytkownika.

W ramach Serwisu stosowane są następujące rodzaje plików cookies:
  1. "niezbędne" pliki cookies, umożliwiające korzystanie z usług dostępnych w ramach Serwisu, np. uwierzytelniające pliki cookies wykorzystywane do usług wymagających uwierzytelniania w ramach Serwisu;
  2. pliki cookies służące do zapewnienia bezpieczeństwa, np. wykorzystywane do wykrywania nadużyć w zakresie uwierzytelniania w ramach Serwisu;
  3. "wydajnościowe" pliki cookies, umożliwiające zbieranie informacji o sposobie korzystania ze stron internetowych Serwisu;
  4. "funkcjonalne" pliki cookies, umożliwiające "zapamiętanie" wybranych przez Użytkownika ustawień i personalizację interfejsu Użytkownika, np. w zakresie wybranego języka lub regionu, z którego pochodzi Użytkownik, rozmiaru czcionki, wyglądu strony internetowej itp.;
  5. "reklamowe" pliki cookies, umożliwiające dostarczanie Użytkownikom treści reklamowych bardziej dostosowanych do ich zainteresowań.
W wielu przypadkach oprogramowanie służące do przeglądania stron internetowych (przeglądarka internetowa) domyślnie dopuszcza przechowywanie plików cookies w urządzeniu końcowym Użytkownika. Użytkownicy Serwisu mogą dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących plików cookies. Ustawienia te mogą zostać zmienione w szczególności w taki sposób, aby blokować automatyczną obsługę plików cookies w ustawieniach przeglądarki internetowej bądź informować o ich każdorazowym zamieszczeniu w urządzeniu Użytkownika Serwisu. Szczegółowe informacje o możliwości i sposobach obsługi plików cookies dostępne są w ustawieniach oprogramowania (przeglądarki internetowej).
Operator Serwisu informuje, że ograniczenia stosowania plików cookies mogą wpłynąć na niektóre funkcjonalności dostępne na stronach internetowych Serwisu.
Pliki cookies zamieszczane w urządzeniu końcowym Użytkownika Serwisu i wykorzystywane mogą być również przez współpracujących z operatorem Serwisu reklamodawców oraz partnerów.