Konstanty Ildefons Gałczyński "Zielona Gęś. Najmniejszy teatr świata" (Prószyński i S-ka)

Wielkiej radości dostarcza czytelnikowi obcowanie z czwartym tomem dzieł zebranych Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, zawierającym wszystkie teksty „Zielonej Gęsi”, w pełnym brzmieniu, jakie nadał im autor. Trzeba bowiem wiedzieć, że redakcja „Przekroju”, w którym ukazywały się scenki teatralne Mistrza Groteski, ingerowała w treść, dokonywała zmian i skreśleń pod wymogami ówczesnej cenzury.

„Zielona Gęś” to fenomenalne zjawisko, drugiego takiego ze świecą szukać! To kabaret literacki, oparty na czystym absurdzie, ironii, grotesce, parodii, wywracający do góry nogami wszelkie dotychczasowe formy i wartości, podejmujący grę z odbiorcą. Stanowił próbę zmiany inteligenckiej mentalności. Nawiązywał nazwą i formą do polskiej tradycji ludycznej, (tytuł odwołuje się do kabaretu Zielony Balonik oraz do renesansowego błazna Gąski) oraz literatury sowizdrzalskiej. Bliska mu była konwencja szopki satyrycznej. 

Gałczyński, jak na „szarlatana poezji” przystało, tworzył króciutkie „sztuki teatralne”, dialogi wraz didaskaliami, w których również absurdu i abstrakcji nie brakowało. Toteż zdecydowanie bardziej są to teksty do czytania niż do odtwarzania na scenie. Odnosiły się do aktualnego życia politycznego, bądź do doskonale zaobserwowanej codzienności, sięgały do motywów mitologicznych, literackich, kulturowych. Pokazywały świat na opak, demaskowały fałsz, kpiły z kanonów i utartych schematów. Rewidowały polską obyczajowość i charakter narodowy, postawy mistyczno- martyrologiczne, ideologię romantyczną.

Oto aktorzy najmniejszego teatru świata: Alojzy Gżegżółka – marzyciel, „fenomen nonsensu”; Profesor Bączyński – artysta-angelolog, Hermenegilda Kociubińska – poetka, improwizatorka, Osiołek Porfirion i Pies Fafik – zwierzęta –ekscentrycy, Piekielny Piotruś – wynalazca perlokutora, aforysta. To zbiór wyjątkowych indywidualności,  zarazem reprezentujących pewne typy. Oprócz nich pojawiają się inne postaci, np. Potworny Wujaszek. W scenach wymienione osoby wcielają się w różne role.

 Choć mijają lata, to „Zielona gęś” nadal bawi, jej purnonsens nadal pozostawia w osłupieniu i drąży szare komórki. Zacytuję kwestię ze sceny pt. „Zaręczyny prof. Bączyńskiego z Hermenegilda Kociubińską”: „Rację miał Władysław Sidorowski z Wałbrzycha, kolombinista, gdy sssssstwierdził, że nasz najmniejszy teatr świata, to teatr największego paradoksu”.
Tak właśnie jest, a mi nie pozostaje nic innego jak zaprosić czytelników na spotkanie z „Zieloną Gęsią” wydaną pod skrzydłami Prószyńskiego.

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież