"Anioł w kapeuszu" Monika Szwaja (SOL)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 13, grudzień 2013 18:07
Monika Szwaja podąża słoneczną stroną życia, zgodnie z maksymą patronującą jej wydawnictwu „Sol omnibus lucet”. Jest kobietą z charakterem (żadna z niej „nudziara”!) i pełną pasji. Taką, która z niejednego pieca chleb jadła, a swoje doświadczenia i obserwacje potrafi przekuć w słowa trafiające do serc coraz liczniejszych czytelników. Jej twórczość przepełniona jest humorem, optymizmem, pozytywną energią, ale pod warstwą zabawnych scenek i barwnych postaci umieszczone są ważne i poważne problemy, na które autorka chce nam zwrócić uwagę. Niby to literatura lekka i przyjemna, ale wcale nie taka łatwa, jak przyjrzeć się jej wnikliwie.
„Anioł w kapeluszu” to, jeśli dobrze policzyłam, już 15-ta książka w dorobku szczecińskiej pisarki oraz kolejna kandydatka do statusu bestsellera i ulubienicy czytelników. Opowiada ona o perypetiach dwunastoletniego chłopca, który nie wytrzymał intensywnego tempa życia oraz ilości atrakcyjnych zajęć narzuconych mu przez bogatych, zapracowanych rodziców (zwłaszcza ambitną do bólu mamuśkę), uciekł z domu i trafił do Szczecina, pod skrzydła dobrych i mądrych ludzi – emerytowanej pani psycholog i... zadbanego kloszarda – Mirona. Przy czym, w tym przypadku to wcale nie oksymoron! Ten mężczyzna, żyjący skromnie i minimalnie, ale schludnie i uczciwie, z miejsca zaskarbił sobie sympatię i wzbudził podziw – zarówno innych bohaterów, jak i czytelników. Pozytywne odczucia wywołują również pozostałe postacie (np. Lila, Stryjek, Miranda, Sasza) niektóre znane już z poprzednich książek M. Szwai. Dzięki temu mamy poczucie pewnej ciągłości, wracamy do „starych znajomych”, choć pojawiają się nowe osoby i nowe problemy. Ich rozwiązanie, choć spodziewamy się pomyślnego finału, bywa zaskakujące, a i wątki poboczne nie są pozostawione samopas. Nie brakuje spraw uczuciowych i rodzinnych.
Na początku autorka nieco zmyliła przeciwnika, to znaczy kierowała czytelnika na przemian w strony Jaśminy, Mirandy i Jonasza, nie wiadomo było, który z bohaterów wysunie się na prowadzenie. Później zgrabnie splotła ich wątki w całość, rezygnując z wyodrębniania rozdziałów - „stron”. Doskonale panowała nad narracją, tu i ówdzie czyniąc odautorskie wstawki, w których np. informowała, iż nie będzie zanudzała Drogich Czytelników codziennością bohaterów. Nadanie postaciom oryginalnych, rzadkich imion może śmieszyć, ale w sumie dzięki temu stają łatwiej zapamiętywane. Problemy, jakich doświadczają, są jednak bardzo prawdziwe, życiowe, dotknąć mogą nas i naszych najbliższych. W przeuroczej opowieści rozpiętej geograficznie między Szczecinem a Warszawą, z małym acz istotnym udziałem górskich pejzaży w Karkonoszach, znalazło się miejsce dla zabawnych scen i poważnych sytuacji, trudnych spraw. Czasem było wesoło, czasem jednak całkiem serio. Poruszone zostały bowiem kwestie samotności, depresji, nerwicy, trudnych decyzji i ich konsekwencji. Nie zmieniło to jednak książki w ponury thriller psychologiczny, albowiem Monika Szwaja zamiast czarnego atramentu do pisania woli używać słonecznego promyka i poprawiać nastrój czytelnikom.
„Anioł w kapeluszu” to powieść ciepła, zabawna, optymistyczna i mądra. Niesie przesłanie, które każdy rodzic, i nie tylko, powinien wziąć sobie do serca. Głosi pochwałę wartości takich jak empatia, altruizm, życzliwość, dobroć, przyjaźń, a także pochwałę życia w zgodzie ze sobą, podążania ścieżką własnych marzeń, według swoich potrzeb i zainteresowań. Wyraźnie przeciwstawia się natomiast wyścigowi szczurów, pogoni za karierą i bogactwem oraz korporacyjnemu kieratowi.
Wyczułam w tej książce mnóstwo pozytywnej energii i taki „jeżycjadowy” klimat. Jonasz ze swą przyrodniczą pasją i otwartością na wiedzę mógłby śmiało stanąć obok nastoletniego erudyty Ignacego Grzegorza czy Józinka, a gromada przyjaciół skupionych wokół willi „Filaszkówki” przypomina Borejków – z ich pomocną dłonią i serdecznością. Podobny jest także sztafaż wartości – i u Musierowicz i u Szwai dominują dobro, przyjaźń, empatia, bezinteresowność. Nie można jednak stawiać znaku równości między tymi pisarkami, każda z nich to bowiem odrębna jakość.
Wracając do „Anioła w kapeluszu” - aż żal, że tak urocza powieść tak mocno wciąga, bo przez to przyjemność czytania szybko się kończy. Monika Szwaja to sprawdzona marka gwarantująca znakomitą, zabawną i mądrą lekturę. Z wrodzonym sobie kunsztem wzrusza, bawi i skłania do refleksji. Tak było i tym razem, więc nie pozostaje mi nic innego niż gorąco polecić „Anioła...” wszystkim spragnionym pokrzepiającej i pogodnej lektury – nie tylko na zimowe wieczory!
Komentarze
Życzę "Anioła..." pod choinką