• Skocz do głównej treści strony
  • Skocz do menu nawigacyjnego i logowania

Nawigacja i wyszukiwanie

Nawigacja

  • Wywiady
  • Recenzje
  • Patronaty
  • O książkach, autorach i nie tylko...
  • Spotkania autorskie
  • Redakcja

Szukaj

Click for: Promotional Hats
Jesteś tutaj: Home

Filmowe CPA

Przeglądaj

  • Aktualności
  • Recenzje
  • Wywiady
  • Patronaty
  • O książkach, autorach i nie tylko...
  • Spotkania autorskie
  • Konkursy
  • Blog
  • Partnerzy
  • Pliki do pobrania
  • Redakcja
  • Wasza twórczość
  • Mapa strony
  • Polityka prywatności

Ostatnio komentowane

  • Patronat naszego portalu - "Wspomnienia w kolorze sepii" Anny J. Szepielak. Wydawnictwo Nasza Księgarnia. (15)
  • Wywiad z Karoliną Wilczyńską, autorką m.in. "Anielskiego kokonu" (46)
  • Wywiad z Marią Ulatowską, autorką m.in. "Kamienicy przy Kruczej" (48)

Odwiedza nas

Odwiedza nas 71 gości oraz 0 użytkowników.

Andrzej Stasiuk w rozmowach z Dorotą Wodecką "Życie to jednak strata jest" (Wydawnictwo Czarne)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: czwartek, 14, maj 2015 10:08

Andrzej Stasiuk to jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy współczesnych, prozaik, poeta, dramaturg, eseista, publicysta, wydawca; laureat Nagrody Fundacji im. Kościelskich oraz Literackiej Nagrody Nike. Ceniony przez krytyków, lubiany przez czytelników, nie pławi się w blasku sławy, nie stąpa na czerwonych dywanach, nie gości w telewizji śniadaniowej. Nie rozmienia się na drobne, jest bezpośredni, autentyczny i szczery. To taki pisarz „niepokorny”, który ma naprawdę dobrze poukładane w głowie, a na plecach dźwiga ciężki bagaż życiowych doświadczeń.

W prozie Stasiuka jest poezja - magia słowa, metafizyka i melancholia, wyjątkowy nastrój.  Autor mistrzowsko skupia  się na tym, co bywa często niedostrzegane. Poświęca uwagę temu, co niepozorne, stare, brzydkie albo piękne, czy smutne. Pochyla się nad starością, chorobą, samotnością, śmiercią i przemijaniem. Chwyta to, co ulotne. Nikt tak jak Stasiuk nie opisuje podróży, peryferii, codzienności, ludzi i krajobrazu... To doskonały obserwator o niezwykłej wrażliwości. W swoich książkach uczy nas innego spojrzenia na świat - z uwagą, spokojem, refleksją. 

„Życie to jednak strata jest” tak dość smutno i filozoficznie brzmi tytuł cyklu rozmów pisarza z dziennikarką „Gazety Wyborczej”, autorką reportaży publikowanych w „Wysokich Obcasach” i „Dużym Formacie”, Dorotą Wodecką. Ich spotkania odbywały się na przestrzeni aż 6 lat. Lektura tej książki stratą nie jest. Zyskujemy bowiem  skondensowaną wiedzę o życiu i poglądach autora m.in. „Białego kruka”, „Opowieści galicyjskich”, „Jadąc do Babadag”.  Jaki obraz Andrzeja Stasiuka wyłania się z tych dialogów?

Oto gospodarz na 17 hektarach, który nie sieje i nie zbiera tylko książki pisze, a do koszenia trawy używa owiec o nietypowych imionach. Gromadzi martwe myszki komputerowe, stare telefony i zużyte bilety. Uwielbia prowadzenie samochodu, bo daje mu to głęboki kontakt z przestrzenią.   Zapalony podróżnik – eksploruje głównie wschód i południe Europy, ukochane Bałkany, był też np. w Mongolii. Mieszka na wsi, w Beskidzie Niskim. Siedzi przed szałasem ciesząc się ciszą i odgłosami przyrody.  Fascynuje go twórczość Zygmunta Haupta. W życiu ważne są dla niego „Szczegóły. Detale. Prostota. Ta uczuć, krajobrazu, czynności. Spokój.”(s. 19) oraz to, żeby nie zmarnować szans, jakie daje nam los. Samotnik i indywidualista, nad podziw przywiązany do żony, córki,  przyjaciół, swojego prywatnego świata. Bacznie  obserwuje współczesność. Odcina się od konsumpcjonizmu i stereotypów.  Mądrze prawi,  choć  to - jak sam o sobie mówi- „prostaczek z Beskidu Niskiego” (s. 10). Szkół nie ukończył, ale jest wybornie oczytany, ambitny. „Tekturowy samolot” napisał, by zaimponować żonie, Monice, która wówczas pracowała nad doktoratem z antropologii i prowadzili nieustanne rozmowy o eseistyce antropologicznej. Zresztą oni non stop rozmawiają ze sobą.
Szczerze, tak „kawa na ławę”, Stasiuk opowiada o swoim życiu, o kobietach, o śmierci bliskich osób, o religii i polityce, o wolności, Polsce, Rosji, o tym, co dzieje się dookoła. Bywa dosadny, zdarza mu się wyrazić trywialnie i nieparlamentarnie, ale jednocześnie wykazuje ogromną wrażliwość. Taki już jego urok.

 Dorota Wodecka dzielnie towarzyszy Stasiukowi  - idą do baranów, jadą autem, odwiedzają cmentarz…  Dziennikarka  zadaje pytania dociekliwe, trudne, drążące temat. Autor czasem się „wkurza”. Odpowiada, być może dla niektórych kontrowersyjnie, ale po swojemu, szczerze, zgodnie z własnymi przekonaniami. To żywa, swobodna  i prawdziwa rozmowa, prowadzona przez dwoje inteligentnych ludzi, którzy się szanują i rozumieją. Zachowany jest przy tym dystans, interlokutorzy zwracają się do siebie „pan” – „pani”, nie ma tu włażenia z butami w prywatność, takiego  „wybebeszania” rodem z kolorowego tygodnika, pisarz i tak chyba i tak dość dużo odsłania, ale nie przekracza granic. Wywiad jest na wysokim poziomie, interesujący, dający do myślenia oraz inspirujący.

 Dla czytelnika – zwłaszcza gustującego w twórczości Stasiuka  –  ten zbiór rozmów stanowi  nie tylko ciekawą i przyjemną lekturę, ale jest wręcz skarbem, być może kluczem do lepszego zrozumienia utworów pisarza. Bo akurat w tym przypadku życie i pisanie stanowi ciągłość, jedność. Książkę można czytać na wyrywki lub po kolei przechodzić przez 9 rozdziałów. Znajdziemy tu sporo zdań wartych zanotowania i przyswojenia, takich stasiukowych prawd, aforyzmów. Zaleca się przygotowanie karteczek samoprzylepnych albo notesu i czegoś do pisania – przydadzą się. Osobiście bardzo jestem ukontentowana i wprost zachwycona tym wywiadem-rzeką. Nabrałam ochoty na sięgnięcie po inne książki autora, nie wszystkie bowiem czytałam. Chciałabym też zapoznać się z twórczością  Haupta, czy z kultową powieścią Kerouaca, skoro są one  tak ważne dla Stasiuka – czuję się zainspirowana.

Nie da się przejść obojętnie wobec „Życia…”. Polecam gorąco spotkanie z tą nietuzinkową postacią świata literatury, a sama biegnę szukać jego książek.

 

Dodaj komentarz

Beata Ostrowicka "Poczytam ci, mamo. Elementarz" (Nasza Księgarnia)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: środa, 13, maj 2015 09:53

„Dostał Jacek elementarz, ale mina uśmiechnięta, hejże hej, hejże ha, elementarz Jacek ma!” –  tak brzmią słowa szkolnej piosenki,  którą pamiętam z dawnych lat. Wokół obecnie obowiązującego, bezpłatnego podręcznika dla pierwszoklasistów jest wiele kontrowersji. Wątpliwość budzi też rozpoczynanie edukacji szkolnej w wieku 6 lat. Nauka czytania jednak tak naprawdę rozpoczyna się wcześniej. Dziecko już w wieku przedszkolnym zaczyna interesować się literami, rozpoznaje je w książeczkach, wskazuje w swoim otoczeniu (szyldy sklepów, napisy na opakowaniach, ulotki itp.), próbuje je łączyć i czytać proste wyrazy. Często kojarzy też zapisy całościowo, bez rozróżniania na poszczególne głoski – metodą globalną. Warto tę naturalną ciekawość wykorzystać i wspomagać malucha podsuwając mu atrakcyjne pomoce do nauki czytania.

 Na pewno i Jacek, i Agatka, i nawet Ala, która ma Asa, ucieszyliby się z elementarza zaproponowanego przez Naszą Księgarnię. Napisała go Beata Ostrowicka, autorka licznych i nagradzanych książek dla dzieci oraz młodzieży, a zilustrowała Katarzyna Kołodziej.
„Poczytam ci, mamo. Elementarz” skonstruowany jest z trzech części. Pierwsza z nich jest rysunkowa – dziecko opowiada , co widzi na ilustracjach, a z pomocą rodziców poznaje wyrazy napisane w dymkach dużą czcionką i przyswaja je metodą globalną. Drugi etap to krótkie i proste teksty zbudowane z 30 podstawowych liter, zgodnie z zasadą „Tak się czyta, jak się pisze”. Stopniowo są to czytanki coraz trudniejsze, dochodzą litery takie jak  ó, j, ł, h, ę, ą, ż oraz zmiękczenia ć, ś, ń, ź. W dymkach umieszczono wybrane wyrazy w 3 formach: całościowo, z podziałem na sylaby, z wyróżnieniem na kolorowo samogłosek i spółgłosek. Dzięki temu  mały czytelnik ćwiczy umiejętność analizy i syntezy. Trzecia część to już czytanie  bardziej „zaawansowane” – wprowadzono dwuznaki, wyrazy zawierające upodobnienia pod względem dźwięczności lub wymowy, uproszczenia (np. jabłko [japko], babka [bapka]). Mamy więc do czynienia z wyrazami, które inaczej się czyta, a inaczej pisze.

Bohaterami elementarza są Lena, Ada, Antek, Leonek, ich rodziny, kotek Itek. Każda czytanka, historyjka jest dość krótka, mieści się na dwóch stronach obok siebie, tzw. rozkładówce. Czytanie ułatwia duża czcionka, która jednak troszkę zmniejsza się na kolejnych etapach tego elementarza, w miarę jak wydłużają się teksty. Cały czas jednak mamy całość przystępną dla dziecka, łatwą do opanowania, a przy tym atrakcyjną, ciekawą jeśli chodzi o treść. Mini-opowieści są przyjemne odbiorze, nowoczesne, bliskie dzieciom, dotyczą ich zabaw, marzeń, radości i lęków, otaczającego świata.
Ilustracje są kolorowe, wesołe, przyciągające oko. Na końcu zamieszczono alfabet z obrazkami – kolejnym literom przyporządkowano odpowiednie obrazki zaczynające się bądź zawierające (w przypadku ó, ę, ń) daną literę.

Opiekę metodyczną nad tym elementarzem sprawowała prof. nzw. dr hab. Lidia Marszałek.  Wstęp napisała mgr Edyta Ćwikła, metodyk, pedagog z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. M. Grzegorzewskiej w Warszawie. Uznała, że spośród wielu pozycji na rynku wydawniczym to  właśnie ta pozwala zorganizować i wspierać naukę czytania w sposób ciekawy, dlatego jest godna polecenia. Na pewno ta książka wyróżnia się przemyślaną i dostosowaną do rozwoju umiejętności konstrukcją, a także interesującą treścią i atrakcyjną grafiką. „Przeczytam ci, mamo. Elementarz” może być źródłem świetnej zabawy i nauki dla kilkulatków.

Moim zdaniem metod nauki czytania jest wiele, w praktyce zaś wychodzi, która najlepiej odpowiada naszemu dziecku. Na dobrą sprawę można nauczyć się czytać przy pomocy drewnianych klocków w literkami i nagłówków w gazetach, czego sama jestem przykładem. Bliska mi jest metoda nauki czytania opracowana przez E. I F. Przyłubskich (metoda analityczno – syntetyczna o charakterze funkcjonalnym), której doświadczyłam w pierwszej klasie, ucząc się z podręcznika „Litery”, a wcześniej w zerówce z „Mam 6 lat”. Cieszę się jednak, że współcześnie mamy większy wybór metod i publikacji książkowych. Grunt to dużo czytać dzieciom i z dziećmi, zachęcać, ale nie zmuszać do poznawania świata liter. Na wszystko przyjdzie pora. Moja mała czytelniczka „Poczytam ci, mamo. Elementarz” na razie ogląda i próbuje odczytywać wyrazy z pierwszego etapu, sporo jeszcze „zgaduje” i „kombinuje”. To jeszcze nie jej czas, ale zainteresowanie jest, a to najważniejsze. Książka Beaty Ostrowickiej na pewno będzie u nas często czytana. Warto ją wypróbować i porównać z innymi elementarzami.

 

2 komentarze

Mariola Jarocka "Legendy polskie" (Wydawnictwo Wilga)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: sobota, 09, maj 2015 09:40

Legendy polskie dzielą się na te bardzo znane i na te znane nieco mniej. Któż z nas nie potrafiłby przytoczyć opowieści o Smoku Wawelskim czy Warsie i Sawie? Większość zna też zapewne legendę o czarciej łapie, gdańskiej Madonnie i Piaście Kołodzieju. A czy wiecie, komu swoją nazwę zawdzięcza Sławskie Jezioro? Czy znacie historię opolskiego herbu i czarownic z Łysej Góry? Czy słyszeliście, co wydarzyło się w Krawieckiej Baszcie na ziemi szczecińskiej, i na olsztyńskim zamku? Mariola Jarocka przedstawia nam legendy z każdego województwa, pisze bardzo ciekawie, zwięźle, a na sam koniec lektury proponuje... test! Warto go zrobić. I warto przypomnieć sobie – a może dopiero poznać? – urocze polskie legendy, które funkcjonują w naszej zbiorowej świadomości od wielu pokoleń. Czy sobie z tego zdajemy sprawę, czy też nie.

 

W dawnym Wrocławiu piękna Katarzyna wciąż zwodzi swojego narzeczonego i nieustannie przesuwa datę ślubu. Woli się bawić, zamiast zostać stateczną mężatką. Poszukująca wrażeń dziewczyna trafia na sabat czarownic, zaczyna parać się magią, pogrąża w nieustających zabawach i hulankach. Ale nowe życie jej nie cieszy. Kiedy narzeczony opuszcza Kasię, ta popada w coraz większą apatię, aż wreszcie umiera ze zgryzoty. Po śmierci, jako czarownica, trafia na mostek pokutnic... W Toruniu zdolny cukiernik Bogumił korzysta z pomocy władczyni leśnych stworzeń, by przygotować doskonałe pierniki, których ludzie nigdy nie zapomną. W okolicach Lublina podczas odczytywania niesprawiedliwego wyroku na sali sądowej zjawia się sam czart, oburzony nieuczciwością, jakiej nawet samo piekło znieść nie może. W państwie Polan nad pewnym jeziorem córka kapłana pilnuje świętego ognia, nieustannie podsycanego ku czci Światowida. Piękna panna o imieniu Sława poznaje rycerza brandenburskiego, w którym zakochuje się z wzajemnością. Kiedy decyduje się zostać jego żoną i przyjmuje wiarę chrześcijańską, ojciec-kapłan przeklina córkę. Podczas przeprawy zakochanych przez jezioro dochodzi do tragedii... W Łodzi, w pewnej fabryce, przebiegły bies konstruuje maszyny, które pracują lepiej i szybciej od ludzi. Przerażeni widmem utraty zatrudnienia robotnicy rozpoczynają strajk. Mieszkańcy krakowskiego grodu żyją w strachu przed potwornym smokiem, który ulokował się pod samym Wawelem. Na ratunek udręczonym ludziom przybywa skromny szewczyk Skuba. Ma on pewien pomysł na to, jak pozbyć się jaszczura. Na skraju prastarej puszczy, w zakolu Wisły, mieszka Wars z Sawą. Pewnej nocy do ich chaty trafia zbłąkany książę Ziemiomysł, który – zaskoczony hojnością i gościnnością Warsa i Sawy – postanawia ofiarować im w podzięce ziemie. Wkrótce w zakolu Wisły powstaje osada rybacka, a później miasto – Warszawa. Na ziemiach opolskich zaś... I w Bieszczadach... Nad jeziorem Wigry tymczasem... I w Gdańsku, śląskich kopalniach, na Łysej Górze, w Olsztynie, w gnieźnieńskim grodzie, na ziemi szczecińskiej... Tak, tak, tam również działy się rzeczy dziwne, magiczne, niecodzienne!

 

Legendy polskie to pozycja wyjątkowa i bardzo wartościowa. Znajdą się pewnie sceptycy, którzy stwierdzą, że przecież te same historie można znaleźć w Internecie. Rzeczywiście – można. Sprawdziłam. Tylko co z tego? Warto mieć w domu tę piękną książkę, warto ją kartkować, czytać i oglądać. Bo to nie tylko tekst, ale również wspaniałe ilustracje Katarzyny Sadowskiej. Mariola Jarocka z uwagą przyjrzała się materiałom źródłowym, opracowała legendy ciekawie i spisała je wnikliwie, nadając im lekkość i momentami naprawdę wartką akcję. Znajdziemy tu historie przerażające, pokrzepiające, tragiczne, smutne, radosne, pouczające i wzruszające. Każdy rozdział Jarocka poprzedza krótką notką na temat województwa i proponuje listę miejsc, które warto odwiedzić. Na koniec, jak już wspomniałam, znajdziemy quiz. Cieszę się bardzo z tego, że Mariola Jarocka napisała Legendy polskie. Coraz bardziej przeraża mnie wszechobecne teraz odchodzenie od słowa pisanego, zapominanie o legendach, podaniach i baśniach, odzieranie rzeczywistości z odrobiny magii, którą ofiarują nam opowieści. Zwłaszcza takie. Znane od pokoleń, powtarzane z uporem i wciąż na nowo interpretowane. Zawsze chętnie sięgam po historie spisane przez przodków, po ludową mądrość zawartą w legendach właśnie. Nieustannie znajduję w nich prostą prawdę i głębokie przesłanie. Dlatego też lektura Legend polskich sprawiła mi ogromną przyjemność. Zwłaszcza że – co przyznaję ze wstydem – nie wszystkie historie znałam...

 

Dodaj komentarz

Lucyna Olejniczak "Kobiety z ulicy Grodzkiej. Hanka" (Prószyński i S-ka)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: piątek, 08, maj 2015 11:01

Proszę sobie zarezerwować wolny wieczór, zaparzyć wielki kubek melisy, zasiąść wygodnie w fotelu, opcjonalnie otulić kocem i dopiero wtedy można otworzyć najnowszą książkę Lucyny Olejniczak, autorki kilku powieści, w tym nagrodzonej na Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach w 2014 roku: „Opiekunka, czyli Ameryka widziana z fotela”.
Pierwszy tom sagi o kobietach z ulicy Grodzkiej pochłania się łapczywie, a towarzyszą temu ogromne emocje i nerwy. Są tu bowiem opisane mroczne tajemnice i okrutne sceny, które lepiej niech nam się nawet nie przyśnią…

Autorka zabiera czytelników do Krakowa, w którym wszak sama mieszka od urodzenia, i przenosi w czasie do schyłku XIX wieku i początków XX. Obserwujemy jak wówczas wyglądało życie w mieście, między salonami bogatych a suterenami biednych. I może przypomną się nam pozytywistyczne nowele. Poznajemy aptekarza Bernata, który jest niczym Doktor Jekyll i Mister Hyde – za maską zacnego farmaceuty kryje się okrutne oblicze zwyrodnialca.  Przeżywamy naznaczone klątwą dzieje jego rodziny. Tytułowa Hanka odrywa w fabule bardzo istotną rolę, choć sama postać pojawia się epizodycznie. Z nią związany jest watek paranormalny, ale raczej w takim wydaniu ludowym, jakby baśniowym.
Na pierwszy plan wysuwa się Wiktoria, która jako noworodek została podstępem i cudem ocalona, a jako już dorosła kobieta, była jedną z pierwszych studentek farmacji na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jej imię oznacza „Zwycięstwo”, ale w jej przypadku wszystkie mniejsze i większe życiowe sukcesy były ciężko okupione. Dźwigała ogromny ciężar swojego pochodzenia, piętno klątwy i przerażającą wiedzę o ojcu. I nawet nadzieja na szczęśliwy związek została zgaszona przez pewną informację na temat ukochanego Filipa.

Powołując się na notę z okładki, mogę potwierdzić, że to „powieść o klątwie, trudnych relacjach rodzinnych, o konieczności wybaczania”, dodam jeszcze, że to także opowieść o tragicznych sytuacjach, o emancypacji kobiet, o niezwykłej determinacji bohaterki, która była jak jasny promyk w mrocznym, brutalnym świecie, o uczuciu, któremu nie dane było spokojnie rozwinąć skrzydeł… Czyta się tę książkę niemal jednym tchem, wzruszając i wzdrygając się na przemian, roniąc gdzieniegdzie łzę i zaciskając pięści. Konstatując z goryczą, że w pewnych aspektach nic się nie zmieniło się od stu lat, tylko metody nieco inne. Na ostatniej stronie „budzimy się” ze zdziwieniem, że to koniec i czym prędzej rozglądamy się za kolejną częścią. W II tomie będziemy śledzić losy Wiktorii, prawdopodobnie w Paryżu.

Czytelniczki uwielbiają sagi, tak chyba mogę powiedzieć, wnioskując z zaobserwowanej popularności tego gatunku i ostatnio wręcz jego wysypu na rynku wydawniczym. Skoro jest zapotrzebowanie, to autorzy powinni kuć żelazo póki gorące. Pierwsza część cyklu „Kobiety z ulicy Grodzkiej”, przywołująca ducha dziewiętnastowiecznych sag we współczesnym wydaniu, okazała się świetną lekturą, pochłaniającą i pełną wrażeń. Oby jak najszybciej pojawiła się kolejna część. Na zapas przygotuję melisy.

 

Dodaj komentarz

Barbara Spychalska-Granica "Niespodzianka na 6 liter" (Zysk i S-ka)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: czwartek, 07, maj 2015 10:25

Niespodzianki są nieodzownym elementem naszego życia i choć z reguły wywołują pozytywne emocje, to większości z nas zdarzyło się otrzymać prezent, który nie tylko był nieoczekiwany, ale również niechciany. Przyjmując niespodziankę zawsze ponosimy mniejsze lub większe ryzyko, lecz  kiedy postanawia zaskoczyć nas los, nie zawsze jesteśmy przygotowani na jego dary. Paulo Coelho w  jednym z utworów stwierdził, że „Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los.” Sięgając po książkę Barbary Spychalskiej – Granicy o intrygującym tytule „Niespodzianka na 6 liter” byłam ciekawa, w jakie niespodziewane perypetie zostaną uwikłane wykreowane przez nią postacie.

 

Narratorką, a zarazem główną bohaterką powieści jest trzydziestoparoletnia rozwódka Magda. Samotna kobieta po przejściach, której życie koncentruje się wokół bokserki Luizy i pracy. Jerzy był jej wielką miłością, ale małżeństwo z nim ze szczęściem niewiele miało wspólnego. Dziś kobieta twardo stąpa po ziemi, ale nie przestała marzyć o uczuciu, które zagościłoby w jej sercu, choć pomocy znajomych, którzy chętnie zabawiliby się w swatkę nie przyjmuje. I pewnie życie Magdy nie uległoby zmianie, gdyby pewnego jesiennego dnia nie podzieliła się bochenkiem chleba z nieznajomym. Ben szybko okazuje się wspaniałym facetem, ale czy kobieta jest gotowa na nowy związek? Sytuację dodatkowo komplikuje zachowanie szefa, który nie ukrywa, że chętnie  otworzyłby  dawno zamknięte rozdziały z przeszłości.

Życie Magdy wkracza na nowe tory, los daje jej szansę na zmiany, a przy tym płata figla stwarzając nie jedną, a kilka możliwości. Gdyby kobieta miała więcej charakteru, a asertywność nie była jej obca, to pewnie nie zabrnęłaby w ślepą uliczkę. Miłość zamiast przynieść jej szczęście, tylko  wprowadziła chaos i skomplikowała jej poukładane życie. A kiedy rozum i serce kierują się odmiennymi argumentami, podjęcie decyzji nie jest wcale łatwe i niesie za sobą konsekwencje. 

Fabuła powieści nie jest skomplikowana, a rozwój wypadków łatwy do przewidzenia. Jednak perypetie głównej bohaterki przykuwają uwagę czytelnika i dostarczają mu wrażeń na wielu płaszczyznach. Pisarka wykreowała sympatyczną dziewczynę i obarczyła ją bagażem doświadczeń, a przy tym nie pozbawiła jej marzeń i tej młodzieńczej naiwności, która sprawia, że popełnia błędy, ulega wpływom i pakuje się w kłopoty oraz skomplikowane układy interpersonalne.

Autorka  posługuje się lekkim i łatwym w odbiorze stylem. Nie koncentruje się wyłącznie na relacjach damsko – męskich, ale też pozwala zgłębić psychikę kobiety. Nie zapomina o dobrym humorze i postaciach drugoplanowych – przyjaciołach, współpracownikach i bliskich, którzy  stanowią ważny element egzystencji bohaterki. Bieżące wydarzenia wzbogacone są o retrospekcje, które uzupełniają przedstawioną historię tworząc spójną całość. 

„Niespodzianka na 6 liter” to godne uwagi babskie czytadło podejmujące temat miłości, przyjaźni, kobiecych rozterek i duchów przeszłości. Pozwalające na relaks i odpoczynek po ciężkim dniu. Odrywające od rzeczywistości i dostarczające miłych wrażeń oraz niosące ładunek pozytywnej energii. Czas spędzony z Magdą płynie szybko i przyjemnie. Polecam.

 

Dodaj komentarz

Katarzyna Rygiel "Wielki chłód" (Zysk i S-ka)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: środa, 06, maj 2015 10:29

Powieść Wielki chłód jest niejako kolejną odsłoną serii kryminalnej o rudowłosej antropolog Ewie Zakrzewskiej. „Niejako”, ponieważ samej Ewy bardzo tu mało, a i klimat najnowszej książki Rygiel wydaje się zupełnie inny. W Ekspedycji Kolitz, Grze w czerwone i Śmiertelnym zleceniu mogliśmy poczytać o tajemniczych zbrodniach, które w jakiś sposób zawsze wiązały się z antropologią, historią i sztuką. Miejsca akcji – jak choćby cysterski klasztor w Kolitz czy Biskupin – były tam bardzo ważne, wyraziste, ściśle związane z wydarzeniami. Miejsce akcji Wielkiego chłodu nie wydaje się już tak istotne i przedstawione w powieści wypadki można by równie dobrze przenieść z Warszawy do innego polskiego miasta. Antropolog Ewa Zakrzewska pojawia się tutaj zaledwie w kilku fragmentach i zupełnie nie bierze udziału w śledztwie. Ustępuje pola swojemu partnerowi – nadkomisarzowi Krzysztofowi Sobolewskiemu, a także pewnemu pisarzowi, który zaczyna mylić fikcję z życiem... Czy wielbiciele cyklu o rudowłosej pani antropolog mogą poczuć się rozczarowani Wielkim chłodem? Odrobinkę tak. Z drugiej jednak strony Wielki chłód to całkiem niezły kryminał. Niezły, choć, szczerze mówiąc, liczyłam na więcej...

 

Janusz Krzyżanowski, autor powieści kryminalnych cieszących się umiarkowanym zainteresowaniem, pracuje nad nową książką. Wokół niego zaczynają się jednak dziać rzeczy dziwne. Krzyżanowski co rusz znajduje w swoim mieszkaniu osobliwe upominki. Zapalniczki, na przykład. Drogi koniak. Papierośnicę wykonaną z kości. A wszystkie te rekwizyty pojawiają się w jego nowej książce... Tylko jak to możliwe, że ktoś ten tekst przeczytał, skoro autor nikomu nie pokazał nawet jednego akapitu? Sytuacja staje się niebezpieczna zwłaszcza wtedy, gdy była żona Janusza znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Zupełnie tak, jak w jego powieści znika jedna z bohaterek... Na tym jednak nie kończą się podobieństwa. Prześladowca Janusza zdaje się wiedzieć o pisarzu wszystko i robi, co może, by przyciąć rzeczywistość do świata powieściowego. Po pewnym czasie Krzyżanowski nie wie już, kto kogo prowokuje. On – słowami, czy prześladowca – czynami. Zresztą Krzyżanowski ma też inne, osobiste problemy. Odkąd zaginęła jego była żona, musiał się zająć dziesięcioletnim synem, z ojca weekendowego przeistoczyć w tatusia na pełen etat. Tyle tylko, że Janusz bardzo ceni sobie własną niezależność. Poza tym na horyzoncie pojawia się kobieta, którą utracił przed dziesięcioma laty, ale której nigdy nie przestał kochać. Czy pisarz może skupić się na życiu prywatnym, kiedy sam nie wie już, co jest fikcją, a co prawdą?

 

Katarzyna Rygiel pisze bardzo dobrze, sprawnie posługuje się językiem i konstruuje ciekawe fabuły, co udowodniła już w niejednej swojej powieści. Wielki chłód to również książka świetnie napisana i skonstruowana z zegarmistrzowską precyzją. Rygiel nieźle łączy wątki kryminalne z obyczajowymi i ciekawie rozbija narrację, przetykając akcję główną fragmentami kryminału pisanego przez Krzyżanowskiego i opowieścią bezimiennego bohatera, który mówi o tym, jak dopuścił się pewnej zbrodni... Autorka używa do tego celu trzech różnych czcionek, dzięki czemu czytelnik ani przez chwilę nie czuje się zagubiony. Zwłaszcza opowieść bezimiennego bohatera wydała mi się interesująca, przede wszystkim z psychologicznego punktu widzenia. To znakomita analiza zaburzonego umysłu, genialny portret człowieka, który tak bardzo nie zdaje sobie sprawy z własnego szaleństwa, że wychodzi poza swoje „ja”, patrzy na siebie z zewnątrz. I choć w połowie zaczęłam się już orientować, kto może snuć tę opowieść i jakich wydarzeń dotyczy, wciąż śledziłam narrację z zainteresowaniem. Podobne odczucia miałam wobec fragmentów powieści Krzyżanowskiego. W Wielkim chłodzie mówi się o tym, że Krzyżanowski stara się naśladować mistrza Chandlera, ale robi to dość nieudolnie, co zdaje się wyraźne zwłaszcza wtedy, gdy czyta się jednego po drugim. Fragmenty powieści pisanej przez bohatera właśnie takie są. Chandlerowskie, ale jakby niedorobione, pozbawione polotu i specyficznej aury kryminału noir, która u mistrza z LA była aż gęsta. I ta nieudolna stylizacja wyszła Rygiel znakomicie. Chwilami warszawskie knajpki, ciemne zaułki i przebogate konstancińskie wille sprawiają wrażenie, jak gdyby przeniesiono je z LA Chandlera. A jednak coś zgrzyta, coś wciąż jest nie takie, zbyt oczywiste, zbyt „przaśne”... Udało się też Rygiel stworzyć pewien retro-klimat. Wnętrza lokali siwe od papierosowego dymu, elegancka femme fatale w zielonej sukni... Znakomita jest także sama powieść w powieści. Chętnie przeczytałabym ją w wersji rozbudowanej.

 

Co mnie w książce Rygiel nie urzekło, to, hm..., wielki chłód właśnie. Tytuł powieści wydał mi się tutaj bardzo adekwatny do treści. Wielki chłód jest nieznośnie chłodny. Wszystko jest tu chłodne. Bohaterowie, relacje między nimi, zbrodnie popełnia się na chłodno, na chłodno analizuje sytuacje, na chłodno myśli, na chłodno nawet kocha. Krwi mi tutaj zabrakło chyba. Ciepłego oddechu, wrażeń. Wielki chłód to niezła książka, którą czytałam z przyjemnością, ale która mną za bardzo nie wstrząsnęła. I ta przyjemność z lektury też była właśnie taka chłodna. Zabrakło mi również odrobiny poczucia humoru, na które Rygiel pozwala sobie tylko we wstawkach Chandlerowskich, a i to czyni bardzo subtelnie. A przecież Chandler był zabawny, bardzo zabawny! Skąd więc ta powściągliwość? Podczas lektury Wielkiego chłodu nie uśmiechnęłam się ani razu i momentami czułam się już zmęczona nieco przyciężkim klimatem. Zwłaszcza że zakończenie (którego się niestety domyśliłam) jest naprawdę bardzo przygnębiające. To taki pesymizm w wersji „full wypas”. Szkoda mi co niektórych bohaterów, dobrze zresztą wykreowanych, i mam wrażenie, że autorka postąpiła wobec nich naprawdę okrutnie. Ale wbrew wyuczonym schematom, to pewne. A jednak no... Żeby tak całkiem do końca wszystko na smutno? Może o to właśnie Rygiel chodziło, a ja nie załapałam konwencji? Takie jest jednak moje czysto subiektywne odczucie. Czytelnicy o innej wrażliwości i odmiennych upodobaniach wrażenia z lektury będą mieli również odmienne i pewnie to, co dla mnie jest wadą, uznają za zaletę. Dlatego też nie chciałabym nikogo do Wielkiego chłodu zniechęcać, wiem bowiem, że ta książka naprawdę może się podobać. Podobać nawet bardzo. Jestem przekonana, że znajdą się też tacy czytelnicy, którzy się nią bez reszty zachwycą. A zatem, mimo wielkiego chłodu, polecam. 

 

Dodaj komentarz

Elżbieta Cherezińska "Legion" (Zysk i S-ka)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: wtorek, 05, maj 2015 12:55

Elżbieta Cherezińska znana jest głównie z poświeci fantastycznych, osadzonych w czasach średniowiecznej Polski. Sławna już  „Korona śniegu i krwi” zdobyła nie tylko serca rzeczy fanów, ale również liczne nagrody literackie. Jednak Elżbieta Cherezińska nie ograniczyła swojej twórczości do fantastyki, lecz wydaje się, że choć to literackie szaleństwo, to stworzyła powieść historyczną, która porusza bardzo trudny temat, szczególnie dla polskiego społeczeństwa.

„Legion” to fascynująca powieść o Żołnierzach Wyklętych i ich niezwykłej historii. Autorka wskrzesza bohaterów i sprawia, że czytelnik towarzyszy żołnierzom od pierwszych stron powieści. Jak już wspomniałam, Elżbieta Cherezińska poruszyła bardzo trudny temat w historii Polski, szczególnie, że jeszcze niedawne władze próbowały przekłamać, zatuszować i całkowicie wymazać z pamięci narodu historię Żołnierzy Wyklętych. Dziś, to Oni są prawdziwymi bohaterami, a ich poświęcenie i życie stały się symbolami głębokiego patriotyzmu. Również w „Legonie” został ukazany los, codzienna walka i niezwykle trudne decyzje Żołnierzy, dla których dobro Ojczyzny było najważniejszą wartością. 

Elżbieta Cherezińska stworzyła historię, która porusza serce czytelnika i budzi, często uśpione patriotyczne uczucia. Czym jest dzisiejszy patriotyzm? Na szczęście nie musimy stawać do walki z bronią w ręku i nie modlimy się o przeżycie kolejnego dnia. Ale jeszcze tak niedawno, tysiące osób, często bezimiennych i zapomnianych oddało swoje życie, za to, że dziś możemy żyć w wolnej Ojczyźnie. 

Autorka napisała wyjątkową powieść, która  już weszła do kanonu literatury polskiej, zwłaszcza powieści historycznej i dokumentalnej. Tu nie ma miejsca na fikcję i wyidealizowany obraz bohaterów. Elżbieta Cherezińska stworzyła historie prawdziwych osób z ich zaletami, słabościami, lękami oraz niezwykłą odwagą. Nieraz cierpieli, umierali i poświęcali wszystko, w imię walki o dobro wolnej Ojczyzny. Nawet, gdy zostali sami bez pomocy zachodnich „przyjaciół”. Dlatego zawsze należy pamiętać o gorzkiej przeszłości, często tak krwawej i okrutnej oraz o  bohaterach, dla który miłość do Polski stała się najważniejszą wartością. 

 

Dodaj komentarz

Grzegorz Kasdepke "A ja nie chcę być księżniczką" (Nasza Księgarnia)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: poniedziałek, 04, maj 2015 09:59

To, że znany i popularny autor opowiadań dla dzieci, Grzegorz Kasdepke niespecjalnie chciałby zostać księżniczką, na pewno nikogo nie dziwi. Natomiast, jeśli dotyczy to pewnej małej dziewczynki o imieniu Marysia, sprawa wydaje się podejrzana.
Jak to? Dziewczynka nie chce być księżniczką, królewną, ani królową? Nie chce nosić pięknych sukni i korony na głowie? Niemożliwe! A jednak! Bo to taki stereotyp, wpychający dziewczynkę w rolę, niekoniecznie zgodnie z jej potrzebami, czy marzeniami. Tymczasem są małe panienki, które wolą być piratem, kosmonautą, czy tak jak bohaterka najnowszej książeczki G. Kasdepke – smokiem. Cóż, na pewno żywot smoka jest ciekawszy od trybu życia, jaki wiodą księżniczki. 

Marysia bawi się w teatralne scenki, angażując całą rodzinę do odgrywania postaci z bajki. Tata jest rycerzem, mama – księżniczką zamkniętą w pieczarze, babcia i dziadek, chcąc nie chcąc, muszą wcielić się w role… kościotrupów. Dziewczynka zaś jest smokiem, w dodatku straszliwym. Z czasem rezolutna bohaterka „dojrzeje” do zmiany ról, ale jeśli ktoś sądzi, że w końcu zostanie księżniczką, to grubo się myli.

Ta zabawna i przewrotna historyjka niesie przesłanie, że mądrość jest ważniejsza od urody, a przede wszystkim trzeba być sobą. Pokazuje świat dziewczynek i zabawy daleki od stereotypu, tym samym zaciekawia i rozśmiesza małych czytelników, czy słuchaczy. 

„A ja nie chcę być księżniczką!” to utwór, który z powodzeniem mógłby znaleźć się w serii „Poczytaj mi, mamo”. Od tamtych książeczek różni się jednak zasadniczo: formatem. Ma bowiem dość pokaźne gabaryty i nie chodzi tu o objętość. Dzięki dużym kartkom lepiej wyeksponowane zostały ilustracje. Ich autorką jest młoda, ale rozpoznawalna i ciesząca się uznaniem artystka. Emilia Dziubak. Nowa, dobra marka na scenie ilustratorskiej.

Przyjemność czytania i oglądania w jednym. Dla wszystkich dziewczynek, rycerzy i smoków!

Dodaj komentarz

Więcej artykułów…

  1. Konstanty Ildefons Gałczyński "Mężczyzna w damskim kapeluszu. Próby teatralne" (Wydawnictwo Prószyński i S-ka)
  2. Agnieszka Sowińska "Przekroje. Owoce i warzywa" (Nasza Księgarnia)
  3. Natalia Usenko "Bractwo-piractwo. Przygoda matematyczna" (Nasza Księgarnia)
  4. Ewa Kozyra-Pawlak "Liczypieski" (Nasza Księgarnia)

Strona 61 z 129

  • Start
  • poprz.
  • 56
  • 57
  • 58
  • 59
  • 60
  • 61
  • 62
  • 63
  • 64
  • 65
  • nast.
  • Zakończenie

Copyright © 2012 Polscy autorzy. Wszelkie prawa zastrzeżone.

biuro rachunkowe opole - tłumacz przysięgły włoskiego Wrocław - masaz Walbrzych - kontenery Strzegom - Płyty polerowane granitowe Strzegom

profesjonalny dobry hosting

Ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
ZAMKNIJ
Polityka Plików Cookies

Serwis nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies.
Pliki cookies (tzw. "ciasteczka") stanowią dane informatyczne, w szczególności pliki tekstowe, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika Serwisu i przeznaczone są do korzystania ze stron internetowych Serwisu. Cookies zazwyczaj zawierają nazwę strony internetowej, z której pochodzą, czas przechowywania ich na urządzeniu końcowym oraz unikalny numer.

Pliki cookies wykorzystywane są w celu:
  1. dostosowania zawartości stron internetowych Serwisu do preferencji Użytkownika oraz optymalizacji korzystania ze stron internetowych; w szczególności pliki te pozwalają rozpoznać urządzenie Użytkownika Serwisu i odpowiednio wyświetlić stronę internetową, dostosowaną do jego indywidualnych potrzeb;
  2. tworzenia statystyk, które pomagają zrozumieć, w jaki sposób Użytkownicy Serwisu korzystają ze stron internetowych, co umożliwia ulepszanie ich struktury i zawartości;
  3. utrzymanie sesji Użytkownika Serwisu (po zalogowaniu), dzięki której Użytkownik nie musi na każdej podstronie Serwisu ponownie wpisywać loginu i hasła;
W ramach Serwisu stosowane są dwa zasadnicze rodzaje plików cookies: "sesyjne" (session cookies) oraz "stałe" (persistent cookies). Cookies "sesyjne" są plikami tymczasowymi, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika do czasu wylogowania, opuszczenia strony internetowej lub wyłączenia oprogramowania (przeglądarki internetowej). "Stałe" pliki cookies przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika przez czas określony w parametrach plików cookies lub do czasu ich usunięcia przez Użytkownika.

W ramach Serwisu stosowane są następujące rodzaje plików cookies:
  1. "niezbędne" pliki cookies, umożliwiające korzystanie z usług dostępnych w ramach Serwisu, np. uwierzytelniające pliki cookies wykorzystywane do usług wymagających uwierzytelniania w ramach Serwisu;
  2. pliki cookies służące do zapewnienia bezpieczeństwa, np. wykorzystywane do wykrywania nadużyć w zakresie uwierzytelniania w ramach Serwisu;
  3. "wydajnościowe" pliki cookies, umożliwiające zbieranie informacji o sposobie korzystania ze stron internetowych Serwisu;
  4. "funkcjonalne" pliki cookies, umożliwiające "zapamiętanie" wybranych przez Użytkownika ustawień i personalizację interfejsu Użytkownika, np. w zakresie wybranego języka lub regionu, z którego pochodzi Użytkownik, rozmiaru czcionki, wyglądu strony internetowej itp.;
  5. "reklamowe" pliki cookies, umożliwiające dostarczanie Użytkownikom treści reklamowych bardziej dostosowanych do ich zainteresowań.
W wielu przypadkach oprogramowanie służące do przeglądania stron internetowych (przeglądarka internetowa) domyślnie dopuszcza przechowywanie plików cookies w urządzeniu końcowym Użytkownika. Użytkownicy Serwisu mogą dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących plików cookies. Ustawienia te mogą zostać zmienione w szczególności w taki sposób, aby blokować automatyczną obsługę plików cookies w ustawieniach przeglądarki internetowej bądź informować o ich każdorazowym zamieszczeniu w urządzeniu Użytkownika Serwisu. Szczegółowe informacje o możliwości i sposobach obsługi plików cookies dostępne są w ustawieniach oprogramowania (przeglądarki internetowej).
Operator Serwisu informuje, że ograniczenia stosowania plików cookies mogą wpłynąć na niektóre funkcjonalności dostępne na stronach internetowych Serwisu.
Pliki cookies zamieszczane w urządzeniu końcowym Użytkownika Serwisu i wykorzystywane mogą być również przez współpracujących z operatorem Serwisu reklamodawców oraz partnerów.