• Skocz do głównej treści strony
  • Skocz do menu nawigacyjnego i logowania

Nawigacja i wyszukiwanie

Nawigacja

  • Wywiady
  • Recenzje
  • Patronaty
  • O książkach, autorach i nie tylko...
  • Spotkania autorskie
  • Redakcja

Szukaj

Click for: Promotional Hats
Jesteś tutaj: Home

Filmowe CPA

Przeglądaj

  • Aktualności
  • Recenzje
  • Wywiady
  • Patronaty
  • O książkach, autorach i nie tylko...
  • Spotkania autorskie
  • Konkursy
  • Blog
  • Partnerzy
  • Pliki do pobrania
  • Redakcja
  • Wasza twórczość
  • Mapa strony
  • Polityka prywatności

Ostatnio komentowane

  • Patronat naszego portalu - "Wspomnienia w kolorze sepii" Anny J. Szepielak. Wydawnictwo Nasza Księgarnia. (15)
  • Wywiad z Karoliną Wilczyńską, autorką m.in. "Anielskiego kokonu" (46)
  • Wywiad z Marią Ulatowską, autorką m.in. "Kamienicy przy Kruczej" (48)

Odwiedza nas

Odwiedza nas 96 gości oraz 0 użytkowników.

"List sprzed lat" Roma J. Fiszer (Edipresse Książki)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: czwartek, 25, październik 2018 18:23
Autor: Daria Lizoń

Przyjaźń potrafi przetrwać wiele. Mało znam książek, które by opisywały tę piękną relację. Dlatego kiedy tylko przeczytałam krótki opis tej powieści, pomyślałam, że będzie to niezła dla mnie odskocznia od tych wszystkich tradycyjnych obyczajówek, skupiających się na miłości i gdzie przyjaźń spychana jest na dalszy plan. Zanim opowiem trochę więcej o fabule, pozwólcie, że przedstawię wizualną stronę tej historii.

Książka jest formatu A5. Na miękkiej, matowej okładka ze skrzydełkami można zostawić odciski palców, więc ostrożnie. Utrzymana jest w letniej kolorystyce, ze wspaniałym krajobrazem w tle. Beżowe strony i średnia wielkość czcionki ułatwia szybkie czytanie. Historia została tutaj  podzielona na trzy części, posiadające własne ponumerowane rozdziały, na końcu mamy spis treści.  Całość oceniam na: 5.

OPINIA:  Nie pamiętam kiedy czytałam książkę, gdzie głównym motywem fabuły była przyjaźń. Dlatego z przyjemnością i ciekawością zanurzyłam się w historii,  skrywającej się pod tą piękną okładką. Czy warto sięgnąć po tę powieść ?  O tym już za chwilę.

Głównymi bohaterkami są Ewa i Iwona.  Każda z nich jest inna, a jednak są podobne.

Iwona jest inteligentną kobietą, której małżeństwo jest istną fikcją. Częste wyjazdy męża powodują, że bohaterka jest samotna. Uważana za kobietę sukcesu, lecz tak naprawdę daleko jej do bycia idealną. Jest dumna ze swojego syna i relacji jaka ich łączy. Jednak gdzie w tym wszystkim możemy mówić o miłości czy szczęściu ?

Ewa to kwintesencja kobiecości. Niczym modliszka potrafi zwabić mężczyznę, wykorzystać go i zostawić. Jej małżeństwo jest dalekie od ideału. Oboje wiedzą o swoich wyskokach, jednak trwają w tym dziwnym układzie wiele lat. Ewa nie czuje się spełniona. Nie ma bowiem dziecka i nigdy go mieć nie będzie. Kiedy otrzymuje pewną kopertę jej życie wywróci się do góry nogami, sprawiając zarazem, że jeszcze bardziej zbliży się do swojej przyjaciółki Iwony.

Obie kobiety łączy tajemnica. Jednej jest śmiertelna, drugiej tragiczna. Sekrety zmieniły bohaterkom całe życie. Co bardzo mi się podobało  nie ma tutaj białych i czarnych charakterów, są one  szare, jak w prawdziwym  życiu. Ich decyzje dobre czy złe mają swoje argumenty, jakie jako czytelnik zrozumiecie. Co dla mnie jest fenomenalnym zabiegiem.

Co do fabuły jest od samego początku wciągająca. Sama historia jest tak przedstawiona, iż zaczynamy wczuwać się w nią. Spokojnie mogłaby dotyczyć mnie lub  bliskich. Obie bohaterki są sympatyczne i wzbudzają w czytelniku szereg skrajnych emocji. 

PODSUMOWUJĄC: ,, List sprzed lat” to książka bardzo życiowa. Motyw przyjaźni, który tutaj jest wyniesiony na wyżyny, był dla mnie czymś nowym. Miłość, choć występuje na kartach powieści, zostaje odstawiona na boczny tor, by dopiero pod sam koniec wystąpić naprzód.  Mamy tutaj również  takie elementy jak  walka ze swymi słabościami, szukanie własnego miejsca na ziemi, a przede wszystkim szczęścia. Jednak autorka w genialny sposób ukazuje siłę przyjaźni, czyniącą wszystko by owe szczęście chwycić za ogon. Bohaterowie to kolejny atut tej powieści. Barwni, zmagający się z problemami bliskimi nam. Polubicie ich wszystkich. Lekki i prosty język powoduje, że przez tę historię płyniemy. Fabuła jest ciekawa i porywająca. Zazdroszczę bohaterkom ich relacji i wspaniałej przyjaźni, która przetrwała nie jedną burzę. O takim przyjacielu marzy każdy.

 

 

 

Dodaj komentarz

"Droga przez piekło" Artur Zarzycki (Eurosystem)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: wtorek, 23, październik 2018 18:29
Autor: Agnieszka Kaniuk
Moi drodzy dziś przychodzę do Was z recenzją książki Pana Artura Zarzyckiego „Droga przez piekło”, której lektura wzbudziła we mnie bardzo wiele emocji, a to dlatego, że jej autor opisuje w niej swoją historię wychodzenia z nałogu, który przez blisko siedem lat dotyczył pośrednio także i mnie, ale o tym już za chwilę.
 
Chciałabym jednak zacząć od pytania, czy zdarzyło Wam się myśleć, odnosić się z pogardą do osób nadużywających alkoholu? Jeśli tak to mam nadzieję, że powyższa książka pozwoli Wam zrozumieć istotę podstępnej choroby, jaką jest alkoholizm, a dla tych z Was, których to uzależnienie dotknęło stanie się motywacją do tego, aby walczyć o siebie i swoje życie.
 
Artur Zarzycki to pseudonim mężczyzny, który jest trzeźwiejącym alkoholikiem i mimo że, jak sam pisze, nie pije już od blisko pięciu lat i udało mu się odbudować swoje życie na nowo, znalazł w sobie siłę, aby jeszcze raz pamięcią wrócić do swojej trudnej drogi przez piekło, którą kroczenie okupione było zupełną degradacją, upodleniem i cierpieniem. A zaczęło się tak niewinnie i bardzo wcześnie. Po raz pierwszy mężczyzna upił się do nieprzytomności, mając zaledwie siedemnaście lat. A później było już tylko gorzej. Nie będę zdradzała Wam zbyt wiele, bo książka ma niewiele ponad dwieście stron, a więc nie chcę, aby moja recenzja stała się jej streszczeniem. Powiem tylko tyle, że, jako młody chłopak Pan Artur miał swoje plany, marzenia i ambicje, z których niestety długie i podstępne macki choroby brutalnie go odarły.
Historia, którą odnajdziemy na kartach książki, jest szczerym do bólu świadectwem człowieka, który obnaża przed nami swoją duszę. Pisze o tym, jak wiele stracił, jak bardzo skrzywdził najbliższe swemu sercu osoby, jak nisko upadł, by odbić się od dna, Jemu się udało, ale wielu jego „przyjaciołom od kieliszka” niestety nie.
 
Autor poprzez swoją opowieść porusza bardzo wiele istotnych, kwestii, których często nie bierzemy pod uwagę, podejmując walkę z uzależnieniem, bądź też chcąc pomóc osobie uzależnionej w wyjściu z nałogu.
I tym sposobem, przechodzimy do pierwszej i najważniejszej z nich: nikt nie jest w stanie pomóc osobie uzależnionej, jeśli ona sama nie będzie tego chciała i nie znajdzie swojej własnej motywacji, by stawić czoła chorobie alkoholowej.
Ponadto alkoholizmu nie należy rozpatrywać pod kontem moralnym. To uzależnienie, które może dotknąć każdego niezależnie od wieku, statusu społecznego, czy zasobności portfela. Niestety często, aby mieć szansę w tej nierównej walce, musisz upaść i uznać swoją bezsilność wobec uzależnienia. Dopóki będziesz żyć iluzją, że kontrolujesz swoje picie i w każdej chwili możesz przestać, jakakolwiek terapia i leczenie nie mają sensu.
Osoba uzależniona nigdy nie przestaje, być alkoholikiem. Jej proces trzeźwienia trwa przez całe życie.
 
Autor opisuje również trzy bardzo ważne czynniki, które mogą mieć wpływ na to, że staniemy się ofiarą tego uzależnienia: Biologiczny, społeczny i środowiskowy. Oczywiście nie będę opisywać teraz każdego z nich z osobna, natomiast pozwolę sobie na dłuższą chwilę zatrzymać się na jednym z wymienionych czynników, a mianowicie na czynniku środowiskowym, bo jak sądzę, on właśnie w dużej mierze przyczynił się do tego, że moich dwóch wujków, którzy byli alkoholikami, dziś już nie żyje.
 
Mieszkam w małej miejscowości, gdzie takich pod sklepowych bywalców od butelki swego czasu można było znaleźć bardzo wielu. Kumpli do kieliszka nigdy nie brakowało, a sposobność, aby się napić, zawsze się znalazła. Oczywiście żadnemu nie dało się przemówić do rozsądku, gdyż każda próba kończyła się zawsze tak samo. Ciągle słyszeliśmy: „Ja nie jestem pijany. Chyba z kolegami mogę się napić. Sam jesteś pijany”, a skończyło się niestety tragicznie. Ale wracając do książki. Czytelnik ma możliwość poznać przebieg całego procesu zdrowienia, który na dobre rozpoczął się w 2013 roku, kiedy to Pan Artur Zarzycki odbył terapię odwykową i trwa po dziś dzień.
Jeśli jednak myślicie, że będzie to tylko mroczna, trudna i bolesna historia przesiąknięta cierpieniem, bólem i beznadzieją, to jesteście w ogromnym błędzie.
Dla mnie jest to niezwykłe świadectwo, „zwykłego człowieka”, który dzieli się z nami swoimi trudnymi przeżyciami, mając nadzieję, że dzięki tej książce pomoże, chociażby jednej osobie wyrwać się z tej okropnej matni, jaką jest uzależnienie jako takie, niezależnie od jego rodzaju. Osoba Pana Artura jest namacalnym dowodem na to, że można, że się da, a tym samym daje nadzieje i wiarę tym osobom, które tkwią w poczuciu porażki i beznadziei. Mało tego, sięgając po książkę, znajdziemy w niej również miłość i przyjaźń.
 
Zdaje sobie sprawę, że chcielibyście, abym oceniła teraz książkę i powiedziała, czy ją polecam, jednak tym razem tego nie zrobię, ponieważ nie mam prawa oceniać tak ważnej części życia drugiego człowieka. Ze swej strony mogę powiedzieć tylko albo aż tyle, że dla mnie ta książka była niełatwą, ale wyjątkową lekturą, do której na pewno jeszcze kiedyś wrócę.
Dodaj komentarz

"Szczęście za horyzontem" Krystyna Mirek (Edipresse Książki)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: czwartek, 18, październik 2018 17:26
Autor: Agnieszka Kaniuk
Każdy z nas jest tylko człowiekiem i ma prawo popełniać błędy. Wszyscy doskonale zdajemy sobie z tego sprawę, dlatego, choć nie jest to łatwe jesteśmy w stanie wiele wybaczyć innym. Niestety najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie. Czasami bowiem jedna chwila może sprawić, że popełnimy błąd, który będzie ciążył nam na sumieniu przez resztę życia. Jak w takiej sytuacji dalej żyć? Na to pytanie stara się odpowiedzieć sobie główna bohaterka najnowszej powieści Krystyny Mirek „Szczęście za horyzontem” – Justyna. 
 
Młoda kobieta przeżyła naprawdę wielką tragedię. Poniosła największą stratę, jakiej może doświadczyć kobieta. Straciła swoje dwa małe skarby, które przez osiem miesięcy nosiła pod sercem. Teraz jej życie straciło sens. Ból jest tym bardziej dotkliwy, że Justyna wie, że to ona sama naraziła swoje dzieci na największe niebezpieczeństwo. Żyje w przeświadczeniu, że właśnie ona jest winna ich śmierci. Jej świat legł w gruzach, a ona została pochłonięta przez macki cierpienia, którego nic nie jest w stanie ukoić. Odcięta od świata nagle zostaje zupełnie sama, ponieważ jej życiowy partner nie potrafi dłużej znieść stanu odrętwienia i depresji, w której tkwi kobieta. Nie ma dokąd iść, gdyż dawno temu skłócona z rodziną, zerwała wszelkie kontakty z najbliższymi. Postanawia jednak zaryzykować i przyjeżdża do domu swojej kochanej babci, mając cichą nadzieję, że ta jej nie odrzuci. Babcia, jak to babcia oczywiście przyjmuje wnuczkę z otwartymi ramionami. Justyna opowiada najbliższej swojemu sercu osobie o tym jak bardzo cierpi. Babcia widząc, że trawiona rozpaczą Justyna nie może tak dalej żyć, czerpiąc z nieprzebranych pokładów swej życiowej mądrości wskazuje wnuczce drogę ku wybaczeniu, do którego środkiem jest zadość uczynienie za wyrządzoną krzywdę. 
 
Sposobność by komuś zadość uczynić pojawia się tak samo szybko, jak niespodziewanie. Los kieruje kroki Justyny ku rodzinie, która boryka się z wieloma trudnościami codziennego życia, na każdym kroku pokonując z trudem wszystkie jego przeciwności. 
 
Janek Małecki jest ojcem samotnie wychowującym trójkę wspaniałych dzieci. Pracuje od rana do nocy, a dzieci pozostawione samym sobie zmuszone są radzić sobie same. Rolę rodzica i opiekuna dla dwójki swojego rodzeństwa pełni jedenastoletni Wiktor, który mimo że sam jest jeszcze dzieckiem na swoich barkach dźwiga ogromny ciężar. Tu pomóc może tylko cud, o który każdego dnia modli się chłopiec. Justyna postanawia, że pomoże tej rodzinie i to oni będą jej sposobem na zadośćuczynienie, o którym mówiła jej babcia. Kiedy Justyna zjawia się w domu rodziny Małeckich sytuacja wygląda dramatyczne. Wszystko wskazuje na to, że zderzenie dwóch zupełnie różnych światów będzie dla naszej bohaterki największą pokutą. W momencie, kiedy Justyna poznaje Janka i jego dzieci, sytuacja jest naprawdę poważna, ponieważ mężczyzna w każdej chwili może stracić Wiktora, Emilkę i Leosia. Tylko ona może uratować tę rodzinę przed katastrofą. Ale czy na pewno?
 
 
„[...] Czuła się winna. Namieszała mu w głowie nocnymi rozmowami, zburzyła kruchy spokój tego domu. Wydawało jej się, że uratowała rodzinę przed katastrofą, ale może było inaczej? Może właśnie doprowadziła do większej?”

 

Sprawy nie ułatwia sama głowa rodziny. Janek jawi się w oczach nowej mieszkanki domu jako oschły i toporny mężczyzna, który nie dostrzega starań swoich dzieci. Nie okazuje im tak bardzo przecież potrzebnej dzieciom troski, uwagi i miłości. Z biegiem czasu jednak okazuje się, że tak łatwo ocenia się innych po pozorach, a prawda może być bardziej bolesna niż moglibyśmy przypuszczać.
 
Czas, który nasza bohaterka spędza z nowo poznaną rodziną jest dla niej czasem wielu zewnętrznych przemyśleń i przemian. W niespodziewany dla niej sposób zaczyna do niej docierać, że tak naprawdę to nie ona stała się wybawieniem dla tej wyjątkowej rodziny, ale to oni pomogli jej. Co więcej w jej sercu rodzi się uczucie, które jednak jest bardzo kruche bo zbudowane na skrywanej przez nią tajemnicy. Czy, kiedy Janek pozna jej przeszłość i motywy, jakie nią kierowały, kiedy stanęła na progu domu jego rodziny zrozumie i odwzajemni jej uczucie? Tego już musicie dowiedzieć się sami sięgając po książkę.
 
Zapewniam Was, że lektura tej książki będzie doskonałym wyborem właśnie teraz, gdy za oknem mamy piękną klimatyczną jesień, która zachęca do spędzenia czasu z kubkiem gorącej herbaty i dobrą książką, która otoczy Was niczym puchowy kocyk swoją ciepłą i bardzo życiową aurą. 
 
„Szczęście za horyzontem", to bardzo namacalna, życiowa opowieść, która mogłaby stać się historią każdego z nas, bowiem, kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamień. 
 
To, co zawsze podkreślam pisząc na temat książek tej autorki to fakt, że Pani Krysia potrafi tak realistycznie wykreować zarówno samą fabułę swoich książek, jak również ich postacie, że bardzo szybko czytelnik utożsamia się z wydarzeniami opisanymi na kartach książek , a sami bohaterowie stają się mu bliscy. Tak też stało się i tym razem. Od początku bardzo mocno pragnęłam, żeby wszyscy zaznali spokoju płynącego z wybaczenia, prawdziwego szczęścia i miłości. Wszak, jak czytamy w książce:
 
„[...]Wszędzie można znaleźć swoją furtkę do szczęścia”. 
 
Sięgnijcie zatem po niezwykłą i poruszającą historię, o cierpieniu, potędze wybaczenia, sile dobra i magii miłości, która rozgrzeje Wasze serca. 
Dodaj komentarz

"Wróć do Triory" Jolanta Kosowska

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: poniedziałek, 15, październik 2018 17:59
Autor: Agnieszka Grabowska

Nie zgadzam się, z opinią widniejącą na skrzydełku okładki,  w której mowa o tym, że "Wróć do Triory" to powieść, którą każda kobieta powinna  mieć na swojej półce. Owszem, nie zaprzeczam - warto ją przeczytać, ale uważam, że niekoniecznie będzie się do tej książki wracać, znając już wszystkie tajemnice i mając odkryte wszystkie karty tej ładnie opowiedzianej historii. Poza tym, mężczyźni także mogą spokojnie sięgnąć po tę lekturę, bowiem choć wątek uczuciowy jest w niej obecny i niezwykle ważny, to jednak nie przesądza o całości, nie mamy do czynienia ani z romansem, ani z lekką obyczajówką, w których zazwyczaj gustują kobiety. Nie popieram szufladkowania książek,  określenie "literatura kobieca" jest dla mnie tylko umowne. Posługując się jednak tym schematycznym podziałem, "Wróć do Triory" nie zakwalifikowałabym do "babskich" powieści.  To bowiem utwór uniwersalny, niosący treści, które mogą  usatysfakcjonować  czytelników niezależnie od płci., toteż polecam go wszystkim, ale podkreślę - tym, nie unikającym trudnych tematów, takich jak walka z poważną chorobą.

Jakiś czas temu wśród dziewczynek był istny szał na "Lol Suprise", kule, które w kilku warstwach skrywają rozmaite niespodzianki: naklejki, konfetti, zaszyfrowane wiadomości, w końcu laleczkę i jej akcesoria. Najnowsza powieść Jolanty Kosowskiej,  przypomina właśnie taką zabawkę odsłaniając przed czytelnikami coraz to nowe postaci, nowe wątki i miejsca...

Zaczyna się od Filipa, maturzysty z problemami (uzależnienie od narkotyków, życie po detoksie, toksyczni rodzice), któremu korepetycji z historii (i z życia) udziela Marcin, nietuzinkowy nauczyciel, mający za sobą pokonanie poważnej choroby. Rozwija się wątek Jakuba, utalentowanego pianisty, który uczył grać Filipa, a teraz sam musi wycofać się z koncertowania, z powodu niepokojąco pogorszającego się stanu zdrowia. Teraz jemu pomaga Marcin, ale na wsparciu duchowym, motywowaniu i opowiedzeniu o swojej walce z chorobą się nie kończy. Wyruszy on do Włoch, na poszukiwanie Weroniki, dziewczyny Jakuba, a swojej dawnej uczennicy - jej wątek poznajemy także poprzez wpleciony w fabułę pamiętnik. W malowniczej , położonej w Alpach tajemniczej Triorze wraz z bohaterami podążymy tropem legendy sprzed wieków, legendy o czarownicach... 
Trudno streścić fabułę bez wyjawiania kluczowych treści, zatem poprzestanę na zdaniu: to  dość smutna,  intrygująca opowieść, która nie pozostawia czytelnika obojętnym.

Autorka zaskakuje na każdym kroku, splatając losy postaci, teraźniejszość z przeszłością, rzeczywistość z nutami niesamowitości. Ciekawa, dość wciągająca fabuła, tzw. psychologia postaci oraz malownicze włoskie pejzaże i koloryt Triory stanowią niewątpliwie atuty tej powieści. Czytelnik jednak może poczuć się nieco zagubiony, zastanawiając się, czyja historia właściwie ma być główna, najważniejsza, czy wszystkie postaci są niezbędne? Niedosyt może pozostawiać zbyt łatwe rozwiązanie sprawy, wokół której i tak narosły niejasności. Minus należy także postawić za brak dostatecznego zróżnicowania języka bohaterów, niestety,  trochę dało się odczuć monotonię wypowiedzi. To wszystko nie przekreśla jednak książki, trzeba przyznać, że jest inna, zapamiętywalna, a autorka potrafi rzetelnie władać piórem.
Ze względu na poruszoną tematykę choroby (skupiono się raczej na jej pokonywaniu, podejmowaniu działań w tym niekonwencjonalnych itp.), "Wróć do Triory" może okazać się dla niektórych "nieprzyswajalne". Akcenty położone są jednak bardziej na aspekt psychologiczny, a nie fizyczny. Walorów historyczno-geograficznych tej książki nie można nie zauważyć, zatem ogólnie warto sięgnąć po 'Triorę'.

Jolanta Kosowska jest zdecydowanie niedoceniana, zbyt mało popularna, nie promowana. A szkoda, bo pisze o ciekawych i ważnych sprawach, daje w powieściach wyraz swoim ulubionych podróżom, kreuje ciekawe, sylwetki postaci. Swoją twórczością wyróżnia się pozytywnie w zalewie czytadełek o nieskomplikowanych fabułach. Choć do książkowej Triory raczej nie wrócę, to z przyjemnością sięgnę po inne książki tej autorki, która prywatnie jest lekarzem. Zdecydowanie powieści Kosowskiej mają to "coś", co je wyróżnia i sprawia, że dostarczają czytelniczej przyjemności, ale i dają do myślenia, przy tym potrafią zaskakiwać.
Polecam na długie jesienne wieczory.

 

 

 

Dodaj komentarz

"Twarz Grety di Biase" Magdalena Knedler (Novae Res)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: sobota, 13, październik 2018 16:53
Autor: Katarzyna Pessel

Obrazy nie zawsze odczytywane są właściwie i zgodnie z zamysłem ich twórcy. Czasem są one zagadką, której rozwiązanie dane jest poznać nielicznym. Tajemnica w niej ukryta może stać się nieoczekiwanym impulsem, pociągającym za sobą łańcuch wydarzeń zmieniający wszystkich i wszystko, co staniu mu na drodze.

Skromność nie zawsze jest cechą spotykaną u artystów. Dlaczego ktoś mający niewątpliwy talent umniejsza go? Adam Dancer jest zafascynowany pracami włoskiej malarki Greti di Biase, tworzącej obrazy zapadające w pamięć i serce. Właściciel galerii sztuki dostrzega w nich coś co nie pozwala mu na traktowanie ich w kategorii kolejnych płócien – towarów. Autorka pozostaje w cieniu i niechętnie dzieli się informacjami o sobie i tym co inspiruje ją. Jednak Adam wciąż pyta i czeka na odpowiedź, korespondencyjna znajomość pozwala mu poznać tajemniczą malarkę, lecz wciąż pozostaje w nim niedosyt i pewność, że to co najważniejsze wciąż nie zostało powiedziane. Ale czy wolno mu naruszać granice nakreślone przez Gretę? Z jakiegoś powodu dzieli się z nim jedynie wybranymi informacjami, skądinąd Adam także ma swoje sekrety, ale również nie jest gotowy na podzielenie się nimi. Tych dwoje wiele skrywa przed światem i nie tak łatwo im odsłonić się przed kimkolwiek, nawet przed sobą samym. Jednak obrazy nie pozwalają zapomnieć o Grecie, wciąż jest w myślach Dancera i nie pozwala mu skupić się na niczym innym. Czy podróż do Włoch ukoi jego umysł? A może przyniesie coś czego nikt nie spodziewał się, burzącego dotychczasowe status quo?

 

Niezwykle poruszająca, grająca na emocjach jak najlepszy wirtuoz, pełna tajemnic i niejednoznaczna. Taka jest „Twarz Grety di Biase”, ale i mająca w zanadrzu jeszcze więcej niespodzianek. Każdy rozdział odkrywa fragment historii i skłania do refleksji nad tym, co już Magdalena Knedler powiedziała ustami swoich bohaterów oraz nad tym, co stanowi źródło ich słów. Fabuła po części oparta jest o wiadomości mailowe, które jednak nie są krótkimi notkami, lecz prawdziwymi rozmowami listownymi, pełnymi przemyśleń i poznawania siebie nawzajem. „Twarz Grety di Biase” jest swoistym studium znajomości dwojga ludzi, poranionych przez świat, nie gotowych na to nowy związek, ale powoli odsłaniających swoją duszę i umysł. Książka ta zasługuje na uwagę z wielu powodów, jednym z nich jest plastyczność opisów oraz symbolika ukryta w obrazach idealnie współgrających z akcją. Zresztą stanowią one osobny wątek zdający się spajać wszystkie inne, od nich tak naprawdę wszystko się zaczyna i na nich kończy, postacie za ich pomocą, mniej lub bardziej świadomie, komunikują się nie tylko z sobą, lecz i z czytelnikami. Pisarka subtelnie opowiada historię swoich bohaterów,  niczego nie przyśpiesza, nie ponagla nikogo, kolejne wydarzenia raz następują szybciej, a raz wolniej, nic nie jest podane „ na siłę”, zamiast tego jest szansa dla czytających na ich własną interpretację i skonfrontowanie jej z wizją pisarki. Historia „Twarzy Grety di Biase” to jednocześnie opowieść skomplikowana i prosta, łącząca słowa i obrazy w wysmakowaną opowieść o kobiecie i mężczyźnie, przeszłości i teraźniejszości oraz nadziei, która pozwala stawić czoła lękom

Dodaj komentarz

"Delectorzy" Olga Rzepa (Novae Res)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: środa, 10, październik 2018 19:42
Autor: Daria Lizoń

Kiedy przeczytałam opis książki i dodatkowo zobaczyłam tę piękną okładkę to wiedziałam, że musze jak najszybciej zapoznać się z tą historią. Jednak czy piękny wygląd i ciekawy opis sprostają wymaganiom na świetną powieść fantasy?  Zaraz się przekonacie co ja sądzę o tej historii. Nie przedłużając, zaczynajmy. Książka jest standardowego wymiaru A5. Miękka okładka ze skrzydełkami, matowa, na szczęście nie zostawia się na niej odcisków palców. Przepiękna nostalgiczna okładka, utrzymana w odcieniach czarnego, szarego i niebieskości, kusi czytelnika do szybkiego przeczytania. Samotne drzewo, pola, mgła, brudna zapłakana dziewczyna pobudzają naszą wyobraźnie. Beżowe strony i przyjemna czcionka na pewno ułatwią szybkie czytanie. Rozdziały są ponumerowane, a sama książka nie jest gruba, więc można zabierać ją ze sobą. Całość wydania oceniam na:5

Bohaterką jest Alison Kallervelt, która od samego początku przedstawia się czytelnikowi jako osoba odbiegająca od innych nastolatków. Czym się wyróżnia? Tym, że potrafi  czytać w myślach i posługuje się telepatią, chociaż jest to rok 2538 i nikogo nie powinny dziwić takie rzeczy (cywilizacja powinna być  już bardzo rozwinięta) to okazuje się, iż tak w zasadzie to niczym nie różni się ten świat od naszego. Alison chodzi do szkoły, ale jest wyobcowana i nie ma przyjaciół. Kiedy dostaje tajemniczy list, w jakim dowiaduje się, że jest jednym z pięciu Delectorów, jej świat przyspiesza, lecz czy aby na pewno? No właśnie takim sposobem dostaje się do ,, klubu” wraz ze swoim bratem. Wydawać by się mogło, iż znalazła się wśród swoich, jednak nie, tutaj również jest ,, odmieńcem”. Nie będę zdradzać dlaczego,  to musicie już doczytać. Mamy jeszcze cztery osoby, będące Delectorami. Jednak  jest tak  mało o nich informacji, że nawet krótki opis zdradziłby fabułę, więc lepiej zapoznać się z tym wątkiem osobiście.

Roy Kallervelt, brat Alison, od dawna wie kim ona jest, jednak dla jej dobra musi milczeć. Połączenie z siostrą sprawia, iż jest Wtajemniczonym, czyli opiekunem, ochroniarzem, przewodnikiem dziewczyny.  Roy to bardzo inteligentny chłopak, uwielbiający medycynę, sam wymyśla różnorodne leki, jest też najlepszym przyjacielem naszej bohaterki.

No dobra, ale kim są ci Delectorzy?  To grupa osób, której celem  jest zaprzestanie rozlewu krwi na ulicach, za wszelką cenę muszą utrzymać ład i porządek, a przede wszystkim pokój  na świecie.  Każdy z nich ma swoje umiejętności nadprzyrodzone, mające im pomóc w walce z Reubaltaches. To obóz przeciwny, walczący z naszym klubem, wrogowie, jakim zależy na ciągłych konfliktach, wojnach i kłótniach.  Bardzo mnie zaciekawili bowiem byli twórcami i kreatorami różnych, mitologicznych, stworzeń, które budzili do życia, by te polowały na Delectorów. Niestety niezbyt wiele jest w książce o nich wiadomości, a szkoda, gdyż są bardzo interesującymi osobami.

 Fabuła lub raczej pomysł na nią był genialny. Wojna bogów i biedni ludzie, którzy są wmieszani w cały konflikt, przypomina nam świetne opowieści mitologiczne, chociaż samo wykonanie dla mnie kulało. Bowiem co akcja nabierała tempa, zostawała przerywana, bo bohaterka mdleje albo doznaje jakiegoś urazu i dowiaduje się od innych co dalej się działo. To powodowało, że cała historia niczym auto gdy przyspiesza to zapala się czerwone światło i znowu musiało ruszać oraz rozpędzać się i tak bezustannie. Powodowało to monotonność książki była monotonna, a bohaterowie nie wywoływali u mnie jakichkolwiek emocji. Ot byli i już.

 

 

Podsumowując ,, Delectorzy” to książka, która na samym początku wydawała się być czymś świeżym i przede wszystkim świetnym. Niestety mnie nie zachwyciła. Uwielbiam fantastykę, dlatego bardzo się ucieszyłam kiedy wzięłam do ręki tę powieść. Niestety im dalej tym bardziej mój zachwyt i entuzjazm opadały, niczym ciasto wyjęte prosto z pieca. Co tu nie zagrało? Przede wszystkim bohaterowie, choć bardzo się starałam to nie mogłam nawiązać nici porozumienia czy sympatii z jakimkolwiek bohaterem. Byli dla mnie bardzo papierowi, płascy i bez wyrazu. Może to kwestia wieku ? Z drugiej strony nie jedna młodzieżówka spowodowała, iż zakochałam się w postaciach, również mających po szesnaście czy piętnaście lat.  Kolejną kwestią jest akcja, która w najlepszym momencie zostaje przerwana. Pomijanie lub nierozwinięcie danego wątku, powodowało, iż zamiast czerpać radość z czytania, normalnie męczyłam się, brnąc przez tą powieść. Plusem dla mnie był język,  utrzymany w stylistyce młodzieżowej i lekkiej. Hybrydy, mitologiczne stworzenia oraz bogowie zachwycili mnie, ale trochę to za mało bym mogła powiedzieć nie jest źle. Pomysł był świetny, jednak wiele niedociągnięć powoduje, że książka traci na tym wiele. Jak dla mnie wielka szkoda, bo widać potencjał i historia ta mogłaby być moim kolejnym odkryciem roku, a tak jest rozczarowaniem. Widać czasem okładka to nie wszystko….

 

 

 

Dodaj komentarz

"Off - off" Ewa Skunart (Novae Res)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: poniedziałek, 01, październik 2018 18:06
Autor: Agnieszka Grabowska

  Niewielkich rozmiarów książeczka, w przyciągającej oko barwnej okładce,  okazała się może nie tyle literacką petardą, ile dynamicznym przebojem. To coś nowego, innego, opowieść idąca pod prąd, odchodząca od konwencji, niezależna, indywidualna. Po prostu off , a nawet off-off! 

"To będzie historia pewnego rodzaju wariactwa, bycia zakręconą, z odrobinę za dużym ładunkiem życiowych spraw na karku. (...) Historia pewnego przemęczenia, bycia szaloną-wypaloną" ( s. 39).”

Zaczyna się niby zwyczajnie. Ot, kobieta czeka w kawiarni na spotkanie z przyjaciółką z dzieciństwa, obecnie gwiazdą filmową,  której nie widziała od wielu lat. Zaczyna wspominać, spisywać historię dzieciństwa i swój późniejszy życiorys - może powstanie z tego scenariusz kina offowego? Opisuje wcale nie urocze życie mieszkańców ulicy Uroczej, rodzinę, potem perypetie z pracą (jako redaktorka, długo pozostająca bezrobotna), epizody z codzienności (np. spacer z synkiem, Sebastianem), komentuje rzeczywistość, relacjonuje sny, opowiada o warsztatach, własnym rozwoju duchowym ...  Koleżanka nadal nie nadchodzi, a opowieść skręca w różnych kierunkach ( w tym - do metafikcji), zahacza o różne tematy, w tym ostro i celnie punktuje pokutujące od lat stereotypy oraz naszą polską rzeczywistość. Bohaterka wraz z transseksualną Aurelią, przybierającą różne osobowości, podejmuje feministyczne działania, protestując przeciwko obecnie funkcjonującemu systemowi. "Naprawdę, trzeba mieć olbrzymiego pecha, żeby urodzić się kobietą" ( s. 160) - co skłoniło bohatera do takiego wniosku? Czy przyjaciółki z dzieciństwa spotkają się i powstanie offowy film? Odpowiedź znajdziecie w książce, którą polecam. Zakończenie na pewno was zaskoczy.

W tym szaleństwie jest metoda - chciałoby się zawołać po szekspirowsku.
Nieczęsto zdarza się, żeby opis na okładce  tak dobrze oddawał charakter książki, a tym razem jest w punkt: owszem, ta opowieść jest przewrotna, groteskowa, zabawna. Ponadto niebanalna, zaskakująca, krytyczna, gorzka, ale jakże prawdziwa. Oparta na wnikliwych obserwacjach i doświadczeniach, stanowi ważny głos w dyskusji o osobach wykluczonych, innych, o statusie i prawach kobiet.

Ewa Skunart sprytnie i sprawnie porusza się między realizmem a absurdem, pisze z ironią, humorem, inteligentnie, soczyście i smacznie. Potrafi "rzeźbić" w słowie i przykuć uwagę czytelnika do danej historii, nawet jeśli pozornie panuje w niej chaos.
Nie jest tak do końca debiutantką, bowiem ma na swoim koncie już powieści młodzieżowe oraz książkę o poezji Aleksandra Wata. Zawodowo zajmuje się humanistyką, jest wykładowcą uniwersyteckim,  pisarką, redaktorką, recenzentką literacką. Dodatkowo jako instruktorka hatha jogi, buddystka zen z wieloletnią praktyką w zakresie różnorodnych technik medytacyjnych i relaksacyjnych, prowadzi warsztaty medytacyjne i jogi. Jest także członkinią Stowarzyszenia WAGA działającego na rzecz równości kobiet i mężczyzn.

Za narracją "Off -offu" nieraz trudno nadążyć, ale w tym też tkwi specyfika tej powieści. Nie każdemu przypadnie jednak to do gustu.  Czytelnikom przyzwyczajonym do prostych, linearnych opowieści, lubującym się w ciepłych, pokrzepiających obyczajówkach,  słodkich romansach i przyjemnych komediach zdecydowanie odradzam. Polecam zaś tym, którzy lubią nietuzinkową, przebojową, mądrą, płynącą pod prąd literaturę.

 

 

 

Dodaj komentarz

"Obudź mnie zanim umrę" Aleksandra Jonasz (Novae Res)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: wtorek, 25, wrzesień 2018 19:30
Autor: Daria Lizoń

Kiedy wzięłam do ręki książkę ,, Obudź mnie zanim umrę” pomyślałam ,, Jaka ona cienka, pewnie zanim się rozkręci to się skończy”  Czy właśnie tak było? A może się myliłam? Tego dowiecie się za chwilkę. Zacznę od jej wizualnej oceny. Książka jest standartowych wymiarów, miękka, ze skrzydełkami, matowa, utrzymana w kolorystyce czerwieni. W tle widać miasto, ulicę. Zastosowano dwie czcionki, tak aby rozróżnić sny bohaterki od rzeczywistości, co bardzo pomaga czytelnikowi. Mamy ponumerowane rozdziały, ale brak  spisu treści. Całość oceniam na: 5

Co znajdziemy w środku? Fabuła przedstawia się następująco:

Znaleziono martwą nastolatkę w alei przy magazynie restauracji Steak Hause Jacks. Ciało jest nienaturalnie ułożone  i nosi liczne ślady ran ciętych. Jakby tego było mało pośrodku czoła widnieje ogromna dziura po oddanym strzale. Po przeprowadzonej sekcji zwłok okazuje się, że ktoś upuścił dziewczynie całą krew.  Dalczego? Czy to dopiero początek, krwawy precedens? Sprawę prowadzi młoda detektyw Rosalie Evans, której codziennością są antydepresanty i wódka.  Kiedy kobieta zdaje sobie sprawę, iż krwawe wizje jakie miewa nie mają nic wspólnego z chorobą psychiczną i na dodatek stają się rzeczywistością, wtedy zaczyna się zabawa.

Bohaterów mamy niewielu, to już na wstępie powiem. Rosalie Evans to nasza główna postać,  młoda pani detektyw, mająca problemy z nazwijmy to sobie ,, koszmarami sennymi”. Dlatego bierze tabletki i często sięga po alkohol. Sprawa, do której zostaje przydzielona, wydaje się na pozór łatwa. Jednak jej dolegliwość okazują się być proroczymi wizjami. Sprawa nastolatki przybiera całkiem inny obrót niż początkowo sądzono. Sama nasza bohaterka jest ,,dziwna”, trudno ją polubić od razu. Momentami wręcz przeszkadza w całym śledztwie, ale przez tę inność jest bardzo oryginalną postacią, sprawiła ona, że chciałam jak najwięcej się o niej dowiedzieć.  Everly Harris jest typową osiemnastolatką. Brutalnie, zamordowana dziewczyna, ma swoją tajemnicę, która wychodzi na jaw podczas śledztwa. Czy to właśnie przez nią została zabita? Dlaczego ktoś upuścił całą krew z jej ciała. Może należała do jakieś sekty i brała udział w rytuale jaki wymknął się spod kontroli ?  Tego dowiesz się już z powieści.

Fabuła jest bardzo wciągająca, co prawda na samym początku pomyślałam, że zanim książka się rozkręci to będzie już koniec, ale na szczęście tak nie stało. Autorka w znakomity sposób nakreśliła obraz ,, choroby psychicznej” czy lepiej by tu pasowało ,, pourazowej”.  Widzimy jak główna bohaterka zmaga się z problemem, starając się normalnie funkcjonować, badając przy tym trudne sprawy jakie mogą odbić się na psychice.  Kolejnym plusem jest sama procedura zbierania danych - bardzo realistyczna, co tylko pobudza wyobraźnię i sprawia, iż zaczynasz wierzyć, że ta sprawa miała miejsce w naszej rzeczywistości.

Podsumowując książka ,, Obudź mnie zanim umrę” to pierwsza część serii, zapowiadającej się wspaniale. Jestem pod wrażeniem, tego jak historia tak krótka potrafiła wciągnąć mnie i zaciekawić. Zakończenie tak brutalnie przerwanie spowodowało, iż nabrałam ochoty na więcej. To tak jakby autorka dała Ci mini babeczkę na skosztowanie, a ty po dwóch kęsach zauważasz zjedzenie jej całej i stwierdzasz, że jest tak pyszna i chcesz więcej, niestety nie zostało już nic. Główna bohaterka króluje, właśnie ona jest powodem trudności oderwania się  od lektury. Sama sprawa seryjnego mordercy potrafi także wciągnąć. Co do stylu pisarskiego jest on lekki i ułatwia to lekturę Elementy psychologii są bardzo udane, a przede wszystkim przemyślane i nieoklepane. Oczywiście to moja opinia, z którą nie musisz się zgadzać. Nie spotkałam się jeszcze z motywem ,, proroczych, krwawych snów” w kryminale, dlatego tak bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ta pozycja. Ubolewam nad tym, że książka jest urwana jakby w połowie, to znaczy już wiem kto, a kolejne morderstwo popełnione przez tą osobę jest w toku śledztwa. Taki zwrot w fabule sprawia, iż czytelnik pragnie już kolejnego tom by dowiedzieć się co dalej. Powiem Wam, że nie umiem się doczekać na kontynuację i mam nadzieję na równie emocjonującą. Polecam wszystkim fanom kryminałów i thrillerów psychologicznych. Oj jest w co się wgryźć. Zaufajcie mi.

 

 

 

Dodaj komentarz

Więcej artykułów…

  1. "Pęknięta korona" Grzegorz Wielgus (Initium)
  2. "Mity narodów Europy" Jan Tetter (Novae Res)
  3. "Kiedy wrócę" Agnieszka Lingas-Łoniewska (Novae Res)
  4. ,,Challengerowie. Następcy Homo sapiens” Adrian Miller (Novae Res)

Strona 31 z 129

  • Start
  • poprz.
  • 26
  • 27
  • 28
  • 29
  • 30
  • 31
  • 32
  • 33
  • 34
  • 35
  • nast.
  • Zakończenie

Copyright © 2012 Polscy autorzy. Wszelkie prawa zastrzeżone.

biuro rachunkowe opole - tłumacz przysięgły włoskiego Wrocław - masaz Walbrzych - kontenery Strzegom - Płyty polerowane granitowe Strzegom

profesjonalny dobry hosting

Ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
ZAMKNIJ
Polityka Plików Cookies

Serwis nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies.
Pliki cookies (tzw. "ciasteczka") stanowią dane informatyczne, w szczególności pliki tekstowe, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika Serwisu i przeznaczone są do korzystania ze stron internetowych Serwisu. Cookies zazwyczaj zawierają nazwę strony internetowej, z której pochodzą, czas przechowywania ich na urządzeniu końcowym oraz unikalny numer.

Pliki cookies wykorzystywane są w celu:
  1. dostosowania zawartości stron internetowych Serwisu do preferencji Użytkownika oraz optymalizacji korzystania ze stron internetowych; w szczególności pliki te pozwalają rozpoznać urządzenie Użytkownika Serwisu i odpowiednio wyświetlić stronę internetową, dostosowaną do jego indywidualnych potrzeb;
  2. tworzenia statystyk, które pomagają zrozumieć, w jaki sposób Użytkownicy Serwisu korzystają ze stron internetowych, co umożliwia ulepszanie ich struktury i zawartości;
  3. utrzymanie sesji Użytkownika Serwisu (po zalogowaniu), dzięki której Użytkownik nie musi na każdej podstronie Serwisu ponownie wpisywać loginu i hasła;
W ramach Serwisu stosowane są dwa zasadnicze rodzaje plików cookies: "sesyjne" (session cookies) oraz "stałe" (persistent cookies). Cookies "sesyjne" są plikami tymczasowymi, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika do czasu wylogowania, opuszczenia strony internetowej lub wyłączenia oprogramowania (przeglądarki internetowej). "Stałe" pliki cookies przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika przez czas określony w parametrach plików cookies lub do czasu ich usunięcia przez Użytkownika.

W ramach Serwisu stosowane są następujące rodzaje plików cookies:
  1. "niezbędne" pliki cookies, umożliwiające korzystanie z usług dostępnych w ramach Serwisu, np. uwierzytelniające pliki cookies wykorzystywane do usług wymagających uwierzytelniania w ramach Serwisu;
  2. pliki cookies służące do zapewnienia bezpieczeństwa, np. wykorzystywane do wykrywania nadużyć w zakresie uwierzytelniania w ramach Serwisu;
  3. "wydajnościowe" pliki cookies, umożliwiające zbieranie informacji o sposobie korzystania ze stron internetowych Serwisu;
  4. "funkcjonalne" pliki cookies, umożliwiające "zapamiętanie" wybranych przez Użytkownika ustawień i personalizację interfejsu Użytkownika, np. w zakresie wybranego języka lub regionu, z którego pochodzi Użytkownik, rozmiaru czcionki, wyglądu strony internetowej itp.;
  5. "reklamowe" pliki cookies, umożliwiające dostarczanie Użytkownikom treści reklamowych bardziej dostosowanych do ich zainteresowań.
W wielu przypadkach oprogramowanie służące do przeglądania stron internetowych (przeglądarka internetowa) domyślnie dopuszcza przechowywanie plików cookies w urządzeniu końcowym Użytkownika. Użytkownicy Serwisu mogą dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących plików cookies. Ustawienia te mogą zostać zmienione w szczególności w taki sposób, aby blokować automatyczną obsługę plików cookies w ustawieniach przeglądarki internetowej bądź informować o ich każdorazowym zamieszczeniu w urządzeniu Użytkownika Serwisu. Szczegółowe informacje o możliwości i sposobach obsługi plików cookies dostępne są w ustawieniach oprogramowania (przeglądarki internetowej).
Operator Serwisu informuje, że ograniczenia stosowania plików cookies mogą wpłynąć na niektóre funkcjonalności dostępne na stronach internetowych Serwisu.
Pliki cookies zamieszczane w urządzeniu końcowym Użytkownika Serwisu i wykorzystywane mogą być również przez współpracujących z operatorem Serwisu reklamodawców oraz partnerów.