Aktualności

"Zdradzona" Magdalena Krauze (wyd. Jaguar)

Dziś porozmawiamy o tym, jak bardzo złudne bywa poczucie szeroko pojętej pewności w małżeństwie, która wzrasta współmiernie z przybywającymi latami stażu małżeńskiego. Często bowiem wiele lat przeżytych u boku naszego współmałżonka w połączeniu ze stabilizacją życiową, którą udało nam się wspólnie osiągnąć, sprawia, że taki stan, rzeczy przyjmujemy za swego rodzaju pewnik. Żyjemy w przeświadczeniu, że tak będzie już zawsze, a nasz/a żona/mąż będzie trwał/a u naszego boku do końca naszych dni.

 
Tymczasem, jak się za chwilę za sprawą najnowszej książki Magdaleny KrauzeZdradzona”, o której chcę Wam dziś opowiedzieć, przekonacie, takowe myślenie bywa bardzo zwodnicze i niestety może sprawić, że pewnego dnia obudzimy się w zupełnie nowej dla nas rzeczywistości, w której naszego ukochanego już przy nas nie będzie, a nasz misternie przez lata budowany wspólnie z nim świat legnie w gruzach.
 
Zanim jednak przejdę do samej książki, chcę podzielić się z Wami wspaniałą dla mnie informacją, otóż blog Kocie czytanie ma ogromną przyjemność, już po raz kolejny otoczyć najnowsze dziecko autorki swoją troskliwą opieką podejmując się patronowania mu.
 
Przejdźmy zatem do książki, Poznajcie Joannę, kobietę po czterdziestce, której życia mogłoby pozazdrościć wiele kobiet. Joanna jest szczęśliwą żoną i matką dwójki dzieci. Maturzysty Bartka i niespełna jedenastoletniej Oli. W pracy również odnosi sukcesy, czego dowodem są perspektywy awansu zawodowego. Robert przez dziewiętnaście lat małżeństwa z Asią był dla swojej żony takim mężem, jakiego jestem przekonana, chciałaby mieć każda z nas. A to dlatego, że był mężem nie tylko z nazwy, ale nasza bohaterka zawsze czuła w jego osobie prawdziwego partnera, na którego wsparcie niezmiennie mogła liczyć. Nie bez powodu używam czasu przeszłego, pisząc o osobie Roberta, ponieważ od pewnego czasu bardzo się zmienił i w momencie, kiedy my czytelnicy zaczynamy obserwować życie tej rodziny na kartach powieści, niestety nie możemy już powiedzieć o nim tego samego.
Sama Joasia zauważa te zmiany i choć czuje się z nimi bardzo źle, to jednak stara się znaleźć usprawiedliwienie dla jego postępowania. Ciągłe wyjazdy służbowe męża scedowały na kobietę wszystkie obowiązki związane z prowadzeniem domu i opieką nad dziećmi. Nikt nawet przez moment nie pomyśli o jej potrzebach i obowiązkach służbowych, którym ona musi sprostać.
 
„Poczułam się jak służąca, której zadaniem jest tylko gotować, prać, sprzątać, prasować i myć obszczany kibel, ale sama nie może mieć żadnych ambicji, ani tym bardziej stawiać jakichkolwiek wymagań”.
 
I zapewne tkwiłaby w takim położeniu jeszcze bardzo długo, gdyby nie pewna sytuacja z Olą, w której Robert pokazał, że nawet dzieci, które dotychczas były dla niego najważniejsze, teraz zeszły  na dalszy plan. Jak wiadomo pod latarnią zawsze najciemniej i to zazwyczaj osoby trzecie, które potrafią spojrzeć na nasze życie z boku, najczęściej dostrzegają w nim to, czego my sami nie potrafimy, a może nie chcemy dostrzec. Tak też stało się i tym razem. Na szczęście Asia ma blisko siebie wspaniałą sąsiadkę, dzięki której postanawia przestać zadręczać się niezrozumiałymi dla niej zmianami w zachowaniu Roberta i pozbyć się targającym  nią poczuciem niepewności. To właśnie rozmowa z Panią Anią dodaje jej odwagi, by przejrzeć telefon męża, z którym ten ostatnio nie rozstaje się ani na chwilę i sprawdzić, czy podejrzenia, które wysnuła sąsiadka, są słuszne. Jak już z samego tytułu książki możecie się domyślać, fakty niestety są takie, że Joanna została zdradzona.
Fundament, na którym opierało się całe życie rodziny, rozpadł się na kawałki, a ona będzie musiała znaleźć w sobie siłę, by zbudować je na nowo dla siebie i dzieci, ale jak wiadomo, powiedzieć jest łatwo, ale znaleźć siłę, aby stawić czoła tak trudnym przeżyciom, to już zupełnie odwrotna strona medalu. Czy Joannie się to uda, a może jest jeszcze szansa na wybaczenie i uratowanie tego małżeństwa? Jeśli jesteście ciekawi, jak potoczą się losy Joanny i jej rodziny musicie oczywiście sięgnąć po książkę, bo ode mnie niczego więcej na ten temat się nie dowiecie.
 
„W sercu rozpacz, ból i tęsknota, a życie toczyło się dalej, nie pytało, czy człowiek ma siłę zwlec się rano z łóżka, czy ma siłę pójść do pracy, zrobić dziecku śniadanie, zawieźć do szkoły”
 
Zdradzę Wam natomiast, że osobiste problemy nie będą jedynymi, z którymi Asi przyjdzie się zmierzyć, bowiem przyjaciółka kobiety będzie potrzebowała jej pomocy. Tylko, czy to nie za duży ciężar na jej barki? Sprawdźcie koniecznie.
 
Musicie wiedzieć, że zawsze z niecierpliwością czekam na moment, kiedy Magdalena Krauze odda w ręce swoich czytelników kolejną swoją książkę, a to dlatego, że znam wszystkie książki autorki i wiem, że w każdej z nich znajdziemy wiele miejsca na refleksję i przemyślenia także odnośnie do własnego życia.
Życiowy i autentyczny obraz perypetii bohaterek jej książek sprawi, że wiele kobiet w podobnej sytuacji znajdzie w nich cząstkę siebie i tego, z czym zmaga się w swoim życiu.
Na kartach „Zdradzonej” stało się podobnie. Asia ma mętlik w głowie, z jednej strony chce wybaczyć, z drugiej natomiast obawia się, że już nigdy nie będzie umieć zaufać i ciągle będzie żyła w obawie, że mąż karmi ją stekiem kłamstw. Nie trzeba przeżyć zdrady, aby domyślić się, że kobiety, które mają ją za sobą, z takimi dylematami toczą wewnętrzną walkę w samotności, ukradkiem ocierając łzy.
 
Kolejny aspekt, na który autorka zwraca naszą uwagę to wybaczenie dla dobra dzieci. Wiele kobiet zdradzonych słyszy niejednokrotnie od rodziny, znajomych, czy przyjaciół, że powinny spróbować wybaczyć właśnie dla dzieci, aby nie rozpadł się ich świat, bo one też to ciężko przeżywają. Ale czy trwanie w związku po zdradzie wbrew sobie ma jakikolwiek sens. Dzieci są bardzo mądre, wiele rozumieją i bardzo dużo widzą. Na pewno nie chcą dla swojej mamy takiego życia. Najważniejsze w takiej sytuacji jest to, aby dziecko wiedziało i czuło, że pomimo tego,  iż rodzice się rozstali, zawsze oboje będą je tak samo kochać i niezmiennie jest ono dla nich najważniejsze.
 
Jak widzicie, autorka zdecydowała się podjąć w swojej książce bardzo ważnego i nie łatwego tematu, ale zrobiła to w bardzo przystępny sposób. Ci z Was, którzy mieli już okazję poznać Jej twórczość, zapewne zgodzą się ze mną, że nawet mimo powagi tematów, które podejmuje w swoich książkach, jak ma to miejsce teraz, historie wychodzące spod jej pióra w żaden sposób nie przytłaczają. Co więcej, pokuszę się o stwierdzenie, że jeśli zdecydujecie się je poznać, dobry humor i relaks dostaniecie w pakiecie. Autorka bowiem poprzez swoje książki chce dać nam przede wszystkim dawkę pozytywnej energii i wiarę w to, że nawet w sytuacji bez wyjścia jest wyjście. Czasami tylko potrzeba czasu, aby je dostrzec.
 
„Potrzebujesz czasu, Asiu. On może nie leczy ran tak, jak mówią, ale pozwoli zaakceptować to, co teraz tak cię boli”.
 
W tym miejscu mogłabym właściwie zakończyć swoją recenzję, pisząc Wam, że jeśli doczytaliście ją do tego momentu, to wydaje mi się, że oczywiste dla Was jest, że gorąco ją wszystkim polecam. Książka jest wspaniałym połączeniem przyjemnego z pożytecznym. Lekki i swobodny styl autorki okraszony dawką humoru sprawi, że odprężycie się po ciężkim dniu, a jednocześnie z uwagi na poważny temat, któremu została ona poświęcona, po skończonej lekturze będzie Wam towarzyszyć poczucie spożytkowania czasu na naprawdę wartościową książkę.
 
Nie skończę jednak na tym swoich odczuć na temat „Zdradzonej”, ponieważ jest jeszcze coś, co mnie w tej książce bardzo mocno poruszyło i wzruszyło i za co z całego serca autorce dziękuję. Mam na myśli postać cudownej i wspaniałej Pani Ani. Starsza kobieta o gołębim sercu pomimo tego, że całe swoje życie poświęciła dzieciom, dziś z bólem w sercu wypowiada te słowa.
 
„[…] życie to pasmo upadków i wzlotów, które hartują nas każdego dnia. Stary człowiek nie jest nikomu do niczego potrzebny”.
 
Nie zdradzę Wam oczywiście, w odniesieniu do jakiej sytuacji starsza kobieta dochodzi do takich smutnych wniosków, ale myślę, że są one bardzo wymowne. Nie zapominajmy o tym, że my też kiedyś będziemy starzy i obyśmy nigdy nie musieli doświadczać tak gorzkich refleksji. Zachęcam Was gorąco, abyście przekonali się, czy los jeszcze się do tej cudownej osoby uśmiechnie.
 
 

 

 

 

 

"Summer" Justyna Dziura (wyd. WasPos)

Każdy z nas jej pragnie i potrzebuje. Jednak tym razem, chciałabym, abyśmy przez chwilę porozmawiali o tym, jakim niebezpiecznym narzędziem manipulacji może stać się to piękne uczucie. Dzieje się tak wówczas, kiedy dając się ponieść porywom serca i marzeniom o idealnym związku, nagle zaczynamy kochać zbyt mocno, nie zdając sobie sprawy z tego, że w ten sposób zatracamy siebie. A jeśli przestaniemy myśleć o sobie, tak naprawdę nigdy nie będziemy szczęśliwi.

 
Jako psycholog wielokrotnie miałam okazję spotkać na swojej drodze kobiety, które ze łzami w oczach opowiadały, jak wiele wycierpiały przez człowieka, którego w momencie, kiedy pojawił się on na ich drodze, uważały za najlepsze, co mogło je spotkać. 
 
„Kochany, czarujący, opiekuńczy, czuły. Czego można chcieć więcej? Rodzina go uwielbiała, a ja czułam się tak, jakbym złapała Pana Boga za nogi. Ale kiedy mijały kolejne miesiące, nagle świat widziany przez różowe okulary zaczął tracić swoje barwy. Dni zaczęły się wypełniać szarością i strachem. Książę zamienił się w potwora, a ja nie potrafię wyrwać się z tego toksycznego związku. Co robić? Proszę mi pomóc”. - Takie właśnie słowa padają wówczas najczęściej.
 
Do tego, aby poruszyć ten bardzo trudy, ale niestety ciągle często spotykany w związkach problem skłoniła mnie debiutancka powieść Justyny Dziury „Sammer”, z której recenzją dziś do Was przychodzę.
 
Zanim jednak opowiem Wam o samej książce, już na samym wstępie muszę zaznaczyć, że konfrontując historię, którą odnajdziemy na kartach książki, ze wspomnianym wcześniej moim doświadczeniem zawodowym z pełnym przekonaniem mogę zapewnić Was, że jest to książka niezwykle prawdziwa, o czym przekonacie się już za chwilę. Muszę przyznać, że z ogromną ulgą przyjęłam zapewnienie autorki, że to wszystko, o czym czytamy w książce, jest wyłącznie fikcją literacką, bo bez tej informacji można by mieć obawy, iż opisane w niej perypetie głównej bohaterki, są inspirowane autentycznymi wydarzeniami. Choć czy na pewno jest to do końca fikcyjna opowieść? O tym, przeczytacie w dalszej części recenzji.
 
A teraz poznajcie Sammer, młodą, atrakcyjną dziewczynę, która mimo swojego młodego wieku bardzo dotkliwie przekonała się, jak wysoką cenę trzeba zapłacić za marzenia o tym, by kochać i być kochanym. W momencie, kiedy my czytelnicy wkraczamy w życie dziewczyny, mamy możliwość obserwować, jak wiele wysiłku kosztuje ją powrót do pełni życia, które straciła przez kogoś, kto miał być jego treścią i sensem już na zawsze.
A miało być tak pięknie. Kiedy nasza bohaterka poznała swojego byłego już dziś chłopaka Damona, czuła się kochana i szczęśliwa. I uwierzcie mi, nie ma się czemu dziwić, ponieważ o takim mężczyźnie marzy każda kobieta. Atrakcyjny, ustabilizowany życiowo mężczyzna, który sprawia, że czujemy się piękne i wyjątkowe. Jednym słowem ideał. Niestety, takie rzeczy zdarzają się tylko w bajkach, a ludzie idealni nie istnieją. Naszą bohaterkę z pięknego snu na jawie, brutalnie budzi pierwszy wymierzony policzek, a potem jest już tylko gorzej, Oczywiście nie będę zdradzała Wam szczegółów, aby nie pozbawiać Was możliwości poczucia na własnej skórze tego, czym dzieli się z nami Summer.
 
Powiem, tylko że autorce doskonale udało się odzwierciedlić schemat przemocy i uzależnienia od siebie drugiej osoby. Na początku bowiem słyszymy:
-„Kochanie nie wiem, jak to się stało, to był impuls. Wybacz, to się więcej nie powtórzy." Jednak zawsze się powtarza, po czym padają słowa: ”To wszystko przez to, że tak bardzo cię kocham i boję się, że cię stracę. Zawsze, kiedy dostrzegam takie niebezpieczeństwo, tracę rozum”.
I wtedy za to, że ponownie zostałyśmy pobite i upokorzone, obwiniamy siebie. W naszej głowie rodzą się myśli: ” Być może czymś go sprowokowałam. Być może zachowałam się niewłaściwie i to go rozzłościło”.
Jednak moje drogie prawda jest taka, że jeśli ktoś raz uderzył, na pewno zrobi to znowu.
Następnym krokiem jest zastraszanie,”. Jesteś nikim. Nigdy się ode mnie nie uwolnisz. Jeśli spróbujesz odejść, zniszczę cię i twoich bliskich”.
 
Zastraszone kobiety boją się walczyć o siebie. Ważne jest, aby w tym trudnym procesie rozpoczęcia życia na nowo miały wokół siebie ludzi, którzy pomogą im  uwierzyć w siebie i odzyskać wiarę w to, że mogą i mają prawo zaznać prawdziwej miłości, u boku kogoś, kto będzie je szanował, kochał i dawał poczucie bezpieczeństwa.
 
Sammer po tak trudnych przeżyciach bardzo trudno jest zaufać komukolwiek. Na szczęście powrót przyjaciela z dzieciństwa pozwala jej na nowo czerpać radość z każdej spędzonej wspólnie chwili. On i rodzice Sammer pozwalają jej mieć nadzieje na nowy start.
 
„Nikt nie może przestać walczyć o swoje życie. Ludzie pojawiają się i odchodzą, ale to ty decydujesz, co będzie dalej i kogo zatrzymasz u swego boku”.
 
Jednak, o czym zapewne nie raz przekonał się każdy z nas, teoria i zapewnienia, że  teraz już wszystko będzie dobrze często nie idą w parze z tym, jak w rzeczywistości toczy się nasze życie. Tak też dzieje się i tym razem, ponieważ Damon nie pozwala swojej byłej dziewczynie o sobie zapomnieć. Chce, aby dała im jeszcze jedną szansę.
Czego jeszcze możemy się po tym człowieku spodziewać oraz czy uda mu się dopiąć swego? Odpowiedzi na te pytania czekają na Was oczywiście na kartach książki.
 
Pamiętacie, jak przed chwilą poddałam w delikatną wątpliwość fakt, że wydarzenia, na których opiera się fabuła powieści, są fikcją literacką? Oczywiście nie wątpię w zapewnienie Justyny, ale o ile nie jest to historia Jej związku, o tyle jest to głos w imieniu wielu kobiet, które latami tkwią w związkach, w których są upokarzane, poniżane, maltretowane fizycznie i psychicznie. Często w obawie przed zemstą cierpią w milczeniu, bojąc się prosić o pomoc.
Jestem pewna, że niestety wiele kobiet znajdzie w tej książce cząstkę siebie, ale jednocześnie mocno wierzę w to, że jej lektura będzie impulsem do tego, aby przerwać ten zaklęty krąg przemocy i uwierzyć w to, że choć nie będzie to łatwe, to jednak da się z niego wydostać.
 
Cóż mogę więcej powiedzieć. Aż trudno uwierzyć, że „Summer” jest debiutem literackim. To naprawdę bardzo emocjonalna, życiowa i prawdziwa historia, która spotyka młodą kobietę taką jak Ty, czy ja. Realizm zarówno wydarzeń, jak i kreacji bohaterów sprawia, że książkę czyta się z ogromnym przejęciem, a bohaterowie wzbudzają w nas cały wachlarz odczuć. Sama nienawidzę Damona. Za to bardzo mocno trzymałam kciuki za Sammer, która może budzić w czytelnikach skrajne emocje, ale nie oceniajmy jej zbyt pochopnie. Wszak nigdy nie możemy, być pewne, jak my same zachowałybyśmy się, będąc na jej miejscu.
 
Nie mogłabym nie wspomnieć o samej konstrukcji książki. Została ona podzielona na krótkie rozdziały, które opisują to, jak wygląda życie bohaterki już rok po zakończeniu koszmaru, przez który przeszła oraz na te, które opisują zdarzenia mające miejsce od momentu poznania Damona, aż do momentu zakończenia ich związku.
Bezsprzecznym atutem książki jest fakt, że pomimo iż porusza ona temat, z którym na pewno nie było się autorce łatwo zmierzyć, dzięki lekkości pióra i przystępnemu językowi, którym się posługuje, poradziła sobie z tym tematem doskonale. Książka porusza, ale w żaden sposób nie przytłacza. Widać, że Justyna włożyła w jej napisanie nie tylko dużo pracy i zaangażowania, ale przede wszystkim serce i emocje, a przecież te wszystkie czynniki połączone w jedną całość dają przepis na wspaniałą książkę, od której nie sposób się oderwać. A „Summer” taka właśnie jest.
 

 

 

 

 

Premiera "Wilczego Gniazda"

Już 13 września

w księgarniach pojawi się książka

„Wilcze Gniazdo” autorstwa Jacka Komudy

 

Jest wiek XVII. Gedeon Siemieński, zubożały szlachcic, chcąc zająć dobra po swoim stryju,

wyrusza na zieloną Ukrainę – dziki, nieokiełznany kraj na rubieżach Rzeczpospolitej szlacheckiej.

Kraj bardzo piękny w swej bezwzględności.

Siemieńskiemu nieustannie przytrafiają się liczne przygody i tarapaty
– powstanie kozackie, wielka miłość, zajazdy
i pojedynki. Jednakże polski szlachcic nawet
z największych opresji wychodzi
w sposób odważny i pomysłowy, doskonale się przy tym bawiąc.

 

 

 

 

Zapowiedź premiery "Bezlitosnej siły. Kastor"

Premiera

5 czerwca

 

 

 

Bez litości, bez zasad, bez reguł. W tym świecie wygrywają najsilniejsi. Lub ci, co znajdą krystaliczną miłość.

 

Kolejna powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej zapewniająca czytelnikom huśtawkę emocji – od smutku przez zwątpienie po żarliwą nadzieję. Seria "Bezlitosna siła" opowiada o mężczyznach uprawiających walki MMA – każdy z nich ma za sobą mroczną historię, która go prześladuje. A także o kobietach, które doświadczyły przemocy, a pomoc znajdują w fundacji FemiHelp, wspierającej ofiary agresji ze strony mężczyzn.

 

Jedyną, wspólną nadzieją na to, by się wyswobodzić z sideł przeszłości, jest miłość silniejsza od wyroków losu.On ma wszystko – pieniądze, władzę i wygrane na ringu. Ona wszystko straciła – dzieciństwo, marzenia i nadzieję. Żadne z nich nie wierzy w miłość i jej zbawczą siłę.

 

"Kastor", tom pierwszy, opowiada o Konstantym "Kastorze" Lombardzkim, który odnosi zwycięstwa zarówno w życiu zawodowym, jak i na ringu. Jest twardy i pozbawiony empatii. Pod tą maską kryje się jednak dramat z dawnych lat. Szczelina w twardym pancerzu pojawia się wtedy, gdy poznaje Anitę Sokół, skromną, lękliwą dziewczynę, która zatrudnia się do sprzątania jego biura. Okazuje się, że to nie jest jej jedyne zajęcie – pracuje także w klubie, by spłacić długi z przeszłości. Przekonują się, że w tym brutalnym świecie, gdzie każdego dnia walczą o przetrwanie, jest tylko jedna siła, która może pokonać zło. Czy sprawcza moc miłości ich ocali?