Sławomir Michał "Strefa Pawłowa" (Novae Res)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: środa, 03, grudzień 2014 09:14
Im szybciej rozwija się nasza cywilizacja, tym większą popularność w świecie sztuki zyskuje motyw postapokalipsy. Przemysł filmowy, podobnie jak gier komputerowych, od wielu lat wykorzystuje go do tworzenia sugestywnych obrazów przyszłości ludzkości, najczęściej w kontekście poważnego konfliktu zbrojnego. Popularne "post-apo" na dobre zadomowiło się także w papierowych grach fabularnych ("Neuroshima") i literaturze, czego dowodem ogromna popularność "Metra" Dmitrija Głuchowskiego. "Strefa Pawłowa" Sławomira Michała próbuje wpisać się w ten nurt, niestety - z nie najlepszym skutkiem.
Głównym bohaterem tej dziwacznej historii jest profesor Ilja Andrejewicz Pawluczenko - rosyjski ekspert do spraw bezpieczeństwa atomowego, który prowadzi swoje badania na pierwszej linii frontu - w Kutuzowsku, znajdującym się nieopodal legendarnej Strefy Pawłowa. W tajemnicy jednak szykuje ekspedycję mającą wyruszyć w sam środek skażonego radioaktywnie obszaru, której celem będzie zburzenie Świątyni Zagłady - głównej siedziby Błękitnej Armii atakującej bez chwili wytchnienia ludzkie siedliska.
"Strefa Pawłowa" podzielona jest na dwie części. W pierwszej śledzimy przygotowania Pawluczenki do wyprawy, jego kontakty ze światem przestępczym i próbę ukrycia swoich zamiarów przed rządem. Druga natomiast, ważniejsza z punktu widzenia wymowy całej powieści, skupia się na podróży profesora przez Strefę, w trakcie której przechodzi wewnętrzną przemianę rodem z klasycznych powieści XIX i XX wieku. Niestety, autor skupił się głównie na tym, praktycznie rezygnując z właściwej fabuły. Przez taki zabieg powieść, choć idzie w kierunku okładkowego "thrillera psychologicznego", sprawia wrażenie ospałej, by nie rzec – przegadanej, zwłaszcza w końcówce.
Mocną stroną postapokaliptycznych historii są pomysły na to, jak i dlaczego zmienił się nasz świat. Pełne tego typu konceptów było wspomniane już "Metro", co stało się prawdopodobnie przyczyną tak wielkiego sukcesu serii Rosjanina. Sławomir Michał, czego przeboleć nie mogę, nakreślił interesującą scenerię postnuklearnego świata, ale nic nam z niego nie wyjaśnił. Mamy więc Strefę Pawłowa będącą ogromnym obszarem emitującym niesamowite ilości promieniowania, jest tajemnicza Błękitna Armia złożona z ludzi mających za cel zniszczenie reszty ludzkości, dostajemy wreszcie kilka niezłych zagadek w trakcie podróży głównego bohatera przez (prawie) opuszczone stepy. Co z tego, skoro autor zadał mnóstwo pytań, a na żadne nie odpowiedział. No dobra, gdzieś między wersami wskazuje nam przyczyny powstania Strefy, ale dla mnie to i tak o wiele za mało.
Nie można jednak Michałowi odmówić dobrego warsztatu. Prezentowane przez niego opisy są barwne (na ile mogą takie być w tym ponurym świecie) i precyzyjne, a nakreśleni bohaterowie - różnorodni i wiarygodni. Drażniły mnie co prawda wewnętrzne monologi Pawluczenki, których jeden akapit potrafił zając całą stronę, ale to już chyba cecha powieści psychologicznych. Autor nie radzi sobie z budowaniem napięcia i rozwijaniem fabuły - na tym powinien się skoncentrować udoskonalając swoje umiejętności.
Ostatecznie, choć dużo narzekam, "Strefę Pawłowa" czyta się szybko i, momentami, z przyjemnością. Jestem po prostu zawiedziony, że książka reklamowana jako polski głos w dyskusji nad twórczością Głuchowskiego, okazała się w rzeczywistości szkolną lekturą opakowaną w ciekawszy niż zazwyczaj świat przedstawiony.
Komentarze
Jeszcze bardzo niewiele osób przeczytało tę książkę. Jej autorem jest absolwent Liceum Ogólnokształcąc ego w Ząbkowicach Śląskich (matura 2009 r.) ukrywający się pod pseudonimem Sławomir Michał.
„Strefa Pawłowa” odwołuje się do stylu kilku gatunków literackich. Jest po trosze thrillerem, political fiction, science fiction, po drodze ociera się o fantasy tak popularne w pokoleniu autora a tak obce mojemu.
Lektura ponad 300-stronicowej powieści odbija echa przeczytanych przez młodego autora książek. Na pewno Bułhakowa; myślę, że również Dostojewskiego z jednej strony, a z drugiej powieści braci Strugackich. Są to więc pisarze rosyjscy, jak rosyjski jest tytuł powieści Sławomira Michała. Rzecz dzieje się w jakiejś nieokreślonej przyszłości. Po katastrofie nuklearnej, gdzieś na Wschodzie Europy. Autor kraj ten nazywa Zjednoczonymi Obwodami Ruskimi. Narratorem i głównym bohaterem jest Ilja Andrejewicz Pawluczenko zaprezentowany jako profesor doktor nauk, przewodniczący Komisji ds. Bezpieczeństwa Atomowego, 35-latek.
Powieść i fabularnie i formalnie dzieli się na dwie części. Pierwsza to jakby ekspozycja i bohatera uwikłanego w skomplikowane relacje z męskim otoczeniem oraz zasygnalizowani e szeroko rozwiniętego tematu. Jest nim enigmatyczna – jak dla mnie – wojna między Dobrem reprezentowanym przez mieszkańców krainy (nawet jeśli moralność niektórych z nich budzi wątpliwości) a Złem stworzonym przez Błękitną Armię. W drugiej części, Pawluczenko wraz z trzema towarzyszami wyrusza na spotkanie z żołnierzami Błękitnej Armii zwanymi duchami do tytułowej, skażonej strefy Pawłowa. Konkretnym celem jest centrum duchów, Świątynia Zagłady. Zamknięcie nie jest jednoznaczne. Otwiera pole do sporów.
Od samego początku lekturze towarzyszy uczucie niepokoju, jakiejś nie nazwanej obawy, chwilami strachu zwłaszcza w opisach zmaltretowanego wojną miasta. W drugiej części to już nie tylko strach, ale obłęd wręcz i szaleństwo rodem z prozy Dostojewskiego (i Jerzego Krzysztonia, którego autor raczej nie zdążył poznać). Mam na myśli opisy stanów psychicznych bohaterów przemierzającyc h dzień za dniem pustkowia strefy. Trudno nie zauważyć młodzieńczej naiwności autora, braku większych życiowych doświadczeń przejawiających się w ocenach/opisach poszczególnych postaci i wydarzeń. Niedobory swojej prozy nadrabia w innych sferach.
Bardzo pozytywnie zaskakuje język, którym autor operuje. Można domniemywać, że książkę napisał wyrafinowany erudyta, a nie oswojony ze skąpym językiem internetu 24-latek. Niektóre frazy, metafory są po prostu błyskotliwe. Wypowiedzi może nie zawsze spójne, logiczne, racjonalne, ale na pewno błyskotliwie ubrane w słowa. Przy czym można się domyślać, że autor ma techniczne wykształcenie. Tyle w powieści terminów narzędzi, urządzeń, rozwiązań znanych tylko fachowcom w specjalistyczny ch dziedzinach. „Pstryknął wesoło palcami i wytoczył szeroki uśmiech na swoją podekscytowaną twarz” (s. 163) – ładnie brzmi? „Część budynków była jeszcze w stanie surowym, obok nich stały betoniarki, żelbetowe stropodachy, ustawione w piramidy cementowe bloczki oraz walcowate rurociągi kanalizacyjne.. .” (s. 178) – ileż fachowych terminów?
Książka ma bardzo interesujące rozwiązanie edytorskie. Okładka, formatowanie tekstu przyciągają uwagę i każą myśleć, że wydawca nie ciął kosztów druku.
Podsumowując „Strefa Pawłowa” to młodzieńcza powieść napisana z pazurem, w klimacie literatury postapokaliptyc znej. Adresowana – myślę – przede wszystkich do rówieśników oraz męskiej części odbiorców literatury. Nie pozbawiona błędów każe wszakże ciepło myśleć o pasji i potencjale twórczym autora.