Ewa Gogolewska-Domagała "Rude" (self-publishing)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: środa, 05, listopad 2014 09:10
Cztery lata temu Ewa Gogolewska-Domagała wydała powieść Blondies – historię dwóch zabawnych Polek, podróżujących po świecie, by grać w hotelach do przysłowiowego kotleta. Blondies została świetnie przyjęta przez krytyków i szybko podbiła serca czytelników. Gogolewska-Domagała postanowiła iść za ciosem i napisała powieść Rude, w której również spotkamy się na chwilę z dziewczynami z Blondies. Choć jest to tak naprawdę już całkiem inna historia...
Belgijka Clementine ma trzydzieści dwa lata, poukładane życie, ukochanego męża i dwójkę małych dzieci. Niespodziewanie jednak jej świat sypie się w gruzy. Mąż umiera nagle, a Clementine pogrąża się w depresji. Za namową przyjaciółki decyduje się wyjechać wraz dziećmi na kilka miesięcy do Tunezji, by pod palącym słońcem i nad turkusowym morzem odzyskać wewnętrzną równowagę. I rzeczywiście osiągnęłaby swój cel, gdyby nie jeden bezczelny krypto-gej, który postanowił uwieść ją, by zamydlić oczy swoim znajomym. I gdyby nie jeszcze coś. Coś znacznie, znacznie gorszego... Otóż pewnego dnia dzieci Clementine zostają uprowadzone przez libijską mini-grupę przestępczą. W odbiciu maluchów z rąk porywaczy pomaga Clementine hotelowa pokojówka, Tunezyjka Samira, a także jej rodzina. Wszystko na szczęście kończy się dobrze. Clementine chce jakoś odwdzięczyć się Samirze i proponuje jej wyjazd wraz z nią i dziećmi do Belgii w charakterze au-pair. Samira ochoczo przyjmuje propozycję. Nie tylko jednak dlatego, że pokochała swoich nowych przyjaciół. Tunezyjka pragnie również dotrzeć do Europy, by kiedyś znaleźć się w Polsce. To właśnie tam najprawdopodobniej mieszka jej córka. Córka, którą Samira urodziła w tajemnicy przed całym światem i podrzuciła młodym Polkom... Jako muzułmanka nie mogła przecież zachować przy sobie nieślubnego dziecka. Nawet jeśli do jego poczęcia nie doszło za zgodą dziewczyny... Czy Samira będzie potrafiła odnaleźć się w nowym świecie, wśród reguł tak innych niż te, do których przywykła? Czy zazna szczęścia i ukończy wymarzone studia? I przede wszystkim... Czy uda jej się dotrzeć do Polski i odnaleźć córkę, by popatrzeć na nią choćby z daleka?
Rude to z pewnością pod wieloma względami wartościowa lektura. Książka jest bardzo dobrze napisana, skrzy się niebanalnym poczuciem humoru, ukazuje interesujących, nietuzinkowych bohaterów, którzy przeżywają ciekawe przygody. Na plus zaliczam niewątpliwie dialogi – potoczyste, nieprzekombinowane i bardzo naturalne, co świadczy o tym, że autorka ma niezłe ucho i potrafi świetnie wykorzystać to, co słyszy. Atutem powieści są też miejsca akcji, od egzotycznej Tunezji, przez Koło Podbiegunowe, Belgię, aż do Polski i... z powrotem do Tunezji. Gogolewska-Domagała nie jest zbyt plastyczna w opisach, czego odrobinę mi tutaj zabrakło (tak, tak, należę do tych dziwadeł, które lubią liryczne opisy przyrody!), ale pięknie oddaje emocje i w sposób bezpretensjonalny pisze o przyjaźni. Naprawdę momentami zazdrościłam bohaterom tych bezinteresownych, czystych relacji! Minusy znalazłam dwa. Po pierwsze – w początkowych partiach powieści czytelnik poznaje historię Clementine i zaczyna razem z nią zakorzeniać się w powieściowym świecie. I odnosi wrażenie, że właśnie o niej będzie to książka, a tymczasem... Jeszcze przed połową Clementine prawie zupełnie znika, ustępując miejsca innym bohaterom, głównie Samirze, i pojawia się tylko gdzieś w tle. No cóż, nieładnie tak porzucać bohaterkę, kiedy czytelnik już zdążył się do niej przyzwyczaić, prawda? Po drugie – pod koniec powieści akcja za mocno zwalnia. I tak, na przykład, zaginiona polska córka Samiry jedzie sobie w Bieszczady, żeby „pomyśleć”, tam korzysta ze sławojki i myje się w wodzie zagotowanej na kuchni, bo akurat przydarzyła się klęska żywiołowa, a następnie słucha lokalnej legendy, co pomaga jej podjąć fundamentalną życiową decyzję... Wszystko pięknie, aczkolwiek to już taki etap przedzierania się przez powieściowy świat, na którym powinniśmy pędzić do finału z bijącym sercem, a nie jechać w Bieszczady i korzystać z wychodka za stodołą... Na szczęście autorka szybko się rehabilituje i kieruje bohaterów z powrotem na właściwe tory.
Rude to powieść ciekawa, mądra, zabawna, znakomicie napisana i dobrze skonstruowana, mimo pewnych fabularnych niedociągnięć. Bohaterowie urzekają, a ich problemy nie są wydumane. Być może znajdzie się ktoś, kto powie: „O rany, znowu łzawa historyjka o porzuconym dziecku, ileż można!”. Mało tego! Przyznam, że w pierwszym odruchu sama tak pomyślałam. A potem powiedziałam sobie: „Knedler, ty cyniczna babo, przestań się wreszcie czepiać!”. Przestałam się zatem czepiać, bo w efekcie naprawdę uroniłam łzę nad historią Samiry. A każdy autor, nawet jeśli sięga po wyeksploatowany temat, patrzy na niego po swojemu. Przez pryzmat własnych doświadczeń i wrażliwości. I dlatego warto zawsze dać mu szansę.