Marcin Pałasz "Elf i dom strachów" (Wydawnictwo Skrzat)

Już po raz czwarty Marcin Pałasz, „z zawodu pisarz i optymista” zapewnił czytelnikom (z założenia dzieciom, a jak się okazuje w praktyce – także dorosłym) porcję znakomitej lektury, pełnej przygód, humoru i chwil grozy. 

W tej części popularnej serii przygodowej Duży i Młody, czyli ojciec z synem, wybierają się celem spotkania autorskiego na parę dni do Jasiennika, gdzie mają nocować w pensjonacie „Pod Wzgórzem”, w którym podobno straszy. Towarzyszy im oczywiście nieoceniony pies Elf, postrzegający wyprawę w całkiem inny, psi sposób. Na miejscu okazuje się, że rzeczywiście w budynku dzieją się bardzo dziwne rzeczy. Bohaterowie są jednak profesjonalnie przygotowani do „łowienia duchów”, mają miernik K2, kamery na podczerwień, dyktafony z technologią EVP i inne tego typu sprzęty. Aby zdobyć to wyposażenie, naruszyli pieczołowicie oszczędzane fundusze na nową lodówkę. Czego jednak nie robi się w imię  przeżycia niesamowitych przygód! Czy przydały się specjalistyczne urządzenia i jaką tajemnicę skrywał pensjonat – o tym warto przeczytać!

Trzeba przyznać, że historia opowiedziana dwutorowo – z punktu widzenia Dużego oraz Elfa jest zajmująca i trzyma w napięciu. Straszną atmosferę rozładowuje humor, którego w tej powieści nie brakuje. Jest tu również dużo ciepła wyrażającego się w trosce bohaterów o ukochanego zwierzaka i siebie nawzajem.W treści pojawiają się nawiązania odsyłające do poprzednich tomów serii.  Ich nieznajomość nie utrudnia czytania tego tomu, raczej zachęca do sięgnięcia po pozostałe, o ile ktoś dopiero  teraz zaczął swoją przygodę z Elfem i jego opiekunami. 

 „Elf i dom strachów” posiada walory edukacyjne. Wzbogaca słownictwo niepostrzeżenie wprowadzając do dialogów trudne i nieznane z perspektywy kilkuletniego dziecka słowa, następnie je wyjaśniając (np. „rejterować”, „bawialnia”).  Poszerza wiedzę o zjawiskach paranormalnych i nowoczesnych technologiach, zahacza także o treści historyczne. Uczy empatii, odpowiedzialności. Te wszystkie wartości są umiejętnie „schowane” pod warstwą fabularną pełną przygód i emocji, przemycone. Przede wszystkim powieść przykuwa uwagę i wzbudza ciarki na plecach - nawet  u dorosłego czytelnika, a co dopiero mówić o najmłodszych! Dzieciaki powinny być zafascynowane opowieścią o Elfie i duchach. 

Ta książka to taki jakby „Pan Samochodzik” dla najmłodszych, tyle, że bez wątków związanych z historią sztuki. Ma również wiele wspólnego, moim zdaniem, z animowanym  „Scooby- Doo”, ale jest o niebo fajniejsza. Pokusić się też można o skojarzenia z prozą Kornela Makuszyńskiego, ze względu na „uśmiechnięty” klimat prozy przygodowej. Coś musi być na rzeczy, skoro autor w 2013r. zdobył Nagrodę im. K. Makuszyńskiego za „Sposób na Elfa”. Wyróżnienie w Konkursie Książka Roku 2012 Polskiej Sekcji IBBY również świadczy o wartości twórczości dla dzieci Marcina Pałasza. Nie pozostaje nic innego jak czekać na kolejne – szczerze zasłużone nagrody i dalsze tomy cyklu o czworonożnym ulubieńcu. 

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież