„Urlop nad morzem” Agnieszka Pietrzyk (Prószyński i S-ka)

 

 

 

Z twórczością Agnieszki Pietrzyk po raz pierwszy zetknęłam się czytając „Pałac tajemnic”, opowiadający mroczną historię barokowego pałacu na Mazurach. I ten właśnie stary budynek mnie przyciągnął, no może jeszcze miejsce jego wybudowania – Ponary – wieś niedaleko Morąga. Nie od dziś wiadomo, że nałogowo czytam lektury z regionu, w którym mieszkam. Po lekturze „Pałacu…” cofnęłam się do debiutu Pietrzyk „Obejrzyj się królu” i nie ukrywam, że czekałam na jej kolejną powieść.

I tak oto dochodzimy do sedna: „Urlop nad morzem” mogę już zaliczyć autorce i wielkim foux pas nie będzie jeśli oznajmię, że znów wypatruję następnej jej pozycji.

Narratorem oraz jednocześnie główną bohaterką powieści „Urlop nad morzem” jest Beata, poznańska fryzjerka, która wraz z mężem Marcinem, spędza urlop nad Bałtykiem, a dokładniej w Sztutowie. Dom, który wynajmują, od niedawna stał się własnością Kaśki – przyjaciółki pary. Natychmiast po przyjeździe Beata nieskrępowanie zaczyna myszkować po strychu. W tej części domu znajduje się dużo rupieci, nie tylko po poprzednich lokatorach. I właśnie tam bohaterka natrafia na stary, makabryczny list, napisany przez dziewięcioletniego chłopca, Stasia. Od tamtej pory akcja powieści rozwija się szybko, zmieniając co chwila kierunek. I kiedy już myślimy, że jesteśmy o krok od rozwiązania zagadki, okazuje się, że nic nie jest takie jakie nam się wydawało, a pisarka w mistrzowski sposób wprowadziła nas w błąd. Tym samym wracamy do punktu wyjścia.

Umiejscowienie fabuły w powieści nie może być przypadkowe. W Sztutowie bowiem, wraz z wybuchem II wojny światowej powstał obóz koncentracyjny. Dziś znajduje się tam muzeum. W „Urlopie nad morzem” Pietrzyk nawiązuje do czasów wojennych i powojennych, zaś poprzednim właścicielem domu, w którym poznaniacy zaplanowali urlop, był esesman, wartownik w obozie koncentracyjnym w Sztutowie, Karl Dietrich.

Zakończenia poprzednich powieści elblążanki były zaskakujące i już dziś mogę powiedzieć, że stanowią one znak firmowy pisarki. Miałam więc cichą nadzieję, że może tym razem uda mi się odgadnąć finał „Urlopu nad morzem”. Niestety, poległam. Ogromny plus dla Pietrzyk, za tak nieprzewidywalną finalizację lektury.

Powieść czyta się niemal w mgnieniu oka. Nim na dobre się „wkręcimy” w fabułę, już musimy kończyć. Trochę zabrakło mi również obszerniejszej informacji o bohaterach. W mojej ocenie zostali oni potraktowani zbyt powierzchownie przez autorkę. Po „Obejrzyj się królu” i „Pałacu tajemnic” spodziewałam się powieści, przynajmniej jakościowo o stopień wyżej. I tu kolejne rozczarowanie. Jednak mimo kilku negatywnych wrażeń, z chęcią sięgnę po następne lektury pisane piórem Pietrzyk, która po raz kolejny udowodniła, że kryminał nie zawsze w komplecie musi posiadać profesjonalnego detektywa w postaci funkcjonariusza policji.

Jakie tajemnice kryje przedwojenny dom w Sztutowie? Czy historia kołem się toczy? Myślę, że te dwa pytania zachęcą do przeczytania zarówno miłośników kryminałów, jak i pasjonatów historii, a ja z czystym sumieniem lekturę „Urlop nad morzem” mogę im polecić.

 

 

 

Komentarze  

 
0 #1 Kamila 2014-01-20 20:32
Bardzo ciekawa recenzja, na pewno poszukam książek pani Pietrzyk. :-*
Cytować
 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież