"Trzy razy miłość" Jolanta Kosowska (Novae Res)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: piątek, 01, marzec 2019 18:41
- Autor: Magdalena Krauze
Kiedy tylko przeczytałam opis książki, bardzo chciałam ją przeczytać. Gdzieś tam wierzyłam, że ta historia będzie jedną z tych, które zostaną w mojej pamięci.
Czy tak się stało?
Tak sobie myślę, że najgorsze w związkach są niedopowiedzenia. Historia naszych bohaterów mogła być piękną, słodka i pełna namiętności bajką, gdyby nie fakt, że Autorka postanowiła pogmatwać im życie, stawiając ich na piedestale par bez przyszłości.
Martyna studiuje medycynę. Jest poukładaną, samodzielną i bardzo pilną studentką. Za dobre wyniki w nauce otrzymuje stypendium i dodatkowo dorabia, udzielając korepetycji.
Łukasz kończy fizjoterapię, ale marzy o medycynie. Gra w piłkę ręczną i jest dobrze rokującym zawodnikiem.
Początek relacji Martyny i Łukasza nie zapowiadał, że tych dwoje cierpi na ''dwubiegunowość lub jakieś inne schorzenie'', ponieważ ich związek rozwijał "standardowo". Problem pojawił się, kiedy ojciec Łukasza poprosił Martynę o korepetycje. Miała ona udzielać ich Łukaszowi, aby przygotować go do egzaminów na medycynę. Dziewczyna z entuzjazmem i zapałem podeszła do tematu, natomiast Łukasz, nie dość, że miał ogromne braki, to bimbał sobie równo. Kiedy okazało się, że Martyna może nie zaliczyć roku, obudziła się w porę i rzuciła w diabły tego niewiedzącego czego, chce od życia, rozpieszczonego chłopca.
Od tej pory zaczęły się rozstania i powroty...pojawiło się też dziecko, potem kolejne....
Łukasz wpadł w uczuciową matnię, która na przestrzeni lat doprowadziła go do psychicznej samozagłady. I o ile zawodowo można by go uznać za autorytet, o tyle jako człowiek, facet, ojciec okazał się totalnie do niczego. Martyna z kolei miała u swojego boku Krzysztofa - mężczyzna - wzór. Najbardziej poukładana postać tej powieści. Ona sama również radziła sobie całkiem dobrze, gdyby nie ta obezwładniająca tęsknota za miłością... w jej przypadku destrukcyjną.
Czy tych dwoje dostanie szansę od losu i znajdą się kiedyś w odpowiednim miejscu i czasie?
Na to pytanie znajdziecie odpowiedź, sięgając po tę książkę.
Szczerze powiem, że ciężko było mi odłożyć tę książkę, pomimo tego, że w pewnym stopniu mnie zawiodła.
W pierwszej kolejności zawiódł mnie główny bohater, którego Jolanta Kosowska przyodziała w przyciasny garnitur, zakładając mu na głowę przyciasny kask. No za cholerę nie mogłam zrozumieć gościa. Imponował mi jako fachowiec w swoim zawodzie, pięknie mówił o dzieciach z mózgowym porażeniem dziecięcym, które na sam jego widok uśmiechały się promiennie, ale nie zagrał mi życiowo. Niesamowicie dotknął mnie fakt jego obojętności wobec swoich dzieci. Nie odnalazłam w nim ani krzty ciepłych rodzicielskich uczuć. Dla niego najważniejsza była Martyna, a cała reszta mogłaby nie istnieć. Pani Jolanto, stworzyć taki ewenement, to sztuka!
Druga sprawa to zaczęty wątek siostry Łukasza - Ewy, gdzie wcześniej dowiadujemy się, że Łukasz jest jedynakiem (taka niezgodność razi).
Kolejny mankament to akcja dziejąca się na przestrzeni lat... Tutaj już po kilku cofnięciach się w latach, potem po odjęciu dwudziestu sześciu miesięcy i dodaniu kolejnych czterech lat, potem siedmiu, i dziesięciu - wyszło mi, że muszę skończyć liczyć, bo okaże się, że nasi bohaterowie już dawno wąchają kwiatki od spodu.
Raziła mnie masa powtórzeń oraz opisów, które w tej historii nie były zoptymalizowane.
I teraz minus do Wydawcy; Czcionka taka, że bez lupy nie podchodź, co przekłada się na wydłużony czas czytania. Numeracja stron mikroskopijna.
W ogólnym rozrachunku ta historia jest naprawdę interesująca. Gdyby tak nie było, po przeczytaniu kilku kartek, rzucałabym książką w kąt i wracała do niej z przymusu. A tak nie było. Zwyciężyła ciekawość, w którą stronę Pani Jolanta poprowadzi swoich bohaterów, co się jeszcze wydarzy ( a działo się dużo)
”Prawdziwa miłość zaczyna się kiedyś i później trwa już wiecznie..”
Jeśli lubicie powieści o miłości, która rani, boli, dławi, zabiera energię, a przy tym jest tak niewyobrażalnie silna, to zachęcam do przeczytania.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję portalowi Czytajmy polskich autorów oraz Wydawnictwu Novae Res.