• Skocz do głównej treści strony
  • Skocz do menu nawigacyjnego i logowania

Nawigacja i wyszukiwanie

Nawigacja

  • Wywiady
  • Recenzje
  • Patronaty
  • O książkach, autorach i nie tylko...
  • Spotkania autorskie
  • Redakcja

Szukaj

Click for: Promotional Hats
Jesteś tutaj: Home

Filmowe CPA

Przeglądaj

  • Aktualności
  • Recenzje
  • Wywiady
  • Patronaty
  • O książkach, autorach i nie tylko...
  • Spotkania autorskie
  • Konkursy
  • Blog
  • Partnerzy
  • Pliki do pobrania
  • Redakcja
  • Wasza twórczość
  • Mapa strony
  • Polityka prywatności

Ostatnio komentowane

  • Patronat naszego portalu - "Wspomnienia w kolorze sepii" Anny J. Szepielak. Wydawnictwo Nasza Księgarnia. (15)
  • Wywiad z Karoliną Wilczyńską, autorką m.in. "Anielskiego kokonu" (46)
  • Wywiad z Marią Ulatowską, autorką m.in. "Kamienicy przy Kruczej" (48)

Odwiedza nas

Odwiedza nas 79 gości oraz 0 użytkowników.

„Kochaj mnie szeptem” Anna Dąbrowska (wyd. Amare)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: wtorek, 23, marzec 2021 17:54
Autor: Agnieszka Kaniuk

W życiu każdego z nas nadchodzi moment, kiedy chcemy się usamodzielnić i zacząć samemu budować naszą przyszłość. Wówczas bardzo ważne jest, abyśmy wkraczając w ten nowy dla nas etap, mogli zabrać ze sobą walizkę wypełnioną po brzegi pewnością siebie i niezłomnym poczuciem własnej wartości Świadomością, że nawet jeśli, coś nam w życiu nie wyjdzie, zawsze będziemy mogli liczyć na wsparcie i bezwarunkową miłość naszych najbliższych, którzy kochają nas i akceptują takimi, jakimi jesteśmy. Takiego cennego bagażu nie da się jednak kupić w sklepie. To właśnie lata dzieciństwa, które spędzamy w domu rodzinnym, są najważniejszym czasem, kiedy ta pusta walizka otrzymana w momencie naszych narodzin powinna być sukcesywnie wypełniana tak cennymi wartościami, a tymi, którzy najbardziej powinni się starać, aby wyposażyć ją dla nas, jak najbardziej bogato winni być nasi rodzice. Niestety taki stan rzeczy nie jest w życiu normą, a tym samym czymś oczywistym. Nie każdy z nas ma szczęście dorastać w szczęśliwej i kochającej rodzinie, a co za tym idzie, swoją dorosłość często rozpoczynamy niczym żebrak łaknący prawdziwej miłości i bycia dla kogoś ważnym. Dziś opowiem Wam o najnowszej książce Anny Dąbrowskiej „Kochaj mnie szeptem”,opisującą historię młodej dziewczyny, której koleje losu uświadomią Wam, jak daleko idące i dramatyczne mogą okazać się konsekwencje w momencie, kiedy nigdy nawet nie próbowano nam wpoić podobnych wartości.

 
Kiedy my czytelnicy zaczynamy obserwować życie Gabrysi, dziewczyna studiuje polonistykę. Mieszka na stancji, co jest dla niej sposobem na wyrwanie się spod krytycznego oka despotycznej matki, która od zawsze sprawowała niepodzielną władzę w domu rodzinnym naszej bohaterki. Zdominowana przez matkę córka nigdy nie zaznała jej miłości. Jedyne, na co mogła liczyć, to  wymuszona tolerancja, lecz tylko wtedy, jeśli poddaje się woli rodzicielki i spełnia jej oczekiwania. Dziewczyna pragnie być kochana. Wierzy w to uczucie, ale nie daje wiary temu, że ktoś może pokochać właśnie ją. Wszystko zmienia się w momencie, gdy Gabi poznaje Eryka, żołnierza służącego na misjach w Afganistanie.
 
To jest dla niej pierwszy przełomowy moment w  życiu, a to dlatego, że po raz pierwszy zdobywa się na odwagę, by jawnie sprzeciwić się matce i związać się z nowo poznanym mężczyzną.
Kobieta wierzyła, że jest to ten, przy którym wreszcie dostanie wszystko to, czego tak bardzo pragnie, a na co nigdy nie zasłużyła w oczach innych. On ją kochał, doceniał i obiecał, że zawsze będzie ją chronił nawet przed matką, która nigdy jej nie szanowała. Potem już wszystko potoczyło się bardzo szybko. Została panią Milewicz. Tylko czy oby nie za szybko? Już wkrótce Gabrysia uświadamia sobie, jak mało wie o swoim mężu. Eryk jest żołnierzem służącym na misjach, a ona niestety nie jest w pełni świadoma tego, z czym to się wiąże. Bardzo szybko po uznaniu i poczuciu wyjątkowości w oczach ukochanego nie pozostaje nawet najmniejszy ślad. Ich miejsce zastępuje agresja i przedmiotowe traktowanie Gabi, a szczęście zamienia się w strach, upokorzenie i ból. Nie tylko ten psychiczny, ale także fizyczny. Codzienność u boku wybranka serca staje się wegetacją i piekłem na ziemi. On sam zaczyna wykazywać zachowanie, które przerażają kobietę. Czuje, że w przeszłości Eryka, do której ten nie dopuszcza żony, musiało wydarzyć się coś, z czym on sobie nie radzi. Miłość wygasła, a ona sama czuje, że tkwi w labiryncie bez wyjścia. Kiedy wydaje się, że niestety do końca życia będzie musiała pokornie znosić brudną, chorą miłość męża, lękać się jego nastrojów drżąc o własne życie i zdrowie, a nawet pragnąc śmierci, która położy kres jej cierpieniu, swoje wsparcie ofiaruje jej Jeremi. Sąsiad z naprzeciwka staje się dla Gabrysi ukojeniem. Przy nim czuje się wreszcie wolna. Ten mężczyzna przywraca jej siły do tego, aby zawalczyć o to, co piękne. To on pokazuje jej jak piękna i subtelna powinna być miłość fizyczna. Rodzące się między naszą dwójką uczucie wyzwala w nich żar namiętności i pożądania. Jeremi uczy swoją kobietę dostrzegać piękno własnego ciała i nie wstydzić się własnej kobiecości. To dzięki niemu Gabrysia zdobywa się na odwagę, by wyrwać się z więzienia, jakim uczynił jej życie książę, który zdarł maskę pozorów i ukazał jej swoje prawdziwe oblicze potwora i tyrana. Wszystko wydaje się móc skończyć pozytywnie, ale nie zapominajmy, o tym, że Gabrysia jest nadal mężatką. Jak wiele będzie kosztował ją ten romans, musicie koniecznie przekonać się sami.
 
Wielu z Was na pewno wie, że uwielbiam książki Ani Dąbrowskiej. Czytam je zawsze z niezmienną ciekawością. Przyznaję jednak, że na tę książkę czekałam chyba najbardziej. Wiedziałam, że będzie to zupełnie nowa odsłona, a zapewne nikogo z czytelników książek Ani nie trzeba przekonywać, że  potrafi ona zaskoczyć. I to się autorce udało fenomenalnie. O matko kochana, co to była za książka! Jak czytamy w słowie od autorki, w życiu pisarza nastaje taki moment, kiedy przestaje bać się pisać odważnie, bardziej drapieżnie. W moim odczuciu ta książka jest idealnym dowodem na to, że dla Ani był to idealny moment na zmianę gatunku. Oddała w nasze ręce wywołującą mnóstwo silnych i skrajnych emocji wielowątkową powieść. Ukazała nam dwa oblicza miłości i seksu. To brudne i upokarzające wywołujące ból i obrzydzenie oraz to piękne pozwalające wyzwolić naszą kobiecość, otworzyć się na doznania i osiągać szczyty przyjemności. Miłość, która może zranić i uleczyć.
 
Zapewne jednak dostrzegliście już, że nie jest to jedyny wątek, któremu autorka poświęciła uwagę w swojej książce. Mamy tu bowiem także poruszony problem trudnych relacji na płaszczyźnie matka- córka. Czułam ogromną złość na matkę Gabi za to, jak traktowała córkę. Obwiniałam ją za to, co spotkało Gabrysię. Jestem pewna, że gdyby dziewczyna czuła się szanowana i kochana przez matkę, co siłą rzeczy wiązałoby się z poczuciem bezpieczeństwa i akceptacji, nie spieszyłaby się tak bardzo z wyrwaniem się spod jej kontroli.  Mogłaby uniknąć wielu podejmowanych w pośpiechu decyzji, co w dłuższej perspektywie czasowej pozwoliłoby jej dostrzec prawdziwe oblicze Eryka.
 
Kolejnym bardzo ważnym aspektem tej książki jest ukazanie przemocy rodzinnej, zespół stresu pourazowego, a także zmierzenie się z najbardziej bolesną i niszczącą stratą, jakiej może doświadczyć kobieta. Najbardziej bolesna i trudna dla nas czytelników jest świadomość, że niestety wszystko, o czym czytamy, ma bardzo realny wymiar i wiele z nas może odnaleźć w tej książę cząstkę własnych przeżyć.
 
„Kochaj mnie szeptem” to książka, która wstrząsa, porusza i szokuje. Od początku do końca jesteśmy przepełnieni mieszanką emocji, które nie pozwalają nam oderwać się od niej choćby na chwilę. Podczas czytania byłam pełna podziwu i uznania dla autorki, gdyż nie jestem w stanie nawet wyobrazić sobie, w jaki sposób radziła sobie z ujarzmieniem tych wszystkich skrajnych odczuć. Mnie było bardzo trudno. Po przeczytaniu książki czułam się zmęczona emocjonalnie. Tym bardziej, że samo zakończenie wywołało we mnie niedowierzanie i złość. Muszę jak najszybciej sięgnąć po kontynuację Na szczęście mam ją już na swojej półce.

 

Dodaj komentarz

"Sekcja legalnych morderców. Tom I Preludium" Krzysztof Neus (wyd. Novae Res)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: poniedziałek, 22, marzec 2021 18:44
Autor: Mirosława Dudko

 „Niewiedza rodzi lęk, ten rozrasta się w strach a strach paraliżuje myśli a gdy nie myślisz, to jakby cię nie było”

 

O skarbach Inków krążą niesamowite opowieści, rozbudzając wyobraźnię poszukiwaczy, filmowców i pisarzy. Kilkanaście lat temu rozeszła się wieść o odkryciu przez archeologów tajemniczej górskiej fortecy ukrytej w niedostępnej dżungli. Ten fakt posłużył autorowi za motyw przewodni powieści „Sekcja legalnych morderców”.

 

O autorze, Krzysztofie Neusie niewiele wiadomo. Z wywiadu udzielonego portalowi granice.pl można dowiedzieć się, że jest na emeryturze i historia jest jedną z jego pasji. Powieść "Sekcja Legalnych Morderców" jest jego debiutem pisarskim.

 

To miał być normalny lot jakich wiele odbył kapitan samolotu Juan Francisco del Castillo Maldonaro. Jego zadaniem było jedynie przewieźć jakichś najemnych robotników do Belém. Jednak po wystartowaniu, maszynę przejmują we władanie terroryści a dokładniej ekipa Henry’ego McGregora, którego celem jest amazońska dżungla i ukryte tam przez Inków złoto.

 

Początek jest mocny ale nieco chaotyczny, zbyt szczegółowy i prowadzony tak, że nie wiadomo od razu, o co chodzi, kto jest kim i dlaczego. Epizody z przeszłości wplecione w bieżące wydarzenia powodują dezorientację w odnalezieniu się w sytuacji, gdyż brakuje wyraźnego zaznaczenia czy oddzielenia tych wątków od siebie. Jednak w dalszej części wszystko się klaruje i wyłania się główny bohater a wraz z nim wyjaśnia się istota fabuły. Tym bohaterem nie jest sugerowany w opisie na końcu książki Henry McGregor, dowódca wyprawy do amazońskiej dżungli. On jest czarnym charakterem tej historii, gotowy na wszystko, by osiągnąć swój cel. Wie, że nie ma zbyt dużo czasu na jego realizację, gdyż wkrótce pora deszczowa może pokrzyżować mu doskonale przygotowany plan. Nie spodziewa się, że wśród uczestników wyprawy będzie miał godnego siebie przeciwnika, który ma jedną, szczególną cechę - jest niesamowicie inteligenty, sprytny i zdesperowany, by wyjść cało z piekła.

 

Powieść została świetnie napisana i zaplanowana w sposób, który sprawia, że czujemy wzrastające napięcie i uczucie grożącego niebezpieczeństwa. Autor nie oszczędza uczestników i buduje stopniowo wciągającą fabułę, dokładając nowe elementy, odsłaniając niektóre tajemnice i wątki. Została ona opowiedziana w narracji trzecioosobowej ale obserwujemy wszystko z punktu widzenia głównego bohatera. Po dosyć mocnym początku, w jakim zaczyna się opowieść, akcja zwalnia i przez kilkadziesiąt stron wydaje się smętna, ciągnąca się zbyt długo ale potem okazuje się, że to tylko przygrywka do tego, co dzieje się w dalszej części. W pewnym momencie wszystko przyspiesza i z zapartym tchem obserwujemy jak główny bohater realizuje swój misternie przygotowany plan. Szkoda, że autor nie zdecydował się na podzielenie fabuły na rozdziały, co uczyniłoby ją bardziej przejrzystą. Zastosował jedynie przerwy pomiędzy poszczególnymi wątkami i zdarzeniami. Mimo takiego układu tekstu, historia jest wciągająca i czyta się ją momentami z zapartym tchem oraz podziwem dla genialnego umysłu głównego bohatera, gdy zaczyna się kluczowa rozgrywka.

 

„Sekcja legalnych morderców. Preludium” to debiutancka powieść Krzysztofa Neusa z gatunku przygodowych połączonego z sensacją, a nawet elementami psychologicznymi, w której nie ma w znaczącej roli kobiecej. Pojawia się ona jedynie epizodycznie jako zamknięty rozdział w życiu głównego bohatera. Warstwa psychologiczna przejawia się w ukazaniu sposobu myślenia głównego bohatera i w jego przeszłości, która wpłynęła na to, jakim jest teraz człowiekiem.

 

Pan Krzysztof Neus ma bardzo przyjemny styl pisania, w którym nie ma wulgaryzmów, chociaż bywa brutalnie, dramatycznie i niebezpiecznie. To jedna z tych książek, która trzyma w napięciu, mimo że nie ma w niej wartkiej  akcji. Ważne jest w niej przemyślane planowanie, taktyczne działanie, spryt i potęga umysłu postawiona przeciwko brutalnej, topornej sile fizycznej. Stworzył bohatera, który jest typem samotnika, ma swoje wady, trudną przeszłość, lęki ale sytuacja, w którą został wmanewrowany zmusza go do działania, by przeciwstawić się panoszącemu się złu. Dzięki skrupulatnie opracowanej strategii działania jest gotów zrobić wszystko, by wyjść z tego cało. Zakończenie jest mocne, dynamiczne zaskakujące, które rekompensuje początkową powolność fabuły. Niektóre wątki poruszone w tej powieści nie zostały ostatecznie wyjaśnione i rozwiązane, które mam nadzieję poznać w kontynuacji „Sekcji Legalnych Morderców”.

 

Dodaj komentarz

„Revenge” Agnieszka Lingas-Łoniewska (wyd. Burda Książki)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: poniedziałek, 22, marzec 2021 18:36
Autor: Katarzyna Pessel

Czy na trudnej przeszłości da się zbudować szczęśliwą teraźniejszość i przyszłość? Stare rany i winy wciąż przecież są w ludziach, nie znikają z dnia na dzień, zwłaszcza jeśli naznaczyły serce i wciąż są żywe w pamięci. Jak więc pozostawić je za sobą i spojrzeć na to, co może być z nadzieją i przede wszystkim bez lęku zrobić pierwszy krok do swoich marzeń?

 

Życie może być niebywale proste lub bardzo skomplikowane, najczęściej przeplata się jedno z drugim. Wiktor Brudzyński wie o tym więcej niż chciałby, kiedyś problemy rozwiązywał za pomocą pięści, zawsze i wszędzie, był zawodnikiem, po wyjściu z oktagonu, nadal wolał siłowe rozwiązania. Czy żył chwilą? Na pewno, ale i tym, co widział, czego był świadkiem i uczestnikiem. Obecnie jednak funkcjonuje na całkiem innych zasadach, musi być odpowiedzialny i przede wszystkim rozważnie postępować. Od niedawna ma pod opieką kogoś, kto powinien na niego móc liczyć. No i jeszcze pojawiła się w jego życiu kobieta, nie jedna z wielu jak kiedyś, lecz ktoś komu chce poświęcić czas, być przy niej. To duża zmiana nie tylko dla Wiktora, lecz i Laury. Ona również ma za sobą ciężkie doświadczenia. Oboje wiedzą czym jest przemoc, lecz każde z nich patrzy na nią z innego punktu widzenia. Teraz odbudowują swoją egzystencję lub raczej chcą ją stworzyć na własnych prawach, są już innymi ludźmi niż kiedyś. Czy tak łatwo jest zapomnieć o tym, co było albo raczej czy ludzie z przeszłości pozwolą im na to? Dla Wiktora walka nie tak dawno jeszcze była codziennością, Laura wie jak bolesny ma smak, lecz czasem trzeba ją stoczyć by zdobyć to, czego się pragnie. Jaki wynik będzie miała gdy zależy od niej to, co  najważniejsze?

 

Pewne historie muszą zostać opowiedziane, w żadnym wypadku nie mogą nie zostać pominięte. Agnieszka Lingas-Łoniewska nawet jeśli umieszcza jakieś postacie na drugim planie, to dba by zapadły w pamięć, nie są jedynie tłem bądź cieniem dla pierwszoplanowych osób. Bohaterowie jej najnowszej książki nie są nieznani, już zdążyli zaistnieć w wcześniejszych tomach, lecz w „Revenge” pokazują z detalami kim w końcu się stali. Pisarka nie bez powodu ma przydomek „Dilerki emocji”, gdyż wie nie tylko jak pokazać ich całych wachlarz, lecz zwłaszcza umie wydobyć ich istotę. W tej konkretnej na pewno nie brakuje uczuć, przedstawionych od podszewki, do tych najszczęśliwszych po te najbardziej raniące i bolesne. Nie są one dodatkiem, ale jednym z wątków, oddających atmosferę, mających miejsce wydarzeń, sięgających do tego, co już było, lecz co właśnie dzieje się. Agnieszka Lingas-Łoniewska nie ucieka od trudnych tematów, wprost przeciwnie wokół nich, po części zbudowana jest fabuła, stanowią również ważny element całości. Jednak najważniejsza jest historia Laury i Wiktora, daleka od prostych schematów, za to skonstruowana na trudnych doświadczeniach, traumach, lecz również na pragnieniach i dostrzeganiu w drugiej osobie człowieka. Otwierane są przed czytelnikami drzwi do spotkania się z ludźmi, jacy poznają siłę przyjaźni i miłości, mając za sobą wiedzę jak bezlitośnie niektórzy krzywdzą innych. Blizny bohaterów są dla nich dowodem, że przetrwali to, co najgorsze, co przed nimi? Autorka daleka jest od lukrowania rzeczywistości, pomijania niewygodnej prawdy, ukazywania jedynie prostych wzorów, w zamian oferuje czytającym możliwość poznania kogoś, kto ma za sobą błędy, wciąż płaci za nie, ale umie dostrzec i dać sobie szansę na miłość.

Dodaj komentarz

"Zanim zgaśnie światło" Miłosław Czarnecki (wyd. Novae Res)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: poniedziałek, 22, marzec 2021 18:26
Autor: Mirosława Dudko

 „To taka gra, w której się wzajemnie oszukuje, ale nie zabija, bo to się zwyczajnie nie opłaca”

 

Życie przypomina grę, której zasady poznajemy w trakcie rozgrywki. Wydaje się, że znamy je dobrze, wiemy o co chodzi, jak postępować i jakie podjąć decyzję. Jednak czasem okazuje się, że życie lubi rozdawać karty według swojego uznania, zaskakując swoimi niespodziankami, o czym mógł przekonać się bohater książki pt.: „Zanim zgaśnie światło”

 

Miłosław Czarnecki to autor książki pt.: „Wydział”, którą zadebiutował w 2016 roku. I to wszystko, co znalazłam o nim, gdyż skrzętnie ukrywa swoje dane. Ta tendencja braku chociażby podstawowej wizytówki autora staje się dziwnym zwyczajem wśród polskich twórców. Czyżby wstydzili się swoich dzieł? Pan Miłosław Czarnecki nie ma powodów do tego typu odczuć, gdyż napisał ciekawą, wciągającą powieść, która została napisana ze smakiem i z finezją.

 

Marc Martin ma 40 lat, świetną pracę w dobrze prosperującej firmie rodzinnej a u boku - piękną, zakochaną w nim kobietę, Nathalie. Mieszkają na Riwierze w jednopiętrowym domu z ogrodem, gdzie na przytulnym patio lubią spędzać poranki przy aromatycznej kawie.  Życie płynie im leniwie, spokojnie, niemal sielankowo i wydaje się, że nic im do szczęścia nie brakuje. Okazuje się, że to tylko pozory, gdyż jego przeszłość jest związana z siatką wywiadowczą i dlatego wie, że nie może czuć się całkowicie bezpiecznie.

 

Marc jest typem mężczyzny, którego cechuje inteligencja, spryt, spostrzegawczość i opanowanie. Jego ojciec był Francuzem a matka Polką, dlatego dzieciństwo spędził początkowo we Francji a potem w Polsce. Gdy rodziców zabrakło, Marc przejął francuską firmę po ojcu, zajmującą się oprogramowaniem komputerowym i systemami zabezpieczeń mienia. Pieniądze nie grają u niego roli nadrzędnej. Mają jedynie znaczenie jako środek do realizacji celu. Jego namiętnością, która narodziła się w dzieciństwie, jest poker, który był także pasją ojca. To od niego nauczył się dystansu do emocji,  patrzenia na siebie i innych chłodnym okiem. Liczyła się dla niego zawsze tylko gra, nawet, jeżeli przegrywał. Ważna była możliwość obserwowania przeciwników, ich nastrojów i taktyka. Te umiejętności przydały mu się w dorosłym życiu, które stara się rozgrywać według własnych zasad. Gdy zrozumiał, że dzięki temu może wpływać na decyzje i zachowania innych ludzi, wiedział, że otwierają się przed nim nowe możliwości. Swój sposób bycia i umiejętność panowania nad sobą wykorzystuje w organizowanych prywatnie rozgrywkach w pokera, w których potrafi ryzykować, gdy gra idzie o wysoką stawkę.

 

Powieść „Zanim zgaśnie światło” jest jak dobre wino, które degustujemy powoli, delektując się jego aromatem, odkrywając niuanse kompozycji bukietu smaku. I tak jest ze stworzoną fabułą, która snuje się spokojnie, bez nagłych zwrotów akcji a mimo to z rosnącym zainteresowaniem podążamy za bohaterem towarzysząc mu w jego codziennych zajęciach, spotkaniach i podczas wieczornego relaksu w domu. Z czasem okazuje się, że ta historia ma swoje drugie dno, które dostrzegamy stopniowo, gdyż autor ujawnia nam tylko niektóre elementy układanki. Pod powierzchnią pozornego spokoju buzują emocje, gdyż główny bohater lubi wszystko analizować i stara się kontrolować to, co w jego życiu się dzieje.

 

Na początku Marc kreśli nam swoje obecne życie, ale w ogromnym skrócie pokazując tylko niektóre jego epizody, by w kolejnych rozdziałach opowiedzieć nam swoją historię cofając się do czasu, gdy był sam i dopiero wkraczał do świata biznesu i wywiadu. To, co się wokół niego dzieje widzimy tylko z jego punktu widzenia, dzięki narracji pierwszoosobowej. Wiemy tylko tyle, co on sam nam opowiada. Razem z nim planujemy, analizujemy sytuację, wyciągamy wnioski i podejmujemy decyzje, by potem poznać efekt dokonanych wyborów.

 

Pierwsze rozdziały toczą się wokół obecnego życia bohatera, co sprawia, że tempo jest bardzo powolne, niemal senne i nic szczególnego się nie dzieje. Jednak mimo to czujemy, że to tylko wierzchołek „góry lodowej”. Tu wszyscy prowadzą jakąś grę, ktoś pociąga za sznurki, ktoś jest tylko pionkiem a nawet ofiarą. Im dalej zagłębiamy się w lekturę, tym sytuacja robi się coraz ciekawsza, bardziej gęsta i skomplikowana. Dopiero po poznaniu całej historii dostrzegamy jej misternie utkaną sieć i wszystko łączy się w całość a my odkrywamy niuanse prowadzonej gry, by stwierdzić, że karty zostały odsłonięte. Los powiedział: "Sprawdzam. Koniec gry." Ale czy na pewno? Zakończenie wprawdzie wyjaśnia wiele zagadek, ale pozostawia czytelnika w zawieszeniu, by mógł sam dopisać sobie ciąg dalszy.

 

Dodaj komentarz

"Bardziej kochać siebie" Aleksandra Sztorc

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: poniedziałek, 22, marzec 2021 18:09
Autor: Katarzyna Pessel

 Wszyscy wiemy, że to, w jakiej rodzinie dorastamy, ma ogromny wpływ na to, jak będzie wyglądało nasze życie w przyszłości, kiedy już sami wkroczymy w dorosłość. Większość rodziców stara się, aby dzieciństwo ich dzieci upływało w poczuciu miłości, bezpieczeństwa i radości. Rodzic dokłada wszelkich starań, by jego latorośl czuła się w pełni akceptowana, pewna siebie, jak również by potrafiła otwarcie wyrażać siebie i mówić o swoich uczuciach. Jest to bardzo ważne, ponieważ to właśnie będąc dziećmi, jesteśmy najbardziej chłonni na świat, który tworzą dla nas dorośli. I to wszystko, czego doświadczymy, z biegiem czasu zaowocuje wieloma schematami, które się w nas zakorzenią, a tym samym przeniesiemy je na płaszczyznę samodzielnego dorosłego życia. Wiele razy osobom, które nie radzą sobie w budowaniu własnej teraźniejszości i przyszłości, powtarza się, że powinny wziąć się w garść, bo przecież to, jak teraz będą żyć, zależy tylko od nich i leży tylko w ich rękach. Poniekąd mogłabym się z tym zgodzić, lecz nie do końca. A to dlatego, że nie każdy z nas ma szczęście dorastać w normalnej zdrowej rodzinie. Zapewne nikomu nie muszę uświadamiać, jak wiele dzieci pochodzi z rodzin dysfunkcyjnych. W rodzinach takich codziennością jest alkohol, przemoc psychiczna i niestety bardzo często także fizyczna. W takich przypadkach rady typu „Weź się w garść”, „Zapomnij, to już tylko przeszłość” nie na wiele się zdadzą. Od przeszłości nie da się uciec. Jedynym sposobem na to, by nauczyć się z nią żyć i znaleźć w sobie siłę, która pomoże nam wyrwać się z bagna, w którym tkwiliśmy wiele lat, jest przepracowanie tego, przez co przeszliśmy. Terapia to nie wstyd, a może naprawdę pomóc. 

 
Na pewno teraz zastanawiacie się, dlaczego poruszam dziś tak bez wątpienia trudny i złożony temat. Otóż przychodzę do Was z recenzją książki Aleksandry Sztorc „Bardziej kochać siebie”, w której autorka podjęła się niełatwego zadania przybliżenia nam czytelnikom istoty Syndromu DDA. 
 
Dla tych z Was, którzy nie wiedzą, czym jest ów syndrom, wyjaśnię tylko pokrótce, że skrót DDA oznacza Dorosłe Dziecko Alkoholika. Jest to zespół schematów działania, jakie dziecko wynosi z domu, w którym pojawił się problem alkoholowy. Wiąże się z wieloma zaburzeniami natury psychologicznej i emocjonalnej wynikających z doświadczeń wyniesionych z domu i sposobu radzenia sobie z nimi. 
 
Na kartach powieści „Bardziej kochać siebie” poznajemy Zuzannę. Kobietę cierpiącą na wspomniany wcześniej syndrom. Jak czytamy na okładce książki, możemy ją scharakteryzować jako osobę będącą emocjonalnym pogorzeliskiem o poranionym ciele. Mimo że wiedzie już samodzielne życie, to nie może znaleźć ujścia dla niszczącego ją poczucia odrzucenia i samotności. W konsekwencji to nasza bohaterka jest dla siebie największym wrogiem, gdyż pozornej, chwilowej ulgi szuka w destrukcyjnych działaniach. Nie jest w stanie nazwać tego co czuje, ani czego najbardziej dla siebie potrzebuje. Fabuła książki została oparta na terapii, której kolejne sesje mają pomóc pacjentce uporządkować to, co teraz wydaje się niemożliwe do uporządkowania. Czytając książkę, czujemy się niemalże towarzyszami Zuzanny w tej niełatwej przeprawie przez zgliszcza jej przeszłości. Cały ten proces budzi w nas wiele emocji i wzruszeń. 
 
Nie możemy bowiem zapominać, że alkohol to dopiero początek lawiny nieszczęść, które niszczą coś, co dla dziecka jest najważniejsze, relacje rodzinne. W książce został nam ukazany bardzo przykry obraz relacji na płaszczyźnie matka – córka, który wzbudził we mnie, wręcz złość. Jak sama bohaterka książki mówi podczas jednej z sesji terapeutycznych, jej matka zawsze była obecna w jej życiu, ale nigdy nie zrobiła nic, by chronić ją przed upokorzeniami ze strony ojca. Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów, abyście sami mogli odebrać ją na własny sposób. Jestem pewna, że nikogo z Was to, co przeczytacie i czego doświadczycie, sięgając po książkę, nie pozostawi obojętnym. 
 
Niewątpliwie jest to książka trudna, ale bardzo ważna, gdyż w bardzo dosadny i bezkompromisowy sposób pokazuje jak daleko idące i bolesne są konsekwencje nadużywania alkoholu, których najczęstszymi ofiarami są bezbronne, pozostawione samym sobie dzieci. Bardzo się cieszę, że mogłam poznać historię Zuzanny i Wam o niej opowiedzieć, gdyż jestem pewna, że ku mojemu ogromnemu smutkowi wiele osób, które również zdecydują się poznać jej perypetie, odnajdzie w nich cząstkę siebie, a nawet mocno się z nimi utożsami. Jednak mocno wierzę w to, że ta książka da tym osobom nadzieję i siłę do walki o siebie samych. Mając to na uwadze, chciałabym bardzo, aby trafiła ona w ręce jak największej liczby osób i aby jak najdłużej dużo się o niej mówiło, bo jest naprawdę tego warta. 
 
Na zakończenie chciałabym podziękować samej autorce za podjęcie się tak trudnego, ale niestety życiowego i bardzo ważnego tematu. Z pewnością było to bardzo trudne wyzwanie, z którym jednak Pani Aleksandra poradziła sobie doskonale. Ja na pewno długo o tej książce nie zapomnę i wrócę do niej z pewnością jeszcze wiele razy. Was gorąco zachęcam do lektury. Zapewniam Was, że będzie to bardzo udana terapia dla każdego z nas, po której wyciągniemy bardzo mądrą lekcję. Kluczem do szczęścia jest to, by wybaczyć sobie i innym, a w słowie przepraszam widzieć oznakę siły, a nie słabości. Tylko wtedy będziemy mogli bardziej kochać siebie, a przecież na tym powinno nam zależeć najbardziej.
Dodaj komentarz

"Hannah" Lucy Wild wyd. Novae Res

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: sobota, 27, luty 2021 17:30
Autor: Mirosława Dudko

 

„Najlepszym lekarstwem jest nieoglądanie się za siebie”

 

Czasami doświadczenia życiowe pozostawiają po sobie rany na duszy, które trudno zagoić. Można wówczas rozpamiętywać, to co się stało albo próbować zawalczyć o siebie i zbudować swój świat na nowo. Historia bohaterki książki pt.: „Hannah” pokazuje, że nie jest to takie łatwe.

 

Lucy Wild skrzętnie ukrywa swoją tożsamość, co jest dla mnie niezrozumiałe. Wiadomo, że debiutuje na rynku wydawniczym, ma kochającego mężczyznę u swego boku i dzieci. Ukończyła kurs Pasji Pisania i Pracy nad Tekstem, w którym uczestniczyła w 2015 roku. Wówczas na pierwsze zajęcia przyniosła swój tekst opowiadający o dziewczynie z traumatyczną przeszłością. W czasie nauki pracowała nad swoją powieścią przez jakiś czas i dopiero teraz możemy poznać tę historię w jej ostatecznej wersji.

 

Życie Hannah do pewnego momentu układało się bez większych problemów. Miała swoje grono znajomych, plany i marzenia. Wszystko zmieniło jedno zdarzenie, które pozostawiło po sobie trwały ślad na ciele i duszy. Poznajemy główną bohaterkę rok po tym dramacie, gdy przylatuje do Nowego Jorku, by studiować literaturę angielską. Pragnie w ten sposób odciąć się od przeszłości. Ta jednak nie daje o sobie zapomnieć …

 

Will Logan także miał trudne dzieciństwo, które ukształtowało go na aroganckiego, nieczułego i irytującego człowieka. Kiedyś postanowił sobie, że już nikomu nie pozwoli zbliżyć się do siebie. I konsekwentnie jest wierny swemu przyrzeczeniu. Zaczął prowadzić burzliwe życie towarzyskie wypełniane imprezami, narkotykami, szybkim niezobowiązującym seksem. Jest pełen sprzecznych emocji, wybuchowy i nieprzewidywalny. Z czasem okazuje się, że pod tą butną i nieprzystępną maską skrywa swoje prawdziwe, wrażliwe oblicze, które ujawnia się jedynie przy przyrodniej siostrze Kate i Hannah.

 

Hannah i Will to dwie potargane dusze czują do siebie przyciąganie i uczucia, jakich do tej pory nie dane im było przeżyć. Nie jest im łatwo stworzyć harmonijną relację, przełamać swoje obawy i całkowicie poddać się kiełkującej miłości.

 

Mimo, że fizyczny ból zadany bohaterce pozostawił po sobie trwałe ślady na jej duszy i umyśle, to jednak nie jest ona typem snującej się, smętnej osoby użalającej się na swój los. Jest świadoma swoich lęków, stara się zbudować swój świat na nowo, ponownie uwierzyć w siebie, zaufać drugiej osobie. i wpuścić miłość, która puka do jej serca.

 

Niestety, często wyciąga błędne wnioski, zbyt szybko ocenia ludzi, co rodzi w niej frustrację i ponowne wycofanie się do swojego świata. Z tego powodu często mnie irytowała swoim postępowaniem i reakcjami, mimo że rozumiałam jej cierpienie. Czasami patrzy na wszystko poprzez swoje doświadczenia. Zatopiona w swoich koszmarach, które nie pozwalają na spokojny sen, nie dostrzega, że inni także mogą mieć problemy ze swoimi demonami. Zupełnie dla mnie niezrozumiałe było jej zachowanie w wielu sytuacjach a swoje apogeum osiągnęło ono w ostatnich rozdziałach, gdzie zbyt szybkie wyciąganie wniosków i brak szczerej rozmowy zaważyło na relacjach z Willem.

 

„Hannah” to  wypełniona emocjami,  przejmująca opowieść o podnoszeniu się po przeżytej traumie, zmaganiu ze swoim strachem i wychodzeniu ze stworzonej przez  siebie, własnej mentalnej skorupy niepozwalającej na normalne życie. Porusza wiele kwestii związnych z przyjaźnią, szczerością, zaufaniem i uczciwością.

 

Autorka zastosowała dosyć popularny schemat oparty na wzajemnej początkowej niechęci, która przeradza się w fascynację i w efekcie w miłość. Pod tym względem jest ona przewidywalna, tak jak przewidywalny jest problem głównej bohaterki. Natomiast niezwykle ekspresyjnie ukazała jej wewnętrzne rozterki, walkę z samą sobą i próbę wprowadzenia  zmian.  Z drugiej strony nie potrafi zapomnieć tego, co ją spotkało w przeszłości.

 

Fabuła skupia się w większej części na relacjach Hannah i Willa ale też pojawia się wiele epizodów pobocznych, z których nie wszystkie zostały w pełni rozwinięte.  Zdecydowanie za mało jest wyeksponowana  babcia głównej bohaterki, która  przecież była  ważną osobą w jej dorastającym życiu. Dlatego aż dziwne było dla mnie, że dziewczyna spotkała się z nią dopiero po kilku tygodniach od przylotu do Nowego Jorku i zamiast skorzystać z jej zaproszenia, wolała mieszkać w skromnych, studenckich warunkach.

 

Książka reprezentuje gatunek obyczajowy ale można w niej odnaleźć elementy literatury młodzieżowej, psychologicznej a nawet sensacyjnej, Lekki styl sprawił, że przeczytałam ją szybko, dając się porwać stworzonej opowieści, która wyzwoliła we mnie różnorodne emocje. Nie raz udało się autorce mnie  wzruszyć, zaniepokoić ale też wprawić w zdumienie a nawet irytację, zwłaszcza, gdy dotarłam do końca tej historii. Finał zupełnie mnie zaskoczył, gdyż nie takiego się spodziewałam.  Nie wszystkie wątki i sekrety zostały ujawnione, więc mam nadzieję, że autorka dopisze dalsze losy Hannah i Willa, gdyż uważam, że taki obrót sprawy jaki zafundowała swoim bohaterom pani Lucy jest nie do przyjęcia!

 

 

 

Dodaj komentarz

"Ernest" Karolina Wójciak

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: sobota, 27, luty 2021 17:25
Autor: Agnieszka Kaniuk

Wreszcie nadszedł moment, kiedy mogę podzielić się z Wami moimi odczuciami po lekturze książki Karoliny Wójciak „Ernest” będącej drugą częścią serii "Powrót", której moją recenzję pierwszej części być może mieliście już okazję przeczytać. Pisząc Wam wtedy kilka słów o  „Brunie”, w ostatnich słowach napisałam, że ogromnie się cieszę, iż druga część serii czeka już w mojej biblioteczce, bo nie mogę doczekać się, czym autorka zaskoczy mnie tym razem. Kiedy to pisałam, kalendarz wskazywał 26 listopada 2020 roku. Teraz możecie zapytać, dlaczego skoro byłam tak bardzo ciekawa kontynuacji, dopiero dziś po tak długiej przerwie przychodzę do Was, aby o niej opowiedzieć? Co stanęło mi na przeszkodzie, aby zrobić to niezwłocznie po przeczytaniu „Bruna”? Odpowiedź jest dość prozaiczna. Przeszkodą tą były moje emocje. Ci z Was, którzy znają twórczość Pani Karoliny, zapewne zgodzą się ze mną, że o Jej książkach nie da się szybko zapomnieć. Wręcz niemożliwe jest, aby po odłożeniu na półkę jej literackiego dziecka tak po prostu o nim zapomnieć i zacząć czytać kolejną książkę.  Zostają one z nami na bardzo długo. Mimo mijającego czasu nie możemy przestać o nich myśleć, a wszystkie rodzące się podczas poznawania opisanych w nich historii emocje ciągle pozostają żywe. Tak też było w przypadku „Bruna”. Potrzebowałam dłuższej chwili, aby się wyciszyć, uspokoić wewnętrznie i móc przystąpić do czytania „Ernesta”. Jestem już gotowa, więc bez zbędnego przedłużania zapraszam Was na kilka słów ode mnie. 

 
Zanim jednak opowiem Wam o jej  fabule, nie mogę powstrzymać się przed tym, aby już na początku nie zdradzić Wam, że choć byłam pewna, że to nie możliwe to jednak ta część jest jeszcze lepsza od swojej poprzedniczki. Nie wiem, jak autorce udało się tego dokonać, ale tak właśnie jest. Zacznijmy jednak od początku. 
 
W pierwszej części serii poznaliśmy dwie rodziny mieszkające w niewielkiej miejscowości w sąsiadujących ze dobą domach. Już wówczas przekonaliśmy się, że za zamkniętymi drzwiami obu domów ma miejsce przemoc, uzależnienie i wiele mrocznych tajemnic, a najbardziej bezbronnymi w tym codziennym domowym piekle są dzieci. Na kartach tej odsłony serii poznajemy życie jednego z trojga dzieci tytułowego Ernesta. Można powiedzieć, że chłopak miał wielkie szczęście w całym ogromie nieszczęść i traum, którymi było naznaczone dzieciństwo jego oraz brata Bruna, jak również sąsiadki i przyjaciółki Gai. Jemu bowiem udało się wyrwać z tej gehenny i zrobić karierę wojskową. Mężczyzna zrobił wszystko, aby zapomnieć o domu rodzinnym i to właśnie z wojskiem związać swoją przyszłość. Nie jest to jednak łatwe, ponieważ czym innym jest dążenie do odcięcia się od trudnej i bolesnej przeszłości, a zupełnie czymś innym zapomnienie o tych, których się kocha i pozostawienie ich samym sobie. Nasz bohater jest twardy i ma swoje zasady. Wie, że nie może tak postąpić. Ma świadomość tego, że jeśli nie odkryje całej prawdy, która jest przyczyną cierpienia jego bliskich, nie będzie mógł mieć jasnego umysłu niezbędnego każdemu żołnierzowi służącemu, jak on na misjach w Afganistanie. Już wkrótce zaskakująca wiadomość z frontu sprowadza go na urlop w rodzinne strony. Nie przypuszcza jednak, że to, co go sprowadziło do domu to zaledwie ułamek tego, z czym będzie musiał się zmierzyć. Od zawsze był tym, który starał się opiekować i pomagać tym, na których mu zależy. Teraz chce postępować podobnie, Widzi jednak, że wszystko, co zastał, dąży do samo destrukcji i porażki. Niestety są sytuacje i ludzie, którym nie da się pomóc, jeśli oni sami tego nie chcą. Nasz bohater chce dociec prawdy i nie jest sam w tym dążeniu. Ma obok siebie Gaję. Świat dziewczyny po raz kolejny legnie w gruzach, gdy w wydawałoby się spokojnym miasteczku, w którym nigdy nic się nie dzieje, dochodzi do wydarzeń, których zakulisowe mroczne sekrety uświadamiają jej, że tak naprawdę nigdy nie poznała prawdziwej twarzy osób, z którymi spędziła całe życie. Teraz to właśnie Ernest jest dla niej jedyną osobą, której może ufać i tylko on daje jej poczucie normalności, której tak bardzo pragnie. 
Między naszą dwójką rodzi się uczucie, ale czy można obdarzyć kogoś uczuciem, będąc obciążonym trudną przeszłością, a jednocześnie mając obowiązki wobec wojska? Tego już musicie dowiedzieć się sami. 
 
Karolina Wójciak oddała w ręce swoich czytelników książkę o perfekcyjnie skonstruowanej fabule łączącej w sobie znamiona thrillera z powieścią obyczajową oraz wątkiem miłosnym, który jest jedynym jasnym i ciepłym elementem wszystkiego, o czym w niej przeczytamy. Reszta to mroczne sekrety i tajemnice oplecione siatką kłamstw i pozorów. Trzeba powiedzieć otwarcie, że autorka podobnie, jak nie oszczędza swoich bohaterów, tak również nie oszczędza emocji i nerwów nas czytelników. 
 
Bez chwili na głębszy oddech i wytchnienie jesteśmy zaskakiwani licznymi zwrotami akcji i szokującymi faktami, które skrywane przez lata wychodzą na jaw. Co więcej, nigdy nie możemy być pewni, czy to, co właśnie zostało nam ujawnione, jest rzeczywiście prawdą, czy może padliśmy ofiarą kolejnej manipulacji bohaterów. Pozostańcie czujni i nie dajcie się zwieść, a bardzo szybko przekonacie się, że tutaj nic nie jest jednoznaczne i nikomu nie można do końca ufać. 
 
Macie moje słowo, że kiedy dotrzecie do końca tej historii, nie opuści Was przekonanie, że tu jeszcze nie wszystko zostało powiedziane i odkryte. Tym samym warto przyjrzeć się całej sprawie jeszcze raz, co możecie zrobić, sięgając po ostatni tom serii „Gaja”. 
 
Wszyscy doskonale wiemy, że piekło ma różne oblicza. To przeżywane we własnym domu, nie jest jedynym, z którym możemy się zetknąć. I to właśnie w swojej książce pokazuje autorka. Ernest jest żołnierzem. Bierze udział w najgroźniejszej misji w Afganistanie. Misji, w której stawką jest ludzkie życie. Ma świadomość tego, że choć nikt ze służących tam żołnierzy nie chce zginąć, to jednak tak może się stać. Aby mieć większe szanse na przetrwanie w piekle wojny, musi odciąć się od wszystkiego, co zaprząta jego umysł i trawi serce. Pamiętajmy jednak, że każdy człowiek ma swoje granice wytrzymałości. Sięgnijcie koniecznie po książkę i przekonajcie się, czy jest coś, co może złamać Ernesta. 
 
Przystępując do poznawania tej niezwykle emocjonalnej, wstrząsającej i poruszającej książki, od której nie można się oderwać, a tym bardziej, o której nie da się zapomnieć, musicie mieć świadomość, że obraz życia i walk toczących się w Afganistanie nie jest tylko fikcją literacką wykreowaną na potrzeby powstania książki. W słowie od autorki dowiadujemy się bowiem, że ta strona fabuły powstała dzięki rozmowom z Panem pułkownikiem, który chcąc pozostać anonimowym, opowiedział o tym, jak wygląda życie na misjach. Ten fakt jest niewątpliwym atutem książki, który dodatkowo mocno ją wzbogaca i zachęca do sięgnięcia po nią. 
 
Zdaję sobie sprawę, że moje recenzja jest mocno tajemnicza i emocjonalna, ale nie chcę pozbawiać Was możliwości odkrywania jej samemu, gdyż tylko wówczas będziecie mogli poczuć to, co ja czuję teraz. Natomiast to, że jest mocno emocjonalna. No cóż, jeśli chodzi o twórczość Karoliny Wójciak, nie potrafię inaczej i za to właśnie autorce dziękuję. 
 
Gorąco zachęcam Was do spędzenia czasu z tym tytułem. Tak jak ma to miejsce w przypadku każdej książki autorki, tak i teraz to, co dostrzegamy od pierwszej chwili czytania i co należy podkreślić to fakt, że w napisanie tej książki zostało włożone nie tylko mnóstwo serca, ale także ogrom pracy. Zaowocowało to, wspaniałą książką, po której muszę ochłonąć, więc finał serii będzie musiał jakiś czas poczekać na swoją kolej. 
 
Mam nadzieję, że już nikogo z Was nie muszę przekonywać, że po prostu musicie przeczytać tę książkę. Gwarantuję, że wciągająca i mocno angażująca historia, która czeka na Was na jej kartach, w połączeniu z lekkim i swobodnym stylem pisania autorki sprawi, że przeczytacie ją w mgnieniu oka. Przez to, że z każdą stroną nasza ciekawość jest podsycana, w żaden sposób nie odczuwamy tego, że sama książka jest niezłym grubaskiem. 
 
Na zakończenie muszę przyznać, iż byłam przekonana, że z uwagi na to, że już wcześniej czytałam inne książki Karoliny Wójciak, byłam przekonana, że będzie trudno jej mnie zaskoczyć. Przyznaję, bardzo się myliłam. Nigdy więcej tak nie pomyślę. Mało tego, z niecierpliwością czekam na kolejne zaskoczenia z jej strony.
Dodaj komentarz

"Klub Pana G." Maya Frost (wyd. LipstickBooks)

  • Drukuj
Szczegóły
Kategoria: Recenzje
Utworzono: sobota, 27, luty 2021 17:17
Autor: Katarzyna Pessel

Czasem codzienność okazuje się całkiem inna od tej jaka był oczekiwana. Przeszłość wspominana jest z nutką zazdrości, teraźniejszość po prostu jest brana taka jest, natomiast przyszłość wydaje się zaplanowana i mało satysfakcjonująca. Czy niczego nie da się zmienić, tak by być zadowolonym ze swego życia? Może wystarczy po prostu skorzystać z szansy, która pojawia nagle i przypadkowo?

 

Nie tak dawno Milena wiodła inne życie, czy lepsze? Na pewno takie z jakiego była bardziej zadowolona, chociaż przecież chciała wyjść za mąż za Adama. Problem w tym, że nie jest tak jak sobie to wyobrażała, zresztą to, co jeszcze niedawno było dla niej pewne stanęło pod znakiem zapytania. Spotkanie z Gabrielem daje jej impuls jakiego potrzebowała, chociaż czy postąpiłaby tak ciut wcześniej? Zainteresowanie budzi w niej to, co wydawało się już jedynie pragnieniem, pozostającym tylko w sferze marzeń. Czy jest gotowa na to, co przyniesie ta znajomość? Mężczyzna ma swoje tajemnice, jego propozycja jest dość śmiała, lecz również wnosząca coś, czego chciała. Skorzystać z okazji do odmiany? A może zrezygnować z zaproszenia? Gabriel raczej nie jest dobrą wróżką, chociaż Milena czuje się jak Kopciuszek, jakie role są im pisane? Plany mają to do siebie, iż niekiedy idą w całkiem innym kierunku niż się spodziewano, pewność czasem przegrywa z niespodziewanym zwrotem sytuacji. Wystarczy chwila by dużo stracić, lecz czy też cokolwiek więcej zyskać?

 

Podobno zakazany owoc kusi najbardziej, a jeśli otacza go sekretny klimat tym bardziej trudno mu się oprzeć. W wersji książkowej przybrał postać "Kluba Pana G.", pikantnej historii, w której zabierają głos marzenia kobiety, podobnej do wielu, ale mającej odwagę je urzeczywistnić jak niewiele. Maya Frost  śmiało debiutuje, pokazując, że zmysłowe fantazje przełożone na słowa są emocjonującą lekturą, z zakończeniem zaskakującym i całkowicie nieprzewidywalnym. To nie do końca kolejna opowieść o Kopciuszku, chociaż bohaterka po części czuje się jak on, jednak w tym przypadku scenariusz kryje w sobie niejedną niespodziankę. Autorka krok po kroku odsłania marzenia i pragnienia, ale stawia i pytania, do jakich odpowiedzi wcale nie tak łatwo udzielić, chociaż w pierwszym momencie zdają się od razu pojawiać się. Warstwa emocjonalna ze zmysłową wcale nie musi się kłócić, chociaż nie tak łatwo połączyć je w całość, do tego są potrzebne odpowiednio wykreowane postacie oraz fabuła, w której tabu zastąpione jest odkrywaniem siebie z wielu stron. Gdzieś pomiędzy codziennością i sekretnymi pragnieniami jest miejsce, gdzie można stać się kimś innym lub spróbować poznać swoje pragnienia. Gotowi na "Klub Pana G.", gdzie uczeń może przerosnąć mistrza, a niepozorność bywa zwodniczą iluzją?

Dodaj komentarz

Więcej artykułów…

  1. "Złudne nadzieje"Adriana Rak (wyd. WasPos)
  2. "Spragnieni by kochać" Anna Szafrańska wyd. Burda Książki
  3. "Leć motylku" Dominika Smoleń (wyd. Lucky)
  4. "Nic o tobie nie wiem" Małgorzata Rogala (wyd. Skarpa Warszawska)

Strona 17 z 129

  • Start
  • poprz.
  • 12
  • 13
  • 14
  • 15
  • 16
  • 17
  • 18
  • 19
  • 20
  • 21
  • nast.
  • Zakończenie

Copyright © 2012 Polscy autorzy. Wszelkie prawa zastrzeżone.

biuro rachunkowe opole - tłumacz przysięgły włoskiego Wrocław - masaz Walbrzych - kontenery Strzegom - Płyty polerowane granitowe Strzegom

profesjonalny dobry hosting

Ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
ZAMKNIJ
Polityka Plików Cookies

Serwis nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies.
Pliki cookies (tzw. "ciasteczka") stanowią dane informatyczne, w szczególności pliki tekstowe, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika Serwisu i przeznaczone są do korzystania ze stron internetowych Serwisu. Cookies zazwyczaj zawierają nazwę strony internetowej, z której pochodzą, czas przechowywania ich na urządzeniu końcowym oraz unikalny numer.

Pliki cookies wykorzystywane są w celu:
  1. dostosowania zawartości stron internetowych Serwisu do preferencji Użytkownika oraz optymalizacji korzystania ze stron internetowych; w szczególności pliki te pozwalają rozpoznać urządzenie Użytkownika Serwisu i odpowiednio wyświetlić stronę internetową, dostosowaną do jego indywidualnych potrzeb;
  2. tworzenia statystyk, które pomagają zrozumieć, w jaki sposób Użytkownicy Serwisu korzystają ze stron internetowych, co umożliwia ulepszanie ich struktury i zawartości;
  3. utrzymanie sesji Użytkownika Serwisu (po zalogowaniu), dzięki której Użytkownik nie musi na każdej podstronie Serwisu ponownie wpisywać loginu i hasła;
W ramach Serwisu stosowane są dwa zasadnicze rodzaje plików cookies: "sesyjne" (session cookies) oraz "stałe" (persistent cookies). Cookies "sesyjne" są plikami tymczasowymi, które przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika do czasu wylogowania, opuszczenia strony internetowej lub wyłączenia oprogramowania (przeglądarki internetowej). "Stałe" pliki cookies przechowywane są w urządzeniu końcowym Użytkownika przez czas określony w parametrach plików cookies lub do czasu ich usunięcia przez Użytkownika.

W ramach Serwisu stosowane są następujące rodzaje plików cookies:
  1. "niezbędne" pliki cookies, umożliwiające korzystanie z usług dostępnych w ramach Serwisu, np. uwierzytelniające pliki cookies wykorzystywane do usług wymagających uwierzytelniania w ramach Serwisu;
  2. pliki cookies służące do zapewnienia bezpieczeństwa, np. wykorzystywane do wykrywania nadużyć w zakresie uwierzytelniania w ramach Serwisu;
  3. "wydajnościowe" pliki cookies, umożliwiające zbieranie informacji o sposobie korzystania ze stron internetowych Serwisu;
  4. "funkcjonalne" pliki cookies, umożliwiające "zapamiętanie" wybranych przez Użytkownika ustawień i personalizację interfejsu Użytkownika, np. w zakresie wybranego języka lub regionu, z którego pochodzi Użytkownik, rozmiaru czcionki, wyglądu strony internetowej itp.;
  5. "reklamowe" pliki cookies, umożliwiające dostarczanie Użytkownikom treści reklamowych bardziej dostosowanych do ich zainteresowań.
W wielu przypadkach oprogramowanie służące do przeglądania stron internetowych (przeglądarka internetowa) domyślnie dopuszcza przechowywanie plików cookies w urządzeniu końcowym Użytkownika. Użytkownicy Serwisu mogą dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących plików cookies. Ustawienia te mogą zostać zmienione w szczególności w taki sposób, aby blokować automatyczną obsługę plików cookies w ustawieniach przeglądarki internetowej bądź informować o ich każdorazowym zamieszczeniu w urządzeniu Użytkownika Serwisu. Szczegółowe informacje o możliwości i sposobach obsługi plików cookies dostępne są w ustawieniach oprogramowania (przeglądarki internetowej).
Operator Serwisu informuje, że ograniczenia stosowania plików cookies mogą wpłynąć na niektóre funkcjonalności dostępne na stronach internetowych Serwisu.
Pliki cookies zamieszczane w urządzeniu końcowym Użytkownika Serwisu i wykorzystywane mogą być również przez współpracujących z operatorem Serwisu reklamodawców oraz partnerów.