"Wiele do stracenia" Marek Marcinowski (wyd. Anatta)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 20, wrzesień 2021 14:42
- Autor: Agnieszka Kaniuk

"Nowy święty Graal" Zibi Szelest
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 20, wrzesień 2021 14:32
- Autor: Mirosława Dudko
„Ludzie potrzebują wiary w Boga, choćby dlatego, że tak trudno uwierzyć w ludzi”
Tematyka dotycząca skrywanych tajemnic, zwłaszcza tych z kręgów biblijnych, zawsze przyciąga moją uwagę, dlatego moją uwagę zwróciła książka „Nowy święty Graal”, napisana przez Zibi Szelesta.
Zibi Szelest urodził się w 1964 roku w Poznaniu. Każdą wolną chwilę spędza na czytaniu. Najczęściej w jego dłoniach spoczywa literatura dokumentalna, sensacyjna, przygodowa, a także zawierająca teorie spiskowe. Jego największą pasją są podróże. Z wielkim zaangażowaniem poznaje kulturę, historię i obyczaje odwiedzanych regionów. Uwielbia ten moment podróży, gdy przechadzając się ulicami miast, chłonie zapachy i smaki miejsc, w których aktualnie przebywa.
Gdy zobaczyłam tytuł, w którym przewodnim elementem był święty Graal, spodziewałam się fascynującej, dynamicznej i pełnej tajemnic fabuły. Może niekoniecznie w stylu Dana Browna, którego uwielbiam, ale liczyłam na niezłą historię pełną emocji i sekretów.
I trochę się zawiodłam. Owszem, była akcja, sekrety, mnogość zdarzeń, ale zabrakło mi tego szczególnego napięcia, jaki miałam przy innych powieściach tego typu. Już sam powód zwerbowania bohatera do zadania narzuconego przez Watykan, nie był dla mnie przekonujący. Otóż okazuje się, że wszędzie, gdzie on był, zawsze działo się coś dramatycznego, niespodziewanego, ale czy to jest dobry powód, by angażować go do tego rodzaju misji?
Prolog wprowadza nas do Watykanu, gdzie spotykamy papieża Jana Pawła II, który właśnie przeczytał list napisany przez Leoncio Garzę Valdos, biologa na uniwersytecie w Teksasie. Okazuje się, że ktoś próbował sklonować geny molekularne DNA Chrystusa pozyskane z jednej z najbardziej znanych relikwii, Całunu Turyńskiego. W sprawę zamieszani są przedstawiciele chrześcijaństwa, islamu, judaizmu i organizacja Opus Dei, której Watykan zlecił udaremnienie działań przestępczych. Ślady prowadzą do Turcji, gdzie właśnie przebywa bohater powieści, Zibi Szelest.
Tak, głównym bohaterem uczynił autor sam siebie!
Razem ze swoim przyjacielem Dżamalem, odpoczywa w tureckim kurorcie. Zjawia się u niego przedstawiciel Watykanu, a właściwie Opus Dei Mario Scalia. To zapoczątkowuje serię wielu zdarzeń, które burzą spokojny, urlopowy czas pana Szelesta.
„Żadna nacja, żadne wyznanie, żaden ustrój polityczny nie są wolne od szaleństwa”.
Pomysł na fabułę nie jest zły nawet chwytliwy i nie jest to zła lektura, ale mnie akurat nie porwała. Plusem są ciekawostki związane z odwiedzanymi miejscami, kulturą, zwyczajami, kulinarnymi smakami i atmosferą danego regionu. Nie brakuje szybkich zwrotów akcji, tajemnic, czarnych charakterów i informacji z zakresu archeologii, religii i historii oraz interesujących spostrzeżeń. Niby dużo się dzieje, ale mnie czytanie szło opornie,
„Nowy Święty Graal” to powieść z ciekawym zagadnieniem i teorią, ale nie do końca dobrze przedstawionymi epizodami. Irytował mnie chociażby ciągły temat alkoholu, bez którego panowie nie wyobrażali sobie funkcjonowania każdego dnia. Miałam też wrażenie, że powstała ona, by pokazać walory krajoznawcze, kulturowe i turystyczne Turcji, w które wplecione zostały fabularne epizody. Całość napisana poprawnym językiem, bez błędów i potknięć stylistycznych, ale zabrakło mi odpowiedniego klimatu. Mimo to pomysł z klonowaniem Jezusa Chrystusa uważam za oryginalny.
„Tajemnice ogrodu Foksal” Jagna Rolska (wyd. Lipstick Books)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 20, wrzesień 2021 13:53
- Autor: Katarzyna Pessel
Zbyt często patrzymy na przeszłość przez pryzmat szkolnych podręczników i sztywnych szablonów. Tyle, że za szeregiem dziejowych dat i doniosłych wydarzeń oraz ludźmi, jakich widzimy na pomnikach, kryje się to, o czym w encyklopediach nie wspomina się, a szkoda. Diabeł jak zawsze tkwi w szczegółach, one są właśnie najbardziej intrygujące tak samo jak i ludzie, którzy je tworzą.
Młodość ma swoje prawa, tyle, że rzadko są one brane pod uwagę jeśli chodzi o młode kobiety. Hrabina Cecylia Osnowiecka wie o tym doskonale, sama podlega różnorodnym ocenom, lecz większość zasad jakie obowiązują damy ona świadomie ignoruje lub łamie. Dlatego więc daje kilku dziewczętom szansę, jakiej nikt nie dałby im nigdy oraz naukę i to nie haftu i języka francuskiego, lecz o wiele bogatszą. Jej wychowanki bywają w najlepszym towarzystwie osiemnastowiecznej Warszawy, poznają znamienite osobowości i … czasem, oczywiście „niechcąco”, wpadają w sam środek różnorakich intryg. W końcu młodość ma swoje prawa, nawet jeśli ci, którzy już o niej zapomnieli, sądzą coś całkowicie odwrotnego. Towarzyską sensacją ma być otwarcie ogrodu Foksal, niesamowitego miejsca, jakiego jeszcze stolica nie widziała, lecz nim to nastąpi kilka tajemnic trzeba wyjaśnić, przeprowadzić pewne śledztwo w sprawie morderstwa oraz rozpocząć odkrywanie płci przeciwnej. Dla czterech panien ze szkoły hrabiny Cecylii słowo tabu oznacza jedno, że trzeba dokładnie poznać co za nim się kryje, kilku młodzieńców jest chętnych do pomocy pięknym uczennicom. Co wyniknie z tych zakulisowych działań, gdzie spotyka się młodzieńcza ciekawość świata, zwłaszcza tego zakazanego oraz bunt przeciwko skostniałym zasadom. W końcu kiedy jak się nie wówczas gdy jest się młodym kontestować wszystko wokoło?
Wyrafinowane, arystokratyczne towarzystwo, piękne i zniewalające kobiety, przystojni mężczyźni, zbrodnia, zazdrość i niejeden sekret, a tłem dla tego wszystkiego piękne okoliczności przyrody oraz osiemnastowieczna Warszawa. Wyrafinowana dojrzałość kontra młodzieńcza, buntownicza, natura, co z tego wyniknie? Konflikt? Skandal? A może opowieść gdzie przeszłość przestaje być jedynie zakurzonym, mało interesującym, zbiorem pełnym znanych faktów i mało interesujących wydarzeń. Autorka pokazała kulisy historii od barwnej i nieoczekiwanej strony, łącząc gorące, romansowe, wątki z kryminalnymi oraz autentycznymi miejscami i postaciami. Nic tak nie intryguje jak uchylenie rąbka sekretu i spojrzenia na to, co wydaje się znane z całkiem nowej perspektywy. W "Tajemnicy ogrodu Foksal" mamy jedno i drugie, a dzięki pomysłowości Jagny Rolskiej dostajemy historię, którą wprost pochłaniamy z rumieńcami na twarzy. W tej książce znajdziemy wyrafinowaną intrygę, zmysłowe sceny i przede wszystkim lekturę, jakiej nawet nie ma co się opierać, bo i tak pochłonie nas od razu, na dłuższy czas i całkowicie. Zagadki, zbuntowani bohaterowie, niepowtarzalne tło historyczne i gorąca atmosfera, po prostu czytelniczy raj, gdzie czeka nas niejedna niespodzianka. Pomiędzy pragnieniem poznania świata, zaznaniem wszystkiego co oferuje, najlepiej tego, o czym nie mówi się głośno, sprawdzeniem na własnej skórze jak smakuje zakazany owoc poznajemy bohaterów, nie stojących w cieniu, ale śmiało wychodzącym naprzeciw przygodzie.
"Awans" Jakub Bielikowski (wyd. Novae Res)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 20, wrzesień 2021 13:44
- Autor: Mirosława Dudko
„Jeśli odrzuci się wszystkie hipotezy fałszywe, ostatnia jest prawdziwa”
Wiele osób stawia sobie karierę ponad wszelkie inne wartości i jest gotowych na mnóstwo poświęceń, by dopiąć swego celu. Gdy nadchodzi ten moment, że zdobywają upragniony zaszczyt, nagle okazuje się, że ta pigułka ma gorzki smak. Czy tak samo będzie w przypadku bohatera książki „Awans”? O tym musicie przekonać się sami.
Jakub Bielikowski ukończył Politechnikę Warszawską z tytułem inżyniera chemika, a także studiował w Laboratorium Reportażu Uniwersytetu Warszawskiego. Na przełomie wieków mieszkał i pracował w Londynie, Sztokholmie i Atenach. Kilkanaście lat temu osiadł w ulubionej Warszawie, choć próbował jeszcze przeprowadzki do RPA i do Moskwy. Po drodze ukończył Warwick Business School w Coventry. Od wielu lat pracuje w sektorze informatycznym – od plaż Sydney, przez kazachskie stepy i pustynie Arabii, aż po hipisowskie San Francisco. Od niedawna prowadzi stronę autorską jakubbielikowski.com
Sięgnęłam po ten tytuł, gdyż zaintrygował mnie opis redakcyjny, w którym znalazłam informację, że będzie to kryminalna powieść osadzona w warszawskich realiach sprzed ponad 100 lat. I faktycznie, autor zabrał mnie w fascynującą podróż w czasie, pozwalając poczuć klimat ówczesnego życia. Nie bez znaczenia była też okładka, której front jest w krwiście czerwonych barwach. Na niej, delikatnie wyłania się Plac Krasińskich i kościół garnizonowy uwieczniony przez wybitnego fotografa, kronikarza Warszawy Konrada Brandela, który zasłynął też, jako konstruktor aparatów fotograficznych. Co ciekawe, odbitka została zrobiona z negatywu szklanego, więc fotografia ma swój szczególny, dawny urok.
Bohaterem jest trzydziestoletni Andrzej Zaleski, który 9 lat temu ukończył szkołę kadetów i po przejściu przez sześć czynów, czyli stopni w carskiej administracji, ma szansę na kolejny szczebel kariery, jako kapitan carskiej policji. Poznajemy go, gdy właśnie awansował na asesora kolegialnego i późnym wieczorem podąża Krakowskim Przedmieściem do domu. Jest spokojny o swoje bezpieczeństwo, gdyż jest pewien, że nikt nie odważy się podnieść ręki na tak ważną osobistość jak on. Już wkrótce przekonuje się, jak bardzo się mylił. Zostaje napadnięty przez kilku rzezimieszków, z którymi rozprawia się, niczym James Bond, bez żadnego problemu. To wydarzenie wprowadza nas od razu w klimat całej powieści, dając nadzieję na równie emocjonujące epizody w dalszej części fabuły.
Po tym zdarzeniu, a którym poznajemy możliwości porucznika Zaleskiego, cofamy się do dnia 23 października 1889 roku, by poznać wydarzenia doprowadzające bohatera do sytuacji z prologu. Spędzamy, więc z nim ponad rok czasu, odkrywając jego różne oblicza i sekrety, o których nie wie nawet jego żona.
Początkowe rozdziały toczą się jak typowy kryminał, w którym śledzimy postępowanie śledcze w sprawie morderstwa rodziny rejenta Wolskiego. Oni jak i służąca zostają znalezieni z poderżniętymi gardłami w swoim mieszkaniu mieszczącym się w kamienicy przy Koszykach. Andrzejowi Zaleskiemu pomaga prystaw, czyli komisarz carskiej policji, Morozow, który przypomina sobie, że kilka miesięcy temu miało miejsce podobne wydarzenie, gdzie także dokonano takiej makabrycznej zbrodni. Ofiarą była wówczas rodzina mecenasa Łokietka. Śledztwo odsłania działania dobrze zorganizowanej grupy przestępczej okradającej w specyficzny sposób bogatych mieszkańców Warszawy.
„Awans” to doskonale napisany kryminał retro z wątkiem politycznym, charakterystycznymi postaciami i tłem historycznym. Ogromne uznanie należy się autorowi za staranne i dokładnie oddanie klimatu ówczesnej Warszawy, ale też specyfiki społeczeństwa, różnorodności, nastrojów i politycznych realiów. Wykorzystał publikacje wielu autorów o XIX-wiecznej Warszawie i jej ówczesnych mieszkańcach takie jak felietony Jerzego Kasprzyckiego, Stanisława Milewskiego, Karoliny Głowackiej i Joanny Kuciel-Frydryszak. Dzięki temu mamy możliwość poczuć atmosferę minionych czasów, które zostały nakreślone przez autora bardzo realistycznie
To czas, gdy Warszawa jest określana, jako „małe, spokojne miasto, nie jakaś Łodź czy Piter” a na jej ulicach nie ma już cuchnących rynsztoków, gdyż zaczęła funkcjonować kanalizacja. Polska była wówczas jeszcze pod zaborami a Warszawę określano, jako Trzecią Stolicę Imperium Rosyjskiego, po Moskwie i Petersburgu pod rządami cara Aleksandra III.
Fabuła nie pędzi jak szalona, ale mimo to wciąga w swoje intrygujące macki, prowadząc nas przez zaułki dawnej Warszawy, oddając bardzo obrazowo nastrój ówczesnego miasta pod zaborem pruskim. Dodatkowym walorem, pozwalającym wczuć się w dawną atmosferę, jest styl, jaki autor stosuje, używając dawnych nazwy ulic i miejsc oraz wplatając rosyjskie i żydowskie słownictwo, które w przypisach u dołu strony wyjaśnia, dzięki czemu mamy dodatkową porcję informacji o minionych czasach zaborów. Wraz z kolejnymi rozdziałami wyłaniają się też inne wątki, które pokazują nam tło polityczne, nastroje panujące wśród mieszkańców stolicy oraz kontrasty społeczne.
Pan Jakub Bielikowski opowiada nam o tym wszystkim z lekkością, zaangażowaniem i bez zbędnych opisów, tworząc wciągającą opowieść, w której odnajdziemy zarówno wątki obyczajowe, kryminalne, sensacyjne, jaki i szpiegowskie oraz polityczne. Swoim stylem sprawia, że zapominamy o współczesnych realiach, by razem z bohaterem podążać ulicami dawnej Warszawy, co dla obecnych mieszkańców stolicy z pewnością jest nie gratką. Podtytuł książki „Detektyw Warszawski”, sugeruje, iż nie jest to nasze ostatnie spotkanie z Andrzejem Zaleskim, więc mam nadzieję, że powstaną kolejne części. Na stronie autora możemy znaleźć opowiadania, które nawiązują do tej postaci i dają nadzieję na kontynuację.
"Dobra siostra" Sally Hepworth (wyd. Proszyński i S-ka)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 20, wrzesień 2021 13:03
- Autor: Agnieszka Kaniuk

"Skradziona Kołysanka" Anna Stryjewska (wyd. Szara Godzina)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: środa, 15, wrzesień 2021 18:22
- Autor: Agnieszka Kaniuk
Jest wiele rzeczy i zachowań ludzkich, które sprawiają mi ogromną przykrość, a nawet bolą. Jedną z nich jest powierzchowność postrzegania przez nas drugiego człowieka. Nie mogę zrozumieć tego, z jak wielką łatwością potrafimy oceniać innych i wyrabiać sobie własne o nich zdanie tylko na podstawie tego, co widoczne dla oczu. Nie próbując najczęściej dowiedzieć się o tej osobie niczego więcej. Często w swoim otoczeniu spotykamy osoby ubogie, biednie ubrane, niestroniące od alkoholu. Wówczas trzymamy się od nich z daleka. Bez chwili zastanowienia przyklejamy im łatkę pijaka i włóczęgi, od którego trzeba stronić, bo jeszcze jakąś zarazę przyniesie. Tymczasem, nie wolno nam zapominać o tym, że za tą powierzchownością kryje się życiowa historia, której przewrotny los mógł uczynić tych ludzi, takimi, jakimi widzimy ich dzisiaj. Mówiąc szczerze, poczułam ogromną ulgę, mogąc podzielić się z Wami tym, co myślę i czuję. Jednak zapewne nie zrobiłabym tego jeszcze bardzo długo, gdyby nie lektura najnowszej książki Anny Stryjewskiej „Skradziona kołysanka”, której premiera odbędzie się już jutro, a którą mój blog ma ogromną przyjemność objąć swoim patronatem medialnym.
„Blizny przeszłości” Krystyna Mirek (wyd. Filia)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 06, wrzesień 2021 12:56
- Autor: Katarzyna Pessel
Małomiasteczkowa duszna atmosfera, gdzie wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą, a to czego nie wiedzą dopowiedzą sobie. Sukcesy i porażki są tam bardziej widoczne i pamiętane, nie ma anonimowości. Jednak sekrety mają się dobrze w takim klimacie, nawet można powiedzieć, że doskonale, bo chroni je wiele osób powiązanych ze sobą skomplikowanymi więzami lojalności, różnorodnych zależności, niekiedy strachu i wreszcie interesów. Czy da się przerwać to błędne koło?
Maja wie, że jest kluczem do tego, co wydarzyło się kilkanaście lat temu. Teraz nie jest dzieckiem, lecz tamta noc pozostawiła w niej blizny. Zabójstwo jej ojca zostało wyjaśnione wyjaśnione, osądzone i wymierzono karę. Ale dla niej jeszcze ta sprawa nie zakończyła się. Powrót do miejsca, gdzie zamordowano Aleksandra Sokołowskiego wcale nie jest sentymentalną podróżą, chociaż naznaczona jest silnymi emocjami. Dziewczyna wzbudza zainteresowanie, lecz także niepokój wśród miejscowych, to pierwsze jest zrozumiałe, skąd bierze się to drugie? Śledztwo wskazało zabójcę, nic już nie ma do dodania, jednak chyba nie każdy zgadza się z tym. Piętnaście lat to sporo czasu, ale nie dla wszystkich, pamięć ludzka przechowuje dużo różnorodnych informacji, niekiedy wydają się one absurdalne, nie mające racji bytu, pozbawione logiki, ale tkwi w nich jakieś irracjonalne poczucie, iż nie są do końca tym, za co były brane. A jeśli prawda jest całkowicie odmienna niż twierdzono? Tak samo jak i ludzie, czyżby nadszedł moment gdy maski opadną?
Napisać naprawdę dobry kryminał, który nie tylko wciągnie czytelnika, ale utrzyma jego uwagę do samego końca i pozostawi po sobie apetyt na więcej nie jest wcale łatwo. Krystyna Mirek ze swoją najnowszą książką brawurowo weszła w świat zbrodni. Niepokojący nastrój spleciony z mrokiem i deszczową aurą doskonale uzupełnia suspens, w jakim od samego początku jest dużo znaków zapytania, a im bardziej zagłębiamy się w lekturę tym ich coraz więcej. „Blizny przeszłości” mają w sobie to „coś”, które nie pozwala oderwać się od lektury, wprost z każdą stroną pochłaniają czytelnika. Od pierwszych do ostatnich stron czujemy, że dosłownie w powietrzu wisi nieokreślone zagrożenie, pierwotny lęk, kryjący się w każdym z bohaterów, mający niejedno imię, lecz jedno źródło. Przeszłość, to w niej kryje się prawda, chociaż czy na pewno? Fabuła kluczy, podsuwa pewne przypuszczenia, skłania do szukania odpowiedzi na pytanie, te zadane wprost i chowające się między wierszami. W tej historii zło jest niezaprzeczalne, ale czy dobro również takie jest? Kto jest sprzymierzeńcem, a kto wrogiem? Krystyna Mirek zwodzi, nieustannie podkopuje pewność, że zaraz wszystko stanie się jasne. Klimat noir ani na moment nie znika, nic nie rozjaśnia małomiasteczkowego krajobrazu, nie gdzieś tam kryje się to, co najgorsze, ale wśród znanych miejsc i przede wszystkim ludzi. Zbrodni nie da się oswoić, przywyknąć, niektórzy starają się od niej umyć ręce, zrzucić za nią winę na kogoś innego, pozwala to na jakiś czas, krótszy lub dłuższy, egzystować prawie normalnie. Tyle, że to „prawie” jest swoistym mieczem wiszącym nad głową, kiedy upadnie odsłonie wszystko to, od czego się uciekało się, odwracało głowę, co tłumiono.
„Gdyby miało nie być jutra” Agnieszka Lingas-Łoniewska wyd. Słowne
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: czwartek, 19, sierpień 2021 19:55
- Autor: Katarzyna Pessel
Jutro zawsze nadchodzi, chociaż czasem chcielibyśmy, żeby nie nadeszło, ani to, a tym bardziej kolejne. Kiedy coś kończy się nagle, tak jakby nie było wczoraj i dnia dzisiejszego, to wydaje się, że świat powinien zatrzymać się, lecz on nadal kręci się i przypomina o tym, co było i czego już nie ma. Jednak przeszłość nie odchodzi nigdy do końca, zawsze pozostawia coś, co niekiedy wraca wtedy gdy myślimy, że już dawno odeszło.
Nie zawsze da się zapomnieć przeszłości, nawet jeśli pragnie się z tego ze wszystkich sił i robi wszystko by to nastąpiło. Kiedyś Igor i Milena byli dla siebie kimś najważniejszym. Kiedyś każdy nowy dzień był okazją by być z sobą. Kiedyś … Niestety ona bez słowa zniknęła z jego życia, a on musiał nauczyć się egzystować bez niej. Lata później oboje spotykają się w miejscu jakie widziało ich szczęśliwych i pokonanych, nie są już nastolatkami, mają na swoim życiowym koncie sukcesy, ale czy to im wystarcza? Milena nie jest już tamtą dziewczyną, zdradzoną i upokorzoną, chce spojrzeć w oczy temu, kto ją zawiódł tak jak nikt wcześniej i nikt później. Dla Igora szaleństwo ma konkretną twarz, by ją zapomnieć zaczął żyć na krawędzi, często zapuszczając się daleko poza nią. Upływ czasu wcale nie zmniejszył bólu jaki odczuwał gdy nawet najmniejsze wspomnienie o tym, co było dawało o sobie znać. Teraz oboje stawiają czoła sobie i uczuciom, które wcale nie osłabło. Nie są już tamtymi młodymi ludźmi, wierzącymi, że razem zdobędą świat, zrobili to osobno, lecz wciąż jeszcze nie mają tego, co najważniejsze. Rozsądek podpowiada ostrożność, ale serca … serca tak samo jak dawniej są szalone …
Agnieszka Lingas-Łoniewska niejednokrotnie już odsłoniła przed czytelnikami najtrudniejsze ludzkie emocje, jakie bywają skryte głęboko i często są niedostrzegane przez większość, ale wciąż są obecne w sercu i umyśle. „Gdyby miało nie być jutra” już na wstępie sygnalizuje, że ta historia oparta jest na uczuciach, w nich ma swój początek, one kierowały i będą kierować bohaterami nieustannie i w końcu to one zatriumfują. Czy będzie to słodkie zwycięstwo czy też bolesna porażka? Jedno i drugie ma swoje źródło w miłości i nienawiści, jedno od drugiego dzieli czasem ułamek sekundy, niedopowiedzenie, kłamstwo. A kto jak nie Dilerka Emocji odda je w pełni, z wszystkimi niuansami i kontrastowymi barwami? No właśnie, dlatego warto wygospodarować odpowiedni czas by móc się spędzić czas z najnowszą książką Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, bo na pewno tak szybko nie oderwiecie się od niej, postaci oraz przede wszystkim ich splątanych losów. Przeszłość i przyszłość w tej powieści połączone są bolesnymi szwami, mniej lub bardziej widocznymi, lecz wyraźnie odczuwalnymi. Pisarka nigdy nie zadawala się prostym poprowadzeniem wątków, tak samo jak i wybiera trudne pytania oraz niełatwe odpowiedzi, w „Gdyby miało nie być jutra” dostrzega się to na każdym kroku. Podczas czytanie nieraz ma się wrażenie, że jest się tuż obok bohaterów, nie gdzieś z boku, ale na tyle blisko, że dokładnie widzi się jak to, co dzieje się pomiędzy nimi odzwierciedla się na ich twarzach, w drobnych gestach. To wszystko ma przełożenie na kierunek, w którym podąża fabuła. Nie brak w niej emocji, tych dających siłę by walczyć o miłość, lecz i takich raniących głęboko i nie pozwalających zapomnieć o sobie. Pewne historie trzeba przeczytać, poznać od podszewki i pozwolić sobie na powrót do nich, ponieważ jednokrotna lektura to stanowczo za mało.