Wywiad z Saszą Hady, autorką "Trupa z Nottingham"
- Szczegóły
- Kategoria: Wywiady
- Utworzono: wtorek, 12, listopad 2013 18:26
„Mnie w Nottingham interesował przede wszystkim trup na biurku” - z Saszą Hady rozmowa o „Trupie z Nottingham”
Trup z Nottingham jest drugą książką w dorobku Saszy Hady. Wydane w ubiegłym roku Morderstwo na mokradłach z miejsca podbiło serca czytelników, którzy z niecierpliwością oczekiwali kolejnej odsłony przygód Nicka Jonesa i Ruperta Marleya.
Z Saszą Hady rozmawiamy o kryminale biurowym, podglądaniu detektywa-partacza, pisarskich planach na przyszłość i jeszcze o tym, co to właściwie jest „retro”. Zapraszamy do lektury wywiadu.
Magdalena Knedler: Akcję Morderstwa na mokradłach – pierwszej odsłony przygód Nicka Jonesa i Ruperta Marleya – umieściła Pani w małej angielskiej wiosce. W Trupie z Nottingham mamy już miejską scenerię. Dlaczego akurat Nottingham?
Sasza Hady: Szczerze mówiąc, wybrałam Nottingham dość przypadkowo (może z przekory, bo przecież kojarzy się zawsze z jedną historią i jednym słynnym bohaterem). Dużo ważniejsza niż samo miasto była dla mnie przestrzeń wydawnictwa. Trup z Nottingham to kryminał biurowy, a nie miejski, i dlatego tym razem nie drażniłam się z topografią tak jak w przypadku Morderstwa na mokradłach. Nottingham to bardzo urokliwe angielskie miasto, ale nie czułam potrzeby "opowiadania" go na nowo. Mnie w Nottingham interesował przede wszystkim trup na biurku ;-)
M.K.: Wiem, że pracowała Pani bądź nadal pracuje jako redaktor. A tutaj mamy trupa w wydawnictwie i wiele tzw. zawodowych smaczków. Coś szczególnego Panią zainspirowało do wykreowania podobnej scenerii?
S.H.: Praca w wydawnictwie jest bardzo inspirująca i - chociaż pewnie ktoś, kto nie pracował w branży, raczej by się tego nie domyślił - pełna swoistej dynamiki. To nie jest tak, że redaktorzy siedzą sobie wygodnie przy biurkach i w błogim spokoju poprawiają interpunkcję, popijając herbatkę ziołową. W wydawnictwie na co dzień ścierają się różne osobowości, opinie, wizje organizacji pracy, listy priorytetów, gusta... Wydanie dobrze opracowanej książki wymaga wytrwałej pracy wielu osób, a zaangażowanie w dany projekt pociąga za sobą również reakcje emocjonalne. Pikanterii dodaje także praca na czas: niekiedy dotrzymanie terminu oddania książki do druku wydaje się absolutnie niemożliwe i trzeba podejmować trudne decyzje. Słowem, kiedy robi się gorąco, lepiej, żeby nikomu nie wpadły w ręce ostre nożyczki, bo różnie mogłoby się to skończyć ;-)
W którymś momencie doszłam do wniosku, że wydawnictwo to świetne miejsce na zbrodnię; tymczasem bardzo mało jest kryminałów, których akcja rozgrywa się w takich dekoracjach (mogę wymienić np. Grzech pierworodny P.D. James).
M.K.: Narracja w Trupie z Nottingham jest bardziej zdezintegrowana niż w Morderstwie na mokradłach. W Pani poprzedniej książce narrator rzadziej opuszczał głowę Nicka Jonesa, by zrobić sobie wycieczkę po umyśle innego bohatera. W Trupie otrzymujemy wiele punktów widzenia, a wręcz kilka historii, które zasługują na miano „osobnych” (np. Amiya i Danny). Skąd ta zmiana?
S.H.: Zmiana, którą Pani dostrzegła, jest bardzo naturalna i chociaż nie zaplanowałam tego wszystkiego z długopisem w garści tudzież pedantyczną tabelką w Excelu, to właśnie tak chciałam to przeprowadzić. Pierwsza część posłużyła ekspozycji głównych bohaterów: Nicka, Ruperta i Ann i zbudowaniu atmosfery świata przedstawionego. Dla mnie - debiutantki - to też był całkiem nowy świat i chciałam go poprzez tę książkę poznać. Mając za sobą to wprowadzenie, w drugiej części mogłam sobie pozwolić na różne wycieczki i otwieranie kolejnych perspektyw bez obawy, że postaci głównych bohaterów gdzieś w tym zginą i się rozmydlą.
Morderstwo na mokradłach na pewno zostanie na zawsze moim ukochanym pierworodnym dzieckiem, ale pisanie Trupa z Nottingham dostarczyło mi więcej satysfakcji, bo było trudniejsze i wymagało przejścia o poziom wyżej. Sama jestem ciekawa, jak to będzie z trzecią częścią ;-)
M.K.: Zauważam również jakąś intensywniejszą wymianę emocji między głównymi bohaterami. Rupert i Nick mają kilka „momentów”. Podczas lektury naprawdę zaczęłam współczuć biednemu Rupertowi... Mam wrażenie, że trochę go tu Pani bardziej uczłowieczyła?
S.H.: Rupert, podobnie jak Nick, rozwija się jako postać - czy też, patrząc z naszej perspektywy: poznajemy go lepiej. W Morderstwie na mokradłach był bohaterem-osobliwością, barwnym, przebojowym i nieco teatralnym, zwłaszcza w porównaniu z nieśmiałym Nickiem. W Trupie możemy zajrzeć pod podszewkę tej postaci (ale nie przesadzajmy z psychologizacją: pod podszewką kryje się przede wszystkim jeszcze więcej Ruperta;-)) Dowiadujemy się o nim więcej, ale też sam Rupert dużo bardziej aktywnie i świadomie uczestniczy w śledztwie (i na przykład odkrywa, że praca detektywa nie zawsze jest przyjemna).
M.K.: W swoich kryminałach niespecjalnie skupia się Pani na tradycyjnej policyjnej robocie. W niektórych fragmentach Morderstwo i Trupa czyta się jak smakowite powieści obyczajowe...
S.H.: Śledztwo interesuje mnie przede wszystkim jako proces myślowy, a nie zestaw rutynowych czynności dochodzeniowych (chociaż niektórzy potrafią o nich fascynująco pisać). Przy tym dużo bardziej interesujące wydaje mi się obserwowanie przy pracy partacza niż zawodowca. Metody Nicka są chaotyczne, czasami intuicyjne, ryzykowne i całkowicie nieprofesjonalne - a przez to chyba czytelnikom łatwiej mu kibicować w jego szczerych, aczkolwiek nieporadnych wysiłkach. Takie podejście oczywiście sprawia, że warstwa obyczajowa staje się bardziej widoczna. Będę się upierać, że moje książki to kryminały z domieszką humoru, a nie komedie obyczajowe z lekkim wątkiem kryminalnym, ale zdaję sobie sprawę, że granica bywa cienka (to trochę tak, że Nick chce się skupić na pracy, ale w tym samym pokoju Rupert wyprawia dzikie harce w jedwabnym szlafroku ;-))
M.K.: Dlaczego na czas akcji wybrała Pani lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku (tak wnioskuję po komputerach i samochodach)?
S.H.: Końcówka lat osiemdziesiątych wydaje mi się bardzo wdzięcznym czasem z obecnej perspektywy. Na to, co wtedy wydawało się szczytem nowoczesności, spoglądamy teraz z lekkim politowaniem, ale też nostalgią (np. pierwsze komputery, które pojawiają się w wydawnictwie D&B). Z drugiej strony to czasy wciąż bardzo nam bliskie, a ja nie chciałam pisać kryminału retro (zakładam, że jeśli się jakiś rok pamięta, to rzecz nie zalicza się do retro;-))
M.K.: Czy Pani książki mają szansę podbić zagraniczny rynek? W Anglii mogłyby się spodobać.
S.H.: Cóż, to trzeba będzie sprawdzić ;-)
M.K.: Skąd pomysł, by w swoich książkach kilka pomniejszych zagadek pozostawiać nierozwiązanych? Np. tutaj mamy dziwną wizytę Emmy w wydawnictwie – czekałam do samego końca na jakieś wyjaśnienie...
S.H.: Te pomysł pojawił się spontanicznie. Kończąc pisać Morderstwo na mokradłach, poczułam bunt na myśl, że teraz - kiedy wiadomo, kto zamordował - muszę wszystko punkt po punkcie wyjaśnić (tym bardziej, że prawdziwy sens niektórych niedopowiedzeń wydawał mi się w tym momencie opowieści dość zrozumiały i nie chciałam nikogo zanudzić). Doszłam do wniosku, że zabawniej będzie pozostawić rozwiązanie części zagadek czytelnikom, którzy sami muszą zdecydować, czy dana odpowiedź ich satysfakcjonuje czy nie.
Przyznaję jednak, że zagadka z Emmą należy do tych trudniejszych ;-)
M.K.: Czy w Pani kolejnych książkach spotkamy jeszcze Jenny? Niektórzy czytelnicy (-czki) niespecjalnie jej ufają:)
S.H.: Jenny Stanfield powróci w trzeciej części przygód Bendelina i będzie pomagać Nickowi i Rupertowi w rozwiązywaniu zagadki kolejnego tajemniczego morderstwa.
Nigdy dotąd nie myślałam o niej jako o postaci wzbudzającej nieufność, ale chyba coś w tym jest. Jenny nie można przypisać złej woli, ale jest jedną z tych niewinnych, uroczych osób, które beztrosko rzucają śnieżką w górach, a potem, kiedy lawina pochłania alpejską wioskę, mówią "Ojej" i są szczerze zdziwione.
M.K.: Czy spodziewała się Pani, że Morderstwo na mokradłach zapoczątkuje serię? Bo oczywiście będą kolejne książki o Nicku i Rupercie?
S.H.: Nie, nie spodziewałam się tego. Na pewno nie miałam takich planów, gdy zaczynałam pisać Morderstwo, ale kiedy kończyłam, wiedziałam, że nie chcę się jeszcze rozstawać z Nickiem i Rupertem. Teraz zaczynam pracować nad trzecią częścią, ale czy będzie ich więcej - nie wiem. Nie chcę myśleć "dalej" niż o jedną książkę do przodu (częściowo dlatego, że zawsze mam nadzieję, iż podczas pisania moi bohaterowie przejmą kontrolę nad wydarzeniami - i nawet nie próbuję przewidywać, co będzie się działo potem).
M.K.: Zrobi sobie Pani kiedyś małą wycieczkę do innego gatunku, czy zostanie przy powieściach kryminalnych?
S.H.: Bardzo lubię pisać kryminały, ale mam zamiar spróbować swoich sił także w innych gatunkach. W tej chwili pracuję nad kilkoma książkami jednocześnie - jedną z nich jest zbiór opowiadań fantasy. W szufladzie mam też sporo różnych opowieści dla dzieci i ciągle mam nadzieję, że uda mi się je kiedyś wydać.
Dziękuję za rozmowę!
Komentarze
that doesn't work. Lenders www poker room include Canyon Capital Advisors and Chatham Asset Management Group.
In a statement that it does to you what this the comprehensive safest way to play
for free casino online sites can be expanded to include
gambling over hand-held devices anywhere on casino rentals.