Artur Górski i Jarosław Sokołowski "Masa o pieniądzach polskiej mafii" (Wydawnictwo Prószyński i S-ka)

Najpierw trochę informacji podstawowych. Książka Masa o pieniądzach polskiej mafii autorstwa duetu Jarosław Sokołowski i Artur Górski, jest kontynuacją pozycji będącej bestsellerem: Masa o kobietach polskiej mafii. Pozycja składa się z niespełna 300 stron szarego papieru i jest okraszona kilkunastoma czarno-białymi zdjęciami. Wszystko stoi w wielkim kontraście do rzucającej się w oczy, wręcz krzyczącej Kup Mnie okładki. Książka jest trochę jak ta mafia, o której opowiada. Pod piękną i kolorową skorupką, kryje się szary, brudny świat z masą okrucieństwa, strachu i śmierci. Czy to był specjalny zabieg wydawcy? Nie sądzę. Do takich zabiegów już zdążyłem się przyzwyczaić, bo dzięki nim książki są odrobinę tańsze, a może i autor więcej zarabia. Nie potrafię jednak zrozumieć, dlaczego zdjęcia nie są w żaden sposób podpisane, czy to miejscem, czy też pseudonimami. No, to troszkę się pożaliłem na wydawcę (chyba), więc mogę przejść dalej. W zasadzie książkę czyta się od deski do deski jednym tchem. Nie znajdziemy tu homeryckich porównań czy opisów przyrody oraz dogłębnych analiz stanów emocjonalnych bohaterów. Wszystko wyłożone jest wprost, normalnym, prostym językiem przeciętnego Polaka, można by rzec masowym. Z tym, że tradycyjne polskie słowne przecinki i kropki to prawdziwe znaki interpunkcyjne. Ot tak, lekko upiększony język mafii.

 

Książka ma formę zapisu rozmowy między najsłynniejszym polskim świadkiem koronnym, którego masa zeznań pogrążyła polską mafię, a Arturem Górskim, dziennikarzem i pisarzem specjalizującym się w przestępczości międzynarodowej (to już wyczytałem z obwoluty). Jak sam tytuł wskazuje, znajdziemy tu informacje o masie pieniędzy, a raczej o fortunach, jakie przepływały przez ręce Prószkowa, ale i innych gangsterskich organizacji. Masa jeszcze przed nawróceniem był jednym z szefów prószkowskiej mafii i na kolejnych stronach opowiada w charakterystyczny i wesoły sposób o interesach, w jakie angażował się on i podobni mu ludzie w szybko zmieniającym się świecie lat dziewięćdziesiątych. W czasach, gdy większość z obywateli RP ciułała grosz do grosza, zmagając się z szarą codziennością, by jakoś przetrwać od piętnastego do piętnastego, polscy mafiosi żyli jak królowie i tysiące dolarów było dla nich drobniakami na waciki. Drogie samochody, kobiety, najdroższe hotele i restauracje, a pieniądze przyjeżdżały do nich w workach na ziemniaki.  Zmieniając strony nieraz się uśmiałem niemal do łez, ale przede wszystkim byłem zaskoczony tym, jak wyglądał portfel inwestycyjny polskiego świata przestępczego. Nie mam zamiaru zdradzać, w jakim kontekście pojawiają się w książce księża, czy też marka Dr. Witt, bo to są jedne z masy smaczków, jakie będzie dane odkryć czytelnikowi. O ile to, co świadek koronny mówi nie jest podkoloryzowane, a mam nadzieję, że nie, to po lekturze tej książki wiem dlaczego po dziś dzień krążą legendy o fortunach Prószkowa. Od pierwszej do ostatniej stron książki ciągle w głowie widziałem i słyszałem utwór: Sokół feat. Pono & Franek Kimono - W aucie, i naprawdę nie pytajcie mnie dlaczego. Może to przez opisy spotkań towarzyskich i miejsc, w których się odbywały. No, ale wracając do tematu, to w jaki sposób żyli i prowadzili interesy współpracownicy i koledzy po fachu Masy, dobitnie pokazuje, że ta organizacja przestępcza nie była zwykłą zbieraniną osiłków i półgłówków, a dobrze zorganizowaną i doskonale działającą firmą z kierownictwem, księgowymi i całą masą żołnierzy. Wraz z kolejnymi przytaczanymi przez Masę historiami, anegdotami i faktami, miałem nieodparte wrażenie, że tęskni on za tamtym światem, za tamtymi czasami, gdzie życie ludzkie było niewiele warte, a pieniądze same pchały się w jego ręce. Mam poczucie, że gdyby wraz ze wzrostem przychodów nie rosły konflikty osobowe wewnątrz tej ferajny, to Masa nie przeszedłby na jasną stronę mocy.  

 

Świat przedstawiony w barwny i dosadny sposób przez Masę, pełen luksusów i strumieni pieniędzy płynących z każdej możliwej strony na pewno nęci i kusi każdego. Jednak pamiętajmy, że istnieje druga strona medalu zawierająca pobicia, wymuszenia, haracze, skradzione tiry, narkotyki oraz masę innych brudnych spraw. Człowiek, który teraz jest pisarzem, i to jak się okazuje dość poczytnym, (poprzednia część została okrzyknięta bestsellerem), był bezwzględnym gangsterem. To jest typ kariery od milionera, przez zero, do ukrytego celebryty. Teraz tylko spoglądam na półki księgarskie w poszukiwaniu kolejnymi częściami serii, jak: Masa o samochodach polskiej mafii, czy też Masa o drinkach polskiej mafii, i jeszcze kilka innych tytułów bym wymyślił. Tak naprawdę to nie popieram wydawania takich książek, bo według mnie nie pozwalają one zapomnieć o tej ciemnej karcie polskiej historii. Jedynymi ludźmi, którzy powinni znać tę organizację i nigdy o niej nie zapomnieć, to państwowe organy ścigania. Na plus odbieram to, że Masa się nie oczyszcza i nie broni przed swoją przeszłością, choć przypuszczam, że o wielu rzeczach nam nie mówi.

Na sam koniec, dla kogo jest ta książka? Pewnie dla tych, co żyli w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, dla tych, którzy pamiętają między innymi informacje medialne o zabójstwie Pershinga. Ponadto sięgnąć po nią mogą zarówno laicy jak i znawcy tematu, każdy znajdzie coś dla siebie. Jednym zdaniem, książka dla mas.

 

Recenzja gościnna.

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież