Michał Olszewski "Najlepsze buty na świecie" (Wydawnictwo Czarne)

Można pokusić się o stwierdzenie, iż polska literatura reportażem stoi. Świadczy o tym chociażby wydana pod redakcją M. Szczygła „100/XX. Antologia polskiego reportażu”, czy niesłabnąca popularność książek H. Krall, R. Kapuścińskiego,  M. Szejnert, W. Tochmana  i wielu innych znakomitych reportażystów.  Wydawnictwo Czarne wręcz specjalizuje się w tym gatunku, w ramach serii publikując coraz to nowsze teksty. Tym razem do rąk czytelników trafił zbiór „Najlepsze buty na świecie” Michała Olszewskiego. 

Autor jest absolwentem polonistyki, dziennikarzem i prozaikiem. Debiutował tomem opowiadań „Do Amsterdamu”, wydał „Chwalcie łąki umajone”, „Low-tech”, „Zapiski na biletach”. Jako publicysta zajmuje się głównie polską przestrzenią, ekologią, przemianami społecznymi po 1989 roku. Zbiór „Najlepsze buty na świecie” oprócz nigdzie wcześniej nie publikowanego tekstu tytułowego, zawiera reportaże, które ukazywały się w latach 2003-2014 na łamach „Tygodnika Powszechnego” oraz „Gazety Wyborczej”, zatem mogą już być nam nieco znajome. Niemniej warto je przeczytać, nawet jeśli miałaby to być powtórka. Tematyka jest dość zróżnicowana. Mamy tu teksty o współczesnych przemianach cywilizacyjnych, o ludzkich dramatach, poruszające problematykę „postobozową” i sytuację osób „wykluczonych”, egzystujących na marginesie społeczeństwa.

  Trudno podzielić te reportaże na lepsze i gorsze, nie da się. Każdego może zainteresować coś innego, a żadnemu z opisanych problemów nie można odmówić  rangi i ważności.  Warsztatowi autora nie można nic zarzucić. Moją uwagę najbardziej przykuły dwa teksty, a mianowicie „Natłustka” - o konserwowaniu butów i bucików - pozostałości po ofiarach eksterminacji, zebranych w oświęcimskim muzeum oraz „Przez dotyk” - o  tym, jak skazane kobiety z zakładu  karnego w Lublińcu opiekują się jako wolontariuszki niepełnosprawnymi i ciężko upośledzonymi dziećmi z pobliskiego ośrodka. Drugi z wymienionych reportaży został nagrodzony  w konkursie „Oczy otwarte”.  

W  „Postscriptum”  czytamy, że niektóre z tekstów miały swój dalszy ciąg, ale autor celowo ich nie uaktualniał, uznając, że powinny pozostać „tym, czym były w momencie ich powstawania: zapisem  ludzkich dramatów i zmagań z losem” . Te zapisy udają się  temu dziennikarzowi perfekcyjnie. Teksty  dają do myślenia, poruszają, bolą, kłują prawdą w oczy.

Olszewski wydaje się być dobrym i wnikliwym obserwatorem, potrafi przyjrzeć się szczegółom, pochylić nad sprawą, spojrzeć z innej perspektywy. Inny świetny reportażysta, Włodzimierz Nowak, stwierdził: „Nigdy nie widziałem Olszewskiego przy pracy. Nie wiem, jak zbiera materiał do reportażu, ale domyślam się, że lubi zamarudzić. Zasiedzi się u proboszcza, chociaż potrzebny do tekstu wątek już dawno się wyczerpał, posnuje się po uzdrowisku z rurką do badania zanieczyszczeń powietrza. (...) Obejrzy stare buty porzucone na dnie pustego jeszcze zbiornika retencyjnego, chociaż to tylko jedno zdanie reportażu. Przysiądzie na przydrożnym kamieniu, mimo że kamień nie leży  w centrum wydarzeń. Zapatrzy się, zamyśli, jakby zapomniał, że temat go goni. Takiemu niespiesznemu reporterowi ufam najbardziej.” Tak, tę niespieszność właśnie widać, taką skrupulatność, dbałość o przekazanie treści, skupienie się na problemie, postaci, temacie.  Przy tym Olszewski jest dość oszczędny w słowach, ale buduje wyraźny i celny przekaz. Polecam uwadze czytelników.

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież