Tomasz Kubis "Brud/n/opis" (Novae Res)

Jednym z moich ulubionych gatunków literackich jest powieść sensacyjna. Bez znaczenia są elementy kryminału, fantastyki, komedii, romansu czy dramatu - ważne, żeby była przepakowana akcją, charakterystycznymi postaciami i niebanalną fabułą. To wszystko zawiera w sobie niesamowity "Brud/n/opis" Tomasza Kubisa.

Na ponad 540 stronach autor upchnął tyle wątków i zwrotów akcji, że fabularny skrót przerósłby rozmiarami tę recenzję. Najkrócej więc jak się da - "Brud/n/opis" przedstawia dwie równoległe historie - Tomasza, nieradzącego sobie z życiem nauczyciela angielskiego oraz Cowa - płatnego mordercy z problemami psychicznymi, który po wielu latach wraca do Polski, by przekwalifikować się na... nauczyciela. Obaj zostają wplątani w projekt EDEN - korporacyjną próbę przejęcia na własność rodzimej edukacji, co nikomu nie wyjdzie na zdrowie. W grę wchodzą także poważne problem teologiczne, śmiesznie-żałosne problemy kaliskiego półświatka, zadziwiająco osobiste problemy polskich nauczycieli i niejasny problem pana Bazylego z własnym dziedzictwem kulturowym.

Kubis ma przede wszystkim talent do postaci, których nie sposób szybko zapomnieć. Obok wspomnianego już, nieludzko silnego i zwinnego pana Bazylego oraz dwóch nauczycieli (prawie), autor zaserwował nam istny bufet z bohaterami. Mamy rozwydrzonych nastolatków, seksualnie niewyżytych pseudo-pedagogów, przedstawicieli kilku mafii, biskupa Burzuma zakochanego w grze aktorskiej, śmieszno-strasznych gangsterów z Kalisza i cynicznych najemników prywatnej korporacji. A to wszystko przed drugim daniem.

Choć z początku "Brud/n/opis" wydaje się komediowo-kryminalną sensacją, czytelnik szybko złapie, że pod płaszczykiem głupkowatych sytuacji i gęsto ścielącego się trupa, Kubis porusza istotne, fundamentalne wręcz dla nas kwestie. Autor mierzy się z pytaniem o istnienie Boga, udzieleniem na nie empirycznej odpowiedzi, granicami człowieczeństwa, pojęciem integralności ludzkiej jaźni czy chociażby wpływu prywatnego kapitału (korporacji) na funkcjonowanie państw i całych społeczeństw. Przede wszystkim jednak, wszystko w powieści Kubisa obraca się wokół Edukacji.

EDEN, czy Edukacja Nagrody to nowa koncepcja szkolenia uczniów wszystkich szczebli, która zakłada odstąpienie od wymogów i rygorów na rzecz pokojowego koegzystowania nauczycieli oraz ich podopiecznych, brak ocen, wymienianie się pozytywną energią i inne brednie tego typu żywcem wzięte z hippisowskich manifestów lat sześćdziesiątych. Oczywiście, EDEN jest sposobem dojścia prywatnych korporacji do ogromnych pieniędzy - sami domyślcie się w jaki sposób. Co więcej, większość bohaterów przynajmniej przez chwilę para się w powieści nauczycielskim fachem, co w przypadku seryjnego gwałciciela-homoseksualisty czy karka z IQ wielkości marchewki wróży ogromną liczbę zabawnych i prześmiewczych sytuacji.

Jedyne co można zarzucić Kubisowi to to, że chciał zbyt mocno. "Brud/n/opis", mimo całego swego uroku, jest powieścią wybitnie chaotyczną, w której wątki nie do końca przeplatają się tam, gdzie powinny. Inwersja czasowa, zmiany osobowości bohaterów oraz zbyt szybkie przenoszenie akcji na sceny o różnej skali (zamek, wioska, państwo, świat) sprawia, że nawet wytrawny czytelnik łatwo może się zgubić w tym uroczym, choć nieprzewidywalnym chaosie.

Z drugiej strony, nawet jeśli zgubicie gdzieś po drodze sens fabuły, sam sposób jej prowadzenia wynagrodzi Wam wszystko inne. "Brud/n/opis" to nic innego, jak trochę rozciągnięte w czasie i przestrzeni kino Tarantino. Czyta się go z wypiekami na twarzy i nożem w pogotowiu. Nigdy przecież nie wiemy, co jutro wydarzy się w szkole.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież